wtorek, marca 31, 2015

Coś na ząb dla feministek wszystkich płci (tych bardziej i tych mniej oficjalnych)

Taka myśl mnie właśnie przed chwilą naszła...

Jeśli wiadomo co jest "nastarszym zawodem świata" - to czy nie po prostu dlatego, że to nie jest żaden "zawód", tylko naturalny stan rzeczy? Może nawet nie jedyny możliwy, zgoda, ale absolutnie naturalny.

I czy (wychodząc tu poniekąd na poziom meta) traktowanie wszystkiego w liberalno-marksistowskich kategoriach "zawodów" to nie jest aby lekkie zboczenie?

triarius

P.S. Kiedy facetowi brakuje pięciu centymetrów, kupuje sobie czerwone Ferrari. Kiedy mu brakuje piętnastu, zostaje feministką. (Stare, nasze własne, ale wciąż genialne. ;-)

2 komentarze:

  1. No cóż, wszak "Żadna praca nie hańbi dopóty, dopóki nie przydajemy jej znaczenia którego nie posiada."(NGD) A "najstarszy zawód" nie jest zadnym zawodem, naturalnie - tylko stanem rzeczy, a to czy korzyści czerpie się od jednego czy wielu donatorów, to już zupełnie inna kwestia.

    Leberalno-komusza nomenklatura, wpajana już od pacholęctwa w zakładach oświecenia publicznego, strzepała skutecznie rozum na budyniowatą papkę całym pokoleniom - to są rozpaczliwe strzępy ludzkie:"My, wydrążeni ludzie. My chochołowi ludzie. Razem się kołyszemy. Głowy wypełnia nam słoma...."

    Że co? Że w bantustanie statystyczny kurdupel może sobie kupić Ferrari??? Nieborak nawet nie może sobie kupić Glock'a!
    A taka Ania Grodzka (tfu), ucięła sobie była te brakujące 15 cm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, zapomniałem dodać, że w niektórych kontekstach chodzi o Ferrari od De Agostini, za 19,90. (To na jakieś 3 milimetry.)

      Co do pracy, to NGD bywa jeszcze radykalniejszy, np.: "Żadna praca nie chańbi, ale każda umniejsza." Myśl na pewno bliska dawnym Grekom, którzy takiego Sokratesa bardziej cenią za to, że stoicko znosił wylewane mu przez żonę na głowę nocniki, niż gdyby miał tej żonie pójść na rękę i wziąć się na serio do roboty, zamiast łazić, zaczepiać ludzi, mądrzyć się i buntować młodzież.

      Spengler zresztą twierdzi, że to w ramach zmarłej wcześniej kapłańskiej religii, różnych tam kultów Demeter i tych tam herosów, których głowy strzegły miasta i śpiewały, kiedy oni sami, obdarzeni chwilę wcześniej złotym jabłkiem, odchodzili, w dość przykry przeważnie sposób, do zachodniej krainy. Kurewsko fascynująca sprawa, ale mam pewne wątpia, czy Sokracie o to chodziło. (I ktoś tu mówi "kult jednostki"??!)

      Ten stosunek do pracy (ale sza!) daje się także wykryć w MO (nie to co policja III RP!), na pewno Niczemu też nie był obcy. (Chyba "Nikomu"!?)

      I tak się plecie...

      A to Górskie to nie okazało się być (jak się można było domyślić zresztą) kompletne? Tyle że paskudnie szpetne?

      Pzdrwm

      Usuń