Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gnostycyzm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gnostycyzm. Pokaż wszystkie posty

piątek, lutego 29, 2008

Cywilizacja jako schizofrenia (3)

No dobra, w(s)tręty w(s)trętami, wstawki wstawkami, ale do ad remu! Czyli do wyjaśnienia kwestii dlaczego cywilizacja jest jak schizofrenia. A w każdym razie jak schizofrenia wedle teorii "metabolizmu informacyjnego" przedstawionej przez doktora Antoniego Kępińskiego w książce "Schizofrenia" (łatwo nawiasem mowiąc dostępnej w sieci).

Co bystrzejszy czytelnik pewnie już zaczął się domyślać gdzie moim zdaniem leży odpowiedź. Tym bardziej, że skoro taki pilny, to mógł także zwrócić uwagę, iż już kilkukrotnie analizowałem istotę lewactwa - a w każdym razie jego intelektualnej wersji, w odróżnieniu od różnych ogłupiałych od rapu i "Szkła Kontaktowego" hunwejbinów, czy ordynarnej rodzimej postkomuny - właśnie jako skutku nienaturalnej dominacji funkcji porządkującej umysłu nad funkcją pobierania informacji z otoczenia. W oparciu o teorię schizofrenii stworzoną przez doktora Kępińskiego właśnie.

Skutkiem czego, mówimy znowu o tych intelektualnych lewakach i ich charakterystycznym zaburzeniu, obraz świata takiego kogoś jest nie tylko zbudowany z fałszywych cegiełek, ale także stanowi konstrukcję z pozoru prostą, logiczną, "elegancką" (co wielu intelektualistów i estetów zachwyca, poniekąd nie bez przyczyny), no i zachęcającą do wprowadzania tam poprawek. Oraz budzącą w dotkniętym tą przypadłością poczucie, że: "cała ta głupia moherowa banda nic ze świata nie rozumie, stoi tylko z rozdziawionymi gębami, modląc się do jakichś przedpotopowych bożków... A oto ja - wszystko rozumiejący, wszystko potrafiący wytłumaczyć, wszechmocny!"

Tak to widzę całkiem od dawna. Właściwie mógłbym to powiedzieć znowu i na tym poprzestać, bowiem to i tak sporo i niemało owocnej dyskusji powinno to na prawicy naszej kochanej wywołać. (Choć nie wywoła, bo prawica ma, jak zwykle, większe problemy.)

Mógłbym też dodać, z nieco mniejszą wprawdzie satysfakcją, ale cóż - amicus Plato i te rzeczy - że ten specyficzny rodzaj ideologicznej schizofrenii, jak należałoby tego typu przewagę funkcji porządkujących umysłu nad funkcjami służącymi pobieraniu informacji, nie dotyczy jedynie czystej krwi lewaków. Dotyczy także różnych innych (mniej lub bardziej) świeckich gnostyków, ludzi wierzących ślepo i fanatycznie w Postęp, w Prawo (pisane Z Dużej Litery), w Ludzkość...

W ogóle pojęcia pisane Z Dużej Litery są nieco podejrzane, jeśli to nie konkrety, którym należy się naszym zdaniem szacunek, tylko jakieś abstrakcje. Bo wtedy, turpe dictu, robią się z tego hipostazy. Czyli pojęcia abstrakcyjne "przerobione" na rzekome byty realne.

(Wyjaśniam, że sam piszę sporo rzeczy z dużej litery, ale, o ile to nie dla ich wykpienia, to po to, by odróżnić jakąś b. konkretną definicję tych rzeczy od ich ogólnorozumowej interpretacji. Bowiem np. "Cywilizacja" u Spenglera, to nie to samo, co po prostu "cywilizacja". Zresztą u np. Konecznego też tak jest, i w wielu innych miejscach. Robię to zatem jak najbardziej w zgodzie z dobrą intelektualną praktyką.)

I niestety, ten rodzaj ideologicznej schizofrenii, pogającej - przypomnę raz jeszcze, bo chyba warto - na słabym kontakcie z rzeczywistością przy dużej aktywności umysłu, nie jest wcale monopolem tego, co się zazwyczaj za lewicowe uważa. Co ja uważam za lewicowe, albo taki np. Spengler co nazywa socjalizmem, to już inna sprawa, o której sobie może kiedyś porozmawiamy. Ale jeśli byśmy mieli oprzeć definicję lewicowości właśnie na teorii metabolizmu, nie zaś na różnych pokrętnych, przeważnie ekonomicznych czy mętno-ideologicznych, kryteriach, to trzeba by sobie powiedzieć, że lewicą stałoby się w naszych oczach (moim zdaniem słusznie) sporo dzisiejszych prawicowców, z paroma rzekomych "hiper-prawicowcami" na czele.

Proponowałbym, choćby tytułem intelektualnej gimnastyki, rozważyć różnych ideologów, politykow i publicystów pod tym właśnie kątem. Zresztą, nawet jeśli się nie zgodzimy, że tego typu zaburzenie to lewicowość - albo coś b. zbliżonego, jak świecka gnoza, czy fanatyczne przekonanie, że cały świat da się w istocie wytłumaczyć przez jeden łatwo uchwytny parametr - to i tak nie będzie to czas zmarnowany. Mówię o analizie różnych ludzi pod tym kątem. W końcu marny kontakt z rzeczywistością, a konkretnie zaburzenia w odbieraniu informacji z otoczenia, bo o tym teraz mówimy - to naprawdę jest poważny problem i poważny, jak sądzę, handicap dla, powiedzmy, polityka.

To tak, jakbyśmy mieli superkomputer - jakiegoś Craya nie-wiem-ile (bo już straciłem rachubę, który jest numer najnowszego) - i dawali mu na wejście same informacyjne śmieci. Albo też, kazalibyśmy mu przetwarzać zawartość komórek własnej pamięci, niezależnie od tego, czy w tych komórkach byłaby jakaś sensowna informacja, czy też nie. Przecież taka, w dużym przybliżeniu, jest sytuacja umysłu dotkniętego upośledzeniem funkcji pobierania informacji z otoczenia, czyli - zgodnie z teorią doktora Kępińskiego - schizofrenią (lub stanem bardzo do niej zbliżonym, żeby zachować należytą ostrożność).

A więc, czyż nie warto sobie zadać pytania, Polska Prawico, czy genialne, uniwersalne, do każdej sytuacji pasujące, proste i eleganckie rozwiązania, reguły, rzekome "prawa" rządzące spełeczeństwem, polityką, państwem czy historią... Czy one zatem, miast budzić nasz zachwyt, nie powinny raczej wzbudzać nieco niepokoju? Niepokoju o to, czy mówiący te wszystkie piekne rzeczy, tym bardziej jeśli sam w nie wierzy, nie daje powodu by niepokoić się o jego psychiczne zdrowie? O to, czy nie doktnęło go, w jakimś przynajmniej stopniu, upośledzenie informacyjnego metabolizmu, opisane przez doktora Kępińskiego? Dające, co z przykrością muszę jeszcze raz przypomnieć, objawy schizofrenii.

c.d.n.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

wtorek, lutego 13, 2007

Co to jest ta prawicowość? (Mało oryginalny temat, wiem!)

Wklejam tutaj moją wypowiedź z wątku zatytłowanego (przeze mnie samego zresztą) "Co to wreszcie (do jasnej i niespodziewanej) miałaby być ta PRAWICOWOŚĆ?" na nowym forum nowej prawicowej (i wirtualnej na razie) parti. Oto link do tego forum, można się zainteresować i ew. zapisać:

http://www.prawicarp.pl/

Chyba trochę by było szkoda, gdyby szeroka Publiczność nie miała okazji zapoznać się z tymi moimi poglądami. A zatem...


Co to jest prawicowość? (po raz kolejny i na pewno nie ostatni)

Prawicowość jest to m.in. zaprzeczenie gnostyckiego rozumienia świata, w którym poza cienkim welonem widzialnego, dotykalnego świata, kryje się "świat prawdziwy", do którego można dotrzeć niezbyt wielkim wysiłkiem, ale za to przy pomocy pewnej tajemnej wiedzy ("gnosis", to po grecku "wiedza", i to właśnie raczej taka bardziej tajemna).

Wiąże się to w oczywisty sposób z kwestią utopizmu, ponieważ utopia to taki właśnie "lepszy" świat, uzyskany dzięki tej specjalnej wiedzy. Prawicowość jest odrzuceniem wszelkiej utopijności. Co oczywiście nie oznacza, że prawicowiec nie dąży do lepszego świata, tyle, że prawicowe rozumienie ludzkiego losu zawsze będzie w sumie tragiczne - zarówno wzniosłe, jak i, w pewnych przynajmniej istotnych aspektach, smutne. Dla rasowego lewaka świat to piaskowniaca, a dla lewicowego "intelektualisty" to właśnie ta cienka zasłona kryjąca "świat prawdziwy", bez porównania oczywiście lepszy od tego tutaj.

Pośrednio, w codziennym psychicznym nastawieniu, ale także dobrze widocznym z polityce, prawicowość jest brakiem wiary w uniwersalne wytrychy rozwiązujące wszystkie, lub niemal wszystkie problemy - w jakieś zawsze cudownie bezbłędnie działające "równowagi organów rządowych", w boską i niezmienną mądrość "wolnego rynku", w absolutną świętość "Prawa" (świętość? czy to nie jest herezja?), a już szczególnie świętość pomniejszych jego przejawów, w rodzaju "świętego prawa własności".

Prawicowiec może cenić wiele z tych rzeczy, ale ich nie fetyszyzuje. W odróżnieniu od liberała czy zadeklarowanego socjaldemokraty (gdzie są dzisiaj między nimi różnice, swoją drogą?), prawicowiec wie, że wszsytko to nie może działać zawsze idealnie, bo nic tak na tym świecie nie działa. Dlatego też mówi to - przynajmniej w sytuacjach, kiedy może być całkiem szczery - otwarcie.

Liberał albo otwarty lewicowiec stara się tych niedoskonałości za wszelką cenę nie dostrzegać, a kiedy okazuje się to niemożliwe, tworzy specjalne wyjątki, rzekomo "potwierdzające niezmienne reguły" i je jeszcze "udoskonalające". Tak jest z "prawdziwą" demokracją, w odróżnieniu od zwykłej demokracji (a kto tak, nawiasem mówiąc, uwielbia mówić o absurdalności "demokracji ludowej", jak liberałowie?), czy "dobrze rozumianą" wolnością słowa, która bez cienia problemu akceptuje zamykanie ludzi do więzień za wyrażanie poglądów.

Prawicowość to moim zdaniem nie tylko to, ale cała masa innych rzeczy. (Tak samo zresztą jak lewicowość, która z intelektualnego punktu widzenia jest fascynującą sprawą. Wcale nie mniej fascynującą, jeśli potraktujemy ją jako psychiczną skazę.) Jednak ten właśnie szeroki aspekt prawicowości (i lewicowości) uważam za wyjątkowo istotny (z którego to powodu najprawdopodobniej on właśnie nasunął mi się tutaj jako pierwszy).

Zapraszam do dyskusji. Oświadczam oficjalnie, że nie mam żadnego doktoratu z prawicowości, ani nawet z filozofii, więc nie chodzi mi o to, by się wyłącznie wymądrzać, ino o to, by do czegoś dojść. Choć oczywiście niektóre sprawy mam już nieźle przemyślane i byłbym zadowolony, gdyby udało mi się nieco moje poglądy spopularyzować.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.