Pokazywanie postów oznaczonych etykietą propaganda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą propaganda. Pokaż wszystkie posty

piątek, grudnia 02, 2022

Niewyszczepieni padają jak muchy

Z prasy:  

Niewyszczepieni padają jak muchy! Na przykład wczoraj o godzinie 16:10 pod Gronowem Elbląskim zderzył się pociąg osobowy z towarowym. Zginęło 31 osób, 40 jest rannych, z czego 8 w stanie krytycznym. Niemal połowa była niewyszczepiona. Prokuratura stara się dojść, dlaczego Józef S., odpowiedzialny za przełożenie zwrotnicy, nie uczynił tego, co doprowadziło do katastrofy. Rozpatrywane hipotezy obejmują wylew oraz sobotnią powtórkę programu "Rolnik szuka żony".

Także wczoraj około godziny 12:30, na Stefana J., mieszającego wapno na budowie apartamentowca w Lesiowie koło Radomia, z nieznanych przyczyn przewrócił się dźwig. Mężczyzna zginął na miejscu. Był niewyszczepiony. Prokuratura bada zdarzenie.

Powyższe to nie są autentyczne doniesienia prasowe, choć nie wykluczam, że bardzo podobne już się w prasie pojawiają. (Nie mam z nią kontaktu, zbyt się brzydzę, bez urazy! Z telewizją czy radiem zresztą też nie.) Jeżeli jeszcze nie, jeżeli Brać Dziennikarska jeszcze na tę formę przekazu nie wpadła, to nieśmiało podsuwam jej powyższą błyskotliwą ideę. Waadzy na pewno się to spodoba, co szybko da odczuć na koncie - a o to przecież chodzi!

Jak w nieruchomościach liczą się tylko trzy rzeczy: lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja, tak w prasie liczy się niemal tylko: tytuł, tytul, tytuł. Reszty głupek z lewa czy "z prawa" i tak nie czyta, a jakby czytał, to by nie zrozumiał.

triarius

P.S. A gdyby się ktoś dziwił, że taki esteta jak Pan T., używa obrzydliwych słów w rodzaju "wyszczepienie", to hardo odpowiem, że uwielbiam to słowo z języka gminnych zootechników! Bo? Bo w pełni pokazuje z kim mamy przyjemność. W nieszczęsnej Polsce, w niemal równie nieszczęsnej Europie, i niestety na świecie.

wtorek, maja 24, 2022

O certyfikowanych mędrkach, kijach i kamieniach

Pewien Certyfikowany Mędrek, jak każdy z pewnością słyszał (bo na tym to właśnie polega), stwierdził był, że: "Nie wie, jakimi środkami będzie prowadzona Trzecia Wojna Światowa, ale z całą pewnością Czwarta za pomocą  kijów i kamieni". Człek się rozgląda dokoła, widzi jak dziś wygląda Pokój, więc to sobie czasem przypomina i wzdycha: "Ach, gdybyż naprawdę to mogło być aż  tak proste! Gdybyż aż tak łatwo dało się ten @#$% Postęp cofnąć!" Człek wie jednak, co sądzić o Certyfikowanych Mędrkach, nie ulega więc tak prymitywnej propagandzie, otrząsa się z takich jałowych marzeń... Wraca do wypełniania druczków, co najwyżej mrucząc pod nosem znaną (niektórym) i jakże prawdziwą sentencję z Jungera.

* * *

Jak już kiedyś sobie rozmawialiśmy, żydowska inteligencja kształtowała się przez stulecia w tych tam chaderach, gdzie młódź musiała talmudycznie wyinterpretowywać (podobieństwo do "wyszczepiać" i "wypłaszczać" nieprzypadkowe!) historyjki w rodzaju tej, jak to patriarcha Abraham prostytuował był swoją żonę (i Matkę Narodu, o dziwo nie egipskiego!) w Egipcie tak, żeby to było wzniosłe i niewinne. (Niebylejaka sztuka, szapoba!)

No i tak mnie przed chwilą przyszło do głowy, że chyba wracamy w te same koleiny, tym razem przymusowo wszyscy, bo na przykład trzeba dziś talmudycznie tłumaczyć maluczkim (będąc nauczycielem czy "rodzicem"), jakim to cudem "they" czy "them", czyli liczba mnoga, może, a nawet musi, się magicznym sposobem odnosić do pojedynczej osoby. O czym nawiasem mówiąc, żadnemu z wielkich anglojęzycznych pisarzy nawet się nie śniło, a drobne 20 lat temu nie śniło się po prostu nikomu.

triarius

czwartek, marca 17, 2022

I będziesz szczęśliwy

Mógłbym w obecnej dobie napisać tysiące interesujących i ważnych rzeczy, ale to naprawdę nie jest już czas na noszenie pod wasze, ludzie, strzechy kaganków, a dowcipasy mogę sobie zatrzymać dla siebie, bo nikt mi przecież za to nie płaci. (Woleliście Konecznego, JP2 i Ziemkiewicza od Ardreya, Spenglera i... tak dalej, no to macie Morawieckiego, Szwaba i obowiązkowy podatek na Ukrainę w sklepowej kasie. Smacznego!)

Jednak, co widzi mi się dziwnym że hej, setki ludzi podobno wciąż codziennie czyta te moje ostatnie wpisy, większość podobno ze słodkiej Francji, zapewne żółte kubraczki, które niniejszym czule... Ale i tak nie rozumiem... Smutno  mi tylko, że to te ostatnie kawałki, a nie tamte sprzed lat - bez porównania ważniejsze, na wyższym poziomie, i często z b. istotnymi komęy. No dobra, ale ktoś mnie czyta, więc coś dlań teraz z wdzięczności napiszę...

1. Zawsze mnie zadziwia taka punktowa, że tak to określę, ślepota u bystrych skądinąd ludzi. Wiecie - wszystkie te "wykształciuchy", "gej" na homosia, "faszysta" na bolszewika, i takie tam. (Dzisiejsze "studia" to poziom przedwojennej czteroklasówki, podczas gdy głupie określenie "wykształciuch" sugeruje zaś coś całkiem przeciwnego. Gdyby ktoś nie rozumiał o co tu chodzi.)

W każdym razie poro fajnych ludzi cytuje tego koszmarnego Szwaba wygłaszającego (w angielszczyźnie z gestapowskim akcentem) takie coś, że "Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy". Ci ludzie, słusznie, są tym wstrząśnięci i oburzeni, ale czepiają się tylko pierwszej części, drugą pozostawiając domyślności słuchacza. A przecież, jeśli miałbym w tę obietnicę wierzyć, to w sumie OK - wolę być szczęśliwy, niż "mieć". "Mienie" to tylko pewna konwencja, ważne jest co mogę z tym czymś zrobić, n'est-ce pas?

Co naprawdę mówi ten obskurny Szwab? On mówi: "Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy, BO JAK NIE...!" Prawda? Teraz to nabiera sensu! (Dla zupełnych idotów z dzisiejszymi dyplomami wyjaśniam: "Bo jak nie, to w ogóle nie będziesz. Twój wybór, durny prolu! Ludzkość na tym nowym wspaniałym etapie swego rozwoju  nie może sobie pozwolić na tolerowanie jednostek, które nie śpiewają dość głośno i z należytym przejęciem! Teraz paniał?" Jeszcze nie?! To nie jest OBIETNICA - to jest GROŻBA!

2. Sportowcy padają na boiskach jak muchy, komediantki i spikerzy telewizyjni też (szczególnie, gdy nabijaj się z "płaskoziemców", hłe hłe!), a moja 94-letnia znajoma i druga, pod sześćdziesiątkę i doszczętnie schorowana, żyją sobie jakby nigdy nic. Pierwsza 3x nie wiemy co, druga 3x Pfizer. Wśród jeżących włosy na plecach informacji na temat tych wyszczepków pojawiają się ostatnio i takie, że w różnych partiach są bardzo, ale to bardzo różne ilości aktywnych środków. Może to było stosowane losowo, a może na ludzi starych i schorowanych nie marnowano "dobrej szczepionki" i "szczepiono" ich np. wodą z solą? (Jednak na razie mówimy tylko, no niemal, o mikrozatorach - nadciąga ruina immunologii, nowotwory itd., więc za szybko bym się nie cieszył.

3. Można to sprawdzić - w życiu nie powiedziałem dobrego słowa o Rosji, a o Putinie tylko tyle, że to autentyczny i b. sprawny polityk, choć bandzior, jak każdy ruski przywódca od stuleci. Teraz jednak, pierwszy raz w życiu, kompletnie nie wzruszają mnie słowicze tryle na temat Ukrainy - która zawsze była czymś koszmarnym, a obecnie jest z tym jeszcze duże gorzej (!)... Kochana patriotyczna waadza wie co robi, odcinając was ludzie od wszelkich innych wiadomości poza własną propagandą o wiadomej rzetelności.

Na Fejzbukach tego świata masa ludzi zdaje się nie nabierać na te słowicze tryle, sądząc po tysiącach uśmieszków pod ckliwymi kawałkami o słodkiej Ukrainie broniącej demokracji i wolności, ale sam miewałem drobny problem, kiedy pokazywano mi ukraińskich wojskowych ratujących z narażeniem życia kotki i pieski. Oczywiście, że to pic, ale jak to ironicznie skomentować nie krzywdząc źwierzątek? W końcu jednak wpadłem. Będę pytał: "A w sprawie piesków w Ottawie też byłeś taki przejęty?" Grozili, że je pozabijają, a my w sumie do dziś nie wiemy, co się z nimi stało.

Swoją drogą Fejzbuk zrobił się dziwnie tolerancyjny. Niedawno blokowali mnie na tydzień po każdej wzmiance, że kobietka na zdjęciu ma fajny tyłek, a teraz piszę sobie o pedałach, tyłkach, wyśmiewam rozczulania się nad Ukrainą, a oni wciąż nic. Istny cyrk! Chyba się boją konkurencji od tego, co Trump tworzy. (Swoją drogą krewniak - jego matka jest MacLeod, a babka mojej babci też była.)

4. Armageddon jeszcze możemy mieć; jeśli wygrają, to jakaś forma NWO też nam zaświta, ale globalny rząd, jedna Ludzkość Trzymająca się Za Ręce już raczej odeszła w mrok lewackich mózgowych rojeń. Ci durnie (słyszeliście przemówienie Bidena o jego własnych owłosionych nogach, co robią się blond od słońca?) tak przygnietli Putina sankcjami, że caly ich (a niestety wciąż na razie i nasz) świat zaczyna się walić. 

Szczególnie zaś, i na początku, jego ekonomia. Dolar, system bankowy z kodami SWIFT... Wcale nie tylko Rosja się na to wypięła, ale także Chiny (!!), Indie (!), Iran, ponoć Korea POŁUDNIOWA... A to przeież tylko początek. Tak że być może różnie, ale GLOBALIZM KAPUTT - dzięki ci Bidenie (jakby to naprawdę on miał ten guzik i coś do gadania!) Tylko że oczywiście Kurwizja ani TVN wam o tym nie powie.

triarius

P.S. #ThinkBeforeSharing

wtorek, października 26, 2021

O dobrych mężczyznach i dzielnych kobietach

Mam dzisiaj prośbę. Spróbuj na chwilę odrzucić liberalne uprzedzenia który to czytasz i wsłuchaj się, a potem oceń, czy przyznajesz mi rację. Zgoda? To zaczynamy,

1. "Dzielna kobieta"... Czy to, jeśli się naprawdę wsłuchać, nie oznacza "kobieta nieszczęśliwa"? Lub co najmniej "kobieta po ciężkich przejściach"? A teraz słuchaj: "dzielny mężczyzna" - to jednak brzmi całkiem inaczej, prawda? Żołnierz albo ktoś, kto wskoczył i uratował, albo zatkał ręką dziurę w tamie. Niby to samo mogłaby zrobić i kobieta, nie przeczę, ale konotacja jest tu nieco różna, zgodzisz się? (Napieska, do ciebie też mówię!) Oczywiście nie twierdzę, że kobiety nie popełniają bohaterskich czynów i nie mogą być autentycznie "dzielne" - weźmy Florę MacDonald czy tę dwórkę, co wsadziła rękę w drzwi, kiedy przyszli mordować Jakuba I (szkockiego). Mówię o pierwszym skojarzeniu!

2. "Dobra kobieta" to coś jednoznacznie fajnego, a teraz, ale naprawdę się wsłuchaj: "Dobry mężczyzna"... Jednak pamiętaj, że mówimy o moralności, a nie o tym, czy się do czegoś konkretnego nadaje. Wtedy - czy to nie jest także, automatycznie, ktoś, trochę przynajmniej (jak to mówią) "pozbawiony nabiału"? Albo jakiś, z całym szacunkiem, Św. Franciszek. Który może nawet swoją osobowością imponować, ale jednak to święty, zakonnik, a gdyby był kobietą, to jeszcze o co najmniej 15% byłoby słodziej, prawda? 

(Nawiasem, podobnie sprawa się miała ze staropolskim "poczciwy". Początkowo oznaczało to "dobry" w sensie "fajny", "w porządku", "super", "taki jak trzeba" itd., ale z czasem zaczęło oznaczaś kogoś o niewielkim rozumku, popychadło bez woli, i to mamy przecież do dziś. Zaś słowa "poczciwa kobieta" wywoluje od razu obraz czułej babci głaskającej po główce, bez żadnych negatywnych skojarzeń.)

3. "Ładna kobieta" to radość dla oka w ogóle cudo, zaś "ładny mężczyzna" to raczej obelga lub lekceważenie, zgoda?

4. "Przystojna kobieta" to od razu nasuwa na myśl kobietę proporcjonalną, ale wyraźnie męską i na pewno nie "ładną". (Osobiście absolutnie nic przeciw takim nie mam - kobiety fizycznie "męskie" całkiem mi się podobają, o ile tylko czują się naprawdę kobietami i odpowiednio zachowują, w odróżnieniu od niemęskich facetów, którzy mnie odstręczają.)

5. To samo można, choć to już, zgoda, trochę prostackie (daruj!) sprawdzić z "seksowna kobieta" i "seksowny mężczyzna". Jeśli się bardzo nie mylę, to to pierwsze ewokuje wizję kobiety, która może być lub nie być ładna, ale wywołuje u faceta pewne odruchy, pragnienia, a co najmniej ich przeczucie. To drugie widzi mi się albo czymś, co lekko podpite baby w knajpie mówią o facetach, albo po prostu mały gigolo, śliczny gigolo. Zgoda?

I teraz się zapytowywujemy - co z powyższego wynika? Standardowa odpowiedź będzie, że to największe głupoty, jakie się w tym miejscu pojawiły od długiego czasu, a przecież tyle już... Itd. Krótko mówiąc "prymitywne seksistowskie uprzedzenia" i całkiem nieuprawnione wnioski.

Jednak z przekonaniem twierdzę, iż to będzie odpowiedź nie z głębi serca i na podstawie nieuprzedzonych odczuć, tylko właśnie ukształtowana i wymuszona przez te ostatnie 200 lat Liberalizmu, Oświecenia, LGBT, "Równouprawnienia" i czego tam jeszcze. Edmund Burke mówi coś o uprzedzeniach - całkiem innego od tego, co się na ten temat bez przerwy słyszy - i to wcale nie jest głupie (a stosuje się także ładnie np. do 5G i "rasizmu" piłkarskich kibiców!)

Jeśli więc, który to czytasz (doceniam!) chcesz mi zrobić przyjemność, to wykonaj powyższe ćwiczenie, potem spróbuj na chwilę zaakceptować myśl, że te "uprzedzenia" to mogą być właśnie normalne, zdrowe reakcje sprzed LGBT i "równouprawnienia", natomiast walka z nimi to robienie za durnego leminga i mięso armatnie... Wiemy już kogo, tak? Moja teza jest tut taka, że te "uprzedzenia" mają w sobie o wiele więcej prawdy i sensu, niż te "światłe", czy jak je określić, przekonania, które daliśmy już sobie za pomocą wszechobecnej propagandy wszczepić i uważamy je za absolutnie normalne, a nawet jedyne sensowne.

Dla Tygrysizmu Stosowanego istnieją dwie postawy i wynikające z tego dwa rodzaje ludzi. Jedni mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się tylko jedną malutką rzeczą". Tych nazywamy Lewizną. Drudzy mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się o wiele bardziej, niż się w nam dzisiaj w tym leberalnym świecie wydaje." (Różnią się nawet w znacznej mierze swoją optymalną etyką, że tak to określę, o czym już nikt wam dzsisiaj, ludzie, nie powie! Nam dzisiaj może się wydawać szokującą tezą, ale jeszcze 50 lat temu byłoby trywialnością. Ci co się nie różnią, to Metroseksuale i/lub Bezpitule - nie mężczyźni i kobiety.)

No to jeszcze pozdrowię mojego Jedynego Czytelnika i znikam.

triarius
 
P.S. Pan T. zna szwedzki - a ty? Ale nie płacz - po prostu KLIKNIJ!

piątek, października 15, 2021

O pożytku z dzielenia i rysowania kresek

Myślałem (ci ja), że może dzisiaj pójdę za ciosem i powiem więcej o etyce i takich różnych filozoficznych sprawach, bo tu się cała masa istotnych rzeczy ładnie wiąże. Co konkretnie? Miło, że pytasz Mądrasiński (a Napieska kiwa śliczną główką, że ona też). Prawdy w sensie szpeglerycznym (wymyślonym przez Kierkegårda, co wy go piszecie przez 2 "a", ale ja nie muszę); dwie nogi Zachodniego Chrześcijaństwa. co już jednej nie ma, i co z tego wynika; może też coś o tym, że nasza urocza hrabianeczka z jednej, i jej obecny boyfriend  z drugiej... 

Tak, ty właśnie ty, Mądrasiński! Mogą mieć całkiem inną etykę, i to nie indywidualne, albo z powodu ilości pałek, tylko z powodu innej płci... I co na to Nasi Umiłowani. Nie o was mówię dziateczki, tylko o Globalnej Biurokracji, co nas uszczęśliwia. Ale nie, bo przed chwilą jadąc po kanałach, żebym zobaczył gołą babę, słodkiego kotka, albo jak oni kiedyś tymi toporami... Zobaczyłem hasełko: "Zaszczep się - powstrzymaj pandemię!" No i mi się lampka zapaliła, bo tu się ładnie ujawnia istotna różnica między nami i Pospolitą Odmianą Ogrodową, tudzież resztą tandety. Takie bowiem wezwanie całkiem nie zadziała na Tygrysistę, natomiast zwykły Prol na nie dość podatny, a to z powodów... Tak Napieska - absolutnie fi-lo-zo-ficz-nych!

Śmy sobie już tu rozmawiali wielokrotnie, jak to mądrość polega często na umiejętności rozgraniczenia, wytyczenia owej cieniutkiej linii, odgraniczającej jedno od całkiem drugiego. Było tu na przykład o włosach i metalach ciężkich, a to w związku z książką "Myślenie systemowe". Wiele razy było o froncie między (prawdziwą, tygrysiczną) Prawicą i jej wrogiem, co wygląda całkiem inaczej, niż profani sądzą i nie ma nic wspólnego z jakimś "wolnym rynkiem", czy nawet z wiarą w boskość Franciszka. Było na poziomie meta o pudełkach od pizzy.

No i tutaj też mamy zjawisko tego typu. "Pandemia" (czy może to była tylko "epidemia"?), to dla jednych - zwykłych Proli (i reszty, której tu sobie teraz nie nazwiemy) - CAŁY TEN PONURY CYRK, jaki się wokół bezobjawowej dżumy dzieje. Podczas, gdy istnieje też co najmniej równie dobra - a w istocie jedyna słuszna - interpretacja tej kwestii: taka mianowicie, że wirus to wirus i to tyle, a cały cyrk wokół niego to już całkiem co innego i nawet nie jego wina. A już na pewno nie całkowicie jego wina. Tak? Czy muszę teraz szanownej młodzieży wyjaśniać, której interpretacji hołdują Tygrysiści?

Tak Mądrasiński - wirus, jaki on by nie był, to tylko on, a cokolwiek się wokół niego dzieje, to już niekoniecznie jego decyzja i ktoś te rzeczy we własnym sumieniu musiał... Wszystkie te godziny policyjne, obostrzenia, przytępienia, dodatki kowidowe, wyszczepki, zaczepki, stręczenia, lincze, donosy - to nie wirus, to nie "epi/pan-demia" sensu stricto! Ale jednak EMOCJONALNIE, after all these years (of 'Covid' paranoia), Prolowi obie te, tak różne przecież, sprawy mają prawo się zlać w jedno i... Słusznie rzeczesz Napieska, się zlewają. Właśnie to się dzieje!

Wspomiane tu hasełko, choć takie prościutkie, jest jednak diabelnie (to dobre słowo!) wyrafinowane i perfidne! Dlaczego, zapytacie? Jednak tego nie wiecie, moje dzieci? Spokojnie - Tygrysizm od tego jest, by wam wyjaśnić! No więc ŚWIADOMIE Prol widzi tu tylko szczerą, bezinteresowną troskę o jego dobro, wraz z dobrem innych Proli. Tak? Dlaczego tak to widzi? Dobrze moja panno - bo wtedy Prol rozumie to jako: "Zadbaj o swoje zdrówko, kochany Prolu, to razem zatrzymamy brzydkiego wirusa i będziesz zdrowiutki!" I to jest oficjalna wersja przekazu.

Jednak o wiele mniej świadomie (i przez to właśnie MOCNIEJ) nasz Prol słyszy: "Kurwa! Albo będziesz grzecznie robił, co ci mówimy, albo urządzimy ci pod pretekstem 'pandemii' takie piekło, że ci się durny chamie do reszty żyć odechce!" Taki cudny dualizm! Rozdwojony język, jak u żmii, albo u jakiegoś francuskiego brzydala u Fenimore Coopera. I to właśnie jest tu, droga młodzieży, ich przekaz dnia. Tak to się fachowo robi! Zgadza się? Proste, prawda? Jak już się wie. I teraz powiedzcie mi, z ręką na sercu, że bez Tygrysizmu Stosowanego jest tu jeszcze dla przyzwoitych ludzi cień szansy! (Oraz, że studiowanie Psychologii nie ma sensu. Jakich pierdołów by pod tym mianem wielu durniów nie głosiło.)

triarius

niedziela, października 10, 2021

Koniec teatrzyku dla gawiedzi, to zawsze kiedyś się kończy...

Nasi Umiłowani, na ile moje długie życie w tenkraju i w postpolityce pozwala wyrokować, liczyli że wszystko czego ktokolwiek będzie od nich wymagał, to ckliwe bajdy dla "patriotycznej" gawiedzi, z butnym pobrzękiwaniem szabelką, niezmiennie kończonym cmokaniem w przepisane zady - czy to Merkeli, czy powiedzmy kornika drukarza. Cmokanie oczywiście nie ich prywatne, tylko w imieniu nas wszystkich i po prostu Polski.

Można by to jeszcze rozwijać, np. przytaczając znaną przypowiastkę o pastuszku zabijającym nudę straszeniem osób trzecich rzekomym nadejściem wilka... Trzeba by to tylko nieco uogólnić, znaną tygrysiczną metodą. Trudne? Po prostu z tamtej przypowiastki wynika, że jałowe rzucanie poważnych słów na przysłowiowy wiatr w końcu potrafi się zemścić, i tutaj też właśnie to mamy.

PiS wmanewrował się właśnie do narożnika, same słowa już nie załatwią sprawy - mamy autentyczny konflikt, przegrany zapłaci ogromną cenę, a szansę na to, że obie strony lojalnie i uczciwie postarają się o  uniknięcie czołowego zderzenia, z niezbędnym odwróceniam uwagi gawiedzi - tenkrajowej "patriotycznej" i "europejskiej" wręcz przeciwnie - jakąś doraźną głupotą w rodzaju fali V strasznej bezobjawowej "pandemii", postrzegam jako nikłą.

Sytuacja przepięknie gambitowa, dokładnie taka, jak lubię! Może wy ludzie lubicie mecze, gdy obie strony mają dokładnie te same silne  strony, jak i (takie jest życie!) te mniej silne, tylko jedna okaże się o 2% lepsza, więc w końcu wygra. To jednak dla obserwatora najnudniejsza z możliwych sytuacja (chyba że chcę się np. podpatrzeć coś w technice tych panów, co jest jednak specjalną okolicznością). 

Ja lubię takie walki, gdzie np. cholernie prymitywny bokser o piekielnym ciosie regaci się z gościem, co by muchy nie skrzywdził, choćby się ogromnie starał, ale za to o cudownej technice. Albo jak jedna drużyna mogłaby stopami wiązać sobie buty, piłka ich po prostu uwielbia itd., ale tylko ta druga będzie miała kondycję, by się do końca meczu w ogóle poruszać, do tego cwanie pracuje łokciami, a sędzia im sprzyja. (OK, to ostatnie nie jest fajne, zbyt przypomina Unię, ale emocji dodaje, że hej!)

Jeśli jeszcze jakiś poczciwy kretyn, albo ktoś wydarzenia śledzący tylko za moim pośrednictwem, nie wie o czym to wszystko, to mówię, że oczywiście o "wyższości Prawa Unijnego (ach!) nad Prawem Krajowym (też ach! ale mniejsze)" i/lub odwrotnie. PiS Morawieckiego wmanewrował się do narożnika, a to ciągłymi tchóżliwymi ustępstwami, poprzedzanymi za każdym razem takim bojowym tańcem, co się chyba nazywa "haka" - wiecie, nowozelandzkie rugby z wywalaniem jęzorów...

Jeśli PiS się by teraz cofnął, Unia nie da mu obiecanych miliardów i będzie po PiSie, nie mówiąc już o Morawieckim. Ci podpadli już dość, by nie zostać przykładnie ukarani, zresztą nigdy nie byli kochani, choć w sumie tylko "patriotyczna" retoryka mogła się tamtej biurokracji nie podobać. Polskę zaś czeka po prostu ekonomiczna katastrofa i nikt nie będzie już miał wątpliwości, kto ją nam zafundował.

Jedyną szansą PiSu - i tym razem, powiem to wyraźnie, także Polski (choć wciąż po prostu nie wierzę, by ci ludzie nie zachowali się w końcu zgodnie ze swoją naturą, czyli jak tchórze, konformiści i pajace) - jest rozkręcenie buntu ze strony wielu państw (ich biurokracji, "demokratycznych" władz, a także "opinii publicznej") przeciw od lat potulnie akceptowanym, a ewidentnie i jaskrawo bezprawnym działaniom Unii. Chodzi oczywiście o pozatraktatowe rozszerzanie własnych (mglistych zresztą z założenia) uprawnień, w imię "zgodności z europejskimi wartościami".

Mamy najklasyczniejszy bunt na morzu i albo bardzo istotna część załogi szybko się przyłączy, co oznacza kapitana i paru innych co najmniej w szalupie z zapasami na tydzień, albo się nie przyłączy, co dla buntowników oznacza przeciągnięcie pod kilem, a co najmniej zawiśnięcie na rei. Nie wygląda to przesadnie optymistycznie - dla Polski znaczy, bo los PiSu jako takiego jest mi od dwóch lat obojętny - ale chociaż dzieje się coś na serio, a nie tylko postpolityczny teatrzyk dla pogardzanego prola, kłamliwa propaganda, śmierdzące fałszem ckliwe obchody i diskopolo. Czegóż zaś więcej mógłby oczekiwać prol w tych podłych czasach, na tym wyraźnie mało od Boga ukochanym kawałku ziemi?

triarius

P.S. A swoją stroną obie strony trąbią, jak to prawie wszyscy Polacy uwielbiają Unię, ale nie wiem kiedy ostatni raz ktokolwiek raczył to sprawdzić, choćby tylko przy pomocy tych podatnych na manipulacje typowych metod. Po prostu obaj zapaśnicy nie mają odwagi, bo co najmniej byłoby znacznie słabiej, niż w oficjalnie głoszonych danych. Jeszcze by "suweren" zaczął czegoś się dopraszać, po co to komu? Choć wciąż z pewnością ojrolemingoza ma liczbową przewagę.

środa, października 06, 2021

Jednak brak filozoficznego przygotowania...

... to ponura sprawa! Poziom wykształcenia jaki jest, to powszechnie wiadomo, i nie bez powodu stale się obniża, a filozofia każdemu kojarzy się teraz z jakimś upiornie nudnym i całkiem jałowym wykładem z chronologią różnych mędrków i ich mózgowych płodów (na ile je zrozumiał ten czy inny certyfikowany wodolej), z masą nazwisk i dziwacznych terminów. Jednak filozofia to wcale nie to i raz po raz widać, że bez niej nijak. Można by nawet nie wiedzieć co to "akcydensy", "brzytwa Ockhama", czy "metafora cieni w jaskini", ale człek który coś z SENSOWNEJ filozofii zrozumiał, nie będzie sadził takich głupot, jak dzisiaj w swym videju sadzi Kurak, niegłupi przecież w sumie gość!

O czym mówię? O typowej sprawie, intelektualnym zboczeniu, jakie wciąż się wszędzie pojawia, a najczęściej niestety chyba "na prawicy", gdzie intelektualny poziom raczej paradoksalnie najniższy (sic!).  A jeśli nawet przesadzam w tej surowej ocenie i lewactwo pisze głupiej, to na pewno skuteczność tej "prawicowej walki" daje do myślenia. Powinna dawać! Wszystko na kupie! Normalnie to mamy "Bóg, Honor, Ojczyzna!" na kupie z mętnymi hipostazami, bez aksjologicznej wartości (to ostatnie, samo w sobie, ich zresztą nie przekreśla, a poza tym "aksjologiczna wartość" to poniekąd tautologia), w rodzaju "wolnego rynku". Durne, ale człek już się przyzwyczaił, a poza tym to i tak tylko ogólniki bez przełożenia na cokolwiek w realnym świecie.

Kurak jednak pojechał dzisiaj konkretami, zagrzmiał, plunął w kierunku niektórych, przełożył paru przez kolano... I, moim skromnym, pokazał czym jest brak przyzwoitego wykształcenia z podstawami metodologii nauk, logiką, historią na pewnym poziomie, także tą od idei... (I, chciało by się westchnąć, łaciną, choć to już jednak tylko opcjonalnie, nie ma co przesadzać.)

Facet na jednym oddechu zwalcza zarówno butne, prześmieszne w swej bezsilności, hasełka w stylu "będą wisieć!" (w czym ma moje pełne poparcie), jak i próby dojścia do prawdy o zdrowotnych skutkach wiadomych wyszczepionek czy 5G - także tych ZAMIERZONYCH skutkach - i w ogóle wszelkie spekulacje und hipotezy sięgające choć trochę dalej niż ordynarna żądza pieniądza u naszych umiłowanych, góra do poziomu Morawiecki, z Merkelą w porywach.

Jak przy tym Kurak argumentuje? A tak, że przecież przeciętny człek, żaden bohater, takie jest życie i zawsze będzie, musi być z nami, a nie żeby się kulił pod ostrzałem "ironii" o "płaskoziemcach" i temuż podobnież. Bo nas musi być "pięćdziesiąt procent plus", co jest faktycznie zgrabnym sformułowaniem.

Nie kto inny, niż Pan T. miał przez całe lata chyba Post Scriptum brzmiące, cytuję: "A teraz idź i przytul lewicowca!" Lewica bowiem, a istnieje, nawet i dziś zapewne, przyzwoita i nie całkiem durna, w odróżnieniu od dzisiejszej "prawicy", ma ew. przełożenie na masy, a to jedyna rzecz, jedyna siła, na jaką w tych koszmarnych czasach może jeszcze liczyć Prol. Prawica, nawet ta prawdziwa, której już dawno nie ma, to były pałace, wojenki, szansonistki, baletniczki i kuzyn arcybiskup. (Chciałby ktoś mieć kuzynem Franciszka, tego co wiecie?) Masy mogą tego góra zazdrościć, zresztą to już nie istnieje, a na pewno już TO NIE MY! Tamtej Prawicy od dawna nie ma i nie będzie, a nowej alternatywy dla rozszalałego Lewactwa nikt dotąd nie raczył wymyśleć (powiem nie bez fałszywej skromności).

Więc Pan T. się z Kurakiem zgadza, że trzeba do prostych i mało radykalnych z natury ludzi docierać, a nie ich zrażać, że groźby powywieszania tej #$%% swołoczy są durne i szkodliwe z większej niż jeden ilości powodów... Tylko że ta PROPAGANDA, jak by nie była do ew. sukcesu (już go widzę!) niezbędna, nie ma się ABSOLUTNIE NIJAK do stanu faktycznego, to tego co rzeczywiście się dzieje, do tego co nam przygotowują itd.!

Tyle się da zrozumieć? Nie będę tutaj jechał Ardreyem i Panem T., (choć oczywiście wszystko to podtrzymuję całym sobą), opowiadając wam kochani ludkowie, o "hodowli ludzkiej mrówki", "wyewoluowywaniu nowego, udomowionego człowieka", "globalnym totalitaryźmie, jakiego Orwell by nie przewidział" itd. itd., bo to już - raz - bywało, a dwa - może jeszcze kiedyś. Jednak przeraża mnie, przyprawia o mdłości i co tam jeszcze poziom intelektu dzisiejszej elity - tym razem tej prawdziwej, niegłupiej (a w każdym razie lata świetlne od przeciętnego poziomu "po naszej stronie"), patriotycznej, wzgl. konserwatywnej (co od dawna zresztą stanowi o wiele za mało, jak słusznie stwierdza Boski Gómez!)

Zrobiło się nam to już dość przydługie - uwzględniając mój zapał do pisania, oswojenie współczesnej "prawicy" z nieco więcej wymagającymi tekstami, czy realny popyt na moje mądrości - nie będę więc tu przytaczał tysięcznych przykładów, gdy "prawica" skleja ze sobą elementy z całkiem różnych porządków, tworząc (nomen omen, jak nie znoszę skatologii!) paskudną kupę, po skandynawsku KLUMPa, bez cienia sensu, bez krzty wdzięku... I, mimo trafienia czasem jakiegoś wróbla w oko, w sumie strzelając sobie samej w stopę, jeżeli nie o wiele jeszcze gorzej! 

Jakież znaczenie ma dla samych faktów, oraz dla poszukiwania ukrytych sprężyn to, że typowy masowy Prol się wystraszy, bo on woli spokojnie przeżuwać swoje seriale ("i daj mu Boże zdrowie!", mówi Kurak i ma w tym niestety sporo racji, bo tego się nie zmieni)? Od tego się, ^&*( mać, jest intelektualną elitą, żeby do faktów i sprężyn starać się docierać! OK - ewentualnie gdzieś, gdzie Prol od seriali nie bywa. Fakt, propaganda nie musi być koniecznie w tym samym miejscu, co dyskusje elity, 

Kurak może tego u siebie nie chcieć i koncentrować się już całkiem na propagandzie z pokrzepianiem serc i rozsiewaniem wokoło radości niczym jakiś nowy "Sound of Music"... Ale plucie na same próby dochodzenia do prawdy, "bo przerażają Prola", to już naprawdę dobitnie świadczy o jakości dzisiejszej "prawicy" i jej szansach na jakikolwiek sukces! Choćby nawet, jak przeważnie bywa, większość z tych prób chybiała celu.

Jak tu, psia mać, kochać taką "prawicę"?! Jak tu kochać choćby tyko te jej nieliczne odłamy, co jeszcze zachowują nieco sensu i przyzwoitości, a poza nimi już nie ma całkiem nic?! Jak tu uwierzyć w jakikolwiek jej możliwy sukces, skoro swym "wykształceniem", narzuconym Prolom przez wiadomo kogo, powiewa ona bez cienia żenady czy zastanowienia, niczym sztandarem?! Tak - istnieje propaganda, rzecz mało piękna, choć niestety niezbędna, i istnieje, lub raczej istnieć powinno, dążenie do zrozumienia co i jak! 

Nawet i infantylne "pokrzepianie serc" może sobie istnieć, jeśli ktoś akurat wierzy w jego sens, co jednak nie przekreśla potrzeby dochodzenia do prawdy (z małej litery), do faktów... Istnieje prosty człowiek, sól ziemi, w swej masie ostatnia niestety nadzieja Prola kochającego wolność i godność, tego, co seriali nie raczy... I istnieje, lub raczej istnieć powinna, Elita... Intelektualna między innymi, bo bez intelektu się nie da!

Tylko że, kochane ludzie, trudno uniknąć przykrego wrażenia, iż to co Kurak głosi, to w najlepszym przypadku GRA DO JEDNEJ BRAMKI - oni nam strzelają, my zażarcie bronimy - ale nawet nie bramki, bo nielzia!, tylko własnego dobrego samopoczucia. Przez "niepoddawanie się" i "nieuleganie depresji". I to tyle naszego bronienia bramki! 

Nasz pozytywny program? Ależ proszę: nie tracąc pogody ducha czekamy, aż tamtym się znudzi nas dręczyć! A jako rodzynki na torcie mamy przecież tak ucieszne kawałki, jak mandaty po 30 tys. i to nowe prawo - milion grzywny za płaskoziemską propagandę. Czy to nie zabawne? Nie powinniśmy się radośnie roześmiać i zachować na resztę dnia wyborny nastrój, kiedy oni nas o tym informują? Przecież w praktyce mandaty były po pińcet, a to z milionem i tak nie przejdzie -  spokojna wasza głowa! (Cóż że głowa ze szmatką na fizys, bo tak sobie jakiś udzielny urzędas zażyczył.)

O tym, żeby na odmianę im coś strzelić nie może być nawet mowy, a tych, którzy tamtym ulegli mamy głaskać po głowie. Niech w duszy czują, biedactwa, że są wprawdzie tchórzami i konformistami, ale to przecież cudnie! (Nie nawołuję bynajmniej do rezygnowania ze studiów z powodu namordników i podobnych szarży! Wiem nawet że "wszyscy w PRL  kolaborowali", ale gdyby jednak ktoś się znalazł, kto nie, to chyba wypadałoby go jakoś pozytywnie wyróżnić i pokazać tej reszcie za przykład?)

Tak? Czy już całkiem z tego powszechnego szczęścia oszalałem i bredzę? Zaryzykuję i powtórzę na zakończenie: "Jak tu, k***wa mać, kochać tę naszą dzisiejszą 'prawicę', skoro ona myśli poniżej poziomu jakichś samokształceniowych kursów dla robotników z drugiej połowy XIX w., gdzie wykuwały się kadry Socjaldemokracji i gorzej?! Jak mam to %$#@ kochać i jak mógłbym z czystym sumieniem stręczyć zagubionym Prolom, jako panaceum na tę naszą rajską rzeczywistość? No jak?!? 

triarius

P.S. Że podsumuję, skoro już tak się wysiliłem, by wyłuszczyć swoje stanowisko... Rozumiem, że można uznać iż cholernie ważna jest propaganda wśród Proli, które nie są jeszcze do końca durnymi lewackimi czy PiSowskimi Lemingami i coś z czaczy kumają. Rozumiem, że Kurak może się na tym koncentrować i nie chce u siebie żadnych drapieżnych dociekań z radykalnymi tezami, bo to mu płoszy zwierzynę, czyli tego "naszego" potencjalnie Prola. 

Jednak robienie z takiej propagandy nowej Ewangielii, to trochę przegięcie! Mówię o przemowach w tym duchu, że: "Nie ma problemu, drogie współ-Prole, oglądajcie sobie nadal seriale i kibicujcie 'naszym chłopcom', bo jedyna groźna rzecz, to by było, gdybyście nagle posmutnieli i przestali te wzniosłe rzeczy robić. Tamtym się w końcu znudzi!" 

Tym bardziej, że oni to okrutnie przeżywają, jak wy, kochane Prole, sól ziemi, z rozbawieniem się śmiejecie z tych ich przeróżnych gróźb - cóż że ktoś miał odwagę to zapisać w hiper-oficjalnych dokumentach! Gróźb na temat monstrualnych kar, którymi wam tamci grożą, gdybyście nie chcieli waadzy na rączkę... No bo przecież oni to tylko w połowie stosują, ha ha! Na sto procent wkrótce nadejdzie kolejne Zwycięstwo Bez Użycia Przemocy, my je przecież tak kochamy. A cóż może być dla Polski lepszego, przecież już to wiemy z doświadczenia, tak Prole? Byleście nie słuchali tych płaskoziemców (łamane przez szurów), którzy śmią co do tej mojej błyskotliwej strategii i tej mojej pewności łatwego sukcesu mieć jakieś wątpia!"

wtorek, września 28, 2021

O miłości do silnych kobiet

W sitcomach (z których pochodzi połowa mojej znajomości psychologii) do stałych grepsów należą takie oto sytuacje:

- Przecież nie jestem niesympatyczny!
- Jesteś!
- Ale przyznasz, że dość przystojny ze mnie facet?
- Wcale nie! Jesteś paskudny!
- Robię dużo w domu, pomagam ci, jestem dobrym ojcem...
- Nieprawda, wszystko kłamstwo!
- A ty mnie całkiem przecież nie kochasz.
- I znowu łżesz jak pies! Kocham!

Wicie rozumicie, Moi Nieprzeliczeni, o co nam tu chodzi? O to (gdyby ktoś jeszcze nie zajarzył), że jak się nastawimy na negowanie dosłownie wszystkiego, to możemy zostać chytrze wykiwani, jak w powyższym dialogu. (Nie jest to sitcomowego dialogu arcydzieło, ale jak na szybki przykład ujdzie.)

I po co ja wam to mówię, drodzy ludkowie? Po to, że podobne sytuacje występują i w poważnych kontekstach, potrafią prowadzić do poważnych skutków, pozostają jednak nierozpoznanymi od szerokiej publiczności, bo dopiero Tygrysizm Stosowany potrafił tu dostrzec i przystępnie ujawnić metodę, strukturę i istotę sprawy. (Trzykrotne hip-hip hurra? Fakt, byłoby na miejscu!)

Jakie to mogą być przykłady, pytacie wielogłosowym chórem? A na przykład... Ktoś nam zarzuca, żeśmy mordowali Żydów, że te wszystkie Auschwitze to nie Niemce, tylko my... Plus tysiąc podobnych zarzutów. Skutek tego zaś potrafi być taki - a w naszym polskim przypadku to jest po prostu gwarantowane - że z całych sił zaczynamy siebie i drugich przekonywać, że Żydów uwielbiamy, mamy to wyssane z mlekiem matki, do głowy by nam nawet nie przyszło pomyśleć bez gorącej sympatii o jakimś starszym bracie... "Pejsy? Ależ są przecudne! Sam bym chciał! Kilka razy próbowałem sobie je wyhodować - niestety u mnie rosną one jakoś krzywo, widać mam za mało prawidłowych genów. Boleję nad tym, zastanawiam się nad jakąś operacją, ale na razie to jest tak."

I dawajże z całych sił udowadniać, że nikt jak my, że tylko u nas mogą się poczuć jak u siebie, tylko lepiej... Na tym poprzestaniemy dalej rozwijać ów przykład, ale to chyba przy pewnym wgryzieniu się w temat musi się wydać prawdą. Tak to po prostu działa. A oni w końcu gotowi w to uwierzyć i do nas masowo na przykład przyjechać, po  czym będzie: "Mówiłeś, że nas uwielbiasz, a teraz co, kłamco jeden? Udowodnij skurwysynu, że nas ordynarnie nie oszukałeś!" Itd. itp. Dalszy przebieg wydarzeń można znaleźć w mojej sławnej nowelce/scenariuszu o Icku, Tzipie i Zacnym Doktorze Mengelmanie.

Jednak my dzisiaj nie o tym, po prostu bardzo podobny mechanizm dostrzegam w kwestii miłości do "silnych kobiet". Femnistki, a któraż dzisiejsza tzw. "kobieta" nie jest już przez feminizm całkiem potężnie ukształtowana? Wie o tym i się z tego cieszy, czy też całkiem nieświadomie. Żeby tylko "kobiety"! Gorzej, że większość tzw. "mężczyzn" nie pozostaje tutaj daleko w tyle! I my właśnie o tym. Tak się energicznie staracie wybronisz przed zarzutem, żeście "szowinistyczne męskie świnie", że aż się, ludkowie moi, sami skutecznie kastrujecie! No bo przecież ciągle wam mówią, że to oznaka słabości, być kimś takim znaczy, a nikt wam nigdy nie rzekł na ten temat nic przeciwnego? Cóż z tego, że to akurat mechanizm funkcjonowania psychiki pospolitego leminga, bez przerwy tresowanego propagandą i zawsze skutecznie!

Standardowy tekst w takich razach brzmi: "Bo ty, jak każdy słaby facet, boisz się silnych kobiet!" I co na to odpowiedzieć?! Tygrysiczna odpowiedź, zakładając, że jeszcze mielibyśmy ochotę ciągnąć wymianę zdań z tą osobą, byłaby w stylu: "Nie boję się, co za durny pomysł! Po prostu zupełnie mnie nie kręcą." Ew., gdyby rozmów... czyni (?) była w miarę z wyglądu atrakcyjna i rokowała naprostowanie swej zwichniętej jaźni, można dodać: "Nie jestem, słodka mordko, twoim wiernym wibratorem i wciąż pokornie dopraszam się prawa wyboru w kwestii kogo, kiedy i jak będę pożądał! Da to się zrozumieć?"

Teraz słyszę protest z tylnego rzędu, że dlaczego Pan T. zabrania kobietom być silnymi i od kiedy to Tygrysizm potępia siłę? No więc, siła u kobiet... Za i przeciw, taka co ją lubimy, i taka, która co najmniej nas erotycznie, matrymonialnie i ew. także towarzysko całkiem nie podnieca. Matka trojga małych dzieci, która w czasie jakiejś wojny, okupacji, po stracie męża, utrzymuje siebie i dziatki przy życiu, per fas et nefas nawet, czy jest silna? 

Dla mnie jest, jak najbardziej, no i kapelusz z głowy, pełen jestem szacunku! Tyle że to nie jest sytuacja erotyczna, czy nawet towarzyska, w której to facet potrzebuje czuć się (najlepiej słusznie i bez picu!) silny, właśnie na tle swojej partnerki. Tak to po prostu działa! To może być nawet świetny materiał na żonę, i takie małżeństwo może się kochać do grobowej deski, tyle że jako dwoje partnerów w walce ramię w ramię z wrogim światem, a nie jako, powiedzmy, Rycerz i Księżniczka (w tle stadko Jednorożców). Żartuję z Księżniczką i Jednorożcami, ale tuszę, że pojmujecie o co mi chodzi.

Oczywiście - są faceci, których kręcą silne i okrutne kobiety z batem i w futrze na gołe ciało! Dosłownie parę dni temu dla zabawy przeczytałem ponownie "Wenus w futrze" krajana mojej św.p. Matki - Sacher-Masocha. Zabawne to było, ale właśnie dlatego, że to nie o mnie, czy choćby o w miarę normalnych facetach i w miarę zdrowych sytuacjach.

Zakonnica mimo tortur trwająca w wierze i niezłomna, także jest silna i zasługuje na podziw. Ta siła nawet jest jakby bardziej właśnie kobieca ze swej natury. Jednak to nie jest sytuacja erotyczna i to nie jest ta siła w taką dumę wprawiająca pyskato-agresywne korporacyjne szczurki z korą zrytą feministyczną propagandą. I bez nadziei na faceta, który nie byłby co najmniej socjaldemokratą lub liberałem. (Niezależnie nawet od tego, czy głosował na PiS. Różnica żadna! Maski spadły wraz z pojawieniem się podpasek na gębę, moje drogie ludzie! A one przeważnie nawet nie wiedzą, lub nie wierzą, że jacyś inni faceci mogą w ogóle istnieć - w każdym razie poza więzieniem czy domem wariatów.)

Danuśka z "Krzyżaków", Nel z "W pustyni i w puszczy", i Krzysia z "Pana Wołodyjowskiego" to już może lekka przesada, a w każdym razie lukier na tym ciastku, ale sienkiewiczowska Jagienka dla faceta z gonadami i nie do końca ogłupionego jest fajna właśnie dlatego, że mimo tej jej siły i chłopakowatości, w końcu się ją... Sami wiecie. W końcu okazuje się normalną dziewczyną, Zbyszko i tak jest od niej znacznie silniejszy (sok wyciska z gałęzi), a ona i wstyda się jak każda gąska, o ile nie jest całkiem ciemno, i kocha tak samo, i te same ma te swoje różne dziewczyńskie... Ach! Jak co do czego, to jak one wszystkie - nagie, bezbronne, zakochane dziewczątko. Zgadza się?

No jeszcze ktoś może nam tu zaprotestować, że przecież kulturystki czy karacistki... Te to nawet w pornografii (i to tej dobrej) stanowią pewną niepozbawioną atrakcyjności niszę, więc to jak z nimi? Ja się z tym zgodzę, że nisza i to może kogoś nawet i normalnego kręcić, ale zaraz dodam, że to dokładnie tak jak z przed chwilą wspomnianą Jagienką! Zresztą ten wzgl. zdrowy facet, który w realu chodzi z kulturystką czy bokserką, to niemal zawsze także kulturysta czy bokser. Od swojej ukochanej o wiele silniejszy, bardziej umięśniony, i/lub mający lepszy cios z prawej - zależnie od konkretnej obsesji. Jeśli jest inaczej, to sorry, ale wracamy do "Wenus w futrze"! Ciekawa sprawa ta Wenus, zgoda, przynajmniej dla mnie (i paru innych Tygrysistów może też), ale to już psychopatologia życia seksualnego, a nie zdrowa erotyka, jaką mielibyśmy powód w naszym cnotliwym Ludzie (ach!) szczepić.

Teraz zaś nadeszła w końcu chwila, by chórem spytać: "Co na jutro?" Tak? No to pytajcie, a ja odpowiem,  że na jutro macie powyższe dokładnie ze trzy razy przeczytać ze zrozumieniem, a potem się zastanowić. Nad czym zastanowić? Nie udawaj głupka Mądrasiński, bo cię Napieska porzuci dla kogoś nie zadającego tak głupich pytań! Nad samą opisaną tu metodą, macie się, ludkowie rostomili, zastanowić! No i też nad kwestią silnych bab - argumenta za i przeciw, kiedy tak, kiedy nie. Oraz jak sobie z tym radzić. Szczególnie sporo oczekiwałbym tutaj od panny Napieskiej, która jako białogłowa, jest w to zaangażowana chyba najmocniej i od tej drugiej strony. Prosiłbym szczerze, osobiście i bez niepotrzebnych zahamowań - robisz to dziecino dla Ludzkości! Żartuję, ale dla Braci w Tygrysiźmie na pewno, więc twoje zrozumiałe dziewczyńskie zawstydzenia złóż proszę na ołtarzu... Te rzeczy!

triarius

P.S. A teraz przekażcie sobie pocałunek pokoju... Bez macania koleżanek po schabach, Mądrasiński! To możesz za pół godziny w jakimś parku, jak już się bezpiecznie rozejdziecie! Pojedynczo proszę, góra parami, jak zawsze - proszę uważać na możliwe ogony!

środa, września 15, 2021

DEFINICJE: Demokracja

Ja już naprawdę się nie poczuwam do pisania, kto nie wierzy, niech sprawdzi kiedy się tu coś ostatnio pojawiło, ale przyszło mi do głowy coś, co powinno być powiedziane wieki temu, bo słuszne i ważne. Oto i...

Demokracja - idea, że mężczyźni przydatni do obrony kraju (i ogólnie w jego wojnach), powinni mieć istotny wpływ na losy tego kraju. Tylko tyle i aż tyle!

Oczywiście nie jest to dokładnie to, co się nam tu na Zachodzie w ostatnich dekadach jako "demokrację" w propagandzie, "nauce" i "edukacji" stręczyło, ale to jest coś takiego, że jak się chce coś zniszczyć, to często świetnym pomysłem jest rozdęcie tego do monstrualnych rozmiarów, przyczepienie wszystkiego co się tylko da, tak żeby dana idea całkiem pod tym utonęła. (Nawiasem nie aż tak wiele się ostatnio o :demokracji" słyszy, ta idea odpływa w przeszłość nawet w propagandzie.)

triarius

sobota, kwietnia 24, 2021

Coś o Lemingu i coś o Wolności

Skoro, jak wskazuje Gugiel, jestem ach! jakże pilnie czytany w tenkraju i za granicą, to macie tu dwa bonmoty. Obie te myśli już wyrażałem, ale chyba nie na tym blogasku, a w każdym razie nie w postaci osobnych pereł literatury i intelektu. (Na co oba ach! jakże zasługują.)

* * *

Leming to nie jest kwestia deklarowanego patriotyzmu i takich spraw, tylko kwestia podatnoości na media. Widać to szczególnie wyraźnie w tych podłych czasach "pandemii". Zanim PiS dorwał się do żłobu faktycznie większość rasowych Lemingów była za Platformą, ale to dlatego, że istniały wtedy niemal tylko takie media. Cudowna TVP Kurskiego zmieniła tę sytuację i ktoś może to nawet uznać za jej wielki sukces, ale to bez sensu. Potencjał oczekującej na medialną aktywację Lemingozy "na prawicy" zawsze był ogromny i wystarczy tylko serwować odpowiednio niski poziom oraz tłuc pewne "prawdy" bez przerwy rano i wieczorem. (Szczególnie wieczorem, jak słusznie zaobserwował autentyczny mistrz w tych sprawach, niejaki Adolf H.)

*

Wolność to to, na czym Liberały nie posadziły jeszcze swego tłustego dupska i czego nie obkleiły swoją cuchnącą śiną.

triarius

P.S. Uważać na ogony!

sobota, kwietnia 03, 2021

Szury, foliarze, płaskoziemcy... czyli Co śpiewa w duszy hunwejbina?

Zadedykowane jednej takiej Marysi B., która ponoć kocha moje historyjki, szczególnie jeśli są "etniczne", a jak się da, to także jej Rodzinie, która też... I więcej. (Choć może na Rodzinę trochę za "mięsiste", tyle że Pisarz stylu nie wybiera, bo to Muza za niego przecie pisze... Ach!)

* * *

Rapaport wkurwił się na... Nazwijmy tego gościa na przykład... "Simo..." Nie - nie nada! "Horb..." Też nie. Niech będzie zatem... "Słowaker". Może być? Wkurwił się, bo ten S... łowaker mu, powiedzmy, uwodzi żonę, a już wcześniej dwie córki Rapaporta przyprawił o... Te rzeczy. Co zatem robi nasz dzielny mąż i ojciec? Rapaport znaczy? Pomyśli dłuższą chwilę aż i wymyśli.

Oto namówi ci on kilku uliczników, żeby biegali za Słowakerem i obrzucali go wyzwiskami. Genialne! Można by tym ulicznikom zapłacić, ale oczywiście lepiej by było za darmo. Tylko jak to zrobić? Albo przynajmniej niedrogo. Rapaport jest oszczędny, a zresztą forsy akurat pilnie potrzebuje. Żonie trzeba kupić futro z lisów, może to odwróci jej uwagę od seksapilu Hor... Nie, "Słowaker" go nazwaliśmy i tak niech zostanie! No i przede wszystkim te córki, z każdym dniem jakby trochę bardziej okrągłe w talii...

Rapaport to jednak mądry gość, poszedł więc do rabina i mówi: 

- Słuchaj rebe, jest tak a tak... Aj waj, po prostu! Ale poradziłeś Szwajcangowi z tą kozą, to poradź i mnie!

- "Dobrze!", odpowiada rebe, tylko potem pamiętaj, jak będzie trzeba dach do synagogi, albo jak będę moją Tzipę za mąż wydawał!"

"Oczywiście rebe, rozumiem co do mnie rozmawiasz." I tak toczyła się jeszcze czas jakiś ta grzecznościowa konwersacja o tym i owym, aż gospodarz przechodzi w końcu do meritum:

- Widzisz Rapaport, jeśli ty każesz tym twoim ulicznikom biegać za Simo... Chciałem powiedzieć Słowakerem... I wymyślać mu od "cudzołóżców", czy od, powiedzmy, "gwałcących Boskie przykazania cyników", czy nawet od "brzuchacących niewinne panienki skur...ów", to ulicznikom się to bardzo szybko znudzi, a ty będziesz musiał podnieść im płacę (aj waj!)... Zresztą nie będą tego robić z przekonaniem, będą się (excusez le mot) opieprzać, będziesz ich musiał pilnować, a w ogóle to (turpe dictu) do dupy z taką robotą! Tak?

- "Zgadzam się, rebe!" Rapaport na to, "tego właśnie w duszy swojej, nie-całkiem-świadomie wprawdzie, raczej jako mgliste przeczucie w jaźni mojej świtało, a tyś w mądrości swojej, ach...! Czy jest jednak jakieś rozwiązanie, o rebe?!"

- Jest, słuchaj Rapaport i nie przerywaj! Komplementy mnie już nie ruszają, bo piszą o mnie w encyklopediach, że jestem genialny, i na blogach, to wiem! Zrobisz tak: co dwa tygodnie będziesz tym ulicznikom dawał jakieś nowe fantazyjne obelgi do pilnego wykorzystywania, zamiast takich banalnych, które ich od razu znudzą, a i Si... Słowaker do nich zaraz przywyknie. W tym co wymyślisz nie może być sensu, logiki, czy cienia choćby wdzięku... Rozumiesz, co do ciebie rozmawiam?

- Chyba coś zaczynam rozumieć.

- No więc, żadne tam "cudzołóżca", czy choćby "głupi ch..j"! To banał i spłynie po tym, pardon my French, skurwielu, jak woda po wodnym ptactwie. Dawaj im (masz komórkę? najlepiej esemesami, ale chyba tego jeszcze nie wynaleźli, bo mamy dopiero koniec XIX wieku, szkoda!) wymysły fantazyjne, bez sensu, za to dające wymyślającym dziecinną radość z wymyślania, a naiwnych słuchaczy angażujące do zastanawiania się, jaki w tym może być sens, "bo przecież jakiś być musi"... (A ty i ja wiemy, że to bujda, i robi się tym weselej!)

- Jakie na przykład wymysły, rebe?

- A powiedzmy, pierwsze z brzegu... Co powiesz na "krumpelumpiec"? Albo "gojoraz". Albo... "maczupik"? Coś tam dalej do tego ostatniego dodasz, żeby było dłuższe i fajniejsze.

- To ja też spróbuję! Może być na przykład... "Szur"?

- Niezłe, niezłe. Choć krótkie. Jędrne. Słowotwór jak się patrzy!

- A "foliarz"? Całkiem bez sensu, ale chyba właśnie o to tutaj...?

- Brawo mój synu! Własnie zaoszczędziłeś sobie dwadzieścia kopiejek tygodniowo! (Tylko pamiętaj o dachu i ślubie mojej córki. To już za tydzień!) Im idiotyczniejsze, tym lepsze, bo w końcu to dla idiotów, pętających się po ulicy i dla zabawy obrażających lepszych od siebie. Jeszcze spróbuj!

- Rebe jest dla mnie zbyt uprzejmy, ale w takim razie jeszcze spróbuję, bo chyba mam wenę... "Płaskoziemca"?

- To trochę inna kategoria, bo niby cośtam mgliście znaczy, choć tutaj bez większego sensu, ogólnikowo, o wszystkim i o niczym, ale też... No, widzę, że masz talent, chyba cię zrobię moim rzecznikiem prasowym, a jak już wynajdą esemesy, to będziesz za forsę nimi tresował lemingi. I hunwejbinów.

- Co to hun... bin? I dlaczego akurat lemingi, a nie na przykład piżmowoły?

- Ty się mnie Rapaport o takie rzeczy nie pytaj, bo to nie jest na twoją Rapaport głowę! Ty się ciesz, Rapaport, że ci dałem rozwiązanie! A o  lemingach to sobie może pogadamy innym razem, jak już córkę wydam i dach naprawię. Na razie to by było wszystko na dziś, wracaj do domu Rapaport, siądź, weź kajecik i zacznij wymyślać te wszystkie "szury" i co tam jeszcze! Opłaci się nam obu, a Słowaker sobie popamięta. Nigdy nie dał ani grosza, skur...!

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

czwartek, lutego 25, 2021

"Ty, okrągłoziemca...!"

Der Idiot

Wyobraź sobie, że jesteś lemingiem - ale takim rasowym, po czempionach, jak zresztą chyba oni wszyscy... (Czy w ogóle może istnieć leming nierasowy? Trudno mi go sobie wyobrazić, to chyba naprawdę zero-jedynkowa sprawa, choć np. leming "prawicowy" i "patriotyczny" istnieje jak najbardziej, a od roku nam się w dodatku cudownie uaktywnił.)

Jesteś więc tym lemingiem, idziesz sobie i nagle słyszysz... Albo jakiś znajomy mówi ci przy sojowum latte... "Ty, okrągłoziemca, pampers ci się obsunął na twarzyczkę!" Albo powiedzmy jesteś bezpitulkiem tego samego gatunku i nagle słyszysz: "Mamusia nie uczyła, gdzie się nosi podpaskę?" Co wtedy czujesz?

Kto nie chce, niech nie wierzy, ale (jak często od czasu pradawnych narodzin tego blogaska zresztą) w głowie zalęgł mi się przepiękny tekst o memach... O skutecznej i wprost przeciwnie satyrze polityczej... o "najweselszym baraczku"... O immanentnym spedaleniu, jeśli nie wprost naszego ludu, to co najmniej naszych (?) elit (?).... Jednak nie bardzo widzę po co i dla kogo miałbym pisać długie i mądre teksty, więc dostaliście tylko samo jądro gęstwiny. Do ew. wykorzystania, do przetestowania na lemingach i okrągłoziemcach out there, do ew. zastanowienia nad wspomnianymi tu przed selindą kwestiami.

Swoją drogą, moi "okrągłoziemcy" wydają mi się przecudni, kolejny raz przy okazji dowodnie wykazując, że do satyry, także tej politycznej, trzeba mieć w sobie coś z poety. Co najmniej tyle, co Pan T. Mówię o takim natchnionym i od Bozi danym wyczuciu języka. Prosty leming, prosty redaktor z TVP, czy prosty TW nigdy nie pojmie, że np. "wykształciuch" może być sobie być obelgą "słuszną", ale swym brzmieniem i konotacjami działa odwrotnie!

I analogicznie, "okrągłoziemca", mój wynalazek sprzed siedmiu minu, choćby dzięki urokowi nowości, choć chyba nie tylko, ma o wiele większą siłę ośmieszania und wykpiwania, niż zgrany i banalny "płaskoziemca". Doktorat o tym zjawisku można by napisać, i to niebylejaki! Chyba się nie mylę? Bo niezwykłem, a że jeszcze czasem potrafię z komórkiem wygrać w szachy, więc mam dowód, iż dobry doktor Alzheimer jeszcze mnie nie odwiedził. (Widać jemu akurat dobrze z naszą kochaną waadzą. Co kto lubi!)

triarius

czwartek, stycznia 07, 2021

O różnych reakcjach na wyzwanie, jakie stanowi życie w wychodku

sławojka

Napotkałem (ci ja) kiedyś takiego bonmota, który lubię do dziś, trochę dlatego, że oddaje moje relacje z wieloma ludźmi (żeby już bez nazwisk i stopni pokrewieństwa). Idzie to jakoś tak: "Nudziarze nie potrafią ścierpieć ludzi interesujących i nie mogą się doczekać, kiedy wreszcie spotka ich zasłużona kara". (Czy może po prostu "noga im się powinie"?) Mi się to kojarzy z jeszcze jedną sprawą...

Mówię otwarcie: absolutnie żaden ze mnie specjalista od rodzimej historii, a już szczególnie tej niedawnej, ale jakoś podobnie odbieram świętą wojnę między zwolennikami Piłsudskiego i Dmowskiego. Mój ojciec był rodem z Wrześni i zdecydowanie Endek, matka ze Lwowa i na pewno nie Endek, ale ona na mnie bezpośrednio wpływu w takich sprawach nie miała. No i ojciec, choć w sumie raczej Endek, śmiał się nieraz (a nie oglądałem go często, bo starzy byli rozwiedzeni) z propagandowych wygłupów przedwojennej endeckiej prasy. Np. z tego ostatniego weterana Powstania Styczniowego, co to miał umrzeć z głodu, tyle że żył coś koło stu lat. (Choć pewnie mu się nie przelewało, zgoda, a powinno.)

Dmowski napisał sporo niegłupich rzeczy, Endecja (o czym już pisałem) miała b. fajny stosunek do demonstracji patriotycznych, zapewne sporo pomogła w odzyskaniu niepodległości... (Tak mówią, tylko że trudno ocenić, ile w tym propagandy, ile prawdy.) Jednak dla mnie zasadnicza różnica polega na tym, że Piłsudski stwierdził kiedyś, że "w tym cuchnącym wychodku nie da się żyć" i robił absolutnie wszystko, żeby wychodek rozpieprzyć...

(Czyli postawa Romantyczna w najlepszym znaczeniu, która jest mi bliska.) Dmowski zaś - absolutnie rozsądnie, trzeźwo i w sumie trudno się z etycznego punktu przyczepić - przemyśliwał nad tym, jak mimo wszystko znośnie i wzgl. przyzwoicie ŻYĆ W WYCHODKU, który jest dopustem losu czy też (świecką może) karą Boską. Nie da się go przecież nijak przerobić na perfumerię, czy choćby pasmanterię!

Bardzo trzeźwa postawa, powtarzam, do której niesposób się przyczepić. Tak? Tyle że, kiedy potem "jakimś cholernym cudem", taki, "na bakier będący z rzeczywistością i trzeźwym myśleniem, fantasta-romantyk" wygrywa - ten trzeźwy, co to trzeźwo mierzył zamiar wedle sił, czuje się oszukany przez los. Potraktowany przezeń gorzej, niż przedtem był traktowany przez zaborcę! Co, zrozumiale, doprowadza go do dzikiej furii. Jak nudziarza wspomnianego na początku, na przykład. "Resentyment" to się uczenie nazywa. Ja to naprawdę rozumiem, bo to zrozumiałe i ludzkie, jednak sympatyczne już nie, Ani nawet - na tym póżnym etapie, etapie konsumowania własnych sukcesów czy porażek - już trzeźwe i mądre.

Mogę się mylić, może te moje intuicje to tylko literatura, i to marna, ale tak właśnie moim wybitnie syntetycznym umysłem to pojmuję. Dzięki za uwagę! 

triarius

P.S. Ta śliczna sławojka na obrazku jest oczywiście późniejsza, niż wychodkowa kontrowersja Naszych Gigantów, ale żadnego obs... kurnego koszmarstwa z kacapskiego zaboru nie da się w sieci znaleźć, a zresztą kibel to kibel. No, może taki japoński, co opowiada bajki i liczy kalorie, łagodnie masując,,, Ach!

czwartek, stycznia 09, 2020

Taka sobie myśl o grabieniu

Przywoływanie - z przekąsem lub z dzikim wyciem - bolszewickiej zasady "grab nagrablione" jest częste u tego, co dziś pragnie uchodzić za "zoologiczną prawicę"... (A nie jest żadną "prawicą", a co najwyżej kacapską, przeważnie zresztą amatorską in spe, agenturą, co dobitnie właśnie w tej chwili pokazuje K*win, bratając się bez żenady z oficjalnymi już komunistami.) Więc "grab nagrablione" miałoby btć najgorszą już zbrodnią i idiotyzmem w całej komunuie...

Tyle że o nieuczciwości tych ludzi i ich pogardzie dla słuchaczy świadczy drobny fakt, że nikt z nich nigdy nie poruszył oczywistej, jak by się zdawało, kwestii, czy to "nagrablione" rzeczywiście takim jest, czy też to tylko taka komunistyczna propagandowa ściema. W końcu dla normalnego człowieka stosunek do tej kwestii, tego "grablienia", powinien być dość różny w każdym z tych dwóch przypadków, zgoda?

Że ujmę to jeszcze inaczej: albo "święte prawo własności" zawsze było tylko dla słabych i ubogich, a elity zawsze miały je w przysłowiowej dupie... I co więcej, bogaci właśnie dzięki jego olewaniu są teraz bogatymi - a wtedy, sorry, ale hulaj dusza... Albo nie, i wszyscy tym "prawem" - ach! jakże się przejmują! - i "grabić" jest naprawdę brzydko.

Dla mniej kumatych: w jednym przypadku bedzie ta "zasada" przede wszystkim propagandowym kłamliwym (jak to one), agresywnym sloganem, w drugim odrzuceniem zasad, których inni, a w każdym razie obecne elity, od dawna nie przestrzegają, więc one nie mają znaczenia. Proste? Jednak nie dla K*winów tego świata, jak się okazuje.

triarius

niedziela, grudnia 01, 2019

Tusk uratował pół Londynu!

Tytuł ukradłem z wpisu na excathedra.pl - chodzi o to, że nasz bohaterski rodak (ach!) zwalczył w Londynie terrorystę takim długim kłem jakiegoś morskiego źwierza, pozyskanym z jakiejś, szczęśliwie tam akurat obecnej, wystawy, no a taki słoniowy czy morsi kieł to po angielsku akurat "tusk". Co się jakże adekwatnie składa, prawda?

Media całego zachodniego świata, aby odwrócić uwagę plebsu od sprawców całego tego... Od tych paru co pewien czas zabitych przez brzydkich i nie wiadomo skąd przybywszych terrorystów... Od tych co pewien czas kilku rannych, którzy na całe życie zachowają psychiczny uraz, a często i jakieś cielesne niedowłady... Od tej coraz powszechniejszej inwigilacji na każdym kroku, do której wprawdzie tak się przyzwyczajamy, że bez niej już nie potrafilibyśmy sobie życia wyobrazić...

Do wszystkiego tego, krótko mówiąc, czym nas ubogacono, a przecie jeszcze nie tak dawno ubogaceni nie byliśmy i jak żyć, panie premierze, jak żyć... Opowiadają nam o "bohaterstwie" tych tam ludzi, co na tego terrorystę z gaśnicą i "tuskiem", w pięciu...

Nasze media też, a nawet chyba bardziej, no bo także i Polak okazał się być jednym z "bohaterów". Ja to jednak, stary cynik... Nie, w istocie jestem absolutnie daleki od wszelkiego cynizmu. Warto sobie to raz wreszcie wyjaśnić! Cynik to gość, mający wartości w (excusez le mot) dupie. Gość, który ma wartości w sercu, a tylko nie wierzy w to, że często stanowią one siłę sprawczą, że są ważne dla innych, że z reguły zwyciężają...

Nazywa się jak, Mądrasiński? Nazywa się "sceptyk", panie psorze! Właśnie! I Pan T. jest "sceptykiem", nie żadnym tam "cynikiem", choćby go piękne kobiety czule tym drugim mianem, w sobie tylko znanych celach, prowokowały.

No więc stary sceptyk, czyli ja, faktycznie uważa, że zaatakowanie w pięciu i przy pomocy drąga, gaśnicy, "tuska" i czegoś tam jeszcze faceta z nożem JEST interesującą sprawą, jednak nie dostrzegam w tym cienia "bohaterstwa", a tylko, czy może aż, zdrowy instynkt linczu, tym razem po prostu w pozytywnym zastosowaniu. W ardreyicznych kategoriach to było całkiem po prostu polowanie na niebezpieczne źwierzę, jednak w sposób znacznie niebezpieczeństwo redukujący. W sumie piękna i jakże niedzisiejsza sprawa! Nasi przodkowie zabawiali się właśnie w ten sposób, jak często się dało - vide polowanie na niedźwiedzia w Panu Tadeuszu choćby.

Ten terrorysta bowiem - o ile nie wdział był na sobie prawdziwej wybuchowej kamizelki - nie miał tak czy tak z nożem większej szansy, a jeśli kamizelkę miał i ci jego pogromcy o tym wiedzieli, to z ich strony nie było "bohaterstwo", ino albo chęci samobójcze, albo też, jeśli żyć chcieli, skrajna głupota i brak wyobraźni. Dlaczego, spytacie? Bo jedynym sensownym wyjściem byłoby wtedy wiać gdzie pieprz rośnie, plus dodatkowo wrzaskiem ostrzegać innych. To chyba oczywiste.

Dla mnie ta sprawa - poza tym, o czym wspomniałem na początku, czyli odwracaniem przez leberalne media i tzw. "polityków" przysłowiowego kota przysłowiowym ogonem - jest naprawdę bardzo interesująca, bo pokazuje, jak płytko pod warstwą narzuconego nam wszystkim pedalstwa, pacyfizmu... A nawet o konieczności zachowania Wersalu i walki wyłącznie na równych warunkach... Tkwią te wszystkie drapieżne instynkty, o których tak pięknie np. Ardrey.

Tak że fajnie, że oni w pięciu i przy pomocy gaśnicy tego tam brzydala unieszkodliwili, ale zagrożenie dla nich, jeśli bez kamizelki, było raczej tak wielkie, jak na pierwszym kroku bokserskim, albo przy szybkiej jeździe samochodem w deszczu. Adrenalina, zgoda, potem ew. telewizyjna sława, ale nie bohaterska desperacja. Tak to widzę, a walką wręcz - teoretycznie i z fajnych źródeł, a czasem nawet praktycznie - interesuję się i zajmuję od pół wieku, to i coś wiem.

Bohaterstwo, takie z desperacją, bo szansa na przeżycie była nikła i oni to chyba świetnie wiedzieli, to była, kiedy pasażerowie tego tam samolotu 11 września starali się obezwładnić terrorystów. Tutaj z nożem na pięciu jakiś prawdziwy spec miałby może równe szanse, gdyby byli całkiem nieuzbrojeni, przestrzeń była mocno ograniczona itd.

Jednak ten drzemiący tuż pod powierzchnią i nagle ujawniony instynkt zabójcy - na dobre czy na złe, tym razem akurat na dobre - to fascynująca sprawa! No a wyczyny mediów i różnych tam burmistrzów Londynu, żeby odwrócić uwagę od spraw najistotniejszych... Choć to przecież nic nowego. Dla przyszłego, da Bóg, historyka, to właśnie będzie tu najistotniejsze, jak mi się widzi.

Ale nie. Jeszcze coś innego wydaje mi się najistotniejsze. Zaraz po "opublikowaniu" tego wpisu naszła mnie myśl, że niesamowite jest to, iż wciąż jesteśmy całkiem w sumie normalni, jak nasi przodkowie sprzed stu lat powiedzmy, ale to się przejawia tylko w takich sytuacjach, jak ta w Londynie...

Bo na co dzień, żadni z nas przeważnie drapieżcy, a raczej potulne wykastrowane lemingi stadnie pokwikujące coś, co mgliście przypomina "Odę do radości", w radosnym marszu do rzeźni. Biurokracje zaś i ci wszyscy uszczęśliwiacze świata od "praw człowieka" i "tolerancji" nic sobie z tej naszej podskórnej drapieżności robić nie muszą... Wot - przewaga organizacji, metody i konsekwencji nad... Nad ich brakiem, tak to wyrażę. To jednak jest tu najbardziej fascynujące, jak się w całą tę sprawę wgryźć.

triarius

poniedziałek, października 21, 2019

Cudna zaiste walka na języki toczy się na naszych ocz... uszach!

Język bojowy
Przeczytałem sobie (ci ja) właśnie w książce takiego szwedzkiego Miod... O, sorry! Ten Szwed chyba jednak nie był agentem komuszej bezpieki... W każdym razie takiego eksperta od ichniego języka i dbacza (!) o jego poprawność... Co przeczytałem? O czym? Już mówię, Mądrasiński. Zaraz się dowiesz! No więc przeczytałem (ci ja) o szwedzkim odpowiedniku zwrotu "ten kraj" - dosłownie to samo, bo "det här landet" albo "detta land" - no i chyba miałem rację, że mnie, we właściwych uściech, ten zwrot przesadnie nie odrzuca...

Facet wspomina wprawdzie, że ten zwrot, mowa tu o jego szwedzkim odpowiedniku, może wyrażać lekceważenie, niechęć i pogardę, i ja się zgadzam, że lewizna, z Platformą na czele, tak właśnie go stosuje... (A może raczej "stosowała", bo jakoś ostatnio mniej tego słyszę, czyżbyśmy ich tutaj nauczyli moresu? Aż nie chce mi się wierzyć.) Jednak ten szwedzki zwrot występuje w ichniej literaturze, także tej naprawdę z górnej półki, i wtedy wcale lekceważenia nie wyraża. Czyli nie słowa same w sobie są najważniejsze, tylko - jak zawsze - kto mówi! Czyli, Leninem jadąc, KADRY!

Tak samo zresztą, jak nawoływania "nie róbmy polityki, uszczęśliwiajmy Polaków budując cośtam, skracając cośtam, dodając tu, odejmując gdzie indziej", to tylko paskudna lewacka demagogia, i kto się na to nabiera, ten głupi. Polityka to właśnie sprawa KADR przede wszystkim - KTO będzie rządził. W demokracji: "w naszym imieniu, za nas, pozbawiając nas konieczności samemu w tym siedzenia".

Np. udawania, że podniecają nas wyniki naszych młocistek... młotniarek... rzucarek młotkowych... Jak takie dziwadło nazwać... Tych tatuowanych i tych piegowatych... Wszystkie te pierdoły, że to niby: "program się liczy, a nie walka", to pierdoły właśnie i syrenie śpiewy. (Z przeproszeniem syren, bo one jednak brzmiały ponoć dużo lepiej.)

Czy zatem język znalazł się znów na marginesie życia politycznego? Czy lewizna naprawdę nie próbuje nas nim zgwałcić? Nie może nam już nim uczynić krzywdy? Czyżby naprawdę odpuścili? A jeśli tak, do dlaczego, i co na to tow. Trocki?! No i czy cykl przenikliwych analiz na tematy językowe właśnie, tak pięknie niegdyś przez nas tu zapoczątkowany - te wszystkie "W oparach języka" (co za tytuł!) - całkiem już nie ma w tym współczesnym świecie zastosowania i może co najwyżej zainteresować zasuszonych archiwistów?

Otóż nie, nie sądzę! Zdziwię się, jeśli ktoś mi powie, że nie zauważył specyficznego zjawiska w języku naszej, polskiej znaczy, kochanej lewizny... U leberałów z Platformy jest tego jakby mniej, choć to też taka sama przecież lewizna, ale inne są zabarwienia i chwilowe taktyki... Zauważyłeś coś Mądrasiński? Nie? Nic?! No to ci zmienię nazwisko, bo nie ma rady. Chodzi mi o to, moi ludkowie rostomili, że ta lewizna nigdy już nie powie "Polacy zasługują na...", tylko zawsze musi być "Polacy i Polki zasługują na...", albo nawet "Polki i Polacy"!

Czyli oni nam tu próbują z języka wywalić to, co się fachowo nazywa "rodzajem męskoosobowym". Chodził ktoś do szkoły? (Teraz to jesteś mądry, Mądrasiński, ale zauważyć cokolwiek własnym okiem i uchem to nie ma!) Ów rodzaj, powtórzę: "męskoosobowy" polega na tym, że brzmi jak rodzaj męski, ale obejmuje wszystkich, bez względu na płeć czy rodzaj. Czyli "Polki" też, bez żadnej absolutnie dyskryminacji! Nie wierzy ktoś, że dyskryminacji nie ma?

No dobra, jest, tylko że ja od dzisiaj domagam się, żeby słowo "osoba" nie było rodzaju żeńskiego, bo to mnie dyskryminuje... Nie wolno tego od dziś, 21-10-2019... Godzina powiedzmy 15:00... Używać, bo będę z tym latał do Trybunału w Sztrasburku i innego ONZ! Mówię absolutnie serio - żadna "osoba" od dzisiaj nie ma prawa istnieć... Możecie mówić "osób lub osoba", albo coś w tym stylu!

A całkiem na serio, to dostrzega ktoś z Moich Niezliczonych P.T. Czytelników, że lewizna dokonuje tutaj GWAŁTU NA POLSKIEJ GRAMATYCE - ni mniej ni więcej!? A przyszły wynik tego starcia naprawdę ma znaczenie, zarówno symboliczne, jak i zapewne w sferze całkiem realnych faktów. Byłym ciekaw opinii Moich Niezliczonych, ew. innych podobnych w charakterze obserwacji... I w ogóle. Jak zawsze. (A ty Mądrasiński popraw się, nie tylko z nosem w książkach, na blogach i w dziewczynach trzeba siedzieć, ale też oglądać telewizje tego świata, byle z odpowiednim nastawieniem! No dobra, niektóre są już całkiem dojrzałe. Ale nazywać się np. "Schetynowicz" byś nie chciał?)

triarius

sobota, września 28, 2019

Nie świruj!

Greta - biedna chora dziewczyna, wykorzystywana cynicznie przez totalitarną lewiznę

Nie świruj - idź na wybory!


A tak na marginesie... Ktoś mądry kiedyś powiedział coś takiego, że "gdyby dżuma miała możliwość rozdawać przywileje i ordery, szybko pojawiliby się jej piewcy". Bloody genialne! (Jakoś nie potrafię tego teraz znaleźć w sieci, aby dokładnie zacytować. Ciekawe dlaczego?) Jaki to ma związek z Gretą? - spyta ktoś. A taki oto, że Jezu, co by się działo, gdybyśmy to my tak wykorzystywali taką, niewątpliwie mocno psychicznie zaburzoną, istotę! Jednak w ich przypadku - tych  co nas tak intensywnie uszczęśliwiają, a o ileż intensywniej mają zamiar uszczęśliwić nasze ew. wnuki! - to nie jest żadne tam "wykorzystywanie", tylko "dawanie szansy", "wsłuchiwanie się w głos"!

Uszczęśliwianie jej po prostu! (I terapia też.) A nas wszystkich przy okazji! Choćbyśmy wciąż sami tego, w naszej niewyobrażalnej głupocie, nie wiedzieli. (A przy okazji pozdrowienia dla niejakiego Pszoniaka, chyba tak się wabi, za b. udatne sparodiowanie tej nieszczęśliwej, ale jednak mocno szkodliwej, istoty. Tak trzymać Pszoniak, czy jak ci tam!)

triarius

P.S. A żeby nie było, że ja tylko ironizuję, będzie i konkrecik... Czy wiecie, że w Japonii jest wulkan, który wybucha ponad 400 razy w roku? No i jak się mają te jego niszczące wyziewy do wyziewów ze wszelkich lodówek czy nawet elektrociepłowni na węgiel? To, że w XII wieku w takiej np. Szwecji uprawiali winorośl, a w XVII w. cała armia Karola X Gustawa, z armatami i taborami, przeszła przez Bałtyk do Danii, a w Polszcze na bałtyckim lodzie odbywały się masowe jarmarki to chyba każdy już wie...

Ja nie twierdzę, że klimat się nie ociepla, tylko że nasz na to ew. wpływ jest tak minimalny, iż to tylko kolejna lewacka, totalitarna metoda na podporządkowanie sobie proli w całości, z psychiką na czele. Zresztą nie aż tak dawno temu mieliśmy drżeć w panice przed OZIĘBIANIEM się klimatu, pamięta to ktoś?

W każdym razie żałosność. ryzykowność i jakby nawet ROZPACZLIWOŚĆ metody obecnie stosowanej - czyli użycia  biednej (excusez le mot) wariatki, co zamiast chodzić do szkoły i uczyć się czegoś, choćby wiązania mioteł, jeśli inaczej się nie da - daje do myślenia. (Z całym szacunkiem dla tych ludzi i ich pracy. Zresztą Greta ma zadatki na szwedzkiego Pszoniaka, czy jak mu tam, a to przecie elita.) Oni są naprawdę w aż takiej desperacji? Czy też naprawdę są pewni, że prol już wszystko połknie, bo już tak go przeje...? Naprawdę nie wiem, ale ciekawe z tych hipotez nasuwają się dalsze wnioski.

piątek, sierpnia 16, 2019

Super linek dla umiejących spuszczać wodę i wiązać buty

Jack London - prawdziwy mężczyzna
Dla z nających narzecze Lengłydź (plus rzeczy wymienione w tytule, ale to pakiet) fantastyczny linek! Z wrodzonej uczciwości powiem, że znalazłem go w komentarzu u Coryllusa na https://coryllus.pl/tysiac-slow-dziennie/ (gdzie też ciekawie na ten sam tenat).


Można by tu jeszcze masę napisać, ale to ew. ęteraktywnie.

triarius

P.S. A zresztą, sami nie znajdziecie, nawet jeśli co pewien czas udaje wam się te buty... http://mileswmathis.com/beat.pdf - o Teozofii, Beatnikach i sztuce abstrakcyjnej, i coś jeszcze, nie wiem, szczerze mówiąc jeszcze o czym http://mileswmathis.com/river.pdf

piątek, lutego 01, 2019

Wiedzieliście? We francuskich rzeźniach krowy są zagłaskiwane na śmierć...

... przy kojących dźwiękach Mozarta, a jeśli okażą się na głaskanie patologicznie odporne, to nie przerywając głaskania czeka się cierpliwie aż umrą ze starości. (Karmiąc cały czas obficie haute-cuisine i waflami.)

Tak by można pomyśleć, a w każdym razie to zdają się sugerować francuskie państwowe (?) media. (Ktoś wie, dlaczego ten znak zapytania po "państwowe"? Tak Mądrasiński, właśnie dlatego.) Ale o co właściwie chodzi, pytacie?

Otóż na na tej "państwowej" francuskiej TV, co ją mam, od paru dni jakieś strasznie informacje o tym, że w słodkiej Francyji i okolicach znaleziono ponad 600 kg polskiego mięsa. Co z jakichś powodów ma być rzeczą straszną, tyle że do dziś nie chciało mi się temu dokładniej przysłuchiwać, więc uznałem, że jakaś tam norma została zbiorowo zgwałcona albo coś innego - że nie całkiem Europejskie-cum-Postępowe w tych tam ochłapach...

Dzisiaj jednak widzę, że w tych ichnich Dziennikach TV, obok Wenezueli, gdzie Postępowy Świat, zgodnie ze swą Postępową Naturą, Postępowo zmienia im władzę na bardziej Postępową, pokazują koszmarne zaiste filmy nakręcone (ponoć, ale niestety wierzę) w jakiejś (konkretnej) polskiej rzeźni, gdzie się nad źwierzętami znęcają, a nie tylko im...

Wiadomo. Naprawdę paskudne sceny! Nicka by to może nie ruszyło, ale mnie tak, i masę innych ludzi także musi ruszać. Przeraźliwie chude krowiny - a więc chyba się połapały, gdzie się znalazły (nie to co lemingi!) - wleczone po posadzce za szyję na sznurach.... A potem jakieś takie dziwnie paskudnie wyglądające półtusze na hakach. Chyba je cwanie sfilmowali przez żółty filtr, bo były dziwnie żółtaczkowate i naprawdę obleśne.

Tak czy tak, normalnie te programy są nudne upiornie i proojro, ale jednak bez tego typu walenia leminga (czy przyzwoitego człowieka, gdyby przypadkiem ten OjroDziennik akurat ujrzał) rzeźnicką pałką po łbie. Ale tutaj akurat tak. Sporo minut, po jakimś czasie miałem dość, więc nie wiem dokładnie ile, ale naprawdę sporo... Jeśli to nie jest b. perfidna antypolska propaganda odwołująca się do elementarnych skojarzeń i emocji, to ja już nie wiem, co by to mogło być!

Do tego oczywiście od paru dni prawie nic o Żółtych Kubraczkach... No nie, na tasiemce leciało coś o "zwiększeniu wykonania niszczenia mienia" - mocno enigmatyczne - ale to tyle... A to już przecież jutro znowu! Nic o Kubraczkach - tylko Wenezuela i te nieszczęsne krowiny w polskiej rzeźni.

My oczywiście, wraz z całą Unią, też zmieniamy Wenezueli władzę na odpowiednio Postępową i Cudną-Że-Aż-Strach (podoba wam się ten dupek, cośmy go im wybrali?), przy czym nikt z naszych genialnych "polityków" nie zaprząta sobie z pewnością nawet łepka myślami o tym, że Unia wraz z resztą Postępowego Świata, po załatwieniu tego tam Maduro, co tak paskudnie nie chce się Postępowemu Światu z Postępową Ameryką Na Czele podścielić, oraz po tej krowio-sadystycznej, a do tego gwałcącej Higienę i Wieczne Życie Do Samej Eutanazji, padgotowce - Unia i pozostały Postępowy Świat mogą teraz bez cienia problemów ogłosić, że np. "Schetyna jest odtąd (i do wyborów, które nastąpią, chyba że...) Tymczasowym, ale Jakże Prawowitym Prezydentem Tenkraju..."

I co wtedy? Nadal będziemy triumfalnie zamykać ludzi za brak łez na temat Adamowicza i/lub wystarczająco namiętnej miłości do Unii? Plus bredzić o tej Unii przez nas z paroma kolegami zreformowaniu i zoologicznym wstręcie wszelkich minimalnie choćby przyzwoitych ludzi do wszelkiej zbrodniczej myśli o Polexicie?

Z tym, że ja naprawdę brzydzę się znęcaniem nad źwierzęty i gdybym mógł... (Ale sza, bo będzie "mowa nienawiści" i przylezą o szóstej rano!) Tylko że my teraz nie o tym.

triarius

P.S. Wyobraża ktoś sobie co by się działo, gdyby gdzieś, nie mówiąc już w tenkraju, poświecono pięć minut wieczornego dziennika na sceny dziejące się w jakiejś koszernej rzeźni? Albo np. takiej arabskiej lokalnej jatce, gdzie się krowom też podrzyna gardło na żywca, a potem wywiesza się zakrwawiony łeb przed sklepem?

środa, grudnia 13, 2017

Myślęta (zima 2017)

słodka ropuszka
Najsampierw coś artystycznego...

Picasso - Szkoła Frankfurcka w 2D i kolorkach.

* * *

A teraz dłuższe i bardziej jeszcze aktualne...

Żmija, jadowita ropucha, skorpion, bakteria dżumy są obrzydliwe, ale są jakie są i można się nimi co najwyżej, mniej lub bardziej radykalnie, bronić. Pomysł, by im wyrwać jadowite zęby, przypudrować, przykurtyzować ten śpiczasty ogonek, poperfumować Chanel nr 5 i używać jako przymilnych kociaczków widzi mi się dość głupi i mocno niesmaczny. No a czymże jest ulubiona telewizyjna audycja wielu naszych "prawicowych" (hłe hłe!) rodaków "W tyle wizji", jeśli nie takim właśnie podrabianym kociaczkiem? (Swoją drogą sam tytuł jest żenujący.)

"Szkło kontaktowe", na którym jest to wzorowane, to program oczywiście obrzydliwy, ale też na tym dokładnie to tam polega. Najklasyczniejszy ardreyowsko-tygrysiczny "instynkt linczu" (o którym sobie tu wielokrotnie pisaliśmy i który jest cholernie ważny do zrozumienia), niepohamowana agresja w stronę kogoś, kto w sumie jest widziany, jako znacznie słabszy (i niestety słusznie), ale któremu dorabia się różne paskudne i złowieszcze maski... To cała idea i cały lewacki/ubecki wdzięk "Szkła kontaktowego".

Pomysł, żeby to ucywilizować i zrobić coś podobnego, ale słodkiego, łagodnego, dyszącego wprost człowiekolubną moralnością i obiektywizmem, to całkiem jak pudrowanie jadowitej brodawkowatej ropuchy skrzyżowanej z zarażonym wścieklizną skorpionem. Że już nie będę się dodatkowo znęcał nad samą ideą - wspólną tym razem dla obu tych arcydzieł - że oto przychodzi do studia człek od Ducha Świętegp/Kiszczaka obdarzony niebywałym dowcipem i na zawołanie będzie nam tutaj, bez przygotowania, cholernie zabawny.

To się, moim skromnym, niemal zawsze kończy żenadą, tylko że lemingi - także te "prawicowe" - nie raczą, lub raczej nie potrafią, tego zauważyć. Zresztą w przypadku "Szkła kontaktowego" nie o to przecież chodzi! Po co ja o takich żałosnych w jednym, podłych zaś w drugim przypadku, rzeczach tyle piszę? Dlatego, że to nieszczęsne "W tyle wizji" jawi mi się jako metafora Polski. Mógłbym rzec "metafora III RP", ale to by była łatwizna.

Polska, którą byłbym w stanie zaakceptować, to dziś tylko idea - nawet naiwnie zakładając, że wcześniej wszystko było OK... Fakt, że gdzie indziej, jak się nieco pogrzebie w historii, też nigdy całkiem OK nie było, tylko że niektórzy częściej dawali, niż brali w dupę, ale logika sugeruje, że ktoś jednak brać musi, żeby inni mogli dawać... No a później, to, z dwudziestoletnią pieriedyszką, od ponad trzystu lat Polska jest w... Wiadomo gdzie... Ta pieriedyszka była wprawdzie dziesięć razy dłuższa, niż ta ostatnia, ta sprzed paru dni, ale cóż to w porównaniu z wiekami? Ale i wcześniej, twierdzą niektórzy, byliśmy przeważnie, o ile nie po prostu zawsze, kulawi i mocno ślepi...

To była przydługa dygresja, sorry, ale chodzi mi o to, że wolnej (i BOGATEJ, bo o tym wszyscy, z tego co wiem, marzycie) Polski nie stworzy się stosując się do reguł narzucanych przez kraje, które teraz są w upadku (!), a to, że pod względem bogactwa mają jeszcze z czego spadać, wynika właśnie z tego, co one robiły, a my nie. Stosując się do tych reguł, nie tylko nikogo nie dościgniemy - co najwyżej oni, w wariancie hiper-optymistycznym, w którym my w ogóle za pół wieku istniejemy, oni dościgną nas. W dół!

I to jest właśnie, żeby ładnie (na odmianę) zamknąć to arcydzieło ślicznie skomponowanego publicystycznego tekstu (hłe hłe!), to pudrowanie ropuchy, perfumowanie dżumy i przerabianie skorpiona na puchatego przytulaska. Ale cóż, skoro cała prawdziwa polityka jakiegoś narodu opiera się na JEDNYM (słownie JEDNYM) starszym panu, a całej reszcie status kolonii i bantustanu zdaje się całkiem nie przeszkadzać... Skoro "wszyscy Polacy" oznacza także 20% ewidentnej i nie-do-odratowania targowicy, a każdy, kto, zawsze tak czy tak z cudzego nadania, chce Polską rządzić, musi być "wszystkich Polaków"...

Skoro "prawicowość" (żeby to na moment przenieść się z rozdrapywania ran narodowych na poziom globalny) to dziś jedynie te same, co u lewizny LEWACKIE IDEAŁY, TYLKO "MY TO ZROBIMY LEPIEJ"... I tak łagodnie że nawet nie zauważycie! "Przeczyszcza łagodnie, nie przerywając snu", jak głosiła pono jedna przedwojenna reklama. (Spójrzcie sobie pod tym kątem na Trumpa i w ogóle dzisiejszą Amerykę.)

Tak moje ludzie - dzisiejsza Polska to takie "W tyle wizji"! Choć tak bardzo się niby staramy, żeby w końcu mieć coś własnego i fajnego, mamy upudrowaną ropuchę trzymająca się za ręce ze żmiją przerobioną na zaskrońca i resztą opisanej tu przez nas tak udatnie menażerii. Jeśli do tego uwzględnić nieprzyjemny fakt, że ONI mają to samo, tylko bez pudru i spiłowanych zębów...

triarius

P.S. Tak zupełnie bez związku z czymkolwiek, to dwa dni temu widziałem na jakiejś prywatnej telewizji, co ją mam w pakiecie, chyba TV5 HD to się wabiło, pięćdziesięciominutowy film propagandowy pod tytułem "Krym wraca do ojczyzny". Treść dokładnie taka, jaką ów tytuł sugerował, a był to, zgodnie z zapowiedzią, dopiero pierwszy odcinek cyklu pod tym samym tytułem.  W tenkraju wszystko jest możliwe, nawet obrzucenie rządu jajami i pójście do pierdla za spalenie kukly Szczęsnego Potockiego. Tak że nie zdziwcie się, ludkowie moi rostomili, jeśli za jakiś czas będą tu się działy rzeczy, o których ani wam, ani nawet filozofom, się nie śniło.