Pokazywanie postów oznaczonych etykietą targowica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą targowica. Pokaż wszystkie posty

sobota, października 05, 2019

Parę myśli, bonmotów... i co tam się nam napisze

Na początek wyjaśnijmy sobie coś istotnego jak cholera, w kwestii... Jak to tam nazwać. Otóż ja nie jestem w PiS i nie muszę w związku mieć wszystkich poglądów jak JK, ani tym bardziej jak w oficjalnej PiSu doktrynie. Tym bardziej PiS nie odpowiada za moje osobiste poglądy, łącznie z niepohamowanym obrzydzeniem do Unii i daleko posuniętym sceptycyzmem co do cudowności tzw. "liberalnej demokracji". Która zresztą, na ile jeszcze jest w ogóle jakąś "demokracją", to pilnie stara się ten swój "błąd" naprawić.

Głosuję na PiS i mam zamiar to robić jeszcze długo. Tak wiem, że indywidualne głosowanie to, matematycznie rzecz analizując, rzecz mało skuteczna, ale credo quia absurdum est i jakoś się z tym godzę, a także wszystkich do głosowania na PiS zachęcam. Na PiS, a nie na jakichś "nastojaszczich prawicowców" od groźnego kiwania palcem w bucie i "domagania się", co to już dziś wychodzą z Unii pod opiekuńcze skrzydła wujka Putina.

Swoją drogą jak cudnie w końcu mój ukochany K*win się w swoich schizofreniczno-agenturalnych gadkach ujawnił! Teraz już najtępszy "libertarianin" spod osiedlowego trzepaka nie może twierdzić, że to polski patriota i jednocześnie nie gość, który w normalniejszych warunkach byłby już dawno w pokoju o mięciutko obitych ścianach. Bez klamek. No i na stałych psychotropach też, oczywiście. (Nie, żebym takie działania hurtem bezkrytycznie pochwalał, ale Darwin z Herbertem S, mają  swoje racje, zgoda panie K.?)

Tyle że z tych naszych nastojaszczich patriotów on jeden zdaje się ma forsę (nic nie dodam, bo i nie wiem dokładnie skąd, choć istnieją podstawy do różnych przypuszczeń), więc ci ludzie będą się tak kompromitować, i kompromitować prawdziwą prawicowość przy okazji. Nie żeby naprawdę byli jakąś sensowną prawicą, ale fakt, że różne politpoprawne tabu to oni gwałcą że aż miło (jakieś ADHD czy coś, zapewne nic poważniejszego), więc pod trzepakiem, ze swoim żałosnym jednopalcowym fetyszyzmem dla prawiczków, czyli tzw."powszechnym dostępem", i innym podobnie genialnymi pomysłami, robią za esencję i prawicę prawicy. (Podczas gdy naprawdę to...? Zgoda, "skrajna prawica skrajnej lewicy", brawo Mądrasiński!)

* * *

Prawdziwa suwerenność państwa jest wtedy, gdy np. ew. targowice i innych zdrajców można, bez większych międzynarodowych problemów czy pytania kogokolwiek za granicą o zgodę, wsadzić do jakiejś Berezy. (Albo i ostrzej, jeśli potrzeba.)

To co mamy obecnie, to co najwyżej "Suwerenność Na Miarę Naszych Potrzeb und Możliwości" i/lub "Suwerenność Na Miarę XXI Wieku". W tych wszystkich ckliwych nekrologach, co je nam co parę tygodni z takim zapamiętaniem serwują, powinno się otwarcie mówić: "Zmarły był Niezłomnym Bojownikiem o Suwerenność Polski NMNPuM/NMXXIW, ach!" (i tu salut z 21 dział). A nie jakieś mętne kawałki o suwerenności jako takiej, jakbyśmy mieli do czynienia z Kościuszką, Bemem czy Piłsudskim! (Którzy zresztą byli anachronicznymi męskim samcami, bez mrugnięcia okiem gwałcącymi Europejskie Wartości i co się tylko dało.)

*

Zarzut "anachronizmu" w wielu kontekstach może oczywiście być dotkliwy, słuszny itd., ale w tych czasach trudno mi sobie wyobrazić większy komplement, niż stwierdzenie, że "wyznajemy anachroniczne wartości". (Tym bardziej słodkie, że będzie to na pewno komplement mimowolny.)

*

Język to zabawna sprawa! Nazwanie tej naszej (?) dzisiejszej... Niech już będzie: opozycji "targowicą", może być zarówno obelgą, na jaką oni absolutnie i z nawiązką zasługują, albo przeciwnie - niezasłużonym komplementem. Od czego to zależy? Jeśli mówi się DO NICH, to "targowica" jest o wiele za dobra. To słowo wyszukane, trzeba co najmniej znać historię Polski na poziomie którejśtam klasy podstawówki, i to sprzed min. Hall... I to ryzyko, że oni się naprawdę poczują kniaziami i hetmanani, o czym wyraźnie śnią po nocach!

To jest po prostu, ta "opozycja" znaczy - i tu wypada podziękować naszym wschodnim (w tej chwili raczej północno-wschodnim, nieprzyjemnie blisko mnie, ale to się może zmienić i nie w dobrą stronę bynajmniej) sąsiadom za ich język, z którego zapożyczenia są dla polszczyzny tak bezcenne! Jak by można inaczej określić tę "opozycję" spod znaku "ulicy" (nie wyszło, biedaki!) i "zagranicy" (też szkopom nieco kita nieco ostatnio zwisła, ale spokojnie!), jeśli nie "swołocz"?! 

Lub jakimś innym, podobnie ruskim do szpiku kości słowem. Przecież tej komuszej "arystokracji" nawet ze Szczęsnym Potockim szkoda porównywać, bo im się w tych ich, odziedziczonych po handlarzach śledzi z Nalewek i nafaszerowanych GWybem łbach do reszty z dumy poprzewraca! Jednak między nami, potomkami folwarcznych chłopów (i być może Ottona III w niektórych przypadkach, a co najmniej takich, co figurują w dokumencie jako szlachta, fakt że w jakiejś Meklemburgii, już w roku 1170), "targowica" to b. dobre i adekwatne na tę swołocz określenie. Polski trudna język, a nasza historia i nasza (?) "opozycja", to już całkiem obłęd!

*

Miałem (ci ja) jeszcze przed chwilą w głowie parę innych niezłych i całkiem nowych bąmotów, ale się mi zapomniały. Cóż, Ludzkość chyba jakoś to przeżyje. Może kiedyś wrócą, może kiedyś zechcę je rzucić... Gdzie? Na stos, na stos, na stos! Gdzież by indziej, Napieska?

O cholera! Właśnie wymyśliłem nowego bąmota, co za forma! Specjalnie dla Sztura tym razem, czy jak mu tam... Idzie tak:

Może to i prawda, że potomkowie chłopów folwarcznych głosują na PiS i wyznają PiSowską ideologię - ci z bardziej herbowym rodowodem (nie żebym ja się uważał za arysto, bo wcale nie wszyscy moi przodkowie tacy byli, ale przodkowie tego Sztura słabo mi imponują) bywają nieco bardziej radykalni.

Tacy jak Sztur (czy jak mu tam) powinni się modlić, żeby to PiS, a nie tamci rządzili (na tyle na ile "rządzili" chwilowo, ale ponoć takie mamy czasy) w Polsce, bo w przeciwnym przypadku pieszczoty mogą się skończyć, a tacy jak ów Sztur mogliby się co najmniej zapoznać z uczciwą, ciężką pracą w "Biedronkach" tego świata... W końcu z hojności i filmowo-teatralnych pasji samych czytelników GWyba to oni się długo na swoim ulubionym poziomie konsumpcji nie utrzymają. Cóż, zemsta za folwarki to nic wobec tlącej się w sercach szlachty, niechby i szaraczkowej, niechby i z wyboru, żądzy zemsty za wszystko, co te ubeckie mendy Polsce - i nam, porządnym Polakom - od '39 czyniły i nadal próbują!

triarius

P.S. Nie żebym coś miał do św.p. pana Morawieckiego! Wierzę, że był porządniejszy od znacznej większości, naprawdę próbował, i że może nawet coś tam dla Polski uczynił. Zasługuje na państwowy pogrzeb i nieco pompy funebris, a jako ojciec obecnego Premiera jeszcze dodatkowo. Jednak gdzie tu jakaś miara, jakaś proporcja? Nie mówiąc już o trzeźwej, brutalnej z konieczności analizie celów, metod i rezultatów? Wyraźnie chcą nam powiedzieć, że "Morawiecki to taki Kościuszko na nasze czasy". Może i. Słodko nawet, tylko jak to, do q,,,wy nędzy, świadczy o tych "naszych czasach"?

Kobuszewski był wspaniały i mu się należały wszystkie te zaszczyty, niezbyt zresztą wielkie, ale dość niedawno czciliśmy jakiegoś "artystę", którego chyba tylko pan Prezydent i paru platfąsów mogło naprawdę szczerze opłakiwać, a ja nawet nie pamiętam, kto to był. Niedługo przedtem jakiś inny taki, wcześniej inny, równie wybitny i równie nasz... I kolejny... Nasz, ale nic nadzwyczajnego... PiSowska Polska, którą tak kocham, staje się powoli taką osiemnastowieczną husarią. Której skrzydła rosły i rosły, bo ona służyła tylko do dekorowania pogrzebów. 

Może kogoś to nawet i cieszy, ale mnie niespecjalnie. Rozumiem leminga, którego to razi. Lemingów trzeba przekonywać SUKCESAMI, SIŁĄ i SKUTECZNOŚCIĄ BEZ PRZESADNEGO ZADĘCIA - dęte i nudne obchody, nie mówiąc już o próbach przekonywania czy wprost skamleniu, leminga tylko śmieszą, budząc w nim dodatkowo sadystyczną agresję. Może to kogoś okrutnie razić, ale to po prostu biologia i tyle zdrowia, ile w ogóle jest w lemingu. Nigdy nikt tego nie zmieni, więc może nieco jednak by odpuścić?

czwartek, sierpnia 23, 2018

Bonmot o koryllicznych trubadurach

Trubadur
Teza, że "trubadurzy byli wyłącznie szpiegami", ma dokładnie tyle sensu, co teza, że "obrazy służą do zasłaniania dziur w ścianach". 

(W obu przypadkach jest to oczywiście możliwe i z pewnością czasem się zdarzało, w przypadku trubadurów to, że tak mogło bywać można nawet uznać za całkiem interesujące "odkrycie"... Ale bez przesady, żeby już nie mówić o "ślepych i kolorach". Sztuka jednak dla niektórych MA znaczenie i nie daje się sprowadzić wyłącznie do ekonomicznych, socjologicznych czy politycznych aspektów.)

triarius

P.S. A tak przy okazji, to Nasza Ukochana Kassandra a.k.a Pan T. wieki temu ostrzegała/ostrzegał, żeby nie lekce-sobie-ważyć Bolka, bo on nam jeszcze jest w stanie paskudny numer w ramach Bratniej Pomocy wyciąć. No i słyszy się ostatnio coraz więcej o tym, że najbliższe wybory mają być przez wiadome siły unieważnione, i to właśnie w oparciu o bolkową "fundację". I kto tu ma dar przewidywania?

niedziela, stycznia 08, 2017

KODerasta tańczy na wulkanie

Wojna hybrydowa PutinaCiężkie, wbrew ludowej opinii, jest życie KODerasty i niepozbawione zagrożeń! W jednej chwili ciepły dmuch wujka Sorosa owiewa mu pośladki, delikatnie acz stanowczo popychając w kierunku wymarzonych fruktów i... Jak się to drugie nazywa? Też na "f" i podobne znaczenie. Serio mówię, wypadło mi z pamięci. (Dobry doktor Alzheimer uśmiecha się dobrotliwie, ale też ja nie jestem w KOD, więc dla mnie to tak czy tak abstrakcja.)

W każdym razie raz jest super - fajna bryza od baksztagu czy bakwindu - a zaraz, za chwilę... Nie dość że wachty w zimnej pono i ciemnej sali sejmowej... (Wyobrażam sobie jak tam się odbywają przydziały znienawidzonej co najmniej od czasów Fenicjan "psiej wachty" - tej porannej! Wiem o czym mówię. Dobra nasza, jeszcze trochę tego, to się sami pozagryzają.)

Nie dość że psia wachta, to jeszcze wiatr się zdaje jakby ostatnio odwracać. Mówię o wietrze, żeby to tak określić, "międzynarodowym" - raczej INTERNACJONALISTYCZNYM, niż kosmpolitycznym, ale w końcu tylko to się tak naprawdę zawsze liczyło w tej żałosnej arabskiej wiośnie made in RP III. Jednak się jakby odwraca. Kojarzycie faceta o nazwisku Fareed Zakaria? Całkiem niedawno było o nim u nas dość głośno, ale przypominam: to ten lewacki autorytet intelektualno-moralny na CNN, który robił wywiady z naszym poczciwym zdRadkiem i był za tubę jego pono genialnej żony.

O zdRadku oczywiście wiecie, który to? Nie? No to przypomnę i podeprę się cudzym, bo nikt tego nigdy lepiej nie wyraził... zdRadek to ten, który pracowitością (jak to opisuje Kurak) dorobił się kiedyś trójki plus z WFu, za co wyjechał do Anglii, gdzie pewnego dnia jakiś nieznajomy w długim płaszczu i z dziwnym akcentem spytał go mniej-więcej po angielsku, czy chce być sławny, bogaty i mieć żonę tak na oko 50 x od siebie mądrzejszą, choć też bez przesady. Na co nasz bohater, na swoje niewypowiedziane szczęście, i nasze przy okazji, okazał dość przytomności umysłu, by odpowiedzieć "Yhyyy...". I stało się!

W każdym razie ten Zakaria nam miesiąc temu, albo i mniej, zdRadka i jego żonę, a wczoraj co słyszę? U tego samego Zakarii, z tą jego dziwnie wychudzoną mordą? Otóż Zakaria opowiada,,, (A taki kompletny niekompetentny idiota to z niego na ogół nie jest, nie oszukujmy się! "Nasi" w tej chwili w większości na pewno nie są od niego lepsi, choć często słuszniejsi, zgoda.) Więc opowiada, całkiem sensownie, o tym jak to Putin prowadzi teraz na full, jako pierwszy w historii, wojnę hybrydową ze wszystkimi dookoła, a szczególnie z tymi, co ich nie lubi.

Oczywiście ma to związek z Trumpem, którego CNN z Zakarią włącznie, nie znosi, ale to nie oznacza, bym ja nie miał do Trumpa b. poważnych zastrzeżeń i związanych z nim obaw. Nie o tym teraz, a mógłbym sporo, ale powiem w skrócie, że obok wielu swoich innych wad, gość wygląda mi idealnie na wielbiciela genialnych rozwiązań w stylu Jałty. I to powinno wam nieco dać do myślenia, moje kochane ludzie!

W każdym razie Zakaria nawija o tym brzydkim Putinie, a ja nie mogę się z nim nie zgodzić, nawija, nawija, mówi na czym polega ta wojna hybrydowa... Że na fałszywych informacjach, atakowaniu serwerów, czymśtam jeszcze, oraz PADCZIORKIWANIU WEWNĘTRZNEJ OPOZYCJI. O "padcziorkiwaniu" on konkretnie nie mówił, tylko coś po angielsku, ale "padcziorkiwat'" oznacza coś właśnie takiego, chyba "podkreślać", ale u mnie robi o wiele więcej i chwała mu za to. Dla niekumatych - chodzi o podpuszczanie, podszczuwanie, popieranie i co tam jeszcze.

No już by mogło komuś uszy na sztorc postawić, ale to nie wszystko, bo zaraz nasz dzielny Zakaria podał kilka NAJAKTUALNIEJSZYCH przykładów tej Putina brzydkiej hybrydowej wojny, no i... Wśród b. nielicznych państw, trzech czy czterech, z US of A oczywiście na czele... No i Gruzja, tam się wciąż dzieją przedziwne rzeczy, tylko mało kto o tym wie...

W każdym razie wśród tych paru państw AKTUALNIE ATAKOWANYCH PRZEZ PUTKA gość wymienił POLSKĘ! Atakowanych m.in. przez podszczuwanie i podkręcanie wewnętrznej opozycji. Rozumiecie to? Drobiazg, zajęło mu to sekundę, mało który zwykły telewidz zwrócił na to uwagę (gdzie niby ta Polska?), ale jednak Zakaria mógł tego nie zrobić, a zrobił, Takie rzeczy nigdy nie są bez głębszego znaczenia!

No dobra... Na ten raz odstąpię od moich zasad, a konkretnie tej, by idiotów ignorować i robić im wbrew... (Czego ubek nie zrozumie, o to były prezydent nie będzie miał pretensji. Dość lubię wizyty, ale nie wcześnie rano.) Będzie jak baba krowie! (Petruś? Bezpitulek-Wielgus? Jesteście tam?) 

Otóż opozycja/targowica (my wiemy, że to targowica, ale inni mogą w ogóle nie znać tego pojęcia), która trzy tygodnie temu, zaledwie, była głosem narodu domagającego się swych niezbywalnych praw i elementarnej godności, ach! - teraz nagle w oczach mocno wpływowego i lewackiego (jak to oni) propagandzisty stała się pokracznym bękartem źle wychowanego i agresywnego Putina. Nie fajne?

Tak ze KODowi się chyba sojusznicy zaczynają jakby wykruszać, do tego zamachy i śnieżyce... Swoją drogą Dávila by się uśmiał, i słusznie, bo te smętne informacje o szkodach i ofiarach takiej czy innej brzydkiej pogody wyraźnie w tych zachodnich (w tutejszych nie słyszałem) telewizjach pobrzmiewają ŻALEM, PRETENSJĄ I ROZCZAROWANIEM. Coś jakby ci spikerzy w duszy czuli, i z nami chcieli się tym podzielić, że przecież Nasi Światli Przywódcy tak się starają, już im się faktycznie niemal udało Raj na Ziemi zaprowadzić, a tu nagle ten stary brodaty dziadyga tam gdzieś całkiem zawodzi i mamy co mamy.

Dávila naprawdę pisał o tym, że katastrofy są przez dzisiejszego człowieka (dla nas precyzyjniej: "leminga, leberała, lewaka", bo przecież nie dla Tygrysisty!) odbierane jako krzywda, no ale ten nabrzmiały zawodem i poczuciem krzywdy głos spikerów to coś, czym zapewne nie miał okazji się delektować. A teraz, jak już zwróciłem na to waszą uwagę, sami posłuchajcie i cieszcie się tym, bo to przecie sama esencja tej liberalnej lewackiej (pseudo)religii, którą mamy, a absurd tego bije po oczach, uszach, i musi skłaniać (ew.) Boga do dalszych tego typu figlików. I fajnie!

Zagranica jest w kwestii KODu najważniejsza - z WEWNĘTRZNĄ zagranicą oczywiście włącznie! - ale tam tak czy tak nie wszystko dzieje się jak należy. Weźmy tę sprawę Belzebuba. "Kacper, Melchior i Belzebub" - ha ha, jakie to śmieszne! A przecież dużo bardziej powinno was, ludkowie rostomili, szokować, że tylko jeden Belzebub - bo przecież dla zbilansowania tego bilansu powinno ich być... No ilu? No jasne że czterech! (Mądrasiński tym razem nie byłeś pierwszy, ale to było łatwe, a refleks niestety nie jest twoją mocną stroną. A Pędzikiewicz dostaje drobny plusik do akt.)

Gdyby ten człowiek miał nieco choćby kodziarskiej mentalności, rewolucyjnej czujności i  europejskiego ducha, to by nie tylko wspomniał, że Belzebubów musiało być co najmniej czterech, ale jeszcze by dodał, że na pewno każdy z tych sześciu monarchów miał przed imieniem kropkę, albo w środku imienia kreseczkę i jedną część taką wyraźnie zza Odry, albo może raczej z jakichś tropikalnych stepów... W ostateczności "von" przed imieniem. A on co? Moher jakiś? I z takimi ludźmi mamy... Sorry! Chciałem oczywiście rzec "mają" (biedaki) pracować? Budować lepsze... Co tam ma być lepsze. No jak niby?!

triarius

P.S. 1 .Kacper .Melchior .Belzebub
P.S. 2 Jeśli to nie jest jakiś błąd i Petru naprawdę nosił za Balcerowiczem teczkę, a nie powiedzmy woził go taczką - to naprawdę trzeba zapłakać nad trudnościami kadrowymi naszej kochanej lewizny.

poniedziałek, grudnia 26, 2016

Clausewitzem w targowicę (oj dana dana!)


Obita buzia - sześć kolejnych stadiówNa temat naszego dziś uroczego tytułu mógłbym sporo i mnie kusi, ale zostawimy to sobie ew. na
koniec, albo też opowiem to jedynie przez telefon jednej takiej Marysi, która mi od jakiegoś czasu zastępuje ekspresję na blogu ekspresją przez telefon, dzięki czemu wy, dobrzy ludzie, nie musicie tyle tego czytać i wszyscy są szczęśliwi.

Czemu tak? A dlatego, że mam coś dzisiaj do powiedzenia w miarę poważnego, dla zbudowania i ukształtowania tygrysicznego narybku, więc nie chcę znowu się zboczyć w jakąś japońską stylistykę i dowcipasy. (Tak mi dopomóż!) Przechodzimy więc do dania głównego...

* * *

Co lubi Tygrysista? Całym zdaniem? Tak, proszę! Więc Tygrysista, Panie Psorze, lubi się uczyć, choćby od diabła. Bardzo dobrze! No a co on lubi JESZCZE BARDZIEJ, niż się uczyć od diabła? Całym zdaniem, tak? Całym! No to on lubi, ten Tygrysista, Panie Psorze, uczyć się na błędach innych. Acha, no i oczywiście także uczyć się od Wielkiej Trójcy Tygrysizmu Stosowanego - Panów S., A. i (last but not least, choć przecież właśnie least, tylko stojącego na barkach tamtych Olbrzymów) Pana T. To właśnie lubi, i to bardzo. Brawo! No to jeszcze powiedz nam, Mądrasiński, co on lubi NAJBARDZIEJ?

Najbardziej to on lubi, ten Tygrysista znaczy, uczyć się na błędach takich, których nie znosi i którymi gardzi, szczególnie jeśli te błędy są bolesne i dostarczają widzom masę radości. BRA-WO Mądrasiński, widzę w tobie mojego przyszłego, za jakieś sto pięćdziesiąt lat, jak mnie już może nie stanie, następcę!

I tak by można, ale przejdziemy teraz do hiper-konkretnych konkretów i mięsa (bez kości). Otóż ten cyrk, który nam z takim zapałem prezentuje to smętne coś, które ludzie dobrze wychowani po naszej stronie wciąż określają mianem "opozycja", nadaje się do edukowania młodzieży. Świetnie się nadaje!

Weźmy Clausewitza i jego "geometryczną metodę" analizowania spraw taktycznych. Choć po prawdzie, to Clausewitz trafił do naszego tytułu nieco na wyrost - trochę dlatego, że ładnie się rymuje, a trochę, i więcej, dlatego że to w końcu on wymyślił - jeśli nie samą "geometryczną" metodę - to z pewnością samą jej nazwę. To o czym chcę mówić wyczytałem, na ile pamiętam, nie u niego, tylko u Liddell-Harta, ale o tym to wy nawet nigdy nie słyszeliście i słabo się gość, na swoje nieszczęście, rymuje.

Chodzi o to, że na poziomie TAKTYCZNYM często warto jest pozwolić się już pobitemu wrogowi wycofać, zamiast go koniecznie chcieć wybijać do nogi. Dlaczegóż to, spytacie? No bo, jeśli to mimo wszystko wartościowe wojsko, to nie mając innego wyjścia, niż zastosować zasadę "nie mamy żadnej nadziei, poza brakiem nadziei" (to nie jest głupie, choć trochę jak koan z Zen, no i ładnie brzmi po łacinie), może się ten wróg nagle okazać nieprzyjemny i czymś niemiłym nas zaskoczyć. Było tego trochę fajnych przypadków w historii, które przytacza wspomniany tu wcześniej Liddell-Hart, choć w tej chwili żadnego z głowy wam nie podam.

To ma jednak sens i uwierzcie mi proszę na słowo, że tak to jest! Z drugiej jednak strony, jeśli przeniesiemy się na wyższy poziom - poziom, który sobie określimy jako STRATEGICZNY (żeby już się nie wdawać w pokrętne żargonowe terminologie z poziomami OPERACYJNYMI itd., każdy to i tak ma poklasyfikowane inaczej), to historia zna sporo przypadków, gdy poważnie zemściło się niedobicie pokonanych w bitwie wojsk, które potem się zreorganizowały, ochłonęły i narobiły po jakimś czasie swym wcześniejszym taktycznym zwycięzcom sporo kłopotu. Lub jeszcze sporo gorzej.

Nawet chyba Kościuszce zarzuca się takie coś w jednej wygranej bitwie (chyba Maciejowice to były), choć na swoją obronę mógłby przytoczyć masę potężnych argumentów - od braku amunicji we własnych oddziałach, po ogrom zasobów ludzkich i materialnych wroga, którego żadna pojedyncza bitwa nijak nie mogłaby zniszczyć, a co dopiero bitwa toczona na wrogim dlań terytorium. Dlatego też Kościuszkę przytaczam tu nie żeby mu cokolwiek wytykać, tylko dlatego że to akurat pamiętam i ktoś może wie o tym coś więcej. Nie tak jak o Sullach, Mariuszach i Bitwach pod Kadesz.

Widzimy z powyższego, że w przypadku, gdy uda nam się szczęśliwie (choć nie bez własnej przecie zasługi) wstępnie pobić wroga w bitwie, mamy do rozważenia kwestie zarówno taktycznej, jak i strategicznej sytuacji, oraz podjęcie decyzji w leninowskim języku ujętej w dźwięcznym "szto diełat'?"

No i teraz historia i militarna teoria usuwają się nieco, robiąc miejsce BIĘŻĄCZCE... Ktoś tak bystry, jak Mądrasiński, mógłby już po prawdzie dostrzec, iż analogiczna sytuacja jest ci taraz w kwestii tej @#$%^ "opozycji" i naszej ukochanej PiSowskiej władzy. Te pacany siedzą tam jak idioci (czyli dokładnie tak, jak do nich pasuje) na tej sali, wiedząc, bo nawet do ich mózgów musi dochodzić, że ten wybuch, ten majdan, ta arabska wiosna spaliły na przysłowiowej panewce... (Choć wstyd przyzwoitą panewkę z tym towarzystwem łączyć. Nocnik lepiej pasuje, choć też zbyt wysokie progi.)

Jednak wiedzą też, a w każdym razie ci, którzy tym sterują - bo to przecież nie jest ta od "dyktatury kobiet", jak idiotyczna nie byłaby ta cała reszta i te ich działania - że to ich ostatni strzał wedle podobnych reguł, a co do innych reguł, to nie ma wielkiej pewności, czy się uda, bo to i cholernie skomplikowane, mocno ryzykowne, a czas nie czeka i coraz z tym będzie trudniej...

Więc oni tego swojego idiotycznego "protestu" nie przerwą, bo to by było przyznanie się do porażki, a po tym całym cyrku, a szczególnie po tym jazgocie w wykonaniu wszystkich tych sławnych w świecie i ach-jakże-wpływowych Bulów, Bolków i zdRadków, że "oni się boją" i "śmiechem ich zabijamy", plus kawałki o wyprowadzaniu dwóch milionów na ulicę, wyskakiwaniu przez okna, i o amnestii dla tych członków PiS, którzy dość szybko oprzytomnieją...

No jak oni mogą nagle zwinąć co tam mają do zwinięcia i z podkulonymi ogonami, których zresztą nie mają... Zacząć żyć w miarę, jak na takie smętne przypadki, "normalnie"? No jak? Tak że mamy dzięki nim przepiękny spektakl - jeśli ktoś wie na co patrzeć i patrzy bardziej na wektory i mechanizmy, niż na te ponure mordy i pokręcone ciałka - a także okazję do edukowania przyszłych pokoleń Tygrysistów Stosowanych.

Tak że, w dodatku do standardowych życzeń, które z niewielkim opóźnieniem niniejszym wszystkim fajnym ludziom składam, i do świątecznego jajeczka, możemy także wykrzyknąć Dzięki Ci Panie Boże za tych pajaców! Bo Bóg wie przecie, że Tygrysizm Stosowany nawet takie coś potrafi z pożytkiem zutylizować i za to go słusznie kochamy. (A teraz, po tym niesamowitym naprężeniu intelektualnych muskułów, możecie spokojnie wrócić do Dżingle Bellsów i Renifera Rudolfa z Czerwonym Nosem. Ja nie chcę nic o tym wiedzieć, ale drona na was za to nie naślę. Choć mnie faktycznie kusi, nie da się ukryć.)

No dobra, a gdzie tu ten taktyczno-strategiczny dylemat, spyta ktoś? Dylemat, przynajmniej w teorii, to ma PiS - czy niszczyć tę swołocz do końca już teraz, nie idąc na żadne ustępstwa, czy też bać się, że zdesperowani coś tam osiągną. W końcu są wkurwieni ubecy z TeTetkami, jest Unia, są nasi sąsiedzi i przyjaciele... Jednak na miejscu PiSu szedłbym na całkowite zniszczenie - nie robiąc już właściwie nic radykalnego w tej sprawie, choć wnioski prokuratorskie i inne takie sprawy należą się im jak psu zupa, szkoda że wciąż nie dotyczy to tych najwyżej postawionych...

A w każdym razie na pewno nie cofając się w kwestii ponownego głosowania budżetu, bo to by lemingi rozbestwiło i podbechtało. Jak danie palca. Choć fakt, że ktoś, chyba u Kuraka, zaproponował inne fajne, w teorii przynajmniej, rozwiązanie - powtórzenie mianowicie wszystkich tych głosowań z poprawką w ustawie dezubekizacyjnej, tak by ubecja dostała nie 2 badyle, tylko powiedzmy 850 złotych miesięcznie. Wyrafinowane by to było, ale jak na real jednak zbyt wyrafinowane, a przez to ryzykowne. Słodko pomarzyć, ale niech się NASI trzymają gry pewnej i prostej!

triarius

P.S. No cóż, nie doczekaliście się dowcipasów wyjaśniających sens i wdzięk naszego dzisiejszego tytułu. Poza blogaskowaniem jest jeszcze życie, jest także leberalizm z całą swą ponurą ohydą... Może kiedyś, może interaktywnie. Może nigdy. Zapewne nawet. Przeżyjecie!

wtorek, grudnia 20, 2016

Bieżące aktualności - 002

Trzeba sobie powiedzieć (i to jest cholernie optymistyczne... ktoś tam u góry, mimo wszystko?), że ta zamierzona arabska wiosna mocno nieszczęśliwie (dla niej) wstrzeliła się w łańcuch międzynarodowych wydarzeń.

Gdybyśmy mieli jakiś taki - hipotetyczny i raczej trudny do wyobrażenia w tych ciekawych czasach - okres, że jedyną informacją, którą mogliby tłuc swe ofiary po głowach macherzy od mediów byłaby wizyta księcia Karola w Klubie Wielopłciowych Lesbijek, z dokładnym opisem co tam jadł i jak cudnie prześwietlała jego uszy zorza zachodzącego słońca - no to mielibyśmy tu arabską wiosnę co się zowie, a tak nic z tego (da Bóg!) nie wyszło.

* * *

Naprawdę nie chcę tu siać paniki i sam w żadnej panice w tej akurat chwili (wtorek 20 grudnia,
Baby się biją
godzina 22:33) nie jestem, ale - choć serce moje oczywiście tęskni do wiadomości, że KODeraści i inna targowica dostała po ryjach - to jednak, gdybym był Putinem, to bym tego pragnął, a nawet więcej, dokładnie tam, gdzie podobno, wedle fejzbukowych informacji (być może fałszywych) to się miało zdarzyć. Czyli w Przemyślu.

Gdzie ponoć różne fajne sprawy, ale także Ukraińcy. Do tego dochodzą teraz polscy nacjonaliści. Same te dwa słowa... Płachta na byka, a co dopiero na Ukraińca. Więc to mi aż tak cudnie wcale nie pachnie, choć serce przecie nie sługa. Oby to nic istotnego nie znaczyło, że akurat tam! (Jeśli to w ogóle prawda, choć jeśli nie, to też ktoś kochający spiskowe teorie z udziałem Putina miałby tu używanie.)

* * *

Te moje obrazki bijących się kobiet i innych bezpituli, to nie to, że ja takie publicznie się naparzające ku uciesze gawiedzi baby lubię czy cenię, nie to także, bym uważał że teraz w Polsce mamy mamy dwie strony, w sumie równe, które się jak baby po mordach...

Nie - to po prostu z jednej strony moja prywatna... Nieważne! Z drugiej zainteresowanie różnymi sprawami, jak bicie brzydali, historia, obrazki, stroje, cycki... Z trzeciej zaś to, że kiedyś obrazków bijących się bab, i bab bijących chłopa, szukałem do swego cyklu o Uga Uga, więc teraz mam sporo śliczności, które chciałbym jeszcze w tym życiu wykorzystać. A warto, bo spójrzcie tylko, ile dynamizmu te obrazki dodają - nie mówiąc już o tym, że np. ktoś może stwierdzić, że skoro mogą baby, to może i on... Te rzeczy.

(To było oczywiście niezbędne zjadanie własnego ogona, a mówiąc prozaicznie: sprawy organizacyjne. Odhaczone!)

* * *

Kiedy byłem młodym chłopcem hej, ktoś ze znajomych wyraził pogląd, że dwóch względnie zgranych idiotów jest w stanie bez trudu obrzydzić życie i w sumie mniej lub bardziej ośmieszyć najmądrzejszego człowieka, jeśli będą mieli na to ochotę. Od tego czasu wielokrotnie przekonałem się, że to absolutna prawda. Co więcej, można to odnieść także do leminga, a nawet by było trzeba. Więc informuję:

Nie ma nikogo tak pewnego siebie, tak pełnego pogardy i potencjalnie agresywnego, jak leming w stadzie podobnych sobie lemingów, ani nic tak niepewnego, spłoszonego i potulnego, jak leming wyizolowany ze stada. (Musi sobie tylko zdać z tego sprawę, że jest nagle sam jak palec, a lemingi rzadko bywają bardzo lotne, więc to może potrwać.)

Zapamiętać! Wynika z tego masa spraw jeszcze bardziej skomplikowanych, niż to na pierwszy rzut oka widać, ale i to co widać wystarczy do płodnego rozmyślania. (Rozmyślać!)

* * *

Rozmawialiśmy tu sobie kiedyś o tym, że zapewne przyjdzie taki czas, że ci brzydcy islamiści, Państwo Islamskie (tak oczywiście tylko zwane, i oby tak zostało) i temuż podobnież, znajdą jakieś haki na Naszych Globalnie Umiłowanych, skutkiem czego ze ślepego drug druga okładania - ja cię @#$% zbombarduję dronem, a ty mi TIRem w tłum (z drugiej strony widziane oczywiście odwrotnie: Ty mi TIRem... Itd.), zrobi się jakiś tam, mimo wszystko, "dialog". Kulawa jego forma, bez nadmiaru miłosnego obśliniania, ale jednak dialog.

Na nasze, tygrysiczne znaczy, z Agresji Aspołecznej zrobi się Agresja Społeczna (choć niekoniecznie w naszym polskim stylu z częstochowskimi wierszykami i JP2)... No i nie wiem, czy coś takiego właśnie się nie zaczyna. Wyjaśnię o co mi chodzi tak... Dotąd u naszych Zachodnich Przyjaciół zamachów prawie nie było, prawda? Chyba że jakieś indywidualne afgańskie chłopię siekierką i nożem, sponte sua, w przypływie złego humoru...

No bo byliby durni, ci islamiści znaczy, gdyby w ten sposób, przez zamachy, zwiększali opór miejscowych przeciw przyjmowaniu "uchodźców" milionami i utrudniali Merkeli jej zbożną działalność. To jest chyba dość jasne? Zawsze wiedziałem, że im się tam zamachy w sumie, w tej niemczarni, na razie nie opłacają. Co innego gdzie indziej. Jednak teraz "uchodźców" przybywa tam już zdecydowanie, z tego co słyszę, mniej, więc zapory jakby pękły... No i nie zdziwię się, jeśli teraz zamachy się posypią. Jeśli nie jakieś wyrafinowane i na dużą skalę, to indywidualne i mniej lub bardziej spontaniczne.

Wtedy zaś te ich (i niestety poniekąd także nasze) Merkele zaczną wywęszać skąd wiatr wieje i dojdą, bo aż tak durne, by nie potrafiły to one jednak nie są, że jeśli coś zrobią muślimom, "uchodźcom", i całemu temu kompleksowi wbrew... Lub, od drugiej strony, zrobią na rękę czemuś, co muślima nie lubi, albo za czym muślim nie przepada, to będzie niemiło, a jak Merkela będzie grzeczna, to tylko jakieś takie drobne, dla przypomnienia, że może się zdarzyć, w wykonaniu chłopiąt.

Tak to widzę, jestem pewien, że te tam Merkele błyskawicznie to pojmą i zaczną w to ładnie grać. Czy może raczej tańczyć, a tamci będą przygrywać. I to będzie naprawdę ogromny pierwszy globalno-strategiczny, już nie czysto militarny czy tylko popularność wśród muślimskiego ludu, sukces tych paskudnych Takzwańców.

* * *

Od początku nie miałem wątpliwości, że im głośniej i huczniej zapowiadano to długo wytęsknione wyzwolenie Mosulu, tym mniej ta sprawa dobrze wygląda i tym ciszej będzie, kiedy wszystko okaże się o wiele trudniejsze, niż się naszym światłym wydawało.

No i oczywiście miałem rację! Już na zachodnich telewizjach oficjalnie (choć nie w najlepszym czasie antenowym) mówią, że inwazja stanęła w miejscu, że - o dziwo! - sunnicka ludność zdaje się być dość zdecydowanie za brzydalami z Państwa Tak Zwanego, co dla normalnych ludzi nie powinno być aż tak dziwne, skoro wiedzą, że ta inwazja, poza amerykańskimi nalotami, to niemal wyłącznie siły szyickie i Kurdowie, których sunnici nie lubią i słusznie się boją.

W każdym razie płacze się w tych telewizjach, że tu już nie chodzi o cztery czy pięć (Jezu! tylko tyle ich tam jest, tych brzydali?!) tysięcy paskudników z Tak Zwanego, tylko o dużą część tej tam wypatrującej jutrzenki swobody ludności. Ale jaja, że tak przez trzy podzielę znany bonmot pewnego natchnionego Klasyka-bezpitulka. Ciśnie mi się też na usta pytanie: to za to my tym durniom tyle płacimy?! I nie mówię akurat o islamistach, choć ich też nie lubię.

Zresztą także dotyczy to wojska, które nie potrafi z dowolnego miasta wypędzić pięciu tysięcy lekko uzbrojonych ludzi, a pozwala im się w tym mieście zakorzenić i zaprzyjaźnić z ludnością. Nie, to się po prostu nie da pojąć, kto nami obecnie raczy rządzić i jak skutecznie nam ten świat na ziemskie Paradyzjum przerabia!

 Przypomina to wszystko... Znaczy nie wszystko, bo np. nie ci genialni eksperci i takie sprawy, tylko sama brawurowa inwazja i jej nie mniej brawurowa medialna oprawa, owe słynne, choć chyba mityczne w sumie, chóry z oper, że oto: "biegniemy, biegniemy, już biegniemy, pędźmy, biegnijmy, nie ma chwili do stracenia, biegnijmy...", a cały czas stoją na scenie i śpiewają. Czy to zresztą nie typowe dla tych czasów i dla tej... Ech!

* * *

I to na razie tyle, ale jeśli jeszcze ta aktualność nieco potrwa i my pożyjemy, to mamy sporo innych tego typu fascynujących rzeczy do omówienia, tylko że życie ma swoje prawa.

triarius

niedziela, grudnia 18, 2016

Bieżące aktualności - 001

Sytuacja jest chyba znacznie poważniejsza, niż się większości "naszych" wydaje. Choćby już ten brak "naszych" telewizji w połowie kraju świadczy, że to nie tylko dobrze przygotowana akcja, ale że bierze w niej także udział sporo poważnych sił.

* * *

Za publiczne używanie słowa "Antifa" w stosunku do tego lewackiego czegoś dawałbym kopa w dupę z polityki czy mediów (a mówię tu o "naszych") i wysyłał do łopaty. Jeśli ktoś tego jeszcze nie pojmuje, nie nadaje się do pracy, jakby nie było umysłowej, a co dopiero do robienia czy komentowania polityki. Które to zajęcia mają spory wpływ na rzeczywistość, przynajmniej w momentach takich jak w tej chwili.

To jest to samo co z "koktailem Mołotowa" czy, sprawą nieco wprawdzie mniejszą, ale też nieco samobójczą, czyli mówieniem o jaruzelskiej matrioszce "generał". Albo o lemingu-półanalfabecie, czy po prostu ubeckiej mendzie, "wykształciuch". (Teraz już wiemy kim jest Dorn, tak? No to ja na to wpadłem wcześniej.) Ogólnie ci "nasi" politycy i komentatorzy - z pewnymi wyjątkami - to żenada z tym ich nawoływaniem do porozumienia i kompromisu, ale też nie tylko z tym.

* * *

Nie ja na to pierwszy wpadłem, ale (parafrazując oczywiście i odwracając Clausewitza): Polityka to wojna toczona innymi środkami. (Oczywiście może też istnieć arystotelesowskie "dbanie o dobro wspólne" i dobrze, jeśli istnieje., ale to nie jest "polityka" w ścisłym sensie.)

* * *

LEMINNG SZANUJE WYŁĄCZNIE SIŁĘ I NAJBARDZIEJ ZE WSZYSTKIEGO GARDZI SŁABOŚCIĄ! (Bardziej precyzyjnie: tym, co bierze za słabość. I to szanuje, co UWAŻA za siłę - tutaj także. Na przykład możliwości okradania proli czy złote Rolexy.) Wszelkie podchodzenie do niego z sercem na dłoni i próby wzięcia go na litość, albo na wyrzuty sumienia, leming interpretuje właśnie jako słabość i... Powrót to początku tego akapitu. Zrozumcie to wreszcie wszyscy naiwniacy próbujący np. nawracać lemingi z kręgu swych krewnych i znajomych! (Bo "nasi" politycy i "publicyści" ewidentnie są z natury zbyt głupi, by takie rzeczy zrozumieć, i nie ma co do tego większej nadziei.)

Jeśli ktoś nie wierzy, to niech się zastanowi, gdzie - w jakich to politycznych systemach - (były) leming robi się uroczym stworkiem i patriotą, kióry chodzi w nogę, wznosząc państwowotwórcze okrzyki? Chodził ktoś do szkoły? Nawet prlowskiej albo w czeciejerpe? No to właśnie! (Nie żebym te systemy ze sobą kompletnie zrównywał, oczywiście.)

No bo przecież tam leming nagle kompletnie nie znika - to chyba oczywiste, prawda? Ino się ślicznie przepoczwarza w kochającego swój kraj (i co tam jeszcze dostanie do kochania) obywatela. Pod wpływem czego, że spytam? Wiecie już? No zgoda, było ich wtedy na pewno mniej niż dzisiaj - ludzie pracowali fizycznie, nie chodzili do przedszkoli, nie było telewizji... Ale były. A w każdym razie lemingi POTENCJALNE, czyli tacy, co by lemingami byli, gdyby "dano im szansę". ("Protolemingi", żeby to tak określić. I tu właśnie te przedszkola, telewizja, korporacje, Starbucksy...)

Oczywiście nie twierdzę, że leming jest główną siłą sprawczą w tym, co teraz w Polsce mamy - byłbym idiotą, gdybym tak sądził - ale leming bierze w tym aktywny i hałaśliwy udział, i o duszę leminga toczy się też spora część walki. Jest masa lemingów, które na razie żadnego udziału w zadymach nie biorą, bo leming to jednak nie hunwejbin, nie są na razie zresztę porządnie uruchomione i zagospodarowane, ale lemingi gadają z innymi, tweetują, mają kontakty z zagraniczniakami, tworzą więc światową opinię są w różnych instytucjach i mogą w razie czego piasek w tryby... 

I one, niestety, zdają się tą obecną sytuacją, w tym bierną i czysto defensywną postawą "naszych", być powoli spychane na coraz radykalniejsze pozycje. W kierunku coraz śmielszych działań.

Nie twierdzę, że na pewno możemy ich jakoś postraszyć lub natrzeć im uszy, bo pewnie właśnie (niestety) nie, nie chcę się sprzed bezpiecznego ekranu na takie tematy autorytatywnie wypowiadać, ale też warto sobie zdać sprawę z tego, że takie zjawisko tu występuje i nam nie pomaga.

(A tak przy okazji, to niektórzy dojrzą, że znowu mamy tu naszego nieocenionego Ardreya i to, co Pan T. określa mianem "instynktu linczu". I o czym pisał np. zaraz po utracie przez PiS władzy w 2007.)

* * *

Wiem, że to straszne, co teraz mówię i wielu porządnym z kościami ludziom rozkrwawię serduszko, ale fakt, że ktoś ładnie przeprowadzał staruszki przez jezdnię, nie oznacza, że poradzi sobie w klatce UFC. Niestety, choć od przeprowadzania staruszek mamy specjalistów nienajgorszych, jak się z radością przez ostatni rok dowiedzieliśmy, ale z tym UFC to na razie nic pewnego.

Gadki-szmatki, że oto "Beatka nas uratuje", albo że "Duda sobie poradzi", wydają mi się dość smętną metodą walki z tą zdeterminowaną i zasilaną na różne sposoby przez naszych odwiecznych wrogów swołoczą. Oby sobie poradzili i nie wykluczam, że tak, ale gwarancji na razie nie widzę. Sorry, że zakłócam słodki sen! Wiem, że duże demonstracje po naszej stronie wiążą się teraz ze sporym zagrożeniem różnymi prowokacjami, ale jednak ta demonstracja Gazety Polskiej wydała mi się nad wyraz marną odpowiedzią na to, co się nam próbuje zrobić. (Znowu przepraszam!)

Miałem dziś nieco nadziei na jakieś ćwierć miliona spontanicznie tam gdzieś zebranych - a wiem przecie, że to Warszawa i co to za miasto - a tu takie cherlawe coś i te przeróżne mało konkretne, mało głębokie analizy dla ubogich duchem, dla jakiegoś prawicowego leminga, w wykonaniu tych tam przywódców... Ech!

triarius

środa, grudnia 14, 2016

Czemuś głupi?

Śliczny obrazek à propos
Takie coś przyszło mi do głowy. (Parafraza znanego skądinąd liberalnego powiedzonka. Tyle że ludzie naprawdę kreatywni wiedzą, iż cała kreatywność to tylko sprytne ścierwojadztwo, więc gdzie tu problem?) W każdym razie od razu poraziło mnie swoją prawdziwością. Idzie to tak:

 Czemuś głupi? (No dobra, złagodzę: "Czemuś głupi POLITYCZNIE? Za to jak but. Narodzie mój najukochańszy.") Bo nie czytałeś Ardreya. A czemu nie czytałeś Ardreya? Boś głupi. (Niech będzie "politycznie głupi", żebyście nie płakali za bardzo).

Jak przerwać to błędne koło?!

To było mięso, natomiast gdyby ktoś chciał sam, w domowym zaciszu, potrenować sobie tygrysiczne myślenie, gdyby zapragnął wznieść się na metapoziomy... (Oczywiście już po przeczytaniu Ardreya, bo bez tego nie rozmawiamy.) To niech weźmie na warsztat kwestię naszej/nienaszej obecnej "opozycji", Unii "Europejskiej" i tych wszystkich cyrków, co je mamy, w świetle następujących słów kluczowych:

diamat, marksistowska dialektyka, realizm socjalistyczny, schizofrenia bezobjawowa, liberalizm, moralność socjalistyczna (oczywiście "socjalistyczna" w znaczeniu kacapsko-marksistowskim, bo do dyskusji o bezprzymiotnikowym "socjaliźmie" nie raczymy się tu zniżać), Komisja Europejska, cośtam weneckie... Nie mówimy tu teraz o sprawach względnie prostych i oczywistych, jak targowice, bratnia pomoc, ob*otowe q*slingi, ino o głębokich i meta-skomplikowanych.

Plus książka "Ciemność w południe" (Arthura Koestlera, gdyby ktoś nie wiedział). Kto potrafi inteligentnie WSZYSTKIE te słowa kodowe połączyć między sobą i tym co się w Polszcze i wokół niej obecnie wyprawia - ale nie chodzi o połączenie w jakąś tam wypowiedź, ino o użycie ich w inteligentnej ANALIZIE! - może się zgłosić po cenną nagrodę. Nie wiem jeszcze dokładnie jaką, ale nie wykluczam nawet Uśmiechu Prezesa, przy czym tym doraźnym Prezesem byłbym ja sam.

A teraz, ambitna młodzieży (także ta starsza i całkiem już obwisła) - do roboty!

triarius

P.S. Ardrey, nawiasem mówiąc, jest dostępny na http://chomikuj.pl - zarówno w oryginale po angielsku (poza "Hunting Hypothesis", jeśli mówimy o jego czterech hiper-ważnych książkach), jak i spory kawał po polsku w moim tłumaczeniu (niby to samo co tutaj w odcinkach, ale tam bardziej wylizane i w jednym kawałku).

czwartek, listopada 17, 2016

Takie sobie dwie krótkie sprawy...

Karmienie piersią
Co, że bez związku? Na pewno jakiś jest! Trzeba tylko
trochę pomyśleć, moje drogie ludzie. (A poza tym po prostu
śliczne i budujące. Szczególnie w takich podłych czasach,
jak te obecne.)
Zdrzemnąłem się. Stary już jestem; pogoda jakaś taka; życie szare i nudne, w odróżnieniu od moich snów (ach, gdybym ja mógł te sny światu pokazać, nawet bez sponsorowania ze strony Sił Postępu zrobiłbym karierę!); w dodatku jakoś nie dopiłem drugiego litra mojej południowej herbaty.

Sny miałem faktycznie obłędne (w każdym znaczeniu), ale na samo zakończenie jakiś głos wypowiedział takie słowa: "Upiorna egzystencja na granicy między życiem i śmiercią, którą liberalni propagandziści i ich zmanipulowane ofiary nazywają po prostu 'życiem'". I się zbudziłem.

Niezłe są te moje bonmoty, które mi ktoś, niewykluczone że Duch Święty, albo jakaś kusa Muza, zsyła we śnie! Większość, gdyby to kogoś interesowało, przychodzi na jawie i jest wyłącznie mojego autorstwa, ale niektóre faktycznie tworzymy sobie we współpracy z innymi znakomitymi twórcami i kiedy ja sobie słodko kimam. (Mój ojciec, całkiem na marginesie, mówił na spanie "trening oka". Fajne, nie?)

Co więcej, ten bonmot natchnął mnie i zapłodnił do głębokich myśli, które może kiedyś. (Albo do znajomej przez telefon, jak to ostatnio z naszymi, znaczy moimi i Ducha Świętego czy może kusej Muzy, błyskotliwościami bywa, albo może i, niewykluczone, na tym tu blogasie. Orate pueri (atque puellae) i nie traćcie nadziei!

* * *

Obama w Niemczech, a na CNN przez połowę relacji z tego wiekopomnego wydarzenia pokazywali, obok Obamy... Naszego ukochanego zdRadka! (O Merkeli też oczywiście nie zapomnieli... Jaki ładny wierszyk! Ale zdRadka było niewiele mniej.) Mówią, że CNN to taki Polsat czy inne podobne coś, ale oni sami się przecie chwalą, że są największym informacyjnym serwisem na świecie. Tak że niezła jest ta nagonka na Polskę, którą spróbuję w jakimś drobniutkim ułamku promila zrównoważyć tym oto...

Kacapy mają tak, że jak im się coś w jakimś zdominowanym kraju nie podoba, to robią bratnią pomoc - tak było za Katarzyny, co najmniej, i tak było za Breżniewa, wątpię, by się coś w tych instynktach, samych w sobie, istotnie zmieniło teraz, albo miało zmienić w przyszłości. Częścią bratniej interwencji jest to, że jakaś menda, formalnie przynależąca do danej nacji, o nią prosi.

Nie jest to oczywiście, w sensie wąsko pojętych technikaliów, kompletnie niezbędne, ale kacapy lubią takie ładnie zakręcone ogonki na swoich świnkach, bo ich cieszy, że ktoś się na to łapie. (A łapią się równie chętnie, jak pelikany na świeże makrele.)

Prośba o tę bratnią pomoc formalnie powinna być wygenerowana PRZED samą bratnią pomocą, ale oczywiście, jak śmy to sobie już ustalili, nie jest to całkiem niezbędne i jeśli się znajdzie takiego proszącego już PO czy W CZASE bratniej pomocy, to też będzie git, a nawet całkiem cudnie.

No i teraz ci "nasi", żeby to tak przewrotnie wyrazić, durnie, ta miejscowa targowica, wyraźnie pomyliła przyczynę ze skutkiem i naprawdę chyba uwierzyła, że to prośba o bratnią pomoc tę bratnią pomoc wywołuje, a nie całkiem odwrotnie. Naiwniaczki nasze kochane!

(Tym razem, choć to niczego istotnego nie zmienia, ten zew jest faktycznie skierowany głównie na Zachód, pewnym może odchyleniem na Południe, choć w sumie raczej po prostu w porywie rozpaczy rzucony w przestrzeń, bez konkretnego adresata, choć nie bez długawej listy przed oczyma adresatów potencjalnych.)

Biedni durnie miotają się, nic nie rozumiejąc, i, zamiast nas zniszczyć, napuszczając na nas wraże siły różnych Merkeli i czego-tam-jeszcze - kompromitują tylko swoich zagranicznych mocodawców, wzmacniając nasze poczucie siły. Co nie może tych mocodawców nastrajać do nich przesadnie przychylnie, a jeśli to jeszcze trochę potrwa, mogą nawet od nich zacząć brać klapsy. Jakiś poważniejszy rozlew krwi mógłby im pomóc, ale jakoś nikt z nich nie pali się do nadstawiania własnego karku, a przekonywanie kolegów wychodzi im marnie. Pierwsi chrześcijanie biją ich w tym na głowę!

Tak że, choć sytuacja nie jest, i nie może być, lekka, łatwa ani przyjemna, to oni już naprawdę gonią w piętkę, co jest miłą informacją. Do tego stopnia gonią w piętkę, że nawet właśnie wskrzesili słynnych Cieniasów. Pewnie wierzą głupki, że to one właśnie kiedyś ponownie dały im władzę, i to na całe osiem lat, z ośmiorniczkami i carpaccio z żubra w pakiecie, a że zagranica na ich syrenio-łabędzie śpiewy jakoś wciąż nie reaguje, więc może to zadziała, skoro nic innego nie chce. Żałośni durnie, krótko mówiąc, i tyle!

triarius

niedziela, października 02, 2016

Ależ ja dzisiaj płodny! (Choć już właściwie jutro.)

Na początek bonmot, dla niektórych merytorycznie oczywisty (choć nie każdy umiałby go tak cudnie wyrazić w umyśle swoim), dla innych z pewnością dość przykry. Ale cóż, amicus Plato itd.

Gówno jest i pozostanie gównem - niezależnie od tego, jaką wetkniemy w nie flagę.

(Zgadłby ktoś, że ja cholernie nie lubię skatologii? Ale czasem niestety trzeba, bo życie to nie piękna bajka.)

* * *

Teraz b. poważne ostrzeżenie i rada dla Polski. Słowa MAJĄ znaczenie! Nie załatwiają niemal nigdy wszystkiego, ale znaczenie mają! No więc...

Nie nazywajcie KODów, .Nowoczesnych, (zdychających i czekających na podmianę) Platform "opozycją"! Taka "opozycja" licząca WYŁĄCZNIE na sprowokowanie zagranicznej interwencji ma swoją nazwę, a już szczególnie w polskiej historii. Mówię poważnie - nie komplementujcie bez potrzeby tej swołoczy, bo szkodzicie tym sobie i innym przyzwoitym rodakom!

* * *

Tu chciałem coś jeszcze napisać, ale, choć już chyba wiadomo, że nie prowadzimy bloga dla zakonnic i ministrantów (z całym do nich szacunkiem, choć Franciszek mój szacunek kompletnie już zawiódł, z czego zresztą wyciągnąłem dość daleko idące wnioski), to jednak chyba tu się nie nadaje, bo powyższe sprawy były bardzo poważne, a to...

Nie, po prostu zbyt fry, że tak to określę, wolne. Może kiedyś! Albo prywatnie i na ucho, jeśli udowodnicie, żeście nie skrytki.

triarius

piątek, marca 11, 2016

A nie mówiłem...?

... że mam już tu wszystko z góry opisane na każdą okazję? No bo i proszę:

http://bez-owijania.blogspot.com/2014/07/wolny-rynek-towarzyszu-muszka.html

Gratulacje, batony Snickers, salwy armatnie i ładniutkie babcie proszę kierować na adres:

http://bez-owijania.blogspot.com/

triarius

czwartek, marca 03, 2016

Na wypadek wiosennego Majdanu ośmielam się przypomineć...

Świetny tekst napisał wczoraj Kurak. Dokładnie o to chodzi z tymi podsekretarzami! Linek? Oto proszę:

http://kontrowersje.net/musimy_si_nauczy_dystansu_bez_tego_nie_ma_poczucia_warto_ci

Ja nie jestem ani taki płodny, ani taki popularny, ale swoje zalety chyba taż mam. Na przykład taką, że z mojego dziesięcioletniego blogaskowego dorobku można sobie wybierać różne perły i rodzynki, które, o dziwo (jakie znowu "o dziwo", to wszystko było w planie!) nabierają coraz większej aktualności.

Na przykład taka sprawa, że niektórzy obiecują nam rodzimy Majdan tej wiosny. Nieładnie z ich strony oczywiście. Na to jednak różna krewka młodzież - i tym razem nie mówimy o emerytowanych stalinowskich ubekach z żonami - nawet się cieszy, no bo nas będzie więcej i tamtych, mówiąc oględnie, czapkami nakryjemy.

To akurat fakt i tak się stanie, tylko że prawdziwi macherzy, których na ulicach raczej nie będzie, a jeśli to nie pod transparentami KODu i bez podskakiwania, właśnie na to liczą. Czyli na to, że my im... Tentego...

Wciry krótko mówiąc, na co oni się oczywiście od dawna proszą, a jak my im te wciry, to nam przyjaciele ze wszystkich stron, a w każdym razie z jednej, zrobią bratnią pomoc i oni w tej sposób spowrotem do żłobu.

I to, nie da się ukryć, jest scenariusz względnie prawdopodobny, zresztą chyba ludzie sobie z tego zdają sprawę, bo na razie nikt  tych paskudników, mimo że to gorsza targowica do kwadratu (bo "po prostu gorsza targowica" to była przecie "zwykła" Platforma) z buta jeszcze nie potraktował.

KOD KODem - tymi świrami na tytanowych biodrach nikt by się nie miał powodu przejmować, ale bratnia pomoc to już sprawa nieco poważniejsza. (Choć oczywiście zgoda, że nasi przyjaciele mają własne spore problemy, które im nudystka Merkela, gościnnie frontem stając do egzotycznych ludów, na łeb spuściła.)

A do tego, jak ktoś słusznie w komęcie u Kuraka zauważył, są jeszcze, równie ubeckie, ale zamiast tytanowych bioder mające broń maszynową i temuż podobnież, agencje ochrony. W każdym razie niesamowitej, jak mi się wydaje, aktualności nabierają moje nie-tak-dawne teksta o rodzajach agresji, a jeszcze chyba większej nieco dawniejszy moj tekst pt. "Polska kraj WiPoW". Do którego, gdyby ktoś się poczuwał, linek tutaj oto:

http://bez-owijania.blogspot.com/2011/07/polska-kraj-wipow.html

(Wiem, że mało kulturalnie robię z tymi linkami, bo powinno być śliczne hasełko, tytulik czy coś, a linek żeby zadziałał po kliknięciu, a nie żeby było widać wszystkie bebechy, ale na wsiakij słuczaj wolę, żeby to się także w razie czego dało skopiować i wkleić. To się chyba nazywa "rewolucyjna czujność".)

triarius

wtorek, stycznia 19, 2016

Premier Szydło niestety rozminęła się z prawdą

Rzuciłem przed chwilą okiem na tę brukselską hecę, którą z jakiegoś powodu (nie wykluczam, że to MA sens, choć nie jest to pewne) pokazuje TV Trwam. No i muszę z wielkim żalem stwierdzić, że Premier Szydło zdecydowanie rozminęła się z prawdą. Polska NIE JEST bowiem, jak stwierdziła, "suwerennym", "silnym" krajem! 

Nie jest także - wciąż jeszcze, bo dwa miesiące na to absolutnie nie wystarczą - krajem "demokratycznym". (Zresztą cóż w tych podłych czasach i do tego w Unii Europejskiej oznacza słowo "demokracja"? To co akurat dostaną prikaz głosić najemne "autorytety"? A niech se głoszą!) Tak że, nawet jeśli nam demokracja miałaby leżeć na sercu, to i tak - albo Polska kiedyś może będzie demokratyczna, albo też będzie "spełniać europejskie standardy" itp. Tertium non datur.

Zgadzam się jednak, że Polska - w swej najgłębszej istocie - jest krajem "europejskim". Co więcej - o wiele bardziej "europejskim", niż Unia "Europejska". To zgoda, tyle, że na razie to tutaj to w ogóle nie bardzo jest "Polska".


Na razie Polska, czy raczej to co z niej zostało, czyli "tenkraj", jest ponurym bantustanem dręczącym swoich nieszczęsnych mieszkańców i wysyłającym ich milionami na poniewierkę. Jest krajem, w którym indywidua, które w mniej parszywych okolicznościach ozdabiałyby sobą publiczne szubienice, a co najmniej pręgierze, robią za "autorytety moralne" i opływają w dostatek.

Gdzie sterowana zza granicy i na zagraniczną interwencję licząca opozycja wypada marnie nawet na tle tej pierwszej, oryginalnej Targowicy. Obecna władza chce to zmienić i chwała jej za to, ale też na razie wiele zmienić nie mogła. Co każdy zdrowy na umyśle chyba bez trudu rozumie. I nie jest to winą, a w każdym razie etycznym występkiem, Pani Premier, że rozminęła się tu z prawdą o lata świetlne.

Ona albo naprawdę uważa, że Polska jest super, nawet dzisiaj - tylko są jakieś drobne zawirowania i paru brzydkich ludzi nam ów przepiękny obraz szpeci... Albo może wie, że to bzruda, ale z jej punktu widzenia powiedziała słusznie, bo to się nazywa "dyplomacja" i bez tego w polityce nijak... Dla mnie słyszeć to było naprawdę przykre, ale do samej Pani Premier pretensji mieć nie mogę. Co innego do targowicy, piątej kolumny, Platformy "Obywatelskiej" i reszty tych, mentalnych i faktycznych, uboli.

W sumie zdaję sobie sprawę, że Prawo i Sprawiedliwość to partia b. łagodnie, co najwyżej, "eurosceptyczna" i tak z przekonania demokratyczna, że może mieć ogromne problemy z obecną targowicą, piątymi kolumnami i wszelkiego typu bratnią pomocą zza granicy. Wszystkie te siły wydają się jednak być zbyt głupie, żeby to zrozumieć.

I zbyt głupie, żeby zrozumieć, że jeśli udałoby im się zwalczyć PiS, to czeka ich przeprawa z takimi, którzy co do Unii nigdy nie mieli cienia złudzeń (choć przyznam, że Unia moje własne czarne przewidywania realizuje jednak z nadwyżką), i dla których młodzieńczą lekturą były "Dzieci Alkazaru".

Tak więc, żeby kiedyś nie było płaczu, kiedy na tych wszystkich światłych obrońców (przez siebie samych do woli definiowanej) "demokracji", oprócz islamistów z nożami w zębach, zwalą się także inne poważne i cholernie przykre problemy. Nie liczę na zrozumienie, bo lewacki umysł to już właściwie nie umysł, tylko jakiś całkiem nowy dziwny twór, ale żeby nie było, że nikt nie ostrzegł.


triarius


P.S. Tytuł jest mocny i naprawdę przykry, ale ma ten wdzięk, że może zwabi jakiegoś leminga i przeczyta to ktoś spoza naszego kręgu. Recepta jest oczywiście w sumie Hitchcocka.

czwartek, stycznia 14, 2016

Mój głosik w aktualnych kwestiach

Na samym topie szalomu jest w tej chwili pewien tekst, całkiem sensowny, który mnie natchnął. Oto linek:

http://leonarda.salon24.pl/691571,i-co-dalej-z-euro-intrygantami

a poniżej to, co ja tam w komęcie od nim wpisałem (a następnie przyozdobiłem rabatkami, rozbudowałem i doprawiłem czarnuszką), tylko że za cholerę nie chce wejść, nie wiem dlaczego, ale żadne z tych przypuszczeń nie jest dla szalomu pochlebne. W każdym razie tutaj to macie...

* * *

Fajny tekst, słuszny, ale mam jedną sprawę.

Otóż ja podpisami i petycjami brzydzę się od małego, a już na pewno od czasów późnego Gomułki co najmniej. No i nie mam ochoty tego zmieniać. Pisanie do indywidułów w rodzaju tego tam, jakmutam... i tego drugiego, per "Szanowny Panie" i zapewnianie do tego, że kocham Unię, tylko wypaczenia nie, albo i nie to, bo zbyt ostro, po prostu mnie mierzi.

Róbcie to, jeśli chcecie, ale ja nie będę - wy natomiast, dobrzy ludzie, możecie ew. z pełną odpowiedzialnością dopisać w postscriptum, że są także tacy, którzy metod w rodzaju kulturalnych rozmów z ludźmi, którymi się brzydzą i z którymi nigdy nie chcieli mieć do czynienia, czują wstęt, ale tym bardziej wstręt także czują do tego typu chamskich napaści, nie mówiąc już o jawnej zdradzie (ten Czuchnowski jeszcze nie siedzi, by the way?), a popierają nowy polski Rząd i polskiego Prezydenta.

Po prostu tacy ludzie, a w każdym razie ja, na razie, mówiąc historyczną meaforą, "stoją z bronią u nogi". Jeśli jednak trzeba będzie bronić Rządu, Prezydenta, Prawa i Sprawiedliwości (z dowolnie wielkiej litery), i po prostu Polski - przed kimkolwiek, z Unią Europejską włącznie, a z koszmarną ubecką, okrągłostołową III RP na czele - to się nie zawahają, i uczynią to raczej szybciej i bardziej zdecydowanie od tych piszących petycje.

Tak jak nie brałem udziału w słynnym dwudniowym (!) referendum na temat wejścia do Unii (która także oczywiście miała całkiem inaczej wyglądać, niż wygląda), ponieważ uznałem, że większa jest szansa na nieuzyskanie wystarczającej ilości uczestników - a teraz liczę się jako ten, któremu było wszystko jedno, tak teraz też nie jest mi wszystko jedno i na pewno nie zamierzam spokojnie patrzeć, jak mi ta Unia do końca robi z mojego kraju niemiecką kolonię i bantustan.

To, że nie raczę pisać do tych całych Oettkerów, czy jak im tam, nie oznacza także, że nie zamierzam w ogóle nic robić podczas tego "stania z bronią u nogi". Zamierzam i będę. Tak samo, jak przed tamtym referendum nawiązałem kontakt z pewnym przedsiębiorcą, zaprojektowałem znaczki wyrażające niechęć do Unii, które miały być wyprodukowane w postaci nalepek...

Nalepki się wprawdzie nie pojawiły, bo mój przedsiębiorca nagle, bez uprzedzenia, zmarł na serce. Nie wiem, czy to był wczesny przypadek weekendowego samobójcy, prawdopodobnie nie, ale nie da się tego wykluczyć, tym bardziej teraz, kiedy już z Unii, jak kiedyś z Salome, spadają ostatnie zasłony.

Nic nie sugeruję, bo też nic nie wiem i to nawet nie jest jakieś zdecydowane podejrzenie, ponieważ nie miałem nigdy sposobu tego zbadać i się tym nie zajmowałem, ale przecież miła anegdotka na czasie, a mówimy przecież głównie o tym, czy tacy jak ja - którzy nie będą pisać i unijnych komisarzy przekonywać - pozostają całkiem bierni, czy jednak nie.

Swoją drogą cudna jest ta nazwa "komisarz"! Przypomina mi się zawsze, gdy to słyszę, taka wydana w Londynie monografia 8. Pułku Ułanów, gdzie jest opis, jak to w wolnie polsko-bolszewickiej na Ukrainie walczyło pięciu amerykańskich lotników, przesadzonych na konie, i po pewnym starciu jeden z nich, ogromny chłop, w skórzanej kurtce, wycierając zakrwawioną szablę, mówi "pięciu zabiłem, samych komisarzy". (Musi to był amerykański Polak, co by wiele wyjaśniało.)

Oczywiście nikt tych panów szablą tu nie zamierza, ale może warto wiedzieć z czym mi się nazwa "komisarza" kojarzy i dlaczego, a przy okazji interesujący, jak sądzę, fakcik z rodzimej historii, z bardzo trudnodostępej książki. Ja już jej od dawna nie mam, rodzina sprzedała ją wieki temu dla chleba, kto ją może mieć i w jakiej budzie... Czy jakim innym, powiedzmy, Chobielinie... Można się tylko domyślać, i raczej nie był to nikt rodzinnie z jakimikolwiek ułanami związany, góra z armią Budionnego (pion polityczny), ale też w takim kraju od '39 roku przyszło nam żyć.

Szabli zresztą też już od ponad pół wieku nie mam, więc spokojnie! Choć jako dziecię korzeniami sięgające sporo przed czasy PRLu, naprawdę w dzieciństwie autentyczną ułańską szablę przez krótki czas miałem, a jakże! (Że o srebrnych łyżkach z koronami nie wspomnę, zresztą już kiedyś było.) I ona, ta szabla (choć łyżki także, wraz z widelcami, choć kiedy indziej, a srebrne herbowe półmiski mnie po prostu nie doczekały i dopiero się ostatnio o ich istnieniu przypadkiem dowiedziałem) też nagle razu pewnego znikła. 

Też niewątpliwie po to, żeby się pojawić na ścianie jakiegoś resortowego... Powiedzmy... "nowego arystokraty". Ale rodzina, moja na odmianę, miała za to czas jakiś na chleb, buty i szkolne podręczniki. No, może jeszcze na jakieś inne, tańsze książki, czy wyjazd na narty - nie przesadzajmy z tą nędzą, choć bogato nie było.

Fakt, że robiłem tą szablą dziury w podłodze - wiele poza tym nie potrafiłem. I dobrze, że nic więcej nie potrafiłem, bo była potwornie ciężka dla dziesięciolatka. Mogłem sobie na ten przykład przedziurawić stopę, albo coś... Nic w każdym razie zasługującego choćby na pióro Sienkiewicza. Co jednak nie nijak nie uczyni z chama, który ją teraz ma (a którego niniejszym pozdrawiam), żadnej autentycznej elity.

Tak że nie wprost szablą, jak tamten dzielny człowiek, ale w starciu "komisarzy" i innej unijnej biurokracji z moim krajem opowiadam się zdecydowanie po tej stronie mojego kraju - i po prostu nie raczę z tym szemranym unijnym towarzystwem rozmawiać, przynajmniej dopóki ta rozmowa ma udawać kulturalną konwersację, a niestety na razie musi. Gdyby jednak polskie państwo uznało, że jest zbyt słabe, by np. doprowadzić Czuchnowskiego do mamra, to ja się polecam - znajdę paru kumpli i go dostarczę.

Mam nadzieję, że za parę lat takie indywidualne usługi nie będą już konieczne, a unijni "komisarze" - wszystkich pięciu (znowu ta święta liczba?), czy ilu ich tam jest - od Polski się łaskawie odczepią. Jeśli miałoby to oznaczać referendum za wyjściem z Unii, czy po prostu wyjście - jestem za! Nawet, gdyby miało to miałoby pociągnąć za sobą parę lat gorszej ekonomii dla mnie osobiście. Unia i tak szybko nas w tym dogoni - spokojna głowa!

Pzdrwm

triarius

P.S. A tak przy okazji, to Kurak się dzisiaj martwi pisowskim pijarem, i cała masa innych ludzi. "Dać ludziom forsę, chleba i igrzysk!", wołają. A ja sądzę, że wystarczyłoby dorwać jakąś sporą ogólnopolską telewizję, co już, z tego co słyszę, nasi mają, albo prawie, a potem przez parę godzin dziennie nadawać najprzeróżniejsze aktualności z frontu wiadomych "uchodźców". 

To naprawdę dałoby zrobić w b. interesujący, choć włosy na plecach jeżący, sposób. Nawet ja bym to potrafił, jeśli nie dotychczasowi uznani dziennikarze. Jeśli Polacy są aż tak durni, żeby nie rozumieć i w każdej chwili nie pamiętać, że upadek obecnego Rządu i/lub Prezydenta oznacza setki tysięcy muzułmanów, nie zawsze miłych w obyciu, w ciągu paru zaledwie lat, oraz po prostu ordynarne multikulti dla naszych ew. wnuków, jeśli nie więcej, no to faktycznie zaslugują na platformę i rządy unijnych "komisarzy"! Tak aż źle chyba jednak nie jest.

Dzisiejsza np. rewelacja z BBC (przynajmniej tam ja to zobaczyłem) o zbiorowym gwałcie na trzyletnim chłopcu w obozie dla uchodźców w Norwegii - akurat zresztą na Mikołaja, nie wiem czy celowo, ani czy to miało związek - to nie jest oczywiście nic przyjemnego, ale swoje by to zrobiło. Po prostu na razie mało kto wie.

środa, listopada 05, 2014

Polska więzieniem Europy

Zachodnie telewizje na tasiemkach pokazują info, że oto Polska miałaby u siebie więzić tego tam serbskiego generała, którego ten tam międzynarodowy trybunał skazał za rzekome zbrodnie na dożywocie. Sąd Rejonowy w Warszawie miał na razie stwierdzić, że to zgodne z prawem.

Niemal całe powyższe mógłbym oczywiście wziąć w cudzysłów, bo to i szemrany trybunał, który odważa się podskoczyć co najwyżej Serbom i innym podludziom; i "Polska", gdzie Polacy nie mają nic do gadania; i sąd w którym wyroki wydaje ten czy inny sędzia Nakrętka z rodowodem...

Mógłbym też ten temat rozwijać i uczynić z tego przepiękną literaturę, bo to i dobry doktor Mengelman, na którego świat czeka, żeby wreszcie zrobił tu jakiś cywilizowany porządek, przebiera niecierpliwie kopytkami... I masa innych, równie radosnych, rzeczy. Ta akurat sprawa zasługuje jednak, by ją podać bez fioritur (a ja akurat mam coś do roboty).

Trzeba powiedzieć po prostu, że to granda co się robi z nieszczęsną Polską! Że na pochyłe drzewo nawet kozy skaczą, to przecież nasz ludek wiedział od dawna, więc, z drugiej strony, czemu się dziwić? Oczywiście to całą pewnością wcale nie koniec - będzie takich rzeczy więcej i więcej, Aż do KOŃCA.

triarius

sobota, kwietnia 05, 2014

Gówna dla Polski (version lite)

Tytułem eksperymentu opublikujemy sobie teraz tutaj wersję light naszego poprzedniego tekstu. Czyli wersję pozbawioną większości co mniej istotnych wtrętów, obcych narzeczy i innego baroku. Mam nadzieję, że w tej wersji mój - genialny, nie oszukujmy się, a także potencjalnie ogromnie ważny dla przyszłości Polski i świata - tekst, zrobi karierę. (Do kogo te słowa są przede wszystkim skierowane, to on chyba sam wie i niech łaskawie wyciągnie wnioski! ;-)

* * *

Opowiadają, że kiedy Kostek Biernacki, jako młody legionista, miał wieszać jakichś dywersantów, wzbraniał się i mocno to przeżywał, na co mu Piłsudski rzekł, cytuję z pamięci: "A gówien to dla Polski wywozić nie łaska?"

Ja, widzicie ludzie, akurat zmierzam do poruszenia kwestii ojrowyborów... No więc, zachowując wszelkie proporcje - dostrzegam pewne analogie pomiędzy tym wieszaniem owych dywersantów i uczestniczeniem w rzeczonych ojrowyborach. Żeby już o wywożeniu gówien nie wspominać, bo tutaj podobieństwo aż bije po oczach.

Głupie to, obiektywnie mało sensowne, no bo w końcu każdy nasz głos to tylko jedna iluśtammilionowa wyniku... A do tego przecie ruskie, i wszelkie inne, serwery... Ale jednak - nie da się namawiać innych, etycznie, samemu nie racząc! A przecie - choć jeden głos, nasz własny znaczy, nic właśnie takiego nie robi... Nie znaczy... To jednak parę tysięcy w jakiś tam sposób już coś takiego robi. Bo widzicie jak to działa...

Ja sam kiedyś, dawno temu, wpadłem na "pomysł", żeby ojrowybory ignorować. Mało oczywiście oryginalna myśl, wielu na to wpadło, i tak samo jak ja wtedy - popełnili błąd. Tylko że ja się z niego szybko, po paru dniach, wycofałem, a większość jednak nie. No bo ludzie sobie wmawiają, nie chcę już tu snuć przemądrych rozważań dlaczego konkretnie, że ci tam ojropejsi dostają orgazmu jak paru ludzi więcej w tych błazeńskich ojrowyborach zagłosuje, a jak będzie kilku mniej, to zaczną rozpaczać. Widzicie, to tak nie działa. Może oni się chwilę trochę ucieszą, alternatywnie chwilę zmartwią, ale to będzie chwila. No, parę dni powiedzmy.

A to, jak w tych wyborach wypadnie ta @#$% zgraja, która Polskę rabuje, sprzedaje i przy której targowica, ta pierwsza, wygląda na miłą gromadkę niegłupich i wyrobionych politycznie patriotów, to sprawa na o wiele dłuższą metę i o wiele ważniejsza. Mówię cholernie serio! Wiem, że niektórzy z mniejszymi oporami powiesiliby paru dywersantów - gdyby to, oczywiście, nie było źle widziane przez Unię i zakazane; inni łatwiej by się do takiego obowiązku przymusili... Albo do dosłownego gówien dla Polski wywożenia... Ale tu nie ma co sobie wmawiać, że "w razie czego ja te gówna gołą ręką i...!"

To zgrywa, to ściema, to oszustwo - a co gorsza, samooszukiwanie! Jeśli platfąsy dostaną w tych ojrowyborach w dupę, to zaczną może wreszcie się rozpadać. W końcu to nie jest partia ideowa, jaką w była choćby KPP, ich pramatka (pomijając, że także paskudna i agenturalna). A jeśli im się nieźle uda, to jedyna prawdziwa "legalna", parlamentarna opozycja dostanie kolejny raz w dupę.

I nic nie da tłumaczenie lemingom, że tu chodzi o Polskę, a nie o to, by się przypodobać tak obrzydliwej zgraji niedouczonych i parszywych na duszach wumli! Dla większości z nich to nie jest żaden - absolutnie żaden - argument! A problem jest przecież spory z wygraniem tego przez PiS... Bo on jest przecież tą jedyną realną "legalną", parlamentarną opozycją - przy wszystkich swoich wadach.

Bowiem, choć do doskonałości PiSowi daleko, to jednak - POZA AGENTURĄ - do PiS raczej z założenia ciągną ludzie, którym na Polsce zależy. Inaczej szliby... Gdzie? Chyba łatwo zgadnąć, prawda? Nie mamy lepszego roboczego kryterium i tego co je mamy musimy się trzymać, a ta "legalna" i parlamentarna opozycja jest, mimo wszystko WAŻNA, a nawet NIEZBĘDNA.

Więc jaki jest ten problem z wygraniem przez PiS i przegraniem przez tych tam... Co mi się już na nich epitety kończą, a wszystkie nieadekwatne i zbyt cienkie... No? Problem jest taki, że zwolennicy Platfąsów raczej Unię kochaj i ich uczestniczenie w tym cyrku nie mierzi, a nas, i ogólnie (mniej lub bardziej entuzjastycznych) zwolenników PiS (patriotów, "prawicę" itd.) raczej tak. Przynajmniej w o wiele większym procencie. Z czego wynika, że oni częściej i chętniej idą w tym cyrku brać udział, a skutek tego taki, że.... No, chyba tego nie muszę tu wyjaśniać, prawda?

Jasne - wszelkie wybory, a co dopiero takie, to ćwiczenie z absurdu, ale też na przykład taki Pascal, człek niegłupi, i nie tylko bardzo religijny, ale nawet poniekąd katolik, rzekł był w końcu "credo quia absurdum est"...  O wierze, która dla niego była naprawdę ważna, nie ma co do tego wątpliwości... Więc z tym absurdem i niechęcią do niego też nie należałoby przesadzać!

Zatem, drogie ludzięta - choć dzielę wasz ból, obrzydzenie, wstyd i wszystkie inne tego typu odczucia - weźcie tym razem... I w następnych, tam gdzie to będzie miało znaczenie, a w wielu będzie...Weźcie, mówię wam, dupy w troki, dywersantów na sznur, gówna na wózek, kartki wyborcze wsadźcie, mimo mdłości, do tych tam unijnych pudeł z dykty... I potem sobie pogratulujcie, mówiąc do siebie: "Zrobiłem to, quia ABSURDUM EST, jestem równy chłop co raczy dla Polski gówna i dywersantów..." Sami wiecie!

A na koniec powiem wam coś poniekąd optymistycznego. Może zresztą aż tak wiele realnego optymizmu z tego się nie da wycisnąć, ale będzie chociaż błyskotliwe. Otóż tak mi przyszło do głowy, że JK wcale nie musi robić głupio, czy "niepolityczne", nie unikając teraz, przed tymi "wyborami", tematu Smoleńska.

 Który tak wkurwia lemingi, a nawet poniekąd zniechęca tę pozostałą, też nie za fajną, ale może raczej po prostu zmęczoną, nieco ogłupiałą, niedożywioną i już także małowiela przestraszoną większość naszego ludu. Wszyscy mówią, że to PiSowi bardzo zaszkodzi, dotychczas faktycznie - mówimy o wyborach i takich innych trywialnych w istocie, ale jednak niepozbawionych, sprawach - szkodziło... Ale w tych ojrowyborach może tak nie musi być, ludkowie moi rostomili.

A nie musi dlatego, że, widzicie ludziątka kochane - leming, (post)komuch, platfąs, ubek, aferzysta, prowokator udający dzień tygodnia... Taki i tak pójdzie i zagłosuje, bo kocha Unię i kocha Tuski tego świata. To chyba oczywiste. A na kogo zagłosuje? Na Tuski tego świata, bo tych Unia kocha i ci ją kochają wzajem. Tak? No dobra... A co z wami? Wy, jak was znam, w ogromnym niestety procencie nie pójdziecie.

Bo się Unią brzydzicie, bo nie wierzycie w skutek, bo nie przepadacie może za demokracją, albo tego co teraz mamy za demokrację nie uważacie... I ja tu nie mogę mieć do was pretensji - mówię o pogladach i odczuciach - bo czuję podobnie. (Choć wstrętu do demokracji jako takiej nie mam, uważając ją tak czy tak za swego rodzaju płaszcz, a liczy się i tak bardziej podszewka... I gronostajowe podbicie. Te sprawy.)

Ale jak się tacy ludzie, co Tuska, co Unii, co ruskich, co tych po drugiej stronie naszych przyjaciół i sponsorów, itd. itp., nie lubią - wkurwią... Tak sobie może JK myśli... Tym Smoleńskiem się wkurwią, tym co te @#$% w tej sprawie wyprawiają... No to może większa ich część powie sobie: "A gówien dla Polski nie łaska?" I doda: "A kim ja, @#$%% w końcu jestem, żeby...?! Zagłosuję na PiS - quia absurdum całe to głosowanie na unijnych... synekurasów est! Niech mają, @#$%% jedne @^$$^!"

I ruskie serwery się przegrzeją. I ruskie serwery się spalą. I zwyciężymy! I hurra! I Polska, Polska, Polska! I gówna będą... Ech! Od was... Chciałem powiedzieć - od nas - to zależy. Czy myślicie, że kiedy się taka królowa Jadwiga, później, jak kojarzę, błogosławiona, musiała obnażyć... Mało? Udostępnić swoje niewieście skarby staremu i mało czarującemu Jagielle... Sapiącemu capowi.

DLA POLSKI! To, myślicie, że jej nie było wstyd? Co najmniej tak samo, jak wam... Jak nam. Kiedy idziemy, w tłumie pokwikujących radośnie lemingów, na rzeź. To znaczy, tym razem akurat nie całkiem na rzeź, tylko na te ojrowybory... Fakt, zgroza, ale naprawdę myślicie, że dla Jadwigi to było jak bułka z masłem? Albo dla Kostka Biernackiego, zanim się wprawił i przyzwyczaił? Gówna dla Polski wywozić - nie łaska? A właśnie że łaska! I wy tego dowiedziecie, prawda? Dzięki i niech wam Bóg błogosławi!

triarius

piątek, kwietnia 04, 2014

Gówna dla Polski (versione barocca)

Opowiadają, że kiedy Kostek Biernacki, późniejszy pogromca opozycji w Berezie Kartuskiej (podejrzewany zresztą w tym kontekcie o niejaki sadyzm, choć oczywiście gdzież mu tam pod tym względem do różnych Berii i innej tego typu swołoczy), jako młody legionista miał wieszać jakichś dywersantów, wzbraniał się i mocno to przeżywał, na co mu Piłsudski rzekł, cytuję z pamięci: "A gówien to dla Polski wywozić nie łaska?" (I pomogło. Brawo Piłsudski! To się nazywa super kołczing motywacyjny!)

Toutes (jak to mawiali nasi co wytworniejsi, i ach - jakże wykształceni, przodkowie) proportions gardées... Bo ja, widzicie ludzie, akurat zmierzam do poruszenia kwestii ojrowyborów... No więc, zachowując wszelkie proporcje (cośmy już sobie przed chwilą powiedzieli, tyle że po francusku, ale też czy oni zasługują?) - dostrzegam pewne analogie pomiędzy tym wieszaniem owych dywersantów i uczestniczeniem w rzeczonych ojrowyborach. Żeby już o wożeniu gówien nie wspominać, bo tutaj podobieństwo aż bije po oczach. (A co dopiero zapach!).

Głupie to, obiektywnie mało sensowne, no bo w końcu każdy nasz głos to tylko jedna iluśtammilionowa wyniku... A do tego przecie ruskie, i wszelkie inne, serwery... Ale jednak - nie da się namawiać innych, etycznie, samemu nie racząc! A przecie - choć jeden głos, nasz własny znaczy, nic właśnie takiego nie robi... Nie znaczy... To jednak parę tysięcy w jakiś tam sposób już coś takiego robi. Bo widzicie jak to działa...

Ja sam kiedyś, dawno temu, wpadłem na "pomysł", żeby ojrowybory ignorować. Mało oczywiście oryginalna myśl, wielu na to wpadło, i tak samo jak ja wtedy - popełnili błąd. Tylko że ja się z z niego szybko, po paru dniach, wycofałem, a większość jednak nie. No bo ludzie sobie wmawiają, nie chcę już tu snuć przemądrych rozważań dlaczego konkretnie, że ci tam ojropejsi dostają orgazmu jak paru ludzi więcej w tych błazeńskich ojrowyborach zagłosuje, a jak będzie kilku mniej, to zaczną rozpaczać. Widzicie, to tak nie działa. Może oni się chwilę trochę ucieszą, alternatywnie chwilę zmartwią, ale to będzie chwila. No, parę dni powiedzmy.

A to, jak w tych wyborach wypadnie ta @#$% zgraja, która Polskę rabuje, sprzedaje i przy której targowica, ta pierwsza, wygląda na miłą gromadkę niegłupich i wyrobionych politycznie patriotów, to sprawa na o wiele dłuższą metę i o wiele ważniejsza. Mówię cholernie serio! Wiem, że niektorzy z mniejszymi oporami powiesiliby paru dywersantów - gdyby to, oczywiście, nie było źle widziane przez Unię i zakazane; inni łatwiej by się do takiego obowiązkzu przymusili... Albo do dosłownego gówien dla Polski wywożenia... Ale tu nie ma co sobie wmawiać, że "w razie czego ja te gówna gołą ręką i...!"

To zgrywa, to ściema, to oszustwo - a co gorsza, samooszukiwanie! (Ardrey, nawiasem, mówi, że "wiele zwierzat potrafi oszukiwać, ale człowiek jest jedynym, który potrafi oszukiwać samego siebie". I z tej specyficznej naszej zdolności wyciąga ogromnie pesymistyczne wnioski. Jakby ktoś nie wiedział.) Jeśli platfąsy dostaną w tych ojrowyborach w dupę, to zaczną może wreszcie się rozpadać. W końcu to nie jest partia ideowa, jaką w była choćby KPP, ich pramatka (pomijając, że także paskudna i agenturalna). A jeśli im się nieźle uda, to jedyna prawdziwa "legalna", parlamentarna opozycja dostanie kolejny raz w dupę.

I nic nie da tłumaczenie lemingom, że tu chodzi o Polskę, a nie o to, by się przypodobać tak obrzydliwej zgraji niedouszonych i parszywych na duszach wumli! Dla większości z nich to nie jest żaden - absolutnie żaden - argument! A problem jest przecież spory z wygraniem tego przez PiS... Bo on jest przecież tą jedyną realną "legalną", parlamentarną opozycją - przy wszystkich swoich wadach. (No dobra - nie aż tak "realną", bardzo łagodną, bardzo w sumie "proojro" i te rzeczy, żaden Tygrysizm... Ale tylko to mamy! W tej dziedzinie znaczy. Nie mówię o umysłach i MMA.)

Bowiem, choć do doskonałości PiSowi daleko, to jednak - POZA AGENTURĄ - do PiS raczej z założenia ciągną ludzie, którym na Polsce zależy. Inaczej szliby... Gdzie? Chyba łatwo zgadnąć, prawda? Nie mamy lepszego roboczego kryterium i tego co je mamy musimy się trzymać, a ta "legalna" i parlamentarna opozycja jest, mimo wszystko (i tu by można tomy pisać) WAŻNA, a nawet NIEZBĘDNA.

Więc jaki jest ten problem z wygraniem przez PiS i przegraniem przez tych tam... Co mi się już na nich epitety kończą, a wszystkie nieadekwatne i zbyt cienkie... No? Problem jest taki, że zwolennicy Platfąsów raczej Unię kochaj i ich uczestniczenie w tym cyrku nie mierzi, a nas, i ogólnie (mniej lub bardziej entuzjastycznych) zwolenników PiS (patriotów, "prawicę" itd.) raczej tak. Przynajmniej w o wiele większym procencie. Z czego wynika, że oni częściej i chętniej idą w tym cyrku brać udział, a skutek tego taki, że.... No, chyba tego nie muszę tu wyjaśniać, prawda?

Jasne - wszelkie wybory, a co dopiero takie, to ćwiczenie z absurdu, ale też na przykład taki Pascal, człek niegłupi, i nie tylko bardzo religijny, ale nawet poniekąd katolik (choć jansenista, widać chciał by od niego wymagano WIĘCEJ, a nie mniej - czytać Spenglera!), rzekł był w końcu "credo quia absurdum est"...  O wierze, która dla niego była naprawdę ważna, nie ma co do tego wątpliwości... Więc z tym absurdem i niechęcią do niego też nie należałoby przesadzać!

Zatem, drogie ludzięta - choć dzielę z wasz ból, obrzydzenie, wstyd i wszystkie inne tego typu odczucia - weźcie tym razem... I w następnych, tam gdzie to będzie miało znaczenie, a w wielu będzie...Weźcie, mówię wam, dupy w troki, dywersantów na sznur, gówna na wózek, kartki wyborcze wsadźcie, mimo mdłości, do tych tam unijnych pudeł z dykty... I potem sobie pogratulujcie, mówiąc do siebie (albo nawet lepiej drug drugu): "Zrobiłem to, quia ABSURDUM EST, jestem równy chłop co raczy dla Polski gówna i dywersantów..." Sami wiecie!

A na koniec powiem wam coś poniekąd optymistycznego. Może zresztą aż tak wiele realnego optymizmu z tego się nie da wycisnąć, ale będzie chociaż błyskotliwe. Otóż tak mi przyszło do głowy, że JK wcale nie musi robić głupio, czy "niepolityczne", nie unikając teraz, przed tymi "wyborami", tematu Smoleńska.

 Który tak wkurwia lemingi, a nawet poniekąd zniechęca tę pozostałą, też nie za fajną, ale może raczej po prostu zmęczoną, nieco ogłupiałą, niedożywioną i już także małowiela przestraszoną większość naszego ludu. Wszyscy mówią, że to PiSowi bardzo zaszkodzi, dotychczas faktycznie - mówimy o wyborach i takich innych trywialnych w istocie, ale jednak niepozbawionych, sprawach - szkodziło... Ale w tych ojrowyborach może tak nie musi być, ludkowie moi rostomili.

A nie musi dlatego, że, widzicie ludziątka kochane - leming, (post)komuch, platfąs, ubek, aferzysta, prowokator udający dzień tygodnia... Taki i tak pójdzie i zagłosuje, bo kocha Unię i kocha Tuski tego świata. To chyba oczywiste. A na kogo zagłosuje? Na Tuski tego świata, bo tych Unia kocha i ci ją kochają wzajem. Tak? No dobra... A co z wami? Wy, jak was znam, w ogromnym niestety procencie nie pójdziecie.

Bo się Unią brzydzicie, bo nie wierzycie w skutek, bo nie przepadacie może za demokracją, albo tego co teraz mamy za demokrację nie uważacie... I ja tu nie mogę mieć do was pretensji - mówię o pogladach i odczuciach - bo czuję podobnie. (Choć wstrętu do demokracji jako takiej nie mam, uważając ją tak czy tak za swego rodzaju płaszcz, a liczy się i tak bardziej podszewka... I gronostajowe podbicie. Te sprawy.)

Ale jak się tacy ludzie, co Tuska, co Unii, co ruskich, co tych po drugiej stronie naszych przyjaciół i sponsorów, itd. itp., nie lubią - wkurwią... Tak sobie może JK myśli... Tym Smoleńskiem się wkurwią, tym co te @#$% w tej (i w innych też) sprawie wyprawiają... No to może większa ich część powie sobie: "A gówien dla Polski nie łaska?" I doda (szeptem): "A kim ja, @#$%% w końcu jestem, żeby...?! Zagłosuję na PiS - quia absurdum całe to głosowanie na unijnych... synekurasów est! Niech mają, @#$%% jedne @^$$^!"

I ruskie serwery się przegrzeją. I ruskie serwery się spalą. A co najmniej stos im się przepełni i padną. I zwyciężymy! I hurra! I Polska, Polska, Polska! I gówna będą... Ech! Od was... Chciałem powiedzieć - od nas - to zależy. Czy myślicie, że kiedy się taka królowa Jadwiga, później, jak kojarzę, błogosławiona, musiała obnażyć... Choć fakt, że oni to w koszulach robili, ale podkasać i tak, albo z dziurą strategicznie umieszczoną... Mało? I udostępnić swone niewieście skarby staremu i mało czarującemu Jagielle... Sapiącemu capowi.

DLA POLSKI! To, myślicie, że jej nie było wstyd? Co najmniej tak samo, jak wam... Jak nam... Kiedy idziemy, w tłumie pokwikujących radośnie lemingów, na rzeź... To znaczy, tym razem akurat nie całkiem na rzeź, tylko na te ojrowybory... Fakt, zgroza, ale naprawdę myślicie, że dla Jadwigi to było jak bułka z masłem? Albo dla Kostka Biernackiego, zanim się wprawił i przyzwyczaił? Gówna dla Polski wywozić - nie łaska? A właśnie że łaska! I wy tego dowiedziecie, prawda? Dzięki i niech wam Bóg błogosławi!

triarius

P.S. Liberalizm to lewactwo sklepikarzy. 

środa, grudnia 11, 2013

To ja też mogę trochę o zielonym jabłuszku?

Start nowej partii Gowina obśmiali już niemal wszyscy, a nawet i paru dodatkowych, jak np. Cezary Krysztopa, którego na szalomie explicite podejrzewano, iż mu się ta inicjatywa spodoba, bo to taki gość, a zaraz potem, kiedy rozmawiałem z nim (pierwszy raz w życiu zresztą) na Fejsbuku, okazało się, że jednak nie. Że Gowina nie znosi, choć jednak, by tradycji politycznego naiwniactwa stało się zadość, wciąż ceni Wiplera.

Ja tu będę więc mocno spóźniony i pewnie nie uda mi się rzec niczego przesadnie oryginalnego, o głębokim nie wspominając, ale jednak sobie napiszę. Traktując to nieco jak ćwiczenie, żebym całkiem już nie zapomniał tego, ojczystego jakby nie było, języka. W piśmie. Zresztą, znając mnie (jak przysłowiowy zły szeląg), tuszę, że jednak coś w miarę oryginalnego powiem, a na podsumowanie mam coś jednak - pewnie nie na miarę moich najlepszych kawałków z zamierzchłej przeszłości, ale jednak niepozbawionego.

No więc debiut partii Gowina... Jabłuszko faktycznie żałosne, choć moim zdaniem reszta jeszcze gorsza. Nie chcę powtarzać tych wszystkich, mniej lub bardziej zabawnych, konceptów, ale tak mi właśnie przed chwilą przyszło do głowy, że do tego jabłuszka pasowałaby dewiza w rodzaju: "Popić mlekiem!" W sensie, że po tym - niedojrzałych jabłkach, jak to Gowina, tak właśnie popitych - się pono umiera na skręt kiszek.

Co jest, jak opowiadają ci, którzy przeżyli, wyjątkowo przykrą śmiercią, a ja im wierzę - wystarczy sobie wyobrazić jedzenie takiego strasznie zielonego, kwaśnego jak cholera, niedojrzałego jabłka, i popijanie go sokiem z krowy. (Sorry, nie chciałem zaszkodzić! Wyobraźnia to jednak broń obosieczna.)

Nazwa partii jest jednak o wiele, moim skromnym, gorsza. Jakieś sugerowanie, że Polska jest, czy też ma być, pana G.? To miał być podkorowy przekaz? NLP? Coś jak owo słynne (gdzie słynne, tam słynne, ale w pewnych miejscach, bliżej Paryża czy Martyniki, tak) "moi Président de la République", które faktycznie mogło zwalić z nóg, a wedle niektórych dało zwycięstwo. (Choć, po prawdzie, to Sarcozego wszyscy tam już pono mieli dość, tylko teraz powoli zaczynają sobie pluć w brodę, bo ten o wiele jeszcze gorszy. Ale też nie ma tego złego...)

Nie wiecie o co chodzi z tym  "moi Président"? Hollande tak właśnie w prezydenckiej debacie rozpoczynał każdą kolejną obietnicę, jak to będzie cudnie pod jego prezydenturą. Sztuczka polega na tym, że to dosłownie znaczy "ja, Prezydent Republiki", choć daje się też zrozumieć jako: "kiedy ja Prezydentem Republiki". I uważa się, że w tym był przekaz podkorowy właśnie. Że był taki zamiar, to nie ulega wątpliwości, ale całkiem sporo ludzi sądzi też, że to zadziałało. Tylko że u Gowina ta "jego Polska" jest o wiele bardziej na chama, i raczej tylko żałosna. Jeśli nie po prostu chamska właśnie.

Jednak nie tylko te rzeczy były fatalne. Specjalnie kliknąłem na jakiś link, który mi ktoś gdzieś, żeby zobaczyć jak wyglądają te dwie córki Godsona, które miały być prześliczne. I cudnie śpiewać. Bóg mi świadkiem, że z natury podobają mi się mulatki, a do Murzynów mam nastawienie jakoś odruchowo pozytywne. Wszedłem ci ja zatem i zobaczyłem dwie dziewczyny - niezłe, ale też nic nadzwyczajnego... Nadzwyczajna, w sensie dziwaczna, była ewentualnie fryzura jednej z nich, ale też nie aż tak, żeby było o czym gadać. A tym mniej się oburzać.

Uderzyło mnie jednak w tym występie, przez kochającego, konserwatywnego, jak mówią, tatusia zapowiedzianym, parę innych rzeczy... Jak choćby to, że te dwie dziewczyny mają całkiem niepolskie imiona. Bez trudu mogę zrozumieć, że ktoś ma zagraniczne imię - nawet Donald to kiedyś było imię przyzwoite, a co więcej szkockie (i komu to k...wa przeszkadzało?)...

Tylko że jeśli ktoś przyjeżdża do jakiegoś kraju z daleka, po oczach bijąc inną etnią i inną kulturą, a potem zaraz zabiera się za politykierstwo - i to właśnie w czymś takim, jak Platforma... Już nawet nie o to chodzi, że to złodzieje, targowica i także po prostu durnie, bo na zauważenie tego pan Godson może być po prostu zbyt głupi...

Co oczywiście nie ma nic wspólnego z kolorem czy etnią, ale tacy są, którzy się po latach nagle budzą... "Głupi w końcu dojdzie do tego samego co mądry", rzekł kiedyś ktoś, "tylko zajmie mu to o wiele więcej czasu". Te sprawy. Zresztą co tu daleko szukać - przecież przykładem jest sam Gowin!

No i taki afro-Polak, czy jak go nazwać... Polak jednak chyba wciąż nie za bardzo... Wyprodukował te swoje córki już chyba tutaj, a potem nadaje im zagraniczne imiona? Po co? Żeby im utrudnić? Żeby im pomóc? Tymi imionami znaczy? Zagranicznymi? Jednocześnie próbując odstawiać polskiego patriotę w polskim, oficjalnie przynajmniej, parlamencie? Coś mi tu, powiem szczerze, nie pasuje!

Ale ja zapomniałem rzec, o jaką partię w której nie wypada, moim skromnym, występować od niedawna i tylko zgrzebnie naturalizowanym... Takim, których przodkowie wprawdzie w KPP czy innym PZPR nie byli, ale też nic dla Polski nie zrobili... I te rzeczy. Taki ktoś najpierw powinien mi udowodnić, że naprawdę jest, czuje się, Polakiem, a potem pchać się ewentualnie po sejmowe frukta.

Chodzi mi o to, że gdyby to była partia szczerze narodowa i walcząca o polski interes (choć to słowo zawsze mi nieprzyjemnie pobrzmiewa geszeftem, tak jakoś mam) - to OK. W ten sposób gość właśnie wyraża, udowadnia i realizuje ten swój nabyty polski patriotyzm. (O ile oczywiście to nie agentura, ale skąd ten biedak miałby to rozpoznać, skoro tylu odwiecznych Polaków nie dostrzega?)

Jednak partia, która - pomijając już jej cała aferalną, mafijną i "zwykłą ludzką" obrzydliwość - programowo dąży do roztopienia Polski w tym i owym... Która programowo stawia na globalizm, globalny "wolny rynek", miłość do wszystkich i brak narodowego egoizmu? Dla mnie oczywiście nawet potomek w prostej linii Piasta Kołodzieja byłby zdrajcą lub durniem (tertium non datur) zapisując się do czegoś takiego, ale co powiedzieć o przyb...

O gościu? (Żeby to wyrazić grzecznie i cywilizowanie.) Naprawdę tego nie rozumiem i pan Godson musi bardzo ciężko kapować, żeby takich ewidentnych spraw nie dostrzegać. Plus oczywiście jednak ta mafijność, agenturalność i cała śmierdząca pod niebiosa platformiana obrzydliwość. Jako bonus.

Wracając do córeczek... Samego śpiewu tych panien (do których osobiście naprawdę nic nie mam) już nie chciało mi się słuchać, ale tatuś zapowiedział, że to będzie po angielsku, i że to jednak z ulubionych ich tam w rodzinie piosenek. Niby że tak sobie chórem... Czy jakoś tak należało to chyba zrozumieć. Mnie jednak - a Bóg mi świadkiem, że z angielskim jestem za pan brat, uważam że każdy powinien, że to dziś, dobre to czy złe, ale jak niegdyś pociąganie za łańcuszek, a dziś naciskanie dźwigienki...

Choć fakt, że Coryllus znowu mi tych Anglików cholernie obrzydził, czego kiedyś nie udało się nawet Mackiewiczowi. Jednak angielski, sam w sobie, absolutnie mnie nie razi. Co innego jednak na inicjacji nowej partii, mającej (oczywiście!) Polskę w nazwie i obiecującej zrobić Polakom dobrze. Prawda? Te panny chyba po polsku mówić potrafią? Raczej, należałoby wnosić, że nawet bez tego (niewielkiego, przyznaję) obcego akcentu, który ma tatuś. Jeśli nie, to byłoby naprawdę bardzo dziwne, mówiąc skrajnie eufemistycznie.

No i te panienki, afro-polki, hłe hłe, zamiast "Duś duś gołąbeczki"... Zamiast "Pije Kuba do Jakuba"... Zamiast "Znamy się tylko z widzenia"... Zamiast "Życie w życie jest nowelą"... Czy czegoś tam w podobnym duchu...

Nie domagam się przecież od razu "Pierwszej Brygady", "O mój Rozmarynie", czy "Bogurodzicy". Jednak popisywanie się przy "takiej" - z założenia niby przecież nabrzmiałej patriotyczną treścią i na swojską nutę - okazji akurat angielskim? Żeby to był chociaż francuski, albo kreolski - ale akurat angielski? Który z założenia niby zna dzisiaj każdy uczeń gimnazjum, więc żadne bógwico, a z drugiej strony jednak...

Nie powiem "wiocha", ale tylko dlatego, że mi się wieś aż tak marnie nie kojarzy, i w ogóle to określenie widzi mi się również żałośnie snobistyczne i w sumie denne. Nie całkiem tak, jak "generał" o Jaruzelskim, nie całkiem tak, jak "żołnierz" o bandycie, oczywiście że nie tak, jak "koktail Mołotowa"... Oczywiście że nie aż tak, za to bym do pierdla nie zamykał. Ale jednak głupie i jakoś tak głupio wredne.

Jednak to jest dokładnie to słowo, które się - niestety - automatycznie człeku nasuwa. Konwencję Republikanów sobie Gowiny zrobiły! Zapominając jednak, że te konwencje odbywają się w kraju mówiącym, wciąż, po angielsku, tutaj zaś... Sami wiecie!

Można by pewnie jeszcze sporo skrytykować, zmiażdżyć i wyśmiać w tym debiucie partii o wdzięcznych inicjałach... Jak to będzie? PRJG? Coś niesamowitego! TO powinny wyśpiewać te młode (nie da się ukryć) Godsonówny! Teraz jednak będzie podsumowanie. Drobne podsumowanko tylko, ale niepozbawione.

Otóż nikt chyba nie ma wątpliwości czym jest ta nowa "inicjatywa", jaką ma pełnić rolę, i kto mniej więcej za tym stoi. Prawda? No i właśnie w związku z tym, wszystkie te niezliczone i poważne niedoróbki, zaskakują. Przecież tam dosłownie nic chyba, przynajmniej z tego com słyszał, nie było zrobione jak trzeba, czy choćby normalnie i przyzwoicie!

No więc co my tu mamy? Jak to zinterpretować? Czy tam działały jakieś piąte i setne kolumny, a to bractwo żre się już aż tak ostentacyjnie nad dywanem? Czy też oni naprawdę nie potrafili zrobić tego w miarę przyzwoicie - żeby się ten czy ów leming nabrał? (Nie mówię o Krysztopie - to już nie leming!) Czy też może nie przyszło im do głowy, że puszczone na żywioł, może się to okazać aż takim spiętrzeniem kiksów i upadków na mordę?

Naprawdę nie wiem co wybrać, ale... Choć mi to z natury, i z powodu lat doświadczeń, ciężko przychodzi, wypada stwierdzić, trzeba nawet, że powiało tu jakby lekkim optymizmem. Nie-sa-mo-wi-te, ale przecież TEGO się na ich korzyść zinterpretować po prostu nijak nie da. A więc... Alleluja!

triarius

niedziela, sierpnia 18, 2013

Pan jeszcze nie szczepujesz, panie Tuszk!

- Pan jeszcze nie szczepujesz, panie Tuszk! Pan dalej szikasz. Pan udajesz. Tu eweryłer mogą bycz kameras.

- ...

- Pane Tuszk... Dobrze, że pan potrafilesz sze urwacz na to szpotkanie. I kongratulejszyns sze panu sze udało... sze pan... sze udało ten słup... sze panu sze udało zostać ten słup... ten prajnminister.

- ...

- Ale pan wiesz, sze pan jestesz słup i pan zależysz od tych... Sam pan wesz. I my mamy dla pana, panie Tuszk... propoziszion.

- ...

- Pan, panie Tuszk... Weźmiesz pan do tego swojego gowernment... Rozumiesz pan, panie Tuszk? Pan weźmiesz... Bardzo mądry czowiek! Rebe Roszto... Rosztoszki, panie Tuszk!

- ...

- To nasz czowiek, panie Tuszk. Pamiętaj pan. Bardzo mądry czowiek! On wszystko zrobi jak czeba.

- ...

- Rozumiesz pan, panie Tuszk? Czy pan za... zamieszasz? Jes, zamierzasz... Panie Tuszk... Dalej bycz tym ich słupem? Det iz rili... Naprawdę, pane Tusz... Niez.... Tak, niezbyt... Luksusowa profeszion!

- ...

- Pan weźmiesz nasz człowiek, panie Tuszk... Bardzo mądry człowiek, rebe jakmutam... Roszto... On się do pana zgłosi, panie Tuszk, pan go za... pan mu dasz ten posadę...

- ...

- I my będziemy o ciebie dbać, panie Tuszk! Nic się ci nie sztanie, jak... jak długo... nasz człowiek będzie u pana ten minister. Tak panie Tuszk? Umowa sztoi?

- ...

- I pamiętaj o naszej umowie! Pan możesz hara... hara... hara... tacz w ta...

- ...

- Gała... Tak panie Tuszk? Pan kopiesz ta... ta kula, a my reszta! Nasz człowiek, Rosz... jakmutam... Szwsztowsz... Terible macie ta prononcjaszon.... Chyba się pan nie obrazisz, jeszli powiem "dziki kraj"?

- ...

- Szwsz... cz... ki... Ros na początku... Umowa sztoi, panie Tuszk? I nigdy pan tego nie zapomnisz. Bo wtedy... Wiesz pan co... Tak panie Tuszk?

- ...

- Pan mu dajesz absolutly wolna ręka. Zrozumiano, panie Tuszk?

- ...

- Teraz pan możesz oczepacz, panie Tuszk. (Blady hel, czo za barbarik lengłydż!)

triarius