tag:blogger.com,1999:blog-28439478.post9171138629771158082..comments2024-02-05T01:56:48.619+01:00Comments on Wyższa Szkoła Taktu, Wdzięku i Elegancji "Szarżujący Bawół": W stronę Kopernikańskiej Rewolucji w EkonomiiUnknownnoreply@blogger.comBlogger6125tag:blogger.com,1999:blog-28439478.post-80357133777711603512011-11-07T20:52:23.936+01:002011-11-07T20:52:23.936+01:00@ Artur M. Nicpoń
Tutaj działa Diltheya genialne ...@ Artur M. Nicpoń<br /><br />Tutaj działa Diltheya genialne rozróżnienie nauk ścisłych - operujących na ściśle powtarzalnych zjawiskach, z możliwością eksperymentowania i obiektywnością wyników; i tych pozostałych - gdzie nie ma mowy o żadnej powtarzalności, nie ma jak eksperymentować, a wyniki nigdy nie będą naprawdę obiektywne i jednoznaczne.<br /><br />Przykładem tej pierwszej kategorii jest matematyka czy fizyka, a drugiej czołowym reprezentantem jest historia. Ekonomia o tyle jest zabawna, że jej część matematyczna, zajmująca się modelami, jest ścisła, ale już dopasowanie tych modelów i rzeczywistość, jakie one mają opisywać, całkiem ścisła nie jest i niewiele się w sumie różni od tej, którą opisuje historia.<br /><br />Dilthey był wielki, ale oczywiście mało kto o nim choćby słyszał. Na tych jego "odkryciach" buduje zresztą... Sam wiesz kto. Skądinąd Diltheya osobisty przyjaciel, jeśli dobrze kojarzę.<br /><br />Pzdrwmtriariushttps://www.blogger.com/profile/16645215200704914937noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-28439478.post-39467731458469125352011-11-07T20:37:06.168+01:002011-11-07T20:37:06.168+01:00@ Artur M. Nicpoń
Masz poniekąd rację (i "ek...@ Artur M. Nicpoń<br /><br />Masz poniekąd rację (i "ekonomia" też), że ktoś, kto marnuje życie siedząc w biurze robi to, z założenia (przyjętego przez ekonomię w sumie automatycznie) DOBROWOLNIE.<br /><br />Ale dokładnie tak samo jest z jego ew. udziałem w grze w trzy karty na rynku, w finansowej piramidce, przy zakupie losu Totolotka...<br /><br />Nie mówiąc już o przystąpieniu do Traktatu z Schengen.<br /><br />Sprawa nie jest b. prosta i jednoznaczna, zgoda, ale też nie jest częściowo dlatego właśnie, że ekonomia nie raczy się nią zająć, świadomie jakby czyniąc z ludzi niewolników i WYŁĄCZNIE NIEWOLNIKÓW.<br /><br />Bo czymże w końcu jest praca najemna? Albo praca w ogóle? Choćby i "prywatnego przedsiębiorcy" - jeśli nie jest natchnionym twórcą?<br /><br />Definicja Tomka Sawyera dla mnie pozostaje najlepszą ze wszystkich i od tego nie uciekniemy. I jeśli coś LUBIMY robić, to to z definicji NIE JEST PRACA! ;-)<br /><br />Pzdrwtriariushttps://www.blogger.com/profile/16645215200704914937noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-28439478.post-3223383213629794982011-11-07T20:26:55.563+01:002011-11-07T20:26:55.563+01:00@ Artur M. Nicpoń
Fajnie że się w czymś zgadzamy....@ Artur M. Nicpoń<br /><br />Fajnie że się w czymś zgadzamy. Z fornalami to nie rozumiem, co w tym jest takiego dla cię przykrego - po prostu tobie żadne odkrycia nie imponują, a już na pewno żadne, co ja je głoszę, a o Ardreyu to sam byłeś łaskaw rzec, że u ciebie to każdy fornal to wie. O Spenglerze zaś coś w sumie podobnego zasugerowałeś.<br /><br />Nie obrażaj się więc o ten b. niewinny żarcik, bo w tym naprawdę nie ma jakiegoś wielkiego ostrza czy wrogiego zamiaru - to jest po prostu drobny żarcik. Uśmiech zarówno z ciebie, jak i ze mnie samego, z mymi mądrościami.<br /><br />Co powiedziawszy... Otóż ABSOLUTNIE SIĘ NIE ZGADZAM, ŻE EKONOMIA JEST JEDNA I POLICZALNA! Tak jest, kiedy mówimy o ekonomicznych MODELACH, zgoda, jednak to, jak te modele dopasujemy do RZECZYWISTOŚCI to już sprawa całkiem nie matematyczna i nie-jednoznaczna.<br /><br />Rzecz w tym, że nie ma jakiejś JEDNOZNACZNEJ GRANICY pomiędzy EKONOMIĄ z jednej i NIE-EKONOMIĄ, czyli CAŁĄ RESZTĄ z drugiej. (Daruj te duże litery, ale to może nieco pomóc zrozumieć.)<br /><br />I do tego zmierzał mój - częściowo żartobliwy, ale nie całkiem - wywód. Zresztą siedząc w biurze nie dostajesz forsy za straty moralne, ino za to, co pracodawcy zarobisz, a to jednak różnica.<br /><br />Rzecz w tym, że to, co oni ci płacą, i co dostajesz od nich, jest zawarte w "ścisłych" i przemądrych wzorach, a to, CO TY DO TEGO INTERESU WKŁADASZ (jak twój bezcenny niemal CZAS) pozostaje jedynie w twoich własnych prywatnych, mętnych i "nienaukowych" intuicjach.<br /><br />Człowiek dla ekonomii to jedynie producent i/lub konsument - w tym sensie konsument, że za coś płaci i to "nabywa". I ta ekonomia stara się nam zdominować CAŁE ŻYCIE, całą (społeczną co najmniej) egzystencję, tak? No i jeśli człowiek jest także czymś poza producentem/konsumentem, no to ekonomia tego nie raczy, nie chce i/lub nie potrafi uznać.<br /><br />I wymusza swoje podejście. A żadnych OBIEKTYWNYCH NAUKOWYCH GRANIC między tymi rzeczami absolutnie NIET'. Zgoda?<br /><br />Ludziom się wydaje, że jeśli przepracują za powiedzmy ladą, lat 60, to ich koszt jest taki sam, jak gdyby przepracowali tam np. dwa tygodnie, i to na 4 raty. Zgadza się? A tak jednak absolutnie nie jest, bo to drugie może być i frajdą, a to pierwsze to w sumie zmarnowanie życia.<br /><br />Tym bardziej, że realny liberalizm robi wszystko, by oderwać od nas dzieci i zniszczyć wielopokoleniowe rodziny (zgoda?), więc i dorabianie się dla potomków staje się z każdym dniem bardziej BEZSENSOWNE. (Poza tym, że oni i tak mogą z tym zrobić co zechcą, więc i niepewne.)<br /><br />Tobie się obecny model ekonomii podoba i dlatego będziesz twierdził, że ona uwzględnia wszystko, co powinna i inaczej się nie da. Ale to nie jest tak. Ekonomie są całkiem różne. Np. starożytna była całkiem inna od naszej, z np. bogactwem w postaci ilości niewolników i klientów. <br /><br />Są ludy, gdzie ilość bydła to bogactwo. Są, albo były takie, które uprawiały powiedzmy... To się chyba nazywa "potlatl". Zaprzeczenie leberalnej ekonomii po prostu!<br /><br />Dlaczego Zachód przerżnie wojnę w Afganistanie i w ogóle z muślimami? Bo wierzy w JEDNĄ EKONOMIĘ, OBIEKTYWNĄ I ZAWSZE PRAWDZIWĄ. A tamci mają w dupie kina domowe i bajerzaste ciuchy.<br /><br />Ekonomia kończy się tam, gdzie wkracza ŚMIERĆ. (To mój nowy bonmot może być.) Czyli także RELIGIA, ale PRAWDZIWA, a takiej teraz już niewiele, przynajmniej na Zachodzie.<br /><br />Obiektywność ekonomii to moim zdaniem mit i liberalne chciejstwo. Nie mówię, że na tej co jest, gdyby wybrać i postępować rozsądnie, nie dałoby się nic sensownego zbudować, ale nie ma granic (ni kordonów) i tak czy tak ktoś musiałby trzymać ekonomię na wodzy... Raczej bardziej niż tę całą resztę przed agresją na ekonomię. <br /><br />Czyli odwrotnie niż mówią K*winiany. To się nazywa KONSERWATYZM, przynajmniej w czasach takich, kiedy już ekonomia i tak prawie wszystko zniszczyła i nie ma prawie żadnych WARTOŚCI.<br /><br />Pzdrwmtriariushttps://www.blogger.com/profile/16645215200704914937noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-28439478.post-5224434604138716312011-11-07T19:30:15.951+01:002011-11-07T19:30:15.951+01:00Tygrysie,
ja nie wiem, skąd u ciebie ta maniera, ...Tygrysie,<br /><br />ja nie wiem, skąd u ciebie ta maniera, żeby zaraz próbować przekierowywać temat na jakichś fornali? Lepiej ci się robi od tego? To co napisałeś robi się prawdziwsze?<br /><br />Ja nie kwestionuję tego, co napisałeś o szybkości obracania 5 dolarówką. Tu masz rację bezwzględnie. Choć, jak pisze Staś Michalkiewicz, od "samego kurzu wzbudzonego liczeniem tych sum można wykroić niezłą fortunę" ;).<br />Ale jasne, bogactwo nie bierze się od tego, jak szybko ta 5 dolarówka sobie krąży, za to od opanowania kanałów, którymi ona krąży zależy władza. Nie że cała i nie że ta, której byśmy sobie mogli życzyć, ale jednak. Spora. <br /><br />To, co napisałem, tyczyło się wyłacznie tego fragmentu, który zacytowałem. I w nim jest tak, jak to podsumowałem. <br />Po prostu ten zarobek (nie ważne, czy duży, czy mały), to jest właśnie wynagrodzenie za te wszystkie rzeczy, o których napisałeś. Nie za samą pracę, ale i za całą resztę. Może się to wydawać mało, może się to wydawać dużo. Zależy komu i co kto lubi. <br />Rewolucja kopernikańska w ekonomii nie nastąpi, bo ekonomia jest "policzalna". Zdmuchnięta pewnie zostanie (lub znacząco zmodyfikowana) ta cała brudna piana, która się unosi nad elementarnym rachunkiem zysków i strat, czyli ta kręcąca się jak pies za ogonem 5 dolarówka. A nawet nie ona, a to jej kręcenie się. No ale to będzie "ekonomia tak, wypaczenia nie" ;). <br />PozdroAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-28439478.post-68203119776239037672011-11-06T23:04:22.282+01:002011-11-06T23:04:22.282+01:00@ Artur M. Nicpoń
Dla ciebie nic nie jest rewoluc...@ Artur M. Nicpoń<br /><br />Dla ciebie nic nie jest rewolucją, bo twoi fornale wszystko wiedzą. Cóż ja mogę? Moi natomiast wiedzą dziwnie mało, to i im mówię.<br /><br />Zwracam też uwagę, że mówiłem "w stronę rewolucji" i inne takie. Zresztą czy to naprawdę taka mała rewolucja? Skoro ktoś nagle głośno mówi, że to przecie paranoja, żeby to, co mi płacą było matematycznie, naukowo, ściśle i w ogóle, a to, co ja płacę, żeby te groszaki zarobić...<br /><br />(Oczywiście to nie chodziło o mnie z tym tłumaczeniem dla Unii, ale tak się mówi.)<br /><br />Co ja płacę, żeby te groszaki zarobić, zatem, albo ktoś, to jest w sferze czystych niemierzalnych i nierzeczywistych ępąderabiliów. Czy to nie dziwne? Dla mnie tak.<br /><br />A jeśli ludek roboczy to zrozumie, może jeszcze być zabawnie. I o to przecież chodziło.<br /><br />A fakt, że jakoś nikt nam nie raczy powiedzieć, CO ONI WŁAŚCIWIE tymi swymi genialnymi posunięciami, i równie genialnymi UTOPIAMI, nam maksymalizują und optymalizują - to naprawdę jest takie byle co? Dla twoich fornali z pewnością, ale dla prostych ludzi z dyplomem?<br /><br />No to powiedz mi - tak z głowy i bez namysłu - czy BOGACTWO danego społeczeństwa to szybkość, z jaką ta pięciodolarówka zmienia właściciela? Czy też ilość takich pięciodolarówek w czyichś materacach? Oba? No to w jakiej, że spytam, proporcji?<br /><br />Ale od strzelaj, bez namysłu!<br /><br />A że czasy są rewolucyjne i warto pisać o ekonomii - ALE W NOWY I ŚWIEŻY SPOSÓB! - to się może zgodzisz? (W razie czego spytaj fornala! ;-)<br /><br />Pzdrwmtriariushttps://www.blogger.com/profile/16645215200704914937noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-28439478.post-86294802593908458322011-11-06T22:21:59.153+01:002011-11-06T22:21:59.153+01:00"Pracujecie w biurze i zarabiacie ileś tam ty..."Pracujecie w biurze i zarabiacie ileś tam tysięcy, tak? Otóż nie! Ja wam mówię, że od tego rzekomego "zarobku" powinniście odliczyć czas za te osiem godzi dziennie, plus nadgodziny, plus dojazdy, plus firmowe wieczorki integracyjne... Wszystko! To jest wasz czas, którego nikt wam nie odda! To są wasze KOSZTY, których tylko dlatego nie uwzględniacie we wszystkich obliczeniach, że was do tego stopnia ogłupiono leberalną propagandą!"<br /><br />A uważasz, że te parę tysięcy złotych miesięcznie, to jest za co płacone? Właśnie za te 8 godzin dziennie, za te nadgodziny i za te przymusowe wieczorki integracyjne. <br /><br />To, niestety, nie jest żadna rewolucja kopernikańska, to nawet nie jest do niej wstęp. <br /><br />Pozdro!Anonymousnoreply@blogger.com