czwartek, listopada 04, 2021

Kowidową maseczkę, anybody?

Może Kurak, to mogę chyba i ja?! Ja nawet tym bardziej, bo Kurak (ani chyba nikt inny) nie odgrywał całe życie Pasikonika z LaFontaine'a, żeby potem na starość musieć przymilać się do Wolnego Rynku z Liberalizmem. Z "kowidową maseczką" to jednak raczej żart, choć faktycznie mam tam takie kominy na pysio, mogące pewnie w czasach mniejszego terroru służyć za "maseczkę", a we wszystkich czasach przydać się do np. rabowania banków czy różnych tam pokojowych demonstracji.

Plus koszulki (wiem że zima!), bluzy z kapturem, skarpetki, niewieście obcisłe kalesony (w sam raz do reklam!), pancerne osłony do iPhona, kubki, naklejki... Torby, plecaczki, kapelusiki... I jeszcze sporo innych rzeczy, a wszytko z naszym przesławnym logo "Ośmiorniczki WON!" lub z Naszym Ukochanym Niebieskim Tygrysem, co tu u góry po prawej. Na razie te dwa projekty, ale już sobie wymyśliłem Boskiego Oswalda z tekstem - tym razem po angielsku, w każdym razie też - w rodzaju "Był największy i każdy kolejny dzień w tej rajskiej rzeczywistości to potwierdza!... Plus Ardrey, muszę jakoś połączyć wszystkie jego okładki w jednym obrazku, z napisem w rodzaju: "Czytaj Ardreya - dopóki jeszcze za to nie grozi obóz pracy!"

Mówię teraz o angielskim, ale gdyby ktoś chciał coś podobnego po polsku, to niech powie, to nie będzie wielki problem stworzyć i krajową wersję. Na razie rynek jest w sumie zachodni, a to dlatego, że rodzimy serwis tego typu zdaje się jeszcze w ogóle nie działać, choć niby istnieje. Jeśli ktoś mieszka na Zachodzie, przebywa tam, ma znajomych... To prosiłbym co najmniej się zastanowić, bo i tak na byle co wydacie tyle samo, a radości o wiele mniej. Na gwiazdkę można przysłać krewnym i/lub znajomym (Królika), albo jakimś Lemingom, którym wypada dać prezent, ale nie chcemy ich w tej Lemingozie padcziorkiwat'. Mnie by to pomogło na przeżycie, a  chyba i parę innych pożytecznych rzeczy by zrobiło. Oto linek:


I zachęcam kliknięcia, a potem do zajrzenia tam za czas jakiś, najlepiej szybko, i czemu nie - często!

triarius

P.S. Ogólnie to raczej nie lubię koszulek z przekazem, bo to mi zalatuje Lemingozą, ale w tych czasach każda okazja jest cenna do pokazania, co jest co itd. Zgoda? Ardrey, Spengler, Pan Tygrys czy, z drugiej strony, Ośmiorniczki, to jednak inna sprawa, niż jakiś Einstein czy nawet Zweinstein!

A jakby ktoś miał fajny pomysł na cosik, co by albo zareklamowało wartościową sprawę, albo spodobało się szerokiej publiczności i coś zarobiło, to proszę mi tu o tym bez skrępowania komętać! O, sam na coś wpadłem! Zaraz wykorzystam ten obrazek o foliarzach i szurach, co go wczoraj wrzuciłem!

środa, listopada 03, 2021

Dwa proste pytania...

Jestem ostatnim człowiekiem, który by się poczuwał do obowiązków "obywalelskiego dziennikarza, ale od dawna dręczy mnie taka rzecz:

1. Co z tym odważnym i bystrym człowiekiem, który na odmianę zrobił coś sensownego, co w tenkraju, jest  rzeczą praktycznie niesłychaną, a mianowicie wpadł do "kowidowego" szpitala i w ramach "kontroli obywatelskiej" (co jest podobno legalne i to ma sens) sfilmował, jak to bractwo, które w mediach pokazywało się się w w kosmicznych skafandrach, żre pizzę i zabawia się bez żadnych "zabezpieczeń"? Z tego co wiem, to zaraz po tej wspaniałej akcji został przez "naszą patriotyczną władzę" aresztowany. Na jak długo? Co z nim teraz?

2. Dlaczego, z tego co wiem, pies z kulawą nogą się tą sprawą nie interesuje?!

Brzydzą mnie i śmieszą wszelkie "dni" ("dzień paprotki", "dzień nogi od krzesła"), jak i "człowieki roku", ale jeśli już, to ten facet powinien być naszym "Człowiekiem Roku". (A swoją drogą - gdzie Amnesty Internatonal?!)

triarius

wtorek, listopada 02, 2021

Ufajcie Nauce foliarze i szury! A jeszcze bardziej...

... ufajcie Liberalizmowi! Oni przecież wiedzą lepiej i chcą was tylko uszczęśliwić.

Taki oto śliczny obrazek w sieci znalazłem. Zachęcam do pokazania znajomym szczepanom.

Ufajcie nauce szury!

 triarius

Załóżmy na chwilę...

Przeglądałem (ci ja) ostatnio swoje dawne kawałki, te które ktoś ostatnio raczył i Gugiel mnie o tym poinformował, i znalazłem (ci ja) m.in. taki komęt, gdzie gość próbował odgadnąć, jak ja bym wszystko urządził, gdybym mógł. Ten człowiek musiał mnie czytać już od dłuższego czasu, sporo kojarzył, i z niektórymi sprawami trafił w punkt, jednak z innymi uległ widać własnym idiosyn... Sorry - "przekonaniom", i chybił o przysłowiową milę.

Zresztą przez tych 15 chyba już lat było od ludzi więcej tego typu spekulacji, a także próśb, bym coś o swojej wymarzonej Utopii ujawnił. To znaczy - wróć! O "Utopiach" nikt nie mówił, tego słowa nikt (poza mną) nie używał, bo to by było dla mnie obraźliwe, ale o różnych tam preferencjach mówiono jak najbardziej. Broniłem się zawsze argumentując, że to by były jałowe figle, że i tak trzeba się zawsze dostosować do realnych warunków, że Utopie to właśnie Lewizna uwielbia i na tym poniekąd ona polega...

Jednak człek, nie da się ukryć, ma jakieś tam swoje preferencje i jakieś wyobrażenia na temat ustroju, który by mu bardziej przypadł do gustu od innych. A co najmniej mgliste przeczucia różnych możliwych rozwiązań "nabolałych" (cudnym jęzekiem średniego Gierka mówiąc) problemów współczesności. Zresztą już przecież parę dni temu zacząłem coś takiego pisać, tylko, jak często, zabrakło mi przekonania i odwagi. Tym razem zaciśnijmy jednak pośladki i spróbujmy wreszcie coś podobnego napisać, ta nam dopomóż!

No więc, na początek warunek wstępny - założymy sobie, że spełniło się to tutaj: Dzień Jaguara i, pomiędzy dwoma epokami, o których tam mowa, na przykład to tutaj: Dzięki bogu za gejowskie małżeństwa! A nie to tutaj: Nike? Nobel? Oscar? - Ty wybierasz!

Kto zna (na pamięć), może ponownie nie czytać. A P.T. Pozostali mają już tak pracowite zadanie, że chyba im to na dzisiaj wystarczy. Żeby zaś mnie kolejny raz lenistwo i lęk zajęczy przed trudnymi tematy nie pokonały, zobowiązuję się - pod warunkiem, że Gugiel doniesie mi o jakimś tam wzgędnym sukcesie tego tutaj - poruszyć następnym razem kwestię kar cielesnych, w rodzaju publicznej chłosty (niektórzy mogą już wiedzieć, że to mnie mierzi), a potem, chyba już innym razem, ew. dziedziczenia, ogromnych majątków, procedury ostracyzmu, służby wojskowej i jej następstw, problemu (?) niechęci do pracy... Itd.

Ślinka pociekła? I tak trzymać! Ale pamiętajcie, że to jednak raczej tylko intelektualna zabawa, i to nie tylko dlatego, żeśmy Prole i możemy sobie co najwyżej wrzucić kartkę, z którą tamci zrobią co zechcą. Tak?


triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

poniedziałek, listopada 01, 2021

Kwiaty i korzenie

We wczesnej młodości spróbowałem (ci ja) przeczytać coś z Brzozowskiego, ale mi nie szło. Interesująca była tam tylko ta sprawa tego sprzeniewierzenia studenckiej kasy, której niewątpliwie dokonał w młodości, choć zdaje się miał jakieś specjalne powody, a także sprawa oskarżeń Burcewa pod koniec życia, o współpracę z Ochraną, co to podobno jednak nieprawda. Jednak to było w przedmowie, a oczywiście nie w rzeczy samej w sobie. 

 W tej, z tego co pamietam, po parę razy na stronę powtarzała się "praca", co na mnie za każdym razem działało jak uderzenie zwinięta gazeta na jurnego spaniela, a co parę stron "surowa moralność seksualna", jako niezbądny warunek "twórczej cywilizacji". Co do mnie też nie trafiało, bo wolałbym, a już na pewno wtedy, "nietwórczą" z fajnymi, łatwodostępnymi kobietkami. 

 (Nie, naprawdę nie rozumiem - co komu z życia w "twórczej" cywilizacji? Nasza była taką, jak tylko to możliwe, i widzimy jak to się kończy, a nawet po drodze wątpię, by ktokolwiek był z tego powodu lepszy czy szczęśliwszy. Fakt, Brzozowski to socjalistą i zmarł ponad sto lat temu, więc, uwzględniając ułomność wszystkiego na tym łez padole, można mu ten zapał do "cywilizacyjnej twórczości" i inne utopijne mrzonki wybaczyć.)

Czy jednak uważam owe kilka godzin, spedzonych na przedzieranie się przez niezliczone pochwały Pracy i Postępu (ach!) za zmarnowane? Otóż nie, bowiem w pamięć zapadła mi wtedy jedna drobna rzecz: fajna definicja "sentymentalizmu", mowiąca coś w stylu, że jest to "chcieć kwiatów, odrzucając korzenie". Mniejsza już o samą nazwę, ale zjawisko jest istotne i występuje na każdym dosłownie kroku. 

Gdzie występuje? Od starożytnej historii, Napieska, gdzie masa ludzi zajmuje się wersyfikacją i rzeźbą sakralną, całkiem w przysłowiowym nosie mając jak oni tam naprawdę żyli, czym w istocie była ta ich religia i jak ogromnie różniła się od wszystkiego, co jesteśmy tak od niechcenia sobie zrozumieć... Po "prawicowo-patriotyczne" blogi, gdzie ślinią się do wyimaginowanych kwiatów, w przysłowiowej szarej d... mając te brzozowskie korzenie i wszelkie realne mechanizmy.

No i dzisiaj trafiłem (ci ja) na przepiękny tego przykład. Kurak, którego cenię, choć mam dla niego specjalną półeczkę, gdzie bez przerwy sypię wiadra soli, napisał (ci) tekst pod jakże znamiennym tytułem: Siła normalności, tradycji i zdrowego egoizmu pokona każdą paranoję

Ach, jak ja bym chciał żeby to była prawda! Niestety od razu przypominają mi się te - podobno absolutnie autentyczne! - zapewnienia różnych Anglików w roku Pańskim 1940, że "Hitler nam nic nie zrobi, bo w razie czego pozamykamy sklepiki i szkopy nie zdołają kupić nic do żarcia." 

I ja wierzę, ża tak naprawdę mówiono - wiesz dlaczego, Mądrasiński? Nie wiesz? No to mówię: bo w grudniu 1981 na własne uszy słyszałem, i chyba też przeczytałem w paru ulotkach, że "jak oni jadą, to będziemy siadać na znak protestu na krawężnikach, wszystkich przecież nie...!", i że "będziemy nosić w klapie oporniki, na znak protestu, wszystkich przecież nie...!" Tak było, niczego nie zmyślam, a skończyło się jak każdy wie i widzi.

Tak - tradycja JEST ważna i potrafi na to i owo wpływać, "zdrowy egoizm" by się przydał, razem z "normalnością"... Tylko gdzie one? Mniej czy bardziej autentyczna katastrofa na drugim końcu globu i nasza waadza wybula z naszych rzekomo pieniędzy ile sobie uważa - może to słodkie i wzniosłe, tylko gdzie tu "egoizm"? "Altruizm" to też nie jest, raczej rozmemłanie i potulność.

"Normalność"?!? Jeśli ktoś się w tej chwili dookoła rozejrzy i to, co ujrzy, z ręką na sercu nazwie "normalnością", to ja nazwę go "lewakiem", "liberałem"... Dałoby się jeszcze znaleźć parę określeń, ale na pewno "prawica" czy "konserwatyzm" do nich nie należą! ("Polski patriotyzm" też zresztą nie.)

Kurak się raduje, że po dwóch latach ludzie, występując wyjątkowo w tłumie, z wiadomych powodów, mają odwagę wykazać "normalność", "zdrowy egoizm" i "umiłowanie tradycji", bo wpięli w klapy opornik... O sorry! Tym razem nie o oporniki chodzi, tylko że się bez "dystansu społecznego" z krewnymi całują i mają dumnie odkryte twarze.

"Tradycja", psia mać! Tyle nam już z niej zostało, a Kurak się raduje. Fakt, ż Kurak może się i określać, jako "prawica", ale to dla mnie poczciwy uczciwy lewicowiec. W czym nic złego, i wolę takich od dużej części naszej "prawicy", a już szczególnie od czasu "pandemii", kiedy tyle (nomen bloody omen) masek opadło. Jednak ta kuracza "tradycja" to właśnie owe brzozowskie "kwiaty", które bez "korzeni" mogą co najwyżej usypiać, odwracać uwagę i mamić!

To nie ma prawa tak działać, że to, co nam się osobiście podoba, to "tradycja hurra!", a wszystko co się - pod przymusem i pod wpływem innych paskudnych działań - diametralnie nawet zmieniło, ale nam w to graj, zostawiamy sobie na boczku i się tym nie zajmujemy.

W ciągu ostatnich 50 powiedzmy lat - ba! nawet i 20 - zmieniły się rzeczy o wiele ważniejsze od tego, co wieszamy na choince, czy w łeb młotkiem walimy karpia, czy powiedzmy morską świnkę, czy orzeł ma czy nie ma korony, czy z wujkiem Władkiem, oglądanym raz na kilka lat padamy sobie w objęcia, czy podajemy dłonie.

Radykalnie zmieniły się stosunki między płciami. Radykalnie zmieniły się stosunki między rodzicami i dziećmi. Tak samo radykalnie co najmniej zmienił się zakres tego, na co waadza może sobie wobec Proli pozwolić. Nie ryzykując zawiśnięcia na latarniach itp. Do niedawna miliony przeszkolonych mężczyzn i kilkaset tysięcy mężczyzn pod bronią - teraz...

Kontrola przepływów "gotówkowych". Jaruzel musiał pałować, Morawiecki wejdzie na konto i zagłodzi - czy Trocki tego ponad wiek temu z radością w oczach nie przepowiadał? Tradycja to nie jest akurat to, co mi się osobiście podoba i w jakiejś szczątkowej formie jeszcze zipie! System społeczny to setki tysięcy ze sobą sprzężonych czynników i nie można sobie tu wybierać, jak w szwedzkim bufecie.

"Kobyła o trzech nogach" kawałek na zachód od Londynu i odbywające się tam co chwila ludowe festyny nie budzą mojego entuzjazmu, ale to właśnie "korzenie", a nie tylko kolorowe, nietrwałe płatki bez wpływu na cokolwiek. A nawet i palenie heretyków. To niby nie jest "tradycja", bo ta musi być słodka i niewinna? 

Niby dlaczego? Palenie heretyków miało o wiele wwiększy wpływ na "podtrzymanie tradycji" - także tej, którą cenimy, za którą tęsknimy, niż wszystko to, co się Kurakowi tak podoba. A nawet niż to, co mnie się podoba. Wszystko się zazębia, moi ludkowie, i oni niestety to wiedzą! 

Dalej... Tłuczenie dzieci pasem nigdy nie było mi w smak, ale to sprawa o wiele istotniejsza od wszystkiego, o czym nam mówi Kurak, i lepiej, mimo wszystkich wad, broniąca przed tym "Postępem", co go mamy. (Nie namawiam bynajmniej, jak i nie namawiam do palenia heretyków. Po prostu rozwiewam ckliwe złudzenia). "Tradycja", jak zaczynam podejrzewać, to musi być ulubiona trójnoga kobyła z upodobaniem zajeżdżana przez co bystrzejszych prowokatorów. Idealnie się do tego nadaje - vide Bareja, którym się tak wszyscy zachwycacie!)

Jeszcze? Więc np. wojskowy dryl nie przypadłby mi do gustu, a jednak i on... To, że biedny miał ogromne problemy ze zdobyciem wykształcenia, choćby był zdolny, fajne nie jest, a jednak... Teraz mamy wszystkich "z wyższym wykształceniem" i profesorów - nie tyle, że durnych, bo tacy zawsze istnieli, ale po wtedy jednak, szczęśliwie, istnieli bez elementarnego wykształcenia i przeważnie też ogłady.

Czy muszę dalej mnożyć te przykłady? Nie muszę? Już rozumiecie? Dzięki, moje dzieci! A w nagrodę macie TO. Może się wam przyda do nadrobienia braków edukacji. Malgaski, perski czy białoruski - do wyboru! No to jeszcze na zakończenie wyjaśnię: nie chodzi o to, że cała ta autentyczna, "korzeniowa" tradycja jest fajna i że nie może ewoluować w fajniejszym kierunku... 

Wręcz przeciwnie - bez (abstrakcyjnie wyizolowanych z całości) ludowych festynów na zachód od pewnej stolicy (a w Gdańsku na Cygańskiej Górze, gdzież by indziej?), bicia dzieci pasem z byle powodu, czy palenia heretyków (dać im napomnienie i wejść na konto, jeśli nie pojmą aluzji!) świat w moich oczach jest jednak nieco lepszy. 

Tyle że teraz, to już zdecydowanie nie ewolucja tu działa, tylko lewacko-globalistyczny walec jadzie po nas i po dosłownie wszystkim. Tylko dlatego wszystko się w ostatnim świerćwieczu zmieniło, a zostały tylko błahe i tak od Kuraka umiłowane fioritury. W tym cała rzecz!

triarius

niedziela, października 31, 2021

O motywacjach

Dr. Kępiński (zakładając, że nie ma żadnych trupów w szafie, co, bez urazy, dzisiaj trudno tak od razu wiedzieć) moim skromnym nadałby się na ołtarze pewnie lepiej od JP2 (z całym szacunkiem, ale i bez przesady)... Choć co ja tam mogę o posoborowym katolicyźmnie wiedzieć. Poza ew. postawieniem stu złotych na to, że wkrótce na ołtarze wyniosą "anonimowego nosiciela kowidowej maseczki", bo przecież "troska bezpieczeństwo nas wszystkich, ach!" to najważniejsze zadanie Kościoła!

Co z tym dr. Kępińskim, pytacie magna voce? No więc, to, moje drogie dziatki, że ja go kiedyś pilnie czytał, i ze sporym pożytkiem (czego tu nie rozwinę, bo to nie autobiografia, choć Ludzkość traci), i tam na przykład było o schizofreniku katatonicznym, czyli takim, co się w ogóle nie rusza, mogąc trwać długie godziny, czasem w b. niewygodnej pozycji.

 A dlaczego on tak robił, chcielibyście pewnie wiedzieć? W sensie "jaka była jego subiektywna motywacja", tak? Jego subiektywna motywacja, że odpowiem ładnie całym zdaniem, była taka, że był przekonany, iż najmniejszy jego ruch spowoduje natychmiastową zagładę całego świata. 

 Wydaje się, na podstawie tej i paru innych lektur, że inni katatonicy mają w sumie podobne motywacje. W ogóle schizofrenia to naprawdę fascynująca sprawa, a dotknięci nią to ludzie bezinteresowni, idealistyczni. Całkiem innego rodzaju, niż neurotycy, z histerykami na czele - egocentryczni i na swój sposób "cwani".

Po co ja to wszystko mówię? A czemu nie, Mądrasiński? I poza tym trochę też po to, żeby kogoś tam po drugiej stronie ekrany przekonać do studiowania (autentycznej) psychologii, bo to podstawa. Podstawa czego? Tygrysizmu Stosowanego, panno Napieska! Jedna z. Z filarów znaczy.

Schizofreników na szczęście nie jest aż tak wielu i nie oni mają decydujący wpływ na nasze życie. Co można także uznać za niewątpliwą zaletę naszego jestestwa, lub za hipotetyczną jego wadę, bo jednak tej bezinteresowności trochę jakby u światowych macherów brak.

Wspomnieliśmy psychologię, wspomnieliśmy motywacje, wspomnieliśmy bezinteresowność i macherów... Doszliśmy niniejszym (alleluja!), choć gawędziarsko orężną drogą, do tego, co naprawdę rzec dzisiaj chcemy. A rzecz to taka:

U takich, którzy dziś mają realny wpływ na losy ludzkości idiotyzmem byłoby doszukiwać się szczerego niepokoju o szczęście czy ew. zagładę ludzkości sto lat po ich śmierci - do tego, by to naprawdę spędzało takiemu sen z oczy, musiałby być bratem-bliźniakiem naszego katatonika! Prawdziwym motorem ich działań jest chęć nadania własnemu nędznemu życiu sensu i znaczenia poprzez stanie się Demiurgiem, czyli kimś stojącym co najmniej pomiędzy człowiekiem i bóstwem, o wiele powyżej poziomu zwykłych ludzi.


triarius

P.S.1 KLIKNIJ, jeżeli wciąż jeszcze nie potrafisz przeczytać Ardreya w oryginale!

P.S.2 A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

wtorek, października 26, 2021

O dobrych mężczyznach i dzielnych kobietach

Mam dzisiaj prośbę. Spróbuj na chwilę odrzucić liberalne uprzedzenia który to czytasz i wsłuchaj się, a potem oceń, czy przyznajesz mi rację. Zgoda? To zaczynamy,

1. "Dzielna kobieta"... Czy to, jeśli się naprawdę wsłuchać, nie oznacza "kobieta nieszczęśliwa"? Lub co najmniej "kobieta po ciężkich przejściach"? A teraz słuchaj: "dzielny mężczyzna" - to jednak brzmi całkiem inaczej, prawda? Żołnierz albo ktoś, kto wskoczył i uratował, albo zatkał ręką dziurę w tamie. Niby to samo mogłaby zrobić i kobieta, nie przeczę, ale konotacja jest tu nieco różna, zgodzisz się? (Napieska, do ciebie też mówię!) Oczywiście nie twierdzę, że kobiety nie popełniają bohaterskich czynów i nie mogą być autentycznie "dzielne" - weźmy Florę MacDonald czy tę dwórkę, co wsadziła rękę w drzwi, kiedy przyszli mordować Jakuba I (szkockiego). Mówię o pierwszym skojarzeniu!

2. "Dobra kobieta" to coś jednoznacznie fajnego, a teraz, ale naprawdę się wsłuchaj: "Dobry mężczyzna"... Jednak pamiętaj, że mówimy o moralności, a nie o tym, czy się do czegoś konkretnego nadaje. Wtedy - czy to nie jest także, automatycznie, ktoś, trochę przynajmniej (jak to mówią) "pozbawiony nabiału"? Albo jakiś, z całym szacunkiem, Św. Franciszek. Który może nawet swoją osobowością imponować, ale jednak to święty, zakonnik, a gdyby był kobietą, to jeszcze o co najmniej 15% byłoby słodziej, prawda? 

(Nawiasem, podobnie sprawa się miała ze staropolskim "poczciwy". Początkowo oznaczało to "dobry" w sensie "fajny", "w porządku", "super", "taki jak trzeba" itd., ale z czasem zaczęło oznaczaś kogoś o niewielkim rozumku, popychadło bez woli, i to mamy przecież do dziś. Zaś słowa "poczciwa kobieta" wywoluje od razu obraz czułej babci głaskającej po główce, bez żadnych negatywnych skojarzeń.)

3. "Ładna kobieta" to radość dla oka w ogóle cudo, zaś "ładny mężczyzna" to raczej obelga lub lekceważenie, zgoda?

4. "Przystojna kobieta" to od razu nasuwa na myśl kobietę proporcjonalną, ale wyraźnie męską i na pewno nie "ładną". (Osobiście absolutnie nic przeciw takim nie mam - kobiety fizycznie "męskie" całkiem mi się podobają, o ile tylko czują się naprawdę kobietami i odpowiednio zachowują, w odróżnieniu od niemęskich facetów, którzy mnie odstręczają.)

5. To samo można, choć to już, zgoda, trochę prostackie (daruj!) sprawdzić z "seksowna kobieta" i "seksowny mężczyzna". Jeśli się bardzo nie mylę, to to pierwsze ewokuje wizję kobiety, która może być lub nie być ładna, ale wywołuje u faceta pewne odruchy, pragnienia, a co najmniej ich przeczucie. To drugie widzi mi się albo czymś, co lekko podpite baby w knajpie mówią o facetach, albo po prostu mały gigolo, śliczny gigolo. Zgoda?

I teraz się zapytowywujemy - co z powyższego wynika? Standardowa odpowiedź będzie, że to największe głupoty, jakie się w tym miejscu pojawiły od długiego czasu, a przecież tyle już... Itd. Krótko mówiąc "prymitywne seksistowskie uprzedzenia" i całkiem nieuprawnione wnioski.

Jednak z przekonaniem twierdzę, iż to będzie odpowiedź nie z głębi serca i na podstawie nieuprzedzonych odczuć, tylko właśnie ukształtowana i wymuszona przez te ostatnie 200 lat Liberalizmu, Oświecenia, LGBT, "Równouprawnienia" i czego tam jeszcze. Edmund Burke mówi coś o uprzedzeniach - całkiem innego od tego, co się na ten temat bez przerwy słyszy - i to wcale nie jest głupie (a stosuje się także ładnie np. do 5G i "rasizmu" piłkarskich kibiców!)

Jeśli więc, który to czytasz (doceniam!) chcesz mi zrobić przyjemność, to wykonaj powyższe ćwiczenie, potem spróbuj na chwilę zaakceptować myśl, że te "uprzedzenia" to mogą być właśnie normalne, zdrowe reakcje sprzed LGBT i "równouprawnienia", natomiast walka z nimi to robienie za durnego leminga i mięso armatnie... Wiemy już kogo, tak? Moja teza jest tut taka, że te "uprzedzenia" mają w sobie o wiele więcej prawdy i sensu, niż te "światłe", czy jak je określić, przekonania, które daliśmy już sobie za pomocą wszechobecnej propagandy wszczepić i uważamy je za absolutnie normalne, a nawet jedyne sensowne.

Dla Tygrysizmu Stosowanego istnieją dwie postawy i wynikające z tego dwa rodzaje ludzi. Jedni mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się tylko jedną malutką rzeczą". Tych nazywamy Lewizną. Drudzy mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się o wiele bardziej, niż się w nam dzisiaj w tym leberalnym świecie wydaje." (Różnią się nawet w znacznej mierze swoją optymalną etyką, że tak to określę, o czym już nikt wam dzsisiaj, ludzie, nie powie! Nam dzisiaj może się wydawać szokującą tezą, ale jeszcze 50 lat temu byłoby trywialnością. Ci co się nie różnią, to Metroseksuale i/lub Bezpitule - nie mężczyźni i kobiety.)

No to jeszcze pozdrowię mojego Jedynego Czytelnika i znikam.

triarius
 
P.S. Pan T. zna szwedzki - a ty? Ale nie płacz - po prostu KLIKNIJ!

piątek, października 22, 2021

Nie zdziwiłbym się...

... gdyby wnet rozpoczął się globalny ekonomiczny kryzys, o jakim nawet w 1929 się nikomu nie śniło, a rozpocząć się może... Wróć - już się dawno rozpoczął, tyle że nam tu chodzi o tę ostrą fazę... Więc on się pewnie rozpocznie, w tej ostrej fazie, od rynku nieruchomości. Właśnie bankrutuje ogromny CHIŃSKI deweloper - sprawa dosłownie masy miliardów dolarów, a tam, z tego co kojarzę, wszystko poinwestowane w takie właśnie firmy, z tą na czele. Oczywiście kitajskie państwo będzie tę firmę ratowało, ale jak się ta informacja po świecie rozprzestrzeni, to się zacznie jazda.

Dlaczego oni wam o tym nie powiedzieli? "To bardzo dobre pytanie", by zacytować Klasyka (młodzież wie, o kogo chodzi? Tak Napieska, właśnie ten!) Sami sobie odpowiedzcie, ale zapewniam, że to nie Ardrey albo Pan T., i tego skutecznie wyciszyć się nie da. Zresztą słyszałem, że mieszkania w Wawie już jakiś czas temu bardziej się sprzedają, niż kupują, a to też o czymś świadczy.

* * *

No to na deser jeszcze zagadka. Jakiś czas temu widziałem niezłego mema: dwa obrazki koło siebie - na jednym lata '60 i "Jestem lewicowcem, więc żadnej władzy nie wierzę i się nie podporządkuję!", na drugim 2021 i "Jestem lewicowcem - jak śmiesz nie wierzyć i nie podporządkowywać się Władzy?!"

Zabawne, słuszne, ale cóż w tym aż tak zaskakującego? To do ciebie to pytanie, Mądrasiński! Jak się tyko o kieckach myśli, i to nie żeby je nosić, tylko pod nie wpychać łapę, to się głupieje, i po tobie już to wyraźnie widać. A ty Napieska mogłabyś go na krótszą smycz - naprawdę masz ochotę rozmnażać się z, excusez le mot, debilem? 

Wasze ew. potomstwo będzie głupie jak przysłowiowy but i nawet nie będzie żadnymi arysto. Co, że samo nazwisko Mądrasiński, choć w Almanachu nie notowane, też coś znaczy? Też już od tej erotyki zdurniałaś, dziewczyno? To wszystko dlatego, że mieszkamy w ZOO, ale dla was to już zbyt trudne. Co ja tu w ogóle robię pod tą strzechą z tym nieszczęsnym kagankiem?! Też już w tej klatce zdurniałem?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo i u uważać na ogony! (Chodzi o szpicli, debilu! Co ty w ogóle robisz w naszym elitarnym gronie? I kto ty w ogóle jesteś?!)

czwartek, października 21, 2021

Ledwo zaczniesz przypominać sobie kodowanie i... bonmot za bonmotem!

Jedyny powód, który potrafię zrozumieć, by ktoś chciał zostać prawnikiem to: "żeby jakiś o wiele gorszy skurwiel nim nie został na moje miejsce!" Ten powód naprawdę potrafię pojąć i nawet nieco podziwiam, bo ja nie mam w sobie tyle altruizmu, ale każdy inny widzi mi się trefnym.

triarius

P.S. A teraz brutalnie spytam: jak z twoim angielskim, człeku? Jeśli niezbyt imponująco, to KLIKAJ MI TU ZARAZ - no już!

A jednak... bonmot!

Zenek Martyniuk i Konkurs Chopinowski to dwie strony tej samej monety.


Przyznaję bez bicia - powyższe to paradoks, duża przesada i bardzo niesprawiedliwe dla tych akrobatów klawiatury, którzy na pewno są też całkiem muzykalni, ale wkurwia mnie kult tego rodzaju imprez u naszego ludu, przeważnie o drewnianym uchu i fatalnym guście (a to, co robi dziś za "elitę" jeszcze gorsze). Ten Francuz faktycznie był genialnym pianistą i twórcą pianistycznej literatury, ale jeśli ktoś na pianie nie gra, to co go to właściwie obchodzi? 

Bo mu jakiś pedzio kiedyś pedzioł, że to "armaty ukryte w kwiatach"? Dlaczego ukryte i po kiego grzyba te kwiaty, że spytam? Czemu nie po prostu "kwiaty do kożucha"? Japończycy mają sensowne podejście do Chopina i rzeczywiście ładnie to kląskanie brzmi jako podkład dźwiękowy do tych ich filmów od 18 lat, tu zgoda. Bonmot w każdym razie genialny, a ja nie Bóg, żeby koniecznie być sprawiedliwy! Chcecie łagodnej sprawiedliwości? To mnie bez przerwy nie wkurwiajcie! (To do tych, co nie czytają, pozostałych uwielbiam i niniejszym pozdrawiam)


triarius

P.S. Przeczytałeś już Ardreya? Jeśli nie, bo nie potrafisz, to KLIKAJ MI TU ZARAZ!

Koniec udawania!

Jak powiedziano w tytule: Koniec udawania Ziemkiewiczów i Ogórków! Jeśli ktoś nie ma zadatków na Ziemkiewicza czy Ogórka, to niech z łaski swojej Ogórka ani Ziemkiewicza nie udaje!

Nie, żartuję. Za nikogo takiego nigdy się nie uważałem, ten blogas to moje "drzwi od wychodka", o których lata temu opowiadałem, na których sobie czasem coś wywieszę, żeby nie do szuflady. Po co? A choćby dlatego, że nawałka myśli i obrazów zmuszona zostaje do występowania po kolei, nawet tak "po kolei", jak to się tutaj zazwyczaj dzieje, a to całkiem inna sytuacja od tej, co ją mam bez przerwy, a ten wysiłek, żeby to stado nieco chociaż uporządkować, tuszę ma swoją wartość.

Jednak ten blogasek to nie jest życie, ^&*( Liberalizm ma swoje, nie tyle "prawa", chyba że w sensie "wola narzucona słabym", co wymagania... Co tu będziemy rapsodyzować, rozdzierać szaty, rozdzielać kopniaki... Niestety wirtualne, od których żadnego #$%@ dupa nie rozboli...

Wracam do programowania! To chyba ostatnia szansa żeby przeżyć, nawet w tym żałosnym leberalnym znaczeniu. Zresztą programowanie ćwierć wieku temu było moją pasją, naprawdę wielką, a moja (porządnie rozbudowana) Amiga to być może, po kilku kotach i Amálii, największa miłość mojego życia. Skończyłem z nim, w zamierzeniu na zawsze, właśnie dlatego, że to była swego rodzaju mózgowa gorączka, przenosząca mnie w jakiś równoległy, wirtualny świat, a ja cenię ciało, zmysły, różnicę pomiędzy płciami uważam za może najważniejszą i najwznioślejszą rzecz, jaką nam Bozia...

I chciałem także bicia ludzi, z naciskiem na brzydali, kobiet, wina, śpiewu, bicepów, gluteusów, słodkich dźwięków różnych tam Les Pauli i Telecasterów. Spenglerów i Monteverdów... Wcale nie twierdzę, że tego na pewno nie da się pogodzić z robotą programisty, ale u mnie było jedno albo drugie, a poza tym mnie to nieprawdopodobnie podniecało dopóki nie rozumiałem, jak to działa, bo tak mam, wiadomo...

Pamiętam - przeglądając różne tam pliki nagle widzę coś, co się potem okazało kodem źródłowym w C, a wyglądało całkiem, dla mnie wtedy, inaczej niż koszmarny Fortran, co go miałem na PG. W sumie, z dzisiejszej perspektywy, wiem że wyglądało podobnie, tylko że moja Amiga robiła całkiem inne rzeczy, niż obliczanie średniej geometrycznej albo przybliżenia całki. To był, cholera, cudowny komputer, mimo braku wirtualnej pamięci i niskiej rozdzielczości ekranu, ale w końcu kiedy to było!

W każdym razie znalazłem swoją szansę na dalsze życie, a nawet, jeśli się uda jeszcze kilka miesięcy pociągnąć, opływanie w dostatki. (Nie twierdzę, że już nigdy niczego na tej tu desce nie przyczepię, ale na pewno nie tyle samo, co ostatnio.) Jeśli mogę komuś, kto te moje płody czytał, czasem nawet komuś może polecił, zalinkował itd., jakoś się odwdzięczyć (lewizna nie słuchać!), to:

1. Srebro koloidalne - nie czytać idiotycznych reklam, bo człek całkiem zwątpia, ale TO DZIAŁA jak złoto! Ja sam się tym szybko i skutecznie wyleczyłem z paskudnych problemów z zatokami, co mnie dręczyły przez lata... (Powiedzcie to Kurakowi! Ja tam jestem zablokowany.) Znajoma wyleczyła się na turnée w Chinach z zapalenia ucha... TO DZIAŁA i zróbta ludzie zapasy, bo śrybło może wkrótce cholernie podrożeć (zresztą wiecie na czym tak spekulował nasz ukochany Soros?)!

2. To tutaj: https://www.microverse.org/?grsf=qvwwt4 - czyli darmowe, na wysokim poziomie, szkolenie na software developera w sieci. Po którym znaczna większość zaraz znajduje dobrze płatną robotę, np. przez sieć, z własnej chatki, a jak ją już ma, to im się przez czas jakiś spłaca 15% z tych zarobków. Recenzje ma to bardzo dobre, zapieprz musi być dziki, ale też inaczej się nie da. Wydaje mi się to bardzo uczciwym postawieniem sprawy. Trzeba znać angielski, wymaga poświęcenia masy czasu, ale może ktoś z tu obecnych ma ten czas i chęć lub potrzebę znalezienia nowego, lepszego zajęcia. 

Programowanie to naprawdę fascynująca sprawa, a dla wielu z was kobiety, wino, śpiew z biciem brzydali w przerwach i tak nie mają wielkiego powabu, prawda? Od Ziemkiewiczów i Ogórków to jest już na pewno lepsze. Ja w każdym razie polecam! I to by było tyle, przynajmniej na czas jakiś.

triarius

P.S. Jedenaste: Nie będziesz udawał Ziemkiewicza ni Ogórka.

wtorek, października 19, 2021

O grzechach pierworodnych

Może to tylko Asperger albo może moje częściowo feudalne pochodzenie, ale jestem coraz mocniej przekonany, że chęć podobania się to sama esencja kobiecości i coś tak sprzecznego z autentyczną męskością, jak to tylko możliwe. Feudalny Baron to czyste przeciwieństwo Dworaka, z czego m.in. wynika, że gadanie o "arystokratach" bez tego rozróżnienia ma mniej więcej tyle sensu, co gadanie o bezkwantyfikatorowym "faszyźmie", "socjaliźmie" czy powiedzmy "postępie". Feudalny Baron polegał właśnie na tym, że nikomu się nie musiał podobać, nawet własnemu Suzerenowi, natomiast archetypiczny Dworak z Wersalu marzył o podawaniu Monarsze nocnika, a jak Bóg wyjątkowo łaskawy, to i własnej żony do łóżka. To ta różnica!

Wszystko co ziemskie ma swoje wady i na podstawie powyższego możemy stwierdzić, że:

Grzechem pierworodnym Demokracji jest to, że Elita musi się starać przypodobać Ludowi - grzechem pierworodnym Monarchii "z Bożej łaski" to, że Elita (Dworacy) musi się starać przypodobać Monarsze. W obu przypadkach skutkiem jest nieuniknione Eunuszenie Elit. (Oczywiście późni "Demokraci", którzy podobać się muszą przede wszystkim Obcym Dworom, nie są o grosz lepsi, a raczej przeciwnie.)

triarius

P.S. No a Liberalna Demokracja (?) kastruje po prostu WSZYSTKICH. Także kobiety, co stanowi już całkiem unikalne osiągnięcie.

"Ciemność w południe" w Brukseli

Ale cyrk! Morawiecki w Brukseli odstawia "Ciemnoć w południe". Tak się kończy szpagat wynikający z kochania Unii z odżegnywaniem się od Polexitu, oraz  chęci postawienia się W KOŃCU rozpasanym Unijnym Biurokratom! Podobnie musiały się oglądać Stalinowskie Procesy Pokazowe, a Morawiecki świetnie pasuje na nowego Kamieniewa z Zinowiewem.

Cyrk nieprawdopodobny, szkoda że my za to zapłacimy! Tu się nie zanosi na żaden "kompromis", a zresztą czy ktoś sobie wyobraża, jak by kompromis między DEKLAROWANĄ DZIŚ postawą Morawieckiego wraz z resztą PiS i rozszalałym lewactwem z tych wszystkich przemówień mógłby wyglądać? Nawet jakieś "spotkajmy się w pół drogi", na co Morawiecki (i w tym przypadku niestety też Polska), absolutnie nie może liczyć?

Przeciągnięcie pod kilem, a ja nawet nie będę po PiS specjalnie płakał, po tym co wyprawiali z Polską, z takimi jak ja przez ostatnie dwa lata. i jak mnie obrażali. Polska już właściwie zresztą nie istnieje, dołączyła w tym zejściu śmiertelnym do Kościoła Katolickiego,. Dawno to było do przewidzenia zresztą, i przewidywane było. Gdzieżby indziej, niż właśnie tutaj. 

Stalin ponoć pragnął, byśmy się stali grupą folklorystyczną, ale teraz nawet folkloru nie ma i zamiast "Świniarecka" mamy Zenka Mertyniuka w kurskiej TV. Tragifarsa zaiste, ale w końcu to także koniec masy innych rzeczy... I oby nie początek czegoś nowego! Kurwa - gdzie ta planetoida i dlaczego się spóźnia?!

triarius

P.S. Dobra, formalnie nie w Brukseli, ino w Sztrasburku. Normalnie, czyli geograficznie rozróżniam, ale w tym "europejskim" kontekście mam to tam, gdzie klient może Pana Majstra pocałować!

poniedziałek, października 18, 2021

Siła Nachalna, czyli: Pobawmy się w Utopistów (odcinek 1)

Zbliża się czas, kiedy trzeba będzie spisać Testament Mój... Niech się nikt nie napala - testament czysto ideowy, taki więcej Słowacki (nie mylić z Morawieckim, który oczywiście zostaje.) Po to, aby "została po mnie ta tytułowa Siła Nachalna, co mnie żywemu na nic, tylko bloga zdobi, ale was, ludzieńki moje rostomiłe, będzie dręczyć niewidzialna, aż was, ludzieńki, i tamtych też zresztą, na skrzydlate anioły..." Te rzeczy!

Pomyślałem (ci ja) w związku z powyższym, że odpowiem na pewne zapytowywania sprzed lat, na które zawsze z oburzeniem odmawiałem odpowiedzi, ale w sumie raz w życiu, i raz na piętnaście lat blogaska, można na nie odpowiedzieć, bo (nikomu nie mówcie, ale) są interesujące. Pytania były o to, "jaki właściwie mam program?", a w ostrzejszej, bardziej radykalnej i także ciekawszej wersji: "jak by wyglądało moje idealne państwo?"

Odpowiadałem, że "wymyślanie Utopii to zaprzeczenie Konserwatyzmu takiego, jak ja go rozumiem" (wie ktoś, jaki to jest?) i że: "Utopia, taka czy inna, to sama esencja Lewicowości (i Lewactwa)". (Wtedy wielkich liter do takich terminów nie używałem, wiem że to wygląda trochę dziwnie i u niektórych może wywoływać ataki padaczki, ale Muza Filozofii się chyba cieszy.)

No więc powiem małowiela na ten temat, tylko dopraszam się wyrozumiałości i zrozumienia, że ja naprawdę zdaję sobie sprawę, iż nie wszystko wszędzie się da, nie wszędzie byłoby fajne, wszystko ma swoje koszty i te łatwo mogą przeważyć spodziewane korzyści, nie mówiąc już o Mamie Entropii, "Uogólnionej Zasadzie Heisenberga" (jak się to w Tygrusiźmie Stosowanym nazywa) i nieprzewidywalności wynikającej z wyjścia poza Model Małosygnałowy.

Kogoś by to zainteresowało? Ale powtarzam - ten ktoś (błogosławione niech będzie jego imię!) musi rozumieć, że JA SIĘ ABSOLUTNIE NIE STAŁEM ŻADNYM UTOPISTĄ, tylko sobie trochę, jeśli Bóg pozwoli, poutopizuję. Tak? Ale to ewentualnie dopiero w następnym, Deo et triario volente, odcinku. To tutaj można sobie potraktować, jako wstęp, i wszystko będzie formalnie OK.

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na PiSowsko-Unijnych szpicli!

sobota, października 16, 2021

Marszowa orkiestra i niebinarny chór (w tle)

Naszym Umiłowanym udało się wreszcie stworzyć coś tak koszmarnego, że gdyby jeszcze chcieli to ulepszyć... (Spokojnie - oni sami na to wkrótce wpadną, a pewnie już wpadli!) No więc, żeby było jeszcze fajniej, potrzebujemy chyba tylko "Ody do radości" na okrągło w ulicznych głośnikach (optymalnie w wykonaniu tytułowej orkiestry i co najmniej pięciuset niebinarnych obojnaków, czy jak się takie stwory dziś politpoprawnie zwą), przeplatanego komunikatami o rozstrzelaniu kolejnej grupy zakładników. 

Nie muszę nikomu podpowiadać (zresztą jaki ze mnie Ekspert-Łamany-Przez-Doradca!), że to musi być cholernie głośno - co najmniej tak, żeby Prol, nawet z głową pod poduszką, nie mógł tego w swojej "maszynie do mieszkania" nie słyszeć. Czy jednak nie ma już dzisiaj absolutnie żadnej radości? Tego nie mogę twierdzić, bo komuś takiemu jak ja, trochę radości ten nasz obecny Raj Ziemski sprawia. Komuś któremu radość sprawia rozpoznawanie Meta-subtelności i (jakże charakterystyczne dla Fausta!) relacji - nie tyle drzewa w sobie, co różne tam "wzory zalesienia" (NIE ZAPOMINAJĄC jednak, że drzewo to konkret, a zalesienie coś jak kandydat na hipostazę!). Te rzeczy.

Na przykład taka obserwacja... Na początku mówili nam, Prolom znaczy: "Może ta straszna zaraza naprawdę i jest bezobjawowa, ale poczekajcie Prole na późne skutki uboczne, bo te będą straszne!" Teraz tego jednak już nie słyszę, a to z pewnością dlatego, że to jeszcze cudniej pasowałoby do eliksyryzacji (patent Kurak), czyli wyszczepień, więc wolą Prolowi takich myśli nie podsuwać. I podobnego typu obserwacji mam ci ja całkiem sporo, a w dodatku podobno planetoida ma pierd... walnąć w Ziemię, więc może wszystko skończy się znacznie lepiej, niż myślimy.

* * *

Mówią nam: "Uważaj, o co się modlisz, bo Bóg może spełnić twoje pragnienia!". Podobało mi się to jako fajny bonmot, ale to tyle. Jednak w tym coś zdecydowanie jest! Jak długo mam telewizję, a w niej reklamy, modliłem się o więcej podpasek i tamponów, bo to jedna z nielicznych rzeczy, które dają się z przyjemnością i pożytkiem oglądać, a nawet te mniej udane budzą moje dobroduszne rozbawienie, i też jest git! Bywają jednak i po prostu genialne - ta spóźniona na zajęcia dziewczyna,  pędzącą uczelnianym korytarzem... Przysięgam, że mógłbym nią paść oczy trzy razy dziennie! Niestety widziałem to tylko ze dwa razy, wieki temu.

(Choć ostatnio, dziwna rzecz: podpaski są, i dzięki Bogu! - ale tampony znikły. Musi to mieć jakiś związek z kowidem, ale wciąż nie kojarzę jaki.) Modliłem się w każdym razie pilnie, rano i wieczorem: "Daj mi dobry Boże więcej..." No i spełnił mi dobry Bóg tę prośbę. Tylko że jak ja miałem wpaść na to, żeby Bogu rzec: "Tylko, Panie - to koniecznie mają być atrakcyjne kobietki w białych obcisłych spodniach, no i ma być umieszczone... Tam gdzie wiesz! W końcu rozumiem, że Ewę w Raju sobie obejrzałeś, zanim jeszcze wymyśliła przyodziewek z liści i gałęzi."

Ale ja głupi o tym nie pomyślał i teraz mam (kiedy to narzędzie o ogłupiania Proli włączam) te moje wymarzone artykuły higieny osobistej (byle damskiej) bez przerwy - tyle że w wersji Kaczyński w czarnej podpasce podciągniętej do połowy oka i temuż podobnież. Naprawdę uważajcie ludzie, o co się modlicie!

* * *

Kiedym to pisał, jednym okiem zerkając na pięćdziesiąty raz już widziany odcinek (znakomitego!) "The King of Queens", nastąpiła przerwa na reklamę i zareklamowano mi "środek na rozjaśnienie skóry" (samo w sobie nic złego), tymi oto słowy: "tworzyliśmy to cudo całe dziesięć lat, testując w tym celu tysiące różnych substancji". Niczego sam tu nie wymyśliłem! 

Pomyślałem sobie, jak chyba każdy inny przytomny człek, który nie spędził ostatnich dwóch lat w dżungli na Borneo: "Szkoda, że to nie wyszczepek dla Prola! Tam to się załatwia bez niepotrzebnych utrudnień." A swoją drogą, jak to się wszystko cudne zazębia! Ci od reklam, ci najlepsi znaczy, potrafią się genialnie wstrzelić w rytm i melodię epoki, żeby wam ludzie coś fajnego sprzedać. 

Tylko, że to nie oni dysponują kapitałem, a tym co dysponują, brakuje rozumu i dobrego smaku, żeby mi na przykład dać jeden pełny kanał z reklamami podpasek. I jeszcze drugi z reklamami tamponów, oczywiście. Ew. na początek oba w jednym. Sytuacja, także i z tego powody, zdecydowanie dojrzała do Rewolucji, choć my możemy ją sobie tutaj nazywać jakimś łagodniejszym słowem - w końcu to tylko nazwa.

* * *

A, jeszcze miałem napisać coś o tym polityku, co to go wczoraj brzydal terrorysta w Anglii... I o Demokracji w tym specyficznym świetle. Ale już na razie starczy mi tego pisania, a wy ludkowie i tak macie więcej materiału do przemyśleń, niż (bez urazy!) potraficie strawić.

triarius

P.S. Z tą wspaniałością reklam, o których sobie tu rozmawialiśmy, to w dużym stopniu sprawa taka, jak z malarzami włoskiego Renesansu. Widać to cholernie opłacalny towar, więc geniusze właśnie tu ciągną, jak muchy do miodu, a nie np. do stręczenia Prolom wyszczepków i Morawieckiego. I nic w tym dziwnego, że opłacalne, bo to i zużywalność, i (społeczna, zgoda) niezbędność, a trochę - jeśli się to odpowiednio poda, a o tym mówimy - to i pewien glamour, a nawet rzecz tak cenna dziś w tych eunuszych czasach, tak niecodzienna, a przez to właśnie przemawiająca do co niektórej podświadomości, jak nieuchwytny czar kobiecości. (Ta "ekonomiczna" interpretacja może się nawet spodobać Liberałom, ale oni nigdy nie będą mieli racji, bo taka ich natura.)

piątek, października 15, 2021

O pożytku z dzielenia i rysowania kresek

Myślałem (ci ja), że może dzisiaj pójdę za ciosem i powiem więcej o etyce i takich różnych filozoficznych sprawach, bo tu się cała masa istotnych rzeczy ładnie wiąże. Co konkretnie? Miło, że pytasz Mądrasiński (a Napieska kiwa śliczną główką, że ona też). Prawdy w sensie szpeglerycznym (wymyślonym przez Kierkegårda, co wy go piszecie przez 2 "a", ale ja nie muszę); dwie nogi Zachodniego Chrześcijaństwa. co już jednej nie ma, i co z tego wynika; może też coś o tym, że nasza urocza hrabianeczka z jednej, i jej obecny boyfriend  z drugiej... 

Tak, ty właśnie ty, Mądrasiński! Mogą mieć całkiem inną etykę, i to nie indywidualne, albo z powodu ilości pałek, tylko z powodu innej płci... I co na to Nasi Umiłowani. Nie o was mówię dziateczki, tylko o Globalnej Biurokracji, co nas uszczęśliwia. Ale nie, bo przed chwilą jadąc po kanałach, żebym zobaczył gołą babę, słodkiego kotka, albo jak oni kiedyś tymi toporami... Zobaczyłem hasełko: "Zaszczep się - powstrzymaj pandemię!" No i mi się lampka zapaliła, bo tu się ładnie ujawnia istotna różnica między nami i Pospolitą Odmianą Ogrodową, tudzież resztą tandety. Takie bowiem wezwanie całkiem nie zadziała na Tygrysistę, natomiast zwykły Prol na nie dość podatny, a to z powodów... Tak Napieska - absolutnie fi-lo-zo-ficz-nych!

Śmy sobie już tu rozmawiali wielokrotnie, jak to mądrość polega często na umiejętności rozgraniczenia, wytyczenia owej cieniutkiej linii, odgraniczającej jedno od całkiem drugiego. Było tu na przykład o włosach i metalach ciężkich, a to w związku z książką "Myślenie systemowe". Wiele razy było o froncie między (prawdziwą, tygrysiczną) Prawicą i jej wrogiem, co wygląda całkiem inaczej, niż profani sądzą i nie ma nic wspólnego z jakimś "wolnym rynkiem", czy nawet z wiarą w boskość Franciszka. Było na poziomie meta o pudełkach od pizzy.

No i tutaj też mamy zjawisko tego typu. "Pandemia" (czy może to była tylko "epidemia"?), to dla jednych - zwykłych Proli (i reszty, której tu sobie teraz nie nazwiemy) - CAŁY TEN PONURY CYRK, jaki się wokół bezobjawowej dżumy dzieje. Podczas, gdy istnieje też co najmniej równie dobra - a w istocie jedyna słuszna - interpretacja tej kwestii: taka mianowicie, że wirus to wirus i to tyle, a cały cyrk wokół niego to już całkiem co innego i nawet nie jego wina. A już na pewno nie całkowicie jego wina. Tak? Czy muszę teraz szanownej młodzieży wyjaśniać, której interpretacji hołdują Tygrysiści?

Tak Mądrasiński - wirus, jaki on by nie był, to tylko on, a cokolwiek się wokół niego dzieje, to już niekoniecznie jego decyzja i ktoś te rzeczy we własnym sumieniu musiał... Wszystkie te godziny policyjne, obostrzenia, przytępienia, dodatki kowidowe, wyszczepki, zaczepki, stręczenia, lincze, donosy - to nie wirus, to nie "epi/pan-demia" sensu stricto! Ale jednak EMOCJONALNIE, after all these years (of 'Covid' paranoia), Prolowi obie te, tak różne przecież, sprawy mają prawo się zlać w jedno i... Słusznie rzeczesz Napieska, się zlewają. Właśnie to się dzieje!

Wspomiane tu hasełko, choć takie prościutkie, jest jednak diabelnie (to dobre słowo!) wyrafinowane i perfidne! Dlaczego, zapytacie? Jednak tego nie wiecie, moje dzieci? Spokojnie - Tygrysizm od tego jest, by wam wyjaśnić! No więc ŚWIADOMIE Prol widzi tu tylko szczerą, bezinteresowną troskę o jego dobro, wraz z dobrem innych Proli. Tak? Dlaczego tak to widzi? Dobrze moja panno - bo wtedy Prol rozumie to jako: "Zadbaj o swoje zdrówko, kochany Prolu, to razem zatrzymamy brzydkiego wirusa i będziesz zdrowiutki!" I to jest oficjalna wersja przekazu.

Jednak o wiele mniej świadomie (i przez to właśnie MOCNIEJ) nasz Prol słyszy: "Kurwa! Albo będziesz grzecznie robił, co ci mówimy, albo urządzimy ci pod pretekstem 'pandemii' takie piekło, że ci się durny chamie do reszty żyć odechce!" Taki cudny dualizm! Rozdwojony język, jak u żmii, albo u jakiegoś francuskiego brzydala u Fenimore Coopera. I to właśnie jest tu, droga młodzieży, ich przekaz dnia. Tak to się fachowo robi! Zgadza się? Proste, prawda? Jak już się wie. I teraz powiedzcie mi, z ręką na sercu, że bez Tygrysizmu Stosowanego jest tu jeszcze dla przyzwoitych ludzi cień szansy! (Oraz, że studiowanie Psychologii nie ma sensu. Jakich pierdołów by pod tym mianem wielu durniów nie głosiło.)

triarius