czwartek, listopada 11, 2021

O blogaskowych komętach i karach doczesnych - odcinek 1

Jak zacząć, jak zacząć...?! Może tak... 

Rozmawiałem do was ostatnio, moi P.T. Niezliczeni Czytelnicy-łamane-przez-Komenatorzy o baronach. Tych prawdziwych, feudalnych. Że mi cholernie imponują tym, co w %^&* Liberaliźmie byłoby anatemą, a właściwie czymś całkiem nie do pomyślenia - tym mianowicie, że mogli nie odczuwać najmniejszej potrzeby, by się komukolwiek podobać, a już na pewno nie wszystkim, jak my dziś, ku memu obrzydzeniu, mamy.

 *

DYGRESJA: 

W kontekście baronów można by tu mimochodem wspomnieć Coryllusa, który, nawiasem, w końcu znowu mnie zablokował za krytyczne uwagi... I fajnie! Nie mam pretensji, rozumiem. Jak się blogaskuje, żeby sprzedawać własne książki, to pewnie tak trzeba. A że w ten sposób, z obiektywnych przyczyn, powstaje sekta - czyj to w końcu problem? Na pewno nie mój!
 
(Tak samo, jak dla naprzykładu to, że kapitalizm, z całkiem obiektywnych przyczyn i nawet bez niczyjej złej woli, zawsze, prędzej czy później, będzie piramidą finansową na galaktyczną skalę.) U Kuraka też w końcu od lat jestem zabanowany za kpiny z jego krucjaty przeciw Kurwizji, w czym akurat Kurak okazał się w końcu mieć rację... A i tak Kurak to jedyne medium. które codziennie odwiedzam.

Pozdrowiłbym tu Coryllusa za tych baronów i tego bana, ale i tak nie przeczyta. W każdym razie stwierdził on kiedyś na samym początku swego spotkania autorskiego we Wrzeszczu, że najbardziej mu imponują tacy, o których mędrcy od historii z lekceważeniem mówią "niepiśmienni francuscy baronowie". Nie dowiedziałem się nigdy dokładnie co w nich jego zdaniem było takiego super, ale dla mnie właśnie (poza odwagą) to, o czym wspomniałem.
 
KONIEC DYGRESJI

*

Zresztą przecież nie tylko baronowie posiadali tę bezcenną cechę! Każdy gospodarz, w sensie chłop z gospodarstwem, jakimś tam koniem, krową i babą, miał w sumie, przynajmniej na codzień, czyli pewnie 98,7% swojego dorosłego, gospodarskiego życia, tak samo. I to nie skończyło sie w dodatku w jakimś XIII wieku, jak u barona, tyko trwało jeszcze setki lat dłużej, choć w różnych miejscach różnie z tym było.

Każdy taki gospodarz, to był automatycznie (na codzień) przywódca jakiegoś stad(k)a, czyli samiec alfa - jak by go nie widzieli panowie ślachta czy chcący się elitom przypodobać pisarczykowie... (I znowu ta PanaTygrysiczna kwestia się podobania! To wraca jak wyjątkowo nachalny bumerang!)

Już samo mieszkanie w mieście stwarza tę potrzebę się podobania, choć oczywiście patrycjat czy arystokracja, w swoich hôtels particuliers i poruszajaca się karetami, mogła mieć to w nosie, choć raczej rzadko chciała, bo podobanie się zaczęło nieść z sobą wiele nowych, atrakcyjnych korzyści. Do kariery Medyceuszy włącznie, no a w przypadku takiej np. późnej arystokracji skoszarowanej w jakimś Wersalu, to podstawienie Królowi żony czy córki było stało się o wiele łatwiejsze i częstsze, zaś zaszczyt podania Monarsze nocnika mógł spotkać niemal każdego dworaka, który tylko zdołał za bardzo nie podpaść.

Po co ja to wszystko mówię? A nie mam bladego pojęcia! Ideą und genezą tego tekstu było to, że zerwała mi się struna, więc, nie mając ochoty szukać nowej, zacząłem w myślach przeżuwać nasze ostatnie polemiki z p. Bąkowskim. Który to pan mi zarzuca, że nie znoszę Rosji, bo jestem, jak rozumiem, z natury pełen uprzedzeń. 

No i w odpowiedzi na stwierdzenie, iż "w carskiej Rosji było mniej egzekucji, niż na zachodzie Europy", przyszła mi do głowy zgrabna... O - "riposta" to się wabi! No więc, że "nie musieli kary śmierci, bo już samo życie w Rosji było wystarczającą karą za grzech pierworodny i wszystkie inne ew. prywatne grzechy". 

A potem naszła mnie myśl, że to wcale nie taki sobie byle - zgrabny choć mało słuszny - paradoks, bo że tak naprawdę było, sugeruje fakt, iż dokładnie to samo mamy w naszym obecnym Ziemskim Raju, czyli Liberaliźmie, Zjednoczonej Europie... 

Czy jak ten %^&*( nazwać! Ci też nie muszą (oficjalnie) stosować kary śmierci, bo piekło skutecznie i z niezmożonym zapałem urządzają nam już za życia. Oczywiście powszechna "eutanazja" (liznąłem grekę, stąd cudzysłów) jest w planach - najpierw pewnie od osiemdziesiątki, potem stopniowo w dół... Czterdziestka? Trzydzieści pięć? Ale to nie to samo, bo jak niby? Za jakieś straszne zbrodnie, a nawet (o zgrozo!) bez nich, waadza ma wyzwalać winowajcę z koszmaru? Ma to cień sensu?!

To tyle tego, a że napisaliśmy w tytule "odcinek 1", to sobie jeszcze kiedyś, Deo volente, porozmawiamy o uprzedzeniach, zoologicznych awersjach, i innych takich brzydkich, zdaniem niektórych, cechach. W końcu jeśli Edmund Burke i Pan T... Zgoda?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo i uważać na %^&*( ogony!

19 komentarzy:

  1. Drogi i Szanowny Panie Triariusie!

    Ależ ja Panu niczego nie zarzucam. Pan sam to zupełnie otwarcie przyznaje, że jest uprzedzony i nie lubi, i basta. Mnie to oczywiście w ogóle nie przeszkadza, każdy ma prawo do własnych uprzedzeń, do irracjonalnych sympatii i antypatii (sam podałem od razu tego przykłady), ale nie można następnie utrzymywać, że wskutek tych predylekcji ma się nadal obiektywne zdanie, wyważoną opinię. To nie jest możliwe. Muszę zawiesić moją niechęć do Nadala, żeby przyznać, że jest genialnym tenisistą. Jeżeli pozostanę przy mojej irracjonalnej antypatii, to moja opinia na temat jego tenisa jest bez znaczenia, bo ćwok jest dla mnie nie do strawienia.

    To tylko przykład, ale tak samo jest z Rosją. Pańska riposta jest bardzo nieudana, bo w Rosji w XIX wieku żyło się lepiej niż na Zachodzie. Ziemianom żyło się lepiej, bo po prostu mieli więcej ziemi niż w biednej Anglii (majątki w Polsce i w Rosji były średnio kilka razy większe niż w Niemczech, choć nie mam w tej chwili dostępu do tych statystyk). Ale ważniejsze, że lepiej żyło się ludziom biednym.

    Anglia, która jest z natury biedna i tylko dlatego musiała zbudować imperium, była w kleszczach potwornego kryzysu społecznego przez kilkadziesiąt lat, jedyną nadzieja było wydostanie się z tego piekła do kolonii, poziom życia lumpenproletariatu angielskiego był szokujący. A w tym samym czasie poziom życia w Rosji był znacznie wyższy. Proszę przeczytać Dickensa, a potem Dostojewskiego. Jak żyje niedorozwinięty półgłówek Smierdiakow, a jak żyje David Copperfield, który jest w znacznie wyższej klasie społecznej.

    Ale ja wiem, ja wiem, Pan nie lubi Dostojewskiego i rosyjskiej literatury. Widzi Pan, co mam na myśli, mówiąc, że uprzedzona opinia jest bez znaczenia? q.e.d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest, że Dostojewskiego nie lubię, choć to najgorszy pisarz, jakiego mi się zdarzyło pół powieści w życiu przeczytać. Gość z kraju, który stworzył Opryczninę, zajmuje się sumieniem Inkwizytora - jeśli TO nie mówi wszystkiego o Rosji, i o tych "zachodnich intelektualistach", którzy Dostojewskiego z Tołstojem uważają za "wielkich zachodnich pisarzy", to już nie wiem co.

      To o "uprzedzeniach" mówiłem z pewną taką kokieterią - w końcu Burke, którego znacznie od Dostojewskiego wolę, mówi o nich całkiem miłe rzeczy. Moje "uprzedzenia" to jestem JA, zaś JA to m.in. moje "uprzedzenia"! Proste!

      Ja, mimo miękkiego serca i zamiłowania do życiowej słodyczy, nie mam ambicji być Św. Franciszkiem. Nacjonalizm Pana odrzuca, brutalność też, Sparta toże... "Bandyta z Bezdan" niewątpliwie, a Car to niemal Bóg. Daruje Pan, ale kto tu ma jakieś dziwne idiosykracje - ja czy Pan?

      Rosja wzbudza we mnie wstręt, całkiem po prostu. To jakaś paskudna, podła trawestacja zachodniej cywilizacji. Trudno o coś brzydszego - i to od "Lebiediego aziora" po Pańskiego ulubionego pisarza. Mam tak od zawsze i cała masa ludzi odbiera to podobnie.

      Niech się Pan może pogodzi z tym, że ludzie mają różne gusta. Dla mnie niemal wszystko rosyjskie - od popiej brody (choć muzykę mają niezłą, oczywiście poza pedałami od liebiedi), po te wypiete piersi tych podrabianych żołnierzy z 1812, przez złocone stacje metra.

      Niech Pan łaskawie uwierzy - moje poczucie estetyki skręca się z obrzydzenia na samą myśl o tych rzeczach! Oczywiście nie będę Pana, łaskewego-mi-tu-komętatora, oskarżał o marny gust, ale albo to jakieś korzenie i narodowa lojalność, albo coś, czego nijak nie mogę zrozumieć.

      Niech Pan się łaskawie pogodzi z tym, że to kwestia SMAKU, a te widocznie mamy całkowicie różne. Na szczęście, choć Pan kocha polemiki, a ja się w sumie wstydzę takich swoich jałowych pyskówek (tym niemniej komęta doceniam!), w naszej rozmowie tej różnicy w smakach aż tak nie widać, albo prawie wcale. Przynajmniej z mojej strony.

      Pozdrawiam czule, niedźwiedziem i karpiem, skoro to Pana tak zachwyca.

      Usuń
    2. Przyszło mi do głowy, jak w paru słowach wyrazić to, co jest z Rosją i dla każdego zdrowego człowieka Zachodu (amicus Plato!) stanowi o jej ochydzie... Absolutnie niezłomne przekonanie, że "jesteśmy gównem, ale wszyscy inni też, zawsze i wszędzie, ale my to wiemy, a oni nie, więc jesteśmy na drodze do zbawienia, a jak ich wszystkich podbijemy, to im udowodnimy, że są gównem, a wedy, jako Demiurg Nowej Ludzkości Rassija zasiądzie po Bożej prawicy, ach!"

      No niech cię Pan nad tym łaskawie zastanowi! Czy nie TO właśnie mówi Pański ulubiony pisarz? I cała reszta tych, którzy się z
      Rosją godzą, bo są i inni, biedni rozdarci i zagubieni, zgoda...

      Usuń
  2. Ciut kręcimy się w kółko, bo powtarzam po raz nie wiem który, że każdy ma prawo do swoich idiosynkazji, do gustów i guścików, ale jest powód, dla którego nie powinny one być przzedmiotem dyskusji: ponieważ są z definicji nieracjonalne.

    Nie widzę więc powodu dyskutować ich dalej. Jaki sens może mieć dyskusja na temat Dostojewskiego z kimś, komu "się zdarzyło pół powieści w życiu przeczytać"?

    Zaproponowałem Panu kiedyś, że przeczytam całego Spenglera i podejmę dyskusję. Tylko PO lekturze taka dyskusja miałaby sens. Gdybym przeczytał pół książki z obrzydzeniem - co jest prawie ścisłe, bo przeczytałem po łebkach i dawno temu - to moja opinia byłaby pozbawiona znaczenia. Powiedziałby Pan wówczas, że nie zamierza dyskutować Spenglera z takim nieoczytanym capem, jak jak - I MIAŁBY PAN RACJĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, demagog z Pana... Niech Pan przeczyta "pół Spenglera" w pełnej wersji, choć polecam raczej ten drugi tom, bardziej o Histori, mniej o Filozofii. To nie literatura, a daruje Pan, jeśli przedzieram się przez 300 literatury (pięknej), która mnie mierzi, to wiem, że mi się to nie podoba.

      Obejrzałem też ruski film, b. pracowicie ale po ichniemu rzetelnie, zrobiony, ze Zbrodni i kary. Niezłe, choć nudnawe. No i widziałem też kawałek jakiegoś filmu na podstw. Biesów. To nie wydawało się tak koszmarne, jak Bracia K., ale może tylko dlatego, że nie mówił sam p. D. tylko były obrazki.

      Co zaś do mojej głównej tezy, to przecież masa jest o p. D. mówione (nawet Spengler o nim dość sporo), to wiem, co miałem w tej scenie z Inkwizytorem (faktycznie na odmianę zgrabnie napisanej) wyczytać.

      No to co, jeśli Pan mnie jeszcze raczy zaszczycić rozmową, jest głównym przesłaniem p. D. i w ogóle ruskiej cywilizacji? Jeśli nie "jesteśmy gównej, ale my o tym wiemy, a was zmusimy, żebyście to w końcu zrozumieli"? Tacy Świadkowie Jechowy w ich najmniej sympatycznych cechach, bo tamci raczej unikają terroru... To nie jest nawet Manicheizm - dla szczerego ruska Dobro po prostu istnieć nie może, piękno to tiulowe spódniczki, ale też nie istnieje...

      Taka jest moja motywacja - to że to wróg mojego kraju to całkiem co innego, choć też by im oczywiście nie pomogło. Niech Pan łaskawie doceni, że rozmawiam z kimś, kto się musi uważać za Białego Rosjanina, albo jakiegoś lojalnego polskiego poddanego Cara Wszechrosji, starając się być uprzejmy wobec rozmówcy lojalny. A naprawdę, nie ma Pan z pewnością podobnych nastawień, będąc tym, co ja nazywam "rasowym liberałem", więc nie potrafi Pan sobie nawet wyobrazić tego obrzydzenia.

      Nieźle znam Czechowa i trochę Gogola - tam Pan wyczytał, jak to szczęśliwie żyło się w Rosji? Czy u Dostojewskiego? ;-)

      Usuń
    2. Widzi Pan, jaki ze mnie kokiet... Przecież "uprzedzenie", to coś wynikającego Z BRAKU WIEDZY, tak? A moja wiedza na temat Rosji, jej historii i kultury, nie mówiąc już sporcie czy realnych osiągnięciach naukowych, wcale nie jest mała. W młodości czytałem dobre ruskie książki o cybernetyce, potrafiłem nawet, mimo 9 lat przymusowej nauki, czytać o szachach czy o boksie w ichnim narzeczu, czytałem Pypesa, czytałem... Jak się ten Francuz nazywa... W każdym razie o moim wyrośniętym imienniku... Czytałem kilka rzeczy o Rasputinie... Rzucam to z głowy, bo na pewno było więcej, ale to akurat mi się kojarzy.

      Kojarzę Czechowa, którego artyzmu wyczucia psychologii potrafiłem bronić przed własną matką, kojarzę (wielkiego miłośnika Polaków) Gogola, 300 stron Braci K., czytałem całego Mistrza i Małgorzatę (z dużą nadzieją, w sumie rozczarowanie)... A było i więcej, pomijam już sowietologię, gdzie czytałem całkiem sporo.

      Lubię np. niektóre rzeczy Musorgskiego, uważam że ludek mają b. muzykalny, doceniam ich kult szachów... Mało? "Uprzedzenia", czy raczej jednak po prostu odruchowa, naskórkowa awersja do ichniej "idei", postawy wobec świata i życia, ich religijnego Weldan... cośtam.

      Po prostu pewne rzeczy mnie estetycznie odstręczają. Ja nawet, wbrew leberałom wszelich maści, widzę Etykę jako Estetykę ludzkiego zachowania i postaw. Dla mnie tak to wygląda i nie dostrzegam w tym nic złego, choć pewnie nie dość wczesno-chrześcijańsko-humanistyczne. Mam to tam, gdzie można Pana Majstra!

      Pozdrawiam czule! Pan mi tu blogasek niemal do życia przywraca!

      Usuń
    3. Przypomniało mi się więcej... W dzieciństwie nawet "Opowieść o prawdziwym człowieku" nie wydawała mi się wcale taka zła, widziałem parę fajnych ruskich komedii dla młodzieży (taką o Dżinie z butelki, co się nagle pojawił w ich świecie), podobały mi się niektóre teksty w "Junosti", co je musiałem czytać po rusku w liceum ("Pasdnij rebienok" jedno się nazywało, do dziś używam tego określenia), wszystkie te "Melodie o taczance", nie ważne jaka tam treść, czy inne "Kałakolcziki", to naprawdę dobra muzyka, Chór Aleksandrowa pod wzgl. czysto profesjonalnym jest super, parę lat temu w podziw wprawił mnie rosyjki chór co on wystąpił w Krakowie na Zaduszkach z Monteverdim, byli świetni, choć to nie ich muzyka...

      Więc to naprawde nie są wynikające z niewiedzy "uprzedzenia", ani nawet jakaś ślepa brutalna nienawiść, po prostu odrzuca mnie ta diabelska jakby trawestacja zachodniej cywilizacji - u nas, mimo wszytko, wierzyło się w Dobro i Piękno, u nich to jest Pycha... Niezależnie od tego, czy oni to głośno powiedzą, czy nie, jeśli to szczery rusek, to tak ma. I masa ludzi widzi te sprawy jak ja, tylko nie potrafią tego tak elokwentnie uzasadnić. No a zabory... Daruje Pan, ale tego też się nie wybacza.

      Usuń
  3. Gogol i Czechow to znakomite przykłady. Obaj byli zdecydowanie krytyczni pod adresem swojej ojczyzny, Rosji, podobnie zresztą jak Dostojewski, ale mówimy o świadectwie literatury na temat tego, „jak się żyło”. Gogol opisuje w swoich kapitalnych opowiadaniach ukraińskich, życie w ukraińskich dworach i chutorach. Proszę się łaskawie przyjrzeć uważnie: oni nie mają wiele do roboty. Tak się obijają, że nic dziwnego, że do głowy przychodzi im wciąż magia i fantastyczne twory. Proszę porównać to ze straszną, trudną egzystencją ludzi względnie bogatych (w sensie, że nie byli nędzarzami) w Wichrowych wzgórzach. To samo w genialnych Martwych duszach i w Rewizorze. Gogol wyśmiewał Rosję, ale jak się żyło... Jak się żyło w porównaniu do nędzy Zachodu.

    Podobnie, proszę porównać Czechowa do Balzaca lub Zoli. Czechow jest nie mniej od Francuzów krytyczny, ale jak się żyło jego bohaterom?

    Władysław Studnicki, podobnie jak Pan, nienawidził Rosji. „Odwiecznej Rosji”, niezmiennej duszy rabów, już od Iwanów i tak dalej, jak wszyscy znamy. Ale miał na tyle uczciwości, żeby przyznać, że kiedy był zesłany na Sybir, to traktowano go wspaniale i ... ech, co za życie!... Pan natomiast zbliża się do tych leberałów, których tak Pan lubi wyśmiewać, i ulega ich propagandzie, zamiast się zastanowić i wyzwolić ze sztampy powszechnie powtarzanych poglądów. Liberalna, zachodnia propaganda utrzymywała przez wieki, że Rosja jest czymś zasadniczo innym, że jest Złem, że jest więzieniem narodów, żandarmem Europy i wrogiem wszelkiej wolności. Wedle liberałów, Rosja była wcieleniem państwa policyjnego i biurokracji. Tylko że fakty nie potwierdzają tego wygodnego propagandowego obrazku. Zaledwie 9 tysięcy policjantów pilnowało porządku w prowincjach wśród 100 milionów rzekomo wrogich chłopów – a rok był 1900 i wrzenie rewolucyjne trwało. Brytyjczycy mieli więcej policjantów w maleńkiej Irlandii niż „carskie państwo policyjne” na obszarach po stokroć większych. W 1763 roku Rosja miała 16.500 biurokratów, tyle co Prusy z terytorium wielkości 1% Rosji europejskiej.

    Wychodzi więc na to, że to z Pana leberał. Cha, cha. Ale zanim się Pan znowu obrazi, dodam, że po prostu ulega Pan liberalnej propagandzie, która w Rosji - nie w sowietach, które Pan ciągle błędnie miesza z Rosją, bo mówimy o literaturze rosyjskiej, a nie sowieckiej - widziała idealnego chłopca do bicia.

    Ale jak Pan może utrzymywać, że nie czytając, zna Pan cokolwiek, to już ponad moje skromne możliwości intelektualne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kiedyż to ja się "obraziłem", że Pan mi takie coś ęputuje? Szczerze - nie pamiętam! Będziemy się przerzucać epitetem "liberała" - jak fajnie! Tyko że dla mnie oznacza to wszelkie człowiekolubne miazmaty Oświecenia, zgoda, nietypowe podejðcie, ale konsekwentne i uczciwe.

      U Pana jestem "liberałem", bo czuję wstręt do tej w życiu płodowym cywilizacji wciśniętej w ciasny i nieprzystający do niej tużurek... Niczym ofiara Comprachicos, o której pisała Ayn Rand (żadna moja miłość!), a ja też.

      Anglia nie jest żadnym moim ideałem, policji w Rosji może wcale nie było, ale jednak wyjechać z tego raju się nie dawało, chłopów sprzedawało się hurtowo,i ogromna masa ludzi, którzy tam z jakichś powodów żyli, tego czegoś nienawidziła. Zgoda - wszystkiego ktoś nienawidzi, ale tam było takich tysiące razy więcej, niż gdziekolwiek.

      Pan Spenglera nie raczy, a z tym życiem płodowym to w sumie szpegleryczne ujęcie, ale tak to właśnie widzi masa ludzi, którzy się o ten raj i oazę wolności otarli, choćby tego nie potrafili tak ładnie jak ja wyrazić.

      Miło że sobie gaworzymy na tym blogu już bez komętów, ale w sumie - jeśli Pan np. kocha Freddyego Mercury, a ja np. wolę fado czy cumbię, to chyba szkoda naszej energii na przekonywanie. Nie da się i tyle, ale równie dobrze mógłby Pan zacząć głosić, że naród żydowski budzi spontaniczną miłość od wieków, albo że Niemcy zachwycają niewymuszonym wdziękiem.

      Z jakichś powodów Rosję z zapadników kochają raczej ci, co ją najmniej znają, czy to nie dziwne? Ile Pan zna takich rajóe, z których wyjechać można tylko za policyjnym błogosławieństwem.

      Frycek Wielki, kiedy chciał zwiać z kraju, stracił przyjaciela, ściętego pod swoim oknem, synek Piet'ki Wyrośniętego został zadręczony przez papcię - podobno tak, jak kiedyś Edward II... W takim raju po co w ogóle policja?

      A że ktoś mógł być szczęśliwy akurat na zsyłce? Lubił łapać ryby i spotykał prostych ludzi, widocznie ruskiego państwa było tam niewiele, co ma sens. No bo ilu dobrowolne zgłosiło się na tę zsyłkę, że spytam?

      Usuń
  4. Bardzo się cieszę, że się Pan nie obraził nigdy. Obrażanie się zostawmy lokajom.

    Pan oczywiście nie jest liberałem. Ani ja nie jestem. Rozbawiło mnie po prostu,, że kiedyś mnie Pan liberalem nazwał, a w tym wwypadku to Pan na niego wyszedł. Ale pozory mylą. Nawet jeśli jest Pan w jednym obozie ze zboczeńcem de Custinem w krytyce Rosji, to nie czyni Pana liberałem.

    Odpowiem jeszcze później, ale być może dopiero jutro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Pan miły, ale co najmniej zmieńmy temat. O Rosji już każdy wszystko co wie powiedział, Panu to moje zdanie bez wątpienia sprawia przykrość, reż bym tak miał, a ja pewno zdania już nie zmienię - niech Pan sobie to interpretuje wedle swej woli.

      O gustach naprawdę nie da się sensownie dyskutować, a ja w ogóle nie bardzo wierzę w przekonywanie ludzi. Że mam takie zdanie jak zboczeniec? A w czym mi to przeszkadza? Jeśli Morawiecki powie, że woda jest mokra, to mam się zacząć kłócić że nie? Wśród całej masy wad, akurat takich kompleksów nie mam. Jestem zdecydowanie hetero, a jak bym nie był, to widocznie wolałbym inaczej, c'est-la vie!

      Pzdrwm i naprawdę doceniam, że Panu się w ogóle chce w tym zapomnianym miejscu strzępić język!

      Usuń
    2. A jeszcze "liberalizm"... Mi nie chodzi o gospodarkę, ideologię, czy takie tam. Jest Pan dla mnie "liberałem" q najbardziej ogólnym sensie, bo ma Pan podobną etykę, jak ci wszyscy, co dziś robią za "konserwę". Niech się Pan nie obraża, ale ja to nazywam: "Gadanie Michnikiem, tylko tu i ówdzie odwracamy wektorki".

      W sumie, choć Michnik na pewno ma paskudniejsze cele, oni wszyscy odwołują się do tych samych słodkich i humanitarnych wartości: dobrobyt, brak nienawiści, otwarość na wszystko i wszystkich, "jak się to czy owo, znowu będzie coraz lepiej", pokój, praca, własność, filharmoniczna kultura...

      Wie Pan - "wczorajsza lewica pragnąca w spokoju trawić". Nie jest Pan dla mnie żadnym ostrym przypadkiem tego "konserwatyzmu", ale jednak, jak wszyscy dzisiaj.

      OK - zgadzam się, nie jest Pan liberałem, tylko KONSWERATYSTĄ. Może być? ("Pospolita odmiana ogrodowa", jak to określa TtT.)

      Usuń
  5. Panie Triariusie,

    Porównanie z Michnikiem jest obiektywnie obraźliwe, bo po pierwsze, to jest komunista, a po drugie, kompletne zero intelektualne, co nawet wśród zaciekłych bolszewików nie jest konieczne. Ale obrażać się za to? Nie, nie. To nie ja. Nadal pozostawiam obrażanie się kelnerom. Obrażanie się, chowanie uraz, jest oznaką bezsiły, którą dopiero w przypływie poetyckiej inspiracji nazywa się czymś wyższym. Jak to mówił wieszcz? "Zemsta, zemsta, zemsta na wroga! Z Bogiem. I choćby mimo Boga." Nie. Dziękuję. To nie dla mnie. To jest to, co Nietzsche (o dziwo, za Augustynem!) nazywał resentymentem. Skaza na myśleniu, gangrena kultury, duchowe niewolnictwo. Plwać mi na to wszystko.

    I tak to jest. Kazali nam w szkole nienawidzić Rosji, Niemiec i w ogóle wszystkich z przedziwnym wyjątkiem Węgrów. A ja odmawiam. Nie chcę, bo to jest prymitywne i obraża zdrowy rozsądek. Paskiewicz w Warszawie to zbrodniarz, a Żółkiewski w Moskwie to bohater. Wolałbym wysilić się na odrobinę obiektywizmu. Zaborów się nie wybacza, mówi Pan. A co, zdaniem Pańskim, zrobiliby wielcy Jagiellonowie, gdyby u ich granic rozpadały się Prusy? Zajęliby je czem prędzej, po czym polonizowali, że ho, ho. Gdyby to ich dynastia przetrwała, a Habsburgowie wymarli, to Jagiellonowie władaliby ziemiami od Włoch po Inflanty i być może świat byłby lepszy, ale mieszkańcy tych ziem, staliby się bardzo antypolscy, w momencie pojawienia się nowożytnych nacjonalizmów. A zatem, osobiście, nie widzę w zaborach niczego, czego byśmy nie widzieli setki razy w historii: kiedy wielkie państwo podupada, to sąsiedzi rzucają się na nie jak sępy. Winić trzeba tych, którzy doprowadzili Polskę do takiego stanu, a nie tych, którzy z tego skorzystali. Byliby politycznymi kretynami, gdyby tego nie zrobili. Wszystko inne jest emotywnym prądem.

    Niech mi Pan jeszcze wyjaśni, co Pan chciał powiedzieć w słowach "z tym życiem płodowym to w sumie szpegleryczne ujęcie"? Nie mam pojęcia, o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan dalej o tym? Proponowałem polubowne zakończenie tej sprawy, mógłby Pan pozostać w przekonaniu, że jeszcze chwila i byłbym nawrócony. Dajmy sobie z Rosją spokój, co?

      W szkole? Rozumiem, że Pan mnie nie zna i wyobraża sobie, że ja się przejmowałem tym, co było w szkole, ale to akurat nieprawda. W szkole była urocza Traktaristka Frosia co się pieriesażiwała iz traktara na kambajn, w liceum znaczy, i nikt mnie do tego towarzycha nie zniechęcał. Nawet w domu na temat Rosji pamiętam ze trzy, góra, zdania, fakt że niezbyt entuzjastyczne, ale to tyle.

      A niemieckiego to moja własna matka koniecznie chciała mnie uczyć, bo świetnie znała jeszcze z czasów bon Niemek mydlących dzieciom za karę oczy. Tak że kompletne pudło.

      Co zaś do życia płodowego... Mam Panu streścić 900 stron Magnum Opus, czy może rzucić trzy zdania, które bez przygotowania i kontektu wydazą się Panu idiotyzmem wyrażonym w dętym wymyślonym języku? O, mam pomysł... Ceni Pan Amalryka, tak? No to niech Pan sobie może poszuka jego komętów na tym nieszczęsnym blogasie, gdzie cytuje on Spenglera i/lub wyraża na jego temat opinie, bez wyjątku akuta entuzjastyczne. Co?

      Zresztą wystarczy kliknąć na pierwszy linek to poruszanych tu tematów po prawej, na samej górze ma Pan Oswald Spengler z 161 wzmiankami, można sobie zapoczytać.

      Nie chcę się wykręcać od roboty, w końc Traktaristka Frosia była rabotnaja, ale tu już sporo w tej sprawie zrobiono i szkoda by było odkrywać na nowo koło, w dodatku krzywe. Nespa?

      A z Rosją dajmy już sobie spokój, OK?

      Usuń
    2. A co do Żółkiewskiego, to mnie akurat śmieszą i wkur... takie gadki, jacyśmy to wielcy, bośmy im raz 400 lat temu dali w dupę, kiedy oni nam dają bez przerwy od 300 lat (z chwalebnym wyjątkiem '20, za co zresztą już nam z nawiązką zapłacili).

      Jednak ja nie libe... konserwatysta znaczy, pospolita odmiana ogrodowa, i jak nasz daje kacapom w dupę (oby jeszcze!) to mi się serce raduje, i odwrotnie. Z czym tu można mieć problem? Ja nie konserwatysta, dla mnie Kali, choć w naiwny sposób, wyrzekł coś cholernie mądrego i prawdziwego. Ale widzi Pan... Ja nie konserwatysta i o tym właśnie kiedyś mówiłem. ;-)

      Usuń
  6. Zrobimy tak, jak Pan sobie życzy. Jesteśmy u Pana "w domu", więc Pan zadecyduje. Tak się jednak składa, że ja nie mówiłem powyżej "o Rosji", tylko o historii. Historia nie składa się z działań "naszych i kacapów", bo to jest propaganda, a nie historia. W rzeczywistości działają zawsze ludzie. Ludzie mają własne interesy, dążenia, lęki i żądze. Postrzeganie ich w emotywnych kategoriach może zaspokajać potrzeby, ale jest na dłuższą metę śmiertelnie nudne. Te kacapy i szkopy, pepiki i cholera wie kto, to w końcu nuży, i zaczynam tęsknić do rycerskiego Prusaka i mądrego Rusina, odważnego Czecha - na zdrowy rozum, musieli się tacy zdarzyć - i tego wszystkiego, co się nie mieści w polskim obrazie świata. Taki już mój feblik.

    Że Pana wkurwia Żółkiewski, to akurat całkiem zabawne, ale przyzna Pan, że trudno kierować się w dyskusjach wkurwianiem. Jedynym celem dyskusji jest zbliżanie się do prawdy - co być może także Pana wkurwia, ale ja już na to nie doktor.

    Niestety nadal nie rozumiem, co Pan chciał powiedzieć o tym życiu płodowym, ale jeżeli nie chce Pan wyjaśniać, to trudno. Przecież nie będę Pana błagał. Obawiam się, że po przeczytaniu Spenglera, 161 odniesień do niego oraz komentarzy p. Amalryka, nadal musiałbym ponowić pytanie: o co Panu chodzi z tym życiem płodowym? Skoro zatem i tak nie otrzymam odpowiedzi, to daruję sobie tych 900 stron, 161 wzmianek i entuzjastyczne komentarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież to nie Żółkiewski mnie wkurza, tylko idiotyczne gadki, zamiast zrobić coś z tej Polski, podniecać się, żeśmy kacapów sprowokowali do dawania nam w dupę jeszcze ostrzej, niż dotąd. Daj naj Boże jeszcze trzy miliony takich Żółkiewskich!

      Pepiki i dawanie w dupę Pana nudzi? No właśnie - miło nam się rozmawia, ale gusta mamy całkiem inne. Ja naprawdę żaden konserwatysta w Pańskim rozumieniu, pewnikiem błądzę, ale tak mam i na starość się to nie zmieni.

      Nigdy nie twierdziłem, że Prusak nie może być rycerski (choć gdzie on to miałby podłapać?), Rusin mądry a Czech odważny. To kompletnie nie o to chodzi i jestem dziwnie wolny od jakiś takich banalnych uprzedzeń. Tylko że dawanie w dupę przez mój własny ludek, przeważnie w dupę biorący, mnie za Chiny Ludowe nie nuży, a wręcz przeciwnie.

      Ale wie Pan co? Najmłodszy brat mojej babci, uroczy 25-letni porucznik hrabia z 8. Pułku Ułanów (chciał do lotnictwa, ale miał, excusez le mot, takie jak ja monstrualne jądra i nie przyjęli) został w '39 zostawiony ranny w ukraińskiej wiosce, gdzie mu wydłubano oczy i utopiono w gnojówce. Mam niepłonną, że ta wioska została zrównana z ziemią itd., ale jakiś czas temu ukraiński doktorant, świetnie mówiący po polsku zresztą, kontaktował się z moją matką prosząc o informacje na temat mojego pradziada, który był założycielem i pierwszym rektorem Politechniki Lwowskiej i do dziś ma tam ulicę.

      Tej wiosce życzę piekła na ziemi i potem (to nawiasem kobiety były), ale poza tym z Ukraińcami rozmawiam całkiem przyjaźnie. A pewnie Pan nie wie, ale to nie całkiem to samo, co Wołyń - bo to był jednak wojownik, co czyni pewną drobną różnicę.

      A co do Spenglera... Przykro mi, ale chyba Pan musi pozostać w nieświadomości. Nie będę (mimo ogromnej do Pana sympatii) prostytułował to faceta (za Prusaka zresztą się gość uważał, mind you!) w paru zdaniach. Albo Pan go raczy, choć z pewnością się Panu nie spodoba, i to wcale nie z powodu jakichś antyruskich awersji, bo ich nie ma, a w Rosji, z tego co wiem, jest mocno popularny, albo Pan niestety pozostanie w nieświadomości.

      Subiektywnie mi się wydaje, że to co napisałem jest dość jasne, ale fakt, ja gościa czytałem ze trzy razy co najmniej i jestem w zupełnie innej sytuacji. Może Pan się skontaktuje z Amalrykiem i spyta? Wszyscy byliby z tego powodu szczęśliwi, z Pańskim oddanym włącznie.

      Usuń
  7. Pozostanę w nieświadomości. Jest to stan, do którego przywykłem. Ale jestem w dobrym towarzystwie.

    (Nawiasem: ja po prostu nie rozumiem Pańskiego zdania, cytuję, "Pan Spenglera nie raczy, a z tym życiem płodowym to w sumie szpegleryczne ujęcie, ale tak to właśnie widzi masa ludzi, którzy się o ten raj i oazę wolności otarli, choćby tego nie potrafili tak ładnie jak ja wyrazić." Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego to ja miałbym przebrnąć przez 900 plus 161 plus coś jeszcze, zamiast żeby Pan wytłumaczył, co chciał przez to powiedzieć. Ale jeżeli Pan nie chce tłumaczyć, to może jakoś przeżyję ten cios. Koniec nawiasu.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ niech Pan za nic nie przebrnywa! Szkoda tego dla Pana - bez urazy! Naprawdę jestem wdzięczny za rozmowę, lojalnie próbuję uwierzyć, że Pan nie rozumie, a nie tylko się nie zgadza...

      Ale czy my już o Rosji nie mieliśmy skończyć? Dla mnie to nieprzyjemny temat, a dla Pana moje opinie. Albo znajdźmy sobie coś innego, albo na jakiś czas może jednak coś w realu? Pragułka albo shadow boxing?

      Pzdrwm czule

      Usuń