Pokazywanie postów oznaczonych etykietą la Cour des Miracles. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą la Cour des Miracles. Pokaż wszystkie posty

niedziela, stycznia 06, 2019

O nadaniu imienia Moniuszki Dworcowi Centralnemu w Warszawie

Dworcowi Centralnemu w Warszawie nadano ponoć imię (i nazwisko przecież też, choć o dziwo o nim nie wspominają) Stanisława Moniuszki. No paczpan, you live and learn - to on TEŻ był pedofilem?!

Zabawny koncept, nie? Wielu może nawet nie mieć pojęcia, o co chodzi. Ale wiem co mówię, mówię z doświadczenia (łał?). Po prostu kiedyś, gdzieś na przełomie tysiącleci, spędziłem na Dworcu Centralnym w Wawie całą upojną noc. No i napatrzyłem się na rzeczy, o których żaden filozof wam ludzie nie opowie, ani żaden Tarantino nie pokaże. Dziesięcioletnie na oko góra dzieci urzędujące tam przy bufecie calutką niemal noc... Same chłopięta to były. (Oczywiście każdy sam by na to wpadł, prawda?)

No nie, nie calutką noc, bo pojawiły się, z tego co pamiętam, gdzieś koło północy i potem stopniowo znikały. W każdym razie konwersowały sobie przez ten czas z bywalcami i obsługą jak starzy znajomi. Jeden taki nawet raz zaczął mnie nagabywać, ale spławiłem (zgadlibyście sami, mam nadzeję?)

"Dlaczego się tam znalazłem?" - zapyta ktoś. Czujny, psia mać, jak cholera, ale niech będzie, wyjaśnię. Reporterem nie byłem, fakt, policyjnym szpiclem taż, ale miałem umówione spotkanie o 10:00, jak pamiętam, z redaktorem naczelnym "Nowego Państwa" w sprawie ew. zatrudnienia na etacie dziennikarza. "Nowe Państwo" było wtedy jeszcze tygodnikiem, jego naczelnym był Adam Lipiński (sympatyczny gość, się okazało), a z zatrudnienia nic nie wyszło, bo nie miałem mieszkania w Wawie, ani forsy na wynajęcie takowego.

Noc zaś - z wieczornymi przygodami o których zamilczę, wspomnianymi powyżej obserwacjami na Dworcu, gdzie także upiornie zmarzłem, bo był to styczeń, wszystko szklane, i w dodatku wrota cały czas otwarte na oścież... Brrr! Noc tę spędziłem akurat tam, bo pokłóciłem się z moim ówczesnym oćcem o politykę. Facet bowiem na starość został eSeLDowcem.

Z Alzheimiera może, choć raczej jednak ze złego towarzystwa i braku przekonania do Michników tego świata, niech mu (oćcu, nie Michnikowi niestety) ziemia lekką... No i nagle okazało się, że "Polak z Polakiem" nie działa, natężenie konfliktu niczym dzisiaj... I nie mogłem u oćca na Smoczej, jak było zaplanowane, przenocować. Grosza wtedy przy duszy na żaden hotel nie miałem, co zresztą wyjaśnia, dlaczego w ogóle chciałem się zatrudnić, bo przecież ja nie z tych, co by odczuwali przymus biegania co dzień do jakiegoś biura dla samej ulotnej przyjemności czy, wątpliwego moim skromnym, zaszczytu.

Po co ja w ogóle o tym, po co babrzę w tym niebylejakiego przecież kompozytora i, zdaje się, szczerego patriotę? (Choć po prawdzie - KTO tu go szarga i babrze?) Nic do Moniuszki nie mam, miał niewątpliwy talent itd., ale ciekawe jest, że jakoś nic nikt nigdy na temat tego rodzimego Cour des Miracles... Choć raczej, poza lodowatością, w jednej chyba tylko on był dziedzinie "cudowny" - nie to co paryski oryginał, o którym tak nudno pisał (nie)świętej pamięci Geremek.

Nikt nam nic bliższego na jego temat jednak nigdy nie rzekł, nikt nic nie próbował wyjaśniać, a w każdym razie nic do nas, proli, nie wypłynęło. Np. taki piece of info, jak: kto z tych chłopiąt korzystał, kto na to pozwalał, plus kto, oraz kogo, do dziś trzyma z tego powodu za, excusez le mot, jaja. Plus które z tych słodkich chłopiąt zrobiło ew. wkrótce błyskotliwą karierę. No i gdzie. O ile oczywiście. Czym jednak innym można by wytłumaczyć karierę tego na przykład, no...? I tego drugiego...?

Nie dziwne? A to jednak fakty. Ja tam byłem i widziałem. Veni, vidi, frigore molestatus eramOculis meis propriis po prostu vidi i nie da się od tego fugare. (A jeśłi poczyniłem błędy w tej łacinie, to sorry Szan. Znawcy, wieki minęły, a ja dyslektyk i inne narzecza mi mocno brużdżą. Plus skleroza.)

W każdym razie dość ryzykownym dowcipem widzi mi się fakt, że Bolek wciąż ma lotnisko, a Moniuszko właśnie przy dźwiękach fanfar i starczym zawodzeniu otrzymał uświęcone tradycją gniazdo pedofili. Zapewne juz nie obecne - mieli chyba tyle rozumu, żeby się gdzieś w bezpieczne i znacznie wygodniejsze, godne Europy itd., miejsce przenieść - ale jednak. Zgadza się?

triarius

P.S. Macie dowód, że mi mało zależy na poczytności: gdyby było inaczej, dałbym tytuł w stylu "I on też pedofilem?!" i rozpętałoby się piekło czytelnictwa. Wiecie - Gugle i te rzeczy. (Ale może i TO też zrobi swoje?)