niedziela, października 31, 2021

O motywacjach

Dr. Kępiński (zakładając, że nie ma żadnych trupów w szafie, co, bez urazy, dzisiaj trudno tak od razu wiedzieć) moim skromnym nadałby się na ołtarze pewnie lepiej od JP2 (z całym szacunkiem, ale i bez przesady)... Choć co ja tam mogę o posoborowym katolicyźmnie wiedzieć. Poza ew. postawieniem stu złotych na to, że wkrótce na ołtarze wyniosą "anonimowego nosiciela kowidowej maseczki", bo przecież "troska bezpieczeństwo nas wszystkich, ach!" to najważniejsze zadanie Kościoła!

Co z tym dr. Kępińskim, pytacie magna voce? No więc, to, moje drogie dziatki, że ja go kiedyś pilnie czytał, i ze sporym pożytkiem (czego tu nie rozwinę, bo to nie autobiografia, choć Ludzkość traci), i tam na przykład było o schizofreniku katatonicznym, czyli takim, co się w ogóle nie rusza, mogąc trwać długie godziny, czasem w b. niewygodnej pozycji.

 A dlaczego on tak robił, chcielibyście pewnie wiedzieć? W sensie "jaka była jego subiektywna motywacja", tak? Jego subiektywna motywacja, że odpowiem ładnie całym zdaniem, była taka, że był przekonany, iż najmniejszy jego ruch spowoduje natychmiastową zagładę całego świata. 

 Wydaje się, na podstawie tej i paru innych lektur, że inni katatonicy mają w sumie podobne motywacje. W ogóle schizofrenia to naprawdę fascynująca sprawa, a dotknięci nią to ludzie bezinteresowni, idealistyczni. Całkiem innego rodzaju, niż neurotycy, z histerykami na czele - egocentryczni i na swój sposób "cwani".

Po co ja to wszystko mówię? A czemu nie, Mądrasiński? I poza tym trochę też po to, żeby kogoś tam po drugiej stronie ekrany przekonać do studiowania (autentycznej) psychologii, bo to podstawa. Podstawa czego? Tygrysizmu Stosowanego, panno Napieska! Jedna z. Z filarów znaczy.

Schizofreników na szczęście nie jest aż tak wielu i nie oni mają decydujący wpływ na nasze życie. Co można także uznać za niewątpliwą zaletę naszego jestestwa, lub za hipotetyczną jego wadę, bo jednak tej bezinteresowności trochę jakby u światowych macherów brak.

Wspomnieliśmy psychologię, wspomnieliśmy motywacje, wspomnieliśmy bezinteresowność i macherów... Doszliśmy niniejszym (alleluja!), choć gawędziarsko orężną drogą, do tego, co naprawdę rzec dzisiaj chcemy. A rzecz to taka:

U takich, którzy dziś mają realny wpływ na losy ludzkości idiotyzmem byłoby doszukiwać się szczerego niepokoju o szczęście czy ew. zagładę ludzkości sto lat po ich śmierci - do tego, by to naprawdę spędzało takiemu sen z oczy, musiałby być bratem-bliźniakiem naszego katatonika! Prawdziwym motorem ich działań jest chęć nadania własnemu nędznemu życiu sensu i znaczenia poprzez stanie się Demiurgiem, czyli kimś stojącym co najmniej pomiędzy człowiekiem i bóstwem, o wiele powyżej poziomu zwykłych ludzi.


triarius

P.S.1 KLIKNIJ, jeżeli wciąż jeszcze nie potrafisz przeczytać Ardreya w oryginale!

P.S.2 A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!