Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mohery. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mohery. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, grudnia 29, 2014

Spengler to był jednak idiota!

Determinizmy, historiozoficzne pesymizmy... (Raczej "histeryzoficzne", jeśli mnie spytać!) Zachód niby ma się chylić ku schyłkowi! Co za idiotyzm! Czasem jedno zwyczajne zdjęcie potrafi człowieka wyrwać z tego zaklętego kręgu obłędu i samobiczowania. Na szczęście!

Zachód, wbrew Spenglerom tego świata, jak najbardziej kwitnie, a jego subtelna cywilizacja się rozszerza i zdobywa świat. Żadne tam pacyfizmy Zachodu nie podgryzają - wbrew smętnym moherowym bredniom niedouczonego (co to w końcu jest doktorat z filozofii, w dodatku niemiecki i kiedy nawet nie było internetu?) szkopa, powtarzanym bezmyślnie przez jego późnych akolitów.

No bo czy ten cały Spengler był w stanie przewidzieć coś tak pięknego, coś tak optymistycznego i nabrzmiałego humanizmem, jak to widać na poniższym zdjęciu?




Odpowiedzią na powyższe pytanie musi być oczywiście gromkie, chóralne NIE. A zatem...

Czyż nie ma w tym symboliki bez porównania głębszej i potężniejszej od tych wszystkich, które ów cyniczny zwodziciel niedoformowanych umysłów ("umysłów"?! zbyt dobre słowo!) próbował nam, na tysiącu niemal stron czystego bełkotu, wmówić? Tu jest po prostu wszystko i moglibyśmy, każdy z nas, usiąść teraz i od ręki napisać po tysiąc stron dzieła, które by wszystkie Spenglery, i wszystkich w ogóle niedowiarków, wysłało w międzygalaktyczną przestrzeń.

A zatem, ludu mój - wpatrywać się w ten obraz, smakować go i wyciągać zeń ach, jakże głębokie historiozoficzne wnioski! Optymistyczne - a jakże! Bryła świata i te sprawy. Alleluja! Przyszłość jest nasza i niech się tylko pojawi jakiś niedowiarek - to ta pani mu pokaże! Ta u góry.

Pogadali, pogadali, a teraz do roboty, prole! Macie jeszcze parę lat do eutanazji, przynajmniej większość, więc mi się tu nie opieprzać! Władza łaskawa, ale może się to zmienić. Po robocie panie oczywiście na maty, rzucać młotem, podnosić ciężary, obijać drug drugu mordę, biegać maratony... Matka Narodu, Główna Macherka i Amazonka (oczywiście nie hetero!) w jednym - to wasz cel!

A panowie w tym czasie oczywiście mają trenować karmienie piersią. W końcu musi się udać, a telewizje śniadaniowe i weekendowe wydania czekają! I telewizje, właśnie, wszelkie, pilnie oglądać! A jak któryś akurat ma czas, to na stadion i machać tymi tam różnymi, meksykańską falę robić! No i wznosić okrzyki oczywiście, byle słuszne.

Niniejszym (choć już myślałem, że nikt nie pamięta moich dawnych win i mi się upiecze) składam samokrytykę, wyrzekając się wszystkich moich sprośnych błędów, do których mnie skłonił ten.... Nie wiem nawet jak to określić, bo mój język nie zawiera słów mogących oddać taką bezczelną sprośność. Więc pozwólcie, że po prostu zakrzyknę:

Obywatele! Lemingi! (Byłe mohery nawet, które w końcu przejrzały na oczy!) Pokażcie Spenglerom tego świata i wszelkiej innej ohydzie gdzie jej miejsce! W końcu to zdjęcie nie może być całkiem jedyne na całym globie, więc i powodów do optymizmu... Więcej! Alleluja! (W tle "Oda do radości" na orkiestrę i tysiącpięćsetosobowy chór studentów europeistyki ze wszystkich krajów Unii.)

triarius

P.S. Na poważniejszą nutę... Ja akurat nie jestem źle nastawiony do wszelkich grapplingów, i nawet, choć z pewnym trudem, mogę zrozumieć kobiety, które się tym zajmują. Jednak fakt, że masa normalnie przez Bozię wyposażonych kobiet nie znajduje dziś nic lepszego do roboty niż to albo maratony, wydaje mi się dość przygnębiający. No a fakt, że miliony pozornie zdrowych ludzi nie ma nic lepszego do roboty, niż to oglądać i się tym dziko podniecać... Sapienti sat, a lemingom i tak nie mam wiele do powiedzenia.

czwartek, września 05, 2013

Nike? Nobel? Oscar? - Ty wybierasz!

Jest rok 2025. Młody Izhak mieszka w zamkniętym osiedlu jakich wiele na równinnych terenach środkowej Europy, u ujścia rzeki Vistula. Przyjaźni się z rówieśnicą o imieniu Tzipa, mieszkającą w niedalekim osiedlu im. Bohaterów UB. (Osiedle Itzaka nosi imię Feliksa Kona.) Młodzi porozumiewają się przez internet, ponieważ okolica jest bardzo niebezpieczna z powodu dzikich zwierząt, a przede wszystkim z powodu grasujących wciąż band tzw. "moherów", które mordują, gwałcą i palą na stosach.

Któregoś dnia Tzipa zwierza się Itzakowi, że postanowiła na próbę zmienić płeć. Chłopak jest wstrząśnięty, czuje się odrzucony, postanawia, nie bacząc na ryzyko, spotkać się z nią "w realu" i zmienić jej postanowienie. Bierze zapas prowiantu, zakłada solidne buty i w tajemnicy przed wszystkimi wykrada się z osiedla. Do osiedla im. Bohaterów UB, gdzie mieszka Tzipa, jest około pięciu kilometrów, ale w tej okolicy akurat ostatnio zgłaszano pojawienie się okrutnej bandy dowodzonej przez niejakiego Adolfa.

Kiedy nasz młody bohater dostrzega już niemal wysokie mury osiedla im. Bohaterów UB, nagle z wrzaskiem opada go banda tubylców. Chłopak widzi, że to nie zwykli potulni Polacy, dopraszający się kawałka chleba albo drobnej monety, tylko osławione mehery Adolfa. Ach, jakżeż nagle żałuje, że nie do końca wierzył w zagrożenie ze strony tubylców! Że w tym pośpiechu nie chciało mu się nawet dobierać do szafki ojca - którego służbowe UZI na pewno by rozmowę z Polakami ułatwiło!

Mohery łapią Itzaka i zaczynają zbierać chrust, żeby go, zgodnie z katolicką tradycją, spalić na stosie. Jednak jeden z oprawców, wyglądający na równolatka Itzaka, choć zniszczony alkoholem i niesamowicie brudny, ma, pod warstwą brudu, o dziwo, całkiem inteligentną twarz... Między nim i Itzakiem nawiązuje się coś jakby wątła nić porozumienia. W końcu razem uciekają.

(Jak się porozumiewają, skoro ten tubylec nie zna żadnego ludzkiego języka, mówi zaś tylko miejscowym narzeczem, to kwestia którą nie musisz się, jako Autor, zbytnio kłopotać. Twoi ew. czytelnicy będą na to i tak zbyt głupi, żeby nie przełknąć. Nie mówiąc już o ew. publiczności kinowej. Gdybyś jednak się obawiał, że ta sprawa bez wyjaśnienia może ci zmniejszyć szansę na nagrodę Nobla albo Oscara, wytłumacz im, że ów młody moher, Marek, skonstruował kiedyś diodowy radioodbiornik ze starej żyletki, pęczka drutu i ołówka, którego potem słuchał po nocach, dzięki czemu nauczył się nieco hebrajskiego.)

Młodzi ludzie uciekają, ale mohery okrutnego Adolfa depczą im po piętach. Na szczęście wycieczka cywilnych emerytów z pobliskiego miasta Kaliningrad otwiera celny i skuteczny ogień. Słychać żałosne okrzyki "O Matko Boska!", "O Jezu!", "Kurwa mać!"... Niemal wszystkie mohery giną. Itzak dziękuje dzielnym emerytom. Zresztą akurat nadlatuje helikopter. Rosyjscy emeryci i policjanci bratają się, pijąc śliwowicę i śpiewając "Podmoskowskije wiecziera".

Po powrocie Itzak za karę dostaje szlaban na miesiąc, ale nie żałuje swojej ryzykownej wyprawy. O Tzipie niemal zapomina. Marek, młody moher, uczy się szybko. Itzak ofiarowuje mu kawałek mydła i pokazuje jak go używać. Chłopcy zaczynają esperymentować z własną seksualnością i dyskutować o świecie. Oczywiście Itzak przeważnie mówi, a Marek słucha.

W tym samym czasie Itzak zbliża się także do doktora Mengelmana, dobrotliwego starszego pana, przyjaciela ojca chłopaka. To właściwie doktor Megnelman przekonał chłopca, że, zamiast mieć pretensje do Tzipy, warto samemu zbadać własną seksualność i nabrać doświadczeń. "Nic co ludzkie", lubi mawiać dobry doktor, "nie jest mi obce".

Czasem eksperymentują we trójkę: doktor, Itzak i jego tubylczy "niemal przyjaciel". Dzieki poparciu doktora, który ma związki z tajnymi służbami, Marek dostaje oficjalny status szabesgoja, a nawet stałą pracę. Uzbrojony w stalowy pręt i paralizator, chodzi wokół muru osiedla im. Feliksa Kona, odganiając tubylcze dzieci, które wciąż starają się przeskoczyć mur, żeby na osiedlu żebrać albo kraść. Lub też próbują rysować na murach, co także kończy się dla nich smutno.

Dr Mengelman mówi kiedyś Itzakowi, że Marek ma zbyt dużo ludzkich cech, aby mógł być po prostu gojem. Trzeba postarać się dojść do prawdy o jego pochodzeniu. Jak powiedział, tak też zrobił, a możliwości miał spore.

Doktor mówi też któregoś dnia chłopcom, całkiem jakby od niechcenia, że wkrótce na niedalekim pustkowiu, gdzie kiedyś był moherowy cmentarz, setki moherów mają się zebrać, aby czcić swoich przodków - bandytów i nacjonalistów, zlikwidowanych przez siły postępu i prawowitą władzę. Mówi to z figlarnym uśmiechem w swych dobrotliwych oczach, wokół których pokazuje się wtedy siatka drobniutkich zmarszczek. (Szczególnie film ładnie by to mógł pokazać!)

Chłopcy postanawiają coś w tej sprawie zrobić. Proszą doktora o pomoc, a on dostarcza im kamizelkę wybuchową. Marek ma iść, skoczyć przez płot, wmieszać sie w tłum moherów i wysadzić, razem z jak największą ilością tych zbuntowanych gojów. Z powodu ryzyka, że chłopak wpadnie w łapy moherów zanim dotrze na miejsce, doktor zobowiązał się zapewnić mu transport w postaci opancerzonej limuzyny, a potem motorówki. (Ów opuszczony cmentarz leży bowiem nad brzegiem jeziora.)

Nadchodzi ów dzień. Marek wyjeżdża z osiedla opancerzonym samochodem. Obaj przyjaciele machają mu chusteczkami na pożegnanie. Itzchak wraca do domu i postanawia dowiedzieć sie, co u Tzipy. Łączy się z nią i dowiaduje, że dziewczyna bardzo jest zadowolona ze swej nowej płci. Itzak jej gratuluje. O dziwo nie czuje już niemal żadnego żalu z powodu straty ukochanej.

Nagle dzwoni telefon komórkowy. Ithzak widzi, że to od Doktora. Odbiera. Doktor mówi mu, że właśnie się dowiedział o pochodzeniu Marka. To dziecko wysokiego oficera politycznego z okresu stalinowskiego i wyższej urzędniczki UB, ukradzione jako niemowlę przez tubylczą służącą i oddane nieznanej rodzinie tubylców. "Zapewne na... Na jakąś rytualną potrawę. Acha, 'opłatek' to się chyba u nich nazywa."

Dziecko jednak przeżyło, a nawet, dzięki swej znacznie wyższej iteligencji, nauczyło się nieco czytać ze znalezionych gdzieś roczników Gazety Wyborczej. I nawet liznęło skądś hebrajskiego. Ale nie ma czasu do stracenia! Jeśli jeszcze można, trzeba zatrzymać akcję! Najwyżej mohery potraktuje się napalmem. Co może trochę zaszkodzić pijarowo, ale cóż.

Itzak wybiega z osiedla, nie bacząc na ostrzeżenia strażników. Biegnie ile sił. W płucach brakuje tchu, w prawym boku kłuje. Ale musi biec, musi! Nagle słyszy huk detonacji i widzi wielki słup dymu podnoszący się z miejsca, gdzie, jak wie, zginął właśnie jego przyjaciel. W oczach pojawiaja mu się łzy, a usta poruszają się jakby w niemej modlitwie.

W jego oczach widzimy zadumę nad ludzkim losem, niezgodę na to, by młodzi ludzie tak bez sensu ginęli... Zamiast cieszyć się życiem, zamiast tworzyć lepszą przyszłość dla wszystkich. "Ach, dlaczego ludzie nie mogą żyć w zgodzie i miłości? Czyż kiedyś doczekamy się świata bez moherów i innego tego typu robactwa? Ach! Dlaczego?" 

Tu by mógł być koniec, ale możnaby jeszcze ew. dodać, jak nagle z krzaków wyskakują z wrzaskiem mohery i naszego bohatera brutalnie mordują. Do wyboru, zależnie od nagrody, do której aspirujemy i od aktualnej mody.

No a jeśli ktoś jest naprawdę warsztatowo sprawny i bardzo ambitny, to mógłby na zakończenie pokazać doktora, z twarzą poszarzałą ze smutku... A w tle wesoło bawiące się dzieci z osiedla im. Feliksa Kona. Śpiewają... Zresztą, czy to ważne z jakiego osiedla? W końcu wszystkie dzieci są nasze, prawda? Niezależnie z którego osiedla.

Koniec!

* * * * *

Co to jest, to powyższe? To jest, proszę państwa, moja odpowiedź na cuda szczawiowej wyspy. Tego typu - I TEJ KLASY! - szkice, czy może zarysy, ambitnych powieści, ambitnych nowel, ambitnych scenariuszy filmowych... Mam wam zamiar sprzedawać i żyć z tego jak pączek w przysłowiowym maśle. Cena zapewne szybko będzie rosnąć, ale na dziś, to powyższy szkic/scenariusz sprzedam - z prawem wyłączności - za 499 zł. A bez prawa wyłączności za, powiedzmy, 299 zł.

Ew. nieco inne podobne prace mogą być dostępne po uzgodnieniu. Np. dłuższe, krótsze, bardziej drapieżne i jeszcze mniej pieszczące się z katolickimi moherami i polską tubylczą hołotą.

Proszę się temu szkicowi/scenariuszowi przyjrzeć. Jeśli ktoś skończył szkołę podstawową (przed min. Hall-cum-Kudrycką oczywiście) to potrafi to sobie ładnie wypełnić i ma gotowe dzieło literackie czy filmowe. Zależnie od potrzeb. To całkiem jak malowanie po numerkach - nawet Adaś by sobie z tym poradził!

Wpłaty na PayPal albo na konto. Podam, jeśli ktoś ładnie poprosi. Radzę szybko korzystać, bo oferta tak atrakcyjna na pewno długo nie będzie dostępna za tak śmiesznie niską cenę!

triarius