Bratem mi każda ludzka istota, o ile nie przyłożyła ręki do Postępu i Szczęścia Ludzkości. (Triarius the Tiger)
poniedziałek, października 24, 2016
Drobny acz miażdżacy dowód na przewagę Tygrysizmu Stosowanego...
A w istocie to tylko jedna drobna zagadka. Powiedzcie wy mnie, kochane moje ludzie: kto to był, kto wiele lat temu napisał teksta z tytułem "Czy Kataryna to gazownik Kalukin?" i parę innych w tym samym duchu? No, przypomni nam ktoś?
triarius
niedziela, listopada 18, 2007
Pierdząc miękkim siedzeniem... Czyli dzień z życia Oberredaktora Maleszki
Nagle wyprostował się i w jego oczach pojawił się stalowy błysk. Zdecydowanym ruchem sięgnął po dużą zalakowaną kopertę z trupią czaszką. Złamał pieczęć. W środku, jak co dzień, był rozkaz dzienny, a wszystko kończyło się utartą formułą, że "po przeczytaniu zniszczyć, a w przypadku gdyby dokument wpadł w niepowołane ręce, nastąpią bezlitosne represje, nie oszczędzające nikogo z mających z tą sprawą jakikolwiek kontakt".
Rozkaz, który teraz trzymał w ręku, nie różnił się niczym specjalnym od innych dziennych rozkazów. Po prostu należało wykonać normalne dziennikarskie zlecenie. Czyli napisać, co było do napisania. No i jeszcze, jak zwykle, należało wybrać jeden z licznych swych avatarów. Mówiąc prostszym językiem - figurantów, jako że Oberredaktor Maleszka od dawna nie podpisywał już nic własnym nazwiskiem.
"Kogo my tu mamy? Kto jest w tej chwili dostępny?", mruczał sam do siebie Oberredaktor. "No więc, jest Stasiński... Nadaje się?" Oberredaktor zamknął oczy i zaraz oczyma wyobraźni ujrzał krótko ostrzyżonego człowieczka w średnim wieku o charakterystycznym wyrazie twarzy. Zupełnie, jak ktoś, komu znienacka, w czasie rozmowy (lub telewizyjnej debaty) wsadzono w odbyt z metr grubego kija od szczotki, a on zupełnie nie wie, czy to najpiękniejszy dzień jego życia, i teraz już zawsze chce z tą szczotką... Czy też całkiem mu się to nie podoba. A jednocześnie - i tu jest jego mistrzostwo! - cały czas wygłasza drętwym głosem nudne postępowe kwestie. Mistrz, tego się nie da ukryć! Ale może przez to i konkurent? Szukajmy więc dalej...
"Wygląd ma tutaj znaczenie, nie dajmy się omamić politycznej poprawności", mruknął Oberredaktor. "Przykopiemy tym obrzydliwym Polakom na łamach - za ksenofobię, homofobię i wszelkie inne niesłuszne fobie, zgodnie z rozkazem dziennym... A potem będzie się iść za ciosem w telewizji. Tak, wygląd ma znaczenie. Stasiński oczywiście pasuje, ale czy jest najlepszy?" (A może ten z tą szczotką to Pacewicz? Z pewnością nasz bohater ich rozróżnia, ale autor tego tekstu nie za bardzo.)
"Może Kalukin?" I Oberredaktor ujrzał oczyma wyobraźni człowieka dość młodego, rozczochranego i w ogóle jakby niedobudzonego ze stuletniego snu, ale za to wstrząsanego ustawicznymi drgawkami i robiącego przedziwne grymasy. O zezie już nie mówiąc. Ani o jąkaniu. Cóż, z pewnością nieślubny syn Adama, jeszcze jeden powód, by dać mu tę szansę... Ale jeśli zaśnie na planie?
Sprawdził się nieźle jako 'kataryna', choć w sumie akcja spaliła na panewce, z powodu tego cholernego oszołoma... Jak mu tam? Niebieskiego kota sobie wybrał jako emblemat, eurosceptyk cholerny i w ogóle reakcja! No dobra, w tej sprawie trzeba będzie coś zrobić, a na razie bez nerwów... Mamy zadanie do wykonania! Więc, młodzi, wykształceni, z dużych miast, wierzący w cuda i drugą Jap... Irlandię, Kalukina lubią. Może do tego pasować lepiej, niż Pacewicz. Choć gdyby tak znienacka zastosować kij od szczotki, mogłoby być jeszcze lepiej...
Wroński? Oberredaktor uczynił wysiłek, by usunąć ze swej wyobraźni podrygującego i czyniącego grymasy Kalukina, a na jego miejsce przywołać subtelnego dziennikarza o wyglądzie i manierach ulubionego syna koszernego rzeźnika z Nalewek, który się dorobił na fałszowaniu koszernej kiełbasy psim mięsem, nadgniłą wieprzowiną i po prostu chrzcząc ją wodą z kranu. "I ta niezwykle rzadka bródka! Całkiem jak u eunucha! Włosek od włoska co najmniej 8 milimetrów! Łał! Taka bródka, to autentyczna rzadkość w skali światowej! To się MUSI podobać tym idiotom, co nas czytają! W dużej części z pewnością wywołuje natychmiastowy orgazm.
A może od razu z grubej rury? Może warto do tego użyć samego Adasia? Żeby jednak się nam nie zdewaluował... Co będzie, jeśli np. jutro przyjdzie rozkaz, że idziemy na całego? Że ruszamy z posad bryłę świata? Wot problema! Ciężkie jest życie Oberredaktora. Żebyście wy durnie o tym wiedzieli - wy, którzy mi zazdrościcie i piszecie donosy! Ech żizń!.
Tak rozmyślał w swym zacisznym (bo tylko cichy szum aparatury klimatyzacyjnej było już słychać, jako że gazu już definitywnie zabrakło, a zresztą chwila była przecież zbyt poważna na tego typu bezpretensjonalne rozrywki) gabinecie Szef Propagandy na Priwislinskij Kraj, Oberredaktor Maleszka. Tymczasem, setki kilometrów dalej, w prywatnym pokoju bez klimatyzacji, ktoś łamał sobie głowę nad tym, jak pokrzyżować plany Oberredaktora Maleszki i jego mocodawców. Ale o tym może już innym razem...
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
piątek, czerwca 08, 2007
Czyżbym przebił katarynę osikowym kołkiem?
Te dwa odcinki, które są już napisane, można znaleźć tutaj: Czy kataryna to gazownik Kalukin? ( 1 ) i Czy kataryna to gazownik Kalukin? ( 2 ).
Tekścik jest na serio w jakichś 90-95%. To znaczy prawdopodobieństwo, że to rzeczywiście jest Kalukin oceniam zdecydowanie niżej, choć gość mi z wielu względów do tego pasuje. Jednak najistotniejszą kwestię, czyli to, że "kataryna" to lewacka, zapewne gazownicza, prowokacja, traktuję w sumie całkiem poważnie. Zachęcam zresztą do zapoznania się z tymi dwoma istniejącymi już odcinkami cyklu.
Najzabawniejsze jednak jest to, że ostatni tekst na przesławnym blogu "kataryny" powstał 13 maja i traktuje o, z pozoru rzeczywiście przedziwnej, zmianie poglądów Adama Michnika w sprawie ujawnienia teczek. Można zresztą kliknąć i samemu sprawdzić: Michnik: "Teczki dla wszystkich". Jakby nic istotnego się od tamtego momentu nie wydarzyło...
Przyznam, że obserwuję tę systuację na przesławnym blogu od dłuższego czasu, z coraz większym zainteresowaniem i coraz większym rozbawieniem. Kataryna bywała na Forum Frondy, gdzie postawiłem swą przewrotną tezę, a potem broniłem ją przed zgrają oburzonych i pełnych pogardy szermierzy. No i sprawa jest o tyle zabawna, że jeśli moja gambitowa teza byłaby słuszna, to samo jej ujawnienie - nawet na tak mało znanym blogu, jak mój - zniszczyłoby cały sens tej przemyślnej (hipotetycznej) manipulacji.
Co zresztą jest właśnie jedynym powodem, dla którego starałem się tę tezę rozpropagować - żeby nie można było potem kiedyś manipulacji ujawnić i obśmiać prawicowych internautów, prawicowych blogerów i prawicy w ogóle: "jacy to durni i jak łatwo łapią się na byle fałszywkę, byle używała ulubionych słów kluczowych".
Wyobrażacie sobie, co by się działo? Wyobrażacie sobie, jak byśmy się potem czuli? I to nie tylko wszyscy namiętni i całkiem liczni wielbiciele "kataryny", ale po prostu wszyscy, dla ktorych poglądy gazownika i innych demokraci.pl są głupie i obrzydliwe. Pomyślcie tylko! Czy nie warto było sprytną paradą zapobiec czemuś takiemu?
No bo teraz - o ile oczywiście mam co do "kataryny" rację - nie będzie można już nas bezkarnie wyśmiewać, bo zawsze ktoś w odpowiedzi może powiedzieć: "No ale przecież jeden facet przejrzał całą tę grę na oczy, prawda? Więc chyba nie całkiem chodzimy stadem, nie zawsze nabierzemy się na każdą farbowaną lipę".
No więc w sumie, każdy kolejny dzień, nic nowego nie pojawia się na blogu "kataryny" sprawia, że bardziej na serio zastanawiam się, nie tylko czy jednak nie mam racji, ale także, czy moje na ten tamat pisanie nie nie stało się dla "kataryny" osikowym kołkiem. No bo po co dalej miałby się Kalukin i Agora wysilać, skoro manipulacja spaliła na panewce? Natomiast w innym przypadku, dlaczego nagle "kataryna" zaczęła na swym blogu publikować raz na miesiąc, zamiast jak dotychczas nie rzadziej niż co parę dni?
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
sobota, maja 19, 2007
Czy kataryna to gazownik Kalukin? ( 2 )
Czy kataryna to gazownik Kalukin? ( 1 )

Jeśli jakimś przedziwnym trafem nie znasz Czytelniku całej tej fascynującej sprawy, to oto w każdym razie link do "kataryny" blogu: http://kataryna.blox.pl/html.
Nie, nie podrzucono mi na biurko żadnej teczki. Nie mam takich kontaktów. (Gdybym je miał, nie zabawiałbym się pisaniem błahych kawałków, które przeczyta pięć osób, tylko bym balował z Kulczykami tego świata i... nie, ten to już przesada!). Nie przeprowadziłem setek wywiadów z sąsiadami, nie mogę nawet przysiąc, że na sto procent Kalukin to właśnie "kataryna" - nie jest bowiem do końca wykluczone, że jest to jakiś inny pracownik Gazety Wyborczej, albo jeszcze prawdopodobniej - cały team pracowitych i oddanych sprawie gazowników.
Istnieje też pewna, niewielka ale jednak, szansa, że się mylę i "kataryna" naprawdę jest niewiastą siedzącą sobie w pokoiku i robiącą to, co robi, a nikt, łącznie z potężnym koncernem medialnym, choć stara się jak nie wiem, co, nie jest w stanie jej namierzyć i zidentyfikować, więc tylko skarży się przejmująco i nawołuje "katarynę" by się ujawniła. Może i tak być, tyle że prawdopodobieństwo czegoś takiego oceniam na pomijalne. Przedstawię teraz moje argumenty w całej tej fascynującej sprawie, a także nieco w jaki sposób do tego wniosku doszedłem. Zacznę od tego drugiego, bo to jest proste i łatwe do przedstawienia.
Jednak przedtem jeszcze oświadczenie: Nie mam najmniejszej pretensji do jakiegokolwiek blogera, że chce pozostać anonimowy i mu się to udaje!. Tak właśnie wygląda ta gra, i ta anonimowość jest jedną z naszych niewielkich przewag w walce z dysponującymi milionowymi budżetami, mającymi kontakty i prawników medialnymi kłamcami. Zresztą nietrudno zauważyć, że ja także piszę pod pseudonimem, choć pewien jestem, że zidentyfikowanie mnie nie zajęłoby jakiejś Agorze dwóch godzin, gdyby z jakiegoś powodu jej na tym miało zależeć. To było niezbędne wyjaśnienie, teraz powiem jak spłynęła na mnie intuicja na temat tożsamości "kataryny".
Otóż na pewnym forum, w dyskusji nad tożsamością "kataryny", jaka musiała się wtedy toczyć na bardzo wielu forach, a pewnie nadal się toczy, powiedziałem, właściwie żartem, że "kataryna to przecież Kalukin z Gazownika". Nie żebym całkiem się wcześniej nie zastanawiał nad pewnymi dziwnymi aspektami z "kataryną" związanymi, ale to jednak było swego rodzaju olśnienie. Olśnienie, bo zaraz potem wszystkie elementy tej układanki wskoczyły jakby na swoje miejsce...
Po prostu ta hipoteza (bo jest to hipoteza, co do tego chciałbym być dobrze zrozumiany!) wydała mi się od razu znacznie bardziej prawdopodobna od tej, że "kataryna" to rzeczywiście jakaś całkiem niezależna blogerka, której z niewyjaśnionych przyczyn parę lat temu spadły z oczu łuski i przestała wierzyć Gazecie Wyborczej, i żeby to odpokutować siedzi przy kompie, robiąc profesjonalne (choć nieprzesadnie ekscytujące i nieprzesadnie prawicowe) dziennikarstwo, a do tego tak cudownie myli za sobą ślady, że naprawdę nikt nie był jej w stanie namierzyć.
Co spowodowało jednak, że przyszedł mi wtedy do głowy ten forumowy żarcik? W końcu to nie musiał być Kalukin, mógłby być np. Maleszka czy sam Wielki Językoznawca, zgoda? Otóż ta akurat część mojej teorii, czy może mojego satori, wynikła przede wszystkim z faktu, że "kataryna" dziwnie łagodnie potraktowała brutalny atak na siebie i swoją anonimowość dokonany przez Kalukina właśnie, podczas gdy tuż przedtem dużo ostrzej zareagowała na łagodniejszy znacznie atak jakiegoś profesorka (Sadurski mu było, czy jakoś tak). W dodatku "kataryna" nazwała Kalukina "całkiem sympatycznym", co... Zaiste jest nieco dziwne, przynajmniej w tej sytuacji, chyba że się jest Kalukina matką... Albo właśnie samym Kalukinem.
Przejdźmy teraz do analizy czynników, które sprawiają, że moja hipoteza wydaje się znacznie bardziej prawdopodobna od wszystkich, które spotkałem w sprawie "kataryny" dotychczas. Ale to już w następnym odcinku. Mogą tak robić tabloidy, mogę i ja. Szczególnie, że sprawa jest i tak zbyt długa na jeden blogowy tekst.
c.d.n. (Deo volente of course)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.