Pokazywanie postów oznaczonych etykietą elita. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą elita. Pokaż wszystkie posty

wtorek, października 19, 2021

O grzechach pierworodnych

Może to tylko Asperger albo może moje częściowo feudalne pochodzenie, ale jestem coraz mocniej przekonany, że chęć podobania się to sama esencja kobiecości i coś tak sprzecznego z autentyczną męskością, jak to tylko możliwe. Feudalny Baron to czyste przeciwieństwo Dworaka, z czego m.in. wynika, że gadanie o "arystokratach" bez tego rozróżnienia ma mniej więcej tyle sensu, co gadanie o bezkwantyfikatorowym "faszyźmie", "socjaliźmie" czy powiedzmy "postępie". Feudalny Baron polegał właśnie na tym, że nikomu się nie musiał podobać, nawet własnemu Suzerenowi, natomiast archetypiczny Dworak z Wersalu marzył o podawaniu Monarsze nocnika, a jak Bóg wyjątkowo łaskawy, to i własnej żony do łóżka. To ta różnica!

Wszystko co ziemskie ma swoje wady i na podstawie powyższego możemy stwierdzić, że:

Grzechem pierworodnym Demokracji jest to, że Elita musi się starać przypodobać Ludowi - grzechem pierworodnym Monarchii "z Bożej łaski" to, że Elita (Dworacy) musi się starać przypodobać Monarsze. W obu przypadkach skutkiem jest nieuniknione Eunuszenie Elit. (Oczywiście późni "Demokraci", którzy podobać się muszą przede wszystkim Obcym Dworom, nie są o grosz lepsi, a raczej przeciwnie.)

triarius

P.S. No a Liberalna Demokracja (?) kastruje po prostu WSZYSTKICH. Także kobiety, co stanowi już całkiem unikalne osiągnięcie.

wtorek, lutego 11, 2020

Szok!

Najbardziej w sprawie tych platfąsich kodziarskich "bojówek" (trochę razi mnie tutaj to słowo, bo jednak prawdziwe bojówki najczęściej przejawiały jakąś odwagę, podczas gdy w tym "naszym" unijnym bantustanie oni, i inne Grzyby, są absolutnie bezpieczni i bezkarni, podczas gdy prole... wiadomo!)... Więc w sprawie tych "bojówek" najbardziej razi mnie jednak to, że "nasi" w tym przypadku zapominają o całej swojej kulturze z kindersztubą. Nigdy nawet nie słyszałem "panowie i panie bojówkarze". Co jest mordeczki? Staczacie się do poziomu P*kota?

Co z waszą kulturą, dobrzy ludzie?! Gdzie ten wersal i perfumeria, bez których Polska nie będzie Polską, prawica nie będzie prawicą, i stoczymy się w faszyzm, eurosceptyzm i antysemityzm?!

bojówka Kidawy
Młodzi wykształceni - po prostu Europa
A całkiem już serio: głupota i pedalskość "naszych" dziennikarzy, publicystów, i częściowo polityków, których widzę w "naszych" stacjach TV, naprawdę mnie ostatnio poraża. (O dziwo kobiety spisują się jakby lepiej od tzw. "mężczyzn". A może po prostu im trudniej zarzucić pedalstwo? Jednak nie tylko to chyba.) Od tygodni nie słyszałem w ich wykonaniu niczego powyżej poziomu przeciętnie przytomnego licealisty z czasów mojej młodości (a nie było to nic nadzwyczajnego oczywiście, choć teraz jest chyba o wiele gorzej), za to pierdołów i pedalskich idiotyzmów nie zliczę. Z wyraźnie dostrzegalną przewagą skamlenia. To niby ma być ta "Wolna Polska"?! Z TAKĄ na odmianę "Elitą"?

(Ja jednak nie łączę udziału w wyborach z jakimś "uznaniem" tego ojrosyfa, czy tego "naszego" bantustanu! i, cóż, oczywiście zagłosuję na Andrzeja Dudę. Ta "Wolna Polska" może nie być czymś dużo lepszym od jakiegoś Księstwa Warszawskiego, ale nawet w takim czymś może być lepiej lub gorzej, a wybory w "liberalnej demokracji" (tfu!) wciąż mają jednak znaczenie. Jednak te "nasze" kadry widzą mi się po prostu koszmarem, a lansowanie różnych koszmarnych Zenków Martyniuków (z tym głównym na czele) sprawia, że, z bólem, ale zaczynam trochę nawet rozumieć np. Pasierbiewicza, a to już całkiem paranoja. Ech...

triarius

P.S. 1 Jednak serial o Piłsudskim uważam za spory sukces. Szczerze mówiąc jestem mocno nim na plusa zaskoczony. Więc jednak coś można zrobić z sensem nawet w tenkraju!

P.S. 2 No dobra, a czego by Pan T. używał zamiast "pan/pani" w stosunku do takich ^%$#@ jak Tusk, Jachira czy inny K*win? "Niejaki" lub "niejaka", byłoby jego zdaniem OK, albo po prostu nic, gołe nazwisko. I bez pakowania wszędzie "mecenas", "profesor", nie mówiąc już o "von".

wtorek, października 18, 2011

Wszystko co chcieliście kiedykolwiek wiedzieć o Lewicy (i o Prawicy to czego nigdy byście nie chcieli)

Zostawmy sobie na chwilę na boku lewackich hunwejbinów; nienawidzących wszystkiego wokół i samych siebie nihilistycznych totalitarystów; nawiedzonych zbawiaczy świata; skurwione,  setki razy wte i wewte kupione i sprzedane moralne autorytety; takich, dla których wszystkie problemy ludzkości dadzą się łatwiutko rozwiązać jednym genialnym posunięciem, w rodzaju wprowadzenia "wolnego rynku"...

Czyli całą lewacką florę i faunę, która nam tak umila codzienne życie i tak świetlaną gwarantuje swym piskliwym jazgotem przyszłość.Odłóżmy całe to robactwo na bok i zajmijmy się ludźmi w sumie normalnymi, zdrowymi. Takimi którzy świat widzą z grubsza takim, jakim on jest (na tyle, na ile jest to możliwe dla ułomnej z natury istoty ludzkiej) - nie zaś, że jakieś kopnięte figmenty ich mózgowia przesłaniają takiemu absolutnie wszystko.

Którzy mają ambicje i pragnienia w sumie normalne i na ludzką miarę - nie zaś zostanie Demiurgiem, jako program absolutnego minimum, choćby miliony miały z tego powodu sczeznąć w bólu i upodleniu. (Wygląda, że nie mogę się nijak od tego kurestwa, z przeproszeniem kurw, uwolnić! Ale ja naprawdę dzisiaj nie o nich chciałem.)

Jeśli mówimy o porządnych, normalnych i w sumie zdrowych ludziach, to, pod względem politycznych przekonań, dzielą się oni na lewicę i prawicę. Chodzi mi tu o normalną, zdrową lewicę, nie zaś o wspomnianą wyżej lewiznę. Zdrową lewicę, która, co się może niektórym wydać nieprawdopodobne, istnieje. A w każdym razie może istnieć. Nie jest niemożliwa.

Różnica między prawicą i TAKĄ lewicą (czyli tą porządną, cały czas to podkreślam) polega w istocie na różnicy temperamentu (co najmniej temperamentu politycznego) i priorytetów. Lewica, jak ja to widzę, jest WSPÓŁCZUJĄCA i OPTYMISTYCZNA. Podczas gdy Prawica, nie to żeby z założenia nie mogła współczuć, ale wielką wagę przywiązuje do SIŁY i jest w sumie PESYMISTYCZNA. I to by, moim zdaniem, w zasadzie wystarczyło do ich rozróżnienia. (Jeśli się oczywiście zostawi za drzwiami to kurestwo, z przeproszeniem kurw, o którym śmy wcześniej mówili.)

Optymizm i Pesymizm, o których tu mówimy, dotyczy przyszłości ludzkich spraw, bo prywatnie i w jakichś tam drobniejszych konkretach może być oczywiście całkiem różnie. Siła, w której wagę tak wierzy Prawica, i którą w sumie tak ceni, to nie musi być koniecznie jakaś brutalna przemoc. Nie - chodzi o siłę, która daje szlachetność, która zapewnia możliwość wywalczenia sobie...

I SWOIM - to jest ogromnie ważne dla Prawicy, ale przecież dla Lewicy też, choć przeważnie inaczej tych Swoich ona widzi... Wywalczenia sobie i swoim, zatem, wolności. Dla szczerego prawicowca wolności bez siły po prostu nie ma, a gdyby jakimś cudem się pojawiła, to i tak będzie podejrzana i cholernie niepewna.

Wcale nie twierdzę - i co więcej, mam wielką nadzieję, że tak wcale nie jest - iż wszystkie wartości Lewicy i Prawicy są różne i ze sobą nie do pogodzenia. Nie, po prostu priorytety są inne! Znam ludzi, których skrycie uważam za szczerych lewicowców, w najlepszym i najbardziej chwalebnym sensie, i którzy zapewne zgodziliby się z moją tezą, iż "raczej dać w dupę, niż wziąć". Po prostu dla nich to nie byłaby polityczna zasada numero uno. A dla prawicowca byłaby, albo w każdym razie b. blisko głównego podium.

Lewica, jako się rzekło, jest w sumie optymistyczna i stale by chciała coś poprawić, marząc o jakiejś lepszej przyszłości dla wszystkich, a już na pewno dla biednych, wykorzystywanych, ciężko za grosze tyrających... ("Bo bogaci i tak mają niezłe życie, przynajmniej w porównaniu." Co może być i prawdą.) Lepszą, ale nie od razu Świetlaną (ach! fanfary, werble, chóry starców zawodzą!). Nie utożsamiajmy zdrowej lewicy z @#$% lewizną!

Prawicowy pesymizm polega zaś na tym, że prawicowiec raczej cały czas obawia się, iż może być (jeszcze) gorzej. Że gorsi ludzie zdobędą władzę. Że ci skurwiele, co ją w tej chwili mają, pozwolą sobie na jeszcze więcej skurwysyństw. Że stracimy suwerenność (co już oczywiście nie dotyczy nieszczęsnej Polski, bo to się dawno stało) i inni będą decydować o naszym losie - co jest zarówno przykre w całkiem konkretnym wymiarze, jak i paskudne z punktu widzenia etyki i różnych wzniosłych spraw.

Można by o tych różnicach jeszcze długo, ale załóżmy, żeśmy sobie to prowizorycznie wyjaśnili i na razie starczy. Mamy bowiem jeszcze parę innych spraw do wyjaśnienia. Jak na przykład taki drobiażdżek, iż Prawica, z samej swojej natury, fatalnie czuje się w roli klasy uciskanej... Czy jak to tam nazwać, bowiem klasowej terminologii w prawicowym języku niet', co wydaje mi się w dzisiejszych czasach zarówno smutne, jak i przezabawne, bo ona jest nam absolutnie i pilnie potrzebna.

I nie tylko terminologia oczywiście, ale także na tematy klasowe po prostu przemyślenia. Nie jakieś Marksy i Engelsy ma się rozumieć, a w każdym razie nie wprost, ale jednak. Jasne, że rasowy prawicowiec takich rzeczy bardzo nie lubi, bo jemu się wciąż wydaje, iż wczoraj stracił majątki, fabryki, tiary, mitry, generalskie szlify, szansonistki, prywatnych kapelanów, baletniczki, pałace, portrety przodków, srebrne zastawy zdobne hrabiowskimi koronami, haftowane w herby aksamitne obrusy, tabuny służby, stada pańszczyźnianych fornali, w sam raz ile trzeba cwanych żydowskich zarządców... (O Ius Primae Noctis oczywiście też nie zapominając.) I że jutro, najdalej pojutrze, te wszystkie piękne rzeczy do niego wrócą.

Wróci - to wszystko, no bo musi po prostu! Przecież TAK BYĆ NIE MOŻE, że taki autentyczny, przekonany prawicowiec jest jakimś zwykłym ludziem, w porywach nawet zwykłym podludziem, a ci co robią za overclass to (z czym się akurat zgadzam) hołota. Oraz że szansonistki, srebrne widelce i cała reszta należą w realu nie do tych, do których z Prawa przynależą. W sensie "powinny należeć".

Więc tak być nie może, żeby hołota zabrała Panom wszystkie te majątki, służebne dziewki, francuskich kucharzy, piersiste mamki dla licznego potomstwa, haremy, psiarnie, stajnie, gorzelnie... I żeby to samo z siebie do PRAWYCH WŁAŚCICIELI wkrótce nie wróciło.

Inna zaś znacząca część Prawicy wierzy w siłę codziennego paciorka i Dziesięciorga Przykazań. I to nie w kwestii zbawienia duszy, tylko w kwestiach czysto, jak by tego nie widzieć, politycznych. Czyli np. w kwestii wolności Polski. Nic to, że sam Kościół ich już dawno zdradził... A co najmniej spora część episkopatu, która sobie z ubecją grała, niczym Bolek, i z podobnym skutkiem. Nic to, że katolik to dzisiaj w Europie najczystszej wody parias, a jutro zapewne będzie się na niego polować z nagonką i za jego skalp będzie nagroda Po prostu trza się więcej modlić i tyle!

Lewica natomiast całkiem dobrze czuje się w roli klas uciskanych, za to marnie sprawdza się w roli klas wyższych i przywódców. Mamy tu więc fajną symetrię i widzimy, że Lewica powinna, jeśli sytuacja tego wymaga, dążyć do tej sytuacji odmiany, obalenia skurwielskich rządów, wyzwolenia zwykłych ludzi z niewoli (na ile to w ogóle możliwe, bo prawicowiec oczywiście wielkich oczekiwań tu mieć nie będzie, i słusznie)... Takie tam. W sumie najlepiej to wygląda jako hasło, oczywiście lewicowe, ale nie wszystko tutaj jest bez sensu, a CZASEM NAWET TO JEST PO PROSTU DO ZROBIENIA. Byle się dało, w tym problem.

Lewica więc, jako się rzekło, sprawdza się w chwilach rewolucyjnych, albo kiedy sytuacja zbliża się nieuchronnie do rewolucyjnej. Prawica zaś w takich okresach - przykro mi, sam bowiem jestem Prawica, ale to trza sobie wreszcie powiedzieć - gania w piętkę, najchętniej za własnym ogonem, powtarza stare i całkiem nieprzystające do rzeczywistości formułki, zamawia duchy, klepie różańce (nie żeby to było coś złego, ale to nie jest na takie sprawy lekarstwo, po prostu).

Gorzej - ona w ogóle sobie nie raczy uświadomić, że jest uciskanymi masami, że to się samo z siebie nie zmieni, więc coś by trzeba zmienić w całej koncepcji. Ślicznej, zgoda, ale nieprzystającej do rzeczywistości i w sumie całkiem do dupy.

Oczywiście nie mówimy tu o Wielkiej Trójcy, czyli o Spengleryźmie-Ardreyiźmie-Tygrysiźmie (a wszystko w dodatku Stosowane, łał!), ale to powolne wykuwanie autentycznej Elity - co z samego założenia jest prawicowe, jak i sama Elita - to robota na bardzo długi czas. Prawdziwy Długi Marsz. Tym bardziej, że trza to robić w sytuacji, kiedy naprawdę nie jest się żadną Elitą, w sensie faktycznej roli społecznej, tylko właśnie, i z każdym dniem coraz bardziej, klasą pracującą i/lub uciskaną.

A faktyczna, choć oczywiście nie do opisania marna, dzisiejsza Elita czuwa nad tym wszystkim jastrzębim wzrokiem swoich wiernych piesków (z przeproszeniem!), milionów kamer i czego tam jeszcze, więc trzeba zachować low profile... Przynajmniej, kiedy by się coś w końcu (da Bóg!) coś zaczęło udawać. Nam, Prawicy znaczy, w sensie tworzenia tej prawdziwej Elity, choć tylko na razie (i obawiam się, że na długo) czysto potencjalnej i wirtualnej.

Coś się w świecie zaczyna ruszać, co zresztą widzi mi się o tyle logicznym, że przecież dłużej się tego obskurnego REALNEGO LIBERALIZMU ciągnąć nie da. Tak to zresztą zawsze działa i śmieszą mnie ludzie wybrzydzający się np. na Francuską Rewolucję, jakby to było takie sobie coś, co można sobie zrobić, albo nie zrobić, wedle woli. Jasne - Marat był obrzydliwy, Saint-Just był fanatycznym świrem, a Robespierre to typ co najmniej kontrowersyjny - jak to drobny z natury urzędnik, który przypadkiem (no, co najmniej częściowo przypadkiem) znacznie przerósł swoje kompetencje. (Komęt po latach: Nie przesadziłem aby w tej ocenie? Mówię o tym ostatnim gościu.)

Choć faktycznie nie wszystkie swoje kompetencje on przerósł, bo pod niektórymi względami był ostry jak brzytwa. (No i o to mnie chodziło!)  No i przecież dzisiaj nam takich też nie brakuje, prawda? A poza tym to i tak miało swoją dynamikę i, jeśli np. Saint-Justa mogło nie być, a Marat mógł nieco mniej śmierdzieć Urbanem/Palikotem, to bez Robespierre'a by się po prostu nie dało. Zresztą, jak już sobie ustaliliśmy, Lewica u władzy to po prostu nie jest ładny widok, a tam u władzy przecież żadnej Prawicy nie było, tylko smętne leberały (Żyronda) i zajadła lewizna.

Coś się jednak teraz, dzisiaj, zaczyna dziać. Oczywiście już jest, a w przyszłości będzie jeszcze bardziej manipulowane, fastrygowane przez media, nasączane agenturą itd., itd. - ale to nie przesądza o całej sprawie. Niezadowolenie staje się coraz powszechniejsze (pomijając rodzime lemingi). Cały ten (z przeproszeniem kurw) REALNY LIBERALIZM tak czy tak się zawali. Problem tylko CO przyjdzie w jego miejsce, a na razie nie są to perspektywy wesołe. Leberalizm był denny, przynajmniej w swej końcowej fazie i w takich peryferyjnych krajach, jak Polska, ale jeszcze może być O WIELE gorzej.

No i jeśli ktoś w ogóle może się temu opierać, to ja tu jakoś roli dla Prawicy, w krótkiej perspektywie czasowej, nie widzę. Prawica do swych (kontr-)rewolucji potrzebuje jednak armii, plus czasem różnych innych instytucji, a tutaj nic takiego nie mamy, co i tak jest b. eufemistycznie powiedziane. Lewica zaś to z natury MASY, to zaś jest w tej chwili JEDYNA RZECZ, jaka jeszcze, choćby w teorii, pozostaje w jakimś tam sensie w rękach uciskanych (na ile uciskani należą do samych siebie, mimo mediów i wszelakiej obróbki), choćby potencjalnie.

W końcu to te masy, ci uciskani... (Wiem,  że to się musi przykro czyta prawicowcom, ale najwyższy czas spojrzeć prawdzie w oczy, kochane Prawicowe Prole!) W końcu to oni się buntują, a nie żadne armie. Których już zresztą niemal nie ma, bo są jedynie hiper-rozbudowane i hiper-wyposażone policje tajne widne i dwupłciowe.

Plus dość nieliczne gromadki najemnych zbirów (sorry, sam jestem militarysta, sort of, ale amicus Plato), które na razie próbują podbijać obcych nam kulturowo wrogów przyszłego globalnego Raju, ale prędzej czy później zostaną użyte do tępienia lokalnych niepokornych, gdyby tacy jakoś zdołali przeżyć wstępną grę. Ci, zbiry znaczy, na pewno się IM nie zbuntują, a co dopiero mówić o tym, by mieli - w sensie musieli, z konieczności, żeby się udało - stanowić grot kontrrewolucji. Mżonki! Drony, które coraz częściej ostatnio owych zbirów zastępują (w końcu są kosztowni) też raczej nie.

A jakie z tego wszystkiego konkretne wnioski? Na razie się z konkretnymi wnioskami powstrzymam, pozostawiając dochodzenie do nich moim ew. P. T. Czytelnikom. Tutaj i tak jest sporo materiału do przemyśleń, a w dodatku rzeczy chyba dla wielu szokujące i trudne do strawienia. Tak że raczej w tej chwili trzeba by to przemyśliwać i dyskutować, a na konkretne wnioski czas, Deo volente, jeszcze przyjdzie.

Bo REWOLUCJA TAK CZY TAK NASTĄPI. Pytanie tylko o to - czyja i jak się skończy.

triarius

poniedziałek, kwietnia 25, 2011

Ogon do dronów

Poniżej moje własne komentarze, uwagi i rozszerzenia do wczorajszego tekstu o Dronach.

* * * * *

Oczywiście nie było moim celem sianie zwątpienia czy zniechęcanie kogokolwiek do robienia wbrew temu powstającemu na naszych oczach (hiper)totalitaryzmowi. Sytuacja, nie ukrywam, wygląda w moich oczach wyjątkowo ponuro, ale kilka jaśniejszych plamek warto by uwzględnić.

Po pierwsze, niezawodna entropia. Tyle, że niestety jej rozłożenie tego syfa może zająć więcej czasu, niż my go mamy, a poza tym, jak od niechcenia już nadmieniłem - ich strategia jest dziecinnie prosta i niestety chyba niesamowicie skuteczna: jak długo wszystko inne jest w gorszym chaosie, niż ich, nazwijmy to tak, ośrodek władzy, niewiele im w sumie grozi i tak czy tak władzę utrzymają.

Cały czas chodzi o to, żeby to zwykli ludzie - czyli my, a wedle ich terminologii pewnie jakieś "prolety" czy inne "mohery" - więcej płacili za każdą katastrofę, każdą ewentualną anarchię, każdą ICH, czyli władzy, klęskę czy pomyłkę. Wydaje mi się, niestety, że ten cel - czyli takie skonstruowanie tego naszego świata, byśmy to MY za ich błędy i nasze ew. nieposłuszeństwo płacili, a nie "elita" - oni już w dużym stopniu osiągnęli, a w dodatku to się niemal z każdym dniem pogłębia i umacnia.

Jednak jest entropia, jest ewidentna marność i tchórzostwo tej szemranej "elity"... No i jest takie coś, że, z tego co wiem o psychologii, ma ona swego rodzaju "bezwładność", więc kiedy jest bardzo źle, to nam się zazwyczaj wydaje, że JESZCZE GORZEJ, a kiedy jest dobrze (to na pewno NIE TEN przypadek), to człek uważa, że Pana Boga za nogi złapał i świat padł mu do stóp. Tak że i tutaj, mam nadzieję, są jednak jakieś, drobne choćby, możliwości, których ja po prostu, oślepiony ogromem tej ochydy i beznadziejności, nie dostrzegam.

* * * * *

Że się zaczną żreć - "elita" znaczy... Nie, jasne, w końcu muszą, tylko czy o nas będzie wtedy jeszcze ktokolwiek pamiętał, to jest pytanie! "To jest banda idiotów, ale zachowuą się jak stado geniuszy", mawiał mój ojciec (skądinąd oficer LWP) o liderach Obozu Postępu urzędujących na Kremlu. Chodziło oczywiście o to, jak ci ludzie robią w ciapka Zachód. Głównie o to. No i ci "nasi" są pewnie jeszcze gorsi, ale jedno to oni chyba wiedzą - że jeśli zaczną się jakieś większe przelewy krwi, to prędzej czy później dojdzie i do nich.

A wtedy, nie tylko, że ich to zaboli, ale i ew. nawet mogłoby zagrozić ich władzy i całemu temu światłemu projektowi. Tak więc, oczywiście - ludzie mrą w światłych więzieniach, zdarzają się wypadki, nieznani sprawcy nieco grasują nie tylko w III RP - ale to raczej robota takich, co, przynajmniej w oczach tych "prawdziwych przywódców", i przynajmniej na razie, są niżej i robią brudną robotę. Jak to jest w istocie, kto kim tak naprawdę steruje, to trudno ustalić...

Kto będzie sterował za kilka, albo kilkanaście lat, znacznie, jak sądzę łatwiej. Był Kaligula, był Neron i Heliogobal - ale przecież zgraja TAKICH ZER, jak nasi, powiedzmy "europejscy przywódzcy", nie może NAPRAWDĘ rządzić, a tym bardziej rządzić długo! Tajne służby na pograniczu mafii (nie zapominając o KGB, jakby się ono teraz oficjalnie nie zwało) to już inna sprawa.

W sumie, chodzi mi o to, że oni zdają się mieć wyciągniętą naukę z różnych takich lekcji z historii - że "rewolucja zjada własne dzieci", i tak dalej. Zresztą nawet procesy czarownic, jak fajnie wykazał kiedyś pewien historyk, miały zwyczaj kończyć się wtedy, kiedy kolejne czarownice zaczęły wyżej docierać w swych oskarżeniach - do lokalnych notabli znaczy.

To tak całkiem na marginesie, ale, niestety, mnie to czasem nawet wygląda tak, jakby ktoś tam, na samym szczycie - czy może właśnie na samym dnie dwudziestopiętrowego podziemnego bunkra - nie tylko znał historię, ale nawet znał Spenglera. I go ROZUMIAŁ, co naprawdę nie jest częste! Może, i mam nadzieję, to złudzenie, ale czasem naprawdę tak mi się wydaje.

W każdym razie to stado, w swoim tchórzostwie, rozumie co mu grozi, gdyby zaczęło się mniej słodko, gdyby jakiś terror... Początkowo oczywiście raczej na nas, ale do czasu... Stąd nie ma kary śmierci, a nawet dożywocie bez prawa wcześniejszego zwolnienia wkurwia już rządzącą nami lewiznę nie do wyobrażenia. Jest w tym oczywiście kpina z poczucia prawa "proletów" - czyli nas... Coś, co tak zgrabnie robił Urban i inne Goebelsy...

Ale oni naprawdę się boją krwi i naprawdę się starają, żeby jej jak najdłużej w większej ilości nie było. Bo - powtarzam - to prędzej by później osiągnie i ich. W końcu kto płacił za szaleństwa Kaliguli czy Nerona? Głównie arystokracja, lud Nerona kochał (jak lemingi Unię), a po jego śmierci długo jeszcze pojawiali się cudownie ocaleni Neronowie!

Na pewno eliminacja potencjalnych przywódców musi dla Nowego Światowego Porządku (czy jak to totalitarne paskudztwo nazwać) priorytetem, a jednak chodzą wokół tego jak kot koło szperki i stosują środki stosunkowo delikatne. Moim zdaniem głównie dlatego, że jednak ktoś tam nieco historii przeczytał i tym wszystkim ćwolom to o rewolucjach przystępnie, na jakimś szkoleniu, co pewien czas przypomina.

* * * * *

Co do intymności w sieci, to zachęcam do nieużywania do niczego istotnego poczty email od dostarczycieli z III RP. Wszystkich tych onetów i wp.pl. Poczta na krajowych serwerach, choćby z własną domeną, także nie jest dla lepkich rączek naszych stróżów porządku trudno dostępna. Nie mówiąc już o lewacko-ubeckich wynalazkach, jak gg, które powstały chyba tylko w tym celu!

Skype na pewno jest nieco, albo i znacznie, lepszy od gg. Gmail - dopóki się nie nie mówi nic brzydkiego na bardziej rasowo wartościowych - musi być nieco bardziej intymny od onetów. Są jednak bardziej intymne konta email i bardziej intymne komunikatory. To na przykład jest niezłe: http://safe-mail.net/ - jeśli się oczywiście zachowa należyte środki ostrożności, i to od samego początku.

Były rzeczy jeszcze o wiele radykalniejsze - na naprawdę ważne intymne sprawy - ale niestety, to jest już np. tylko do października: https://www.stealthmessage.com. Tutaj nawet potwierdzenia emaili były wymagane i osobne hasła dla każdego emaila. Oczywiście te hasła... Ale to i tak chyba już nam się nie przyda, choć do października jeszcze sporo czasu, więc kto wie?

* * * * *

Nie chcę demonizować i fetyszyzować elektroniki, ale naprawdę uważam, że ona sporo zmienia. Bardzo sporo nawet. Weźmy takie walki gladiatorów i wyścigi rydwanów... Z jednej. A z drugiej mecze i różne takie wygłupy dla gawiedzi, których wszędzie dziś pełno. Kiedyś lud chodził na takie imprezy i się nimi podniecał. A władca, i dostojnicy, MUSIELI po prostu tam być. Jasne, przeważnie lud nie podskoczył, bo wpadali pretorianie i lud masakrowali.

Ale jednak ludu było w jednym miejscu masa, a jak cysorz wyglądał na niesamowitego frajera, to zdarzało się, że lud go potraktował lekceważąco, co mogło doprowadzić do rychłego i przykrego tego władcy upadku. No i cyrkowe stronnictwa późnego Rzymu i Bizancjum były swego rodzaju namiastkami partii politycznych, a to nie jest byle co, w tego typu reżimach!

Tak było - a jak jest teraz? Teraz Tuski i Obamy tego świata nie muszą się pokazywać ludowi na wyścigach rydwanów czy meczach repezentacji osobiście... (Z Bolkiem to nawet na tym Ojro 2012 będzie chyba spory problem, bo niby jest oficjalną maskotką, ale nie wiem, czy się uda do tego czasu spacyfikować kibiców.)

A jeśli to nie wystarczy, żeby się, znaczy władca osobiście nie wystawiał na krytykę gawiedzi, to można przecież zrobić tak, że i sama gawiedź nie będzie się w realu (ani nijak, jeśli władca nie zechce) spotykała - i będzie, co najwyżej, sobie te mecze i tańce na lodzie oglądała w HD, 3D, i czym tam jeszcze. W swoim (pracowicie przez całe życie spłacanym) mieszkanku. Każdy osobno. I niech wtedy hołota spróbuje włądzy podskoczyć!

* * * * *

Spengler tego oczywiście nie mówił, bo za jego czasu baz danych i internetów nie było, ale podchodząc do sprawy neo-spenglerycznie, jestem pewien - i to był poniekąd główny punkt mojego poprzedniego tekstu - że grozi nam b. zdecydowany podział na "elitę" i "proletów". Obie te grupy będą praktycznie totalnie (to dobre słowo w tym kontekście!) od siebie odzielone... Takie jest oczywiście założenie - nie wiem, czy to się uda, i mam nadzieję, choć niewielką, że nie!

Jednak są na to środki, widać pewne tego symptomy... Dla mnie takim jest np. zachowanie tych różnych szemranych "artystów" i podobnej swołoczy, znajdujących się, na dzień dzisiejszy, pomiędzy nami, hołotą znaczy, i nimi, czyli "Prawdziwą Elitą".

Pamiętacie zabiegi tych "artystów" i różnych Sadurskich, żeby pedofila Polańskiego, a z nimi całą resztę bractwa, wyrwać spod naszych osądów - oraz, co jeszcze ważniejsze! - osądów, którym my podlegamy, w sensie, że nas będą za to sądzić i karać, gdybyśmy my coś takiego zrobili... Pamiętacie to? No i dla mnie to była właśnie walka o to, żeby się jednak załapać do Uberklass, a nie pozostać tu na dole wraz z pędzoną batem do rzeźni hołotą.

No i jak będą te dwie całkiem odrębne kategorie ludzi, to, pewien jestem, że ONI NAWET EWOLUOWAĆ ZAMIERZAJĄ CAŁKIEM OD NAS OSOBNO. Co doprowadza nas do pytania o to, co będzie, kiedy już (jeśli już), im się to uda?

Będą mieli Partię Wewnętrzną (Orwell był genialny!), złożoną z różnych takich... Wiadomo! Z tymi, którymi naprawdę pociągają za sznureczki na czele, of course. No i będzie Partia Zewnętrzna, czyli różni inżynierowie, lekarze, prawnicze gryzipiórki, księgowi, co tam jeszcze... No i będą prolety. Do czyszczenia kibli, usuwania przejechanej zwierzyny z autostrad, takie tam... Jest zawsze takich robót dość sporo, ale przecież nie na 7 miliardów tego tałatajstwa!

Nie jest wykluczone, a nawet dość prawdopodobne, że władcom będą potrzebne jakeiś masy, żeby wyrażały entuzjazm i machały chorągiewkami. Jak wiele jednak potrzeba tych mas? Tym bardziej, że to wszystko może się odbywać wirtualnie i jeden milion, jak się spręży (a spręży się, spokojna głowa!) obskoczy wszystkie ważne rocznice, obchodzy, pochody i zjazdy.

Co zrobić z resztą? Tym bardziej natrętne staje się to pytanie, jeśli się założy - jak ja zakładam - że tu wcale nie "kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze", tylko że to jest ich Wielki Plan na skalę i miarę Nastojaszcziego Demiurga! I że oni naprawdę widzą siebie, jako taką nową, lepszą rasę... A w każdym razie jako ZALĄŻĘK NOWEJ RASY... Nas zaś widzą mniej więcej tak, jak Cro Magnon patrzył na Neardentaldczyka (dobrze to napisałem?) - z pogardą, a czasem jak na kawał mięsa na krzywych nogach.


A jeśli tak będzie, jeśli się tu nie mylę, to nawet ich "prawa człowieka" - nie, żebym wierzył, że ci z nich, którzy mają coś naprawdę do powiedzenia, bardzo w te brednie wierzą - przestaną się do nas, a raczej do naszych ew. potomków (bo to jeszcze by nieco czasu zajęło), odnosić... I napradę nie wierzę, by ta elita, czyli Partia Wewnętrzna, a Zewnętrzna zresztą też, miała się zamiar na tej niewielkiej w sumie planecie zamiar gnieść z miliardami jakichś podludzi.

Którzy stanowią odpad ewolucji i w ogóle do niczego się nie przydają. Z czasem nawet ich entuzjazm i machanie flagami przestanie władzę cieszyć i mieć jakiekolwiek znaczenie. Czy ktoś się wzrusza, kiedy mu, powiedzmy, małpa macha flagą, choćby i unijną? To by się nawet fajnie wiązało z tym dawaniem małpom praw człowieka przez lewiznę - zastanówcie się chwilę!

No bo przecież - dziwne, jak mało ludzi to rozumie! - kiedy się np. "daje śluby homosiom", albo "prawa człowieka małpom", to nie tyle chodzi o te małpy i tych nieszczęsnych homosiów, tylko o to, że to cenne coś, do którego mają ludzie prawo - czyli być czymś innym, niż zwierzęta, i być odpowiednio traktowanymi, oraz zawrzeć związek kobiety z mężczyzną i tak dalej...

Zostaje im, może nie wprost, "odebrane", ale brutalnie zrównany z czymś wydumanym, pokracznym, sztucznym i w ogóle, z czym oni nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego! Prawda? No i właśnie, wiedząc jak pokrętnie działa móżdżek takiego lewaka - i w ogóle jak pokrętnie działają mózgu wszelkich gnostyków, czy to od neoplatonizmu, czy od "wolnego rynku"! - i jak oni kochają ewolucję (oczywiście odpowiednio spreparowaną), wcale nie wykluczam, by taki Zapatero naprawdę mógł, w podnieceniu, wyskoczyć przed orkiestrę i zaczął, już teraz, zrównywać nas z małpami.

No bo przecież nikt - w sensie żaden moralny autorytet czy europejski mędrzec - nie powie, że jakiś taki... Którykolwiek z brzegu, z tej naszej (?) elity znaczy... Że on jest w sumie tym samym co szympans, więc należą mu się te same prawa. Nie, taki autorytet/męrzec powie nam, że "oczywiście, człowiek to w sumie szympans i żadne specjalne prawa mu się nie należą, ale przecież Pan X, Pani Y, tow. Z, Moralny Autorytet T, Euromędrzec U...

To coś PONAD i im się należą dodatkowe prawa. To więc nie jest tak, że małpy otrzymują od Zapatero i reszty jakieś b. istotne nowe prawa, tylko że my te co już mamy, powolutku (albo i nie aż tak powolutku) tracimy! Gość się chyba, jak rzekłem, wyrwał przed orkiestrę, ale nie wątpię, że takie właśnie myśli i plany chodzą im po główkach.

Tak więc - Niech Kochana Władza i Świetlana Przyszłość Ludzkości! Ostro trenujcie machanie "europejskimi" flagami i wznoszenie entuzjastycznych okrzyków, hodujcie pejsy (PEJSY powiedziałem, nie napletki!), to może was zostawią przy życiu nieco dłużej. Może nawet - kto wie? - aż do NATURALNEJ EUTANAZJI?

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?