Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bezpieczeństwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bezpieczeństwo. Pokaż wszystkie posty

piątek, lipca 15, 2011

O syndromie narodowej paniki i czytaniu książek (spokojnie, nie u nas!)

Kupiłem sobie ostatnio masę książek na allegro... Że co? Że prawdziwy prawicowiec żadnych książek nie kupuje, bo ich nie czyta? A forsa jest mu zresztą zbyt potrzebna na wódkę i jeżdżenie w kółko ogromną bryką z napędem na masę kół, żeby w ogóle mieć takie fanaberie? Nie, jasne. Bo i też żaden ze mnie prawicowiec. Ale jednak jakieś tam poglądy mam i chciałbym je kolejny raz przedstawić. Mogę? Mimo, że "wolny rynek" mnie śmieszy?

A więc kupiłem sobie sporo książek całkiem ostatnio i wiele z nich jest naprawdę super. Na przykład jedna nazywa się "I trygghetsnarkomanernas land" (co, jak każdy zgadnie, oznacza "W kraju narkomanów bezpieczeństwa") i jest napisana przez szwedzkiego psychiatrę Davida Eberharda, a traktuje o obsesji bezpieczeństwa - głównie w dzisiejszej Szwecji, ale nie tylko - i jej, nierzadko dość nieprzyjemnych, skutkach. Książka wydana w roku 2006, czyli świeżutka.

Gość, autor znaczy, nie jest jakimś prawicowcem z czarnym podniebieniem i czasem mnie aż bawi, że on naprawdę zdaje się sądzić, że ci kurewscy właściciele tego całego cyrku naprawdę chcą dla nas dobrze - ale w sumie to sensowny gość i to, że bez czarnego podniebienia, nawet jakby zwiększa wagę tego, co on mówi.

W sumie (mimo tego braku czarnego podniebienia) można by niemal wziąć dowolny fragment tej książki - a w każdym razie tych 70 stron, co ja je już przeczytałem - i byłoby interesujące, ale coś trzeba jednak wybrać, więc wybieram poniższy fragment, który właśnie przed sekundą sam poznałem. (Przekład ze szwedzkiego oczywiście mój własny, bo ja nie jestem Tusk.)

* * *

W całym zachodnim świecie sukcesywnie odbieramy zatem ludności, przez cały powojenny okres funkcjonujące, strategie radzenia sobie z życiem. W Szwecji przewodzimy poza tym w owej międzynarodowej eksplozji bezpieczeństwa, która zdaje się mieć na celu wystraszenie obywateli, by byli posłuszni. Rozwój, który obserwujemy, jest jednak w dużej mierze wynikiem krzyżowego zapłodnienia pomiędzy tymi dwoma fenomenami, ze skutkami zgubnymi dla jednostek, które nie nauczyły się radzić sobie z trudnościami, oraz dla społeczeństwa w całości.

Podobne zjawisko występuje w USA, gdzie owa dysfunkcjonalna strategia rozwiązywania problemów, odziedziczona po psychoanalizie, łączy się z dekretami na temat bezpieczeństwa, wychodzącymi z systemu prawnego. W USA występują z tego powodu symptomy narodowej paniki, w wielu przypadkach ekstremalne. Zasada ostrożności jest bardzo użyteczna, kiedy się zwala coś na innych*. Ludzie muszą w końcu myśleć o tym, co robią, ponieważ wszystko jest tak niebezpieczne!

Końcowy efekt jest jednak mniej patologiczny, ponieważ istnieje naturalny mechanizm obronny w "zwalaniu na innych". W amerykańskim "modelu" obywatele mogą rozwiązywać problemy poprzez podawanie wszystkich dookoła do sądu. To zmniejsza sumę lęku w społeczeństwie, ale zwiększa obsesję bezpieczeństwa.

W wielu europejskich krajach podobieństwo do szwedzkiego narodowego syndromu paniki staje się coraz wyraźniejsze. Istnieje pełzający trend w kierunku tej samej narkomanii bezpieczeństwa w całej Zachodniej Europie. I dlaczego miałoby tak nie być? Bezpieczeństwo zawsze jest przecież pożądane! W ciągu kilku dziesięcioleci możemy mieć zachodnioeuropejskie społeczeństwo, które na nic się nie odważy, nie radzi sobie ze stresem, które cierpi na ten sam nieustanny lęk, i które czuje się wypalone po pierwszym wakacyjnym zastępstwie**. Krótko mówiąc - cała Europa pełna Szwedów.

----------------

* Kłania się Robert Ardrey ze swą "epoką alibi"! Czy raczej właśnie wcale nie "swą", tylko właśnie "naszą obecną". W ogóle bardzo ardreyiczne są wnioski z tej książki, jak to, że przesadne bezpieczeństwo rzuca się na mózg, i nie tylko, a co więcej lubi się rzucać właśnie na zachowania w stylu samookaleczeń.

** Chodzi o pracę wakacyjną. Że niby nieco nowej pracy i od razu psychiczne wypalenie.

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

niedziela, stycznia 06, 2008

Honor, bezpieczeństwo, suwerenność

Jeden mówi o “bezpieczeństwie” (i wychodzi na tchórza lub paranoika), drugi mówi o ‘honorze” (i wychodzi na fanatycznego egotyka lub/i oderwanego od życia donkiszota)... W istocie są to jednak tylko dwie strony tej samej sprawy.

Honor zakłada powiem – może nawet przede wszystkim to właśnie zakłada – że nikt (i nic co choćby w jakiś stopniu traktujemy jak osobowe) nie może w nas zmienić niczego istotnego bez naszej woli. I dotyczy to zarówno honoru osób, rodów, plemion czy narodów.

Z narodami jest nawet o tyle łatwiej, w sensie konceptualnym, że zostało wypracowane przez wieki pojęcie “suwerenności”, które dokładnie odpowiada temu rozumieniu “honoru” i “bezpieczeństwa”, o którym tu mówię. W przypadku osób sprawa ta jest za to przeciwnie – zagmatwana i zamglona przez potoczną moralność i lojalność wobec grupy.

Jeśli przy okazji wmawia się nam – często dzisiaj przy pomocy monstrualnych środków propagandowych i metod prania mózgu stosowanych od najmłodszych lat życia, a wypracowywanych wedle wszelkiego prawdopodobieństwa przez dziesięciolecia przez komunistyczne tajne służby, ponieważ czyta się o dokładnie tych samych metodach np. w związku z traktowaniem jeńców w wojnie koreańskiej – że nasze zmiany wynikają z naszego “zrozumienia konieczności”, z “uznania wartości tolerancji”, “kompromisu”, czy jakichkolwiek tego typu mętnych i smętnych spraw…

Wtedy jest to jeszcze bardziej upodlające, ponieważ poddaje naszą wolę woli tłumu, który takie rzeczy łyka, roztapiając nas niejako w tym godnym pogardy, z punktu widzenia człowieka honoru, tłumie.

Wszelkie sprawy mające związek z narzucaniem innym swej woli są domeną polityki. Polityka stoi na dwóch nogach, w tym sensie, że wszelka jej analiza wymaga przede wszystkim przeanalizowania dwóch podstawowych kwestii: kwestii władzy, czyli tego co kto może, lub ewentualnie mógłby, komu narzucić; oraz kwestii wspólnoty, czyli tego kto jest w danym konkretnym przypadku “my”, kto zaś jest obcym, albo po prostu wrogiem.

(Ekonomia nie jest podstawową polityczną kwestią, wbrew licznym niestety sierotom po Oświeceniu i Marksie. Oczywiście ma znaczenie i to często ogromne, ale wszystko co jest w niej naprawdę istotne daje się analizować w świetle podstawowych kwestii – władzy i wspólnoty.)

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.