Czemu się w niczym nie zgadzamy? A co mam rzec, kiedy widzę średniej klasy powieściopisarza za całe filozoficzne przygotowanie ambitnej w końcu grupy intelektualistów; miłość do Rosji, "tej prawdziwej, ach! - carskiej", którą tylko bardzo eufemistycznie określiłbym jako "niezrozumiałą"; wydawanie moralnych cenzurek na lewo i prawo, o które nikt nie prosił; kult voodoo, polegający na radosnym nakłuwaniu figurek komunistów na niszowym portalu, ale także figurek ludzi w opinii tych panów po prostu nie dość niezłomnych, np. głosujących na PiS, czyli wszystkiego poniżej jakiegoś Amedy Coulybaly'ego, choć sami z tym nie do końca... przy czym bezpitul Holland chociaż w to swoje voodoo wierzy, a oni chyba jednak nie całkiem... Że na tym poprzestanę.
Wszystko tam takie zapięte, eleganckie, Wersal i nastojaszczia prawicowość pod krawatem, ach! Ale słodko jest (już mówiłem?). No więc oto wynik tego zapłodnienia i natchnienia, choć po prawdzie na ten akurat konkretny temat nic tam nie było mówione. Może uda mi się ich fajnie znowu sprowokować i będzie dyskusyja! (Choć może najpierw niech przeczytają Custina, skoro Spengler za trudny.)
Trudno mi sobie tak na zawołanie wyobrazić większe pedalstwo, niż płacz po carskiej rodzinie utrupionej przez bolszewików, w wykonaniu kogoś, kto się głosi Polakiem.
(Nie, stosownego obrazka nie będzie. Te stosowne jednak są już zbyt obrzydliwe na tego uroczego blogasa.)
triarius
P.S. Przypominam: Prawicowość to raczej dać w dupę, niż wziąć. Reszta to w sumie fioritury.
raczej dać w dupę niż wziąć, raczej ukamienować niewierną żonę niż iśc na terapię to może nie tyle prawicowość, co po prostu skuteczność. Lenin, Stalin, Mao, Pol-Pot czy inny Kim pewnie by się zdziwili, że ich ulubioną maksymę: "raczej dawać w dupę, niż samemu dostawać" uznanno za esencję prawicowości.
OdpowiedzUsuńA propos przemocy na forum ex cathedra padają co raz ciekawsze propozycje: "I rozwiązanie drugie, jeszcze bardziej skuteczne. Ci ludzie gdzieś mieszkają, gdzieś wracają po zrobieniu szopki. Chodzą po schodach. A ci co chodzą po schodach czasami z nich spadają. Odczekać dzień, dwa, żeby nie było oczywistego powiązania. I tak będą doszukiwać się, ale przecież teorie spiskowe zostały wyśmiane, więc tego.
Piszę to od dobrych paru lat, 50 zdeterminowanych osób oczyści Polskę w ciągu pół roku. Nie wychodząc z cienia. Beż żadnego wieszania, procesów, całego tego cyrku. Kiedy poczują realny strach i ból, uciekną w popłochu. To są pizdy, frajerzy, pozoranci, mameje i koniunkturaliści. Wystarczy realnie tupnąć noga'
Oczywiście zgodnie z prastarą sarmacką tradycją albo wskutek szpęglerycznego starzenia się K/C jedyną osoba po prawej stronie, która ma cojones jest baba: "Dominika Arendt-Witchen napisała:
Kiedy za barierkami rozległ się krzyk, wielu Kombatantów, a szczególnie Ci, którzy przyjechali z zagranicy, zupełnie nie wiedziało, co się dzieje. Zrobiła się bardzo nieprzyjemna, nerwowa atmosfera. Weterani pytali, co się dzieje. Zobaczyłam łzy na twarzy jednego z Nich.
Nie wiedziałam, co robić. Czekałam, aż ktoś zareaguje. Nikt ze służb po jednej ani drugiej stronie barierek nie wykonywał żadnego ruchu. Przemówienie Prezydenta RP trwało a krzyki nabierały na sile. Domyśliłam się, że nikt ze służb nie zamierza interweniować, choć zakłócanie uroczystości państwowych jest czynem karalnym z art. 51 kk. Atmosfera była nie do zniesienia dla osób czujących powagę chwili
To, co widać na szeroko kolportowanym w Internecie filmie, to tylko urywek całej sytuacji. Wcześniej - i tego nie widać na okrojonym nagraniu - prosiłam tą Panią emocjonalnie, ale kulturalnie, żeby się uspokoiła, potem raz jeszcze tłumacząc, że bohaterami uroczystości są 100 - letni Kombatanci, żołnierze i więźniowie obozów koncentracyjnych. Kobieta obojętna na te słowa, coraz głośniej zagłuszała przemówienie Prezydenta. Kiedy podeszłam bliżej, krzyczała jeszcze głośniej.
Przez cały ten czas służby stały niewzruszone. Przyznaję, że kierowana wzburzeniem wobec niszczenia powagi i majestatu uroczystości ku czci Tych, którzy walczyli o wolność Polski, pozwoliłam sobie na gest zbyt daleko idący. Uczyniłam to w rozpaczy i uniesieniu.
Wyrażam ubolewanie z powodu z powodu zaistniałej sytuacji.
Jestem świadoma konsekwencji swego czynu, część z nich już poniosłam. "
Moja genialna i jakże prawdziwa maksyma byłabyż także ulubioną maksymą Pola Pota i... Jak mu było? Kima?! Ciekawe jak się dowiedzieli. Cóż, jeśli np. Michnik ma dwie nogi, to ja sobie nogi z tego powodu nie utnę. To by już była przesada, nespa?
UsuńNie wiedziałem, że i tamci panowie mnie czytają.
Pzdrwm
Widziałem kiedyś taki film... Chinka, jakaś służąca czy niewolnica, ładniutka, coś zbroiła i pyta "Zbijesz mnie?" Facet oburzony: "Europejscy mężczyźnie nie biją kobiet!" Na co Chinka: "No to nie są to prawdziwi mężczyźni!" Nieźle jak na niewolnicę! Swoją drogą, tak a propósito tej pani co dała lewaczce w papę, to kiedyś, pół wieku temu, wywalili mnie z KUL... Nieważne za co, ale byłbym dziś drugim Michnikiem, hłe hłe! On też filozofię?
UsuńPzdrwm
Maria Sokołowska, zadała ciekawe pytanie Tuskowi. Co u dziewczyny, ktoś wie?
OdpowiedzUsuńCzuję się dziko zaszczycony, że Ty z tym akurat tutaj, ale szczerze - personalia, czytanie prasy i biężączka to raczej nie ja.
UsuńPzdrwm
Ktoś faktycznie mógłby wiedzieć, tyle że tu nikt nie bywa.
UsuńPzdrwm
Jest czas blogowania,jak to twierdził Eklezjasta
Usuńhttps://marissoo.blogspot.com/
Dlaczego zdaniem Wodza Stalin był tylko gangsterem o nieograniczonych możliwościach? A nie prawdziwym potworem jak Lenin czy Iwan Groźny, zwany też Wielkim?
OdpowiedzUsuńArdreyicznie rzecz ujmując to chyba dobrze (przynajmniej dla Moskwicinów i dla samego Iwana), że Iwan IV był potworem czyli nieudomowionym zwierzęciem? że był prawdziwym, a nie tylko malowanym liderem moskowskiej arystokracji wojskowej i arystokracji ducha? Iwanuszka od małego robił to co pan Tygrys robi i zaleca czytelnikom blogaska: realizował w pełni swój biologiczny i kulturowy potencjał, uprawiał sztuki walki, uwodził i zapładniał piękne kobiety, zapładniał też duchowo róznych mnichów i biurwy, bił brzydkich ludzi na przykład tych, co otruli mu matke i kolejne żony. Jak Iwanuszka słyszał, że ościennymi krajami rządzą jakieś pizdy i mameje, to przejmował ich terytoria i poddanych. Iwanuszka jak przystało na władcę bliskiego ideałom Szpęgleryzmu-Ardreyizmu-Tygrysizmu potrafił w porę zmienić reguły gry np: koronował się na cara Wszechrusi bez skamlania o zgodę jakiegoś patriarchy z Carogrodu i katoli z Litwy. Jak słyszał, że merkurianie udzielają lichwiarskich pożyczek jego poddanym to ich potopił. Jak tłuści burżuje z Nowogrodu nie chcieli bulić i zaczęli się znosić z obcymi mocarstwami to ich popalił żywcem albo wysłał na wczasy na Syberię, którą zaczął jako pierwszy przyłączać do Moskowii. Jak kniaź Kurski go zdradził i spustoszył Wielkie Łuki, to Iwanek nie ograniczył się do polemiki w listach (zresztą literacko i filozoficznie ponoć bardzo pięknej nawet wg wrogów Iwanuszki...) tylko o drazu powołał opryczninę i zrobił porządek z rodzimą Targowicą.
To nie była moralna czy etyczna ocena! Jest masa postaci historycznych, których nie lubię, ale nie kojarzę w tej chwili żadnych, które bym aż nienawidził... Tygrysizm to także niepakowanie bez potrzeby i zbyt wcześnie etycznych ocen, jak to uwielbiają robić różni tam k*winiści itd. Nawet "motłoch" czy "barbaria" też ma swoje racje, niemal zawsze, oceny etyczne są tu moim zdaniem zarówno niepotrzebne, jak i przeważnie nieuprawnione.
UsuńPojedyncza jednostka (masło maślane) może czasem być naprawdę podła - być jakimś cynicznym zdrajcą czy inną Maleszką - a ja akurat podłości nie znoszę, ale z grupami społecznymi jest o wiele trudniej. Jednak Robespierre nie był akurat podłym psychopatą, markiz de Sade ani nie był prawdziwym Gillesem de Rais, a w tym co pisał jest sporo, fakt że dość trudnego do pojęcia sensu, nawet do jakiegoś Dzierżyńskiego nie brałbym się od strony psychopatologii (chyba że psychopatologii Rosji!), bo to chyba był taki ichni (toutes proportions gardées) Kostek Biernacki, z początku altruistycznie idealistyczny, a potem stopniowo wsiąkający, no i wierzący, że naprawdę ma pomysł na wyzwolenie ludzkości, albo ruskich, ach!, choć potem chyba już rutyna i chronienie dupy... Jak to w życiu.
Stalin, jak mi się widzi, nie był osobowością fascynującą, pokręconą, skomplikowaną, wewnętrznie sprzeczną i w jakiś tam sposób za pan brat z bytami zza świata. Jak np. Iwaniuszka IV. O to mi chodziło. To był chyba inteligentny bandzior, który cieszył się swymi możliwościami, także gnojenia i wykańczania ludzi, także z najbliższego otoczenia... Prozaiczny egoizm i łatwo przychodząca brutalność nie widzą mi się specjalnie fascynujące.
Iwaniuszka inaczej, tak samo jak wspomniany tu de Rais... Tam była metafizyczna walka, przymus przekraczania zwykłej ludzkiej kondycji... Widziałeś film "Samotne serca"? I tak trochę to pozmieniali, ale warto poczytać np. na Wiki. To jest to naprawdę fascynujące ZŁO, choć dla mnie o wiele bardziej złe było zło, o którym pisałem kiedyś, w dziwnym i rozkosznym filmie "Pennies from Heaven"... Nie da się ukryć, że tacy ludzie, niezależnie od tego, że my byśmy ich szybko chcieli unicestwić, są fascynujący, podczas gdy standardowy ministrant nie jest. Zaś Stalina osobowość widzi mi się mniej więcej równie fascynująca, jak jakiegoś Dziada - tego co napisał tę rozczarowująco nudną i nieszczerą książkę. O to mi chodziło.
Pzdrwm
Że uzupełnię...
UsuńCo do Lenina, to mogę się mylić, ale widzi mi się on takim drugim Robespierrem, z tym, że ten pierwszy zaczął z czystego oświeceniowego idealizmu i miłości do ludzi, ach!, a drugi z nienawiści (jakże uprawnionej!) do Rosji, która mu m.in. zabiła brata...
B. zdolny biurokrata-intrygant, w sensie "zdolny w te klocki", żadna tam psychopatologia, co najwyżej nieco anal-retentywności, postawiony w takim miejscu i czasie, że właśnie to dawało na czas jakiś niemal totalną władzę. Dla mnie ani demon, ani nawet potwór - raczej przerażający przykład szalejącej biurokracji u władzy. Zresztą jak się zaczęła wielka kariera Stalina? Też w taki biurokratyczny sposób przecież! Skąd mieliśmy tytuł "Pierwszego Sekretarza"?
Pzdrwm
I jeszcze...
UsuńStalin moim skromnym miał ideologię - KAŻDĄ w sumie - absolutnie w dupie. Liczyła się jego osobista władza i ROSJA, której, jak każdy prawdziwy rusek to widzi, rolą jest OPANOWANIE CAŁEGO ŚWIATA, i tutaj też żadne komunistyczne czy inne ideologie nie mają żadnego znaczenia, a nawet i prawosławie chyba nie za wielkie. Liczy się "żeby twoje plemię było jako gwiazdy na niebiesiech" i żeby obcy bili czołem przed Panami.
Czy Lenin natomiast przejmował się ideologią? On w nią niewątpliwie wciąż WIERZYŁ, ale absolutnie nie poczuwał się do zachowywania w niej niczego, co swoim zdaniem potrafił rozwiązać lepiej, więc też nie za bardzo. On naprawdę wierzył, że burżuazyjna mentalność jest dialektycznie niezdolna do wyssania wszystkiego z nauki i Darwina, więc nastąpi teraz ach!, jaki Postęp, i Ludzkość ach! To była swego rodzaju, albo i po prostu GNOZA, i w tym sensie Lenin BYŁ lewicowy. Tyle, że dla niego był to tylko środek i w istocie, "dialektycznie", on także realizował po prostu odwieczną misję Rosji podbicia Zachodu, czyli Świata.
Pzdrwm
No i jeszcze...
UsuńJeśli ja mam rację - że Rosja to przede wszystkim IDEA PODBICIA ŚWIATA, a przeważnie rację miewam, to, bandyta czy nie, ale także absolutnie fantastyczny władca! Pomiędzy Piotrem I i kochanym Putkiem, na pewno największy. Jasne - ilość różowych golarek na ruski łeb była niewielka, wakacje raczej nad Morzem Białym, niż nad Czarnym... Itd. itp. Ale z punktu widzenia tej misji, tej idei, nie potrafiłbym tak z głowy podać jednego choćby istotnego błędu Stalina!
No, może to, że z żydowskimi lekarzami pokpił jednak na koniec sprawę - błąd dokładnie taki, jak Robespierre'a (cudnie to opisuje Lenotre w "Ze starych papierów") i paru z rzymskich cezarów, czyli najpierw rozchodzi się informacja o tym, że ktoś ma być zlikwidowany, a ten ktoś, nie mając nic do stracenia, uprzedza akcję...
Ale Wielkie Czystki, likwidacja KPP, czy może nawet likwidacja elity Armii Czerwonej, to żadne błędy. No a Bitwa Warszawska to jednak zanim został Wodzem. Nie mówimy o moralności oczywiście, ino 1. o psychologii - gangster, a nie "potwór"; 2. o polityce - kurewsko kompetentny Car, niestety, choć po prostu inteligentny gangster, co pokazuje czym jest Rosja.
Pzdrwm
Panie Triariusie,
OdpowiedzUsuńZabawne to pedalstwo i powoływanie się na de Custine'a, który musiał uciekać z Francji, bo był pedałem. Ale też de Custine pasuje do Pana znakomicie. Nie dość, że homoseksualista, to pisał, o czym nie miał pojęcia, pisał o kraju, w którym był gościem, a którego nie rozumiał. Nic też dziwnego, że taki człowiek, takie zero, miał wpływ na ukształtowanie opinii o Rosji. Zaiste przerost stylu nad treścią.
Albo nie mówi Pan prawdy powyżej – „W niczym się z nimi nie potrafię zgodzić” – albo łgał Pan w żywe oczy u nas, pisząc: „Najlepszy tekst o Trumpie, jaki dotąd czytałem”, albo chwaląc artykuły Darka. Ale mnie doprawdy nie przeszkadza, gdy się Pan nie zgadza. Ja lubię niezgodę, bo prowadzi ona do intelektualnego fermentu, tylko brak uzasadnienia mi przeszkadza.
Jak Panu już mówiłem, czytuję Pana od dawna i w miarę regularnie (z przerwami). Często się śmieję z Pańskich żartów, ale równie często ad hominem czyli z Pana. Nie wdaję się w dyskusję, choć Pańskie kawałki są dyskusyjne. Jednak trudno z Panem polemizować, gdyż niewiele w tym realnej treści, oprócz gwałtownie i zabawnie wypowiedzianych, bardzo skrajnych opinii.
Lubi Pan zdaje się bardzo swój przydomek „Tygrys”. Prawdę mówiąc, wydaje mi się on nad wyraz pedalski, ale przypuszczam, że nie zgodzimy się w tej kwestii. Nie jest Pan jednak intelektualnym tygrysem, za którego chyba chciałby Pan uchodzić. Jak to trafnie określił p. Andrzej, z Pana raczej intelektualny Tigger, który wpadał na chwilę, by wprowadzić chaos w życie Puchatka i pędził dalej. Osobiście, bardzo cenię w Panu tę cechę, więc jeżeli Panu to nie zrobi różnicy, to będę nadal do Pana zaglądał po cichu, pomimo pedalskich metafor.
Co z tego, że Custine był pedałem, nawet głośnym? Ja nie mówiłem o tym oryginalnym pedalstwie, o którym staram się nie myśleć, tylko o tym mentalnym i "intelektualnym". Tamto, dopóki mi się nie pakuje przed oczy i nie próbuje urabiać moich ew. wnuków, niech sobie. Wolałbym, żeby go nie było, ale nie mam ambicji zostania wszechwładnym bogiem.
UsuńPan mnie zdaje się próbuje, w "elegancki" i dość perfidny sposób, obrazić. Już nie mówię o "niewiele realnej treści", bo to może być Pański osobisty błąd, a wszyscy błądzimy (choć ja chyba mniej od Pana), tylko te dziwne uwagi na temat pedalstwa.
Nie wiedział mnie Pan chyba na oczy, naprawdę nikt mi dotąd pedalskich skłonności nie imputował (i nie tylko dlatego, że to się mogło niemiło dla delikwenta skończyć, choć fakt że jestem już stary), ale po prostu nikomu to nie przyszło nawet do głowy do jego biednej główki. Co z tym tygrysem, że spytam? Coś bardziej pedalskiego, niż te ruskie złocenia? Niż zakochane lebiedie pląsające po scenie w tiulowych toutous? Niż te opisywane przez Custine'a gorsety, którymi car wydymał sobie piersiątka, chowając brzuszek?
Nie będę się tłumaczył, ale to nie ja nazwałem się "Panem Tygrysem", ale ludziom to jakoś bardziej, co rozumiem, pasuje i jest łatwiejsze niż "Triarius", nie ma w tym absolutnie nic pedalskiego (skąd ma Pan te obsesje? z Dworca Centralnego czy może bliżej Moskwy, gdzie Pan gulał pod rękę z Czajkowskim?)...
Naprawdę - nie jestem obiektywny, bo być nie mogę, ale gdybym miał porównać ilość interesujących, oryginalnych i istotnych myśli u mnie - przy wszystkich moich żartach i moim lekceważącym jednak traktowaniu pisania - z tym na Pańskim blogu, to bym dostał dzikiej euforii. Przyczepiliście się do naprawdę średniej klasy powieściopisarza, jak do proroka, tłuczecie te swoje analizy kręcąc się w przerębli od lat...
Fakt, że to wygląda dość schludnie i nawet profesjonalne, ale na co to komu? Tym bardziej, że Wasz Prorok to świr, który siedząc na emigracji (nic w tym złego, sam tam byłem, ale nie obrażałem ludzi żyjących w tym komunistycznym syfie, tylko starałem się zaatakować wroga od tyłu, wyszło tak sobie, ale cóż może jednostka... no, chyba że znajdzie sektę fanatyków).
Po co my w ogóle gadamy, skoro nie ma cienia szansy na jakieś porozumienie, a ja, doceniając profesjonalizm, schludność, zapięcie na wszystkie guziki i staranność, a nawet pewien poziom, stylu i formy, uważam, że Szan. Panowie bez sensu bijecie pianę, stworzyliście SEKTĘ, a jak ktoś z Wami próbuje dyskutować, rzucacie chamskimi oskarżeniami, za które kiedyś bylibyście przez służbę obici kijami, a dziś w internecie każdy może i co mu zrobisz...
Nie będę rzucał oskarżeniami o ruską agenturę, bo Putin radzi sobie bez takich jak Szan. Panowie, ale naprawę - głębokie rozczarowanie, czuję się trochę jakby mnie robactwo oblazło, wstyd mi że próbowałem... Stary jestem, wielu złudzeń już nie mam, ale to jednak nie było mi do niczego potrzebne.
Jeśli więc nasza ew. rozmowa ma wyglądać w taki sposób, jaki Pan tutaj, choćby w tym ostatnim "pojednawczym" komęcie prezentuje, to dajmy sobie spokój i rozejdźmy się spokojnie w swoje strony. Ja mam przekonanie, że zrobiłem Panom sporą grzeczność zabierając głos w czymś, co wreszcie mogło przypomnieć dyskusję, a nie tylko lizanie się... Sam Pan wie. Wy akurat macie przeciwną opinię, rozumiem - moja forma nie była wystarczająco analno-retentywna... Naprawdę dzięki, ale więcej tego nie chcę. To znaczy - ja Pana wycinać czy blokować nie zamierzam, jak bym zrobił z ewidentnym lewackim trollem, ale czuję raczej tylko niesmak, zmieniać się, pod wzgl. przekonań i formy pisania, się nie zamierzam... A nad tą swoją obsesją pedalstwa - nie w sensie niemęskiej politycznej postawy udającej patriotyzm, jak u mnie, tylko w sensie Czajkowskiego, radziłbym się poważnie zastanowić. Albo nawet z kimś pogadać. Może jeszcze nie jest zbyt późno na wyjście z szafy i można by mieć wreszcie coś z życia, a nie tylko Mackiewicz...
Pzdrwm
Jeszcze coś może powiem...
UsuńRevel był liberałem? Kwestia dyskusji definicji "liberalizmu". Czatałem ostatnio na scribd.com b. interesujacą książkę, gdzie facet elokwentnie przekonuje, iż istnieje "sceptyczny liberalizm" Burke'a, Tocqueville'a i Monteskjusza, oraz... Jak on to tam określa... W każdym razie taki nawiedzony lewacki. Ten pierwszy wychodzi od realiów, ewolucyjnych zmian, w sumie konserwatyzm itd.
I gdyby nie to, że ja np. po prostu NIE akceptuję tzw. "równouprawnienia", sam mógłbym się w sumie poczuć tym pierwszym rodzajem liberała. Jeśli "ojciec konserwatyzmu" może nim być, to mogę i ja, nie jest to obraźliwe.
Panowie tam u siebie dziwnie nerwowo reagują na wszelkie wzmianki o czytaniu w obcych językach, choć to przecież ogromna różnica, czy się czyta prlowskie (III RP to coś podobnego) wydanie, albo wprost cenzurowane, albo bardziej subtylnie, czy oryginał. Nie mogę zrozumieć kompleksów na ten temat. Znam ludzi nie znających żadnych obcych języków, a mimo to intelektualistów i takich kompleksów kompletnie pozbawionych. Podziwiam ich, natomiat takie kompleksy mniej.
Fakt, czytam swobodnie po angielsku, szwedzku i francusku, nieco mniej swobodnie po hiszpańsku. Spenglera czytałem w autoryzowanym angielskim przekładzie. I to są wszystko istotne dla rozmowy fakty, żadne tam się puszenie, żeby mi wygłaszać marne dowcipasy na temat czytania po polsku. Też potrafię, ale jakby mniej warto.
Wracając zaś do naszych moutonów, to Le Point w czasach, gdy żył Revel i był tam naczelnym, czytałem co tydzień przez kilka lat, a poza tym kilka jego książe, jednką chyba wciąż posiadam (w oryginale). No i nie pamiętam, by Revel kiedykolwiek napisał coś, co bym uznał za idiotyczne, lub po latach okazało się głupie. Natomiast rzeczy niegłupich napisał wiele, z czego niektóre pamiętam po ćwierć wieku. Nieźle, jak na "liberała", przyzna Pan. Natomiast nie rozumiem gościa opluwającego ludzi cieszących się z Gomułki, który akurat wyszedł ze stalinowskiego pierdla, cieszących się z Bieruta w drewnianej jesionce... Jakim @#$%$ psychopatą trzeba w tym celu być? Oczywiście - można było, i należało, pisać, że komuna wciąż może praktycznie wszystko, że się nie skończyła (dopóki "Rosja" nie rozpadnie się na co najmniej 20 zwalczających się krawawo organizmów), ale OPLUWANIE?! (Że już o wymyślaniu od "kolaborantów" ludziom głosujących ma PiS nie będę się rozwodził, choć to niemal równie obrzydliwe i chyba jeszcze głupsze. W oczy, ale jednak zza ekranu. Psia mać, co za czasy! Ruska mentalność chyba, na szczęście słabo znam.)
Pzdrwm
@NG " pisał, o czym nie miał pojęcia, pisał o kraju, w którym był gościem, a którego nie rozumiał. Nic też dziwnego, że taki człowiek, takie zero, miał wpływ na ukształtowanie opinii o Rosji. Zaiste przerost stylu nad treścią."
UsuńStyl to człowiek, czyż nie?
Gdyby znał, miał pojęcie, nie był gościem i rozumiał to nazywał by się Dostojewski, czyż nie?
Oczywiście(? :) kwestia zwięzłości się pojawia, Iwan IV stwierdził był: "to wszystko niewolnicy są" i chwat'it, czyż nie?
Facet, w końcu markiz i żaden tam kandydat na twórcę jakiejś powiedzmy Ikei, żeby go cieszyły liberalne możliwości (mimo kontaktów z Chateaubriandem, ale to specyficzny typ liberała), jedzie do tej Rosji znakomicie do niej nastawiony i pełen nadziei za ujrzenie lepszego świata, jest tam honorowany i pieszczony (nie każdy se mógł zapogadać z carem), ale to co widzi, okazuje się tak potworne, że opisuje to wiernie, gwałcąc przyzwoitość obowiązującą kochanego gościa...
UsuńI TO ma być argument przeciwko tezie, że Rosja jest i zawsze
była czymś potwornym? Marny argument! Tym bardziej, że ta opisana tam potworność zwiększyła się potem, jak wielu zauważa, a opis stał się o wiele precyzyjniejszy.
Nie mówimy tu o samym Custine'ie - wiem że pedał, ale to nie ma nic do rzeczy, nie tutaj - ale jednak faktem jest, że nawet w wypięciu się na ewidentny obowiązek potrafi być wielkość, jeśli odrzuca się tę powinność w imię czegoś JESZCZE wyższego, co się np. dopiero odkryło. I tak to widzę. Przecież nawet kacapy przez te wszystkie lata nie głosiły, że to był agent, któremu zapłacono za paszkwilowanie Rosji, prawda? Więc jego obrzydzenie i szok były jednak prawdziwe. Co powinno nam wystarczyć, a jeśli nie, polecam zakochane łabędzie i Dostojewskiego, plus ew. niezawodnego Iwaniuszkę nr 4.
Pzdrwm
Drogi Panie Triariusie,
OdpowiedzUsuńBardzo to zabawne. Więc wyzywanie wszystkim związanym z wp od pedałów nie jest obraźliwe, a Pan się czuje dotknięty "dziwnymi uwagami na temat pedalstwa"? Cha, cha! A potem dziwi się Pan, dlaczego p. Amalryk odmawi brania udziału w tak infantylnej wymianie?
Ja się oczywiście nie obrażam. Obrażają się tylko kelnerzy.
W każdym razie, ja będę tu zaglądał nadal, bo zawsze bawię się setnie.
Jeszcze raz, wielkie dzięki.
1. Ja się u Pana jednak nie bawię. Szukałem czegoś innego, niż zabawa, rozczarowałem się, w sumie nuda i całowanie drug druga w... Chyba ja Pana już nie odwiedzę. Amalryk mnie mocno rozczarował, nie .będę Pana namawiał do przestudiowania jego wypowiedzi tutaj, ale raczej by się Pan zdziwił jego "rozbawieniem".
Usuń2. Czy nazwanie kogoś "pedałem" jest obraźliwe? Na pewno nie jest to komplement, ja bym nie chciał być, ale też nie pamiętam, bym kogokolwiek "pedałem" w ciemno nazwał, mówiłem tylko o "pedalstwie", w sensie metaforycznym, a to nie to samo, natomiast Szan. Pan mnie tu kilkukrotnie obraził, za podobne rzeczy kiedyś byłby Pan, jak sam chyba rozumie, porządnie skarcony. Nie potrafi Pan takich subtelności rozróżnić? Sorry, ale nie pojmuję kacapskiej duszy.
Dajmy sobie spokój z tą znajomością, OK? Jeśli Pan się tu bawi, jest z Panem coś nie tak. Proponuję podnieść poziom własnych dyskusji i ew. mniej myziania się w przerębli.
Pozostaję oddanym
Że uzupełnię...
UsuńJednak ja Pana raczej nie wyrzucę - niech się Pan bawi, choć nie wiem czym, bo ja bym na Jego miejscu zapłakał. Zresztą kacapia nie jest moją pasją, więc nie ma tu chyba aż tak wiele rzeczy dla Pana. Jednak skoro Pan chce, to proszę komentować do upojenia - jest nadzieja, że i ja się w końcu też zacznę dobrze bawić. Serio - nie mam cienia wątpliwości co do tego, że ja, mimo iż dla mnie pisanie to tylko zabawa lewą ręką, a krawata nie posiadam od czasów niepamiętnych, utrzymuję poziom o niebo wyższy, od pańskiego. Jeśli i TO stwierdzenie Pana nie zniechęca, to proszę bardzo - chlebem i solą!
Pzdrwm
No i (proszę docenić!) oddaję Panu Amalryka. Wyraźnie bardziej się poczuwa do lojalności wobec Szan. Panów, niż Pańskiego uniżonego sługi, więc niech idzie za swoim sercem! Nie dostrzegam możliwości dzielenia tak ważnego organu między tak mało przyjazne środowiska, skoro padały tu (i tam) wulgarne obelgi, a ja też nieprzesadnie starałem się z Szan. Panami pieścić, wcale nie przeczę, bo nie lubię się myziać, szczególnie z kimś, z kim się nijak nie zgadzam, a on ignoruje moje uwagi, czepia drobiazgów i obraża... (Kelner widać jestem.) Wiele radości z monopolu na Amalryka życzę! (Szkoda mi go, bo to był jeden z najcenniejszych komentatorów tutaj, ale tylko tego Amalyka mi szkoda, którego sobie wyobrażałem zanim poznałem go dokładniej u Pana. Jeśli dorosły człowiek zdradza sojuszników aż tak łatwo... Nie rozumiem, serio!)
UsuńPzdrwm
I jeszcze na pożegnanie...
OdpowiedzUsuń1. "Obrażają się tylko kelnerzy"? Coś w tym jest, ale niektórzy kazali by niektórych obić kijami przez swoich lokai, i jeśli to nie jest zachowanie kogoś obrażonego, to pełna zgoda. Ale mam pewne wątpliwości. "Tylko kelnerzy" może i, skoro nie mają innej możliwości, niż naplucie do zupy. Jeśli ktoś ma - radzę uważać.
2. Nie zauważyłem, by Pan się gdzieś określił jako Polak, więc mój zarzut o pedalstwie płakania za carem do Pana się chyba nie stosuje, a w każdym razie ja akurat o Nim absolutnie nie myślałem. Mam nadzieję, że to Pana trochę pocieszy. Mówię serio - uznaję Pana za ruskiego, białego oczywiście jak śnieg, nic w tym złego, tylko że ja Rosję prywatnie nienawidzę i sądzę że mam b. dobre powody (jezioro liebiediów, złocenia, gorsety...), co może Pan ignorować, żaden problem.
Pzdrwm