Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kassandra. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kassandra. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, września 19, 2022

Co by to miało być?

W kręgach Foliarzy i Płaskoziemców na całym globie huczy od jakiegoś czasu, że... ci co wiadomo szykują nam coś naprawdę dużego na koniec września i ew. październik. Często pojawia się w tym konkretna data, a mianowicie 24 września, chyba przede wszystkim dlatego, że jakaś niemiecka szycha w tym tam ich Reichstagu parę dni temu tę właśnie datę podała, jako dzień, który każdy do końca życia zapamięta.

"Co by takiego miało się wtedy wydarzyć?", pytacie zgodnym chórem. Przez ostatnie dwa lata działy się już w "wolnym świecie" (no i znowu muszę zmieniać bieliznę!) takie rzeczy, że drobne trzy lata "temu wstecz" (kocham ten język średniego Gierka!) każda z nich by nam tu wystarczyła. 

Jednak tacyś my już dziś zblazowani, że powiedzmy hurtowe przerobienie wszystkich chłopców na dziewczynki i odwrotnie skwitujemy przeciągłym ziewnięciem, a hurtowa eutanazja wszystkich powiedzmy (na razie) od 50 lat (ale nie mówimy o Sorosie!) włącznie ruszy tylko pięćdziesięcioletnich, i więcej, starców, a i to nie bardzo. Prawdą, jakże głęboką, okazuje się ta, że nawet najcudowniejszy smakołyk w końcu spowszednieje i się (turpe dictu) znudzi, a smakołyków przecież nam nie skąpiono, o nie!

Nikt z globalnych oszołomów nie potrafi nic w miarę konkretnego zapoprzewidzieć, choć niektórzy przywołują fakta w rodzaju tego, że czas temu jakiś niejaki Franciszek (wiecie który to? ten od kultu religijnego) wszem i wobec z balkonu (!) był ogłosił, że wszelkie aktywa, co one mu podlegają, mają do końca września trafić nie gdzie indziej, tylko do Banku Watykańskiego.

Co by sugerowało coś ekonomicznego, albo co najmniej z ogromnym na ekonomię przełożeniem, tak? (Cylko co niby jej nie ma?) Więcej nic nikt nic nie mówi, ani nawet, o dziwo, nie zgaduje. No to wasz oddany zabawi się w Pytię i Sybillę, bo co mi tam - raz się żyje, i nawet jakby i to nie całkiem. Możliwości są tu co najmniej dziesiątki z tych zasadniczych, a ja gotowym zaryzykować jedną, góra dwie. Jeśli trafię, będziecie mnie nosić na rękach i wymawiać moje imię z nabożną czcią, OK? Umowa stoi?

No więc jeszcze założenia vel warunki brzegowe... Coś się naprawdę dużego musi w ciągu tych paru tygodni wydarzyć - i zainicjowanego przez nich, a nie np. przez Putka czy powiedzmy Trumpa. No i musi to być cosik, co na krótką metę zostanie przez Prola odebrane pozytywnie. Oczywiście już na średnią metę Prol wyjdzie na tym, jak przysłowiowy Zabłocki na środkach czystości, ale na razie z zapowiedzi tego (excusez le mot) szkopa nie wynikało "wszystkie cholerne Prole 24. zdechniecie i nie będziecie już nam szczać po naszych wydmach!"

Nie - mamy to pamiętać, no i Oni mordowania wciąż jeszcze przeprowadzają z pewną, choć toporną, dyskrecją, słodkie mordki! Więc ja stawiam na coś takiego, jak powszechne umorzenie długów. Łał? Miało być coś dużego, n'est-ce pas? Może z jakimiś zastrzeżeniami - np. tylko bankowe, albo właśnie te nie... Ale raczej właśnie bankowe.

Albo też coś w sumie bardzo zbliżonego i stanowiącego pierszy, tyle że ostrożniejszy, krok na tej samej drodze - czyli "mieszkanie Prawem Człowieka". Czyli już nie trzeba płacić czynszu, a kamienicznik, co nam te 580 m kwadratowych w znakomitym punkcie wynajął, niech sobie... 

Eat zee bugs - jak wszyscy (poza paroma)! Ta druga możliwość - mówię o tych czynszach - jest nieco łagodniejsza, więc i łatwiejsza do przeprowadzenia, a przecież i tak stanowiłaby cudny początek do tego samego. W dodatku z zaszej Umiłowanej Unii doszły mnie niedawno właśnie takie głosy - że Prawa Człowieka, ach!

(Tu można by mimochodem wspomnieć Libię Kadafiego, gdzie każdy naprawdę miał dom i tylko moja matka, w końcu obcokrajowiec, takowy wynajmowała, ale sza, bo Kadafiego tacy, co my ich rzekomo lubimy, a przynajmniej powinniśmy lubić, zabili, przedtem nawiasem torturując, są zdjęcia... Wielu się, w każdym razie tym zabiciem cholernie i ostentacyjnie cieszyło. Mówię o ważnych tzw. "politykach".)

Tak więc rzekłem, co przewiduję i jeśli wygram, to wiecie... Ogromne osiągnięcie w roli Profety, bo nikt inny, z tego com widział, nawet nie próbuje! Jeśli zaś nie, to albo szkop bełkotał bez sensu, a zresztą Oni tyle mają możliwości, by nas na wszystkie strony uszczęśliwiać, że jak niby prosty Prol bez wsparcia przez Św. Ducha (kumpla wspomnianego Franciszka), czy Oficjalne Gremia und Autorytety Wsparte Nauką miałby cokolwiek przewidzieć?

W każdym razie, jeśli trafię, to na krótką metę z pewnością odczujemy - większość z nas - sporą ulgę, ale naprawdę to będzie kolejny Ich sukces, a że praktycznie gra o sumie zerowej, więc... Choć po prawdzie optymista może to zinterpretować, jako kontratak, wymuszony skutecznym atakiem przeciwnika, czyli nas. Dream on, my dear friend! (Choć po prawdzie mediom już nikt, poza jedną moją znajomą, nie wierzy, więc coś tam i od naszej strony się udaje.)

I to by było na razie na tyle, dziękuję za uwagę!

triarius

P.S. #ThinkBeforeSharing

środa, września 14, 2022

Syntetyka i Śladowość

Śmy sobie ostatnio rozmawiali o dystopiach Janusza Zajdla i coś w wikipedycznych informacjach na jego temat mnie uderzyło. Niby zupełny drobiazg, coś bez znaczenia, ale Tygrysizm Stosowany w swojej dydaktycznej-und-wychowawczej części to właśnie przede wszystkim kojarzenie faktów tak odległych, że nikomu spoza naszego elitarnego grona nawet by do głowy nie przyszło doszukiwania się między nimi związku. Zgoda? Generowanie w sobie i inteligentne potem wykorzystywanie hiper-syntetycznego umysłu!

Oczywiście ma to, jak wszystko na tym łez padole, swoją cenę i związane z tym przykrości - Tygrysista Stosowany jest dość mądry (i "tolerancyjny", hłe hłe!), by rozumieć, że nie każdy chce być Kassandrą, choćby nawet i potrafił, a prawie nikt nie potrafi. Jednak skoro już ktoś został dotknięty tą przypadłością, tym przekleństwem (w sensie antycznej tragedii), choćby początkowo w śladowym stopniu, no to Tygrysizm Stosowany pomaga mu te kontrowersyjne talenta rozwijać.

Dlaczego? Po co? Choćby dlatego, że... Masz rację Mądrasiński! Bo taka jest jego natura! A konkretnie? Nie bądź proszę taki w gorącej wodzie kąpany, bo w sielskiej Szwajcarii dostaniesz już za to trzy lata pierdla, ale zaraz ci chłopcze powiem... I tobie też oczywiście, panno Napieska. Nasz wstręt do tzw. "równouprawnienia" nie zawiera szykanowania inteligentnych i sensownych dziewcząt. Tyle chyba wiesz. No to właśnie!

Otóż znalazłem ci ja na niezawodnej Wikipedii - każdy sobie może zaraz sprawdzić! - takie oto informacje na temat Janusza Zajdla. (Wkleję całe akapity i zażółcę to, o co mi chodzi.) Na polskojęzycznej:

Działalność Zajdla stanowiła inspirację dla wielu fantastów młodszych generacji i zrodziła cały nurt fantastyki socjologicznej w Polsce (np. Maciej Parowski, Marek Oramus, Andrzej Krzepkowski). Jego utwory przekładane były na białoruski, bułgarski, czeski, esperanto, fiński, niemiecki, rosyjski, słoweński, węgierski oraz śladowo na angielski. Był działaczem międzynarodowego fandomu science fiction i członkiem World SF.

Na anglojęzycznej zaś:

His works have been translated into Belorussian, Bulgarian, Czech, Esperanto, Finnish, German, Hungarian, Russian and Slovenian.[3] As of August 2015, the only work translated into English is the short story Wyjątkowo trudny teren ("Particularly Difficult Territory") that Zajdel wrote for the English language Tales from the Planet Earth anthology edited by Frederik Pohl and Elizabeth Anne Hull.[3]

 No to teraz tak niecierpliwie wyczekiwana zagwozdka dla Młodych Tygrysistów Stosowanych: dlaczego coś, co dla pospolitego umysłu, a prawdopodobnie także i w zamierzeniu Autora, stanowiło, zapewne nie wyłącznie, ale jednak, miażdżącą krytykę istniejącego wówczas (a wedle niektórych nadal istniejącego, nadal z centrum w tym samym miejscu, i nadal jedynego obecnie) Totalitaryzmu, wydawane było niemal wyłącznie w tak mało liberalnych krajach, jak Białoruś czy Rosja, a po angielsku prawie nic?

Białoruś, Rosja, gdzie przecież wystarczy się rozejrzeć, żeby mieć dystopie Zajdla przed oczyma, jeśli nie gorzej! Gdzie każdy akapit opowiadania Zajdla musi boleśnie przypominać ofiarom tych upiornych reżimów o ich koszmarnym losie! Dziwne, nieprawdaż?

A po angielsku w całe 30 lat po śmierci Autora jedno opowiadanie, specjalnie zresztą napisane dla anglojęzycznego magazynu. Śladowa ilość, jeśli mnie spytać i jeśli ktoś lubi naukowy język! Angielski - międzynarodowe koiné współczesności, a już na pewno dla SF, rynek ogromny, pełen spragnionych wrażeń czytelników...

No i przecież chodzi o kraje, dla których język angielski jest ojczystym, a one przecież zoologicznie nienawidzą wszystkiego, co by w jakikolwiek sposób ograniczało wolność. Stanowią po prostu najoczywistsze przeciwieństwo tego, co Zajdel w swoich koszmarnych wizjach opisuje. A jednak... Gdyby to nie był ten nasz ukochany Wolny Świat (ach!), człek by mógł pomyśleć, że to jakaś (wypluj mi zaraz to słowo!) cenzura... (Przypomina się pośmiertny los naszego Roberta Ardreya!)

No to się teraz zastanówcie nad powyższą kwestią, moje drogie dziatki, a kto chce dostać dodatkowe punkty, niech na piątek napisze krótki esej na temat związków, podobieństw i kassandrycznych proroctw Zajdla w "Limes Inferior" i "Paradyzji". Tak z pięć stron tekstu, pojedyncze odstępy. Dziękuję za uwagę, to by było na tyle.

triarius

P.S. Wychodzimy jak zawsze pojedynczo.

środa, listopada 24, 2021

Ależ wy ludzie naiwne!

Czy te tzw. "szczepionki" naprawdę mają wybić swoje ofiary i/lub uczynić je bezpłodnymi - i CZY TO MAJĄ UCZYNIĆ JUŻ TERAZ, bo może to się dopiero zacznie od 23. "dawki przypominającej" (która przyjdzie, nie łudźcie się, chyba że wcześniej planetoida rozwali ten cały syf!) - to pozostaje jeszcze do ustalenia... To może być też tak, że te wszystkie smętne skutki wyszczepków, to naprawdę skutki uboczne, tyle że nikt się tym za badzo nie martwi, bo cel tej całej imprezy jest przecież całkiem inny od medycznego.

Nie wstyd wam, ludzie, żeście jeszcze tej oczywistości nie pojęli?! Zbrodnią ludzi, co się nie dali potraktować szemranym zajzajerem, stręczonym przez takich, którym nikt przytomny dwóch złotych by nie dał do potrzymania, nie jest to, że "rozsiewają", "zarażają", "zajmują bezcenne respiratory (tak przecież potrzebne Łowcom Skór wszelkich rodzajów)", tylko...

Tylko co, Napieska? Tylko co, Mądrasiński? No właśnie, moje dziatki - to i tylko to, że NIE UFAJĄ LIBERALNEJ WAADZY! Waadzy, która przecież zawsze chce dobrze i zawsze wie najlepiej, a ci, ci, ci... Znacie już te wszystkie hiper-elokwentne "zaplute karły" i "roznoszących wszawicę semitów" współczesności, prawda?

Ludzie genialni potrafią (niczym mityczna Kassandra) różne rzeczy przewidywać (i wychodzą na tym przeważnie tak samo, jak ona), a czy Aleksander Zinowiew w "Przepastnych wyżynach" nie ironizował gorzko, że: "Celem eksperymentu jest zidentyfikowanie jego przeciwników i wyciągnięcie wobec nich odpowiednich konsekwencji"? Czy to nie dokładnie to, co teraz mamy?

A czy Pan T. - tak, ten wasz ukochany sensei i guru! - nie mówił już wam tutaj raz czy dwa razy, że tuż przed początkiem "pandemii", przypadkiem włączył się na jakimś CNN na rozpaczliwe płacze, iż oto: "we wszystkich praktycznie krajach Zachodu około 40 procent ludności za ch... chińskiego boga nie ufa waadzy i oficjalnym mediom"?

No to macie główną, a w każdym razie jedną z najgłówniejszych przyczyn tego, co teraz mamy! Myśleć ludzie, myśleć! A co najmniej pilnie czytać tych nielicznych, co kojarzą, a potem pamiętać co się przeczytało! Tak moje dzieci?

Swoją drogą Kurak, z tym swoim kowidowym optymizmem zarówno ma rację, jak i wali kulą w płot aż huczy! Zgoda - PiS się trochę boi naszych ludowych nastrojów, ale czymże na globalnej warcabnicy jest PiS, czymże jest Polska, i czymże, w Nowej Rzeczywistości są jacyś, anachroniczni w naszych cudownych nowych czasach, "wyborcy"?! Kurak, przy wszystkich swych wdziękach i zaletach, myśli że wygrywa wojnę, bo może i wygrał przepychankę w bramie z pijanym menelem, ale prawdziwy wróg to nie ten menel, i nie to chce wygrać, tylko całą wojnę, to zaś jak dotąd nie napotyka żadnych praktycznie przeszkód. 

Jasne - w Austrii i gdzieś "wprowadzają zamordyzm, bo już skończyły im się argumenty". A po co argumenty, że spytam? Co one realne znaczą ? Czy Stalin, Hitler czy Pol Pot zaczynali od argumentów, żeby przejść do przemocy, kiedy te im się skończyły? Czy też argumenty od początku mieli gdzieś, bo mieli siłę i swój wszawy cel? Ludzie nie potrafią zrozumieć, że kowidowa "pandemia" to nie cel sam w sobie, a tyko drobna część ogromnego planu. Zamordyzmu wprowadzoneggo w ostatnich dwóch latach nikt już nie zamierza odkręcać, zresztą naprawdę trzeba by niezwykłych okoliczności, żeby to się w ogóle dało zrobić.

Tak jak wojny światowe i wynikające z nich masowe zatrudnienie kobiet przenicowały rodzinę, rynek pracy... Stworzyły Feminizm, Sowiety z ich niezliczonymi sługusami, stworzyły i LGBTXYZ... Praktycznie wszystko zmieniły w tym świecie, który jeszcze nie tak dawno dawał się nazwać "naszym". Także przecież i "obronność", czy jak tę dzisiejszą kpinę z naiwnych podatników nazwać. Tylko skala, moi ludkowie, była bez porównania mniejsza, niż tego teraz! Ale i tak wystarczyło, prawda? No więc macie! Optymizm naprawdę bywa tchórzostwem, a już na pewno ten wasz dzisiejszy

Pisaliśmy też wielokrotnie, my tu, i w różnych komętach, że ta nowa waadza o globalno-totalitarnych ambicjach nie jest aż tak inna od wszystkich poprzednich totalitarnych waadz, by Proli, z jakichś subiektywno-humanitarnych względów nie mordować. Nie - jeśli ich coś powstrzymywało, to raz: fakt, że Prol był tak niesamowicie uległy, dawał się mamić słodkimi słówki, tyrał, pozwalał sobie buntować i indoktrynować dzieci, kastrować się psychicznie itd. itd. I dwa: że waadza bała się na swoje własne indywidualne łby losu Robespierre'a, Jeżowa z Jagodą  i Berią, wraz tyloma innymi zamordystami, którym powinęła się noga i koleżkowie ich wykończyli. 

"Rewolucja zjada swoje dzieci", słyszymy przecież bez przerwy, jak sami siebie w swym rewolucyjnym zapale hamują, nasi umiłowani... Wiadomo jednak było od zawsze, przynajmniej niektórym, że kiedy wadza opracuje w końcu system, pozwalający masowo likwidować Prole w taki sposób, który jej nie będzie po prostu dotyczył, a do tego jeszcze Prol zacznie w końcu stawiać opór - np. z głodu - to i ta waadza mordować zacznie jak tamci, tylko na nieco większą skalę, godną trzeciego tysiąclecia. Totalitaryzm ma swoje prawa, tego się nie zmieni, a to dokoła to jest przecież Totalitaryzm jak w pysk strzelił!

triarius

P.S. A tym, którzy wierzą, że deklarowane człowiekolubstwo i inne tam "prawa człowieka" naprawdę coś znaczą w realnym zachowaniu totalitarystów, zwracam uwagę, że wspomniany tu Robespierre w młodości namiętnie i aktywnie zajmował się zwalczaniem kary śmierci - wręczył np. królowi memoriał w tej sprawie, kiedy ten przejeżdżał przez jego miasto itd. Historia naprawdę Nauczycielką - szkoda tylko, że dla tak nielicznych!

poniedziałek, lutego 01, 2021

Żeby nie było nic

To klasycznie wyrażone pragnienie, co je mamy w tytule, wykorzystałem w sposób nie całkiem zgodny z intencją jego twórcy, bo mnie tutaj chodzi o to (poza giętkim, oczywiście, językiem), że mam zupełnie niewiarygodnie fascynujący linek... (Niestety tylko dla umiejących wiązać buty i spuszczać wodę, nie moja wina!) Ale żeby nie był goły linek i w ogóle NIC - WESTCHNIENE: k*wa mać, straciłem kilku dobrych przyjaciół i miłość połowy rodziny, że o obelgach i ironicznych uśmieszkach nie wspomnę, bo byłem za PiSem, a teraz tracę znajomych i wywalają mnie z portali, do których rozkwitu (?) sam się walnie (i czelnie) przyczyniłem, bo już nie jestem! (Czemu nie jestem, spyta ktoś? BO SIĘ NIE DA!)

Cudnie podzielili ludzi, "społeczeństwo" znaczy! Nawet (tzw.) komuniści mogli o czymś takim tylko pomarzyć. Donosy, spojrzenia spodełba. rodziny skłócone i nie mogące już na siebie patrzeć, puste trybuny... (Swoją drogą, znam taką jedną Kassandrę, która te puste trybuny lata temu przewidziała i pisała o tym w kontekście tych różnych Neronów oglądających sobie luźno gladiatorów. Niewiarygodne, prawda?)

A teraz przyobiecane mięso bez kości. Zmobilizujcie się i uważnie wysłuchajcie pierwszych 10 minut, potem nie będziecie się mogli oderwać i na pewno nie uznacie tych chwil za stracone! Oto i (fanfary, werble, chóry starców):


A tu jeszcze drugi wspaniały linek na deser:


Co za czasy! Ale Ardreya oczywiście, kiedy jeszcze był czas i mogło to mieć nieco sensu, czytać się nie chciało. Woleliście "von" Misesa i JP2 (tego drugiego zresztą wkrótce pozbawią świętości. "Santo subito", my foot! W obie strony.)


triarius

piątek, maja 18, 2018

Nieco melancholijna satysfakcja pasiastej Kassandry, co ona zawsze ma rację...

Rebe Balaam
Sprawa Tomasza Komendy pokazała po raz nie-wiadomo-który, że pewnym ludziom dostrzeganie ukrytych prawd, przewidywanie przyszłości, rozszyfrowywanie trudnych do analizy trendów przychodzi niemal równie łatwo, jak innym pieprzenie bez sensu o "wolnym rynku", o "równouprawnieniu", "odwiecznej miłości polsko-żydowskiej", czy o czym tam jeszcze idioci uwielbiają chrzanić.

Tyle że - czy to ten nieszczęsny układ, który nas miłościwie dręczy, czy też po prostu całe Universum, przed takimi ludźmi - tymi obdarzonymi ową cudowną przenikliwością, nie tymi od "wolnego rynku" przecież! - cudnie się zabezpieczył. Są oni zawsze, bez wyjątku i niesamowicie skutecznie ignorowani. (A w niektórych przypadkach i gorzej.) Mit Kassandry!

Choć właściwie niewiele tu "mitu", w sensie opowieści, natomiast sama idea jest równie prosta, co genialna... W każdym razie ta biedna Kassandra pokazuje, że takie zjawisko potrafiło istnieć już trzy tysiące lat temu, i także wtedy wynikało z niego tyle, co dzisiaj, czyli nic (poza ew. niewolą u jakiegoś jurnego Achaja).

"Jaka to sprawa?" (żeby wrócić do głównej procedury) - spyta ktoś za czas niejaki... No więc sprawa gościa, lat wtedy 23, (wedle wszelkich danych) lokalny układ cynicznie wrobił w gwałt i morderstwo na pięnastolatce, skutkiem czego facet dostał 25 lat (najwyższy możliwy dziś wyrok w tenkraju), a odsiedział już 18, traktowany "stosownie" brutalnie przez władze penitencjarne, strażników i innych garusów. Prawdziwym sprawcą tamtej zbrodni niemal na pewno był syn lokalnego prominenta, i stąd cała sprawa.

Sam Komenda, na konferencji prasowej zaraz po uniewinnieniu go, powiedział m.in. coś w tym duchu, że "wdzięczny jest, iż w Polsce nie ma kary śmierci, bo w takim przypadku dawno by już nie żył, a w dodatku nikt nie miałby istotnego powodu dowodzić, że nie on jest winien".

W istocie, to powód by miała najdziksza lewizna, która wprost uwielbia takie przypadki - przypadki ludzi niesłusznie straconych, i którym już nic nie można pomóc, a powód jest dość oczywisty. Akurat o to trudno nawet do lewizny mieć wielką pretensję, choć nie jest dobrze, kiedy lewiźnie pozwala się mieć w czymkolwiek rację.

Nie bez powodu Pan T. stale podkreśla, że "prawicowość zabija najmniejsza kropla (własnej) głupoty, podczas gdy lewizna właśnie się głupotą żywi i od niej tyje". (Dokładnie w tej formie nie zostało to nigdy powiedziane, ale sama ta myśl była tu już obecna wielokrotnie.) I cytuje też często, Pan T., bo o nim w tej chwili mówimy, genialnego bonmota, że "od mądrego wroga gorszy głupi przyjaciel". (Wężykiem!)

Powie ktoś, że taka zrozumiale emocjonalna wypowiedź - mówimy o tej wdzięczności, czy też radości, z braku kary śmierci w tenkraju - to nie jest jednak coś, czym by się należało na trzeźwo i racjonalnie przesadnie przejmować. Zgoda - takie wypowiedzi, choć oczywiście uprawnione, zrozumiałe itd., tym nie są, ale jednak ja sądzę, że tym razem gość miał rację.

Kara śmierci, którą tak lekko i chętnie rzucają nasi dzielni "prawicowcy", siedząc sobie bezpiecznie przed takim czy innym ekranem, ma sporo pobocznych aspektów, z których większość nie jest jednak przyjemna, i to już stanowi pewien przeciw niej argument. Jednak w sprawie p. Komendy widzimy, a przynajmniej widzieć powinniśmy, aspekt o wiele ważniejszy, a także o wiele bardziej tygrysiczny...

"Jaki?" - pytają cudnie brzmiącym chórem panna Napieska i pan Mądrasiński... A taki, moja droga młodzieży, że człowiek dostałby gwarantowaną czapę, gdyby ona w tenkraju istniała, dlatego przecież, że jest PROLEM. Tak? ("Zgoda, zgoda, Pan Tygrys jak zawsze w formie!" Dzięki moje dzieci!) Może ten tam lokalny wsiowy kacyk, to nie była nastojaszcza globalna elita w rodzaju Sorosa, czy kogoś kto nim kręci, ale jednak stosunek tych ludzi, na owym lokalnym gruncie, był taki, że pan Komenda to niewątpliwy prol, zaś oni sami to elita właśnie...

(Być może nawet, w tych czasach nieskrystalizowanego wciąż jeszcze do końca podziału na nowych nobiliores i humiliores (czyli proli), można by rzec, że oni też, obok masy pismaków, profesorów, aferzystów i moralnych autorytetów, do tej wyższej globalnej klasy pracowicie aspirują, choć nie to jest teraz dla nas najważniejsze, po prostu zaznaczamy taką możliwość dla ew. przyszłych analiz.)

No a co Pan T. mówi na temat kary śmierci? Tak Mądrasiński, właśnie to mówi. Panna Napieska może tego jeszcze nie wiedzieć, bo jest z nami od niedawna, ale ty powienieneś i wiesz. Pan T. mówi, że to prole będą dostawać tę czapę, a nie elity - Tuski, Merkele, zdRadki choćby i Bule z tego nieszczęsnego bantustanu - więc dopominanie się o nią przypomina modły karpi o Wigilię, tyle że do sześcianu, Tak? No to właśnie.

Jako bonus mogę rzec, jak to widzę z tą karą śmierci. Otóż: istnieje coś takiego, jak wojna, i jest, po tygrysicznemu patrząc, o wiele powszechniejsze, niż nam to leberaly wmawiają. Wojna to m.in. zabijanie. Państwo to "zęby i pazury narodu" (nawet w przypadku imperium, gdzie ten "naród" jest in spe, marzeniem waadzy zaledwie, ale w takiej "zdegenerowanej" postaci jednak istnieje)

KassandraPaństwo to także monopol na przemoc na jakimś terytorium i nad jakąś ludnością, tak? (To nie moje własne, ale znane i słuszne.) Na ile to traci, na tyle przestaje być państwem. Nie oznacza to oczywiście, by przyzwoite państwo powinno się tą przemocą zajmować na codzień i bez dobrego powodu (jak targowica na przykład), ale taka właśnie jest sensowna definicja, i taka jest państwa istota.

Z tej definicji wynika, że państwo - w związku z samą tą swoją istotą i z faktem, że wojny w różnej postaci istnieją i istnieć będą - nie może się prawa do uśmiecania swoich i swoich obywateli WROGÓW definitywnie wyzbywać. Tutaj zgadzam się z tymi wszystkimi "hiper-prawicowymi" kapciowymi krwiożercami.

Jednak może, i moim skromnym w normalnych warunkach powinno, dobrowolnie odstąpić od tego prawa realizacji. O ile dana zbrodnia, czy co to zresztą jest, nie stanowi AKTU WOJNY, realnie zagrażającego temu państwu, jego ludności, lub też niszczącego jakieś b. istotne z państwem tym związane wartości.

Tak sądzę, ale to jest moja własna i w sumie prywatna opinia, nie samo jądro Tygrysizmu, i ktoś ma prawo się z tym akurat nie zgodzić. Natomiast to, że czapę w obecnej rzeczywistości - która nie zdaje się zmieniać na naszą korzyść, przynajmniej nie w przewidywalnym czasie - będziemy dostawać MY, a nie ONI, to powinno być dla każdego jasne, a już na pewno dla każdego, kto aspiruje do znajomości podstawowej tygrysicznej wiedzy. ("Paczpan - niby prawica, a jakie klasowe podejście! 'Prole i elita'. I jeszcze pluje na liberalizm, cholerny świr!")

Sprawę kary śmierci, tuszę, wyjaśniliśmy sobie w związku z tamtą aferą, ale pozostaje jeszcze sprawa tzw. JOWów. Ta jest, moim skromnym, ogromnie prosta, a w dodatku nie powiem tu nic ponad to, co już wielu niegłupich ludzi mówiło, łącznie z JK. Te całe JOWy tylko pogłębią włądzę różnych szemranych lokalnych klik, układów i mafii w tych wszystkich prowincjonalnych ośrodkach. Nie ma sposobu, żeby tego nie uczyniły! No a w omawianej tu przez nas sprawie - co było sprawcą skazania niewinnego człowieka i zapewnienia zbrodniarzowi miłego życia na wolności, jeśli nie lokany układ, który w przypadku JOWu stałby się jeszcze silniejszy?

No to właśnie. Q.e.d.

triarius

sobota, lipca 16, 2016

Islamistyczna Turcja?

mapa Turcji z zaznaczonymi miejscami niedawnych zamachów
Dzisiaj szarpnę się na super-biężączkę, a do tego zaryzykuję przepowiednię opartą na mojej kassandrycznej intuicji. Nie twierdzę, że się na pewno sprawdzi - chodzi mi tylko o to, że istnieje taka możliwość, a będzie to wtedy naprawdę historyczne wydarzenie i dalszy ciąg Zmierzchu Zachodu (nie książki, tylko zjawiska), więc warto na tę kartę postawić. (Duża "wartość oczekiwana", mówiąc językiem rachunku prawdopodobieństwa.)

Otóż piszę to niedługo po drugiej w nocy dnia 16 lipca 2016. (Roku pańskiego, na razie jeszcze da się w tenkraju żyć nie pamiętając, jaki to konkretnie mamy rok Hidżry, co mnie naprawdę cieszy.) Od kilku godzin trwa w Turcji zamach wojskowy, i to niebylejaki - samoloty wojskowe w Ankarze i Istambule podobno latając dosłownie parę stóp nad ziemią (!), czołgi na ulicach, gęste strzały karabinowe też, przed chwilą ponoć bomba wybuchła koło parlamentu.

Od roku 1960 armia dokonywała w Turcji zamachów cztery razy - za każdym razem, jak mi mówią na tych zachodnich kanałach, bezkrwawo i w sumie w obronie świeckiego państwa (a tu, przypomnę, nie chodzi o jakiś np. katolicyzm, tylko o islam) i demokracji. Nigdy przy tym podobno nie strzelając do ludu.

Teraz ludzie wyraźnie są na ulicach, więc musi to być z ich strony obrona dotychczasowego reżimu, bo armia ogłosiła stan wyjątkowy i godzinę policyjną, a zresztą już by tam był spokój, gdyby nie było oporu. Obecna władza rządzi od 10 lat, przez większość tego czasu była b. od ludu popularna - około 50 procent głosów w wyborach itd. - do tego jest dość zamordystyczna (przynajmniej jak na "europejskie" standardy, a Turcja to przecież kraj "europejski", przynajmniej częściowo, i dość jednak cywilizowany) i coraz mocniej dryfuje w stronę islamizmu.

No i teraz tak sobie myślę... Jeśli teraz armia nie zdoła opanować sytuacji bez strzelania do ludu, to nie wiadomo, czy się w ogóle na takie coś zdobędzie (dotychczasowe strzały mogły jednak być w powietrze)... Co raczej z góry przekreśla jej szansę na zwycięstwo. Zresztą nawet ze strzelaniem na dwoje przysłowiowa babka wróżyła.

No a jeśli ta broniąca demokratycznych wartości armia - jakiś komik mógłby to porównać z "naszym" KODem, bo obrona demokratycznych wartości przeciw demokratycznie wybranej władzy, która jednak traci ponoć powoli poparcie ludu i coraz mniej demokratycznym wartościom hołduje, mówiąc oględnie, i w ogóle to porównanie byłoby naprawdę błazeńskie, choć samo się narzuca - definitywnie przegra z obecną władzą, a do tego z ludem - popierającym tę mocno już islamizującą władzę - no to świeckie państwo i demokratyczne wartości w Turcji przestaną się liczyć, a w siłę urośnie co?

Islamizm przecie, proste! A że ten region jest już dość skomplikowany i nabrzmiały zagrożeniami, więc ten islamizm to nie będzie takie sobie samo gadanie, tylko coś o wiele bardziej radykalnego i interesującego. Turcja to, jak każdy wie, druga najsilniejsza armia NATO, b. ważny sojusznik Stanów, w Niemczech jest ponoć 3 miliony Turków (w Polsce też zresztą już trochę jest, zresztą lubię kebaby)... Będzie więc wesoło że hej!

Taka jest moja intuicja, na którą stawiam, zdając sobie sprawę, że to hazard, bo armia może wygrać, a wtedy wizja islamizmu w Turcji raczej się odsunie, choć też nie wykluczałbym szybkich i radykalnych zmian, bo w kotle będzie się tam wtedy gotować aż miło. Zresztą jeśli armia tam wygra, to i tak np. Amerykanie będą mieli cholerny problem z tym, kogo uznać i w ogóle, a jest to dla nich (i niestety nie tylko dla nich) sprawa o ogromnym znaczeniu.

Tak więc obserwujemy, obstawiamy, trzymamy kciuki, modlimy się i czekamy... Znając jednak kassandryczne talenta Pana T., jeśli ktoś wam zaproponuje zakład na ten temat, to chyba jednak powinniście postawić na to, co w tytule.

triarius

czwartek, sierpnia 07, 2014

Niektórzy to są genialni...

Ze trzy tygodnie temu, zaraz po zestrzeleniu przez "ukraińskich separatystów" malezyjskiego samolotu, wklepałem tu tekścik pod tytułem "Putin i pantoflarze", w którym opisałem taktykę, którą Putin z pewnością zastosuje w odpowiedzi na te mikre zachodnie sankcje, które Rosję spotykają.

Linek tutaj: http://bez-owijania.blogspot.com/2014/07/putin-i-pantoflarze.html

W skrócie, żeby ten mój dzisiejszy wpis był zamkniętą całością, powiem, że chodziło mi o taką taktykę (czy może aż "strategię"), jaką stosują od prawieków żony wychowujące sobie potulnych mężów pantoflarzy. Czyli kijeczek i ew. drobna marcheweczka - ale niesamowicie konsekwentnie i w reakcji na każde dosłownie zachowanie drugiej strony...

W taki sposób, żeby ta druga strona szybko nauczyła się, że każde jej "nie takie" zachowanie zostanie surowo ukarane i nieodwołalnie ukarane, natomiast każdy przejaw słabości, czyli w tym konkretnym przypadku brak reakcji na "nasze" nieprzyjazne zachowanie - zostanie nagrodzone, ale tylko odrobinę i niemal na pewno jedynie drobnym złagodzeniem dotychczasowych sankcji.

* * *

Zdziwi się ktoś, że okazanie słabości miałoby być przez Putinów tego świata nagradzane, tak? Zgoda, czujność godna pochwały, ale tutaj mówimy wyłącznie o tym konkretnym ETAPIE. "Mądrość etapu" to się nazywa w leninowskim języku, który będzie aktualny już ZAWSZE, jak długo będzie istniała ludzkość. Potem Putin, i inni, sobie to z nawiązką odbiją, a słabość, zgodnie z odwiecznymi prawami przyrody, zostanie boleśnie ukarana. Jak zawsze!

* * *

No i oczywiście miałem, jak to mam w zwyczaju, rację. Obecne rosyjskie kontr-sankcje, w postaci zakazu importu żywności z "winnych" krajów, są dokładnie tym, o czym mówiłem. Są bardzo precyzyjnie wymierzone w konkretny sektor zachodniego społeczeństwa - jeszcze konkretniej gospodarki, a to zawsze w konsumpcyjnych społeczeństwach jest wyjątkowo bolesne - uderzą nierówno w poszczególne kraje tej "koalicji", przez co stworza rozłamy...

Mistrzowska robota po prostu! Oczywiście, cośmy już sobie przecież dawno powiedzieli, Putin z tą zgrają debilnych degeneratów - zdRadków, Obamów, Merkeli, Ashtonów i czego tam jeszcze - przegrać po prostu nie ma jak. To nie jest problem Rosji - która, wierzę, jest obecnie dość słaba, choć oczywiście te wszystkie guziki i głowice swoje znaczą - tylko zdechnięcia i spedalenia Zachodu.

Z TAKĄ elitą, z takimi przywódcami, Zachód nie wygra dosłownie z nikim. Po prostu niektórzy pomniejsi dyktatorzy nie mają jeszcze odpowiedniego przełożenia, dość dużej skali, by dać Zachodowi w dupę, ale i to się szybko zmienia - vide sukcesy "muzułmańskiego państwa" na północy i zachodzie Iraku! Państwa, o którym dwa miesiące temu nikomu się nawet nie śnilo.

No a co do mojej madrości, to - oczywiście, mam w genach sporo z Kassandry, co zresztą wcale nie zawsze jest przyjemne, ale tutaj chciałbym jednak podnieść zalety Spengleryzmu Stosowanego, takiegoż Ardreyizmu, oraz ewidentne przewagi boksów i grapplingów nad szachami i brydżami, nie mówiąc już nad tym, czym się naprawdę zajmuje większość tych dzisiejszych rodzimych i zachodnich intelektualnych i politycznych "elit".

* * *

Nie ma jednak tego złego, bo przez to bydło niemal już nie przeklinam, po przeczytaniu jakim językiem oni mówią przy swoich ośmiorniczkach z Biedronki! A kląłem od dokladnie pół wieku i nijak nie mogłem znaleźć skutecznego sposobu, by przestać. Powinienem może kiedyś napisąć tekst pod tytułem "Od Tomka na wojennej ścieżce do ośmiorniczek z Biedronki - czyli pół wieku mojej jezykowej wulgarności". Może jeszcze napiszę - szczególnie jeśli nie będzie nawrotów.

* * *

Tak że, drogie ludzie - żeby podsumować, powiem wam tak: Można jednak zrozumieć, a nawet w istotnej mierze przewidzieć, zachowania i reakcje Putina... Można by sobie z nim, i jemu podobnymi, poradzić, ale przecież nie z tymi przywódcami, którymi się obecnie Zachód cieszy...

Byłym teraz w stanie przewidzieć z kolei reakcję Zachodu na te reakcje Putina (będące reakcjami na reakcje, itd.) i to naprawdę nie będzie ładny widok... Wiem, że to rozkrwawia wasze wrażliwe serduszka, ale TEN Zachód, z tymi "elitami", z tymi przywódcami, z tymi priorytetami - nie ma po prostu cienia szansy nie tylko z Rosją Putina, ale naewet z jakiś "islamskim państwem", które się lada rok może pojawić w dowolnym niemal z krajów Zachodu.

Wnioski? Konkretne zalecenia? A co ja jestem - niedźwiednik, żebym na zadnich łapach uczył chodzić?! Osiem lat pisania na tym blogu, to możecie sobie, w razie czego, poczytać. Ardreya ze Spenglerem też zresztą. Że już o pomyśleniu własną głową - po wstępnym, oczywiście, wydaleniu z organizmu wszystkich tych smętnych pierdołów, którymi was durnie, świry i agenci od lat karmili - nie wspomnę.

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

niedziela, listopada 27, 2011

Jęki zbyt mało dręczonej masochistki czyli prawicowość

Pisałem całkiem niedawno o brzydocie lewicy u władzy i (amicus Plato itd.) symetrycznej niejako sprawie, czyli o tym, iż prawica bezsilna, pozbawiona widoków na władzę, staje się chora i też sobą specjalnie atrakcyjnego widoku nie przedstawia.

No i cholera - wykrakałem! Jak tyle już razy, przyszło mi znowu robić za @#$% Kassandrę! W sytuacji, kiedy nawet Filip Macedoński by sobie nie poradził i dość szybko zapewne zacząłby się nadawać do czubków (choćby go dodatkowo skrzyżować z Cezarem i pokropić stężonym wywarem z Oxenstjerny), Jarosław Kaczyński (z całym dla niego szacunkiem, bo nie to tylko zasługi i niewątpliwa klasa, ale po prostu nikogo choćby zbliżonego użytecznością nie mamy) zaczyna gonić w piętkę. Do tego stopnia, że np. domaga się przywrócenia kary śmierci.

Grzebię w pamięci, grzebię, i jakoś nie mogę sobie przypomnieć, kiedy to jacyś niewolnicy, albo jakiś okupowany przez wroga naród, gdy formalnie przynajmniej kary śmierci "nie było" (poza ew. monitorowanymi 24 godziny na dobę celami, czy państwowymi wizytami w ościennych państwach), zaczęli się przywrócenia jej gwałtownie domagać.

I jeszcze dodatkowo sytuacja by się ostro zaostrzała, więc pan owych niewolników, albo okupujące ów naród mocarstwo, bardzo byliby zadowoleni, gdyby im dano nieco więcej luzu, a tych, których za mordę trzymają udało się dodatkowo pokazać, jako krwiożerczych bandziorów in spe, których trza jakoś bardziej zdecydowanie zacząć fizycznie tępić, bo to moralna zgroza i zagrożenie dla przyzwoitych ludzi na całym świecie! Kary śmierci się te krwiożercze bestie domagają! To nie ludzie, to... Itd.

Niby tutaj jest tak, że, teoretycznie przynajmniej, jeden niewolnik morduje drugiego, więc zgraja niewolników, głosem swego trybuna, domaga się od pana, żeby zdjął miękkie pantofelki z pomponikami i zaczął kopać okutym buciorem. "I oficjalnie ma mi być, żeby, Panie, było jak trzeba, po prawicowemu!" Jednak nie do końca jest to aż tak pewne, czy ten co morduje, to na pewno jeden z braci niewolników, bo może jednak to po prostu agent pana wśród nas... W którym to przypadku raczej jednak mało prawdopodobne, by pan wolę swych niewolników gorliwie zrealizował i dokonał egzekucji akurat tego, który niewolnikom podpadł.

Niezawisłe sądy, rozgrzane sędziny, monopol na propagandę i niemal monopol na informację dla mas... Nie - naprawdę nie sądzę, by jacyś zdrowi na umyśle niewolnicy mogli sobie oficjalnego przywrócenia kary śmierci w podobnej sytuacji życzyć! A co dopiero głośno i publicznie się tego domagać. Nie mówiąc już o powszechnych na naszej "prawicy" orgazmach z tego powodu. Cóż, bezsilność deprawuje, a absolutna bezsilność deprawuje absolutnie (jako rzecze Pan Tygrys).

I zamiast przekierować w takiej (smutnej, zgoda) sytuacji uwagę i energię na jakieś inne, może poboczne, ale możliwe do zrealizowania, albo chociaż żeby dało się o nie walczyć, cele - nasza "prawica" woli najpierw maniacko zagrzewać się do boju na blogach, potem "wesoło świętuje Święto Niepodległości" (w kraju jej pozbawionym), potem napala się, że lud wyjdzie na ulice (kibole i co tam jeszcze), skutkiem czego brzydka władza zostanie zmieciona... A na koniec, kiedy już złoża noradrenaliny się wyczerpią, a nadnercza mają całkiem dość i nowej nie produkują, mamy pokazową wprost histerię i cieszenie się, że oto "Kaczor pokazał pazury! Kaczor wreszcie przestał się cackać! Hurra, hurra i jeszcze po trzykroć HURRA!"

Plus podniecanie się różnych świrów, że trza jeszcze zrobić egzekucje publiczne. I na pewno też gdzieś (bo tego już sporo było, choć teraz akurat nie śledzę zbyt dokładnie i nie spotkałem) napalanie się na kastrowanie, chłostę w szkołach, obcinanie rąk... I co tam jeszcze. Przypominam - cały czas chodzi o NIEWOLNIKÓW, całkiem zależnych od bardzo przez nich nielubianej (i moim skromnym słusznie) władzy, bardzo też przez tę władzę nielubianych... Przy rozgrzanych sędzinach i napalonych służalczych sędziach... Antifie, Bulbulu, Merkeli, Putinie, Katzenbrennerze i Gazowniku...

Nie - dla mnie nie do pojęcia! Choć przecież, z drugiej strony, od dawna wiem, że bezsilność dobrze na psychikę nie robi, a prawicy akurat najgorzej, niestety. Pomijam już drobiazgi w stylu tego, że z tą karą śmierci - w aspekcie etycznym, politycznym zresztą też - nie wszystko jest aż tak proste i oczywiste, jak się naszej "prawicy" wydaje.

To jednak drobiazg przy całkiem NIEWIARYGODNYM widoku (w dodatku z fonią) ofiary domagającej się od oprawcy zdjęcia bamboszków i używania do kopania w dupę okutych buciorów. Już całkiem oficjalnie i bez uciekania się do Tupolewów czy sznurków od snopowiązałek. Do czego potrafi człeka doprowadzić totalna bezsilność, brak intelektualnej dyscypliny i beznadzieja! Do czego potrafi doprowadzić mężczyznę HISTERIA! Skargi zbyt mało dręczonej masochistki, jeśli mnie ktoś pyta o zdanie!

Ale cóż, nikt nie jest idealny, a prawica akurat sprawdza się u władzy (choćby to było jedynie państwo podziemne) - nie kiedy jest skutecznie i może już na wieki wieków tępiona i prześladowana. (No i jeszcze stojące na marginesie jednostki o prawicowych przekonaniach potrafią być atrakcyjne wizualnie: Dávila, Spengler, Pan Tygrys.) Co nie zmienia faktu, że ze swą, spowodowaną bezsilnością i otrzymywanymi razami, histerią - zrozumiałą może, zgoda - warto by się było mniej obnosić. No i trochę czasem pomyśleć, a nie jedynie zgrywać się na twardziela, choćby w najżałośniejszy z możliwych sposobów.

triarius - bloger bezzębny i wcale nie wzdychający do kary śmierci

wtorek, kwietnia 08, 2008

Biężączka odtylcowo-kassandryczna

Jak na faceta, który mało zajmuje się aktualnymi wydarzeniami - czyli czymś, co często, choć wcale nie zawsze słusznie, lekceważąco określa się mianem "biężączki" - piszę przedziwnie aktualne teksty. Jedyna naprawdę istotna różnica, którą ja dostrzegam jest taka, że podczas gdy ci wszyscy komentatorzy aktualności (z których wielu naprawdę szanuję i podziwiam, tylko po prostu ja tego nie potrafię, choćbym chciał) piszą PO fakcie, choćby w parę sekund po, to ja piszę PRZED. Czyli taka biężączka odtylcowa. I żeby na tym sprawa się kończyła, ale nie...

Już dawno dostrzegłem w sobie bowiem prorocze instynkty, w dodatku w stylu pięknej i tragicznej Kassandry, która widziała przyszłość, ale żeby jej się w głowie od tego talentu nie przewróciło - Grecy bowiem bali się panicznie zbytniego szczęścia czy sukcesu, stąd to trudne dla nas do zrozumenia pojęcie hybris - miała tak, że nikt nigdy w jej proroctwa nie wierzył. Co pewnie dałoby się częściowo wytłumaczyć tym, że te proroctwa były przeważnie mało optymistyczne, żeby nie powiedzieć, że bardzo często dotyczyły po prostu zagłady.

Ze mną może AŻ tak źle nie jest, bo zdarzyło mi się parę razy przewidzieć rzeczy, o których trudno powiedzieć, czy są złe czy też dobre, A NAWET rzeczy pozytywne. Jednak większość z nich pozytywna, czy choćby neutralna nie jest. Na przykład latem roku Pańskiego 2002 długo i pracowicie tłumaczyłem pewnemu szwedzkiemu młodzieńcowi o "prawicowych", jak na Szwecję, poglądach (narzeczonemu pewnej bliskiej mojej krewnej), że prawicowość to nie jest całkiem to, co my byśmy teraz - dzięki naszemu (przeklętemu) narodowemu "epistemologicznemu uprzywilejowaniu" - mogli sobie spokojnie określić jako lewica Platformy "Obywatelskiej".

Klarowałem temu młodemu człowiekowi o zagrożeniach wynikających z imigracji, z terroryzmu, ze strony Rosji i Iranu... Było też nieco o fatalnych skutkach różnych, chorych moim zdaniem, "równouprawnień" i "tolarencji", ale przede wszystkim było właśnie o terroryźmie, islamie, imigracji i naszym zachodnim braku jaj tudzież odwagi. No i co? Lato jeszcze się nie skończyło, a my mieliśmy 11 września i zamachy na WTC.

Teraz też. Napisałem parę dni temu o tym, jak będzie wyglądało życie w wielkich miastach naszego pięknego kraju w przypadku nieco większego kryzysu ekonomicznego, nie daj Boże... A może mimo wszystko jednak daj? W końcu w to szambo i beznadzieję idziemy coraz głębiej i głębiej, więc w końcu to musi... Się ten-tego, roz...

Więc w przypadku nieco większego kryzysu ekonomicznego, w połączeniu z poważnymi rozruchami czy po prostu wojną domową. Wspomniałem o tym, jak dziwnie zacznie wyglądać to życie w parę dni po przerwaniu dostawy prądu. Naszkicowałem w paru słowach dramat wielu rodzin, które po paru dniach głodowania skonsumują swego ukochanego pieska. Zanim uzbrojone w tłuczek do mięsa i nóż "Lazer Blade" pójdą się bić o białko, tłuszcze i węglowodany na najbliższe śmietnisko. Zaś bandyci będą hulać. I tak dalej.

A tak przy okazji - co mówił Oscar Wilde? Zawsze w końcu warto się nieco zabezpieczyć jakimś popularnym "gejem", a ten, choć dłuższe utwory pisał obrzydliwie pedalskie, to krótkie bonmociki miał niezłe. Więc, z tego co pamiętam, rzekł on kiedyś, że życie naśladuje sztukę. Gdybyż znał mój blog, mógłby powiedzieć coś jeszcze precyzyjniejszego i jeszcze bardziej przeraźliwie głębokiego. No ale nie miejmy pretensji, skoro bidaka nie dożył. Ja jednak mogę tego sławnego "geja" nieco poprawić - z pietyzmem i szacunkiem oczywiście, na jaki "geje" zawsze zasługują - i powiedzieć, że życie naśladuje blog triariusa. (I jego wykłady dla zachodniej "prawicy".)

No bo co akurat mamy? (Proszę całym zdaniem.) Mamy brak prądu w Szczecinie. (Bardzo dobra odpowiedź, brawo, siadaj.) Czyli znowu wykrakałem. W samo sedno, w samo bycze oko, w samo jądro gęstwiny. O czym proszę nikomu nie mówić, bo mnie jeszcze zamkną. Albo coś, możliwości jest teraz w końcu co niemiara.

Sceny w tym Szczecinie nie są jeszcze wprawdzie dantejskie, ale to trwa zaledwie kilkanaście godzin. Intelektualna ekstrapolacja na nieco dłuższy okres daje dokładnie to, co przewidywałem. Zaś skutki tego co teraz naprawdę jest - i to w obie strony - mogą być, i z pewnością będą, potężne.

Tuskoidom to raczej też nie pomoże, czyli na plusa, choć Polsce może zaszkodzić znacznie bardziej. Już zresztą red. Nowakowski - ten co to go sąd pracy uniewinnił z zarzutu współpracy z WSI - snuje w salonie24 przedziwne rozważania o białoruskich agentach, piłach łańcuchowych i zbieraczach złomu. Co ma być rodzimą wersją Al Kaidy. W dodatku ten Szczecin dziwnie blisko naszych największych i w dodatku zachodnich przyjaciół i protektorów w Unii... Nie mówiąc już nawet o pewnej hutnej i kontrowersyjnej nieco w polskim kontekście carycy, która stamtąd właśnie się wzięła.

Zapewne z kimś przedtem te swoje rewelacje red. Nowakowski skonsultował, na przykład z sądem pracy, i o coś mu chodzi. Nie tylko o sławę blogera. A więc naprawdę, proszę nie mówić Schetynom tego świata, że ja, wiedząc, iż jestem Kassandrą, piszę takie rzeczy. Żeby jeszcze ktoś się tym co piszę przejmował, wtedy byłbym jakąś łagodniejszą wersją Kassandry, ale tak? Kassandra Gran Turismo de Luxe, z turbosprężarką i darmowym odtwarzaczem CD. Porządny obywatel na moim miejscu zamilkłby na zawsze. Język by sobie wyrwał, monitor oblał kwasem, klawiaturę przepuścił przez niszczarkę...

Ale jest gorzej, niestety. Usłyszałem dziś, a właściwie przeczytałem na pewnym blogu, informację o tym, że kiedy tego prądu w Szczecinie zabrakło, lokalne władze zwróciły się do Urzędu Skarbowego o zezwolenie na sprzedaż chleba bez kas fiskalnych. Dla mnie to... Tego się nie da po prostu w ludzkim języku wyrazić. Między innymi jest to także i powód bym się poczuł jak mityczny Edyp, który to matkę niechcący przeleciał, tatkę utrupił, a potem uznał, że nie ma rady i trzeba sobie... (Można sobie o tym gdzieś poczytać, jak ktoś nie wie - ja nie tylko nie biężączka, ale i nie szkoła podstawowa.)

Wina jednak moja jest niezaprzeczona, beze mnie to by się przecież zdarzyć nie mogło. Zbyt absurdalne, zbyt schizofreniczne! Ale niestety, nie da się ukryć - parę tygodni temu napisałem cały cykl na temat tego, że nasza cywilizacja weszła w fazę schizofrenii, która się niemal z dnia na dzień pogłębia. No i wykrakałem... Wszystko co powiem, wszystko co napiszę na blogu, sprawdzi się najdalej za dwa miesiące. Jeśli wyjątkowo paskudne, szkodliwe albo schizofreniczne, to szybciej. Błagam - zakażcie mi administracyjnie i pod karą dożywocia pisania. Inaczej naprawdę wkrótce będzie tragedia!

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
P.S. Właśnie się dowiedziałem, że podobno urzednicy skarbówki mają strajkować pod koniec kwietnia. Jerum jerum! - a kto WTEDY wyda pozwolenie na sprzedaż chleba bez kas fiskalnych, gdyby się coś, nie daj Boże, stało? Na przykład gdyby jakiś słup się wywrócił od wiatru, jerum jerum!? Miliony ludzi mogą wtedy po prostu zemrzeć z głodu... Jak muchy, i to głodne.

W kamasze ich, tych urzędników! Reszta niech sobie strajkuje, ale bez nich przecież nijak nie przeżyjemy.