Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bobry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bobry. Pokaż wszystkie posty

czwartek, maja 03, 2012

Bobry i anakondy

Ten wpis dedykuję jednej mojej znajomej, która od dawna przekonuje mnie, że wrogowie i przyjaciele w polityce się zmieniają, a USA to dokładnie taki sam (jeśli nie gorszy) wróg Polski jak Rosja...

Na co ja odpowiadam, że jednak nie. Że Rosja to coś zupełnie specjalnego, nie mówiąc już o tym, że tuż obok, że ma tu wciąż taką ilość swoich... Od Wajdy z... jak się ten pajac nazywa...? Olbrychski chyba... Od tych, po Jaruzelskich i Komorowskich, z całym WSI na dodatek i nie tylko.

To jednak nie tylko to. USA faktycznie podbija świat i wszystkie te hamburgery, hollywoodzkie filmy i Myszki Miki to dla spenglerysty w sumie takie samo imperium, jak każde inne, ale jednak to działa wolniej od łagrów i kul w potylicę, i jeśli już człowiek musiałby wybierać, to także jest nieco milsze.

Poza tym USA podbija w ten sposób CAŁY świat, a nie akurat jakoś szczególnie Polskę. Gdzie oczywiście mamy problem z bezczelnymi żydowskimi roszczeniami i innymi tego typu sprawami, ale nawet to jednak nie całkiem jest tym samym co wspomniane kule i łagry. 

Rosja jako państwo, jako państwowa idea, jako wizja świata i wizja swojej w nim roli, to absolutny NIHILIZM i pogarda dla wszystkich zachodnich wartości. Im lepsze, większe, ważniejsze - dla nas, ale także, mam nadzieję "obiektywnie" - są te wartości, tym większą nienawiść wzbudzają one w prawdziwym rosyjskim polityku... I co gorsza - także w każdym gorącym rosyjskim patriocie!

Z wyjątkiem oczywiście tych prozachodnich, którzy od stuleci tam istnieją i którym się od stuleci wydaje, że ten liberalny świat, któremu od dawna już Ameryka przewodzi i daje wzorzec, to cel do którego trzeba absolutnie dążyć i w ogóle ziemski raj. Ale ci zawsze jakoś przegrywają z tamtymi - tymi, którzy Zachodu nienawidzą i nim gardzą, Rosję zaś uważają za tym cudowniejszą sprawę, im bardziej obrzydliwą w oczach Zachodu przybiera formę.

Ma to oczywiście jakiś tam pokrętny związek z tym, że Rosja, i jej wciąż niewykluta Kultura (spenglerycznie mówiąc, mówiąc prosto - cywilizacja) od stuleci, a konkretnie od Piotra I, znajduje się w pseudomorfozie, właśnie w stosunku do Zachodu. Ta więc nienawiść daje się w sumie dość łatwo zrozumieć, ale jej konkretniejsze przejawy już nie. Nie człowiekowi Zachodu w każdym razie.

Dla jakichś innych - ani Rosjan, ani ludzi Zachodu - ten nihilizm w stosunku do wartości Zachodu zapewne nie jest aż tak rażący. Nie raz więc może być traktowany jako sprzymierzeniec w walce z Zachodem i narzucanej przez niego całemu praktycznie światu pseudomorfozie (jeśli nie gorzej, bo wiele wskazuje, że te zdominowane cywilizacje już się nigdy nie mają szansy podnieść), innym zaś razem jako coś obcego i nie do wytłumaczenia.

Sporo by można jeszcze na temat tej tajemniczej rosyjskiej duszy - a raczej tajemniczej duszy rosyjskiej polityki i rosyjskiego państwa (jak by się ono aktualnie nie zwało), ale to może innym razem. (Swoją drogą niedawno w Nowym Państwie opublikowano b. interesujący tekst Mariana Zdziechowskiego, sprzed pierwszej wojny światowej jeszcze, właśnie na ten temat. Polecam!)

I co z tego, spyta ktoś, że Rosja nienawidzi, gardząc nimi jednocześnie, zachodnich wartości? A to, odpowiadam, iż w tym sensie to Polska rzeczywiście jest częścią "łacińskiej kultury", że opiera się na zachodnich, w znaczniej mierze w jakimś tam sensie rzeczywiście "łacińskich", wartościach.

W odróżnieniu od wielu piewców różnych sarmatyzmów i słowiańskości, ja skłaniam się do poglądu, że większość z tego, co dobre w naszej historii, a także w naszej teraźniejszości, to jednak ta zachodniość. Czy, jeśli ktoś woli, "łacińska cywilizacja". A w każdym razie sposób, w jaki adaptowaliśmy ją z trudem to tych naszych trudnych peryferyjnych i niebezpiecznych warunków. Reszta to w znaczniej mierze Szela, Komóra i P*kot!

Na zakończenie i w skrócie pojadę Ardreyem i powiem tak: Rosja jest jak drapieżnik, który żadnego mięsa tak bardzo nie lubi, jak polskie, a do tego ma super warunki, żeby właśnie to mięso sobie upolować. Dla Rosji upolowanie Polski to sprawa żywotna i po prostu WAŻNY CEL. (Dla mnie to zresztą raczej nie tygrys czy lew, a coś obrzydliwego, jak np. anakonda, która obślini i będzie połykała przez długi, długi czas.)

Ameryka to oczywiście nie jest żaden chór anielski i swoje także ma za pazurami, ale to raczej coś takiego, przynajmniej w porównaniu z Rosją, jak bobry potrafiące swymi tamami i groblami powodować powodzie. (Czy to prawda z tymi bobrami, czy też nie, nieważne! Zakładamy, że tak jest.)  Pewnie nie ta skala, tylko o wiele większa, ale to jakoś tak. Albo powiedzmy stonka ziemniaczana, czy stado pawianów, niszczące plony.

A Niemcy, spyta ktoś? A Anglia? A jakiś inny muzułmański fundamentalizm? A Unia Europejska wreszcie? Te rzeczy dla mnie są gdzieś POMIĘDZY amerykańskimi bobrami (stonką, pawianami) i rosyjską anakondą uzależnioną od polskiego mięsa. Niemcy stosunkowo (choć z mniej demonicznych powodów) blisko anakondy. Anglia bliżej bobra. Unia anakondy... Itd.

triarius

P.S. Kapitalizm to Socjalizm burżujów.