środa, listopada 08, 2006

Pochwała wykształcenia

Publicystyka polityczna i ideologiczna trafiła pod strzechy, podobnie jak wykształcenie wyższe, i z podobnym skutkiem. Obecnie dowolne cztery kolejne słowa wyrwane z wypowiedzi oponenta stają się śmiertelną bronią, jeśli akurat pokrywają się z czterema kolejnymi słowami wyrwanymi z wypowiedzi kogoś brzydkiego z przeszłości. Wariantem powyższej techniki jest inna, podobna: otóż jeśli oponent wyraża jakiekolwiek zastrzeżenia wobec cudowności “liberalizmu”, czy w ogóle istnienia takiego zwierzęcia, zostaje automatycznie nazwany “socjalistą”... Myślałby ktoś, że to nie koniec? Bez żartów! Teraz załóżmy, że ten ktoś, zamiast złożyć stosowną samokrytykę, poprosić o karę i przysiąc, że już nigdy, wyraża jakieś wątpliwości wobec Unii Europejskiej... Co natychmiast słusznie zyskuje mu miano “nacjonalisty”.

Ale prawdziwy coup de force dopiero przed nami. “Socjalista”... “Nacjonalista”... Inaczej “narodowiec”... Narodowy socjalizm przecież! Inaczej Nazizm! Z tego zarzutu, udowodnionego tak niezbicie, żaden oponent nie ma prawa się podnieść, nie w tych czasach! Nasz antynarodowy liberał, podbudowany swym kolejnym łatwym i miażdżącym zwycięstwem, wyłącza komputer (bo takie mistrzowskie posunięcia najlepiej wychodzą na internetowych forach), zakłada koszulkę z Che Guevarą, i idzie pochwalić się swym sukcesem kolegom, którzy właśnie po pracowitym dniu, w czasie którego żmudnie porównywali niegdysiejsze przemówienia towarzysza Gomółki ze współczesnymi wypowiedziami Jarosława Kaczyńskiego, też mają ochotę na drinka i wymianę kombatanckich wspomnień.

Kiedyś, w mrocznych czasach PRL'u nawet cenzor był przeważnie wykształconym polonistą, czasem nawet sfrustrowanym twórcą... Teraz cenzury nie ma, bo to nieeuropejskie, no chyba, że ktoś wyraża wątpliwości na tematy, co do których wątpliwości wyrażać nielzia. Ale nie tylko to jest dzisiaj lepiej, o nie! Zaczęliśmy od upowszechnienia wykształcenia wyższego, tak? No więc, doceńmy teraz to, że dziś niemal każdy skończył, kończy, albo kończyć będzie wieczorowy marketing, studia europejskie, albo socjologię. Wszyscy oni mają dość wykształcenia, by móc z przyjemnością i pożytkiem oglądać “Szkło kontaktowe” i program Kuby Wojewódzkiego, by potrafić stwierdzić, że cztery wyrwane z kontekstu kolejne słowa w przemówieniu tow. Wiesława pokrywają się z czterema wyrwanymi z kontekstu kolejnymi słowami z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, potrafią też odsylabizować i z grubsza powtórzyć, co wyczytali w Gazecie Wyborczej. Czy potrzeba czegoś więcej?

Ktoś mógłby przypuścić, że ważne jest tylko samo wykształcenie, zaś jego rodzaje już nie. Tak jednak nie jest! Światli przywódcy wiedzą, dlaczego akurat te specjalności są nam potrzebne. Specjaliści od marketingu, po to, by krzyczeć “chcemy więcej liberalizmu, chcemy mniej państwa!”. Skutkiem czego państwo prędzej czy później zmarnieje, Unia zaś przeciwnie. Poza tym snują się jeszcze po Europie resztki dawnego... W opozycji do Światłej Lewicy, określają się jako “prawica”... Dobrze jest im zatem dać jakieś hasełka, jakichś przywódców, coś do zwalczania. Zgoda? I tak z tego nic nigdy nie będzie, każdy to wie (poza nimi oczywiście), a jeśli jakiś realny piasek w jakieś realne tryby wsypią, to przecież nie w tryby europejskie, tylko tryby reakcji – na przykład państw narodowych, zbyt-mało-postępowych mediów, zbyt-mało-postępowego szkolnictwa . To żadni oczywiście “użyteczni idioci”, ale tylko dlatego, że przecież wszyscy ludzie (a tu i ówdzie już nawet szympasy wraz z orangutanami) są równi, więc “idiotą”, nawet “użytecznym”, nazywać nikogo NIE WOLNO!

Socjologowie zaś są potrzebni przede wszystkim dlatego, że nikt, łącznie z nimi samymi, nie wie, na czym ich wiedza i ich ew. praca polega. W związku z tym zawsze można ich zatrudnić, gdyby na przykład bezrobocie stało się dotkliwe. Zawsze też można, w przypadku dotkliwej konieczności, wykształcić ich dowolną ilość – jeśli nie na paroletnich studiach, to na trzytygodniowych kursach, jak stalinowskich prokuratorów. Kiedy już nikt nie będzie robił nic innego, to sprowadzi się odpowiednich imigrantów. Ważne jest to, że zarówno socjologowie, jak i odpowiedni imigranci, wiedzą gdzie ich chleb posmarowany i dlatego będą odpowiednio głosować, czytać odpowiednie gazety, i odpowiednio pyskować na internetowych forach.

Czemu potrzebujemy specjalistów od spraw europejskich nie muszę chyba tłumaczyć. Ktoś poważnie traktujący realia i np. kapitalizm, stwierdziłby wprawdzie, że masa być może zdolnej młodzieży “marnuje się”, studiując zawikłane arkana bizantyjskiej, maniakalno rozrośniętej i nie napotykającej żadnych absolutnie ograniczających czynników biurokracji, potem zaś w tych arkanach się babrząc przez całe swe czynne zawodowo życie. C.N. Parkinson, który nie był przecież ani lewakiem, ani socjaldemokratą, ani miłośnikiem EWG, udowodnił jednak, że biurokracja lubi się rozrastać, więc podłą rzeczą byłoby jej tego zabraniać. Prawda?

Szczególnie, jeśli Unia zgadza się przecież, by kształcić nie tylko socjologów i specjalistów od spraw europejskich, ale także wieczorowych marketerów, wołających o “więcej wolności gospodarczej”. Nie musi, a pozwala, czyż to nie jest łaskawa władza? Przecież mogłaby kazać kształcić 80% specjalistów od spraw europejskich, plus 20% socjologów. A do porównywania przypadkowych czterech kolejnych słów w przemówieniach tow. Gomółki i Jarosława Kaczyńskiego używać odpowiednio przeszkolonych orangutanów.

W końcu w europejskiej Hiszpanii tow. Zapatero dał im już prawa człowieka, niedługo koniecznym stanie się wśród nich pełne zatrudnienie, przede wszystkim oczywiście kobiet. (W czym problem? Kobiet-orangutanów przecież, chyba nie mam powiedzieć "samic", jak jakaś męska szowinistyczna świnia odmawiająca orangutanom praw człowieka?) Porównywanie przemówień będzie dla nich jak znalazł! A szympanse... Nie, tego nie mogę powiedzieć, w końcu wszyscy jesteśmy równi. W każdym razie wyszukiwanie “socjalizmu” i “nacjonalizmu”, zgrabne łączenie ich w “nazizm”, oraz rzucanie w wirtualną przestrzeń odpowiednich donosów też jest do zrobienia. (Wszyscy wiemy, że KTOŚ to wszystko z zainteresowaniem obserwuje, prawda? Gdybyśmy tak nie myśleli, to by nas te donosy przestały cieszyć, bo i po co?)

A w ostateczności zatrudni się do tego paru socjologów.