sobota, maja 27, 2006

Francuzi

Ktoś kiedyś powiedział, że najgorsze jest połączenie komunizmu drobnomieszczaństwem. Można podejrzewać wprawdzie, że to jakiś trockista w stylu Kuronia, jako że samo pojęcie "drobnomieszczaństwa" zalatuje marksizmem.

Coś jednak w tym poglądzie może być, więc uzupełnię... Ten kto tak twierdził wykazywał, jak paskudny jest komunizm w NRD w porównaniu z np. polskim. Najpotworniejszą zaś rzeczą miałby być komunizm w tak drobnomieszczańskim kraju, jak Francja.

Nie znam niemieckiego (i szczerze mówiąc tylko bardzo rzadko mnie to martwi), ale nieźle znam francuski, dlatego też trochę się na temat Francji orientuję. Zresztą mamy teraz nie tylko niemiecką i żydowską prasę dla polaków, ale całkiem sporo francuskiej telewizji w tych wszystkich usługach telewizji kablowej, także, a nawet w większości po polsku.

No i oglądam sobie czasem gnuśnie taki kanał "Planète". Jest na niezłym obiektywnie poziomie, jak na telewizję, ale oddycha takim lewactwem, a przede wszystkim taką antyamerykańskością, że aż zgroza przejmuje.

Zatrudniają tam ewidetnie do robienia drapieżnych programów wszelkich lewaków, nową lewicę, antyglobalistów i podobne bractwo. Ci robią swoje, pewnie nawet niezbyt pilnowani, monitorowani czy kierowani z góry. Krytykują różne rzeczy, czasem faktycznie dość wątpliwe, rozkładają to nasze smętne współczesne zachodnie społeczeństwo...

Pracując w sumie dla czegoś znacznie jeszcze bardziej kontrolującego, manipulującego, mniej mającego wspólnego z jakąkolwiek demokracją. W końcu Unia Europejska - poza tym, że prawnie nie istnieje, co dobitnie wykazał niedawno Korwin-Mikke w "Najwyższym Czasie!" - to utopia oparta na biurokracji i chęci sterowania wszystkim.

W moich oczach Unia Europejska to naprawdę bardzo dziwny twór. Francja, która od dwustu lat niemal się nie rozmnaża, a do tego od niemal tak samo długiego czasu przegrywa wszystkie wojny (o ile Amerykanie nie uratują im tyłka, za co są potem znienawidzeni), postanowiła swoją późną, przerafinowaną inteligencją okiełznać silnego i prymitywnego Kalibana, czyli Niemcy. I jestem niemal pewien, że większość w miarę inteligentnych Francuzów jakoś sobie z tego zdaje sprawę.

Niemcy oczywiście skwapliwie z tej szansy skorzystali, trudno im się dziwić. Ale na naszych oczach powstaje wyjątkowo dziwaczny rodzaj imperium, jakiego świat dotąd nie widział. Nie wróżę mu długiego życia, ale Europa będzie zapewne w bardzo marnym stanie po jego upadku. W końcu Unia to już trochę takie przedśmiertne drgawki, a nie rozpadnie się z pewnością gładko, tylko rozwali wszystko dokoła.

Chciałbym mieć teraz pod ręką słynne dzieło Oswalda Spenglera, które uważam za niesamowicie wybitne. Czytałem je w Szwecji po angielsku, w autoryzowanym przekładzie. I z tego co z tej niełatwej lektury pamiętam, schyłek Europy postępuje zgodnie z przewidywaniami.

(A przy okazji, może zgadniesz Czytelniku, jakie to są te nieliczne powody, dla których czasem, rzadko, chciałbym znać niemiecki.)