Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Donald Trump. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Donald Trump. Pokaż wszystkie posty

czwartek, marca 17, 2022

I będziesz szczęśliwy

Mógłbym w obecnej dobie napisać tysiące interesujących i ważnych rzeczy, ale to naprawdę nie jest już czas na noszenie pod wasze, ludzie, strzechy kaganków, a dowcipasy mogę sobie zatrzymać dla siebie, bo nikt mi przecież za to nie płaci. (Woleliście Konecznego, JP2 i Ziemkiewicza od Ardreya, Spenglera i... tak dalej, no to macie Morawieckiego, Szwaba i obowiązkowy podatek na Ukrainę w sklepowej kasie. Smacznego!)

Jednak, co widzi mi się dziwnym że hej, setki ludzi podobno wciąż codziennie czyta te moje ostatnie wpisy, większość podobno ze słodkiej Francji, zapewne żółte kubraczki, które niniejszym czule... Ale i tak nie rozumiem... Smutno  mi tylko, że to te ostatnie kawałki, a nie tamte sprzed lat - bez porównania ważniejsze, na wyższym poziomie, i często z b. istotnymi komęy. No dobra, ale ktoś mnie czyta, więc coś dlań teraz z wdzięczności napiszę...

1. Zawsze mnie zadziwia taka punktowa, że tak to określę, ślepota u bystrych skądinąd ludzi. Wiecie - wszystkie te "wykształciuchy", "gej" na homosia, "faszysta" na bolszewika, i takie tam. (Dzisiejsze "studia" to poziom przedwojennej czteroklasówki, podczas gdy głupie określenie "wykształciuch" sugeruje zaś coś całkiem przeciwnego. Gdyby ktoś nie rozumiał o co tu chodzi.)

W każdym razie poro fajnych ludzi cytuje tego koszmarnego Szwaba wygłaszającego (w angielszczyźnie z gestapowskim akcentem) takie coś, że "Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy". Ci ludzie, słusznie, są tym wstrząśnięci i oburzeni, ale czepiają się tylko pierwszej części, drugą pozostawiając domyślności słuchacza. A przecież, jeśli miałbym w tę obietnicę wierzyć, to w sumie OK - wolę być szczęśliwy, niż "mieć". "Mienie" to tylko pewna konwencja, ważne jest co mogę z tym czymś zrobić, n'est-ce pas?

Co naprawdę mówi ten obskurny Szwab? On mówi: "Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy, BO JAK NIE...!" Prawda? Teraz to nabiera sensu! (Dla zupełnych idotów z dzisiejszymi dyplomami wyjaśniam: "Bo jak nie, to w ogóle nie będziesz. Twój wybór, durny prolu! Ludzkość na tym nowym wspaniałym etapie swego rozwoju  nie może sobie pozwolić na tolerowanie jednostek, które nie śpiewają dość głośno i z należytym przejęciem! Teraz paniał?" Jeszcze nie?! To nie jest OBIETNICA - to jest GROŻBA!

2. Sportowcy padają na boiskach jak muchy, komediantki i spikerzy telewizyjni też (szczególnie, gdy nabijaj się z "płaskoziemców", hłe hłe!), a moja 94-letnia znajoma i druga, pod sześćdziesiątkę i doszczętnie schorowana, żyją sobie jakby nigdy nic. Pierwsza 3x nie wiemy co, druga 3x Pfizer. Wśród jeżących włosy na plecach informacji na temat tych wyszczepków pojawiają się ostatnio i takie, że w różnych partiach są bardzo, ale to bardzo różne ilości aktywnych środków. Może to było stosowane losowo, a może na ludzi starych i schorowanych nie marnowano "dobrej szczepionki" i "szczepiono" ich np. wodą z solą? (Jednak na razie mówimy tylko, no niemal, o mikrozatorach - nadciąga ruina immunologii, nowotwory itd., więc za szybko bym się nie cieszył.

3. Można to sprawdzić - w życiu nie powiedziałem dobrego słowa o Rosji, a o Putinie tylko tyle, że to autentyczny i b. sprawny polityk, choć bandzior, jak każdy ruski przywódca od stuleci. Teraz jednak, pierwszy raz w życiu, kompletnie nie wzruszają mnie słowicze tryle na temat Ukrainy - która zawsze była czymś koszmarnym, a obecnie jest z tym jeszcze duże gorzej (!)... Kochana patriotyczna waadza wie co robi, odcinając was ludzie od wszelkich innych wiadomości poza własną propagandą o wiadomej rzetelności.

Na Fejzbukach tego świata masa ludzi zdaje się nie nabierać na te słowicze tryle, sądząc po tysiącach uśmieszków pod ckliwymi kawałkami o słodkiej Ukrainie broniącej demokracji i wolności, ale sam miewałem drobny problem, kiedy pokazywano mi ukraińskich wojskowych ratujących z narażeniem życia kotki i pieski. Oczywiście, że to pic, ale jak to ironicznie skomentować nie krzywdząc źwierzątek? W końcu jednak wpadłem. Będę pytał: "A w sprawie piesków w Ottawie też byłeś taki przejęty?" Grozili, że je pozabijają, a my w sumie do dziś nie wiemy, co się z nimi stało.

Swoją drogą Fejzbuk zrobił się dziwnie tolerancyjny. Niedawno blokowali mnie na tydzień po każdej wzmiance, że kobietka na zdjęciu ma fajny tyłek, a teraz piszę sobie o pedałach, tyłkach, wyśmiewam rozczulania się nad Ukrainą, a oni wciąż nic. Istny cyrk! Chyba się boją konkurencji od tego, co Trump tworzy. (Swoją drogą krewniak - jego matka jest MacLeod, a babka mojej babci też była.)

4. Armageddon jeszcze możemy mieć; jeśli wygrają, to jakaś forma NWO też nam zaświta, ale globalny rząd, jedna Ludzkość Trzymająca się Za Ręce już raczej odeszła w mrok lewackich mózgowych rojeń. Ci durnie (słyszeliście przemówienie Bidena o jego własnych owłosionych nogach, co robią się blond od słońca?) tak przygnietli Putina sankcjami, że caly ich (a niestety wciąż na razie i nasz) świat zaczyna się walić. 

Szczególnie zaś, i na początku, jego ekonomia. Dolar, system bankowy z kodami SWIFT... Wcale nie tylko Rosja się na to wypięła, ale także Chiny (!!), Indie (!), Iran, ponoć Korea POŁUDNIOWA... A to przeież tylko początek. Tak że być może różnie, ale GLOBALIZM KAPUTT - dzięki ci Bidenie (jakby to naprawdę on miał ten guzik i coś do gadania!) Tylko że oczywiście Kurwizja ani TVN wam o tym nie powie.

triarius

P.S. #ThinkBeforeSharing

czwartek, listopada 18, 2021

Och det Literära Nobelpriset går till...

Cholera, nie mogę spać (chyba za dużo roboty teraz nade mną wisi), więc wśród tysiąca innych spraw i problemów Ludzkości, które skutecznie i ostatecznie rozwiązałem, wpadłem (ci ja) na pomysł, że powinienem jeszcze w tym roku wystąpić o Literacką Nagrodę Nobla, tylko trzeba by jakąś literaturę. Rzeczy które mam już napisane, np. na tym blogasku, chyba się Svenskiej Kungligiej Akademii nie spodobają, ale cóż to dla nas za trudność - napiszemy coś nowego!

Zajęło mi to coś z 35 sekund i mam gotową historię, za którą Nobel należy mi się jak psu zupa. Oto ona:
Pan Adam i Pan Szczepan są działkarzami i mają działki obok siebie. Rywalizują też w ze sobą na urodę i rozmiar swoich płodów. (Przez "płody" rozumiemy tu florę wyrosłą na działce, nie zaś... Nic innego.) Pewnej środy Pan Adam pokazuje Panu Szczepanowi przez siatkę ogromną rzodkiewkę, która wyhodował. Pan Szczepan, nie mogąc ukryć podziwu, woła: "Naprawdę RZODKIE są w tym klimacie takie piękne WKI, gratulacje!" I obaj panowie wybuchają serdecznym śmiechem.
To by było tyle, nic politycznie niepoprawnego tutaj nie mamy, więc spokój... Nada się dla współczesnego inteligenta, co jest sprawą życiowej wagi. Zdąży prześlabizować w przerwie na reklamy w ulubionym serialu. Optymistyczne, ekologiczne. Ale może ekumeniczne mogłoby być trochę bardziej. No dobrze, więc zrobimy: "Pan Mahomet i Pan Szczepan są działkarzami"... O, mam! Na sam koniec dodamy: "Ale zaraz poważnieją, bo znowu przypomniał im się okropny problem zmian klimatycznych, z którymi przecież Ludzkość musi się szybko uporać, bo jak nie..."

"Bo jak nie, to co?", pytacie? Nie ludzie, to jest Literatura - zostawimy tak właśnie! "W zawieszeniu" się to fachowo nazywa. Inaczej suspense. Zaraz nasze dzieło tam im do tego Sztokholmu poślemy, a w liście mimochodem zapewniamy, że nagrodę jak najbardziej odbieramy, żadnych tam dąsów, pąsów czy demonstracji jak Dylan. Ja od razu podaję numer konta! A jakby mieli problem z jakimś stosownie poetycznym nowego Noblisty w Dziedzinie Literatury nazwaniem, to podpowiadam, że mogą mnie nazwać na przykład: "Maniakalno-Kompulsywny Szopen Prozy". Pasuje do mojej polskości i stanowi ładny pendant do "Szalonego Mozarta Poezji", któremu już kiedyś tę nagrodę przydzielili. Wtedy sami go tak ładnie nazwali, teraz my, jako wierny uczeń, idziemy w ślady.

Co mi tam - na wszelki wypadek dam im także rezerwową opcję: "Analno-Retentywny...", jakiego tu kompozytora damy? Niech będzie... "Offenbach"! Ten ma wiele istotnych zalet i podoba się inteligentom. "Offenbach Literatury Ekologicznej". Konkretne i absolutnie prawdziwe. Konkurencji żadnej się nie spodziewam, bo z tego co wiem, Greta Jakjejtam jeszcze swojej autobiografii nie wydała. No nie, konkurencja jest... Greta oczywiście. Jeśli oni na ten pomysł wpadną, jeśli nie wyda im się to trochę za krótkie, to owo genialne: "How dare you?!" do Trumpa, to wygra nawet z moją błyskotliwą działkową prozą...

Nawet nie będą musieli używać Gugla, żeby to przetłumaczyć na angielski, bo już mają gotowe. Choć z kolei potrzebują przecież także tego po szwedzku, dla Króla Jegomości i Jego Świty.... Istnieje chociaż jakaś Literacka Nagroda Pocieszenia?! Może jak ja bym moją nowelkę od razu dał w kilku językach... Od czego Gugiel! Mogłoby to jeszcze przeważyć na moją korzyść... Ale nie, mam lepszy pomysł! 

Dodam coś w stylu: "Na koniec Pan Mahomet i Pan Szczepan, przypominając sobie nagle sprośne wybryki bezczelnego Trumpa, podnieśli gniewnie zaciśnięte prawice i zgodnie zawołali 'How dare you, you horrible old white male Trump?!' I ewentualnie rzucą przez zęby coś o tym, że "przecież Greta ci, dziadu, wyraźnie powiedziała, jak czuje Ludzkość (ach!), a ty, okropny biały samcze, ty, ty... Worku CO2 z dziurą ozonową w... ty, ty!" A potem jeszcze niech spojrzą sobie głęboko w oczy, "chyba nie do końca binarnie". To powinno przeważyć szalę. No i mamy tu piękną niepewność (czyli jak fachowo?) na zakończenie: "tak czy jednak nie?" Czytelnik decyduje!

Może to wybije Grecie broń z ręki. Albo uzna, że taka reklama jej osoby warta jest poczekania na następną okazję. W końcu teraz mogą jej dać Pokojowego, a na Literackiego niech sobie poczeka kolejny rok. Młoda jest, wytrzyma! Zresztą... Tak mi przyszło do głowy - genialne! Przecież jej nie mogą nazwać "Zwariowanym"... Kimśtam. Albo "Niespełna Rozumu...", powiedzmy "Paganini". Nie idzie, prawda? To by było zbyt... Fopa, hejt i RODO. Plus złamanie tajemnicy państwowej. Nawet gorzej niż państwowej przecież!

No to ja już lecę kupić środki nasenne i zatyczki do uszu, bo nie lubię jak mnie rano budzą. Choćby to było to ich tradycyjne: "Natten går tunga fjät rund gård och stuga" w wykonaniu biało ubranych dziewczynek wszystkich dostępnych na rynku płci i nacji, ze świeczkami na głowach. Ja lubię sobie, do cholery, pospać!

triarius

środa, kwietnia 07, 2021

Nędza Legalizmu i Bolszewicka Rewolucja (odcinek 2)

Teraz powiem coś cholernie ważnego, co jednak na pierwszy rzut oka może się wydawać luźno tylko związane z naszym zasadniczym tematem. To jednak pozór! Związane jest to z "pandemią", ta zaś stanowi integralną, a nawet zdaje się główną, część tego finalnego szpurtu, który właśnie przeżywamy. Więcej powiem: jak się człowiek głębiej zastanowi, dostrzega, iż ten szpurt BEZ "pandemii" byłby właśnie jakoś niepełny, kulawy, pozbawiony rewolucyjnej logiki!

Można by na ten temat filozofować i historiozofować godzinami, ale na nasze tutaj potrzeby wystarczy dostrzec związek między "pandemią" i uczciwymi-jak-nigdy wyborami w Stanach, gdzie Ostatnia Nadzieja... (faktycznie głównie "Białych", ale wcale nie tylko, to nie ten podział się tu liczy, i w dodatku bynajmniej nie wszystkich "Białych") został żałośnie unicestwiony przez siły, które dopiero lepiej poznamy, kiedy się ujawnią w całej swej bolszewickiej krasie. (Po prawdzie, to określenie owo tłumaczy się mniej ideologicznie: "Wielka Biała Nadzieja", tyle że film o Jess Willardzie i Jacku Johnsonie wyświetlano jeszcze w ideologicznie topornych latach PRLu, więc tak głupawo zostało,)

Nawet i ostatnie prezydenckie wybory w III RP dalyby się nagiąć to podobnego schematu, jeśli się uwzgędni, że dzisiejsza "opozycja" u żłobu to byłby ciągły burdel, wrzaski, Jachiry i niepokój sporej jednak części tego, do szczętu faktycznie już skurwionego (z przeproszeniem tych pań!) społeczeństwa... 

Zaś PiS z Dudusiem grzecznie i w sumie skutecznie realizuje sluszną internacjonalistyczną linię, wciąż mając swoje 25% "prawych" wyznawców, tym fanatyczniejszych i dziczej zacietrzewionych (nie bez nasuwania skojarzeń z hunwejbinami czy ORMO), im koszmarniej ich ukochana waadza dewastuje Polskę i upodla Polaków.

Nie mam wątpliwości, że teraz i Lenin pragnąłby w tenkraju PiSu u żłobu, a Trocki z Rozą L. też posłużyliby się "pandemią", bo nic lepszego nawet Marks z Engelsem nie wymyślili! No to teraz to, o czym dzisiaj chciałem, a jest to (fanfary, werble, chóry starców!) autentyczna biężączka - cóż, że nieco sponad przed roku.

Otóż na dosłownie kilka dni przed pierwszym trzepotem skrzydeł nietoperza z tego tam Wuhan i, w chwilę potem, zgrzytem siekaczy okrutnego wirusa na karkach niewinnych dziewic, przypadkiem trafiłem ci ja (w 80% był to CNN, w 20% mogło być jakieś BBC czy EuroNews) na płacze w jakimś "publicystycznym" programie, że oto okazało się, iż w praktycznie każdym kraju Zachodu około 40% proli za grosz nie wierzy władzy i oficjalnym mediom... Wgryźcie się w te słowa, poczujcie zimny pot spływający po wielu plecach, drżenie pośladków, problemy ze złapaniem oddechu... Stres i przerażenie, krótko mówiąc. Tych tam naszych ukochanych medialnych autorytetów.

A były przecież wtedy także Żółte Kubraczki w słodkiej Francji, zbliżały się wybory w, mniej z pewnych punktów widzenia słodkich, ale to do odrobienia, Stanach... Bardzo pragnąłem złapać tę informację ponownie, albo jakąś pokrewną, ale nie, nie złapałem. Wygląda, że tylko raz, ktoś kto to, w naiwności swojej i wierze w pierdoły w stylu "przede wszystkim informować", puścił, nigdy już nie popracuje w tym zawodzie, o ile oczywiście jeszcze w ogóle gdzieś... Coś. Nic o tym nigdy już, a Bóg mi świadkiem, że bardzo pilnie po tym przez czas jakiś te wszystkie zachodnie postępowe programy obserwowałem.

To było to, co rzec wam ludzie chciałem, może to was niespecjalnie zainteresowało, ale dla mnie ten związek między szerzącym się zbrodniczym SCEPTYCYZMEM ("eurosceptycyzm", potworny "judeosceptycyzm", postulowany kiedyś przez Michnika - mamy tego skolko ugodno z półsetką płci i całą resztą, zresztą i "koronasceptycyzm" jest już całkiem oficjalny)...

Ów zatem związek między niewiarą w dobroczynność waadzy i autorytetów z jednej, a z drugiej strony śmiertelnym nastraszeniem połowy ludu, tak że z miłości do waadzy dałby się pokroić tępym nożem, drugiej zaś połowie ludu pokazanie, że z waadzą żartów nie ma. "Prywatnie to jeszcze obywatelu możecie przez czas jakiś sobie myśleć co chcecie, ale mandaty po 3 tys. dolarów czy 30 tys. PLN, sprawią, co sprawić mają!"

I te rzeczy. No a gdzie są dzisiaj Żółte Kubraczki? Gdzie jest Trump, Ostatnia Nadzieja...? To nowe wcielenie Lenina, jakiś Lenin v2, może już całkiem wirtualne, kto wie?... Tak to genialnie zrobiło, że każdy rząd każdego "suwerennego państwa" praktycznie musiał w to wskoczyć bez namysłu czy sprawdzenia, czy w tej gliniance jest woda, a potem z każdym tygodniem wyjście staje się coraz bardziej, coraz kosmiczniej niemożliwe. Czekamy więc teraz co będzie, bo już na pewno nie będzie tak, jak poprzednio. Nigdy! Wątpię też, żeby lepiej.

No a PiS, żeby zakończyć na błahą w sumie w tym konteście nutę, stanowi przepiękny przykład jak gładko to działa. Parę razy mówiłem, że "to od roku najgorsza władza od '56"... Ale chyba jednak nie mam racji - w stalinowskim koszmarze dano jednak Polakom to i owo odbudować, koszmar trwał zreszą 10 lat (właściwie to ponad 20), a tutaj Polskę zdewastowano w rok - od gospodarki, przez edukację, po szerzenie podziałów i Pawkomorozowizmu... Plus wszczepianie płatnym i uzbrojonym fagasom tego reżimu mentalności żydowskiej policji w getcie. (Nawiasem "reżim" to u mnie nie jest słowo wartościujące! W odróżnieniu od różnych niedouków robiących za "intelekt", ja znam francuski i znaczenie różnych zapożyczonych słów.) Kapelusze z głów, kto tam nosi! Obiektywnie to nasi uroczy Bolszewicy naprawdę potrafią przestawiać te klocki, że hej! Nie to co "prawica"!

triarius

sobota, stycznia 09, 2021

Linki (styczeń 2021)

To jest niezwykle ważne, choć jeśli US Military szybko i radykalnie nie zadziała, to są, a my z nimi, w szarej dupie, a wszystkie te analizy to tylko intelektualna (szpęgleryczna, łał!) rozrywka:

piątek, lutego 01, 2019

Wiedzieliście? We francuskich rzeźniach krowy są zagłaskiwane na śmierć...

... przy kojących dźwiękach Mozarta, a jeśli okażą się na głaskanie patologicznie odporne, to nie przerywając głaskania czeka się cierpliwie aż umrą ze starości. (Karmiąc cały czas obficie haute-cuisine i waflami.)

Tak by można pomyśleć, a w każdym razie to zdają się sugerować francuskie państwowe (?) media. (Ktoś wie, dlaczego ten znak zapytania po "państwowe"? Tak Mądrasiński, właśnie dlatego.) Ale o co właściwie chodzi, pytacie?

Otóż na na tej "państwowej" francuskiej TV, co ją mam, od paru dni jakieś strasznie informacje o tym, że w słodkiej Francyji i okolicach znaleziono ponad 600 kg polskiego mięsa. Co z jakichś powodów ma być rzeczą straszną, tyle że do dziś nie chciało mi się temu dokładniej przysłuchiwać, więc uznałem, że jakaś tam norma została zbiorowo zgwałcona albo coś innego - że nie całkiem Europejskie-cum-Postępowe w tych tam ochłapach...

Dzisiaj jednak widzę, że w tych ichnich Dziennikach TV, obok Wenezueli, gdzie Postępowy Świat, zgodnie ze swą Postępową Naturą, Postępowo zmienia im władzę na bardziej Postępową, pokazują koszmarne zaiste filmy nakręcone (ponoć, ale niestety wierzę) w jakiejś (konkretnej) polskiej rzeźni, gdzie się nad źwierzętami znęcają, a nie tylko im...

Wiadomo. Naprawdę paskudne sceny! Nicka by to może nie ruszyło, ale mnie tak, i masę innych ludzi także musi ruszać. Przeraźliwie chude krowiny - a więc chyba się połapały, gdzie się znalazły (nie to co lemingi!) - wleczone po posadzce za szyję na sznurach.... A potem jakieś takie dziwnie paskudnie wyglądające półtusze na hakach. Chyba je cwanie sfilmowali przez żółty filtr, bo były dziwnie żółtaczkowate i naprawdę obleśne.

Tak czy tak, normalnie te programy są nudne upiornie i proojro, ale jednak bez tego typu walenia leminga (czy przyzwoitego człowieka, gdyby przypadkiem ten OjroDziennik akurat ujrzał) rzeźnicką pałką po łbie. Ale tutaj akurat tak. Sporo minut, po jakimś czasie miałem dość, więc nie wiem dokładnie ile, ale naprawdę sporo... Jeśli to nie jest b. perfidna antypolska propaganda odwołująca się do elementarnych skojarzeń i emocji, to ja już nie wiem, co by to mogło być!

Do tego oczywiście od paru dni prawie nic o Żółtych Kubraczkach... No nie, na tasiemce leciało coś o "zwiększeniu wykonania niszczenia mienia" - mocno enigmatyczne - ale to tyle... A to już przecież jutro znowu! Nic o Kubraczkach - tylko Wenezuela i te nieszczęsne krowiny w polskiej rzeźni.

My oczywiście, wraz z całą Unią, też zmieniamy Wenezueli władzę na odpowiednio Postępową i Cudną-Że-Aż-Strach (podoba wam się ten dupek, cośmy go im wybrali?), przy czym nikt z naszych genialnych "polityków" nie zaprząta sobie z pewnością nawet łepka myślami o tym, że Unia wraz z resztą Postępowego Świata, po załatwieniu tego tam Maduro, co tak paskudnie nie chce się Postępowemu Światu z Postępową Ameryką Na Czele podścielić, oraz po tej krowio-sadystycznej, a do tego gwałcącej Higienę i Wieczne Życie Do Samej Eutanazji, padgotowce - Unia i pozostały Postępowy Świat mogą teraz bez cienia problemów ogłosić, że np. "Schetyna jest odtąd (i do wyborów, które nastąpią, chyba że...) Tymczasowym, ale Jakże Prawowitym Prezydentem Tenkraju..."

I co wtedy? Nadal będziemy triumfalnie zamykać ludzi za brak łez na temat Adamowicza i/lub wystarczająco namiętnej miłości do Unii? Plus bredzić o tej Unii przez nas z paroma kolegami zreformowaniu i zoologicznym wstręcie wszelkich minimalnie choćby przyzwoitych ludzi do wszelkiej zbrodniczej myśli o Polexicie?

Z tym, że ja naprawdę brzydzę się znęcaniem nad źwierzęty i gdybym mógł... (Ale sza, bo będzie "mowa nienawiści" i przylezą o szóstej rano!) Tylko że my teraz nie o tym.

triarius

P.S. Wyobraża ktoś sobie co by się działo, gdyby gdzieś, nie mówiąc już w tenkraju, poświecono pięć minut wieczornego dziennika na sceny dziejące się w jakiejś koszernej rzeźni? Albo np. takiej arabskiej lokalnej jatce, gdzie się krowom też podrzyna gardło na żywca, a potem wywiesza się zakrwawiony łeb przed sklepem?

niedziela, grudnia 10, 2017

Z głębi trzewi, z trzewi głębi...

niewolnictwo
Miałbym coś głębokiego i jakże - ach! - do napisania, ale po pierwsze liberalizm mnie akurat dręczy, a po drugie wy macie przecie swoje Ziemkiewicze i Ogórki, a ja nie będę bez cienia szansy na sukces z tą elitą rywalizował. Jednak żeśmy tu sobie przez te lata napisali tyle różnych rzeczy, że mamy adekwatne treści na każdą chyba dosłownie okazję, jaka może się jeszcze na tym łez padole, z tym łez bantustanem na czele, przydarzyć, więc będą dwie rzeczy... (Chyba żeby mnie wena poniosła, co się zdarza.)

* * *

Myśl, którą już tu i ówdzie wyrażałem i bywała przez paru ludzi wychwalana, ale nigdy dotąd nie wyryłem jej rzymską antykwą na marmurze, a na to zasługuje, jak i na waszą, Kochane Ludzie, głęboką uwagę. Oto:

W polityce, jak i w życiu zresztą, (czego profani nie rozumieją i to właśnie różni ich od mężów stanu i królów życia) nie tyle ważne jest "co byśmy sobie jeszcze dodatkowo chcieli", tylko to, z czego jesteśmy gotowi zrezygnować.

W nawiązaniu mogę polecić lekturę "Króla Maciusia Pierwszego" i tego drugiego tomu, co był chyba o Afryce, które pięknie, po pierwsze ilustrują tę przemądrą zasadę, którą wam, Kochane Ludzie, właśnie ujawniłem (i nikt przede mną na to nie wpadł tak wprost, z tego co wiem), a po drugie po ich przeczytaniu będziecie mieli rozkoszne déjà vu śledząc wyczyny Naszego Wielkiego Protektora i Nadziei... nieważne, Donalda Trumpa. To też coś warte.

*

No a to poniżej, to już całkiem dowód, że tutaj jest już gotowe i czeka na okazję do ponownego się ujawnienia i potwierdzenia swojej prawdziwości wraz z głębią... dosłownie WSZYSTKO! Nieco poniżej linek - czyż nie jest to proroczy opis naszej bantustańskiej sytuacji od niepamiętnych czasów, co najmniej od Powstania Listopadowego, ze szczególnym jednak uwzględnieniem naszych - ach! - odnów, pieriedyszek, dobrych zmian, które trwają tak do dwóch lat, a potem się wszystko kończy i rządzi nami jakiś Duduś, którym z kolei rządzi nie-wiadomo-dokładnie-kto, ale z grubsza to jednak, jak zawsze, wiadomo... Ech!

Oto linek - jest tu wszystko: Duduś, dobra zmiana, nasze zzzz... nadzieje, Druga Japonia, Trzecia Irlandia, Piąta Grecja, Siódmy Gabon, szabasowe świece, radość Merkeli tego świata i przyszłość Polski:


triarius

P.S. 1 PiS zmienia status na MNIEJSZE ZŁO, ale JEDNAK MNIEJSZE, i to sporo, więc w naszym wyborczym itp. zachowaniu nic się niestety nie może zmienić. Taki los bantustańskiego prola. Podziękujcie przodkom!

P.S. 2 Sposób, w jaki wywalono NAJLEPSZEGO WYŻSZEGO URZĘDNIKA w tenkraju od '39 co najmniej! Pionowo w dół, pod niedawnego podwładnego... Skrajne poniżenie. Gdyby mogli, chyba wytarzali by ją w smole i pierzu, obcięli wargi i nos, a potem nagą pędzili ulicami ku uciesze ludu. To chamstwo przekonuje mnie, nie tylko o tym, co u przywołanego tu Ojca Historii, ale także, iż rządzi nami, niezależnie od zmian, czerń i hołota, która powinna siedzieć w czworakach i paść gęsi. Był bowiem jakiś powód?

Wątpię czy dla przyzwoitych patriotów, ale zapewne zewnętrzny był. (I o tym właśnie byłbym gotów napisać, gdyby nie liberalizm i wasze wyrafinowane gusta. Tak się właśnie karze lojalnego wobec jakiegoś kraju, a nie wobec globalnej lewizny, urzędnika, jeśli ten kraj... Ech!) Tak czy tak czy tak nikt przyzwoity by tego tak nie zrobił, nie tłumacząc co i jak wiernemu, a wcześniej przez długie lata znoszącemu śmiech i poniżenia, elektoratowi. Cóż, bantustan spodla, a rządzenie bantustanem spodla widać absolutnie.

niedziela, listopada 19, 2017

Z przeproszeniem skunksa

Istnieją powody, by mniemać, że największym osiągnięciem w dziesięcioletniej karierze (?) tego bloga było skłonienie paru ludzi, by się zainteresowali swoim ciałem i/lub biciem nieprzyjemnych osobników. Właśnie jeden taki człek nam o tym napisał - znaczy żeśmy go zainteresowali - skutkiem czego, choć nas pisanie kompletnie niemal przestało bawić i w ogóle nie dostrzegamy w tym sensu...

Przynajmniej na tyle, by ktoś taki jak ja miał na to poświęcać czas i energię, a do tego się wygłupiać nawołując na targowisku o zainteresowanie i próbując przekrzyczeć masę intelektualnych autorytetów i natchnionych literatów spod znaku "byle na chama, byle głośno, byle głupio"...

Skutkiem czego, jako się rzekło, coś teraz napiszemy. Niech się raduje ten, kto zdolny do pojęcia ogromu (ach!) naszych myśli i rozkoszowania się naszą rozkoszną formą. Dixi! A teraz do ad remu...

* * *

Skunks - stworzenie o ileż szlachetniejsze od Naszych Umiłowanych
Ludzi wciąż zdaje się zaskakiwać zachowanie "totalnej opozycji" i różnych tam Tusków, choć mnie to zaskakiwanie, mówiąc szczerze, bardziej chyba zaskakuje, niż ich tamto. (Dało się to zrozumieć? Nie? No to super, służby też nie złapią.) Patrząc z bardzo bliska i w krótkiej perspektywie, jak oni mają nie wpaść w panikę i stosowną furię, skoro w Polsce oto maszeruje 60 tysięcy ludzi z flagami, a ani jedna nie jest flagą unijną? (Zupełnie na marginesie wypada jednak dodać, że 60 tysięcy to nie jest imponujący wynik, a zanim to obliczono, w naszych telewizjach wyraźnie mówili, że liczymy na sto tysięcy. A więc łyżka dziegciu w beczce miodu i bez przesady z tym orgazmem!)

Że się tutaj skoncentruję na czystych emocjach Naszych Umiłowanych Unijnych Przywódców - pozostawiając na boku sprawę, zapewne nawet istotniejszą, i to znacznie, INTERESÓW (choć tak nie lubię tego geszefciarskiego terminu w takim kontekście!) - finansowych i tych bardziej imponderabilnych (które dla mnie są nawet od finansowych ważniejsze, choć mniej, oczywiście, ponderabilne). O samych emocjach Naszych Umiłowanych Unijnych Przywódców ("NUUP", dla krótkości, gdybyśmy mieli to jeszcze tutaj kiedyś wykorzystać) nikt jednak nie mówi, a to nie jest sprawa całkiem bez znaczenia, więc ja o tym wam powiem.

Pozostając na razie przy tej żabiej perspektywie - jak niby NUUP (o, i przydało się!) mają się nie zdenerwować, jak mają nie mieć portek pełnych strachu, pełnych zajęczego zaiste lęku, skoro nagle jawi im się taka wizja, że oto prol, którego tak skutecznie urabiano przez dziesięciolecia, wypluwa wędzidło, zrzuca chomąto, zrywa się ze smyczy... A mury runą runą runą śpiewa - na razie głownie w Katalonii wprawdzie, ale jednak, i to się niesie, a Merkela nie może sformułować rządu... I te rzeczy... A tu idą prole, idą, idą, i żaden nawet nie poczuł się żeby pomachać unijną flagą.

Nawet skunks - stworzenie od NUUP o niebo przecież inteligentniejsze i szlachetniejsze - kiedy ktoś go nagle przestraszy... Wiadomo, nie? No więc co mają zrobić biedne Tuski i cała ta nieszczęsna reszta? Ja naprawdę nie przeczę, że tu są ogromne interesa, że nikt zakładając Unię (która od samego początku, wbrew temu, co nam mówią, także "na prawicy", była projektem ROBACZYWYM), nie spodziewał się, że jakaś pogardzana i słusznie oddana Sowietom (które albo były super, albo akurat w sam raz na takich, jak Polacy), nagle spróbuje, nie bez pewnych początkowych sukcesów, zostać GRACZEM, państwem, a nie tylko KOLONIĄ, REZERWUAREM SIŁY ROBOCZEJ I RYNKIEM ZBYTU, BANTUSTANEM...

No przecie, że to zgroza, gwałt na Prawach Przyrody i każdy, nawet najodważniejszy i najprzyzwoitszy skunks by się przeraził, ze skutkiem wiadomym! Oczywiście skunksa przepraszamy za te, przyznajemy nie-całkiem-przyzwoite i po prostu nie-za-słu-żo-ne porównania. (Tytuł mamy zatem odklepany, gdyby ktoś interesował się moim natchnionym warsztatem pisarskim np.) Żeby zaś nie było, że ja was, ludzie, karmię wyłącznie dowcipasami, rzucę, tym razem z ptasiej na odmianę perspektywy, całą sprawą (sic!) na tło HISTORIOGRAFICZNE. (Ach!)

Otóż jest tak... Trocki, Róża (nie ta z podrabianym tytułem szkopskiej hrabini jednak)... Jak jej tam było... Gramsci, Szkoła Frankfurcka... Oni na samym początku nawet się zapewne nie spodziewali, że tak łatwo będzie zmieniać psychikę, widzenie świata, system wartości i co tam jeszcze... No czyje? PROLA oczywiście - czyje niby? Na początku polegali zapewne głównie na tym, że proli wprawdzie co niemiara, ale są niezorganizowane, głupie, oglądają telewizje, słuchają festiwali na pieśń, chodzą do przedszkoli, wysyłają swoje baby do roboty... A tutaj prawnicy, prawo i co tam jeszcze, z pomocą Hollywoodów, gazet, uniwersytetów, ukształtują im świat tak, że będą po prostu musieli. Co musieli? Przystosować się oczywiście!

Kto nie pasuje, kto się nie wpasował, kto się nie przystosowuje - ten przecie chory, albo i gorzej... Bez swojej własnej wersji SCHIZOFRENII BEZOBJAWOWEJ liberalizm przewraca się nawet jako czysty intelektualny model, a co dopiero w realu! Różnica z tamtym to tylko kwestia terminologii przecie! Zresztą sama ilość depresji w tym naszym (i nie mówię o PiSowskim oczywiście, któren mi się widzi autentyczny, no prawie) RAJU świadczy o tym, że nie-aż-tak-wielu się do tego raju wzgl. bezboleśnie przystosować potrafi. Plus anoreksja z bulimią, kulturystyka, feminizm, samobójstwa i zamachy w formie rozszerzonego samobójstwa, akurat tam, gdzie tego szczęścia najwięcej.

No i tak to sobie szło, aż tu nagle okazało się, że PROL TO ŁYKA jak młody i głodny pelikan ryby. To znaczy, nie tylko nie potrafi się przeciwstawić, nie tylko boi się już swoim dziatkom rzec (dziadków ignorując, subtelna ale brzemienna różnica w pisowni!), że to nie tak, jak go w szkole uczą, że tych tam płci naprawdę jest tylko... Że... Takie tam! Nie - prol w to wszystko zaczął NAPRAWDĘ WIERZYĆ! Było to początkowo zaskoczenie nawet dla NUUP i im podobnych Globalnych Uszczęśliwiaczy Ludzkości, ale szybko zaczęło im się to wydawać jak najbardziej naturalne, oczywiste, zasłużone, no bo przecie tyle cwanych wykonali posunięć...

No i, jak ja to widzę, w takim właśnie błogim stanie samozadowolenia mieliśmy NUUP w ostatnich, powiedzmy kilkunastu latach. Żarło, żarło, aż tu nagle... Coś się, choliwcia, zaczęło psuć. Gwałtownie i szybko. Najpierw te jakieś Węgry, teraz jakaś Polska, miejsce od Boga (?) przeznaczone na Chłopca Do Bicia i Rezerwuar Siły Roboczej... I różne tam wybory, nawet w miejscach Światłych i Cywilizowanych, gdzie Merkele Tego Świata nie mogą sformułować rządu (i moim skromnym nigdy już nie zdołają). Nie mówiąc już o Francji z jej rozlicznymi problemami i całą uroczą specyfiką, o Katalonii...

Jest także Trump. Sprawa w zabawny (i niepokojący zarazem) sposób złożona, bo ten gość, swoim Twitterem, ale nie tylko, co chwilę nasuwa mi na myśl pewną moją ulubioną lekturę z dzieciństwa... Nazywało się to "Król Maciuś Pierwszy". I naprawdę mnie to nie cieszy. Pewnie nie wiecie, o czym to było, może w ogóle nie czytaliście - BŁĄD! Przeczytajcie, to jedna (na ile pamiętam) z najlepszych politycznych książek napisanych po polsku! (Obok np. "Faraona".) A na temat Trumpa, oby to się nie okazało proroctwem, bo my tu wtedy z naszym sąsiadem, na odmianę tym z prawej strony, będziemy w głębokim szambie. Naprawdę niemiła myśl!

Długo by o tym można, ale potem byłby problem z zaśnięciem, więc chwilowo z tej lekcji macie zapamiętać co następuje:

- Król Maciuś Pierwszy i ten drugi tom są do przeczytania!

- Skunks, choć stworzenie szlachetne i bystre, w każdym razie w porównaniu, też by miał pełne spodnie, gdyby: a. je nosił, i b. gdyby mu nagle 60 tysięcy polnych myszek zaczęło machać flagami, a ani jedna nie byłaby z nim, skunksem znaczy, natomiast wszystkie byłyby z myszami. Nie jest to zapewne NAJWAŻNIEJSZY aspekt tej całej sprawy, ale jednak NOWE i ŚWIEŻE spojrzenie, nie całkiem bez sensu, a to też ma swoją wartość.

- To cośmy mówili zawsze: NUUP (i większość innych Umiłowanych Globalnych Nas Uszczęśliwiaczy), na nasze ogromne szczęście (Bóg miałby jednak istnieć?!?) boi się nas wprost mordować, czy choćby ciupasem do łagru. Oni są tacy, jacy są, i nigdy się nie zmienią - chyba że przyjdą nowi - i bez przerwy w tych ich słodkich łebkach tkwi myśl, że przecie Trocki... że przecie Robespierre... 

Skończyli gwałtowną śmiercią, że "Rewolucja zjada własne dzieci". No a teraz jakby już za późno to zmienić, kiedy nagle się wali, kiedy flagi, ale nie takie, kiedy prole z gorszej (o ile!) części Europy (jeśli to w ogóle Europa) chcą tego samego żarcia, kiedy nie chcą utrzymywać mafii, utrzymujących ich, tamtych znaczy, dobrobyt... Chciałoby się użyć radykalnym metod, ale nie ma komu. Nie sądzę, by którykolwiek z nich słyszał coś o Sulli, ale straszna wizja takiego kogoś, kto miałby pogonić NAS, a jakoś się znarowił i zaczął ganiać... Także lub wyłącznie... ICH... Jerum jerum! (Żeby już na tym poprzestać i nie było anty.) Te rzeczy,

(Teraz wychodzimy pojedynczo, nie zwracając na siebie niepotrzebnej uwagi.)

triarius

niedziela, stycznia 08, 2017

KODerasta tańczy na wulkanie

Wojna hybrydowa PutinaCiężkie, wbrew ludowej opinii, jest życie KODerasty i niepozbawione zagrożeń! W jednej chwili ciepły dmuch wujka Sorosa owiewa mu pośladki, delikatnie acz stanowczo popychając w kierunku wymarzonych fruktów i... Jak się to drugie nazywa? Też na "f" i podobne znaczenie. Serio mówię, wypadło mi z pamięci. (Dobry doktor Alzheimer uśmiecha się dobrotliwie, ale też ja nie jestem w KOD, więc dla mnie to tak czy tak abstrakcja.)

W każdym razie raz jest super - fajna bryza od baksztagu czy bakwindu - a zaraz, za chwilę... Nie dość że wachty w zimnej pono i ciemnej sali sejmowej... (Wyobrażam sobie jak tam się odbywają przydziały znienawidzonej co najmniej od czasów Fenicjan "psiej wachty" - tej porannej! Wiem o czym mówię. Dobra nasza, jeszcze trochę tego, to się sami pozagryzają.)

Nie dość że psia wachta, to jeszcze wiatr się zdaje jakby ostatnio odwracać. Mówię o wietrze, żeby to tak określić, "międzynarodowym" - raczej INTERNACJONALISTYCZNYM, niż kosmpolitycznym, ale w końcu tylko to się tak naprawdę zawsze liczyło w tej żałosnej arabskiej wiośnie made in RP III. Jednak się jakby odwraca. Kojarzycie faceta o nazwisku Fareed Zakaria? Całkiem niedawno było o nim u nas dość głośno, ale przypominam: to ten lewacki autorytet intelektualno-moralny na CNN, który robił wywiady z naszym poczciwym zdRadkiem i był za tubę jego pono genialnej żony.

O zdRadku oczywiście wiecie, który to? Nie? No to przypomnę i podeprę się cudzym, bo nikt tego nigdy lepiej nie wyraził... zdRadek to ten, który pracowitością (jak to opisuje Kurak) dorobił się kiedyś trójki plus z WFu, za co wyjechał do Anglii, gdzie pewnego dnia jakiś nieznajomy w długim płaszczu i z dziwnym akcentem spytał go mniej-więcej po angielsku, czy chce być sławny, bogaty i mieć żonę tak na oko 50 x od siebie mądrzejszą, choć też bez przesady. Na co nasz bohater, na swoje niewypowiedziane szczęście, i nasze przy okazji, okazał dość przytomności umysłu, by odpowiedzieć "Yhyyy...". I stało się!

W każdym razie ten Zakaria nam miesiąc temu, albo i mniej, zdRadka i jego żonę, a wczoraj co słyszę? U tego samego Zakarii, z tą jego dziwnie wychudzoną mordą? Otóż Zakaria opowiada,,, (A taki kompletny niekompetentny idiota to z niego na ogół nie jest, nie oszukujmy się! "Nasi" w tej chwili w większości na pewno nie są od niego lepsi, choć często słuszniejsi, zgoda.) Więc opowiada, całkiem sensownie, o tym jak to Putin prowadzi teraz na full, jako pierwszy w historii, wojnę hybrydową ze wszystkimi dookoła, a szczególnie z tymi, co ich nie lubi.

Oczywiście ma to związek z Trumpem, którego CNN z Zakarią włącznie, nie znosi, ale to nie oznacza, bym ja nie miał do Trumpa b. poważnych zastrzeżeń i związanych z nim obaw. Nie o tym teraz, a mógłbym sporo, ale powiem w skrócie, że obok wielu swoich innych wad, gość wygląda mi idealnie na wielbiciela genialnych rozwiązań w stylu Jałty. I to powinno wam nieco dać do myślenia, moje kochane ludzie!

W każdym razie Zakaria nawija o tym brzydkim Putinie, a ja nie mogę się z nim nie zgodzić, nawija, nawija, mówi na czym polega ta wojna hybrydowa... Że na fałszywych informacjach, atakowaniu serwerów, czymśtam jeszcze, oraz PADCZIORKIWANIU WEWNĘTRZNEJ OPOZYCJI. O "padcziorkiwaniu" on konkretnie nie mówił, tylko coś po angielsku, ale "padcziorkiwat'" oznacza coś właśnie takiego, chyba "podkreślać", ale u mnie robi o wiele więcej i chwała mu za to. Dla niekumatych - chodzi o podpuszczanie, podszczuwanie, popieranie i co tam jeszcze.

No już by mogło komuś uszy na sztorc postawić, ale to nie wszystko, bo zaraz nasz dzielny Zakaria podał kilka NAJAKTUALNIEJSZYCH przykładów tej Putina brzydkiej hybrydowej wojny, no i... Wśród b. nielicznych państw, trzech czy czterech, z US of A oczywiście na czele... No i Gruzja, tam się wciąż dzieją przedziwne rzeczy, tylko mało kto o tym wie...

W każdym razie wśród tych paru państw AKTUALNIE ATAKOWANYCH PRZEZ PUTKA gość wymienił POLSKĘ! Atakowanych m.in. przez podszczuwanie i podkręcanie wewnętrznej opozycji. Rozumiecie to? Drobiazg, zajęło mu to sekundę, mało który zwykły telewidz zwrócił na to uwagę (gdzie niby ta Polska?), ale jednak Zakaria mógł tego nie zrobić, a zrobił, Takie rzeczy nigdy nie są bez głębszego znaczenia!

No dobra... Na ten raz odstąpię od moich zasad, a konkretnie tej, by idiotów ignorować i robić im wbrew... (Czego ubek nie zrozumie, o to były prezydent nie będzie miał pretensji. Dość lubię wizyty, ale nie wcześnie rano.) Będzie jak baba krowie! (Petruś? Bezpitulek-Wielgus? Jesteście tam?) 

Otóż opozycja/targowica (my wiemy, że to targowica, ale inni mogą w ogóle nie znać tego pojęcia), która trzy tygodnie temu, zaledwie, była głosem narodu domagającego się swych niezbywalnych praw i elementarnej godności, ach! - teraz nagle w oczach mocno wpływowego i lewackiego (jak to oni) propagandzisty stała się pokracznym bękartem źle wychowanego i agresywnego Putina. Nie fajne?

Tak ze KODowi się chyba sojusznicy zaczynają jakby wykruszać, do tego zamachy i śnieżyce... Swoją drogą Dávila by się uśmiał, i słusznie, bo te smętne informacje o szkodach i ofiarach takiej czy innej brzydkiej pogody wyraźnie w tych zachodnich (w tutejszych nie słyszałem) telewizjach pobrzmiewają ŻALEM, PRETENSJĄ I ROZCZAROWANIEM. Coś jakby ci spikerzy w duszy czuli, i z nami chcieli się tym podzielić, że przecież Nasi Światli Przywódcy tak się starają, już im się faktycznie niemal udało Raj na Ziemi zaprowadzić, a tu nagle ten stary brodaty dziadyga tam gdzieś całkiem zawodzi i mamy co mamy.

Dávila naprawdę pisał o tym, że katastrofy są przez dzisiejszego człowieka (dla nas precyzyjniej: "leminga, leberała, lewaka", bo przecież nie dla Tygrysisty!) odbierane jako krzywda, no ale ten nabrzmiały zawodem i poczuciem krzywdy głos spikerów to coś, czym zapewne nie miał okazji się delektować. A teraz, jak już zwróciłem na to waszą uwagę, sami posłuchajcie i cieszcie się tym, bo to przecie sama esencja tej liberalnej lewackiej (pseudo)religii, którą mamy, a absurd tego bije po oczach, uszach, i musi skłaniać (ew.) Boga do dalszych tego typu figlików. I fajnie!

Zagranica jest w kwestii KODu najważniejsza - z WEWNĘTRZNĄ zagranicą oczywiście włącznie! - ale tam tak czy tak nie wszystko dzieje się jak należy. Weźmy tę sprawę Belzebuba. "Kacper, Melchior i Belzebub" - ha ha, jakie to śmieszne! A przecież dużo bardziej powinno was, ludkowie rostomili, szokować, że tylko jeden Belzebub - bo przecież dla zbilansowania tego bilansu powinno ich być... No ilu? No jasne że czterech! (Mądrasiński tym razem nie byłeś pierwszy, ale to było łatwe, a refleks niestety nie jest twoją mocną stroną. A Pędzikiewicz dostaje drobny plusik do akt.)

Gdyby ten człowiek miał nieco choćby kodziarskiej mentalności, rewolucyjnej czujności i  europejskiego ducha, to by nie tylko wspomniał, że Belzebubów musiało być co najmniej czterech, ale jeszcze by dodał, że na pewno każdy z tych sześciu monarchów miał przed imieniem kropkę, albo w środku imienia kreseczkę i jedną część taką wyraźnie zza Odry, albo może raczej z jakichś tropikalnych stepów... W ostateczności "von" przed imieniem. A on co? Moher jakiś? I z takimi ludźmi mamy... Sorry! Chciałem oczywiście rzec "mają" (biedaki) pracować? Budować lepsze... Co tam ma być lepsze. No jak niby?!

triarius

P.S. 1 .Kacper .Melchior .Belzebub
P.S. 2 Jeśli to nie jest jakiś błąd i Petru naprawdę nosił za Balcerowiczem teczkę, a nie powiedzmy woził go taczką - to naprawdę trzeba zapłakać nad trudnościami kadrowymi naszej kochanej lewizny.

niedziela, marca 13, 2016

Że na odmianę coś napiszę (i po polsku)

Obejrzałem ci ja sobie pierwszy raz w życiu sitcoma pt. "Community". (Po naszemu też się tak wabi, co jest rzadkie i cenne.) Leci to w moim pakiecie od lat, ale jakoś nigdy nie miałem na to ochoty, choć sitcomy pasjami lubię. Jeśli są dobre, oczywiście. Albo przynajmniej średnie, a wtedy sobie czasem gnuśnie, bo mam b. podzielną uwagę.

No i powiem wam ludzie, że to co zobaczyłem było b. fajne. Śmieszne i z pewną głębią, oraz drapieżnością. Powodem, dla którego nie miałem nigdy ochoty tego oglądać jest chyba to, iż tak występuje, jako główna postać, taki stary pierdoła, wieczny student. Bo też to "Community" to taki b. marny prowincjonalny uniwersytet, czy jak to nazwać.

No i ja niespecjalnie, z jakichś nieznanych mi powodów, lubię dowcip polegający na naśmiewaniu się ze starości, a już specjalnie, kiedy taki starzec w dodatku jest student. Tego tam pierdołę gra, nawiasem, niejaki Chevy Chase - znany komediowy aktor, ale w tym stadium swego życia, i być może dzięki cwanej charakteryzacji, wyglądający naprawdę pierdołowato.

Z tym, że w owym odcinku, co ja go widział, nasz pierdoła naprawdę błyszczał. Wygłosił dwie cholernie mało politpoprawne kwestie mianowicie, które mnie szczerze ubawiły i którymi z wami, kochane moje ludziaczki, się zaraz podzielę.

Jedno to było, że golenie u fryzjera to "przyjemność z dawno minionych czasów, kiedy mężczy?ni (jakieś gówno mi się włącza na kąpie i nie mogę normalnie napisać tej litery, co tu powinna być, a w tej chwili w ogóle nie mogę, bo kąp przepracowany) byli mężczyznami, a kobiety praczkami i sprzątaczkami". Niedługo potem stwierdził, że "National Geografic jest fajny, bo tam są cycki nietknięte ręką białego człowieka".

Cholernie mnie to rozbawiło, bo też do tych afrykańskich cycków tęsknię i mógłbym zresztą na ich temat napisać spory esej, oczywiście genialny, bo to co oni tam teraz w tej zleberalizowanej Afryce wyprawiają, a na froncie cycków szczególnie, to obłęd i paranoja! I tak sobie pomyślałem, że gość, ten Chevy Chase, ta pierdoła, natchnął mnie pewną ideą.

Otóż nieco niepokoję się moimi przychodami, kiedy już będę tym zdrowym i jurnym stulatkiem. (Jeśli, oczywiście, to się znacznie wcześniej dokumentnie nie zawali.) I tak sobie pomyślałem, że mógłbym przecie być takim gościem, którego zapraszają (za pieniądze) na różne tam przyjęcia, partaje, wieczory kawalerskie, a ja po prostu sobie lu?no gadam, i to jest odbierane jako niesamowity stand-up występ, gwałcący wszelkie reguły politprawności.

Ci ludzie by się wstrząśli i, zszokowani, że takie coś w ogóle jest możliwe, ubawili by się setnie, a na drugi dzień obudzili by się z potwornym kacem - choć to akurat nie z mojego powodu - i ze swoją codzienną politprawnością, do której by już znowu, na długie lata, lub na całe życie, powrócili, przekonani, że to normalne, że tak musi być, a fakt, że całe to @#$& życie im kurewsko doskwiera i jest nie do zniesienia, wynika z jakichś całkiem innych przyczyn...

Albo w ogóle clubbing, wóda i narkotyki, żeby nic nie czuć, żeby nie myśleć. No więc tak sobie fajnie wymyśliłem i wydaje mi się, że to może działać. Przynajmniej pod warunkiem, że jakimś stuletnim starcom pozwoli się jeszcze w ogóle żyć,

Tyle że, jak to zaobserwowałem przez wszystkie te lata w Szwecji - o ile zwykły, grzeczny i potulny obywatel jest przez waadzę i jej wiernych czynowników bez przerwy tarmoszony (za przysłowiowe pejsy) i pouczany, to jak np. irański emigrant się wkurwił (że za mało zasiłku, co jednak nie oznacza, by K*winy tego świata miały rację!) i pierdolnął maszyną do pisania, to waadza zdębiała i zapomniała języka w gębie, a gość zapewne dostał co chciał i więcej nikt mu nie podskoczył.

Więc może być i tak, że wy, kochane ludzięta, zostaniecie zutylizowani zanim osiągiecie piękny wiek, jaki wasz oddany ma dzisiaj - natomiast wyżej wymieniony dożyje sobie lu?no dwustu lub trzystu lat, występując od czasu do czasu na przyjęciach i wieczorach panieńskich... I wszyscy będą szczęśliwi. (A o politpoprawności TEŻ potrafiłbym napisać esej. Spróbujcie mnie zachęcić, żeby mi się chciało!)

* * *

Nawiązując do starczej pierdołowatości, to to, co się obecnie dzieje w Ameryce na froncie kampanii wyborczej, tej przedwstępnej, zapładnia człowiekowi umysł i w ogóle. Na przykład to, iż faworytem młodzieży jest gość po prostu stary i dość, powiedzmy sobie, na oko pierdołowaty, mniejsza już o to że - nie bójmy się tego słowa - Żyd... (Choć może powinniśmy się bać?) Nie że coś, ale pono Żyda tam dotąd na stolcu prezydenckim nie było. (Co za niezwykły kraj i patrzcie państwo jak się czają!)

Także to jest przedziwne, że podstarzałego kandydata gorąco popierają młode murzynięta. W końcu amerykańscy Murzyni normalnie za Żydami, mówiąc eufemistycznie, nie przepadają. (A kto przepada?) Z drugiej strony, co oni mają do wyboru - ten gość, albo ta koszmarna Clintonowa. No bo przecie mówimy teraz o lewicy, więc na pewno nie Trump.

(Jeszcze nie teraz. Potem się ew. zaczną przestawiać, jak to bywało w historii.) Sam wolałbym tego Bernie Sandersa od Clintonowej, i nie tylko dlatego, że jest stary, co mamy wspólne - bo w końcu on pierdołowaty, a ja nie.

Tyle, że to nie jest tak, iż oni z bólem serca na niego, żeby nie Clintonowa. Tam jest autentyczny entuzjazm i masa bezinteresownego działania dla sukcesu tego Berniego. Że gość niemal komunista? A co to szkodzi młodym lewicującym? Zresztą czym się dziś różni rasowy komuch od autentycznego leberała, że spytam? A jeśli, to na czyją korzyść?

Ta Clintonowa zaś to sama esencja leberalizmu, więc...? Zresztą dzisiejsza sytuacja, z Putinem na czele, jest właśnie taka, że Rosji na rączkę będzie raczej robić "prawica" - ta "zwykła", szemrana, przeżarta agenturą, "pospolita odmiana ogrodowa".

Ta dla bezmyślnych głupków (mięso armatnie) i cwanych cynicznych skurwieli (K*winy tego świata) - nie zaś w miarę uczciwa lewizna. (Jeszcze można wspomnieć o warstwie pośredniej, czyli świrach z przerostem kory, co NIE jest zaletą, i pieprzem w tyłku. Jak np. GPS na szalomie. Sierżanci liberalnego rewizonizmu.) Że komuchowaty Bernie będzie koszmarny w sprawach międzynarodowych, co i w Polskę uderzy?

A można być w tym gorszym od Obamy? (O tym właśnie chciałem w związku z tą giełdą. W szerokim kontekście rozkładu Zachodu itd.) I czy Clintonowa miałaby być od Berniego lepsza? Nie jestem przekonany, a raczej jestem w drugą stronę. Trumpa, mimo wszystko, bym zdecydowanie wolał, jakąś inną ogrodową "prawicę" też, choć z mniejszym zapałem, ale jak mam wybierać między Bernim i tą babą, to jednak wolę Berniego.

Oczywiście mogę co do Berniego nie mieć racji - jak np. pomyliłem się co do Franciszka. Choć co ja o nim wiedziałem w dniu jego wyboru? Wyraziłem wtedy tylko nieśmiałą nadzieję, którą życie, przy pomocy Szatana, w przykry sposób zaraz potem zweryfikowało. Ogólnie przecież TEGO WŁAŚNIE się w historycznej perspektywie spodziewałem, więc summa summarum Tygrysizm Stosowany jak zawsze górą!

* * *

Chciałem wam jeszcze opowiedzieć trochę o giełdzie (nie próbujcie tego w domu!) i fajnie to powiązać z sytuacją w Ameryce, ale to może innym razem. (Czytaj "nigdy", bo tak jest z 99,8% moich błyskotliwych pisarskich pomysłów. I dlaczego miałoby być inaczej?)

* * *

No to tylko na koniec powiem wam, że "Sturęki" Rolex napisał właśnie absolutnie znakomity tekst, któren oto:

http://hekatonchejres.salon24.pl/701373,wilkolaki-sa-na-swiecie

W sumie zawsze dotąd uważałem Rolexa za takiego trochę Toyaha, choć może jeszcze bardziej gładko-profesjonalnego, a mniej gryzącego sercem. Czyli że super pisanie, ale dla mnie nieco jakby zbyt gładkie i...

Nie do końca aż Tygrysiczne (if you know what I mean). A tu paczpan, totalne zaskoczenie! Tekst drapieżny, głęboki i dający do myślenia jak cholera, a do tego jeszcze hiper-profesjonalnie zrobiony. Także w sferze obrazkowej, która jest tam całkiem fas-cy-nu-ją-ca!

Jak już przeczytacie, to można by porozmawiać o tych Prusakach, bo to, wiecie - z jednej strony wróg nasz na wieczne czasy i od zawsze (cholerni zgermanizowani Słowianie, z dodatkiem francuskich hugonotów zresztą), czego nie można ignorować i od czego nie uciekniemy, z drugiej jednak mamy też "Duch pruski i socjalizm", z którym pod wieloma względami trudno się nie zgodzić...

Z tym, że oczywiście taka dyskusja jest ryzykowna z tego powodu, że tam zawsze w tle będzie wystawiał łeb Adolf H. - któren nie tylko nasz wróg i kat, ale na którego wolno tylko pluć, a żadnych trze?wiejszych nieco analiz nielzia! Z z drugiej strony mamy Merkele tego świata, o których raczej tylko dobrze, lub co najwyżej średnio...

Więc dyskusje o Prusach, jeśli miałyby być otwartym tekstem, który rozumie Merkela i te wszystkie super-komputery popodłączane do dronów Obamy, są raczej trudne. A w końcu komputera wygrał właśnie z mistrzem GO, więc naprawdę musimy się wysilić i jeszcze tu podnieść poziom. Nie da się od tego wniosku uciec, więc: Do boju Ludy!

Choć na razie za naśmiewanie się z Merkeli faktycznie o szóstej rano jeszcze nie przychodzą - sam to sprawdziłem i mam zamiar dalej - więc bez paranoi, ale też to się może zmienić. I to by było na tyle, jak mawiał super gość Jan Tadeusz Stanisławski.

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. Uważać na ogony i drony!

czwartek, listopada 19, 2015

Wybierzmy Ameryce Prezydenta

Clintonowa jest oczywiście koszmarna, nawet jakiejś sympatyczniejszej mimiki nie zdołali jej ci wszyscy przepłacani spece od piaru nauczyć i babsko odrzuca po prostu swoją obłudną gębą, jednak po drugiej stronie też nie widzę tego całkiem różowo. Najpopularniejszy tam dotychczas jest Donald Trump, na którego temat narzuca się od razu nabolała (ach, ten cudny język mojej młodości!) i wołająca o naukową opinię jakiegoś certyfikowanego gremium kwestia: "Azaliż lepszy jest tupecik wyglądający na prawdziwe włosy, czy też prawdziwe włosy wyglądające jak tupecik?"

A tak bardziej serio (bo Trump to nie jest jednak całkiem poważna sprawa), największy problem wszystkich praktycznie republikańskich polityków w Stanach to musi być jeszcze większy, niż u tych drugich SYJONIZM. Jeśli na tazwa może się komuś wydać dziwna lub przesadna w tym kontekście, to niech mi łaskawie powie, jak inaczej można określić ślepą, namiętną, fanatyczną, w wielu przypadkach opartą na mętno-ponurych eschatologicznych przepowiedniach (!) miłość do Izraela? (Choć nie można tu też oczywiście pomijać siły nacisku adekwatnego lobby.)

Popieraną czynami, nie że jakaś platoniczna, i to jak! Kiedyś, z tego co wiem, nawet Żyd nie musiał koniecznie być syjonistą, a dzisiaj każdy musi, z amerykańskimi prezydentami na czele. (Tutaj nawet Obama, nie będący Republikaninem, ma u mnie plus, bo z tym jednym akurat jednym nie przesadza.)

Niby ich sprawa, kogo uwielbiają, ale powiedzmy sobie otwarcie - ta, dość w istocie śliska z etycznego punktu widzenia, a najostrożniej już mówiąc niejednoznaczna, i na dłuższą metę ewidentnie przegrana sprawa (zresztą akurat zgodnie ze wspomnianą tu sekciarską eschatologią), będzie Amerykę kosztować (i nie mówię tylko o $$) z każdym rokiem więcej, a przy okazji także jej sojuszników. No i ja bym wolał, żeby Polskę to zbyt wiele nie kosztowało, optymalnie żeby nie kosztowało nic - tylko jakoś mi trudno w tej sprawie o optymizm.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że Amerykanie nie mają już możliwości wyjścia z tej pułapki, bo ew. odstawienie Izraela od piersi oznaczałoby jego szybką klęskę, a co najmniej efektowną wojnę na Bliskim Wschodzie (i nie tylko Bliskim, bo Iran to już Wschód Środkowy), co z kolei byłoby odebrane jako ogromna, historyczna klęska Ameryki i dodałoby sił jej wrogom w sposób wprost niewyobrażalny, przede wszystkim ogromnie zwiększając szeregi aktywnych bojowników islamu. Polska jednak powinna się w to pakować tak mało, jak to tylko możliwe - najlepiej wcale.

US of A to wciąż jeszcze nie Putin, nie Państwo Islamskie, nawet nie Nasz Ukochany Sąsiad zza Zachodniej Miedzy... (Swoją drogą, jakim zerem trzeba być, żeby znosić na swoim czele takie coś, jak ta durna i nie wiadomo przez kogo sterowana komsomołka bez szyi... A nie, sorry! Polacy znosili Tuska i Kopaczową.) Jednak powodów do orgazmu na ich temat dostrzegam z każdym dniem mniej. I pomysleć, że pół dotychczasowego życia, a nawet więcej, spędziłem jako fanatyczny tego kraju miłośnik, nie mówiąc już o tym, że w latach licealnych kombinowałem jak się z PRLu wydostać - nie po to, żeby se kupić fajną brykę i pić Coca-Colę (której zresztą nie znoszę), tylko żeby walczyć w Wietnamie.

(A z czego, myślicie, tak fajnie się nauczyłem się angielskiego?) Żeby zaś coś na koniec na pozytywną nutę ("hopsasa", swoją drogą, wiecie, że to, jak i "dana dana", to ponoć resztki prasłowiańskich religijnych hymnów?), to powiem wam, że mnie się tam najbardziej z tych kandydatów podoba Ben Carson. Na podstawie wywiadu z nim, który słyszałem, plus różnych tam wypowiedzi, życiorysu, wyglądu (tak, koloru też!). Nic z tego nie wynika, bo ja tam przecież nie głosuję, ale mówię i niech się teraz Gazownie tego świata głowią, jak mnie wrobić w rasizm!

Żeśmy se pogadali na wzgl. aktualne tematy i tyle naszego. Do następnego! (Albo i nie.)

triarius

P.S. Powiedzcie mi cui bono, bo mam ci ja w głowie parę naprawdę głębokich, składnych i nabrzmiałych aktualnością tekstów, ale to masa roboty z klepaniem a zapotrzebowania nie dostrzegam. Zresztą, powiedzmy to sobie otwarcie: macie tu lektury na całe lata - mówię o rzeczach poważnych, bez tych wszystkich dowcipasów, com się nimi zabawiał, do tego macie Ardreya, także nieco po polsku, com go przetłumaczył, macie Spenglera w sieci, plus sporo innych cennych rzeczy. Na razie to ja, mimo lenistwa i innych brzydkich cech, jestem do przodu i mogę ew. spocząć na przysłowiowych laurach. Jak wszystko przeczytacie, przemyślicie i przedyskutujecie z krewnymi i znajomymi (Królika), to się zgłoście i pogadamy o dalszym ciągu!

poniedziałek, stycznia 11, 2010

Ściema zwana ekonomią - część 1

Powszechnie wiadomą jest rzeczą, że  ekonomiści - także ci z najwyższej półki, laureaci Nobla itp. - różnią się między sobą poglądami nieraz absolutnie. Po prostu - jeśli jeden z nich ma rację, to drugi, albo i cała reszta, racji mieć nie mogą. Co powinno wielu ludziom dać w końcu nieco do myślenia, ale jakoś nie daje. Mają ci ludzie bowiem swoje chytre sposoby, żeby sobie takie zjawiska wytłumaczyć. Jednym z najpopularniejszych wytłumaczeń na tzw. "prawicy wolnorynkowej" jest teza, że ekonomiści dzielą się na dobrych-mądrych-uczciwych i dennych-głupich-załganych, i ci pierwsi mają zawsze rację, a ci drudzy...

Ci drudzy to tacy intelektualiści (tfu!), jakich z zapałem opisuje Paul Johnson: pieprzą swoje służące, kradną papier toaletowy i wycierają nos w rękaw kiedy nikt nie widzi. I tacy oczywiście racji mieć po prostu nie mogą, no bo jakże by? Problem rozwiązany, wracamy do wkuwania na pamięć "von" Misesa. Co na pewno, poza tym, że miło jest wiedzieć co i jak, przy okazji doprowadzi nas do bogactwa. Ale a propos bogactwa...

Z ekonomistami jest jeszcze jeden drobny problem, który ujawnia się wprawdzie nie aż tak często, ale czasem się jednak ujawnia. Ostatnio na przykład okazało się ten gość, który za Busha konstruował ów sławny plan ratowania banków, próbuje sprzedać własny dom i całkiem mu się to nie udaje. Niby nic dziwnego, skoro dom miał iść za pół miliona dolarów, a akurat rozpoczął się krach na rynku nieruchomości.

Zabawne jednak jest to, że ów natchniony ekonomista kupił był ten dom bardzo niedawno - praktycznie na samym szczycie nieruchomościowego boomu - a zaraz potem próbował go sprzedać. I żeby było jeszcze zabawniej, wystawił go za nieco więcej, niż za niego zapłacił. Niewiele więcej, ale jednak uparł się, by coś tam zarobić. No i cała posiniaczona akurat krachem Ameryka z gościa się śmiała, telewizje to pokazywały i w ogóle.

Wiem - to nie był nasz ekonomista! Rasowy rynkowiec żadnych banków by nie ratował, on w ogóle w państwo i żadne interwencje nie wierzy. Nie mogą wypłacić swoich pieniędzy? A niech zdychają! Stracili wszystko? Bez swojej winy? Bankierzy okazali się durniami i/lub oszustami? Niech zdychają! Trza było czytać "Najwyższy Czas!", a nie ufać bankierom. Banki będą OK kiedy przywróci się parytet, złoty standard...

Co jeszcze? Aha: kiedy lud uwierzy, że król dotykiem potrafi leczyć skrofuły... No i kiedy złodziejaszków, gwałcących Święte Prawo Własności, będzie się publicznie ćwiartować. Po pięciominutowej rozprawie. Góra!

Faktem jednak jest, że ja na przykład nie słyszałem o wielu rynkowych i "prawicowych" ekonomistach, którzy by się na osobistych spekulacjach dorobili. Co w końcu, nie oszukujmy się, najlepiej dowodzi zrozumienia rynkowych mechanizmów, co byśmy o moralnej stronie spekulowania nie sądzili (czyż spekulacje to zresztą nie jest właśnie sama esencja "wolnego rynku", jeśli taki zwierz w ogóle gdzieś istnieje?) Żaden argument, tak? Po prostu nie przykładałem ucha gdzie trzeba, to i nie słyszałem.

Dowcip jednak w tym, że o znienawidzonym przez "rynkową prawicę" Keynesie wiadomo, że gość się na giełdzie dorobił. Grubych milionów. Wiadomo także - i osobiście mnie to boli, bo babona nie trawię - że Hillary Clinton dorobiła się w czasie studiów na kontraktach terminowych. (Na bydło zresztą.) Przyznam, że mi to imponuje. Tak, wiem, że bogatemu łatwiej, a nawet nie tyle łatwiej, bo po prostu bogaty może, a biedny czy średni nie. "Giełda kocha tylko tych, który jej w sumie nie potrzebują", stwierdził kiedyś ktoś, kto się znał. Zapewne cwany i doświadczony Żyd. (Pozdrowienia dla red. Bratkowskiego, by the way!)

To akurat całkiem jak banki, które wciskają nam forsę, kiedy jesteśmy bogaci i moglibyśmy sobie ją łatwo załatwić gdzie indziej - np. w konkurencyjnym banku - a kiedy naprawdę nam jej brakuje, forsy nam nie dają. Znana sprawa, to akurat nie jest moje odkrycie. W sumie tak właśnie zdaje się działać ekonomia. A w każdym razie ekonomia naszej cywilizacji (dzisiaj już globalnej) w tej naszej epoce.

Dużo można by o giełdzie i miałoby to sens, bo w końcu jeśli gdzieś jest coś, co przypomina wymarzony przez tak wielu "wolny rynek", to tylko tam. No a giełda uczy nas masy ciekawych rzeczy. Na razie skoncentruję się na tej jednej - giełda uczy nas, że trzeba mieć forsę, żeby robić forsę. (I znowu pozdrowienia dla pana redaktora, jako że wszystkie błyskotliwe bonmoty na temat giełdy pochodzą od starych giełdziarzy, czyli...)

Trywialna konstatacja, nawet jeśli prawdziwa, tak? Otóż ja tak nie sądzę. Z powyższego, jeśli się z tym zgodzimy - a zgodzić się byłoby o tyle mądrze, że oszczędzi nam to wiele łez, nie mówiąc o groszu - wynika na przykład, że thatcherowski program powszechnej własności ma spore luki. Po prostu, mówiąc bardziej brutalnie, przysłowiowej kupy się nie trzyma. Jest programem dla ekonomicznych samobójców i w ogóle lemingo-idiotów.

Nie wierzycie? Jak można wierzyć takiemu lewakowi, co to udaje hiper-prawicę, ale brzydzi się "wolnym rynkiem"? No dobra, ale takiego Parkinsona, tego od "Prawa Parkinsona", cenicie? No więc, w niewydanej, z tego co wiem, w naszym tragikomicznym kraju i przepięknym języku, ale przeze mnie przeczytanej, książce "The Left Luggage", traktującej o genezie i początkach Labour Party, Parkinson pisze wiele dowcipnych i niegłupich rzeczy. Co was, rynkowi towarzysze, nie powinno chyba dziwić, jako że był to także wielki pogromca biurokracji.

Co mianowicie pisze Parkinson? Otóż dość obszernie omawia on sprawę robotniczych kooperatyw - różnych takich spółdzielni, sklepów i zakładów produkcyjnych, będących wspólną własnością ich pracowników - i stwierdza, że to jest z samej natury bzdura, ponieważ prosty i niewiele zarabiający człowiek NIE MOŻE SOBIE PO PROSTU POZWOLIĆ na żadne istotne ryzyko w finansach.

No bo i nie może! Milioner kiedy straci pół swojej fortuny, wyskoczy oknem z Empire State Building, albo nie. Donald Trump, który, z tego co kojarzę, zarabia miliardy na każdym kolejnym boomie w wielkomiejskich nieruchomościach, żeby je potem do zera tracić na każdym krachu... A w każdym razie pamiętam, że dwa razy spłukał się już do zera... Tylko co z tego? Ludzie go znają, mówię o prostych ludziach. Jego tupecik rozpozna każdy. Wiedzą, że to gruba ryba i finansowy magik - choćby nawet miał same długi.

A ludzie bogaci, wiedząc to, zawsze mu podadzą rękę, wybulą na nowy start... Bo mają dość rozumu, by wiedzieć, że im samym się to opłaci. Inaczej z robotnikiem zarabiającym tyle, ile jego rodzina, skromnie żyjąc, musi wydać. I nie mającym żadnych oszczędności. Jeśli on straci półroczny zarobek, dla jego rodziny będzie to tragedia.

Fakt, niektórzy nie dostrzegają w tym nic złego - niech ten robotnik sprzeda swoje dzieci na części zamienne, niech wyśle swoją żonę do burdelu, a sam niech podpisze odpowiednio uroczysty kontrakt z kimś zamożnym i zostanie jego dożywotnim niewolnikiem. Państwo powinno na to pozwalać!

My jednak, ludzie normalni, dostrzegamy w tym maniackie rojenia rodem z Herberta Spencera, prawda? Może tak się DA zrobić, może tak być POWINNO - w co  osobiście serdecznie wątpię - ale żeby twierdzić, że TO właśnie jest sensownym i uczciwym programem dla prostych i niezamożnych ludzi na wyjście ze swego nieciekawego stanu, to już jest nieco...

Nie szukając odpowiednio cenzuralnych słów - bo niecenzuralnych mógłbym przytoczyć niemało - pozostawiam tę kwestię domyślności i elokwencji P.T. Czytelników, żegnając się do następnego odcinka. (Oczywiście Deo volente, jak zawsze.)

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.