Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bonmot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bonmot. Pokaż wszystkie posty

piątek, lutego 09, 2024

Na marginesie babskiego SWAT Teamu, co to się nie popisał...

... w jakichśtam globalnych mistrzostwach na te rzeczy, powiem coś, co od dawna ciśnie mi się na wargi... Tzw. "Prawica", krórej esencję i istotę wyrażnie stanowi subtelny amalgamat głupoty i pedalstwa, (dlaczego też bez przerwy bierze w dupę), śmieje się do rozpuku (i niech jej będzie na zdrowie!), ale jak zawsze, kompletnie nie rozumie sedna problemu. ("Jakiegoż to?", pytacie z wypiekami na buziach? Mówiliśmy już o tym nieraz - poszukajcie sobie! Jednak dla ułatwienia podpowiem: babski boks, babskie zapasy, babskie MMA, babskie wojsko, policjantki obwieszone artylerią... Starczy?)

A teraz, w nagrodę, żeście aż dotąd doczytali, podsumujemy to wszystko sobie w zgrabnym bonmocie:

Społeczeństwa, które już nie toleruja babską agresywność (co jest już wystarczająco złe!), ale po prostu ją promują, dowodzą, że są do szczętu zdegenerowane i jedyne dobre, jakie da się o nich powiedzieć, to że nie maja już przed sobą długiego życia.


triarius

czwartek, lutego 02, 2023

O Przyjaźni

W pokracznych czasach Harrarich, Morawieckich i Bidenów mówienie o czymś takim, jak "Przyjaźń", musi się wydawać anachronicznym absurdem, ale ja chcę być anachroniczny, bo się brzydzę, a piszę to w końcu tylko dla siebie. A więc definicja:

Przyjaciel to ktoś, dla którego twoje dobro jest ważniejsze, niż jego własna wygoda czy błahe przyjemnostki, i oczywiście przynajmniej powinno być vice versa. Tylko tyle i aż tyle! (To samo dotyczy dobrych rodziców czy opiekunów, niestety tutaj bez vice versa.)

triarius

wtorek, listopada 29, 2022

O starości i paru innych sprawach

Sorry, ale jeśli ktoś do późnego wieku nie wyrósł z "Solidarności" i/lub wszystkich tych oświedeniowo-leberalno-lewicowych bredni, jak to Szczęście Ludzkości czycha tuż za rogiem, tylko na odmianę trzeba do ludzi ze słodyczą, a nie jak zawsze dotąd, a do tego jeszcze jeśli taki ktoś wymądrza się na polityczne tematy, to na nagrobku powinien mieć napisane "Idiota".

Także i w słusznej sprawie, jak widać na załączonym obrazku, "słuszność" sama w sobie po prostu nie gra. (Choć przekonanie o własnej słuszności tak, ale i najgorsze szuje mają takie właśnie przekonanie, nie widać? Zresztą NLP, nie bez podstaw, twierdzi, że człek ZAWSZE jest przekonany o własnej słuszności.). "Prawda" może czasem co najwyżej indywidualnego człowieka wyzwolić z kłamstwa, ale już nie od przemocy, a w w szeroko pojętej polityce liczy się tylko, lub niemal tylko, szeroko pojęta SIŁA (w tym inteligencja; instynkty; organizacja; morale, nie mylić z moralnością; także niestety zasoby).

(Zapłodniło mnie do napisania tego coś, com właśnie przeczytał w sieci - w 70% niby zresztą słuszne i niegłupie, tyle że właśnie oddychające tym pedalskim chciejstwem i wyniesionymi z telewizora, szkoły, oraz od innych naiwniaków kłamstwami.

triarius

piątek, września 23, 2022

O śmiechu

Czy tylko Bergsonowi wolno pisać o śmiechu? Nie, nie ma na to zgody! No to tutaj trzy głupotki z nim związane, które przyszły mi dziś do głowy pomiędzy przebudzeniem i śniadaniem. (Dlaczego akurat o śmiechu? Nie mam pojęcia, szczerze, ale przecież żyjemy w wesołych czasach.) Oto więc:


Słysząc "wolny świat" pękam ze śmiechu, słysząc "wolna Polska" z trudem powstrzymuję łzy.

*

"Śmiech to zdrowie" i nic tego tak dobitnie nie pokazało, jak niedawna "pandemia".

*

Choćbym miał prostatę wielką, jak łeb (nomen omen) Hołowni - słysząc "wolny świat" i tak zawsze musiałbym zmieniać pampersa.

triarius

sobota, września 17, 2022

Bonmot szachowy i nie tylko

Serio - najgorsze w przegrywaniu jest mimowolne robienie przyjemności innemu facetowi!

triarius

P.S. Wychodzimy pojedynczo. Uważać na szpicli i kamery!

poniedziałek, września 05, 2022

O starszym bracie

Ukochany mit wszystkich eunuchowatych naiwniaków - czyli "zwycięstwo bez użycia przemocy" - sprawdza się tylko wtedy, gdy do konfliktu włączy się STARSZY BRAT jednej ze stron. (Wtedy ta strona oczywiście wygrywa, o ile druga nie ma odpowiedniego brata).

Jeśli ktoś uważa inaczej, to może by mi łaskawie podał jeden przykład z Historii na "zwycięstwo bez użycia przemocy" (ach!) i bez Starszego Brata. Zresztą wyjaśnijmy. Ukłon w stronę co mniej lotnych, proszę... Przemoc czy GROŻBA PRZEMOCY to w tym przypadku to samo. I to jest raz! A druga sprawa to taka, że Zwycięstwo samo w sobie oznacza, że Przeciwnik Przegrywa, czyli traci coś, na czym mu zależy. Już samo to, że go tego czegoś pozbawiamy, stanowi pewną, filozoficznie może wyrafinowaną, ale całkiem realnie dotkliwą, Przemoc!

No a jeśli Przeciwnikowi na zwycięstwie naprawę zależy, to zastosuje taką już wulgarną Przemoc (którą nawet nasz Kastrowany Debil jako Przemoc rozpozna), a wtedy my z konieczności... Nie, fakt - modlitwa, czyste uszy i wiara w bajki dla grzecznych a przygłupich przedszkolaków to Uniwersalna Gwarancja Sukcesu! (Just kidding!)

Nie ma istotnej różnicy, czy damy komuś w nos i zabierzemy mu słodkie pierniczki, czy też zmusimy go do grania z nami o nie w warcaby, wiedząc że w warcabach jesteśmy gigant, a on nie, i grożąc mu naszym Starszym Bratem, a jeśliby nie poddał się potem wyrokowi warcabnicy, To od czego nasz Starszy Brat?! No - gdzie tu jakaś istotna różnica? Czym się istotnie różni powiedzmy danie komuś pałą w łeb od razu, od zabrania mu z konta całej forsy na żarcie, że spytam? Co zresztą może się udać - mówię o tym drugim - tylko dzięki temu, że mamy (oni mają znaczy) Starszego i Stosownie Brutalnego Brata.  N'est-ce pas?


triarius

P.S. Kłócicie się jeszcze? Że niby Pierwsi Chrześcijanie? A kimże w tym kontekście był wszechpotężny Bóg, jeśli nie Starszym Bratem właśnie? O tym mówimy? No to zaraz wpuszczamy głodne lwy i zobaczymy ile z tej waszej wiary, ludzie, zostanie!

sobota, lipca 02, 2022

Bonmot historiozoficzny wielopłciowy

Moje dobrze-ponad-pół-wieku-trwające studium historii zdaje się dobitnie sugerować, że świat rządzony przez mężczyzn (czyli niemal przez całą hiostorię) niezmiennie jest brutalny, świat rządzony przez eunuchów (jak ten nasz dzisiejszy) zawsze jest nasycony podłością, zaś świata naprawdę rządzonego przez kobiety nigdy nie było i z pewnością nie będzie

(Zanim ktoś na serio spróbował Zachodowi coś takiego zafundować, kobiety z całych kontynentów niemal znikły, lub co najmniej zeszły do podziemia, czy cholera wie gdzie, i na ich miejsce pojawiła się masa dziwnych stworów, które raz chodzą za kobiety, innym razem za coś całkiem innego, często nigdzie dotąd w przyrodzie nie zaobserwowanego. Pięknie to ilustruje niedawne "What is a woman?" tej tam szemranej kandydatki Bideta do Sądu Najwyższego, czy do czego to tam było.)

triarius

poniedziałek, stycznia 10, 2022

Bonmot finansowo-ideologiczny (i obfite do niego komęta)

Pieniądze, wbrew temu, co nam usilnie próbują wmawiać leberały, mają narodowość, i co gorsza - mają także ideologię! (Z reguły liberalną, co zresztą ładnie tłumaczy tę ich usilność.)

No to sobie może jeszcze to rozwińmy, dla co pilniejszych, lub alternatywnie mniej lotnych uczniów... U Kuraka czytam (ci ja) ostatnio, że niektórzy PiSowcy przebąkiwywują coś o regulacji cen. Jako odpowiedzi na inflację, oczywiście, co ona ładnie ostatnio nabiera tempa. (Niektórzy Polacy pamiętają Balcerowicza i mają słuszny uraz. Bilet trawmwajowy za 150 000 zł - tego nie zapomnę nigdy! To było coś dla gościa, co akurat wrócił po 11 latach ze Szwecji, fakt że ogarniętej akurat ogromnym, jak na nią, kryzysem.)

Ktoś by mógł sądzić, że taki wyśmiewacz und pogromca "Wolnego Rynku", jak wasz oddany, przyklaśnie tym pomysłom wszystkimi czterema kopytami i zanuci stosowną triumfalną pieśń. Jednak to bzdura i kompletne niezrozumienie podstaw Propedeutyki Tygrysizmu Stosowanego! Ekonomia, jak uczy owa Nauka, jest ważna, bo traktuje o Zasobach i dostępie do nich, a bez zasobów, takich czy innych, po prostu się nie da. 

Różnica między TS i Prawicą Pospolita Odmiana Ogrodowa (czyli smętnymi popłuczynami po którejś z pokracznych form Liberalizmu, czego by nie udawała) jest taka, że TS za najważniejszą kwestię Ekonomii uznaje... No jak to jest w Tygrysiźmie, Mądrasiński? Znowu nie uważasz? Chcesz żebyśmy cię chemicznie wykastrowali, przynajmniej na jakiś czas? Może wtedy będziesz uważał na podziemnych wykładach!

No dobra, tym razem ci się upiekło... Więc w Tygrysiźmie - i po prostu w rzeczywistości - podstawowa kwestia Ekonomii to: KTO MA I JAKIM, @#$%, CUDEM NIKT MU TEGO NIE ODBIERA?! Podczas gdy Libealizm, co...? Zgoda, może jednak zachowałeś nieco rozumu, mimo tych babskich obsesji... Tak - Liberalizm z całych sił stara się od tej kwestii uwagę Prola odwrócić i ją rozmydlić. (Tu kłania się nasz bonmot z samej góry.)

To już wszyscy powinni wiedzieć na pamięć, ale jedziemy dalej... Regulacja cen poprzez zakaz sprzedawania powyżej jakiejś wymyślonej przez urzędnika, to idiotyzm, bo... Dlaczego, panno Napieska? Zgoda: żeby komuś się chciało zajmować działalnością biznesową, musi mu się to opłacać. Czyli...? Tak: przynosić zysk wart ryzyka, nerwów, wysiłku, nieprzespanych nocy, odmawiania sobie natychmiastowej gratyfikacji, biurokracji, użerania się z idiotami różnych typów...

Po prostu jest to ryzykowne, niepewne i wymaga zazwyczaj o wiele więcej poświęceń, niż sobie leżenie do góry brzuchem, a przeważnie, przynajmniej w idealnym przypadku, także i od pracy na posadce. (Która ma inne swoje koszty, ale np. Niedzielscy tego świata i tak nic innego by nie mogli robić, i jeśli Lud ich w końcu nie... Ech, przypomniała Mi się "1001 Noc"... Tam umieli z takimi postępować! A wtedy mnie to, przyznam, nieco raziło, bo Natura obdarzyła mnie patologicznie miękkim sercem gołębia.)

Tak więc narzucanie takiemu biznes-człowiekowi za ile ma się sprzedać, to po prostu ryzyko, że albo obejdzie, albo sobie da spokój i zajmie się czymś przyjemniejszym. Z drugiej jednak strony... Żebyście ludzie nie myśleli, że Pan T. stał się nagle wyznawcą "Wolnego Rynku" spod sztancy K*wina! To jak z tym jest, Mądrasiński? Nie wiesz?

Jest z tym tak, że puszczenie całej Ekonomii na żywioł z przyczyn czysto-, czy raczej brudno-ideologicznych i para-religijnych (bo takim czymś jest autentyczna, tam gdzie to występuje, wiara w cudowność Liberalizmu!), to idiotyzm. Nie ma żadnego powodu, żeby opuścić łapki i dać się nosić w te i wewte ślepej sile - żywiołowi po prostu!  Bez steru, żeglarza, okrętu. Niemęskie! Powiedziałbym więcej i ostrzej, gdyby słowo, którego chciałbym użyć, nie było ostatnio z jakichś dziwnych powodów: "fi donc - Fifi, nie rusz!"

Jeśli Władza (a mówimy tu o takiej, teoretycznej i wymarzonej, którą byśmy kochali, naprawdę naszej, przedłużeniu nas, o ludziach robiących za nas to, czego my robić nie raczymy - nie o faktycznych okupantach, na których, zgodnie z głoszonymi przez różne k*winięta poglądy, mielibyśmy mieć pistoleciki i 5 sztuk amunicji każdy. ŻEBY SIĘ NAS, @#$%, TE SKURWYSYNY BALI! Hłe hłe!)...

No więc, jeśli Władza coś takiemu biznes-ludkowi nakazuje lub czegoś zakazuje, A ON NADAL MA OCHOTĘ SIĘ TYM SWOIM BIZNESEM ZAJMOWAĆ, no to git i, zgodnie z samymi pryncypiami Liberalizmu, nie ma problemu! Prawda moje dziatki? W końcu Władza tępi zbójców na drogach i utrzymuje sądy, które różne tam biznes-ludzi spory rozstrząsają... Takie tam sprawy i każdy sobie sam więcej wymyśli, jeśli odczuje potrzebę.
 
Tak więc: absolutny brak ingerencji w działalność biznesową przez Władzę to idiotyzm albo ogłupianie gimbazy przez ruskiego prowokatora (na etacie albo in spe, do dziś nie wiem, który to przypadek)... Z jednej strony wolny handel uranem i polonem, niczym niezakłócona produkcja heroiny i cracku, a z drugiej nie wolno zahandlować własną dupą, bo ma być też, hłe hłe, "konserwatywnie". Albo albo, moje drogie k*winięta - trochę konsekwencji bym prosił, chyba że chcecie być feministkami!

Jednak arbitralne narzucanie biznes-ludziom cen przez urzędasa, który z tym nie ma nic do czynienia, i w ogóle przeważnie powinien kopać i zasypywać doły za miskę ryżu, bo do niczego innego się w istocie nie nadaje, to też paranoja! I wiadomo już z doświadczenia do czego takie rzeczy prowadzą - nie trzeba nawet specjalnie marszczyć biednej kory. 

Cały czas się np. zastanawiam, czy Kisielewski to był prosty naiwny idiota, czy też wyrafinowany agent, zausznik  Balcerowicza i spółki - mówię o tym jego chorym uwielbieniu dla "Wolnego Rynku", którym tylu zaraził i które nas tyle wciąż kosztuje... Ale to nie oznacza, że jakiś smętny urzędas może sobie od niechcenia brudnym paluchem w sprawach realnej ekonomii merdać i będzie fajnie!

I to by było na tyle, moje dzieci. Przekażcie sobie pocałunek pokoju i won do domu, bo zaraz zajmuje tę salę Fan Cub Zenka Martyniuka!

triarius

P.S. Nauczcie się ludzie, @#$#%, jakichś języków! (Obcych i cudzych najlepiej, żeby zacytować tego lepszego Niedzielskiego sprzed lat.) Np. >>> TO << jest naprawdę fajne.

niedziela, listopada 21, 2021

Bonmot terytorialny

Trwające cały czas zabiegi globalistycznych sił, zmierzające do amputowania wszystkim ludziom instynktu terrytorialnego (występującego u większości kręgowców i u absolutnie wszystkich zbadanych dotąd ssaków) to zbrodnia w stylu i na miarę doświadczeń dr. Mengele, tylko skala jeszcze o wiele większa.

triarius

wtorek, listopada 16, 2021

Bonmot rozwojowy

Za komuny wcale nie było lepiej - po prostu teraz jest gorzej.

 

Bonmot o tyle ciekawy, że z roku na rok zdaje się zwiększać w nim zawartość prawdziwości, kosztem zgrabnie wyrażonego, ale błahego paradoksu. Na oko oceniam, że pod koniec roku 2021 ich proporcja to jakieś 80/20. (Może to "lepiej" mogłoby być w cudzysłowie, ale dość nie lubię tego taniego efektu, wię niech będzie bez.)


triarius

czwartek, października 21, 2021

Ledwo zaczniesz przypominać sobie kodowanie i... bonmot za bonmotem!

Jedyny powód, który potrafię zrozumieć, by ktoś chciał zostać prawnikiem to: "żeby jakiś o wiele gorszy skurwiel nim nie został na moje miejsce!" Ten powód naprawdę potrafię pojąć i nawet nieco podziwiam, bo ja nie mam w sobie tyle altruizmu, ale każdy inny widzi mi się trefnym.

triarius

P.S. A teraz brutalnie spytam: jak z twoim angielskim, człeku? Jeśli niezbyt imponująco, to KLIKAJ MI TU ZARAZ - no już!

A jednak... bonmot!

Zenek Martyniuk i Konkurs Chopinowski to dwie strony tej samej monety.


Przyznaję bez bicia - powyższe to paradoks, duża przesada i bardzo niesprawiedliwe dla tych akrobatów klawiatury, którzy na pewno są też całkiem muzykalni, ale wkurwia mnie kult tego rodzaju imprez u naszego ludu, przeważnie o drewnianym uchu i fatalnym guście (a to, co robi dziś za "elitę" jeszcze gorsze). Ten Francuz faktycznie był genialnym pianistą i twórcą pianistycznej literatury, ale jeśli ktoś na pianie nie gra, to co go to właściwie obchodzi? 

Bo mu jakiś pedzio kiedyś pedzioł, że to "armaty ukryte w kwiatach"? Dlaczego ukryte i po kiego grzyba te kwiaty, że spytam? Czemu nie po prostu "kwiaty do kożucha"? Japończycy mają sensowne podejście do Chopina i rzeczywiście ładnie to kląskanie brzmi jako podkład dźwiękowy do tych ich filmów od 18 lat, tu zgoda. Bonmot w każdym razie genialny, a ja nie Bóg, żeby koniecznie być sprawiedliwy! Chcecie łagodnej sprawiedliwości? To mnie bez przerwy nie wkurwiajcie! (To do tych, co nie czytają, pozostałych uwielbiam i niniejszym pozdrawiam)


triarius

P.S. Przeczytałeś już Ardreya? Jeśli nie, bo nie potrafisz, to KLIKAJ MI TU ZARAZ!

poniedziałek, października 04, 2021

Obalanie śmiechem - tym razem w postaci bnmota

Nie ma w realnym świecie możliwości, by władza tak słaba, że można by ją obalić samym śmiechem (lub inną, podobnie "nieinwazyjną" metodą zresztą), nie została już wcześniej obalona w bardziej konwencjonalny sposób, przez kogoś z wewnątrz lub z zewnątrz. (Istnieje też realna możliwość, że od początku była tylko atrapą władzy, bo prawdziwa znajduje się całkiem gdzie indziej.)

To było (mam niepłonną) mięso, a teraz jeszcze coś sprzed lat, co przed chwilą na swoim blogasku znalazłem i mnie rozbawiło do łez. W ramach (Z)jadania (W)łasnego (O)gona. Otóż w samym tekście stwierdziłem tam coś w tym duchu, że bez "Monteverda (oczywiście w najbardziej uogólnionym sensie!) ta nasza Zachodnia K/C nie ma wiele sensu". Zostało to skomentowane (wtedy jeszcze bywały to komenta) w poniższy sposób (najpierw jest cytat ze mnie, potem odpowiedź, wytłuszczenie moje, bo ta krytyka mojego podejścia mnie zachwyca): 

To o co my właściwie mielibyśmy walczyć z tym całym ISIS i resztą? O tańce z gwiazdami, aborcję z eutanazją i żęderem?

Masz rację, ale widzisz chyba tylko to co robi najwięcej hałasu lub lata na golasa. To może zniekształcać Twój obraz.
Historia się powtarza: "Uwolnij Barabasza" krzyczało kilku, ale głośno i hałaśliwie i poszło...

niedziela, września 19, 2021

O agresji u kobiet i istot pokrewnych

Mało co mnie tak odstręcza, jak agresja u kobiet - bo i prawdziwe kobiety czasem bywają agresywne! - takoż i u chodzących (sic!) dziś za kobiety bezpituli, u których to jest jeden z kilku podstawowych trybów działania. Czy to będzie boks, czy propaganda, czy jakieś bezinteresowne belferskie obsesje, czy cokolwiek. Z agresją typową dla dzisiejszych bezpituli, próbujących, zgodnie ze swą naturą, pod wpływem wstrzykiwanej im zewsząd propagandy, rywalizować z, i chyba stać się po prostu tym, co uważają za mężczyznę, a co, jak wiemy na podstawie licznych poważnych naukowych publikacji, zawiera tylko połowę tego testosteronu, co się go miało pół wieku temu, i ogólnie musi być uznane za połowę, góra, eunucha.

No a co z tą agresją u prawdziwych (i jakże już w tej zdychającej zachodniej cywilizacji nielicznych!) kobiet? Walenie syna po twarzy przez drobniutką, ładniutką matkę, z dzikim piskiem i podskakiwaniem, żeby sięgnąć, bo prawdziwego winowajcy się uderzyć nie ośmieli - jeszcze by odszedł do innej! - bo ten chudy, nieśmiały dwunastolatek zachował się, zdaniem mamusi, zbytnio jak cholerny bezczelny samiec, co mamie jakoś przypomniało lekceważenie, jakie ostatnio ją dotykało ze strony ukochanego.,, ("Byle tylko nie odszedł, dobry Boże! Byle tylko nie...!") No i oczywiście nikt inny tak, jak autentyczne ludzkie samice, będzie drug drugu wyrwał kłaki, drapiąc tipsami po wymalowanych gałach, jeśli ich jest dwie, a "on" jeden!

To jeden z, dość w sumie chyba nielicznych, przykładów skrajnej (bo o takich tu zasadniczo mówimy, kąśliwe uwagi przy zupie wymagają wnikliwszego tygrysizowania) agresji u prawdziwych kobiet. Albo dawanie córce, piątkowej uczennicy, cichej i skromnej, klapsów przez łeb, kiedy tylko mamusi wyda się, że postawiła, córka znaczy, krzywą kreseczkę w swym kajeciku drugoklasistki. Niektóre kochające mamy oszczędzają dłoni, delikatnego w końcu organu, i na przykład stukają córeczkę w czaszkę (dziwnie dobrze unerwiony kawał tkanki kostnej!) końcem ołówka.

Nie są to zachowania, które rasowy Tygrysista uznałby za chwalebne - babski boks wydaje się mimo wszystko wznioślejszy, ale to o tyle złudzenie, że jednym zajmują się kobiety, fakt że zagubione i (żeby to łagodnie określić) niedopieszczone, drugim zaś wyłącznie bezpitule, usilnie pragnące zrzucić z siebie z siebie żeńską płeć, niczym wąż skórę, i przemienić się w tanią imitację taniej imitacji... Rozumiemy się?

A, byłbym zapomniał... Na razie mówiliśmy o agresji tych prawdziwych i dziś już dość rzadkich kobiet, gdy są uzbrojone co najwyżej w ołówek. Daj jednak takiej - poza tymi mrocznymi momentami, często uroczej - samiczce pistolet lub flaszkę cyjanku! (O bombie atomowej lepiej nawet nie myślmy!) "Pistolet to kobieca broń, jak trucizna i czary", rzekł był kiedyś przecież nasz nadworny bonmocista i miał rację, a opierał się w tej opinii na staroskandynawskich sagach - te tam Eddy i temuż poobnież.

Dzisiaj tradycję pistoletu, trucizny i czarów, niestety (?) tyko w wersji "pobożne pragnienia, plus groźne, napędzane estrogenem piski", od Walkirii przejęły K*winięta. Ale to już opowieść na inny raz.

triarius

środa, maja 05, 2021

Gorzka prawda o "Nauce"

W niemal 400 lat po śmierci Galileusza nie może być już większych wątpliwości - prawdziwą i najistotniejszą funkcją "Nauki" było i jest dostarczanie ("Naukowego") alibi dla masowego mordowania ludzi i czynienia z ludzkiej egzystencji piekła na ziemi. (A nie mówimy teraz o Technologii.) Niemal wszystko inne, przynajmniej w oczach tych, którzy mają na cokolwiek wpływ, to skutki uboczne, ewentualne drobne i nieoczekiwane korzyści i fioritury. 

(Ten cudzysłów wokół słowa "Nauka" jest tak słaby, że właściwie mogłoby go nie być. Zgoda - w Nauce dla takich jak ja są autentyczne i cenne wartości, ale to nie ma w realnym świecie, życiu społecznym i Historii najmniejszego znaczenia, bo i ja nie mam na nic wpływu. Można się w tym, ewentualnie doszukiwać kolejnego działania "Nauki" ożenionej z "Postępem i Szczęściem Ludzkości".)

triarius

czwartek, stycznia 07, 2021

O różnych reakcjach na wyzwanie, jakie stanowi życie w wychodku

sławojka

Napotkałem (ci ja) kiedyś takiego bonmota, który lubię do dziś, trochę dlatego, że oddaje moje relacje z wieloma ludźmi (żeby już bez nazwisk i stopni pokrewieństwa). Idzie to jakoś tak: "Nudziarze nie potrafią ścierpieć ludzi interesujących i nie mogą się doczekać, kiedy wreszcie spotka ich zasłużona kara". (Czy może po prostu "noga im się powinie"?) Mi się to kojarzy z jeszcze jedną sprawą...

Mówię otwarcie: absolutnie żaden ze mnie specjalista od rodzimej historii, a już szczególnie tej niedawnej, ale jakoś podobnie odbieram świętą wojnę między zwolennikami Piłsudskiego i Dmowskiego. Mój ojciec był rodem z Wrześni i zdecydowanie Endek, matka ze Lwowa i na pewno nie Endek, ale ona na mnie bezpośrednio wpływu w takich sprawach nie miała. No i ojciec, choć w sumie raczej Endek, śmiał się nieraz (a nie oglądałem go często, bo starzy byli rozwiedzeni) z propagandowych wygłupów przedwojennej endeckiej prasy. Np. z tego ostatniego weterana Powstania Styczniowego, co to miał umrzeć z głodu, tyle że żył coś koło stu lat. (Choć pewnie mu się nie przelewało, zgoda, a powinno.)

Dmowski napisał sporo niegłupich rzeczy, Endecja (o czym już pisałem) miała b. fajny stosunek do demonstracji patriotycznych, zapewne sporo pomogła w odzyskaniu niepodległości... (Tak mówią, tylko że trudno ocenić, ile w tym propagandy, ile prawdy.) Jednak dla mnie zasadnicza różnica polega na tym, że Piłsudski stwierdził kiedyś, że "w tym cuchnącym wychodku nie da się żyć" i robił absolutnie wszystko, żeby wychodek rozpieprzyć...

(Czyli postawa Romantyczna w najlepszym znaczeniu, która jest mi bliska.) Dmowski zaś - absolutnie rozsądnie, trzeźwo i w sumie trudno się z etycznego punktu przyczepić - przemyśliwał nad tym, jak mimo wszystko znośnie i wzgl. przyzwoicie ŻYĆ W WYCHODKU, który jest dopustem losu czy też (świecką może) karą Boską. Nie da się go przecież nijak przerobić na perfumerię, czy choćby pasmanterię!

Bardzo trzeźwa postawa, powtarzam, do której niesposób się przyczepić. Tak? Tyle że, kiedy potem "jakimś cholernym cudem", taki, "na bakier będący z rzeczywistością i trzeźwym myśleniem, fantasta-romantyk" wygrywa - ten trzeźwy, co to trzeźwo mierzył zamiar wedle sił, czuje się oszukany przez los. Potraktowany przezeń gorzej, niż przedtem był traktowany przez zaborcę! Co, zrozumiale, doprowadza go do dzikiej furii. Jak nudziarza wspomnianego na początku, na przykład. "Resentyment" to się uczenie nazywa. Ja to naprawdę rozumiem, bo to zrozumiałe i ludzkie, jednak sympatyczne już nie, Ani nawet - na tym póżnym etapie, etapie konsumowania własnych sukcesów czy porażek - już trzeźwe i mądre.

Mogę się mylić, może te moje intuicje to tylko literatura, i to marna, ale tak właśnie moim wybitnie syntetycznym umysłem to pojmuję. Dzięki za uwagę! 

triarius

P.S. Ta śliczna sławojka na obrazku jest oczywiście późniejsza, niż wychodkowa kontrowersja Naszych Gigantów, ale żadnego obs... kurnego koszmarstwa z kacapskiego zaboru nie da się w sieci znaleźć, a zresztą kibel to kibel. No, może taki japoński, co opowiada bajki i liczy kalorie, łagodnie masując,,, Ach!

sobota, września 28, 2019

O wrażych wydzielinach

Wiele tajemnic historii wyjaśni się, kiedy człowiek zrozumie prosty psychologiczny fakt: spośród wszystkich wrażych wydzielin najmniej obrzydliwą jest bez wątpienia krew.

triarius

niedziela, stycznia 27, 2019

Bonmot termojądrowy

Długo byłem przekonany, że nie mam już w tych kwestiach żadnych złudzeń - wciąż jednak potrafi mnie zaskoczyć porażająca szpetota tzw. "życia politycznego" w krajach pozbawionych broni atomowej.

triarius

P.S. Wychodzimy oczywiście pojedynczo. I uważać na hejt z mową nienawiści! (No i paczpan - napisałem to kretyńskie leminżo-gazownicze słowo, i to bez cudzysłowu! Fakt, że dla jaj.)

niedziela, grudnia 09, 2018

O wolności słowa

Przeczytałem (ci ja) sobie wczoraj swój własny kawałek sprzed 10 lat - kawałek, którego mięsem, jądrem i istotą był zresztą całkiem spory fragment Spenglera. Ten tutaj kawałek:  https://bez-owijania.blogspot.com/2008/04/prasa-wolno-cenzura-co-o-tym-mwi-oswald.html

Spenglera naprawdę warto czytać, tylko jakoś nikt nie potrafi zrozumieć... Mnie sprzed 10 lat też warto. (Że na temat zrozumienia się nie wypowiem.) Jednak główną myśl tego kawałka - i tego akurat Spenglera - można by wyrazić krótko i prosto:

Tak naprawdę to nigdy nie chodziło o  żadną prawdziwą"wolność słowa" - w naiwnym, idealistycznym sensie, że niby dla wszystkich ludzieńków i wszelkich poglądów. Zawsze chodziło wyłącznie o wolność głoszenia LIBERALNYCH poglądów i żadnych innych. Wszelkie nieliberalne to z założenia po prostu nie były "poglądy", tylko "propaganda nienawiści", "szowinizm", "wstecznictwo", czy inne "oszołomstwo", więc zawsze można było - ba, "należało"! - je tępić

Bo też nigdy liberalizm naprawdę nie wysilał się dla "szczęścia całej, ach, ludzkości!" - to zawsze była ideologia jednej b. specjalnej klasy, i tylko b. specyficznego typu ludzi. Nikt zresztą, poza ew. b. nielicznymi i całkiem od życia odciętymi świrami, naprawdę nigdy nie walczy o szczęście całej ludzkości - świat tak po prostu nie działa.

Jeśli się powyższe zrozumie, wiele spraw się nagle ślicznie rozjaśnia, a człek przestaje gonić w piętkę dzieląc liberalizm na "ten dobry, prawdziwy, z wolnością słowa i wszystkim co cudne", i "ten obecny syf z politpoprawnością i całą resztą ohydy".

triarius

P.S. A żaba (nomen omen) jakby w końcu przestała lubić, że ją gotują, n'est-ce pas? Zaś niniejszy wpis dedykuję Zukerbergowi (czy jak mu tam), który mnie (jeszcze przed wyborami) zablokował - wyłącznie za nazwanie w dyskusji Bolka "mendą". Dosłownie tylko za to! I nawet nie raczył mi  podać alternatywnego - obecnie obowiązującego, liberalnego, politpoprawnego, i oczywiście ach jak zgodnego z wolnością słowa - określenia na mendę!

sobota, sierpnia 25, 2018

Bonmot kontorsjonistyczny

Bóg mi świadkiem, że mam dość anarchiczne usposobienie, z pewnością w znacznej mierze skutkiem wzrastania w słodkiej PRL, choć nie tylko to, i idea wolności osobistej jest mi bardzo bliska. Co powiedziawszy, stwierdzam jednak, iż ponad dwustuletnie doświadczenie, a szczególnie doświadczenie całkiem ostatnich dekad, w których to Historia niestety (z punktu widzenia Zachodu, nie powiem "zachodnich wartości", bo to jest już zakłamane i zawłaszczone, więc moglibyśmy się nie zrozumieć) przyspieszyła, że...

"Wolność" wywalczona dla nas wszystkich (ach!) i dla naszych ew. potomków przez  Oświecenie i Liberalizm - czyli obranie (jak cebuli) człowieka z wszelkich "przesądów" (z religią oczywiście na czele, ale ostatnio nawet i płeć stała się "przesądem"), społecznych konwencji, i, oficjalnie przynajmniej, większości ograniczeń i zakazów (poza oczywiście zakazem przeszkadzania Waadzy w uszczęśliwianiu siebie i innych) - to dokładnie takie coś, jak pozbawienie kogoś kręgosłupa, aby mógł się swobodniej i radośniej wyginać. Skutki psychiczne i życiowe w znacznej mierze podobne, choć jedno oczywiście społeczno-mentalne, a drugie byłoby namacalnie fizyczne.

Wbrew pozorom, moje drogie ludzie, to nie jest tylko taki sobie figlarno-propagandowy koncept - nie, to jest całkiem głęboka myśl i nad tym warto się trochę pozastanawiać. Ta analogia sporo wyjaśnia, choć to tylko przecież analogia. (Ale Spenglera się czytało, prawda? Mądre analogie wcale nie są takie złe.)

triarius