Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ryszard II. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ryszard II. Pokaż wszystkie posty

sobota, września 13, 2014

Jeszcze o rodzajach agresji

Coś mi ostatnio chodzą po głowie wydarzenia związane z panowaniem w Anglii  nieszczęsnego Ryszarda II (1367-1400). Nie wiem, czy to jakiś paralelizm historyczny niespengleryczny, czy tak sobie bez powodu. Na przykład tych pięciu rycerzy, wchodzących trzymając się pod ręce do sali, gdzie Ryszard przebywał, ławą, by przedstawić królowi swe żądania. (Te drzwi musiały być naprawdę szerokie.) Skutkiem czego kilku faworytów i doradców straciło głowy. I nie tylko to.

Albo chłopski bunt Wata Tylera, kiedy Ryszard miał czternaście lat. (A zachował się, z tego co mówią, bardzo odważnie i sensownie. I albo potem mu się ostro pogorszyło, albo ktoś nas okłamuje.) Szczególnie zaś jego upadek. Tylera znaczy i buntu - upadek samego Ryszarda mial miejsce sporo później. Szczególnie to w tej chwili mnie pasjonuje, bo tam wyraźnie widać różnice w podejściu u różnych aktorów, które w dużej mierze można sprowadzić do różnic w agresji. Chodzi o agresję ASPOŁECZNĄ, SPOŁECZNĄ, ANTYSPOŁECZNĄ i PROSPOŁECZNĄ. O których już kiedyś rozmawialiśmy, np. w związku z Tusiem i jego nieudolnym zwalczaniem przez naszą opozycję.

I tak mi właśnie chodzi po glowie, że te sprawy musza odgrywać ogromną rolę we wszystkich rewolucjach, powstaniach i chłopskich buntach. Może dałoby się na tym zbudować nowe, rewolucyjne (!) metody analizy takich wydarzeń, na razie przyszła mi do glowy taka oto hipoteza, że być może fakt, iż te rewolucje, które zwyciężyły, mają na sumieniu władców ("wielka" francuska, "chwalebna" angielska, bolszewicka rosyjska itp.), te zaś, które upadły, jak i np. bunty chłopskie, nie mają, da się właśnie tymi czynnikami wytłumaczyć. Rodzajami agresji znaczy, które, w taki czy inny sposób, u niektórych aktorów nie przystają do sytuacji.

Trzeba by jeszcze nad tym sporo pomyśleć, ale na razie, w ramach wstępnej gry i przygotowania ew. gruntu, przedstawimy sobie - ponownie, ale w inny sposób - te rodzaje agresji, które sobie rozróżniliśmy. Przyszedl mi bowiem na myśl taki na to, zabawny jak mi się wydaje, a jednocześnie dydaktycznie, mam nadzieję, skuteczny, sposób.

Proszę jednak pamiętać, że tu NIE chodzi o SKALĘ agresji - o to, czy się kogoś chce zabić, czy też dać mu klapsa, albo odebrać słodki pierniczek! Nie chodzi też skuteczność takich działań - a jedynie o INTENCJĘ. No więc mamy tak...


agresja SPOŁECZNA
  • "kim ty myślisz, że jesteś, bucu?"
  • "myślisz że jesteś lepszy ode mnie?" 
  • "to ci się nie należy!" 
  • "to nie jest sprawiedliwe!"
Czyli w sumie przepychanki o pozycję w stadzie. Obowiązują pewne hamulce, konwencje, przeciwnik jest jednak w sumie "nasz".


agresja ASPOŁECZNA
  • "to coś/ten ktoś ma fajne futro/mięso/złote zęby/kraj i ja mu to zabiorę/zabiję i zjem/obedrę/wykorzystam" 
  • "robactwo trza tępić!"
Przeciwnik/ofiara nie jest "nasz", nie jest z "naszego stada", i w ogóle traktujemy go w sumie użytkowo. A w każdym razie bezosobowo. Dostrzegam tutaj jednak pewne nachodzenie się na siebie z agresją PROSPOŁECZNĄ. To tutaj to jest jednak bardziej postawa doświadczonego żołnierza czy nawet najemnika, w przeciwieństwie do rozedrganej patriotyzmem postawy młodzieńca z butelką na czołgi - co by było agresją PROSPOŁECZNĄ par excellence.

Niektórzy (jak np. chyba Konrad Lorenz, o ile pamiętam) w ogóle głoszą, że ten rodzaj agresji to nie jest żadna agresja - w każdym razie w przypadku zwierząt i ich polowania, albo i polowania ludzi, jeśli to z konieczności. Mnie się jednak wydaje, że to już nieco przesada, i że to jest agresja - po prostu specjalny rodzaj. Tym bardziej, jeśli, tak jak ja, przyjmiemy, że rasowy psychopata robi dokładnie to samo wobec ludzi, co nasz przodek wobec mamutów! I tak samo mu psychika przy tym funkcjonuje.

Bo ja też tutaj właśnie widzę (jak i Tim Larkin od TFT, zresztą) rasowego psychopatę. Który w swojej ofierze widzi BRYŁĘ MIĘCHA. I podchodzi do tego bardzo trzeźwo i praktycznie, choć jakąś tam przyjemność z tego też może odczuwać, bo mamy polowanie w genach, a to w końcu jest swego rodzaju polowanie.

Autentyczny sadysta czy desperat-szaleniec to jednak coś całkiem innego, i to będzie najczęściej agresja ANTYSPOŁECZNA, choć dostrzegam i inne możliwości, jako że ludzka dusza ma swoje głębie i zakamarki.


agresja ANTYSPOŁECZNA
  • "to jest dobre/sprawiedliwe/słuszne i DLATEGO ja to zniszczę/opluję" 
  • "to niby jest 'nasze', ale ja mam w dupie taką 'naszość' - ja tu jestem nikim i to mi nie pasuje!"
  • "bezinteresowne" samookaleczenie lub nawet takież samobójstwo (bo "ja sam" to też "własne stado"!)
  • "bezinteresowne" przedstawianie się w złym świetle, mówienie o sobie źle itd. (j.w.)
  • "dobro jest jakieś takie bez smaku i po prostu nudne - niech żyje zło!"

Bezinteresowny wandalizm, niektóre formy rozszerzonego samobójstwa (a nawet i nierozszerzonego, choć rzadko), bezinteresowna zdrada w stylu Maleszka, satanizm (przynajmniej w niektórych postaciach i aspektach).


agresja PROSPOŁECZNA 

(Której skądinąd klasyfikacja stosowana w TNT nie uwzględnia, choć o takim rodzaju agresji czasem się tu i ówdzie słyszy, a ja sądzę, że czasem to rozróżnienie jest istotne, bo to nie całkiem to samo co agresja ASPOŁECZNA, a tym mniej SPOŁECZNA.)
  • "ty skurwielu - chcesz skrzywdzić mojego brata?!" 
  • "nie będzie NAM taki jakiś tutaj..." 
  • "są może w narodzie rachunki krzywd - niech będzie, ale i tak..."
  • "nie będzie nam tu żaden huligan niszczył windy, bo jak takiego dorwę..."
  • "patrz jak ona się ubrała - istne dziwadło!"

Butelki z benzyną na Tygrysy czy inne T-34, ściąganie zardzewiałej szabli ze ściany, żeby bronić Ojczyzny - to jest właśnie to. Albo obrona windy przed wandalami.

* * *

W każdym razie opozycja między agresją SPOŁECZNĄ i jakąkolwiek inną jest wyraźna i, jak sądzę, niesamowicie ważna w polityce i tego typu sprawach!

To powinno w sumie wyjaśnić o co chodzi. Przemyśleć, pojąć i stosować! Jakby coś jeszcze było nie do zrozumienia, proszę pytać.

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

niedziela, października 21, 2012

Wskazówki z nieświeżego mięsa

Wątpliwe jest, czy sam Ryszard mógł słyszeć o dokonanym nie w porę powstaniu swych zwolenników. Tę informację utajniono by przed nim na mocy najściślejszych rozkazów. Jeśli tak, oszczędzono mu dodatkowych lęków z tego powodu. Zawsze jednak istniały wskazówki sugerujące nadchodzący tragiczny koniec, które więzień polityczny potrafi dostrzec, a szczególnie ktoś wysoko postawiony, kto dotychczas miał wyłącznie wszystko co najlepsze. Strażnicy więzienni stają się niedbali i obcesowi, a nawet grubiańscy. Pożywienie jest marnie przygotowane i byle jak podane. Skargi są zbywane, jakby chciano rzec: "Co za znaczenie ma, jeśli mięso jest nieświeże, a chleb spleśniały, skoro niedługo nie będziesz już potrzebował żadnego pożywienia?"
Powyższe to krótki fragment opisu smutnego końca angielskiego króla Ryszarda II (1367-1400), w moim tłumaczeniu, zawarty w książce "The Last Plantagenets", której autorem jest Thomas B. Costain. (Wytłuszczenia moje własne.)

Po co to tutaj? A czemu nie? Nie, serio - wydało i się to dziwnie głębokie i ponadczasowe, a nawet jakby jakoś mgliście adekwatne i aktualne. Cała historia Ryszarda II zresztą jest dość pouczająca, nie mówiąc już, że poruszająca i dramatyczna (choć wielu obiektywnych bezpośrednich relacji o tym niestety nie mamy). Cytowana książka to nie jest wprawdzie Miś 2 i brakuje tam zarówno ogromu pola akcji, jak i rewolucyjności przewartościowań, ale czytanie historycznych książek wydaje mi się jednym ze stosunkowo sensownych zajęć w dzisiejszej epoce.

Dla mnie osobiście, w pewnym przynajmniej sensie - im tematyka takiej książki dalsza od naszej nieszczęsnej rodzimej historii, przynajmniej tej nowszej, i potępieńczych swarów z nią związanych, tym lepiej. Trochę inaczej jest z Misiem 2, ale to książka niezwykła, a poza tym jednak tam też było b. szerokie kontynentalne tło.

Swoją drogą autor Misia 2 akurat w swym wczorajszym tekście wyraził b. podobne do moich poglądy na temat naszej I RP. Polecam ten tekst, oto linek:

http://coryllus.salon24.pl/456627,przepraszam-ale-nie-czytam-po-hebrajsku

A tu, zupełnie na marginesie, inny link, bo w tym tekście (choć pono niemuzykalny) wyraził też trafiający mi do przekonania pogląd na temat włoskiej muzyki. Nie mówimy o belcanto (nie znam opinii Coryllusa na ten temat), ani o festiwalu w San Remo, tylko o Monteverdach tego świata i folklorze. Oto linek:

http://lubczasopismo.salon24.pl/adam128/post/456815,o-wloskiej-muzyce-i-polskiej-historii-pamieci-pana-przemka

No i w sumie z krótkiego i lekkiego w zamiarze wpisu wokół ponadczasowej obserwacji na temat zachowania strażników przed zlikwidowaniem więźnia, wyszedł nam kolejny pean dla Gabriela Maciejewskiego, pseudo Coryllus. To nie jest jednak tak, że ja jakoś tego gościa specjalnie wielbię, ale ostatnio faktycznie gada z dużym sensem, gada rzeczy ważne... No a Miś 2 to jest, przynajmniej jak na Polskę, tę dzisiejszą, sprawa wielka. Od której nie uciekniemy i raczej uciekać nie warto.

Tak że w sumie nie stało się aż tak źle, choć o Ryszardzie II i jego pokręconych losach też bym prosił nie zapominać. Szczególnie, jeśli ktoś nie był nigdy wysoko postawiony i dotychczas nie miał wyłącznie wszystkiego co najlepsze, to jest ryzyko, że może nie kojarzyć pewnych odwiecznych mechanizmów i mieć problemy z oszacowaniem pewnych sytuacji. Nie żebym krakał, ale jednak.

triarius

P.S. Pamiętaj o Ryszardzie II!