Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kastracja psychiczna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kastracja psychiczna. Pokaż wszystkie posty

środa, lipca 26, 2017

O słoniu na sznurku i plemnikach

Eunuch
Powiedzenie o słoniu w salonie jest dość znane (choć nie aż tak, jak to o słoniu w składzie porcelany). To by nam wystarczyło, ale że nigdy dość lansowania Ardreya, więc przypomnę, że ów genialny człowiek (oskarowy scenarzysta m.in.) porównuje gdzieś zachowanie współczesnej zachodniej (jest jakaś inna?) nauki i całego tego dookoła niej interesu do historii z jednego hollywódzkiego filmu... Otóż mamy cyrk, a w nim uroczy i (jak to się często składa) niezbyt mądry klaun, którego wszyscy lekceważą, poza jego jedynym przyjacielem - ogromnym słoniem.

Tego słonia zamierzają w końcu źli cyrku właściciele sprzedać na słoninę, czy coś tam takiego, w każdym razie nasz bohater, klaun znaczy, głęboką nocą, w tajemnicy bierze przyjaciela na sznurek i chce z nim z cyrku uciec. Uciekinierzy szybko jednak zostają złapani, a nasz klaun, pytany gdzie tak po ciemku maszeruje ze słoniem na sznurku, zaczyna się bronić w te słowa: "Słoń? Jaki znowu słoń? Nie ma tu żadnego słonia!" Niby całkiem to samo porównanie, ale dłużej, piękniej, no i mieliśmy bezinteresowną okazję znowu podlansować nieco Ardreya, bez którego nijak, i Polska nie będzie Polską.

Fascynujące, zgoda, ale dlaczego dlaczego o tym akurat teraz? A dlatego, że właśnie ogłoszono wstrząsające zaiste wyniki badań, z których wynika, że w cywilizowanym zachodnim świecie w ciągu 38 lat (od 1972 do 2011) ilość plemników w... wiadomo... u przeciętnego tzw. "mężczyzny" zmniejszyła się o 60 procent.

Nie-wia-ry-god-ne, ale bynajmniej nie w pierwotnym sensie tego słowa, bo to akurat badanie było ponoć pierwszym w tym temacie naprawdę rzetelnym, pełnym, dającym w sumie niepodważalne wyniki. Że zaś te wyniki robią wrażenie, to się chyba każdy zgodzi, ale tytułem wisienki na torcie można to uzupełnić oficjalnym komentarzami owych naukowców, które także są szeroko w mediach propagowane, że oto "ten spadek zagraża przetrwaniu gatunku ludzkiego".

Tutaj w miły sposób uderzamy w adreyiczne tony, ale jednak z tym przetrwaniem nie byłbym aż tak radykalny. Dlaczego? No bo przecież cywilizowany Zachód to nie cała, excusez le mot, Ludzkość, prawda? Nasi drodzy naukowcy nie zbadali przecie zawartość tych tam plemników w... wiadomo... już nie tylko u rzekomych bojowników rzekomego rzekomo islamskiego państwa, ale nawet u Azjatów, Afrykanów, czy mieszkańców Południowej Ameryki. Na marginesie zresztą referowania owych szokujących (niektórych, bo nie aż tak bardzo nas tutaj) rezultatów wprost wspomniano nawet, że w Azji czy gdzieś wyniki są całkiem inne.

Tak więc, kochani naukowcy, kochane media i uwielbiana cała reszto - to nie o "Ludzkość" (ach!) chodzi, tylko o... Spengler jak zawsze miał znowu rację. Tylko tyle i aż tyle! To, tuszę, było wesołe i zajmujące, ale teraz dochodzimy do części najważniejszej i najzabawniejszej. W powietrzu wisi bowiem nabrzmiała aż do zsinienia kwestia DLACZEGO TO TAK SIĘ DZIEJE? Zgoda? No przecież wisi, a pytanie ciśnie się wprost na usta.

Naukowcy kochani i umiłowane media (a mogli to wszystko przemilczeć, tym bardziej, że akurat odbywa się jakieś lesbijskie mistrzostwo świata w piłce kopanej!) starali się nas tutaj usatysfakcjonować - podając różne ad hoc hipotezy: a to że za dużo jemy, a to że ekologia i różne tam szkodliwe substancje. I temuż podobnież. Czyli jak zwykle, ten sam krąg podejrzanych, te same co zawsze miłościwie nam panujące i jedyne dopuszczalne ideologie, jak ekologizm i odchudzizm z anoreksją. W BBC zasugerowali też, że może za dużo oglądamy telewizji, ale mieli przy tym tak zażenowane miny, że nawet samo zastanawianie nad tą możliwością intelektualnie kompromituje.

Czyli oczywiste brednie, w które nikt powyżej poziomu trzech... No niech będzie pięciu... Rysiów Petru nie uwierzy. Ja wam powiem, ludkowie rostomili, z czego ten przeraźliwy spadek ilości tych tam małych robaczków tam gdzie... wiadomo... Ten przeraźliwy spadek męskości - bo przecież to jest w sumie jeden z tej męskości przejawów i świadczy o stanie całości... Z czego to się bierze.

Z "RÓWNOUPRAWNIENIA" się bierze, kochane moje ludziątka! Pisaliśmy sobie już o tym, ale pewnie trudno by to było teraz wszystko odnaleźć, więc b. pokrótce powiem... Psychika wpływa na hormony - to chyba jest oczywiste? No a te z kolei wpływają, bo i jakby mogły nie, na te tam robaczki w waszej, ludkowie moi rostomili... Sami wiecie gdzie. I w.... Waszych kochanych męcizn też, drogie panie/bezpitulki! Kiedyś, kiedy facet widział kobietę, to reagował. No bo albo miał szansę ją... Nawet nie zawsze w łeb i w krzaki, ale powiedzmy zbajerować gadką i prezencikiem... Te rzeczy...

Nie zawsze, a nawet może i nieczęsto, było to możliwe, ale nie dlatego, że tak go od żłobka wychowano, ino dlatego, że był ojciec, bracia, sztylety, surowe prawo i co tam jeszcze. Facet mógł sobie spokojnie czuć chuć, w kobiecie (bezpitulki były wtedy praktycznie nieznane) widzieć obiekt seksualny - przeważnie niewiele z tego w praktyce wynikało, ale dla jego hormonów było to dokładnie to, co Mama Natura w mądrości swojej niepojętej przepisała.

Teraz inaczej. Codziennie setki kobiet, czy to co za kobiety dzisiaj uchodzi, prowokuje każdego biednego... Jak to stworzenie nazwać...? Może "pitulek"? Zbyt filglarnie i chyba do tego zbyt pochlebnie. Fakt że analogia do bezy. Niech będzie "MĘCIZNA". No i ta męcizna nic - nie reaguje, nie dlatego, że się boi sztyletu brata wybranki i rodowej zemsty, ale dlatego, że tak go wychowano i, mówiąc bez ogródek tak go WYKASTROWANO.

Darujcie, ale, choć kobiety (bezpitule mniej, fakt) cenię, kocham i chciałbym im nieba przychylić, jednak ich kopaniem (a tym mniej bezpituli, choć niewykluczone, że to tylko one robią) piłki podniecać się nie zamierzam, a poglądu że KAŻDY przypadek, kiedy dorosły facet musi być posłuszny jakiejkolwiek/jakiemukolwiek kobiecie/bezpitulkowi, to czyste tego faceta kastrowanie, nie zmienię! (A ta dorosłość to tak na oko od wieku czterech lat w mojej skromnej opinii. Więc tutaj przedszkola i cały ten nasz obecny liberalny raj. I nie mówię tu o naszym rodzimym bantustanie, który od jakiegoś czasu jest akurat wyraźnie mniej nieszczęsny.)

Tak to widzę, i możecie mi łaskawie uwierzyć (albo nie, mam w nosie), że w moim akurat przypadku nie jest to jakieś sobie wmawianie i dodawanie sobie pyskiem, czy wiązką elektronów, męskości, bo ja jej mam tyle, że gdyby mnie uwzględniono w dyskutowanym tu badaniu, wynik byłby sporo lepszy. I mówię to nie po to, żeby się dowartościować (bo niby jak by to miało działać?), tylko dlatego, że takie są fakty i gadki-szmatki o kompleksach i kompensatach możecie sobie włożyć, tam gdzie tęczowa flaga nie sięga. Dość miałem w życiu problemów w wyniku niezwykle podwyższonego poziomu testosteronu - mam je zresztą nadal - by się potrafić takimi ew. zakompleksionymi gadkami zakompleksionych męcizn przejąć. (Zresztą są oczywiście i korzyści z tego podwyższonego poziomu, nawet poniekąd więcej.)

Opisany tu powyżej mechanizm jest zapewne najpowszechniejszy i dlatego działa najsilniej, ale podobnie taśmowo trzebiących to, co w mniej podłych okolicznościach mogłoby być zadatkiem na mężczyznę, mechanizmów jest znacznie więcej. Np. te związane z pigułką, z alimentami, albo z Viagrą. (Czyniącą z faceta marną namiastkę wibratora i odbierającą mu prawo do powiedzenia nachalnej babie: "a idź się bujać smętny bezpitulu, poszukaj sobie kogoś w typie... Wiadomo kogo, prawda? Może on cię zechce!" Na szczęście tylko w przypadku smętnej męciźny to tak działa, bo prawdziwy facet i tak to potrafi, a Viagry nawet nie dotknie. Ale i tak, ponieważ mało kto z was. ludkowie, jest dziś w całkiem kastracją nietknięty.)

Moim skromnym, żeby już przejść do podsumowania, nie tyle Ludzkość (ach!), co zachodnia cywilizacja, skazała się sama na śmierć samym (?) faktem wykoncypowania i narzucenia sobie (z nieudolną próbą narzucenia go wszystkim innym też) absurdalnej i chorej idei "równouprawnienia". A wyście, drogie ludzieńki, już dawno temu uwierzyli, że to "równouprawnienie" to droga do uszczęśliwienia kobiet. Co jest oczywistą, jeśli się rozejrzeć bez ideologicznych końskich okularów, brednią.

Ani "uszczęśliwienie", ani nawet "kobiety". Nikt tu, na tym dzisiejszym Zachodzie, nie jest naprawdę szczęśliwy, a o "kobietach" niestety można tylko pomarzyć. Oczywiście że są, ale siedzą gdzieś w ukryciu i haftują ornaty, karmiąc piersią stadko dzieci, podczas gdy w ich imieniu wrzeszczą na nas... Na mężczyzn, na ile jeszcze się jakiś zachował... na męcizn... upiorne sfrustrowane harpie, w rodzaju tej tam. I tej drugiej z tą trzecią.

Dorabiajcie sobie ideologie, naukowce i media, poszukujcie wytłumaczenia właśnie odkrytego niewyjaśnionego fenomenu, ale ja wam mówię jak to jest. Tylko że wy, przy całym waszym zadęciu i rzekomej mądrości, zachowujecie się gorzej, niż wspomniany na wstępie klaun, udając, że istnieje tylko to, co otrzymało pozwolenie na istnienie od waszych szemranych sponsorów. Do tego klaun chociaż był sympatyczny i miał autentycznego przyjaciela, kiedy wy mordeczki... Róbcie tak dalej, a wkrótce zobaczycie!

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!