Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gnoza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gnoza. Pokaż wszystkie posty

sobota, października 09, 2021

Na odmianę na inną nutę

Kto mnie choć trochę zna, wie że dla mnie "poważna" muzyka mogłaby się w sumie skończyć w XVII w. Fakt, nawet w wieku XX było w tym jeszcze parę niezłych rzeczy: całotonowość "Popołudnia Fauna", jakiś Ravel, czy modalny minimalizm tego, co chcę wam ludzie dzisiaj zaprezentować. Czyli w sumie odejście od ścisłej dur-moll tonalności, ale nie w stronę (bolszewickiego nieco jakby): "a niech się Prol oswoi, polubi, albo niech zdycha, bo Ewolucja nie zna litości!", tylko właśnie w stronę quasi-ludowej prostoty i zrozumiałości.

Jednak nie oszukujmy się - na modalnym minimaliźmie czy dwunastu tak samo ważnych tonach, bez dźwięku prowadzącego i (niemal bez, bo ona wszędzie się sama wpakuje, taką mamy naturę!) toniki, długo by się jechać nie dało! Zanim do europejskiej muzyki wdarł się szeroko pojęty blues z tą jego mglistością w kwestii dźwięków spoza pentatoniki, co w "muzyce poważnej" umożliwiło m.in. "Porgy and Bess" i jakoś tę zachodnią muzykalność ożywiło (Latino też ma tu swoje zasługi zresztą), wyglądało to marnie. (Powyższe, wraz z pozdrowieniami, specjalnie kieruję do jednego mojego znajomka z Edynburga, który nie mógł mi darować upodobania do wczesnych Stonesów i bluesa właśnie.)

Jeśli jednak wciąż jesteśmy przy "poważnej" muzyce, tej od filharmonii i bez viol da gamba, teorbanów i podrabianyck kastratów (uwielbiam ich, a prawdziwy sławny ostatni castratto, com go słyszał na nagraniu był słaby, choć i nagranie, to fakt, było marnej jakości), to nawet i bluesa nie starczyło na długo i wszystko musiało powrócić do leninowskiego przyuczania Prola, żeby pokochał lub zdechł. W tym, co Barbara Tuchman w swym eseju o Richardzie Straussie określa jako "zawsze o pół tonu od tego, czego należałoby oczekiwać" (wyraziłem to własnymi słowami, ale o to tu chodzi), nie byłoby nic aż tak złego, gdyby to budowanie napięć i te dysonanse czasem się jednak rozwiązywały, ale one tego nie robią. (Fakt, że wtedy nie byłoby o pół tonu "zawsze"!)

No, tośmy sobie pomuzykologizowali, a teraz do sedna! Facet był dziwny, doceniam że cholernie nieprzystosowany do burżuazyjnego raju i artystycznego establiszmętu, ale dla mnie nawet w tamtych odległych czasach noszenie melonika i przynależność (przez czas jakiś, jak rozumiem) do FPK to trochę już zbyt wiele... Nawet jego wychwalany przez niektórych absurdalny dowcip widzi mi się nieco topornym... Tym niemniej te jego "Gnossienness" uwielbiam, tę pierwszą nawet już potrafię grać, choć żaden ze mnie pianista, a dwie następne dwie już niecierpliwie czekają.

Panie i Panowie - Erik Satie i jego "Gnossiennes"!

Chyba jednak coś zmienili, nie da się tu tego umieścić i musicie sobie sami kliknąć: https://youtu.be/y7kvGqiJC4g

A tak przy okazji, to Kurak przeżywa, że Gugiel, właściciel YT, nie pozwala prawicy czegokolwiek tam zarobić. Jak myślicie, że było ze mną i tym blogaskiem? Blogger także padł łupem Googla i za każdym razem, gdy chciałem tu umieścić jakąś reklamę, odsyłali mnie z kwitkiem. Tak to działa, drogie ludzie! "Opozycjonista umrze z głodu!" czy już Trocki tego wyraźnie nie ogłosił?! Ale na pociechę mamu tu dzisiaj naszego komuszka w meloniku, enjoy!

triarius

P.S, A sam tytuł tych utworków - tak, jest dziwny i nieco podejrzany. No, chyba że chodziło o Marcjona, który też chodzi za gnozę, a my go kochamy jak brata.

wtorek, lutego 13, 2007

Co to jest ta prawicowość? (Mało oryginalny temat, wiem!)

Wklejam tutaj moją wypowiedź z wątku zatytłowanego (przeze mnie samego zresztą) "Co to wreszcie (do jasnej i niespodziewanej) miałaby być ta PRAWICOWOŚĆ?" na nowym forum nowej prawicowej (i wirtualnej na razie) parti. Oto link do tego forum, można się zainteresować i ew. zapisać:

http://www.prawicarp.pl/

Chyba trochę by było szkoda, gdyby szeroka Publiczność nie miała okazji zapoznać się z tymi moimi poglądami. A zatem...


Co to jest prawicowość? (po raz kolejny i na pewno nie ostatni)

Prawicowość jest to m.in. zaprzeczenie gnostyckiego rozumienia świata, w którym poza cienkim welonem widzialnego, dotykalnego świata, kryje się "świat prawdziwy", do którego można dotrzeć niezbyt wielkim wysiłkiem, ale za to przy pomocy pewnej tajemnej wiedzy ("gnosis", to po grecku "wiedza", i to właśnie raczej taka bardziej tajemna).

Wiąże się to w oczywisty sposób z kwestią utopizmu, ponieważ utopia to taki właśnie "lepszy" świat, uzyskany dzięki tej specjalnej wiedzy. Prawicowość jest odrzuceniem wszelkiej utopijności. Co oczywiście nie oznacza, że prawicowiec nie dąży do lepszego świata, tyle, że prawicowe rozumienie ludzkiego losu zawsze będzie w sumie tragiczne - zarówno wzniosłe, jak i, w pewnych przynajmniej istotnych aspektach, smutne. Dla rasowego lewaka świat to piaskowniaca, a dla lewicowego "intelektualisty" to właśnie ta cienka zasłona kryjąca "świat prawdziwy", bez porównania oczywiście lepszy od tego tutaj.

Pośrednio, w codziennym psychicznym nastawieniu, ale także dobrze widocznym z polityce, prawicowość jest brakiem wiary w uniwersalne wytrychy rozwiązujące wszystkie, lub niemal wszystkie problemy - w jakieś zawsze cudownie bezbłędnie działające "równowagi organów rządowych", w boską i niezmienną mądrość "wolnego rynku", w absolutną świętość "Prawa" (świętość? czy to nie jest herezja?), a już szczególnie świętość pomniejszych jego przejawów, w rodzaju "świętego prawa własności".

Prawicowiec może cenić wiele z tych rzeczy, ale ich nie fetyszyzuje. W odróżnieniu od liberała czy zadeklarowanego socjaldemokraty (gdzie są dzisiaj między nimi różnice, swoją drogą?), prawicowiec wie, że wszsytko to nie może działać zawsze idealnie, bo nic tak na tym świecie nie działa. Dlatego też mówi to - przynajmniej w sytuacjach, kiedy może być całkiem szczery - otwarcie.

Liberał albo otwarty lewicowiec stara się tych niedoskonałości za wszelką cenę nie dostrzegać, a kiedy okazuje się to niemożliwe, tworzy specjalne wyjątki, rzekomo "potwierdzające niezmienne reguły" i je jeszcze "udoskonalające". Tak jest z "prawdziwą" demokracją, w odróżnieniu od zwykłej demokracji (a kto tak, nawiasem mówiąc, uwielbia mówić o absurdalności "demokracji ludowej", jak liberałowie?), czy "dobrze rozumianą" wolnością słowa, która bez cienia problemu akceptuje zamykanie ludzi do więzień za wyrażanie poglądów.

Prawicowość to moim zdaniem nie tylko to, ale cała masa innych rzeczy. (Tak samo zresztą jak lewicowość, która z intelektualnego punktu widzenia jest fascynującą sprawą. Wcale nie mniej fascynującą, jeśli potraktujemy ją jako psychiczną skazę.) Jednak ten właśnie szeroki aspekt prawicowości (i lewicowości) uważam za wyjątkowo istotny (z którego to powodu najprawdopodobniej on właśnie nasunął mi się tutaj jako pierwszy).

Zapraszam do dyskusji. Oświadczam oficjalnie, że nie mam żadnego doktoratu z prawicowości, ani nawet z filozofii, więc nie chodzi mi o to, by się wyłącznie wymądrzać, ino o to, by do czegoś dojść. Choć oczywiście niektóre sprawy mam już nieźle przemyślane i byłbym zadowolony, gdyby udało mi się nieco moje poglądy spopularyzować.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.