Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy nad Zatoką Gdańską. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy nad Zatoką Gdańską. Pokaż wszystkie posty

środa, lipca 20, 2011

Test na leminga

Chcesz wiedzieć, czy twoja kobieta to leming? Albo twój ukochany brat? A co z siostrą? Jakoż i matka, ojciec, przyjaciel, albo jego żona, przełożony, podwładny, dostawca, odbiorca, wykonawca, podwykonawca, usługodawca, usługobiorca, partner biznesowy...? I kto tam jeszcze. Chcesz wiedzieć, czy ten ktoś jest leming? Taki autentyczny - bez niedomówień, bez ambiwalencji, pełnokrwisty, rasowy, przeżarty lemingozą do szpiku kości, nieuleczalny i nie do odratowania? Choćbyś nie wiem ile woskowych świec o grubości dziewczęcego uda fundował lokalnemu kościołowi, leżał krzyżem po całych nocach i modlił się na okrągło?

Sposób na sprawdzenie jest zaskakująco prosty! Zrób tak: powiedz temu osobnikowi, że jest "wyjątkowa szansa wzięcia udziału w próbie pobicia rekordu Guinnessa, który na pewno utrzyma się w annałach bardzo, ale to bardzo długo, trzeba tylko zebrać się jak największą grupą i cośtam zrobić". To coś musi być oczywiście stosownie głupie, ale z tą głupotą nie przesadzaj.

(Zaraz to wyjaśnię dlaczego.) Istotne jest, że ma być MASA LUDZI, którzy specjalnie coś robią, czego by inaczej nie zrobili, wszyscy razem, po to, żeby pobić ten rekord i załapać się na wieczne czasy do annałów. Taka świecka forma nieśmiertelności, a że stadna, to tym lepiej.

Mogą to być rzeczy w stylu: wszyscy mamy na sobie koszulkę z jakimś konkretnym napisem... Wszyscy mamy na sobie śmieszną czapeczkę (którą tutaj można tanio kupić)... Po prostu zbieramy się tak wielką gromadą, że w historii tylu ludzi tam nie było - "ach, w jakim historycznym wydarzeniu uczestniczymy, wnukom będziemy to z dumą kiedyś pokazywać, ach!" (Takie coś, jak to ostatnie, było robione w Gdańsku, z okazji nastania nowego tysiąclecia - masy i masy lemingów się na Długim Targu zgromadziły, żeby mieć zrobione zdjęcie.)


Takie coś może też jednak być zrobione wirtualnie, jak w przypadku niegdysiejszej akcji "3 miliony ściągnięć nowej wersji Firefoxa w ciągu doby". W sumie niewielka różnica, ale jednak to wymaga z reguły mniej wysiłku, człek się osobiście, z twarzą, nie kompromituje, no i - w porównaniu z tym ostatnim przypadkiem w realu - tutaj nie ma to związku ze sprawami tak obślizgłymi, jak platformiana polityka, Gdańska niemieckie tradycje, i tak dalej.

W sumie wyjaśniłem już chyba w miarę zrozumiale, o jakie to wydarzenie powinno chodzić. Takie coś trzeba sobie wymyślić - nie przesadzając z fantazją, bo ew. leming może się nie nabrać - ew. lemingowi z entuzjastycznym błyskiem w oku (bardzo ważny element!) rzec coś w tym duchu, że: "Wiesz? Takie coś właśnie ma się odbyć, bardzo bym chciał w tym wziąć udział - idziesz ze mną? Będzie fajna zabawa!"

No i teraz najważniejsze... Uważnie, choć dyskretnie, obserwujemy naszego in spe leminga. Jeśli mu się ślepka zajarzą entuzjazmem, twarzyczka rozjaśni, a cały język ciała będzie wyrażał "Yes! Yes! Yes!" (Nieistotne, czy z wrażenia zaniemówił, czy też to "Yes! Yes! Yes!" głośno wyartykułował!) - to znaczy, że leming.

Jednak to nie wszystko. Jeśli by zwrócił oczy do nieba, musimy być czujni i mieć sokoli wzrok. Może je zwrócił dlatego, że poraziła go nasza nagła głupota - tym bardziej, że miał o nas lepsze zdanie, znając nas jako namiętnego czytelnika blogu Pana Tygrysa - albo też wręcz przeciwnie. Czyli dlatego, że dziękuje Bogu (oczywiście temu tolerancyjnemu, łagiewnickiemu), żeśmy w końcu przejrzeli na oczy. Ogromna różnica jest między tymi oboma podnoszeniami oczu - wprost diametralna! (Co chyba zresztą każdy sam łacno rozumie.)

Dalsze zachowanie naszego ew. leminga (albo już właśnie NIE leminga) będzie stanowiło potwierdzenie i wzmocnienie, albo też osłabienie jego pierwszej reakcji. Ta reakcja jest NAJWAŻNIEJSZA i nie notowano dotąd przypadków, by ktoś, kogo pierwsza reakcja była zdecydowanie taka, jak ją tu opisałem, okazał się potem kimś o przeciwnym znaku.

Jednak w przypadku reakcji niejednoznacznych, trudnych do interpretacji, wykonanych z ociąganiem, itd., ten dalszy ciąg, łącznie z całą późniejszą rozmową, mają swoją wagę i dostarczają badaczowi pewnych diagnostycznych narzędzi.

To właściwie tyle, powyższa informacja powinna wystarczyć do zaplanowania i przeprowadzenia spełniającego warunki naukowości badania. Wyjaśnię jeszcze może tylko dlaczego warto uważać, by nie przesadzić z fantazją przy wymyślaniu "eventu" mającego zwabić lemingi. Jasne - wymyślenie czegoś w rodzaju: "zbieramy się wszyscy w skórzanych porteczkach z szeleczkami i tyrolskich kapelusikach, każdy z portretem Merkeli w aureoli ze złotych gwiazdek, i...", cośtam jescze w tym stylu, jest zabawne i, jeśli leming się złapał, daje niepodważalną diagnozę.

Jednak, jak już powiedziano, wiarygodność otrzymanej diagnozy jest znaczna, nawet w przypadku o wiele mniej awangardowych eventów. Tu nie chodzi tak bardzo o to, czy ktoś kocha Merkelę i gwiazdki (choć to oczywiście się wysoce z lemingozą koreluje), tylko o to, czy kocha stadne spędy, dla normalnych ludzi bezsensowne i poniżające. I nie ma sensu wprowadzać do naszego testu całkiem niepotrzebnych elementów, które mogą zakłócić otrzymany wynik!

Jak? A na przykład w ten sposób, że jakiś leming nie chce się w krótkich skórzanych porciętach pokazać, bo ma krzywe nogi. Albo, powiedzmy, sądzi,  że mu w tyrolskim kapelutku nie będzie do twarzy. To nie jest nam potrzebne, a w każdym razie nie do samego stwierdzenia, czy to leming. Potem za to możemy się ewentualnie na pajacu do woli powyżywać - bo i zasłużył! Ale najlepszym rozwiązaniem takiego nie-do-odratowania-leminga, jest jednak zawsze ODSTAWIENIE OD PIERSI. Co i gorąco wszystkim zalecam.

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

sobota, marca 26, 2011

Ilustracje und Obrazki

Gutenberg na drzewo! Dzisiaj rządzi nam tutaj kultura obrazkowa!

Najsampierw ilustracja do poprzedniego mojego wpisu - tego o m.in. Tusku z Małyszem. Bo za parę tygodni nikt już nie będzie pamiętał, jak wyglądało do dziwne coś, które Tusk temu Małyszowi (w życiu zresztą nie oglądałem, jak facio skacze, z czego zaczynam być naprawdę dumny) wręczał. Oto jak to wyglądało:



Następnie ilustracja do mojego wpisu sprzed niejakiego czasu, o masowaniu cnotki i nieprzejednanej postawie prawdziwych (ach!) antykomunistów i nastojaszcziej prawicy:



Gdyby ktoś twierdził, że to zbyt nieprzyzwoite na przyzwoity blog (?), to mu odpowiem, że ta płaskorzeźba pochodzi z dwunastowiecznego romańskiego kościoła Św. Marii i Św. Dawida w Kilpeck, hrabstwo Herefordshire, Anglia. (W dodatku, gdyby ktoś nie wiedział, wtedy Anglia była jeszcze całkiem katolicka.)

Teraz, na odmianę, obrazek ruchomy, któren mi się po prostu ogromnie podoba, a w dodatku cudnie wyraża całą tę szemraną post-cywilizacjię i jej kurewską (z przeproszeniem tych pań) "politykę":


(Niestety, żeby to się ruszało, trza kliknąć. Samo z siebie nie chce.)

To by chyba było na tyle autentycznych obrazków, ale (skoro mamy to co mamy, to) jeszcze dwa obrazki "wirtualne". Czyli coś w rodzaju "sztuki konceptualnej". Łał! Mówiąc zaś po ludzku, dwa moje pomysły na obrazki, które ktoś może zechce zrealizować.

1. (Stary pomysł i w zasadzie nic nadzwyczajnego, ale może się np. nadać przed jakimiś wyborami i walnąć wroga między... Tam gdzie walnąć należy, krótko mówiac.) Mamy więc wysoooki nadmorski klif (każdy jest nadmorski, z definicji, ale wyjaśniam, bo to mało popularne słowo), na nim stoi Tusk z odpowiednio głupią i wystraszoną miną - jakby miał skakać, ale się boi. Za nim zaś aż się roi od małych  bezogoniastych szczurków, czyli (naszych ukochanych) lemingów. Podpis: "Tusku musisz!"

2. (To z kolei wymyśliłem godzinę temu, na pragułce.) Komóra siedzi na tronie, ale takim zajebiście monarszym. Poza u niego (wiem, że to rusycyzm i akurat tu pasuje!) iście hieratyczna - istny Teodozjusz w majestacie. Czyli frontalnie, sztywno, nogi szeroko (szerzej niż u Teodozjusza) rozstawione. Pysk stosownie durny, bezmyślny i zadowolony z siebie. (Inaczej zresztą nie dałoby się obiektu rozpoznać.) Nad głową (?) może wisieć przeładowany ozdóbkami żyrandol, ale to opcjonalnie.

No i ten Komóra w jeden ręce trzyma kulę ziemską, a w drugiej berło w postaci takiego ozdobnego krótkiego drążka, a na nim... MÓZG naturalnych rozmiarów! Ten mózg ew. może być w swym naturalnym stanie i konsystencji, czyli taki budyniowaty i zwisający, a Komóra mógłby go z niejakim trudem trzymać na tym drążku-berle, a nawet zezować na niego z mieszaniną niepokoju i obrzydzenia... Co by było dość słodkie, ale uwaga - nie można przy tym zatracić namaszczonej głupoty tego oblicza, bo po prostu TO NIE BĘDZIE KOMÓRA!

Opcjonalnie wokół tego mózgu mogłoby krążyć nieco elektronów, jakieś iskry, jakaś zorza północna - w sensie, że on tak cudownie, aktywnie und kwantowo pracuje. (Pięknie by to chyba wyszło w jakimś takim animowanym gifie à la Niewolnik.)

Jeśli ktoś sporządzi takie obrazki, to ja je tu u siebie chętnie zamieszczę. Podając oczywiście autora i w ogóle. Autor zaś mógłby być tak uprzejmy, że poda mnie, jako inspiratora i "twórcę konceptualnego".

* * * * *

To by było na tyle... Chyba, żeby ktoś spytał, dlaczego to "und" w tytule. Mógłbym mu wprawdzie po prostu rzec, że jesteśmy w Unii, więc ojro... A jak ojro, to czemu nie "und"? Przecież "und" to niemal "pund", ale jednak ojro!

Ale nie - wyjaśnię, bom dobry. Otóż poszedłem ci ja dzisiaj nad to nasze polskie (?) morze, no i co spotkałem? A - ni mniej, ni więcej - tylko cała zgraję naszych Przyjaciół Z Zachodu, którzy sobie, spacerując zgodnym stadkiem, oglądali co by tu można...

Przyszła wiosna i sezon się, psia mać, dla nich zaczyna! Niestety moja elokwencja po niemiecku znacznie traci, a oni nie byli się łaskawi nauczyć narzecza tubylców - tak że wymiana uprzejmości wyszła nieco kulawo.

Aby więcej już do tego nie dopuścić, zaczynam od "und", a potem dalej będę szlifował rodzinną mowę Boskiej Merkeli. A także Adolfa, któren po prawdzie nie wiem, czy już jest OK - czy jeszcze musi nieco poczekać? Na razie mamy jednak und i Merkelę, to nam musi wystarczyć. Jawohl! Hände Hoh! Und, of course, nie zapominając o Gott Mitt Uns! (Coś tam jednak kojarzę, ale to niestety dzisiaj się okazał czysty esprit d'escalier.)

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?