czwartek, września 30, 2021

O pokrzepianiu serc... czyli Kurak, Sienkiewicz, Konopnicka

Wczoraj Kurak porównał się był do Sienkiewicza... Ale spokojnie! Nie było w tym żadnej megalomanii, chodziło wyłącznie o "pokrzepianie serc", a co to tego, że i Kurak i nasz "pierwszorzędny pisarz drugorzędny" (jak go chyba "Cat" Mackiewicz nazwał) się tym pilnie zajmują, nie może raczej być wątpliwości. (Linek do tekstu i videja, gdzie to jest mówione w moim wczorajszym.) O Konopnickiej Kurak nic nie mówi, to ja sam z siebie ją tu wpakowałem, bo w kontekście tego, o czym chcę wam, ludzie, dzisiaj, bez niej nijak.

Naprawdę nie mam żadnych zastrzeżeń do tego się przez Kuraka, ani jego działalności na niwie optymizmu, nie  zgadzam się tylko z dwoma aspektami tej sprawy:

1. "Pokrzepianie serc" i tamtych dwojga (a z pewnością nie byli w tym jedyni) widzi mi się czymś istotnie różnym od tego, co robi Kurak, no i...

2. Skala, rola i znaczenie tego dzisiejszego "pokrzepiania" na blogasie i na YT widzi mi się nie-aż-warta-takiego-zadęcia, żeby tak to określić. Tamto było ważne jak cholera i przyniosło ogromne skutki, blogaskowanie - nawet kogoś, kogo Pan T. codziennie czyta, choć bez padania na twarz - nie jest i nie przyniesie. Nie to medium, nie te czasy, nie te same problemy! Tu nie chodzi nawet o to kto jest większy i bardziej zasługuje na Nobla!

Zanim dokładniej wyjaśnię, o co mi chodzi, przyznam jednak Kurakowi rację w jednej bardzo istotnej kwestii... Kurak ma rację, że wszystkie te lokalne kacyki dręczące nas "pandemią", czy nawet takie "szychy", jak Niedzielski i Ska., nie mają stałego połączenia, jakiejś gorącej linii, czy czego tam, z tym głównym Rockefellerem, czy choćby Gatesem. 

Nie otrzymują z dnia na dzień konkretnych rozkazów, informacji niedostępnych nikomu, żaden globalista z najwęższego kręgu ich kijem i marchewką bez przerwy nie tresuje. Bo to całkiem nie tak działa! Może w zamierzeniu, za 30 lat, z siecią 27G furczącą całą naprzód na każdym dachu, z butami tylko dla najściślejszej Nomenklatury (no bo po co "obywatel" miałby z domu wychodzić, skoro ma telewizor?), to tak właśnie  ma działać, ale na pewno dzisiaj jeszcze nie.

Te miejscowe %^&* oczywiście robią to wszystko tak, żeby to im się opłaciło, nie po to by uszczęśliwić Gatesa czy inną Merkelę, więc tutaj opór itd. ma sens... Tylko na jak długo? Jaka może być skala tych naszych, obiecywanych przez Kuraka "gigantycznych sukcesów", uzyskanych dzięki śmianiu się z głupoty i hucpy Niedzielskich tego świata, ujawnianie przekłamań w oficjalnych statystykach, czy "niewierzeniu nikomu, nie wierzeniu w nic"?

Nawet jeśli pod naporem tych brawurowych działań nasi mali lokalni oprawcy (w końcu i Morawiecki to w sumie nikt, zarówno w oczach ludzi na poziomie, jak i satanistycznej globalnej elity!) mieliiby sie na moment zatrzymać, albo i pół kroku cofnąć, to globalne... Coś, hodujące "Nowego Człowieka", czyli ludzką mrówkę... Itd. itd., na pewno nie odpuści, bo i nie ma żadnego powodu, Ich nasze przezabawne memy w ogóle nie ruszają! Oni mają czas i zacierają tylko łapki z radości, że my, Prole, nie z nimi walczymy, tylko z ich parobkami, i przy pomocy memów!

Zgadzam się z Kurakiem, że trzeba się bronić przed depresją, którą - jak kiedyś Urban! - oni nas celowo niszczą, ale to też ma swoje koszty... Każda kpina z kretyńskiego zagrania tej, rzekomo polskiej, waadzy (sic!), to krok bliżej do totalnego już olania samej idei polskiego suwerennego państwa. A europejskie lub globalne ober-państwo tylko czeka, by nas pochłonąć... Fakt, ma konkurencję w postaci dwóch lub trzech innych państw i narodów, które chętnie nas zagospodarują, przedtem zapewne dzieląc i części oddając kumplom, ale żadna z tych opcji nie oznacza wolnej Polski, nawet w postaci tak obrzydliwego bantustanu, jak obecnie.

Kurak walczy z naszą niedzielską depresją i fajnie, ale niech nam nie wmawia, że tu tylko małe, brudne interesiki lokalnych kacyków są rozgrywane, bo to co najmniej chciejstwo, jeżeli nie kłamstwo! Ta "pademia" się nie skończy, choćby wszystkie Prole na ziemi "olewały" (już widzę to "olewanie", kiedy np. zaczną zabierać forsę na życie z kont, wywalać z pracy i odbierać dziatki!) wszystkich swoich Niedzielskich i Morawieckich w rozmowach szeptem i w, co chwilę niszczonych, kanałach na YT!

No dobra - Kurak się stara, byśmy nie wpadli w depresję, on wierzy w wartość optymizmu (zawsze wiedziałem, że to szczery lewicowiec, z całym szacunkiem) - a co w takim razie robili Sienkiewicz z Konopnicką, co by miało być czymś całkiem innym i bez porównania ważniejszym? Oni, moi ludkowie, sprawili, że mimo tego, że na zdrowy rozum naprawdę należało o jakiejkolwiek polskości zapomnieć i z nieoskrobanego podludzia stać się całą gębą obywatelem silnego, prężnego nowoczesnego państwa i częścią takiego właśnie narodu... Dla siebie, dla dzieci, dla wnuków... Jednak sporo ludzi CHCIAŁO pozostać Polakami, a nawet tę polskość pogłębić.

Konopnicka jest ważna, bo to dzięki niej (nie mówię że tylko) polskie dzieci zaczynały kochać mowę przodków. Na powaby niemczyzny zdecydowanie to człeka np. uodparnia, i to nie było wtedy byle co! To mogło być jeszcze ważniejsze od radości z tego, że Wołodyjowski pokonał Szweda, a Zbyszko Krzyżaka. A jaka była presja, żeby jednak wnuki wykierować na porządnych carskich, pruskich, czy austriackich poddanych, można sobie wyobrazić...

Kacapy wzięły cię Polaku w kamasze. Zgrzytasz zębami, 30 lat upodlenia i męki u wroga... Wysyłają cię na Kaukaz, tam zza głazu wyskakuje Czeczeniec lub inny Czerkies i tylko przytomność umysłu twojego kacapskiego towarzysza broni ratuje ci życie. Kilka razy coś takiego i coś się zaczyna w twojej psychice zmieniać. No a jeśli się np. uwzględni, że w takiej bitwie pod Sadową po obu stronach przeważali Polacy, i austriacki Polak do ciebie celował, a tylko przytomność umysłu i dobrej jakości pruski karabin w rękach jakiegoś Helmuta uratowały ci życie... Pomyśl o tych sytuacjach, bo one z pewnością występowały w realu! 

Pomyśl też o tym, jak wielkie znaczenie miało wobec tego tamto, dawne "pokrzepianie serc", jak znakomicie się to tamtym pisarzom udało (całe 20 lat wolnej Polski, łał!) Nie, bez żadnej ironii się udało, bo wielu jednak CHCIAŁO być Polakami, i to bardzo, a że nie potrafili pokonać przeciwności na drodze do wolnej Polski, to już inna sprawa. Podtrzymywanie na duchu przez memiarzy i blogerów, koszulkowy sceptycyzm... To jednak nie ta sama liga. (Nie mówiąc już o tym, że gwałt na jednym z aksjomatów Tygrysizmu.)

triarius

środa, września 29, 2021

Oto kazanie na dzień dzisiejszy, mój Wierny Ludu...

Skoro wszystkie dotychczasowe środki zawiodły, możemy równie dobrze na koniec spróbować Prawdy. Co mamy do stracenia? 

(Robert Ardrey w wolnym przekładzie Pana T.)

* * *

No to może jeszcze parę nabrzmiałych aktualnością uwag, żebyśmy mogli sobie więcej policzyć za wyimaginowaną wierszówkę... (Od kogo miałbym ją dostać? Od Putina? Tuska? Al Kaidy? Biedronia? Już wiem - od Łukaszenki, bo każdy kto nie kocha PiSu i Niedzielskiego to białoruski agent!)

Kurak "wreszcie" doszedł do granic swojego pojmowania. Cenię gościa, ale zawszem wiedział, że operuje Modelem Małosygnałowym (wiecie co to?), dręczy go niepoprawny lewicowy optymizm i... Każdy w końcu ma jakieś braki. Pewnie za sto lat ówcześni Tygrysiści będą się z naszych naiwnych prób zrozumienia co i jak śmiali. Z sympatią i zrozumieniem, pobłażliwie, ale jednak.

Nie powiem, że Kurak "poznał swoje ograniczenia", bo to by miało sens co najwyżej w sensie biblijnym (wie ktoś, co to znaczy?) - on wciąż nie ma o nich pojęcia! Wrodzony optymizm go dusi i wykręca mu członki gorzej od Kowida - vide dzisiejszy tekst i dzisiejsze video: 


https://youtu.be/h3DnDFmFZZI

Straszna myśl, ale może nawet mój ukochany Pan T. też ma jakieś ograniczenia, choć naprawdę nie mogę sobie tego nawet wyobrazić, co dopiero zaakceptować. W każdym razie jeszcze inny z moich... Częściowo "faworytów", częściowo zaś "chłopców do bicia", którego odwiedzałem raz na trzy miesiące, wpisując mu za każdym razem masę komplementów plus parę krytycznych uwag, w końcu nie wytrzymał. No ale, nie przesadzajmy! 

Zdolność subtelnej analizy szlaków przepędzania wołów przez Podole nie uprawnia do wymądrzania się na temat przyszłości Europy w czasach takich, jak obecne! Zaś stwierdzenia w stylu, że "Niemcy nigdy nie odniosą sukcesu, bo oni nie rozumieją morza", to może świetny literacki greps, ale sprawdza się to co najwyżej post factum, natomiast do tego, co nam najbardziej, i słusznie, imponuje, czyli do przewidywania przyszłości, nadaje się jak... Zaraz - przecież "pięść do nosa" znakomicie pasuje! Nie w każdym kontekście, ale w niektórych przecież super!

W każdym razie jedna dobra książka może wystarczyć, by szkopy morze zrozumiały, a Rzymianie w Wojnach Punickich czy Wandale wtedy, kiedy wandalizowali, nawet i książki nie potrzebowali. Tak więc pamiętajcie, ludkowie moi rostomili - to Tygrysizm Stosowany i nic innego stanowi Niezwyciężony Oręż W Walce O Lepsze Jutro! Nic innego! Dzisiaj te wiekopomne słowa wyryć mi na pamięć, jutro nauczymy się melodii.

triarius

wtorek, września 28, 2021

DEFINICJE: Demokracja Liberalna

Demokracja Liberalna - System Liberalny czyli Państwo w zawładnięte przez Mafię, to znaczy wielką forsę i układy, jednakże tutaj specjalnym akcentem na maskowanie swego prawdziwego charakteru, mamienie prola, rozmywanie odpowiedzialności przez skomplikowany sztafarz procedur "demokratycznych", prawnych itp., z obowiązkowymi mediami serwującymi ckliwe bajdy o jedności narodowej i mity w stylu "od pucybuta do milionera" itd.

Jak w "zwykłym", gołym Liberaliźmie wszystkim rządzi b. duży pieniądz, dynastie plutokratów, haki, sekretne koterie, służby tajne widne i dwupłciowe, bandyterka i tandetne gierki udające "demokratyczną politykę", ale najczęściej, jeśli nie po prostu zawsze, Prol jest wciąż uzbrojony i adekwatnie przeszkolony (nie mówimy tu o pistolecikach K*wina i strzelnicach Brauna, tylko o dużej obywatelskiej armii), więc Plutokracja nie uznaje za bezpieczne trzymanie go ostentacyjnie za mordę, bez udawania, że pozbawieni wielkich majątków i wpływów to "też obywatele" a nie bydło i mięso armatnie.

Dużych obywatelskich armii (czyli w praktyce po prostu z poboru, ale składających się w końcu z obywateli danego państwa) na Zachodzie już praktycznie nie ma, więc i cały ten teatr dla naiwnej gawiedzi odchodzi wraz z nią w przeszłość, i gdyby nie fakt, że to co nadciąga, jest jeszcze o wiele rzędów gorsze, nie byłoby po czym płakać.

triarius

DEFINICJE: Libertarianizm

Libertarianizm - żydowski Anarchizm na użytek głupich gojów.

triarius

DEFINICJE: Liberalizm

Liberalizm - idea, że najlepszym z możliwych ustrojem jest Państwo opanowane przez Mafię.

Wszystkie Mafie są "finansowe" czy "gospodarcze", drodzy ludkowie! Nie ma powodu, by to jakoś specjalnie tu podkreślać! Po prostu kiedy się już lepiej zakorzenią, starają się robić co się da "legalnie" (z większym lub mniejszym cudzysłowem), a morderstwa, ordynarne szantaże i podobne środki zostawiają sobie na specjalne okazje. Kiedy się zakorzenią, albo kiedy, co się też zdarza, stanowią jedynie podwykonawcę dla zdalnie operującego obcego okupanta. Da się to zrozumieć?

triarius

O miłości do silnych kobiet

W sitcomach (z których pochodzi połowa mojej znajomości psychologii) do stałych grepsów należą takie oto sytuacje:

- Przecież nie jestem niesympatyczny!
- Jesteś!
- Ale przyznasz, że dość przystojny ze mnie facet?
- Wcale nie! Jesteś paskudny!
- Robię dużo w domu, pomagam ci, jestem dobrym ojcem...
- Nieprawda, wszystko kłamstwo!
- A ty mnie całkiem przecież nie kochasz.
- I znowu łżesz jak pies! Kocham!

Wicie rozumicie, Moi Nieprzeliczeni, o co nam tu chodzi? O to (gdyby ktoś jeszcze nie zajarzył), że jak się nastawimy na negowanie dosłownie wszystkiego, to możemy zostać chytrze wykiwani, jak w powyższym dialogu. (Nie jest to sitcomowego dialogu arcydzieło, ale jak na szybki przykład ujdzie.)

I po co ja wam to mówię, drodzy ludkowie? Po to, że podobne sytuacje występują i w poważnych kontekstach, potrafią prowadzić do poważnych skutków, pozostają jednak nierozpoznanymi od szerokiej publiczności, bo dopiero Tygrysizm Stosowany potrafił tu dostrzec i przystępnie ujawnić metodę, strukturę i istotę sprawy. (Trzykrotne hip-hip hurra? Fakt, byłoby na miejscu!)

Jakie to mogą być przykłady, pytacie wielogłosowym chórem? A na przykład... Ktoś nam zarzuca, żeśmy mordowali Żydów, że te wszystkie Auschwitze to nie Niemce, tylko my... Plus tysiąc podobnych zarzutów. Skutek tego zaś potrafi być taki - a w naszym polskim przypadku to jest po prostu gwarantowane - że z całych sił zaczynamy siebie i drugich przekonywać, że Żydów uwielbiamy, mamy to wyssane z mlekiem matki, do głowy by nam nawet nie przyszło pomyśleć bez gorącej sympatii o jakimś starszym bracie... "Pejsy? Ależ są przecudne! Sam bym chciał! Kilka razy próbowałem sobie je wyhodować - niestety u mnie rosną one jakoś krzywo, widać mam za mało prawidłowych genów. Boleję nad tym, zastanawiam się nad jakąś operacją, ale na razie to jest tak."

I dawajże z całych sił udowadniać, że nikt jak my, że tylko u nas mogą się poczuć jak u siebie, tylko lepiej... Na tym poprzestaniemy dalej rozwijać ów przykład, ale to chyba przy pewnym wgryzieniu się w temat musi się wydać prawdą. Tak to po prostu działa. A oni w końcu gotowi w to uwierzyć i do nas masowo na przykład przyjechać, po  czym będzie: "Mówiłeś, że nas uwielbiasz, a teraz co, kłamco jeden? Udowodnij skurwysynu, że nas ordynarnie nie oszukałeś!" Itd. itp. Dalszy przebieg wydarzeń można znaleźć w mojej sławnej nowelce/scenariuszu o Icku, Tzipie i Zacnym Doktorze Mengelmanie.

Jednak my dzisiaj nie o tym, po prostu bardzo podobny mechanizm dostrzegam w kwestii miłości do "silnych kobiet". Femnistki, a któraż dzisiejsza tzw. "kobieta" nie jest już przez feminizm całkiem potężnie ukształtowana? Wie o tym i się z tego cieszy, czy też całkiem nieświadomie. Żeby tylko "kobiety"! Gorzej, że większość tzw. "mężczyzn" nie pozostaje tutaj daleko w tyle! I my właśnie o tym. Tak się energicznie staracie wybronisz przed zarzutem, żeście "szowinistyczne męskie świnie", że aż się, ludkowie moi, sami skutecznie kastrujecie! No bo przecież ciągle wam mówią, że to oznaka słabości, być kimś takim znaczy, a nikt wam nigdy nie rzekł na ten temat nic przeciwnego? Cóż z tego, że to akurat mechanizm funkcjonowania psychiki pospolitego leminga, bez przerwy tresowanego propagandą i zawsze skutecznie!

Standardowy tekst w takich razach brzmi: "Bo ty, jak każdy słaby facet, boisz się silnych kobiet!" I co na to odpowiedzieć?! Tygrysiczna odpowiedź, zakładając, że jeszcze mielibyśmy ochotę ciągnąć wymianę zdań z tą osobą, byłaby w stylu: "Nie boję się, co za durny pomysł! Po prostu zupełnie mnie nie kręcą." Ew., gdyby rozmów... czyni (?) była w miarę z wyglądu atrakcyjna i rokowała naprostowanie swej zwichniętej jaźni, można dodać: "Nie jestem, słodka mordko, twoim wiernym wibratorem i wciąż pokornie dopraszam się prawa wyboru w kwestii kogo, kiedy i jak będę pożądał! Da to się zrozumieć?"

Teraz słyszę protest z tylnego rzędu, że dlaczego Pan T. zabrania kobietom być silnymi i od kiedy to Tygrysizm potępia siłę? No więc, siła u kobiet... Za i przeciw, taka co ją lubimy, i taka, która co najmniej nas erotycznie, matrymonialnie i ew. także towarzysko całkiem nie podnieca. Matka trojga małych dzieci, która w czasie jakiejś wojny, okupacji, po stracie męża, utrzymuje siebie i dziatki przy życiu, per fas et nefas nawet, czy jest silna? 

Dla mnie jest, jak najbardziej, no i kapelusz z głowy, pełen jestem szacunku! Tyle że to nie jest sytuacja erotyczna, czy nawet towarzyska, w której to facet potrzebuje czuć się (najlepiej słusznie i bez picu!) silny, właśnie na tle swojej partnerki. Tak to po prostu działa! To może być nawet świetny materiał na żonę, i takie małżeństwo może się kochać do grobowej deski, tyle że jako dwoje partnerów w walce ramię w ramię z wrogim światem, a nie jako, powiedzmy, Rycerz i Księżniczka (w tle stadko Jednorożców). Żartuję z Księżniczką i Jednorożcami, ale tuszę, że pojmujecie o co mi chodzi.

Oczywiście - są faceci, których kręcą silne i okrutne kobiety z batem i w futrze na gołe ciało! Dosłownie parę dni temu dla zabawy przeczytałem ponownie "Wenus w futrze" krajana mojej św.p. Matki - Sacher-Masocha. Zabawne to było, ale właśnie dlatego, że to nie o mnie, czy choćby o w miarę normalnych facetach i w miarę zdrowych sytuacjach.

Zakonnica mimo tortur trwająca w wierze i niezłomna, także jest silna i zasługuje na podziw. Ta siła nawet jest jakby bardziej właśnie kobieca ze swej natury. Jednak to nie jest sytuacja erotyczna i to nie jest ta siła w taką dumę wprawiająca pyskato-agresywne korporacyjne szczurki z korą zrytą feministyczną propagandą. I bez nadziei na faceta, który nie byłby co najmniej socjaldemokratą lub liberałem. (Niezależnie nawet od tego, czy głosował na PiS. Różnica żadna! Maski spadły wraz z pojawieniem się podpasek na gębę, moje drogie ludzie! A one przeważnie nawet nie wiedzą, lub nie wierzą, że jacyś inni faceci mogą w ogóle istnieć - w każdym razie poza więzieniem czy domem wariatów.)

Danuśka z "Krzyżaków", Nel z "W pustyni i w puszczy", i Krzysia z "Pana Wołodyjowskiego" to już może lekka przesada, a w każdym razie lukier na tym ciastku, ale sienkiewiczowska Jagienka dla faceta z gonadami i nie do końca ogłupionego jest fajna właśnie dlatego, że mimo tej jej siły i chłopakowatości, w końcu się ją... Sami wiecie. W końcu okazuje się normalną dziewczyną, Zbyszko i tak jest od niej znacznie silniejszy (sok wyciska z gałęzi), a ona i wstyda się jak każda gąska, o ile nie jest całkiem ciemno, i kocha tak samo, i te same ma te swoje różne dziewczyńskie... Ach! Jak co do czego, to jak one wszystkie - nagie, bezbronne, zakochane dziewczątko. Zgadza się?

No jeszcze ktoś może nam tu zaprotestować, że przecież kulturystki czy karacistki... Te to nawet w pornografii (i to tej dobrej) stanowią pewną niepozbawioną atrakcyjności niszę, więc to jak z nimi? Ja się z tym zgodzę, że nisza i to może kogoś nawet i normalnego kręcić, ale zaraz dodam, że to dokładnie tak jak z przed chwilą wspomnianą Jagienką! Zresztą ten wzgl. zdrowy facet, który w realu chodzi z kulturystką czy bokserką, to niemal zawsze także kulturysta czy bokser. Od swojej ukochanej o wiele silniejszy, bardziej umięśniony, i/lub mający lepszy cios z prawej - zależnie od konkretnej obsesji. Jeśli jest inaczej, to sorry, ale wracamy do "Wenus w futrze"! Ciekawa sprawa ta Wenus, zgoda, przynajmniej dla mnie (i paru innych Tygrysistów może też), ale to już psychopatologia życia seksualnego, a nie zdrowa erotyka, jaką mielibyśmy powód w naszym cnotliwym Ludzie (ach!) szczepić.

Teraz zaś nadeszła w końcu chwila, by chórem spytać: "Co na jutro?" Tak? No to pytajcie, a ja odpowiem,  że na jutro macie powyższe dokładnie ze trzy razy przeczytać ze zrozumieniem, a potem się zastanowić. Nad czym zastanowić? Nie udawaj głupka Mądrasiński, bo cię Napieska porzuci dla kogoś nie zadającego tak głupich pytań! Nad samą opisaną tu metodą, macie się, ludkowie rostomili, zastanowić! No i też nad kwestią silnych bab - argumenta za i przeciw, kiedy tak, kiedy nie. Oraz jak sobie z tym radzić. Szczególnie sporo oczekiwałbym tutaj od panny Napieskiej, która jako białogłowa, jest w to zaangażowana chyba najmocniej i od tej drugiej strony. Prosiłbym szczerze, osobiście i bez niepotrzebnych zahamowań - robisz to dziecino dla Ludzkości! Żartuję, ale dla Braci w Tygrysiźmie na pewno, więc twoje zrozumiałe dziewczyńskie zawstydzenia złóż proszę na ołtarzu... Te rzeczy!

triarius

P.S. A teraz przekażcie sobie pocałunek pokoju... Bez macania koleżanek po schabach, Mądrasiński! To możesz za pół godziny w jakimś parku, jak już się bezpiecznie rozejdziecie! Pojedynczo proszę, góra parami, jak zawsze - proszę uważać na możliwe ogony!

poniedziałek, września 27, 2021

Drobiazg prawie bez związku z Kowidem

Przeczytałem ci ja przed chwilą bardzo ciekawy artykuł na Air & Space Mag na temat szkolenia amerykańskich strzelców pokładowych w czasie Drugiej Wojny. (Pod koniec podstawówki, zanim na dobre odkryłem kobiety, wódkę i papierosy, okrutnie się podniecałem lotnictwem wojskowym, a szczególnie właśnie tym z tamtego okresu. Potem mi prawie wszystkie z tych rzeczy zresztą dokumentnie przeszły.)

Dobrze napisany tekst, koncentrujący się na symulatorach używany do tych szkoleń. Amerykanie mieli ich dwa rodzaje, składało to się z ekranu, kilku projektorów, udawanego CKMu itd. Skomplikowana i kosztowna zabawka, opinie na jej temat były różne, choć w sumie raczej pozytywne. Warto dodać, że w czasie tej wojny Amerykanie przeszkolili, na 6-tygodniowych kursach itp., całe 300 tys. strzelców pokładowych.

W każdym razie rozbawiła mnie w tym nieco taka drobna historyjka, że kiedy wojna wyraźnie już się kończyła, ktoś spytał instalatorów jednego z tych dwóch producentów dlaczego oni to jeszcze instalują, na co padła odpowiedź, że mają kontrakty na instalowanie i późniejszy demontaż, więc najpierw muszą zainstalować.

Zupełny drobiazg, żaden tam wielki przykład na głupotę i marnotrawstwo - ani biurokracji rządowej jako takiej, ani współpracującego z nią biznesu, ani w ogóle nikogo. Trudno wymyślić, jak to mogłoby być lepiej i taniej... (K*winięta mnie słyszą?! Powiedziałem "taniej"!) zorganizowane, Itd. To jednak trochę też pokazuje, że niesamowita skuteczność organizacji i - nie bójmy się tego słowa! - birokracji też ma swoją cenę, a nawet całkiem zwykły prosty człowiek może to bez trudu dostrzec, choć sam by tego nijak, a już szczególnie w tej skali, lepiej z pewnością nie rozwiązał. Trochę to, po prawdzie przypomina kopanie i zasypywanie dołów wychwalane przez niejakiego Morawieckiego, ale tu trudno się jednak przyczepić.

Co by jednak było, gdybyśmy zmienili scenerię i przemieścili się z tym o drobne 80 lat w nowsze czasy? Wtedy zaiste mogą się nasunąć różne ciekawe koncepcje. Np. taka scenka ciśnie się do wyobraźni: Przesławny ekspert od wirusów, siedzący w kieszeni Big Farmy, jak to oni, przekonuje tego czy owego Premiera łamane przez Prezydenta, że ten straszny Kowid to może jeszcze i tysiąc lat grasować, powodując takie same sterty trupów włóczonych przez bezpańskie psy, jak je codzień oglądamy. Cwanie by więc było okazać się cwańszym od innych Premierów, mówi ten ekspert, i już teraz podpisać kontrakt na dostawę rewelacyjnych hiper-szczepionek na co najmniej tyle lat, bo na razie ceny są ogromnie promocyjne i z rabatem!

Co wtedy zrobi nasz (niestety) Prezydent czy inny Premier? Usłyszę jakieś sugestie?

triarius

P.S. Spyta ktoś, po co ja w ogóle coś tu jeszcze piszę, skoro wszystkich czytelników i komentatorów dawno straciłem, choćby przez to że raz po raz przerywałem pisanie da pół roku albo dłużej. (Plus różne dziwne sprawy w związku z akurat najcenniejszymi z tych ludzi: zbyt seksowna żona, moje śmichy-chichy z "wolnego rynku" podlanego "libertarianizmem"... I jeszcze dziwniejsze sprawy z niektórymi, wielu do dziś nie rozumiem.) 

Bawię się po prostu! Piszę krótkie rzeczy, traktując to jako specjalną formę rozmyślań. A także sprawdzam, czy nie potrafiłbym wejść w tryb pilnego codziennego pisania, co by mi może pozwoliło żyć z pisania jakichś np. poradników, żeby już na tym skończyć, Tyko tyle - nikt nie musi się już tym interesować, zresztą nigdy nie musiał!

niedziela, września 26, 2021

MOTTO NASZE ZMIENNYM JEST!

Przez stulecia nasze, zmieniające się co jakiś czas, motta się marnowały, ale koniec tego! Poniżej będą one uwieczniane antykwą na marmurze! (Szkoda tylko że któreś z kolejnych "ulepszeń" Bloggera zlikwidowało wszystkie moje, tak pracowicie przez tyle lat wstawiane linki. Zarówno te do moich tutaj treści, jak i te do Spenglerów i Ardreyów gdzie indziej.) Jeśli w ogóle będzie mnie jeszcze ten blogasek choć trochę bawił, to postaram się tu umieszczać każde nowe motto, kończące (niekoniecznie na zawsze) krótką swoją karierę.

* * *

Najpierw kilka dawniejszych, które sobie zdołałem przypomnieć:

*

Liberalizm to lewactwo sklepikarzy i alibi aferzystów. (Triarius the Tiger)

*

Nie chodzi o to, żeby zginąć za ojczyznę, tylko o to, by to tamten skurwysyn zginął za swoją ojczyznę. (gen. Patton)

*

It's not about who's Right but who's Left! (Ed Parker)

*

Bratem mi każda ludzka istota - pod warunkiem oczywiście, że nie przyłożyła ręki do Postępu i Szczęścia Ludzkości. (Triarius the Tiger)

*

Burżuj najpierw odda władzę, żeby zachować majątek; potem oddaje majątek, by zachować życie; a na koniec go wieszają. (Nicólas Gómez-Dávila)

*

Prawicowość to po prostu: "raczej dać w dupę, niż wziąć". Reszta to w sumie fioritury. (Triarius the Tiger)

*

Czasem trzeba walić dechą w łeb. (były Prezydent RP Bronisław Komorowski, Poznań 17-11-2016


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

A teraz już kolejno wszystkie kolejne poczynając od wiosny (ponurego) roku 2021:

*

Optymizm jest tchórzostwem. (Oswald Spengler)

*

Imperia, jak mi się widzi, powstają głównie dlatego, że gdzieś jest pustka. W sensie stepy, pampy, prerie, lub też anarchia i poezja makaroniczna. (Triarius the Tiger)

*

od 23-09-2021

Wolność to to, na czym Liberały nie posadziły jeszcze tłustego dupska i czego nie obkleiły swą cuchnącą śliną. (Triarius the Tiger)

*

od 30-09-2021

Biurokrata - dobry sługa, zły pan. (Triarius the Tiger)

od 13-10-2021

Burżuj najpierw odda władzę, żeby zachować majątek; potem oddaje majątek, by zachować życie; a na koniec go wieszają. (Nicólas Gómez-Dávila)

*

Od 17-10-2021

W burżuazyjnym społeczeństwie moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się zbydlęcenie mojego sąsiada. (Nicólas Gómez Dávila)
 
*
Od 05-11-2021

Bratem mi każda ludzka istota, o ile tyko nie przyłożyła ręki do Postępu i Szczęścia Ludzkości. (Triarius the Tiger)

triarius

Wstęp do Propedeutyki Ornito-Teologii

Zacznę tym razem bez kabaretowych wstępów i zjadania ogona, bo sprawa jest w poważna.

"Bądźcie jako ptakowie niebiescy, którzy nie sieją, nie orzą..." mówi Jezus. (Po aramejsku, a tutaj księdzem Wujkiem. I komu to przeszkadzało?)

"Kto nie pracuje, niech też nie je!" odpowiada mu hardo Św. Paweł.

Pierwszy z tych panów, to, jak wszyscy chyba wiemy, samo jądro i sama istota Chrześcijaństwa - Bóg, a jednocześnie i człowiek, czyli nawet w tej elitarnej kategoii ktoś wyjątkowy. Ten drugi to gość, którego trzeba uznać za "szarą eminencję" wczesnego Chrześcijaństwa, i który miał na przyszłość tej religii największy ze wszystkich ludzi wpływ. No i teraz jak tu rozstrzygnąć, którego z nich opinia na temat pracy jest dla nas ważniejsza?

No bo czy da się je jakoś ze sobą pogodzić? Przecież są jednoznacznie wyrażone i biegunowo różne, prawda? Więc jak z tym w końcu ma być? Że sól ziemi, czyli mniej lub bardziej ubodzy duchem zwykli chrześcijanie, a w każdym razie ci, którzy się za chrześcijan uważają, nad tą sprzecznością się nie zastanawiają, to mnie nie szokuje. Od tego są solą ziemi! Jednak wątpię, by takie choćby zestawienie - jedno tuż obok drugiego - figurowało w jakimkolwiek katechizmie. (Prosiłbym o wyprowadzenie mnie z błędu, jeśli się mylę, bo dawno katechizmu nie oglądałem!) Co do uczonej zaś teologii, to także trudno mi sobie wyobrazić, by próby rozwiązania tej trudnej kwestii były obficie nagradzane tytułami Doctor Sanctae Ecclesiae i kardynalskimi kapeluszami.

W średniowieczu niemal na pewno próbowano te opinie jakoś pogodzić, ale teraz od setek lat nawet chrześcijanie zgadzają się z poglądem, że dopóki dusza nie opuści ciała, naszym pierwszym i najważniejszym ludzkim obowiązkiem jest dążenie wraz z innymi do stworzenia Raju już tutaj - na tej ziemi, a to dla Przyszłych Pokoleń... Wszystko inne na tym tle to nieistotne drobiazgi. Ciekawe w ogóle byłoby zaobserwowanie reakcji różnych oficjalnie b. głęboko wierzących ludzi, na cytowane tu słowa Chrystusa. A przecież to Bóg i tak niewiele mamy jego autentycznych, przekazanych przez naocznych świadków, wypowiedzi! Oczywiście najciekawsze byłyby tu reakcje protestanów, ale osobiście nie pogardziłbym też i katolikami. Jezu (że złamię przykazanie, którym nikt się już chyba nie przejmuje), jak by się wił tłusty hierarcha z parciem na szkło, gdyby mu znienacka kazać to rozstrzygnąć w jakiejś telewizji!

Nikt nie musi mi wierzyć, ale z ręką na sercu stwierdzam, że byłbym w stanie napisać na ten temat długi (choć faktycznie nie wiem, czy dobry) esej. Byłoby sporo o Św. Pawle, bo mam na jego temat nieco wątpliwości i uwag. Byłoby też o protestantyźmie, o ST, o Marcjonie, o Faryzeuszach i o Etyce. Nic z tego zapewne nie będzie, w każdym razie teraz zostawiam Moich Niezliczonych, a Jakże Ukochanych Czytelników z postawioną tu (by znowu użyć rosyjskiego słowa, co się dzieje?!) zagwozdką. No więc, jak wy to, ludkowie rostomili, w sercu swoim rozstrzygniecie? Luz i medytacja brzuchem do góry, czy też zaiwanianie niczym... Powiedzmy "liberalny stachanowiec" na przyszłe pokolenia? Które jest bardziej chrześcijańskie? Bardziej etyczne? Który więc z tych godnych niewątpliwego szacunku panów mówi tu z większym sensem?

triarius

P.S. Nie szukajcie w słowniku! "Ornito-Teologii" tam jeszcze nie ma. Będzie w następnych wydaniach. Taka nauka powstanie, gdy tylko nacisnę na "Publish". W końcu dzieckiem licealnym, kiedym miał kilka włosów na głowie, a na plecach mniej niż teraz, stworzyłem ci ja (dla Ludzkości, ach!) dwie wspaniałe gałęzie bardzo szacownych nauk. I one teraz kwitną, że hej! Granty, uczone sympozja, kwartalniki, wkrótce z pewnością i Noble. Wiecie oczywiście jakie to gałęzie?

sobota, września 25, 2021

Uczyć się od najlepszych!

Zasady wyrażonej w tytule należy pilnie przestrzegać, więc przyjrzyjmy się co też ci najlepsi mają do zaoferowania. Na przykład dla Polski, która zdaniem dość wielu stanowi miejsce wybrane przez Boga dla swoich ulubionych dziatek... Tyle że albo to nie jesteśmy my, albo też jakiegoś istotnego składnika jednak tu wciąż brakuje.

Żyzne, ach!, równiny... Krajobrazy pełne płaczących (i nie bez powodu!) wierzb i pastuszków z fujarkami... (O sorry! To przecież k*winięta czekające na następne szczerozłote Pędolino!) Aż się prosi, żeby co sto kroków postawić pomnik - to Frycek zasłuchany w granie świerszczy, to jakiś nieszczęśnik nabity na rożen, to goła baba z uniesionym tasakiem... Lud dowcipny, nad wyraz rozgarnięty i mordziasty. W ziemi - skarby nieprzebrane! Minerały i to, co ukradkiem zdołał zakopać król Popiel zanim go zjadły gryzonie. (No i te nasze gryzonie! Takich jak nasze nie ma nikt! Żeby faceta z koroną berłem do szczętu skonsumować...) Cudowne miejsce, Raj po prostu na ziemi! Czy aby jednak jakiejś drobnej rzeczy nie brakuje, żeby wszystko się domknęło i szczęśliwość tej rozkosznej krainy stała się wprost nieziemska?

Powiem brutalne, wybaczcie (moi niezliczeni Czytelnicy)! Moim skromnym to by wszystko może i dawało przecudny wynik, wszyscy, których los tutaj umieścił, być może byliby niewyobrażalnie szczęśliwi, lew z barankiem, muszka owocówka z wróbelkiem... Tylko że (miałem być brutalny, przykro mi!) to by wymagało potężnej armii. Armii w sensie: piechota, czołgi, konnica, saperzy, lotnictwo... (Przepraszam wszystkich pominiętych!) Wraz z niezbędnymi dodatkami, jak Doktryna Wojenna, mająca (cywilną?) odwagę choćby wymienić z imienia wszystkich potencjalnych agresorów, choćby byli ukochanymi sąsiadami... A to przecież dopiero skromny początek drogi do Raju!

Aby ułatwić prace nad takim systemem obrony i taką doktryną, przyjrzałem się faktom, historii i czemu tam jeszcze, i oto prezentuję wam niezliczeni Czytelnicy, i mojemu krajowi, Doktrynę Wojenną najpotężniejszego kraju na ziemi, a w każdym razie Zachodniej Cywilizacji. Jako źródło inspiracji i przykład, że można, Oto ona - w kilku słowach, żadne tam opasłe tomiszcza, jak zaleca K*win:

Każdego wroga, realnego czy potencjalnego, przekupić gumą do żucia i biletem na film Disneya. 

I to jest to! Więcej nic nie trzeba. I do tego jest Aneks, gdzie stoi napisane poniższe:

Niezliczone naukowe badania dowodzą, że szczególnie dobrze sprawdza się "Pocahontas". Może dlatego, iż mamy tam ujętą przystępnej formie apologię kolaboracji, z dawaniem nowym panom d..., także dosłownie, jako najlepszym, co może takiego dzikusa w jego nędznym żywocie spotkać. Jeśli dzikus nie da się przekupić, natychmiast zmieniamy narrację i cele podjętej lata temu operacji - nigdy nie zamierzaliśmy dzikusów podbi... wyzwalać! Byliśmy tam przecież tylko po to, by kręcić duszieszczipatielnyje reportaże, jak to kobiety cierpią bez politpoprawności i "Pocahontas"! (Nie mówiąc już o cierpieniach ich LGBT, no ale ci cierpią zawsze, wszędzie, i cierpieć będą dopóki odmowa na umówienie się z takim na randkę nie będzie karana więzieniem.)

Dokładnie przeczytać, zrozumieć, a potem tylko zmienić co trzeba - gumę na bigos lub pierogi, "Pocahcntas" na "Noce i dnie"...  I mamy Doktrynę Wojenną jak ta lala! Albo na którąś z fabularyzowanych biografii Frycka zmienić. I Polska kwitnie, a ludziom żyje się dostatnio. W Japonii, Irlandii i gdzie tam jeszcze zaczną obiecywać prolom "Drugą Polskę", a z Izraela przyjeżdżają do nas na gastarbajterów. Wyobrażacie sobie naszą, polską, wtedy, jakże słuszną, dumę?

Proste genialne rozwiązania są zawsze najprostsze. I najgenialniejsze.

triarius

P.S. 1 Bez kompleksów proszę! Polak to nie "dzikus" - my mamy Frycka!
P.S. 2 A teraz wychodzimy pojedynczo i proszę uważać na drony!

piątek, września 24, 2021

Tak mnie przyszło do głowy... Plan D albo może F

Przyjmować, że te globalne %^&*( (w odróżnieniu od lokalnych kurdupli, próbujących ze wszystkich sił się tamtym przypodobać) nie dopracowało szczegółów i alternatywnych wariantów tego Wielkiego Skoku, który właśnie Prolom fundują, to byłby optymizm niegodny Tygrysisty. Istnieje wprawdzie pewna niewielka możliwość, że oni jednak się ujawnili zbyt szybko, entropia wprowadzi bordello w te wszystkie rozproszone działania, i oni w końcu, po ogromnych jednak z naszej, Prolów, stratach przegrają. Do tego jednak musiałoby się zdecydowanie i z głową ruszyć US Military, bo wszystko słabsze zostanie utopione w krwi i głodnych sokach żołądkowych. A z US Military dobrze nie jest - dostają w dupę gdzie się tylko pojawią itd.

Próbuję, oczywiście całkiem bezinteresownie, z nudów, odgadnąć te ich możliwe posunięcia, i właśnie takie coś przyszło mi do głowy... Na tę bezobjawową dźumę, jeśli ktoś umiera bez pomocy respiratora i opieki medycznej, to ludzie starzy, tak? Więc jeśli to by się zaczęło sypać, powiedzmy że nawet durny leming czy celebryta zauważyłby, że z wyszczepienia nie stanie się wiecznie młody i piękny, tylko któreś z kolei przeziębienie zabije, albo mikro-zakrzepy unieruchomią mu serduszko... 

Wtedy oni ustami Rzecznika albo osobiście Premierem, powiedzą Prolom: "Cóż Prole, nie chcieliście tych staruchów kosztem dość przecież niewielkiej niewygody utrzymywać przy życiu... Nie jest to chrześcijańska postawa, czy jakaś ogromnie humanistyczna, ale rzeczywiście life is brutal, na wszystko sobie niestety społeczeństwo pozwolić nie może, cóż, trzeba będzie wam Prole dogodzić, bo tym razem mieliście sporo racji, a to my byliśmy sentymentalni und naiwni w tym naszym humanitaryżmie! Brawo Prole, dalej się ładnie starajcie, a od jutra zmniejszamy emerytury do minimum biologicznego, żadnej publicznej opieki medycznej dla tych pasożytów, eutanazja na życzenie sąsiada i co tydzień zimny prysznic ze szlaucha plus środki wymiotne, żeby im się odechciało. Brawo Prole, tym razem się wykazaliście rozumem, ale na przyszłość pamiętajcie kto tu jest mądry i kogo macie słuchać. A teraz wracać do roboty i bez narzekania mi tu, że w sklepach tylko szczaw i mirabelki, a prąd 2 h na dobę!"

Czy to by ładnie nie pasowało np. do znanego wykładu obecnego Pana Premiera u "Sowy"? Kto w końcu ma kopać te doły i je potem zasypywać za miskę ryżu dziennie - osiemdziesięciolatki? Co to w ogóle będzie za robota? Jaki przykład dla młodzieży?! Nie szkoda dla nich ryżu? Którego przecież aż tak wiele nie uprawiamy i musimy go drogo importować. No a Prol, który po takiej przemowie dla nieco większej miseczki pożywnego ryżyku radośnie poświęci ukochaną babcię, będzie potem dla waadzy o wiele, jak to mówią, "spolegliwy". Same zalety!

triarius

P.S. 1 Swoją drogą Morawiecki jednoznacznie przyznaje u "Sowy" to, co Pan T. mówi od lat - że "Kapitalizm" to monstrualna piramida finansowa (tylko gorzej), obecnie w swym finalnym stadium. On takie rzeczy wie, bo do niego te informacje i rozkazy ciurkają jednak z góry bez różowego filtra propagandy na użytek Lemingów.

P.S. 2 Na podobny nieco temat moja genialna mini-humoreska "Oferta pilotażowa". Polecam!

Rozkoszne emocje polowania na jelenia... czyli Benala i inne Dworczyki

We Francji wybuchła niedawno straszna afera... O ile oczywiście o "wybuchnięciu afery" można dzisiaj mówić, gdy media niemal całkowicie zamilczają sprawę, a kiedy coś już powiedzą, to (jak to one) bez żenady kłamią. W każdym razie całkiem tego nie dało się już ukryć i sprawa wlecze się już nawet po jakichś sądach. "O co chodzi?" pytacie gromkim chórem, a ja odpowiadam: "Biężączka, ludkowie moi rostomili doczekaliście się kolejnej wymarzonej biężączki!" "A na serio?" (to znowu wy). 

"Na serio", odpowiadam, "to było tak..." I dalej już bez cudzysłowów, najprościej jak się da, bo nie cudna forma tu jest istotna, tylko szpetna treść! Otóż b bliski współpracownik Microna, tego co we Francji teraz robi za Msjy ly Prezidą... (Wymowę oddałem tak wiernie, jak sie dało, jeśli gdzieś widzieliście inaczej, to pamiętajcie, że to ja miałem babcię hrabiankę po Sacré-Coeur, a nie tamten niedouk! Wygłupiam się, ale w uroczy sposób, bo udawać Spenglera w tak podłych czasach to by był bezsens, no i ubek ma trochę trudniej, co też się liczy.)

Więc ten facet, niejaki Benala - spory, lekko tłustawy, z brodą, pewnie jakiś Algierczyk, sprawdźcie sobie sami! - przez lata był nagrywany komórkami, jak przebrany za to ichnie, znane z brutalności ZOMO, jeszcze od reszty brutalniej bił i poniewierał antyrządowych demonstrantów. Nagrywali go przez chyba półtora roku przez tę jego plastikową przyłbicę i w końcu został rozpoznany. Niezbyt to dobrze świadczy o dzisiejszych Francuzach, bo typ mordę ma charakterystyczną, jest spory i rozpoznanie powinno być łatwe. Jak już się za gościa nie dało oficjalnie nie wziąć, okazało się jeszcze, że chodzi z bronią na którą nie ma pozwolenia, posługuje się oficjalnymi dokumentami, do których już nie ma prawa, i temuż podobnież.

Napisałem ci ja teraz o tym dlatego, że Kurak dzisiaj ujawnia, iż najgorszego rodzaju internetowe trolle, walczące z "szurami", z samym Kurakiem itd., zachowujący się zarówno podle i nielegalnie, aż do lekko zawoalowanych "gróźb karalnych" włącznie, jak i nie do uwierzenia infantylnie, co których od dawna wiadomo, że są podwiązani pod kowidowy przemysł i firmy od 5G, to wysocy ministerialni urzędnicy i nawet jeden minister, zapewne znany skądinąd Dworczyk. (W rękach takich indywiduów jest nasz los!)

No i mi się to wszystko cudnie zazębiło z czymś, com napisał wieki temu, a mianowicie z takim tekstem pod tytułem "Robin Hood i pedofile", gdzie przedstawiłem hipotezę, że oto ta nowa arystokracja... (Tfu, wypluj to słowo!)... Że ta swołocz pretendująca do zostania nową... Nowymi "nobiliores", już zaczyna się całkiem od proli odróżniać, na przykład uzurpując sobie prawo praktykowania do pedofilii, podczas gdy prole pod pretekstem walki z nią będą jeszcze totalniej inwigilowane, a prawa rodziców zredukowane do poziomu płatnego opiekuna w osiedlowym przedszkolu. T całkiem tak jak kiedyś z przywilejem polowania na jelenia, za co prola natychmiast wieszano, bo to był przywilej najwyższej elity. Tak się właśnie zaczęła kariera Robin Hooda, i stąd jego imię w tamtym tytule.

Przykładów na takie zachowania jest więcej, np. wszystkie te bale bez "maseczek" czy "dystansu społecznego" uprawiane przez celebrytów i elity tenkraju, podczas gdy prol w pięć sekund po zdjęciu z twarzy pieluchy "morduje babcie i wnuczków" samym swym istnieniem! Przypomnijcie sobie ile tego już było, a przecież nie o wszystkim wiemy! 

Można też się w wolniejszej chwili zadumać nad rodzajem tych dreszczy, których pragną różne segmenty i różni przedstawiciele elit na przestrzeni dziejów: dawno temu polowania i turnieje, dzisiaj we Francji bicie bezbronnych ludzi w obstawie i ekwipunku ichniego ZOMO, w tym naszym smętnym bantustanie zaś anonimowe obrażanie i szantażowanie lepszych od siebie w sieci. 

No i nie zapominajmy o tej dzisiejszej wersji polowań na jelenie, czyli seksie z dziećmi. Nie każdy z nich jest aż tak pewien swej pozycji, by się z tym aż obnosić, ale to właśnie to, a nie kpiny z kowidowego terroru i proli mu poddanych stanowi chyba dziś prawdziwą elitarną rozrywkę, separującą elitę, prawdziwą, tę od proli. Może kiedyś to się zmieni, pogłębi czy coś, ale na razie to wciąż chyba jeszcze to.

triarius

czwartek, września 23, 2021

O męskich narządach, Bolku i Historiozofii (może odcinek 1, może żaden, ale numer z pewnością nie wyższy)

Napiszę teraz sobie coś jednym palcem na tym laptopie, właściwie tylko dla siebie, choć nie całkiem do szuflady... Niczym nieaktualny już na tym łez padole rebe Bratkowski, który "mówił do siebie, ale tak, jakby do milionów". Czy może to było odwrotnie? Skąd mi się to znowu wzięło, pytacie chórem, licznym jak ten Aleksandrowa ożeniony z tym mormońskim z Salt Lake City, co to miał być największy na świecie.

Otóż nie dalej w głąb Historii, niż dwie, może trzy godziny, zarzuciła mi znajoma - implicite w sumie i w przeuroczy sposób - że moje ego utrudnia mi wykonywanie czynności, za jakie podziwiamy Pierwszych Chrześcijan, ale nie chodziło jej o figle z cyrkowymi lwami, czy sztukę porastania gęstym włosiem, kiedy katowski pachołek ma nas przygotować do egzekucji przez poddanie aktowi defloracji. (Standardowa procedura u Rzymian, bajdyłej, w stosunku do dziewic, które z prawa nie mogły podlegać karze śmierci. Mogłoby to nawet dać do myślenia niektórym i dzisiaj, ale nie daje, bo wolą "von" Misesa, Trumpa i JP2.) Chodziło jej o łagodność, charyta-przepraszam-za-wyrażenie-tywność, kochanie bliźniego swego i grzeczne zapieprzanie na posadce, żeby dzieci miały to, co mają pętaki sąsiadów, a żonie nie brakowało futra z "ekologicznych" soboli. Te rzeczy!

Ja jej na to (także w przeuroczy sposób oczywiście, jak to u mnie), że taki tandetny pseudo-Buddyzm z "brakiem ego" nadaje się góra do babskiej prasy, a ja zresztą nie buddysta. (Jestem pełen podziwu dla japońskiej cywilizacji, z większej ilości pięknych powodów, niż chcielibyście wiedzieć, ale niedawno po angielsku wysłuchane "Hagakure" bardzo mnie rozczarowało, wydając mi się przy takim "Il Corteggiano" i jego lokalnych naśladownictwach po prostu słabe. Amicus Plato, najdroższe panienki z SOD (jedynej korporacji w moim guście!), Tsuramoto też, ale veritas magis est... Same wiecie!)

Jednak ta niewiasta, urocza zaiste i niegłupia, choć tygrysiczny nawet nie embrion, tylko plemnik i ta jego żeńska małżonka o 150 km od siebie... (To nawiasem ten Dystans Społeczny właśnie, który Kurak - ach jakże słusznie! - zaleca utrzymywać od wszelkich mediów, "artystów", "ekspertów", "autorytetów", "polityków" i innej tego typu swołoczy. I dzięki ci ruska mowo za... Zrymuje mi się, psia mać!... "Por esta palabra", zatem może. Dzięki! Bez niej w tenkraju się nie da i wciąż musiałbym głupio obrażać Braci Mniejszych.)

Wracając do programu głównego, sprzed dygresji, moja urocza znajoma zaęspirowała mnie i (nie bójmy się tego słowa!) zapłodniła do bardzo interesujących szpęglerycznych rozważań. Nic na miarę filarów samego Szpęgleryzmu może, ale w końcu ten Niezwyciężony Oręż w Walce o Lepsze Jutro też musi żyć, rozwijać się, a nie jak nie przymierzając... Zgoda? Więc nawet nabrzmiałe od syntetycznych intuicji i pozbawione koryllicznej drobiazgowości hipotezy coś tu wnoszą, a nikomu innemu się nie chce, najmniej zaś certyfikowanym geniuszom i braciom geniuszom działającym w ukryciu lub na swoim blogasku. Smutne, ale tak właśnie rzeczy się mają.

Przyszedł mi mianowicie do głowy pewien prosty intelektualny modelik, całkiem zgodny z Nienaruszalnymi Pryncypiami, ale nieco bardziej, tu i ówdzie, szczegółowy. W końcu skomplikowanych zjawisk - a cóż bardziej skomplikowane niż Historia? - nie sposób analizować bez użycia intelektualnych modeli. Tylko że Tygrysizm robi to inteligentnie - ba! - finezyjnie! - reszta zaś topornie i głupio. Cóż, skoro moich chyba 15 lat pracy na niwie dało tak marne wyniki, to widać poniżej pewnego poziomu dającego genialność Aspergera, poniżej pewnego poziomu Big T... Się nie da! (Choć dawno temu bywały tu także kobietki, i nieźle sobie radziły, więc może estrogen też tu działa.)

W każdym razie wychodzę ci ja w tym moim modelu od tego, że najważniejsza w życiu jednostek i społeczeństw - od rodzin po Kultury i Cywilizacje - jest ŚMIERĆ! Z którą, aby po prostu żyć, aby nasze potomstwo jako gwiazdy na niebiesiech... walczymy w realnym, materialnym świecie ("baza"), oraz "oswajamy" tę nachalną anorektyczkę z kosą na niezliczone i czasem przedziwne mentalne sposoby ("nadbudowa"). "Spróbujmyż na odmianę wyjść właśnie od tego!" zawołałem, klepiąc sam siebie dla dodania otuchy po kłębach. "Eureka po prostu, i po trzykroć Eureka!"

Więc mielibyśmy takie dwie nogi - materialną, żeby coś pojeść, a nas nic w miarę możności nie zjadło, i mentalną: "śmierć mi nie straszna, bo przecież...!" A my pośrodku. Rzekłbym, że całkiem jak z Bolkiem, ale to porównanie by było bardzo niesprawiedliwe wobec męskich organów, nawet tych najmarniejszych... (Tylko skąd niby skąd wiemy, że one na pewno męskie?) I oczywiście o wiele zbyt uprzejme dla Bolka.

To był poetycki, retoryczny, literacki, czy jak go tam nazwiecie drodzy chórzyści (pozdrowienia dla tow. Aleksandrowa przy okazji, jeżeli żyje, a jak nie, to ucałujcie ode mnie jego mumię!) wstęp, a jeśli chcecie poznać tę moją hipotezę und interpretację samą w sobie - mięso bez kości, pierza czy innych fioritur, to i od was to zależy, choć nie ukrywam, że od Boga i mnie bardziej.

Niech wam zatem Kowid - od 19 włącznie, aż po Nieskończoność (i wszystkie litery greckiego alfabetu oczywiście) lekkim będzie und bezobjawowym... Na razie!

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. Uważać na ogony!

wtorek, września 21, 2021

Dwa słowa o babskim futbolu i piramidach finansowych

Fakt, że "komercyjne" telewizje całymi godzinami pokazują damski futbol i (z całym szacunkiem dla ambitnych kalek, ale amicus Plato!) Paraolimpiadę, których, poza najbliższą rodziną, jak ma czas do zabicia, nikt nie pragnie oglądać, kiedy wystarczyłoby np. pokazać goły cyc (nie żebym osobiście był tego wrogiem!), albo powiedzieć marny dowcip, i byłby szoł, pokazuje, jak niewiele komercji jest w dzisiejszej "komercji", czyli w sumie w tej o tysiące rzędów najmonstrualniejszej w historii piramidzie finansowej, zwanej "kapitalizmem". 

Tak, miało to też i parę zalet - mało co żadnych zalet nie ma. Tak - wszystko na tym padole łez ma swoje wady. Tylko dlaczego akurat w tym jednym przypadku mamy ignorować ewolucję tego akurat tworu, która jednoznacznie prowadzi w kierunku koszmaru, o jakim się naprawdę mało komu dotąd śniło?

triarius

P.S. Po prawdzie, to w tytule chciałem napisać "dwie słowie", ale o by niestety nam przekaz zaciemniło. Kto chce, niech sobie ten uroczy dualis, z moim błogosławieństwem sam wstawi!

niedziela, września 19, 2021

O agresji u kobiet i istot pokrewnych

Mało co mnie tak odstręcza, jak agresja u kobiet - bo i prawdziwe kobiety czasem bywają agresywne! - takoż i u chodzących (sic!) dziś za kobiety bezpituli, u których to jest jeden z kilku podstawowych trybów działania. Czy to będzie boks, czy propaganda, czy jakieś bezinteresowne belferskie obsesje, czy cokolwiek. Z agresją typową dla dzisiejszych bezpituli, próbujących, zgodnie ze swą naturą, pod wpływem wstrzykiwanej im zewsząd propagandy, rywalizować z, i chyba stać się po prostu tym, co uważają za mężczyznę, a co, jak wiemy na podstawie licznych poważnych naukowych publikacji, zawiera tylko połowę tego testosteronu, co się go miało pół wieku temu, i ogólnie musi być uznane za połowę, góra, eunucha.

No a co z tą agresją u prawdziwych (i jakże już w tej zdychającej zachodniej cywilizacji nielicznych!) kobiet? Walenie syna po twarzy przez drobniutką, ładniutką matkę, z dzikim piskiem i podskakiwaniem, żeby sięgnąć, bo prawdziwego winowajcy się uderzyć nie ośmieli - jeszcze by odszedł do innej! - bo ten chudy, nieśmiały dwunastolatek zachował się, zdaniem mamusi, zbytnio jak cholerny bezczelny samiec, co mamie jakoś przypomniało lekceważenie, jakie ostatnio ją dotykało ze strony ukochanego.,, ("Byle tylko nie odszedł, dobry Boże! Byle tylko nie...!") No i oczywiście nikt inny tak, jak autentyczne ludzkie samice, będzie drug drugu wyrwał kłaki, drapiąc tipsami po wymalowanych gałach, jeśli ich jest dwie, a "on" jeden!

To jeden z, dość w sumie chyba nielicznych, przykładów skrajnej (bo o takich tu zasadniczo mówimy, kąśliwe uwagi przy zupie wymagają wnikliwszego tygrysizowania) agresji u prawdziwych kobiet. Albo dawanie córce, piątkowej uczennicy, cichej i skromnej, klapsów przez łeb, kiedy tylko mamusi wyda się, że postawiła, córka znaczy, krzywą kreseczkę w swym kajeciku drugoklasistki. Niektóre kochające mamy oszczędzają dłoni, delikatnego w końcu organu, i na przykład stukają córeczkę w czaszkę (dziwnie dobrze unerwiony kawał tkanki kostnej!) końcem ołówka.

Nie są to zachowania, które rasowy Tygrysista uznałby za chwalebne - babski boks wydaje się mimo wszystko wznioślejszy, ale to o tyle złudzenie, że jednym zajmują się kobiety, fakt że zagubione i (żeby to łagodnie określić) niedopieszczone, drugim zaś wyłącznie bezpitule, usilnie pragnące zrzucić z siebie z siebie żeńską płeć, niczym wąż skórę, i przemienić się w tanią imitację taniej imitacji... Rozumiemy się?

A, byłbym zapomniał... Na razie mówiliśmy o agresji tych prawdziwych i dziś już dość rzadkich kobiet, gdy są uzbrojone co najwyżej w ołówek. Daj jednak takiej - poza tymi mrocznymi momentami, często uroczej - samiczce pistolet lub flaszkę cyjanku! (O bombie atomowej lepiej nawet nie myślmy!) "Pistolet to kobieca broń, jak trucizna i czary", rzekł był kiedyś przecież nasz nadworny bonmocista i miał rację, a opierał się w tej opinii na staroskandynawskich sagach - te tam Eddy i temuż poobnież.

Dzisiaj tradycję pistoletu, trucizny i czarów, niestety (?) tyko w wersji "pobożne pragnienia, plus groźne, napędzane estrogenem piski", od Walkirii przejęły K*winięta. Ale to już opowieść na inny raz.

triarius

Dlaczego Polska?

Dlaczego to właśnie Polskę należałoby uznać za największego przegranego Drugiej Wojny Światowej? (Chyba, że ktoś łyka te pierdoły o "wolnym, dumnym kraju", czym by miała być tzw. "Trzecia RP"!)

Moim tygrysicznym zdaniem dlatego, że główny agresor, skutkiem tej swojej agresji (a i do dziś i nie wygląda, by to się kiedykolwiek miało istotnie zmienić) ma tę Polskę niemal dokładnie tam, gdzie ją mieć zamierzał, i będzie się tego trzymał do ew. końca swego istnienia. Do linczowania ofiary przyłączyły się zaraz inne sępy, i to niebylejakie, a szczególnie jeden taki, z turbodoładowaniem, specjalnym upodobaniem do akurat tego terenu dla zdobywania padliny, i globalny... No i mamy! Czy to teraz nie jest jasne i oczywiste?

triarius

P.S. Tygrysizm to rzeczywiście Niezłomny Oręż i Narzędzie do Wykuwania...! I tak dalej.

czwartek, września 16, 2021

O tzw. "równouprawnieniu"

Tzw. "równouprawnienie kobiet" bynajmniej nie wynika z szacunku dla nich, czy ze szczerej troski o ich dobro. Wynika przede wszystkim z chęci ułatwienia sobie roboty przez biurokracje o totalitarnych zapędach. (I paru innych rzeczy, równie uroczych.) "Zamiast dwóch rodzajów ludzi - jeden. Ach, jakie to słodkie!" myśli sobie urzędnik, liżąc pieczątkę.

triarius

środa, września 15, 2021

DEFINICJE: Demokracja

Ja już naprawdę się nie poczuwam do pisania, kto nie wierzy, niech sprawdzi kiedy się tu coś ostatnio pojawiło, ale przyszło mi do głowy coś, co powinno być powiedziane wieki temu, bo słuszne i ważne. Oto i...

Demokracja - idea, że mężczyźni przydatni do obrony kraju (i ogólnie w jego wojnach), powinni mieć istotny wpływ na losy tego kraju. Tylko tyle i aż tyle!

Oczywiście nie jest to dokładnie to, co się nam tu na Zachodzie w ostatnich dekadach jako "demokrację" w propagandzie, "nauce" i "edukacji" stręczyło, ale to jest coś takiego, że jak się chce coś zniszczyć, to często świetnym pomysłem jest rozdęcie tego do monstrualnych rozmiarów, przyczepienie wszystkiego co się tylko da, tak żeby dana idea całkiem pod tym utonęła. (Nawiasem nie aż tak wiele się ostatnio o :demokracji" słyszy, ta idea odpływa w przeszłość nawet w propagandzie.)

triarius