Naprawdę nie mam żadnych zastrzeżeń do tego się przez Kuraka, ani jego działalności na niwie optymizmu, nie zgadzam się tylko z dwoma aspektami tej sprawy:
1. "Pokrzepianie serc" i tamtych dwojga (a z pewnością nie byli w tym jedyni) widzi mi się czymś istotnie różnym od tego, co robi Kurak, no i...
2. Skala, rola i znaczenie tego dzisiejszego "pokrzepiania" na blogasie i na YT widzi mi się nie-aż-warta-takiego-zadęcia, żeby tak to określić. Tamto było ważne jak cholera i przyniosło ogromne skutki, blogaskowanie - nawet kogoś, kogo Pan T. codziennie czyta, choć bez padania na twarz - nie jest i nie przyniesie. Nie to medium, nie te czasy, nie te same problemy! Tu nie chodzi nawet o to kto jest większy i bardziej zasługuje na Nobla!
Zanim dokładniej wyjaśnię, o co mi chodzi, przyznam jednak Kurakowi rację w jednej bardzo istotnej kwestii... Kurak ma rację, że wszystkie te lokalne kacyki dręczące nas "pandemią", czy nawet takie "szychy", jak Niedzielski i Ska., nie mają stałego połączenia, jakiejś gorącej linii, czy czego tam, z tym głównym Rockefellerem, czy choćby Gatesem.
Nie otrzymują z dnia na dzień konkretnych rozkazów, informacji niedostępnych nikomu, żaden globalista z najwęższego kręgu ich kijem i marchewką bez przerwy nie tresuje. Bo to całkiem nie tak działa! Może w zamierzeniu, za 30 lat, z siecią 27G furczącą całą naprzód na każdym dachu, z butami tylko dla najściślejszej Nomenklatury (no bo po co "obywatel" miałby z domu wychodzić, skoro ma telewizor?), to tak właśnie ma działać, ale na pewno dzisiaj jeszcze nie.
Te miejscowe %^&* oczywiście robią to wszystko tak, żeby to im się opłaciło, nie po to by uszczęśliwić Gatesa czy inną Merkelę, więc tutaj opór itd. ma sens... Tylko na jak długo? Jaka może być skala tych naszych, obiecywanych przez Kuraka "gigantycznych sukcesów", uzyskanych dzięki śmianiu się z głupoty i hucpy Niedzielskich tego świata, ujawnianie przekłamań w oficjalnych statystykach, czy "niewierzeniu nikomu, nie wierzeniu w nic"?
Nawet jeśli pod naporem tych brawurowych działań nasi mali lokalni oprawcy (w końcu i Morawiecki to w sumie nikt, zarówno w oczach ludzi na poziomie, jak i satanistycznej globalnej elity!) mieliiby sie na moment zatrzymać, albo i pół kroku cofnąć, to globalne... Coś, hodujące "Nowego Człowieka", czyli ludzką mrówkę... Itd. itd., na pewno nie odpuści, bo i nie ma żadnego powodu, Ich nasze przezabawne memy w ogóle nie ruszają! Oni mają czas i zacierają tylko łapki z radości, że my, Prole, nie z nimi walczymy, tylko z ich parobkami, i przy pomocy memów!
Zgadzam się z Kurakiem, że trzeba się bronić przed depresją, którą - jak kiedyś Urban! - oni nas celowo niszczą, ale to też ma swoje koszty... Każda kpina z kretyńskiego zagrania tej, rzekomo polskiej, waadzy (sic!), to krok bliżej do totalnego już olania samej idei polskiego suwerennego państwa. A europejskie lub globalne ober-państwo tylko czeka, by nas pochłonąć... Fakt, ma konkurencję w postaci dwóch lub trzech innych państw i narodów, które chętnie nas zagospodarują, przedtem zapewne dzieląc i części oddając kumplom, ale żadna z tych opcji nie oznacza wolnej Polski, nawet w postaci tak obrzydliwego bantustanu, jak obecnie.
Kurak walczy z naszą niedzielską depresją i fajnie, ale niech nam nie wmawia, że tu tylko małe, brudne interesiki lokalnych kacyków są rozgrywane, bo to co najmniej chciejstwo, jeżeli nie kłamstwo! Ta "pademia" się nie skończy, choćby wszystkie Prole na ziemi "olewały" (już widzę to "olewanie", kiedy np. zaczną zabierać forsę na życie z kont, wywalać z pracy i odbierać dziatki!) wszystkich swoich Niedzielskich i Morawieckich w rozmowach szeptem i w, co chwilę niszczonych, kanałach na YT!
No dobra - Kurak się stara, byśmy nie wpadli w depresję, on wierzy w wartość optymizmu (zawsze wiedziałem, że to szczery lewicowiec, z całym szacunkiem) - a co w takim razie robili Sienkiewicz z Konopnicką, co by miało być czymś całkiem innym i bez porównania ważniejszym? Oni, moi ludkowie, sprawili, że mimo tego, że na zdrowy rozum naprawdę należało o jakiejkolwiek polskości zapomnieć i z nieoskrobanego podludzia stać się całą gębą obywatelem silnego, prężnego nowoczesnego państwa i częścią takiego właśnie narodu... Dla siebie, dla dzieci, dla wnuków... Jednak sporo ludzi CHCIAŁO pozostać Polakami, a nawet tę polskość pogłębić.
Konopnicka jest ważna, bo to dzięki niej (nie mówię że tylko) polskie dzieci zaczynały kochać mowę przodków. Na powaby niemczyzny zdecydowanie to człeka np. uodparnia, i to nie było wtedy byle co! To mogło być jeszcze ważniejsze od radości z tego, że Wołodyjowski pokonał Szweda, a Zbyszko Krzyżaka. A jaka była presja, żeby jednak wnuki wykierować na porządnych carskich, pruskich, czy austriackich poddanych, można sobie wyobrazić...
Kacapy wzięły cię Polaku w kamasze. Zgrzytasz zębami, 30 lat upodlenia i męki u wroga... Wysyłają cię na Kaukaz, tam zza głazu wyskakuje Czeczeniec lub inny Czerkies i tylko przytomność umysłu twojego kacapskiego towarzysza broni ratuje ci życie. Kilka razy coś takiego i coś się zaczyna w twojej psychice zmieniać. No a jeśli się np. uwzględni, że w takiej bitwie pod Sadową po obu stronach przeważali Polacy, i austriacki Polak do ciebie celował, a tylko przytomność umysłu i dobrej jakości pruski karabin w rękach jakiegoś Helmuta uratowały ci życie... Pomyśl o tych sytuacjach, bo one z pewnością występowały w realu!
Pomyśl też o tym, jak wielkie znaczenie miało wobec tego tamto, dawne "pokrzepianie serc", jak znakomicie się to tamtym pisarzom udało (całe 20 lat wolnej Polski, łał!) Nie, bez żadnej ironii się udało, bo wielu jednak CHCIAŁO być Polakami, i to bardzo, a że nie potrafili pokonać przeciwności na drodze do wolnej Polski, to już inna sprawa. Podtrzymywanie na duchu przez memiarzy i blogerów, koszulkowy sceptycyzm... To jednak nie ta sama liga. (Nie mówiąc już o tym, że gwałt na jednym z aksjomatów Tygrysizmu.)
triarius
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz