piątek, października 27, 2006

Na marginesie śmierci czternastolatki

Jak większość w miarę porządnych ludzi przejąłem się śmiercią niewinnej czternastolatki, brutalnie zgwałconej (!) w szkole przez klasowych kolegów. Wszystko już prawie na ten temat powiedziano, szkoda, że spora tego część to ewidentnie brednie, więc ja wypowiem się nieco obok tematu.

Słysząc jak wymądrza się na temat tej sprawy w telewizji kolejna idiotka psycholożka - chroń nas Panie od psychologów! - mianowicie o tym, jak to zwierzęta nigdy nie zabijają młodych swego gatunku, co jest oczywistą bzdurą (lwy zabijają, a także domowe koty, sam zresztą to widziałem, a szympansy potrafią to robić nawet całkiem bezinteresownie, dla zabawy!), przypomniało mi się takie coś... Otóż uważa się powszechnie, ze seksualny gwałt jest wśród zwierząt sprawą całkiem nieznaną. Jednak to też jest kłamstwo.

Niedawno widziałem w telewizji program o morsach. I okazuje się, ze mors który PRZEGRA rywalizację o dominację i o posiadanie haremu (jakieś 1500 bab przeciętnie) idzie, przeważnie krwawiąc, paskudnie pokiereszowany, i oczywiście z posiniaczona dumą własną... Co robić? Gwałcić!

A więc nasze współczesne psychiczne kastrowanie mężczyzn, a przede wszystkim chłopców, wcale nie musi działać w kierunku, którego by ci wszyscy naprawiacze świata - a tym razem częściowo i my tez - by chcieli! Chłopak, który nie widzi swojej męskiej roli w społeczeństwie, nie ma wzgl. jednoznacznych kryteriów tego, na czym polega męski sukces i męska porażka, odczuwa pełzająca nienawiść do społeczeństwa, i zapewne szczególnie do kobiet.

Od zawsze twierdzę, ze to, co się nam wmusza jako tzw. "równouprawnienie" jest przede wszystkim rabowaniem obu płci z ich podstawowej identyfikacji, potrzebnej do zdrowia psychicznego. W normalnym społeczeństwie człowiek wie: "jestem kobietą", albo "jestem mężczyzną", i to jest coś, choćbym poza tym nie był nikim nadzwyczajnym.

A dzisiaj? Z jednej strony nafaszerowane anabolami bioniczne roboty, kobiety okładające się po pyskach na ringu, albo podnoszące dwustukilowe ciężary, gry komputerowe polegające na zabijaniu... Z drugiej zaś przymuszanie chłopców, by zachowywali się jak dziewczęta, jednocześnie obawiając się narzucić im dyscyplinę i w ten sposób pokazać im ich (marne) miejsce w stadzie.

A będzie gorzej - chyba, ze jakimś cudem zechcemy i uda nam się ten trend zmienić. W takiej Szwecji od dziesięcioleci nie wolno już sprzedawać "militarnych" zabawek, co wprawdzie zmniejsza znacznie ryzyko, ze chłopcy zaczną się utożsamiać z jakimiś bohaterami z przeszłości, albo marzyć staniu się obrońcami ojczyzny, ale z pewnością nie sprawi, ze naturalna męska agresja zniknie.

Co zresztą nie byłoby wcale dobrze, choćby z powodu agresywnego islamu, żeby nie szukać zbyt daleko. Fanatykom równouprawnienia to jednak nie przeszkadza - sam parę lat temu słyszałem panelowa dyskusje feministek na BBC, w której padła teza, ze wobec ewidentnie wyższej agresywności mężczyzn należałoby ich kastrować.

Tak to właśnie wygląda. Jesteśmy wszyscy w łapach oszalałych uczniów czarnoksiężnika, którzy manipulują nami dla swoich obłędnych celów. Albo to zauważymy i zaczniemy z tym skutecznie walczyć, albo... Wiele czternastolatek zostanie jeszcze zamordowanych w tak paskudny sposób, aż wszyscy, albo prawie, z radością powitamy talibów i szariat.