Pokazywanie postów oznaczonych etykietą proroctwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą proroctwa. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, września 19, 2022

Co by to miało być?

W kręgach Foliarzy i Płaskoziemców na całym globie huczy od jakiegoś czasu, że... ci co wiadomo szykują nam coś naprawdę dużego na koniec września i ew. październik. Często pojawia się w tym konkretna data, a mianowicie 24 września, chyba przede wszystkim dlatego, że jakaś niemiecka szycha w tym tam ich Reichstagu parę dni temu tę właśnie datę podała, jako dzień, który każdy do końca życia zapamięta.

"Co by takiego miało się wtedy wydarzyć?", pytacie zgodnym chórem. Przez ostatnie dwa lata działy się już w "wolnym świecie" (no i znowu muszę zmieniać bieliznę!) takie rzeczy, że drobne trzy lata "temu wstecz" (kocham ten język średniego Gierka!) każda z nich by nam tu wystarczyła. 

Jednak tacyś my już dziś zblazowani, że powiedzmy hurtowe przerobienie wszystkich chłopców na dziewczynki i odwrotnie skwitujemy przeciągłym ziewnięciem, a hurtowa eutanazja wszystkich powiedzmy (na razie) od 50 lat (ale nie mówimy o Sorosie!) włącznie ruszy tylko pięćdziesięcioletnich, i więcej, starców, a i to nie bardzo. Prawdą, jakże głęboką, okazuje się ta, że nawet najcudowniejszy smakołyk w końcu spowszednieje i się (turpe dictu) znudzi, a smakołyków przecież nam nie skąpiono, o nie!

Nikt z globalnych oszołomów nie potrafi nic w miarę konkretnego zapoprzewidzieć, choć niektórzy przywołują fakta w rodzaju tego, że czas temu jakiś niejaki Franciszek (wiecie który to? ten od kultu religijnego) wszem i wobec z balkonu (!) był ogłosił, że wszelkie aktywa, co one mu podlegają, mają do końca września trafić nie gdzie indziej, tylko do Banku Watykańskiego.

Co by sugerowało coś ekonomicznego, albo co najmniej z ogromnym na ekonomię przełożeniem, tak? (Cylko co niby jej nie ma?) Więcej nic nikt nic nie mówi, ani nawet, o dziwo, nie zgaduje. No to wasz oddany zabawi się w Pytię i Sybillę, bo co mi tam - raz się żyje, i nawet jakby i to nie całkiem. Możliwości są tu co najmniej dziesiątki z tych zasadniczych, a ja gotowym zaryzykować jedną, góra dwie. Jeśli trafię, będziecie mnie nosić na rękach i wymawiać moje imię z nabożną czcią, OK? Umowa stoi?

No więc jeszcze założenia vel warunki brzegowe... Coś się naprawdę dużego musi w ciągu tych paru tygodni wydarzyć - i zainicjowanego przez nich, a nie np. przez Putka czy powiedzmy Trumpa. No i musi to być cosik, co na krótką metę zostanie przez Prola odebrane pozytywnie. Oczywiście już na średnią metę Prol wyjdzie na tym, jak przysłowiowy Zabłocki na środkach czystości, ale na razie z zapowiedzi tego (excusez le mot) szkopa nie wynikało "wszystkie cholerne Prole 24. zdechniecie i nie będziecie już nam szczać po naszych wydmach!"

Nie - mamy to pamiętać, no i Oni mordowania wciąż jeszcze przeprowadzają z pewną, choć toporną, dyskrecją, słodkie mordki! Więc ja stawiam na coś takiego, jak powszechne umorzenie długów. Łał? Miało być coś dużego, n'est-ce pas? Może z jakimiś zastrzeżeniami - np. tylko bankowe, albo właśnie te nie... Ale raczej właśnie bankowe.

Albo też coś w sumie bardzo zbliżonego i stanowiącego pierszy, tyle że ostrożniejszy, krok na tej samej drodze - czyli "mieszkanie Prawem Człowieka". Czyli już nie trzeba płacić czynszu, a kamienicznik, co nam te 580 m kwadratowych w znakomitym punkcie wynajął, niech sobie... 

Eat zee bugs - jak wszyscy (poza paroma)! Ta druga możliwość - mówię o tych czynszach - jest nieco łagodniejsza, więc i łatwiejsza do przeprowadzenia, a przecież i tak stanowiłaby cudny początek do tego samego. W dodatku z zaszej Umiłowanej Unii doszły mnie niedawno właśnie takie głosy - że Prawa Człowieka, ach!

(Tu można by mimochodem wspomnieć Libię Kadafiego, gdzie każdy naprawdę miał dom i tylko moja matka, w końcu obcokrajowiec, takowy wynajmowała, ale sza, bo Kadafiego tacy, co my ich rzekomo lubimy, a przynajmniej powinniśmy lubić, zabili, przedtem nawiasem torturując, są zdjęcia... Wielu się, w każdym razie tym zabiciem cholernie i ostentacyjnie cieszyło. Mówię o ważnych tzw. "politykach".)

Tak więc rzekłem, co przewiduję i jeśli wygram, to wiecie... Ogromne osiągnięcie w roli Profety, bo nikt inny, z tego com widział, nawet nie próbuje! Jeśli zaś nie, to albo szkop bełkotał bez sensu, a zresztą Oni tyle mają możliwości, by nas na wszystkie strony uszczęśliwiać, że jak niby prosty Prol bez wsparcia przez Św. Ducha (kumpla wspomnianego Franciszka), czy Oficjalne Gremia und Autorytety Wsparte Nauką miałby cokolwiek przewidzieć?

W każdym razie, jeśli trafię, to na krótką metę z pewnością odczujemy - większość z nas - sporą ulgę, ale naprawdę to będzie kolejny Ich sukces, a że praktycznie gra o sumie zerowej, więc... Choć po prawdzie optymista może to zinterpretować, jako kontratak, wymuszony skutecznym atakiem przeciwnika, czyli nas. Dream on, my dear friend! (Choć po prawdzie mediom już nikt, poza jedną moją znajomą, nie wierzy, więc coś tam i od naszej strony się udaje.)

I to by było na razie na tyle, dziękuję za uwagę!

triarius

P.S. #ThinkBeforeSharing

wtorek, kwietnia 08, 2008

Biężączka odtylcowo-kassandryczna

Jak na faceta, który mało zajmuje się aktualnymi wydarzeniami - czyli czymś, co często, choć wcale nie zawsze słusznie, lekceważąco określa się mianem "biężączki" - piszę przedziwnie aktualne teksty. Jedyna naprawdę istotna różnica, którą ja dostrzegam jest taka, że podczas gdy ci wszyscy komentatorzy aktualności (z których wielu naprawdę szanuję i podziwiam, tylko po prostu ja tego nie potrafię, choćbym chciał) piszą PO fakcie, choćby w parę sekund po, to ja piszę PRZED. Czyli taka biężączka odtylcowa. I żeby na tym sprawa się kończyła, ale nie...

Już dawno dostrzegłem w sobie bowiem prorocze instynkty, w dodatku w stylu pięknej i tragicznej Kassandry, która widziała przyszłość, ale żeby jej się w głowie od tego talentu nie przewróciło - Grecy bowiem bali się panicznie zbytniego szczęścia czy sukcesu, stąd to trudne dla nas do zrozumenia pojęcie hybris - miała tak, że nikt nigdy w jej proroctwa nie wierzył. Co pewnie dałoby się częściowo wytłumaczyć tym, że te proroctwa były przeważnie mało optymistyczne, żeby nie powiedzieć, że bardzo często dotyczyły po prostu zagłady.

Ze mną może AŻ tak źle nie jest, bo zdarzyło mi się parę razy przewidzieć rzeczy, o których trudno powiedzieć, czy są złe czy też dobre, A NAWET rzeczy pozytywne. Jednak większość z nich pozytywna, czy choćby neutralna nie jest. Na przykład latem roku Pańskiego 2002 długo i pracowicie tłumaczyłem pewnemu szwedzkiemu młodzieńcowi o "prawicowych", jak na Szwecję, poglądach (narzeczonemu pewnej bliskiej mojej krewnej), że prawicowość to nie jest całkiem to, co my byśmy teraz - dzięki naszemu (przeklętemu) narodowemu "epistemologicznemu uprzywilejowaniu" - mogli sobie spokojnie określić jako lewica Platformy "Obywatelskiej".

Klarowałem temu młodemu człowiekowi o zagrożeniach wynikających z imigracji, z terroryzmu, ze strony Rosji i Iranu... Było też nieco o fatalnych skutkach różnych, chorych moim zdaniem, "równouprawnień" i "tolarencji", ale przede wszystkim było właśnie o terroryźmie, islamie, imigracji i naszym zachodnim braku jaj tudzież odwagi. No i co? Lato jeszcze się nie skończyło, a my mieliśmy 11 września i zamachy na WTC.

Teraz też. Napisałem parę dni temu o tym, jak będzie wyglądało życie w wielkich miastach naszego pięknego kraju w przypadku nieco większego kryzysu ekonomicznego, nie daj Boże... A może mimo wszystko jednak daj? W końcu w to szambo i beznadzieję idziemy coraz głębiej i głębiej, więc w końcu to musi... Się ten-tego, roz...

Więc w przypadku nieco większego kryzysu ekonomicznego, w połączeniu z poważnymi rozruchami czy po prostu wojną domową. Wspomniałem o tym, jak dziwnie zacznie wyglądać to życie w parę dni po przerwaniu dostawy prądu. Naszkicowałem w paru słowach dramat wielu rodzin, które po paru dniach głodowania skonsumują swego ukochanego pieska. Zanim uzbrojone w tłuczek do mięsa i nóż "Lazer Blade" pójdą się bić o białko, tłuszcze i węglowodany na najbliższe śmietnisko. Zaś bandyci będą hulać. I tak dalej.

A tak przy okazji - co mówił Oscar Wilde? Zawsze w końcu warto się nieco zabezpieczyć jakimś popularnym "gejem", a ten, choć dłuższe utwory pisał obrzydliwie pedalskie, to krótkie bonmociki miał niezłe. Więc, z tego co pamiętam, rzekł on kiedyś, że życie naśladuje sztukę. Gdybyż znał mój blog, mógłby powiedzieć coś jeszcze precyzyjniejszego i jeszcze bardziej przeraźliwie głębokiego. No ale nie miejmy pretensji, skoro bidaka nie dożył. Ja jednak mogę tego sławnego "geja" nieco poprawić - z pietyzmem i szacunkiem oczywiście, na jaki "geje" zawsze zasługują - i powiedzieć, że życie naśladuje blog triariusa. (I jego wykłady dla zachodniej "prawicy".)

No bo co akurat mamy? (Proszę całym zdaniem.) Mamy brak prądu w Szczecinie. (Bardzo dobra odpowiedź, brawo, siadaj.) Czyli znowu wykrakałem. W samo sedno, w samo bycze oko, w samo jądro gęstwiny. O czym proszę nikomu nie mówić, bo mnie jeszcze zamkną. Albo coś, możliwości jest teraz w końcu co niemiara.

Sceny w tym Szczecinie nie są jeszcze wprawdzie dantejskie, ale to trwa zaledwie kilkanaście godzin. Intelektualna ekstrapolacja na nieco dłuższy okres daje dokładnie to, co przewidywałem. Zaś skutki tego co teraz naprawdę jest - i to w obie strony - mogą być, i z pewnością będą, potężne.

Tuskoidom to raczej też nie pomoże, czyli na plusa, choć Polsce może zaszkodzić znacznie bardziej. Już zresztą red. Nowakowski - ten co to go sąd pracy uniewinnił z zarzutu współpracy z WSI - snuje w salonie24 przedziwne rozważania o białoruskich agentach, piłach łańcuchowych i zbieraczach złomu. Co ma być rodzimą wersją Al Kaidy. W dodatku ten Szczecin dziwnie blisko naszych największych i w dodatku zachodnich przyjaciół i protektorów w Unii... Nie mówiąc już nawet o pewnej hutnej i kontrowersyjnej nieco w polskim kontekście carycy, która stamtąd właśnie się wzięła.

Zapewne z kimś przedtem te swoje rewelacje red. Nowakowski skonsultował, na przykład z sądem pracy, i o coś mu chodzi. Nie tylko o sławę blogera. A więc naprawdę, proszę nie mówić Schetynom tego świata, że ja, wiedząc, iż jestem Kassandrą, piszę takie rzeczy. Żeby jeszcze ktoś się tym co piszę przejmował, wtedy byłbym jakąś łagodniejszą wersją Kassandry, ale tak? Kassandra Gran Turismo de Luxe, z turbosprężarką i darmowym odtwarzaczem CD. Porządny obywatel na moim miejscu zamilkłby na zawsze. Język by sobie wyrwał, monitor oblał kwasem, klawiaturę przepuścił przez niszczarkę...

Ale jest gorzej, niestety. Usłyszałem dziś, a właściwie przeczytałem na pewnym blogu, informację o tym, że kiedy tego prądu w Szczecinie zabrakło, lokalne władze zwróciły się do Urzędu Skarbowego o zezwolenie na sprzedaż chleba bez kas fiskalnych. Dla mnie to... Tego się nie da po prostu w ludzkim języku wyrazić. Między innymi jest to także i powód bym się poczuł jak mityczny Edyp, który to matkę niechcący przeleciał, tatkę utrupił, a potem uznał, że nie ma rady i trzeba sobie... (Można sobie o tym gdzieś poczytać, jak ktoś nie wie - ja nie tylko nie biężączka, ale i nie szkoła podstawowa.)

Wina jednak moja jest niezaprzeczona, beze mnie to by się przecież zdarzyć nie mogło. Zbyt absurdalne, zbyt schizofreniczne! Ale niestety, nie da się ukryć - parę tygodni temu napisałem cały cykl na temat tego, że nasza cywilizacja weszła w fazę schizofrenii, która się niemal z dnia na dzień pogłębia. No i wykrakałem... Wszystko co powiem, wszystko co napiszę na blogu, sprawdzi się najdalej za dwa miesiące. Jeśli wyjątkowo paskudne, szkodliwe albo schizofreniczne, to szybciej. Błagam - zakażcie mi administracyjnie i pod karą dożywocia pisania. Inaczej naprawdę wkrótce będzie tragedia!

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
P.S. Właśnie się dowiedziałem, że podobno urzednicy skarbówki mają strajkować pod koniec kwietnia. Jerum jerum! - a kto WTEDY wyda pozwolenie na sprzedaż chleba bez kas fiskalnych, gdyby się coś, nie daj Boże, stało? Na przykład gdyby jakiś słup się wywrócił od wiatru, jerum jerum!? Miliony ludzi mogą wtedy po prostu zemrzeć z głodu... Jak muchy, i to głodne.

W kamasze ich, tych urzędników! Reszta niech sobie strajkuje, ale bez nich przecież nijak nie przeżyjemy.