Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "nasi". Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "nasi". Pokaż wszystkie posty

czwartek, marca 12, 2020

Koronawirus i Ogórki

Koronawirus, choć ze ściśle epidemiologicznego punktu widzenia to wciąż Małe Miki, wobec obecnego stanu naszej cywilizacji okazuje się mieć naprawdę OGROMNE HISTORYCZNE ZNACZENIE... O czym mógłbym już chyba napisać niezłą książkę. I co z tego? Absolutnie nic - zgoda! Macie przecież swoje Ogórki i Ziemkiewicze - niech wam to ładnie tłumaczą!

triarius

P.S. Napisałem powyższe głównie po to, by zobaczyć, ilu dziko przejętych korwino... sorry - koronawirusem, napędzi mi ten nabrzmiały ekspresją i jakżesz hiper-aktualny tytuł, plus adekwatne słowa kluczowe. Jednak ta treść odnosi się do wszelkich możliwych targetów. A mnie się jednocześnie chce śmiać, i trochę jednak łez też ciecze mi z ócz. Ale co mi tam! Żyjcie sobie na wieki wieków bez Tygrysizmu Stosowanego, skoro tak wolicie. (Paczpan - Post Scriptum dłuższe od samego tekstu! Ach jak ja takie figle kocham!)

wtorek, lutego 11, 2020

Szok!

Najbardziej w sprawie tych platfąsich kodziarskich "bojówek" (trochę razi mnie tutaj to słowo, bo jednak prawdziwe bojówki najczęściej przejawiały jakąś odwagę, podczas gdy w tym "naszym" unijnym bantustanie oni, i inne Grzyby, są absolutnie bezpieczni i bezkarni, podczas gdy prole... wiadomo!)... Więc w sprawie tych "bojówek" najbardziej razi mnie jednak to, że "nasi" w tym przypadku zapominają o całej swojej kulturze z kindersztubą. Nigdy nawet nie słyszałem "panowie i panie bojówkarze". Co jest mordeczki? Staczacie się do poziomu P*kota?

Co z waszą kulturą, dobrzy ludzie?! Gdzie ten wersal i perfumeria, bez których Polska nie będzie Polską, prawica nie będzie prawicą, i stoczymy się w faszyzm, eurosceptyzm i antysemityzm?!

bojówka Kidawy
Młodzi wykształceni - po prostu Europa
A całkiem już serio: głupota i pedalskość "naszych" dziennikarzy, publicystów, i częściowo polityków, których widzę w "naszych" stacjach TV, naprawdę mnie ostatnio poraża. (O dziwo kobiety spisują się jakby lepiej od tzw. "mężczyzn". A może po prostu im trudniej zarzucić pedalstwo? Jednak nie tylko to chyba.) Od tygodni nie słyszałem w ich wykonaniu niczego powyżej poziomu przeciętnie przytomnego licealisty z czasów mojej młodości (a nie było to nic nadzwyczajnego oczywiście, choć teraz jest chyba o wiele gorzej), za to pierdołów i pedalskich idiotyzmów nie zliczę. Z wyraźnie dostrzegalną przewagą skamlenia. To niby ma być ta "Wolna Polska"?! Z TAKĄ na odmianę "Elitą"?

(Ja jednak nie łączę udziału w wyborach z jakimś "uznaniem" tego ojrosyfa, czy tego "naszego" bantustanu! i, cóż, oczywiście zagłosuję na Andrzeja Dudę. Ta "Wolna Polska" może nie być czymś dużo lepszym od jakiegoś Księstwa Warszawskiego, ale nawet w takim czymś może być lepiej lub gorzej, a wybory w "liberalnej demokracji" (tfu!) wciąż mają jednak znaczenie. Jednak te "nasze" kadry widzą mi się po prostu koszmarem, a lansowanie różnych koszmarnych Zenków Martyniuków (z tym głównym na czele) sprawia, że, z bólem, ale zaczynam trochę nawet rozumieć np. Pasierbiewicza, a to już całkiem paranoja. Ech...

triarius

P.S. 1 Jednak serial o Piłsudskim uważam za spory sukces. Szczerze mówiąc jestem mocno nim na plusa zaskoczony. Więc jednak coś można zrobić z sensem nawet w tenkraju!

P.S. 2 No dobra, a czego by Pan T. używał zamiast "pan/pani" w stosunku do takich ^%$#@ jak Tusk, Jachira czy inny K*win? "Niejaki" lub "niejaka", byłoby jego zdaniem OK, albo po prostu nic, gołe nazwisko. I bez pakowania wszędzie "mecenas", "profesor", nie mówiąc już o "von".

poniedziałek, lipca 22, 2019

Najgłupsza strawa dla Leminga?

Gdybym mial głosować na najgłupszą/najbardziej załganą formułkę, którą bez przerwy serwuje się nam w mediach, byłoby to zapewne: "Przemoc NIGDY nie jest rozwiązaniem". Wiele sytuacji faktycznie nie ma dobrych, jednoznaczych i wzgl. ostatecznych rozwiązań, albo kiedy istnieje jednak poczucie wspólnoty (anatema dla Leberałów i reszty Bolszewików!) - wtedy przemoc rzeczywiście często nie jest na miejscu, ale tam gdzie one są, niemal zawsze to właśnie przemoc lub jej groźba stanowią decydujący argument.

Wystarczy oderwać się nieco od bezkrytycznego łykania nie-do-końca-przetrawionych metabolicznych produktów wszelkiej maści "autorytetów" - także,  nawet szczególnie, tych "naszych" - żeby nawet w ich ulubionych przykładach dostrzec coś dokładnie odwrotnego od tego, co zamierzają udowodnić (vide "klęska nazistowskich Niemiec", szczególnie na tle jednoczesnego "polskiego zwycięstwa, ach!"), czyli właśnie to, że JEDYNYM AUTENTYCZNYM ARGUMENTEM (tam, gdzie takowe w ogóle istnieją) JEST W WIĘKSZOŚCI KONFLIKTÓW PRZEMOC (LUB JEJ GROŹBA).

Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, powinien walczyć o zastąpienie Prawa (szczególnie Karnego, ale nie wyłącznie) przez np. nadawanie umoralniających pogadanek - do DOBROWOLNEGO słuchania, bo inaczej to PRZEMOC! To by było konsekwentne i logiczne, prawda? No więc...? (Co Leberały by już dawno wprowadziły, gdyby nie to, że Lemingizacja pewnej opornej mniejszości przebiega nieco opornie, więc trzeba ich... I tu wracamy do głównego wątku.)

Czy mnie wyżej opisane realia naszego ziemskiego bytowania cieszą? Głupie pytanie, ale odpowiem... Nie, nie cieszą. Absolutnie nie! A czemu nie, spyta ktoś? No bo porządni ludzie przecież, szczególnie w czasach schyłku i rozkładu, w jakich przyszło nam żyć, mają często z przemocą, nawet najsłuszczniejszą, ogromne problemy, Siła jakże często jest po stronie ewidentnego Zła; Podłość, konsekwentnie i wzgl. inteligentnie stosowana, niestety także potrafi być Siłą, a Podłość to coś, czego najbardziej ze wszystkiego nienawidzę...

Jednak amicus Plato i zakłamywanie samego siebie także nie jest ani wzniosłe, ani skuteczne. (Przynajmniej nie po stronie Dobra, choć stanowi jedno z najpotężniejszych w założeniu narzędzi do wyklucia "Nowego Człowieka". Przez naszych wrogów.)

triarius

P.S. "W burżuazyjnym społeczeństwie moja wolność jest ograniczona jedynie prawem mojego sąsiada do życia jak bydlę", N.G. Dávila.

sobota, czerwca 22, 2019

Bodnar, czyli Dlaczego Leming zawsze będzie nienawidził Kaczyńskiego (1)

Leming
Niejaki Bodnar... (To powszechne wśród "naszych" rzucanie "panami" i "mecenasami" w stosunku do najgorszej nawet mendy zalatuje mi podrabianym Wersalem w stylu Mniszkówny, nic nie poradzę. Czworaki, albo może Nalewki, kto to rozpozna?) Więc ów Bodnar, robiący teraz za ombudsmana od "praw człowieka", odezwał się nawet jak na lewaka tak podle, że aż idiotycznie i by mu to zaszkodziło, a przy okazji całej lewiźnie, gdyby nie...

Gdyby nie co? Napieska? Nie wiesz? Fakt, jesteś tutaj dość nowa, ale Mądrasiński z pewnością... Tak Mądrasiński? No właśnie! Gdyby nie, znowu, który to już raz, ci nieszczęśni "nasi"! Większość tych "naszych", bo nie wszyscy zapraszani do "naszych" telewizji, odzywa się co prawda w "dobrą stronę", ale przeważnie są to tak mdłe, ćwierć-połowiczne i płytkie wypowiedzi, że chce się płakać (a lewizna zaciera rączki).

Ta sprawa zmusiła w końcu nawet samego Pana T. do wyjścia z nory na ten obecny upał i pokazania wam, ludzie, że Tygrysizm Stosowany to naprawdę Niezłomny Oręż, a cała ta pospolita odmiana ogrodowa "prawicowości" podlanej "liberalną demokracją" nie nadaje się nawet, by ją rzucić za... powiedzmy Bodnarem. A więc, co robić, zaczynamy.

Na początek sprawa nienajważniejsza (!)... Choć do najważniejszej to my chyba w ogóle nie dojdziemy, skoro pisać nie lubimy, nikt nam nie raczy komętać, że o płaceniu nawet... Jednak idiotyzm z podłością jednych, a bezjajowa bezkrwistość drugich, nas wku... ten tego, i mobilizuje. No więc sprawa jest taka, że taki "nasz", co któryś w każdym razie, nawet jak przyznaje, że Bodnar zagadał jak menda i się wygłupił, gada w tym duchu, że "może nie było potrzeby tego pokazywać, ale wyciekło, szkoda..."

Otóż to jest akurat brednia! (Wiecie co, ludkowie rostomili? Zrobimy to sobie w odcinkach. Następne będą, albo nie, ale tego tematu jest na broszurkę co najmniej, a jak nie będziecie komętać, to w końcu po co się mam dla was wysilać. "Ęteraktywność" to się nazywa.) Tę pierwszą sprawę sobie jednak tutaj, w pierwszym odcinku, spróbujemy wyjaśnić do końca. Dlaczego to pieprzenie, że "niepotrzebnie lud zobaczył" jest takie durne, pedalskie i (excusez le mot) leberalne?

Co drugi z tych, co się nam tak mądrze i obficie po tych "naszych" telewizjach wypowiadają, to prawnik, ale widać, że w tym ich prawnictwie nie ma już wiele filozoficznych podstaw - chyba że liberalne, a to gorzej niż żadne... Nie mówię o filozofii koniecznie wynikającej akurat z religii, ale nawet na świecko, kiedyś taki co mędrszy prawnik miał jakąś ogólną koncepcję prawa - po co ono, jak on realnie działa, jak działać idealnie powinno... Takie tam.

Taki Pan T, tnie będąc nawet przez ułamek choćby sekundy żadnym prawnikiem, w hiper-liberalnej, lewicowej do bólu (mógłbym napisać "bulu" i byłoby śmiesznie, ale sam jestem dyslektykiem, więc to akurat nie to najbardziej) Uppsali, jakoś na tym uppsalskim uniwersytecie (sześćdziesiątym ponoć pod wzgl. poziomu na świecie, czyli o niebo wyżej, niż wszystko takie w tenkraju, ale chyba te jego sprawy były lepsze, i to różne tam obskurne Kvinnostudier obniżały całości lokatę... chyba, że odwrotnie) te rzeczy podłapał i przyswoił. "Nasi" zaś przemądrzy prawnicy jakoś chyba do tych teoretycznych podstaw swojego fachu nie dotarli, ciekawe dlaczego?

Inna możliwość, że wiedzą, ale nie chcą się tymi informacjami z plebsem dzielić. Luter uznawał królów za katów Boga, a książąt za katowskich pachołków - ciekawe za kogo uznałby dzisiejszych liberalnych prawników. Z "naszymi" włącznie.

Aleśmy se podygresjowali! (Wiem Napieska, że paskudny słowotwór.) Co nam jednak kto zrobi, skoro sobie piszemy sami dla siebie i bez sensownego powodu? No dobra, do ad remu! - do czego służy prawo karne? Tak Mądrasiński - do ukarania. Tak Napieska - do odizolowania niebezpiecznych przestępców. Co jeszcze, moje dzieci? Dobrze, panno N., świetnie kompinujecie... Tak - właśnie! Między innymi do tego też ("też" powiedziałem - to nie jest jedyna, czy na pewno najważniejsza, funkcja prawa karnego, ale niewątpliwie istnieje), by dać poczucie sprawiedliwości ogółowi. Z ofiarami, włączając w to osoby "pośrednio dotnięte", że tak to sobie - rodziny, bliskich itd., na czele.

Tak moje dzieci - czyli, żeby m.in. zapobiegać samosądom, a powstrzymywanie się od samosądu, czyli brania sprawiedliwości we własne prywatne ręce, uczynić dla ludu (w optymalnym republikańskim przypadku dla "obywatela", które to słowo się nam paskudnie w tej epoce spospolitowało) maksymalnie bezbolesnym. Czyli, jeśli ktoś ci, człeku, broń Boże!, zamorduje dziecko, sadystycznie, plus zgwałci, sprofanuje itd., to ty, zamiast wziąć kawał sznura czy inną gazrurkę i załatwić sprawę sam, oddajesz to w ręce państwa i wzgl. spokojnie czekasz. Na co czekasz? Na sprawiedliwość, tak Mądrasiński, właśnie!

Państwo nie zapewnia ci tego, że będzie fajnie, że nie będziesz rozpaczał i czuł żądzy mordu, ale jednak maksymalnie, na ile to możliwe, daje ci poczucie, że sprawa znalazła swój optymalny, sprawiedliwy i skuteczny dalszy ciąg. Tak? Kiedyś były, a w US of A nawet wciąż są, publiczne, albo w każdym razie z udziałem pewnej dobranej publiczności, egzekucje. Oczywiście potrafi się to przerodzić w paskudnie niesmaczną rozrywkę dla wulgarnej tłuszczy, i to nie jest fajne, ale jednak ma to też swoją jak najbardziej słuszną funkcję.

Jaką? A taką, że bez tego lud nie ma żadnej kontroli nad tym, co tam się naprawdę dzieje. Najsztuby tego świat i różne Bolki, mogłyby być przez waadzę (!) cichcem wypuszczane, zamiast żeby im robić kęsim w majestacie prawa, a porządni ludzie oczywiście nie, fi donc! Nie jest to ładne także w moich oczach, ale rodzina takiego dziecka, które ktoś sadystycznie zadręczył, ma prawo wiedzieć, że jej oddanie sprawy w ręce państwa musi mieć taki skutek, jaki oficjalnie mieć ma, jaki im obiecano, i że wszystko jest jak należy. (Nawiasem - czytał ktoś "Piękne dziewczę z Perth" Scotta? Tam jest taka pozorowana egzekucja.)

(Można w tym nawet dostrzec argument przeciw karze śmierci, jeśli ktoś bardzo pragnie. Nie kłócę się, nie wyrokuję, mówię jak to działa, a co do tego nie ma wątpliwości. Oczywiście są też leberały i one to widzą dokładnie odwrotnie, ale my je zwalczamy.) Tak więc, w przypadku tak potwornej zbrodni, pokazanie że się gościa, który był wedle wszelkiego prawdopodobieństwa sprawcą (i co się szybko ładnie potwierdziło, bo w tortury jako powód przyznania się raczej nie wierzę, tego nawet Bodnar wprost nie sugerował), rzuciło na ziemię i skuło, nie widzi mi się przesadnym, gwałcącym cokolwiek itd.

Że był w gaciach? A może Bodnar chce delikatnie (na razie) zasugerować, że każdy zbrodniarz, dopóki nie włoży spodni, ma być od policji bezpieczny? Taka świecka wersja prawa azylu, co to starożytni mieli je w świątyniach, a potem było w kościołach? Ładny pomysł, przyznaję, jak na lewiznę całkiem błyskotliwy, i w dodatku dość subtelnie prolom na razie podany, co jest cenne. (Takie sondowanie głębi palcem od nogi, jakże na czasie tego lata!)

I żeby nie było! Brzydzę się tymi wszystkimi gadkami, tak niestety powszechnie pojawiającymi się na naszej "prawicy", że "jak to fajnie, że recydywiści wezmą takiego w obroty"... (Nie szalałem ostatnio po forach i po prawdzie nie wiem, ile tego mamy tym razem, ale kiedyś, np. na temat św. p. Simona Mola, co to zarażał lewaczki adidasem, pełno było, że "mu specjalnie otwierali w zimie okna, a on był Murzyn, niezwyczajny, więc szybko zmarł"... Takich kawałków naczytałem się przez lata sporo i zawsze czuję się, jakby mnie wszy oblazły.)

To jest obrzydliwe, po prostu! Sądy i prawników mamy oczywiście jakie mamy, i to trzeba zmienić, ale zasada jest taka, że jak się kogoś wsadza do pierdla - na tydzień czy na 25 lat, to państwo jest za niego odpowiedzialne. Jeśli w wyroku nie ma nic o dręczeniu przez recydywistów lub generowania zapalenia płuc za pomocą mrozu (a nie powinno, gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości), to takich rzeczy nie ma prawa (nomen omen!) w realu być.

Czy to będzie Miłoszewicz, czy Morsi, czy jakiś rodzimy bandzior - za każdą np. śmierć więźnia jest jakoś tam państwo odpowiedzialne, i to zawsze niemal ma prawo budzić pewne podejrzenia. (Chyba że gość ma 95 lat i raka.) Takie pozaprawne represje są nie tylko etycznie oślizgłe, ale także także, i to można uznać za o wiele ważniejsze, za po prostu ANTYPAŃSTWOWE - w sensie anarchistyczno-bolszewickim. Warto o tym pomyśleć! Albo mamy państwo - nasze oczywiście - albo nie mamy i radzimy sobie sami, a jak trzeba, to obce zwalczamy. Proste!

Dlaczego tak, pytacie? O ileż słodziej, o ileż sprawiedliwiej nawet, byłoby przecież... Naprawdę nie wiecie? Otóż Toyahy tego świata (z całym szacunkiem) mogą sobie do woli pisać, co to by ze zbrodniarzem nie zrobili, gdyby im skrzywdził dziecko, ale między pisaniem i rzeczywistością bywa przepaść. Istnieją ludzie, którym by żaden Toyah skutecznie nie podskoczył, choćby nawet naprawdę chciał. Więc choćby dlatego. Przykre, ale c'est la vie, jak mawiali kiedyś różni tacy...

Żeby tę kwestię - istotną choć poboczną w stosunku do całej sprawy, którą chciałbym poruszyć - zakończyć miłym akordem, powiem, że ostatnio byłem u Coryllusa i z przyjemnością znalazłem wybrzydzanie się na wychwalania "bezinteresownej" i, co tu dużo mówić sadystycznej, brutalności policji wobec przestępców w jakichś tam filmach.

O tyle mnie to ruszyło, że pewna, jak to postrzegałem, fascynacja tego typu zachowaniami ze strony niezapomnianej MO wobec różnych tam alfonsów dawała się dostrzec w dawniejszych wspomnieniach tego autora pt. "Dzieci PRLu". Mocno mnie to raziło i uznałbym to chyba za największą wadę tej książki. No a teraz - nie wiem, czy wtedy to był tylko pozór i mój błąd, czy autor dojrzał i zmądrzał, czy coś jeszcze innego, ale takie coś jest właśnie potępiane i to mi się podoba.

A więc - gdyby "naszego" podejrzanego bez sensownego powodu bito po twarzy, opluwano i powiedzmy ściągano mu gacie - byłbym zdecydowanie przeciw, jednak to co widziałem w telewizjach nie wydaje mi się niczym, co by powinno poruszyć jakimkolwiek, choćby i najwrażliwszym, sumieniem.

No, to tę sprawę śmy sobie jakoś chyba wyjaśnili (plus autobiograficzne dygresje do smaku, jak to u nas), ale pozostaje (w rękach Szan. Publiczności) kwestia o wiele w sumie istotniejsza, czyli "dlaczego liberalizm tak ma, że lituje się nad zbrodniarzem, a w dupie ma jego ofiarę". (Co nawiasem, krótko i błyskotliwie wyjaśniliśmy kiedyś w jakimś komęcie, ale to naprawdę zasługuje na szerszą popularyzację i dokładniejsze, z odnogami i mackami, wyjaśnienie.)

No i nie było jeszcze nic o Lemingu i Kaczyńskim, ale może być, jeśli tylko...

triarius

P.S. Nie od rzeczy będzie (już tu) dodać, że Bodnar w swojej szarży jest jednak na tyle cwany, iż próbuje udawać, iż chodzi mu właśnie o te wątpia, o których ja powyżej, a naprawdę stara się zniszczyć nie tylko PiS, ale także elementarne poczucie sprawiedliwości u prola. Jak to lewizna - czysta Szkoła Frakfurcka!.

niedziela, maja 19, 2019

Obejrzałem film Latkowskiego...

Moralny autorytet Cohn-Bendit reklamuje pedofilię
Obejrzałem film Latkowskiego. (Było już? Ale w tytule i to się nie liczy.) Ten o pedofilach z Dworca Centralnego w Wawie. (To nie jest żaden "tekst", panno Napieska - to EJAKULACJA! Mądrasiński ci wytłumaczy, jak go ładnie poprosisz.)

Obejrzałem (ci ja) zatem ów Latkowskiego film i, z ręką na sercu, nie mogę powiedzieć, że równie koszmarnego gówna nie było nigdy we wszechświecie, bo gównianych reportaży z zasady nie oglądam, gdybym przypadkiem na coś takiego trafił, po trzech minutach bym wyłączył, ale tutaj czułem się, well... "Osobiście zaangażowany", więc się przymusiłem... I mówię, że tak gównianego filmu nie pamiętam od niepamiętnych czasów, i tutaj są tylko dwie możliwości...

Albo pan L. jest kimś, komu nie tylko kamery, ale nawet kawałka szyny tramwajowej do zabawy nie należałoby nigdy dawać, a ja nie dałbym mu chyba szmaty to wytarcia podłogi w łazience, albo - i to wydaje mi się jeszcze bardziej ponurą i o naszej (z przeproszeniem pań kurw) rzeczywistości świadczącą możliwością - czyli że nakręcenie tego arcydzieła miało na celu "spalenie", jak to się fachowo mówi, tematu, czyli zrobienie tak, żeby już nigdy nikt w obecnym pokoleniu się tym tematem w żadnym filmowym reportażu nie zajął.

(Czemu by nie miał? Nie udawał idioty Mądrasiński! "Już raz o tym jedni nakręcili. Wyszła upiorna nuuudaa. Temat nie wywołał większego oddźwięku, w sumie pudło, nie dostaniecie żadnej forsy, idźcie dalej filmować Festiwal Eurowizji! I bez głupich pomysłów mi tu proszę!") Ten "reportaż" był po prostu tak beznadziejny, i w dodatku tak kłamliwy, że ta druga opcja widzi mi się b. prawdopodobna, choć patrząc na panalatkowską twarz, od razu przypomina mi się anegdota o tym malarzu, co miał malować portret bogatego rzeźnika... (Znajoma wciąż mi zarzuca, że oceniam ludzi po wyglądzie, co nie jest całkiem prawdą, ale jednak charakter, czy też jego brak, piętno odciska... Itd.)

Że to było chaotyczne, tandetne, próbujące, w najbardziej nieudolny sposób w dodatku, budzić gotowe, z puszki, emocje... To chyba każda ofiara tego cuda musiała dostrzec. Jednak że to było po prostu KŁAMSTWO i PRZYKRYWKA, czy ja to potrafię wyjaśnić? Pewnie że tak! Ja tam jedną noc na tym dworcu spędziłem, jak to pokrótce opisałem w niedawnym tekście.... Sorry - ejakulacji! I widziałem np, że te męskie - żeńskich żadnych nie widziałem, jeśli były, to b. wkomponowane w tło i słabo widoczne, co mi się jakoś marnie zgadza z tym zajęciem, choć co ja tam wiem - excusez le mot, prostytutki, to były DZIECI, tak na oko góra po 10 LAT, a nie żadni marudni i mocno już dojrzali pedałowie!

Te dzieci wesoło sobie konwersowały z obsługą i bywalcami, a miały chyba, każde z nich - albo i nie, ale to dopiero by stanowiło! - jakichś opiekunów, rodziców, nauczycieli, wychowawców... Tak? I co? I nic. Siedziały sobie w środku nocy przy bufecie wesoło konwersując z bywalcami i obsługą, a nikt nie rzekł im, że zacytuję: "Co ty tu robisz szczeniaku? Dobranocka skończyła się osiem godzin temu!"

Prawda? I to są po prostu kręgi na wodzie - każde takie dziecko to tak na oko co najmniej 25 dorosłych, którzy coś o jego obyczajach muszą wiedzieć... Tylko że nikt nie raczył ich odszukać i zadać paru pytań. Policja też nigdy na ten dworzec nie zaglądała? A jeśli, to dlaczego nie zainteresowało jej to tak ciekawe przecież zjawisko? DLACZEGO?

Tak należało się do tego zabrać (widzę tu analogię do Teorii Maskirowki FYMa, w której było jednak więcej sensu, niż to się ludziom wydaje, przynajmniej w kwestii metodologii dochodzenia do prawdy), a nie udawać czternastolatka i ganiać za jakimś biedakiem, który być może chciał tylko sobie przypomnieć szkolne lata i pogadać o kopaniu szmacianki! Albo serwować niemal niezrozumiałe z powodu gównianej jakości dźwięku, ale nudne jak flaki, "wyznania" młodocianej prostytutki i żale nad swoim losem jakiegoś odstawionego przez rodzinę od piersi pedała. Co z tych "rewelacji" miałoby niby wynikać?!?

Na razie tyle, mógłbym to rozwijać i rozwijać, ale chyba dla ludzi powyżej poziomu Latkowskiego nie ma sensu, a ja też nie bardzo mam powód robić konkurencję Latkowskim tego świata, kiedy oni są wielcy dziennikarze, a ja mam tu rywalizować z gimnazistkami piszącymi o modzie. (Kiedyś jakiś lewak zaczął mnie, nawiasem, ochrzaniać za słowo "gimnaziści", bo mu się to z "nazistami" kojarzyło. Współczuję takich obsesji, to może rzeczywiście być przykre, ale może już daje się leczyć?)

Reakcje tych wszystkich Ogórków po wyświetleniu owego latkowskiego arcydzieła jakoś mi się dziwnie i paradoksalnie skojarzyły z reakcjami elit słuchających pedofilskich wyznań Cohn-Bendita (brat Mitteranda tam chyba był itd.). Nie wiem, coś może ze mną nie tak, ale tak mi się to skojarzyło, skutkiem czego panna Ogórek, którą dotychczas, mimo upiornej chudości, bez większego bólu tolerowałem, co najwyżej traktowałem wzruszeniem ramion, całkiem mi zbrzydła. Róbcie tak dalej!

Aby podsumować - zasygnalizowałem temat - to nie jest "tekst", powtarzam, bo takich już nie widzę powodu pisać, skoro, jak uważacie, jest tylu lepszych, ino ejakulacja, ale i tak. W razie czego ęteraktywnie albo coś

triarius

P.S. Hastatus w komęcie poparł moją błyskotliwą inicjatywę wrzucania tu jednak co pewien czas hiper-aktualnych kawałków sprzed lat, więc proszę, oto kolejny, tym razem hiper-i-aż-nie-do-uwierzenia-optymistyczny:

Dzień jaguara (wstępny szkic ew. opowiadania)