poniedziałek, listopada 29, 2010

Sam w głuchym lesie (narracja)

Odejdźmy na krótką chwilę od naszego nocnego filozofowania, co go nikt i tak nie rozumie, i opowiedzmy historyjkę. To będzie taka nasza narracja, żeby to modnie określić. Może to słowo komuś sprawi dodatkową frajdę - takie modne, wielkomiejskie und europejskie.

No więc znajdujesz się w leśnych ostępach, setki kilometrów od jakiejkolwiek cywilizacji, nie wiadomo jak daleko od ludzi, całkiem sam, bez mapy, kompasu... Jak tam się znalazłeś? Za sprawą swoich wrogów, ale to długa historia, może na kiedy indziej.

No więc jesteś sam w tym lesie bez praktycznie niczego. Wymieńmy co ze sobą masz. A więc masz na sobie koszulkę (z napisem "Maszyna do całowania"), portki bojówki i pseudo-Adidasy. To przyodziewek. A z innych rzeczy, to w jednej z kieszeni bojówek znajdujesz zmięty papierek po gumie do żucia, a w drugiej mały scyzoryk o jednym, tępy, jak się okazuje, jak cholera, ostrzu. Zabrałeś go kiedyś sześciolatkowi, bo ci nim haratał meble. Sześciolatek był z wizytą. Potem zapomniałeś oddać.

Odkrywasz ta skarby - pamiętaj, że nic się nie zmieniło i cały czas jesteś nie wiadomo jak daleko od ludzkich siedzib, w dzikiej, całkiem ci nieznanej leśnej okolicy. W dodatku zapada zmierzch i zaczyna padać deszcz ze śniegiem. Wczuj się w tę skomplikowaną sytuację, a potem, z głębi swej nieskalanej fałszem duszy, odpowiedz mi, bez zastanowienia, co robisz, odkrywając w kieszeni bojówek ten scyzoryk:
a. rzucasz się na ziemię i spazmujesz, wrzeszcząc coś w rodzaju: "Ja chcę do domu! Ja CHCĘ do domu!"?

b. wyrzucasz scyzoryk w najgęstsze krzaki poniżej skalnego urwiska (które tam, szczęśliwie dla ciebie, Matka Geografia umieściła), klnąc, że nie jest dystrybutorem batoników (bo akurat masz cholerną ochotę na batonik, nic nie jadłeś od wczoraj)?

c. wzdychasz, że krótki i wygląda na wątły, ale po krótkiej chwili zaczynasz się jednak trzeźwo rozglądać, gdzie by go tu naostrzyć, bo tępy?

d. ciesząc się, że w niełatwej sytuacji, miłym zrządzeniem losu (albo z woli Boskiej) masz ze sobą jakieś jednak narzędzie, rozglądasz się, jakby to narzędzie naostrzyć, a jednocześnie jak szybko znaleźć jakieś schronienie przed deszczem, zimnem i dziką źwierzyną?

e. inne? (co konkretnie?)
Dokładnie taka w mojej skromnej opinii jest nasza sytuacja z PiS'em. Nie jest to claymore... Nie jest to nóż survivalowy z rozkładanym łóżkiem, termoforem, przenośnią rzeźnią i hodowlą rzerzuchy... Nie jest to dystrybutor batoników... Ale jednak lepsze takie coś, niż nic, a na nic lepszego nie ma chwilowo widoków.

Żeby zaś były w ogóle jakieś widoki, trzeba przeżyć tę noc, a potem jeszcze zapewne sporo innych nocy i dni... Znaleźć, upolować, złowić, wygrzebać coś do żarcia i trafić jakoś w końcu w bardziej przyjazne miejsce. Czyli jednak raczej c, d, lub ew. sensowne e, a na pewno nie a, czy b!

Tak? No więc nie marudzić mi tu - Kirkery tego świata! Nie jątrzyć, nie korwinić, nie wolnorynkowić bez sensu! Nie podoba wam się scyzoryk, to poszukajcie sobie wśród mchu lepszego! Albo klękajcie i módlcie się, żeby wam spadł z nieba. Najlepiej od razu z dystrybutorem batoników i prefabrykowanym domkiem jednorodzinnym. Albo se (czyż może być coś bardziej liberalnego?) wybudujcie - w tym lesie znaczy, w zapadającym zmierzchu i gołymi rękami - hutę, a potem zróbcie sobie w niej lepszy scyzoryk, i co tam jeszcze chcecie!

PiS (i tutaj zaklął siarczyście a niecenzuralnie) to jest NARZĘDZIE - tylko tyle i aż tyle! A my nie mamy nic lepszego. Co nie znaczy, byśmy nie mieli ew. skorzystać, gdyby nam Bozia na naszej drodze postawił powiedzmy helikopter z uprzejmym i czekającym na nasze rozkazy pilotem. Albo chociaż zestaw noży kuchennych produkcji japońskiej "Lazer Knife". (Się nie tępiących, którymi można krajać te tam metalowe części młotków, co widać w telewizji.)

Róbcie se to wszystko do woli, ale (tu zaklął j.w.) nie wyrzucajcie nam naszego scyzoryka w krzaki pod urwiskiem, ani na niego nie plujcie! Tym bardziej, że wasze plucie scyzorykowi sensu stricto by nie zaszkodziło, ale PiS'owi szkodzi.

Paniali? Bo jeśli nie, to macie szansę, a ja niestety z wami, nauczyć się wkrótce znacznie więcej fajnych rosyjskich słów. Plus paru niemieckich, których chwilowo nie zacytuję. No więc, przeczytać mi jeszcze raz całą historyjkę, ze zrozumieniem, a potem opowiadać ją do poduszki wszystkim niesfornym sześciolatkom i wszystkim szurniętym wolnorynkowym świrom, co wybrali a lub b. Albo jakieś kretyńskie e.

A teraz odmaszerować!

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

26 komentarzy:

  1. A czy chęć wyboru a, b lub e nie jest desperacką konsekwencją faktu, że nikt nie wie jak scyzoryk naostrzyć? Albo przeciwnie, że wie że naostrzyć się nie da? Hm?

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo Tygrys!


    Tj- nie da się to parasola w dupie otworzyć, albo hełmu żołnierskiego na lewą stronę wywrócić. Całą resztę się da. Kwestia kosztów i samozaparcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. @ wsie w mieście

    Na lewackim BelferBlogu ciekawa gaduła o zbawiennym wpływie głodu i wysiłku fizycznego pod chmurką na kształtowanie się bywszych i przyszłych elit, tudzież o rozleniwiającym wpływie szeroko pojętego socjalu na morale uczniów:
    http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=1154#comments

    @ Artur
    Już się bałem, że zhakowali Ci stronę, a Tobie zrobili jakieś kuku
    po tym jak napisałeś w gadule otwartym tekstem o katharsis, wieszaniu etc.

    OdpowiedzUsuń
  4. A Poncyliuszo-Roztkowskie jeszcze pracowicie próbują ten scyzoryk ułamać...

    OdpowiedzUsuń
  5. Amalryk,

    Karlin nazywa ślicznego PJNowca per Poncyliuszem Piłatem- adekwatnie poniekąd ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Nicek

    Ech tam, Piłat... Zbyt wyszukane te epitety jak na moją głowę! Kurwa zawsze pozostanie kurwą i tyle...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet lewactwo zaczyna dostrzegać zbawienne skutki wysiłku pod gołym niebem i okresowego głodu:
    http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=1154#comments

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy,

    nie wiem czy to dobrze, że swołocz odkrywa to co zawsze wszyscy wszędzie oprócz nich wiedzieli - znając tupet czerwonego, mogą nam jeszcze stręczyć Stalina jako dobroczyńcę Ukrainy.

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Nicek

    Parasola w dupie się nie da?!

    Widać, że nie spotkałeś Biedronia.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Amalryk

    Gdzieś Ty człeku bywał?

    Ludzie się dopytują, ja się już ostatnio też zaczął zastanawiać...

    Witamy, witamy - chlebem i solą!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  11. @ tj

    I na podstawie HIPOTEZY (nie "Faktu", ponieważ "The future is not ours to see", jak śpiewała Doris Day) wrzucisz go do zarośniętego parowu?

    Masz taką hipotezę, ale też jesteś głodny, zszokowany, zmarznięty i przygnębiony. Możesz mieć i rację, zgoda, ale jaką to ma przewagę wrzucenie scyzoryka - choćby i nieuleczalnie tępego - do parowu, w stosunku do zachowania go (jest jednak mały, lekki i tutaj nie sposób mu czegokolwiek zarzucić) w zamiarze używania choćby do wydłubywania jadalnych larw spod kory (do czego ostrość nie jest specjalnie potrzebna)?

    Wolałbyś paznokciami? OK, ale długo byś ich nie zachował i w tym drobny problem.

    Hę?

    Pzdrawm

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Tygrys

    Eee tam, bywał! Ja już od lat staram się nigdzie nie bywać - jestem dzięki temu nieco zdrowszy.

    Chlebem i solą powiadasz? Chyba jednak wolałbym jakąś konkretną "lufę", i to na czczo! Ta nasza pierdolona bolszewia przy korycie działa mi na niestrawność.

    OdpowiedzUsuń
  13. triarius,

    ja nie jestem jakoś szczególnie antypisowsko nastawiony (choć z drugiej strony, nie mam też złudzeń), myślę jednak że w wielu przypadkach niechęć do PiS można zrozumieć. Co oczywiście nie zmienia faktu, że część prawicowych krytyków PiS to zwykła agentura, i nie mam na myśli wyłącznie jaruzelskich realistów politycznych.

    PiS to nie scyzoryk, to gruby, bardzo ciężki i bardzo tępy topór.

    OdpowiedzUsuń
  14. tj

    No masz! Prawicowy krytyk i lewicowy agent - nie ma jak praca na dwóch etatach w tych samych godzinach.

    W sumie to z Waści wyziera optymista; "...to gruby, bardzo ciężki i bardzo tępy topór." Jeżeli tak, to wystarczy go tylko zaostrzyć...

    OdpowiedzUsuń
  15. Amalryk,

    tylko coś ten topór nie chce dać się naostrzyć - może materiał słaby, może prezes boi się ostrości, może liczy, że jak poczeka, to drzewa staną się miększe...

    (zdaje się, że tę ostatnią opcję preferował Lech Kaczyński, tak by przynajmniej wynikało z "Ostatniego wywiadu" Warzechy)

    OdpowiedzUsuń
  16. tj

    Cooo?? Miększe! Toż nawet spróchniała stara lipa jaruzelospawarska pędy puszczać zaczyna!

    OdpowiedzUsuń
  17. Polscy legitymiści wciąż boja się, że demony romantyzma und jakobinizma wciąż są żywe pomimo upływu 180 wiosen i jesieni: "W nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. w Warszawie doszło do bratobójczych mordów. Z rąk zbuntowanych podchorążych zginęli polscy generałowie, bohaterowie wojen napoleońskich, elita armii Królestwa Polskiego. Generałowie Stanisław Trębicki, Maurycy Hauke, Ignacy Blumer, Józef Nowicki, Tomasz Siemiątkowski (wszyscy to kawalerowie Orderu Virtuti Militari), gen. Stanisław Potocki i płk Filip Meciszewski (także kawaler Orderu Virtuti Militari) musieli umrzeć, gdyż chcieli ratować Polskę przed wybuchem szaleństwa młokosów i judzonego przez nich tłumu. Te czyny splamiły na zawsze honor powstańców i pozostają krwawym znamieniem na pamięci o ich dokonaniach. Narodowa tragedia, która doprowadziła wyłącznie do likwidacji polskiej państwowości, rozpoczęła się zatem od zbrodni. Zabijano na oczach żon i dzieci ofiar, mordowano także bezbronnych oficerów rosyjskich." Swoją drogą ciekawe czemu legitymiści i tradsi tak się użalają nad jakobińskimi siepaczami i sługusami uzurpatora-królobójcy Napoleona Buonapartego?!

    OdpowiedzUsuń
  18. Bartłomiej Sienkiewicz wieszczy rychły Armageddon: "Za mniej więcej dwa lata waluty będą warte mniej niż papier, na którym je wydrukowano. Przywódcom świata (i finansów) nie uda się uratować systemu równowagi walutowej. Po krótkiej i wyniszczającej wojnie na drukowanie pieniędzy i gry na obniżenie ich wartości, by chronić narodowe rynki, ujawni się rzeczywisty rozmiar "czarnej dziury" światowego zadłużenia zasysającej kolejne państwa i gospodarki.(...)Ceną nie będzie recesja, jaką straszą ekonomiści, czyli brak rozwoju, zastój. Ceną będzie "zwinięcie" światowego systemu finansowego do rozmiarów jak tuż po wojnie w Europie – z tą różnicą, że bez światowej waluty, planu Marshalla i bez widoków na jakiekolwiek źródła przychodów i kredytów. Wobec kurczącej się gospodarki (faktyczna niewymienialność "śmieciowych" walut sparaliżuje handel światowy i gospodarki oparte na wysokich technologiach) rządy będą miały jedno zadanie: zachowanie elementarnego ładu społecznego – dystrybucji żywności, paliw, utrzymanie – jak najdłużej – podstawowej infrastruktury. Drastycznym ograniczeniom lub likwidacji ulegnie większość programów socjalnych i cała sfera edukacji i kultury. Obcięte zostaną środki na państwową przemoc – w pierwszej kolejności wojsko, potem policję i straż graniczną. Protesty na tle socjalnym nakładać się więc będą na wzrost przestępczości i napływ imigrantów, co jeszcze bardziej będzie naruszać struktury państwowe i prowadzić do fal przemocy ogarniających wielkie miasta."

    OdpowiedzUsuń
  19. i dalej "Nastąpi silne rozwarstwienie społeczne – obszar biedy poszerzy się kosztem klasy średniej. Jej degradacja oznaczać będzie zanik warstw stabilizujących do tej pory demokrację – a więc otworzy drogę do uwiądu demokracji. Regułą stanie się państwo stanu wyjątkowego i zawieszenie części dotychczasowych praw obywatelskich w imię ratowania stabilności. Wobec powszechnej pauperyzacji i konfliktów na tle socjalnym i etnicznym w Europie powstawać będą coraz liczniejsze obszary biedy i przemocy, wobec których rządy będą bezradne. Procesy te nie rozłożą się bynajmniej równomiernie. W Europie najsilniejsze państwa, zdolne do zapewnienia względnej równowagi wewnętrznej w początkowej fazie, zaczną opóźniać własny upadek kosztem słabszych. Wobec braku źródeł dochodów (załamanie się eksportu) zaczną poszukiwać środków poprzez drenaż gospodarek i zasobów państw silniej dotkniętych kryzysem. Najpierw narzucą dyscyplinę budżetową w imię stabilności całej strefy euro, co będzie de facto oznaczało pozbawienie "ofiar" swobody decyzyjnej dotyczącej własnych programów ratunkowych. Potem narzucą regulacje prowadzące do wyprowadzania tej resztki aktywów z obszarów peryferyjnych, które da się użyć w odsunięciu w czasie własnego załamania. Państwa, które wobec wizji bankructwa i upadku poddadzą się tej presji, przez jakiś czas będą się łudzić, że nie zostaną zupełnie same wobec nadchodzącego nieuchronnie kolapsu. Państwa, które się nie zgodzą i stawią opór, zostaną od razu wyrzucone poza nawias świata, w którym można jeszcze chodzić po ulicach bez ryzyka rabunku i sprzedawać lub kupować cokolwiek za cokolwiek."

    OdpowiedzUsuń
  20. i tak do końca "W drugiej fazie kryzysu walka o przetrwanie się zaostrzy. Tam, gdzie przebiegają szlaki zaopatrzenia, gdzie są surowce lub moce produkcyjne zdolne ratować gospodarki "regionalnych suwerenów", drenaż zostanie wsparty groźbami użycia siły lub bezpośrednimi interwencjami zbrojnymi. Stosunek do tych interwencji miejscowej ludności będzie niejednoznaczny – w wielu wypadkach opór będzie symboliczny, czemu sprzyjać będzie nadzieja na przetrwanie pod obcą dominacją w warunkach elementarnego bezpieczeństwa i przy jakichkolwiek środkach do życia. Wyścig po resztki zasobów będzie z kolei prowadził do kolizji interesów między regionalnymi "suwerenami" i tym samym do konfliktów między nimi. Ich skala nie będzie przypominała operacji z czasów wojen światowych (brak środków, brak masowych armii z poboru), lecz konflikty o niskiej intensywności, znane do tej pory z wojen w tzw. Trzecim Świecie, z podobnymi skutkami – falą migracji z krajów objętych wojnami, całymi regionami destabilizacji i załamania się porządku publicznego."

    OdpowiedzUsuń
  21. @ tj

    Dla mnie taki tępy i ciężki topór to b. przyzwoita maczuga. Broń i ogromnych tradycjach i niepozbawiona zalet w tzw. realu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  22. @ Anonimowy

    Bo połowa tej lewizny to w istocie nasi ludzie, tylko nieco zbłąkani. I odwrotnie - połowa tej tzw. prawicy, w tym niemal wszyscy korwiniści - to przecież najrasowsza lewizna.

    Swoją drogą, jeśli się tych zbłąkanych na czas nie uświadomi i nie przywróci do stada, może niedługo być całkiem wesoło. Mało przyjemnie, za to wesoło, że hej!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale przecież dla Ciebie Tygrysie "prawica to socjalizm, a socjalizm to prawica" więc nie dziwota, że po drodze Ci tylko z patriotycznymi socjalistami, a nie z jakimiś pro-kapitalistycznymi obszczymurami czy z nawiedzonymi dewotami.

    OdpowiedzUsuń
  24. @ Anonimowy

    No właśnie. Ostatnio chodzi mi po głowie powiedzenie ludziom ("Zbudź miasto i powiedz ludziom!") jak ja to widzę z tym zastojem i jego skutkami.

    Cała przecie ta leberalna ekonomia - a z nią cały ten leberalny porządek społeczny - opiera się przecie na kredycie, dyskontowaniu (świetlanej) przyszłości, miłych kolorowych snach, sztucznie nakręcanym optymiźmie i zabawnym połączeniu infantylnej beztroski z samonarzuconym sobie ponurym niewilniczym tyraniem.

    To jest, moim zdaniem, najważniejsze lepiszcze tego wszystkiego, co mamy wokół siebie. No to teraz pytanie, które właśnie chodzi i od pewnego czasu po głowie: ile lat ekonomicznego zastoju wystarczy, by zmieść z powierzchni ziemi całą tę obecną cywilizację?

    Co, nie oszukujmy się, będzie oznaczać przedwczesną śmierć znacznej większości żyjących dotąd na tej ziemi ludzi. W końcu wystarczy wyobrazić sobie milionowe miasto bez prądu, paliwa i telefonów przez dwa tygodnie. I to nie jedno takie miasto, otoczone kwitnącym leberalizmem, ino właśnie wszystkie.

    Trza by chyba zrobić jakąś ankietę z pytaniem ile lat wystarczy, by się to wszystko zawaliło. Czyli wyskoczyło z szyn, czyli wyskoczyło ze swego stanu, jakby nie było, homeostazy. Ze swej małosygnałowości, że tak się wyrażę, w auntentyczną, nawet w matematycznym sensie, katastrofę.

    I to się, moim zdaniem, całkiem raźno zbliża.

    @ Anonimowy

    Legitymiści to świry o wyjątkowo, przynajmniej dla mnie, pedalskim odchyleniu. Niech żyje jakobinizm!

    ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  25. @ Wsie w Mieście

    Nicek o tyle ma rację, że "Poncyliusz Piłat" ma o wiele większą propagandową nośność, niż zwykła "kurwa".

    Mi się zresztą zawsze jego nazwisko tak kojarzyło - nawet kiedy jeszcze był słodki. (Urody mu odmówić nie sposób.)

    Pzdrw

    OdpowiedzUsuń
  26. @ Anonimowy

    Exactement!

    Nie, na serio to z tą równością między socjalizmem i prawicą to był trochę żart, ale wkurwia mnie gadanie o bezprzymiotnikowym socjalizmem, bo to moim skromnym absolutnie nic nie znaczy!

    Korwin na przykład to piękny (?) egzemplarz SOCJALISTY ETYCZNEGO (patent na ten termin Nietsche/Spengler).

    Jednak coś w tym jest o tyle, że prawica nie widzi człeka jako atomu, związanego z resztą atomów jedynie paroma "oczywistymi" siłami, ino widzi go w sumie nierozdzielnego od społeczeństwa, czyli, jakby nie było, od... Society - więc i "socjalizm" tutaj dość pasuje.

    Ja jednak z żadnym "socjalizmem" w żadnym powszechnie uznanym sensie nie mam nic wspólnego.

    Zresztą - pytanie teoretyczne: na ile Sparta, albo Prusy Fryca, to był "socjalizm"? No, był, czy nie był?

    Pzdrawm

    OdpowiedzUsuń