Pokazywanie postów oznaczonych etykietą granice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą granice. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, listopada 08, 2021

Jak łatwo rozpoznać Państwo Niepoważne? (Przykład Tygrysizmu w działaniu) 3

2.2 Sąsiedzi i granice - poziom zaawansowany

(Oczywiście z tym zaawansowaniem żartuję, podobnie jak z tą całą numeracją rozdziałów, ale w końcu dlaczego ja mam pisać pracę doktorską, skoro ani doktoratu, ani forsy za to nie dostanę? Mam nadzieję, że ew. P.T. Czytelnik wybaczy i znajdzie tu coś poza dowcipasami.)

Co jeszcze, co jeszcze można powiedzieć o sąsiadach - w sensie krajów sąsiednich - i adekwatnych granicach? Ustaliliśm już z grubsza, że (poza kilkoma specjalnymi nacjami, których jakoś nigdy nikt nie lubił, nawet gdyby nie był ich sąsiadem) lud każdego praktycznie kraju przeważnie - jeśli już ma kogoś nie lubić, to sąsiada, czyli ludu kraju sąsiedniego. Co ma sens i jest w tym sporo logiki, zgoda? (Zaś istotna część tych nacji, co ich nigdy nikt nie lubił, to jednak też dla wielu innych "sąsiedzi", tylko tacy bardziej, żeby tak to określić, "fraktalni". Czyli są wszędzie i nigdzie jednocześnie. Niebylejaka sztuka, szapoba! Przemyślcie to, drogie dziatki!)

Więc mamy już nielubienie, z którego może aż tak wiele, aż tak często nie wynika... W sensie, że od złośliwych dowcipów od razu do wojny, ale nie idealizujmy tego padołu łez. Polityk, choćby trochę powyżej poziomu tego tam, i tego drugiego, co to kręci teraz od wieków nieszczęsną Polską, choćby instynktownie i nieczytając Ardreya wie, że: "Wewnętrzna spójność danej grupy jest (niemal zawsze) plus minus wprost proporcjonalna do wrogości tej grupy do zewnętrznego świata". To było moimi słowy, ale sens jest taki, to jedna z bardziej praktycznych tez Ardreya, zresztą widać to, jak się już wie, na każdym kroku.

Ten "zewnętrzny świat" może być wrogi, bo to sam śnieg i mróz, albo jesteśmy, co ostatnio zdarza się jakby częściej, otoczeni przez obcych. No i taki polityk (ale prawdziwy, nie to co ten z tamtym!), jak mu brakuje spójności wewnętrznej grupy, którą przewodzi, to będzie podkręcał odruchową niechęć do obcych, a z pewnością działa to lepiej, jeśli tego obcego znamy nieźle i nie lubimy. Czyli sąsiad, no bo niby kto inny?

Fakt, Amerykanie już od dawna lubią wyzwalać czy, wedle innej interpretacji, napadać kraje leżące na drugim końcu globu, nie obcyndalając się takim drobiazgiem, że wtedy jednak o wiele trudniej dać wrogowi w pupę. Czy to będzie z powodu rozporka Clintona, czy z jakiegoś innego, przeważnie zresztą z powodu cwanej ruskiej prowokacji... I tu doszliśmy do drugiego ważnego zagadnienia, które powinno być oczywiste, ale jakoś nigdy to, co powinno, takim się nikomu dzisiaj nie wydaje. Więc mówię wprost: Wojnę o wiele łatwiej, przyjemniej i z większą nadzieją na zwycięstwo toczy się z sąsiadem, a nie z kimś, do kogo trzeba pływać lotniskowcami i latać z masą tankowań w powietrzu!

No bo popatrzmy na sukcesy wspomnianych przed chwilą Amerykanów w tych ich wojnach na drugim końcu świata! Nie dalej, niż parę tygodni temu, przerżnęli wojnę ze zgrają kozich pastuchów, tak? Wcześniej Wietnam i przegrana, jeszcze wcześniej dość wątpliwy remis w Korei. Wszystko większe od Grenady czy Serbii nie daje się z drugiego końca świata pokonać nawet tej największej potędze militarnej w historii. (Na temat Drugiej Światowej, czy to był taki jednoznaczny sukces Zachodu, czy może zostało to podle i durnie spaprane przez te ich "elity", nie chcę się tutaj wypowiadać, bo to temat na parę książek,  a nie na dygresyjkę w tekście o czymś całkiem innym. Jednak faktem jest, że napadać, jeśli już, warto raczej bliskich sąsiadów, co chyba historią jasno pokazuje.)

Zwróćcie uwagę, drogie dziatki, że Iranu wciąż nikt nie ma odwagi wprost zaatakować, choć paru miałoby na to ogromną ochotę, i to od wielu już lat. Gdyby tych paru miało z Iranem bezpośrednią granicę, z pewnością byłoby inaczej! No więc od kogo spodziewać się ew. napaści. w dodatku wzgl. co najmniej skutecznej (nie żeby pokonanie wroga tak, jak to uczynił kiedyś Wietnam, czy teraz Afganistan, było tańcem po różach i nie oznaczało ogromnych kosztów!) - od sąsiada, czy od kogoś, kto by do nas musiał się jakoś najpierw przemknąć, przelecieć przez obce terytorium, zgwałcić międzynarodowe umowy i jakiś sąsiadujący z nami neutralny kraj, jak Belgię swego czasu Niemcy?

Raczej jednak potencjalne militarne zagrożenie, na ile w tych słodkich czasach jeszcze w ogóle wypada o takich rzeczach mówić, to raczej ze strony sąsiada (czy innego Fraktala), niż kogoś z innego kontynentu. Zgoda? Więc jeśli w ogóle jakaś armia jest nam potrzebna, to przed kim ma nas właściwie w razie konieczności bronić - przed sąsiadem, czy przed jakimś krajem, który musiałby nas bombardować z satelitów, bo nie ma do nas żadnego dojścia? (W nieprawdopodobnym przypadku - apage Satanas! - gdybyśmy to my chcieli kogoś najechać... Zupełnie, o dziwo, podobna sytuacja!)

2.3 Oczywiście sąsiedzi Polski są przesłodcy i pokojowo nastawieni!

Czytamy tutuł tego rozdziału, a potem dodajemy następujące słowa: Zgoda, ale jednak coś się może brzydkiego wydarzyć, prawda? Miłujący pokój naród niemiecki dał się przecież kiedyś przez sen zgwałcić und zniewolić zboczeńcowi z jednym jądrem. Podobnie (przynajmniej wedle p. Bąkowskiego, którego tu serdecznie pozdrawiam, a chyba i Józefa Mackiewicza) miłujący pokój i brzydzacy się podbojami naród rosyjski. Gdzie z krzaków nagle wyskoczyło paru zboczeńców i opanowało - najpierw całą Matuszkę, a potem pół świata. Zresztą możliwości są i inne - na przykład sąsiad naszego sąsiada z drugiej strony, podbija nam naszego sąsiada, dotąd przesłodkiego i pokojowo do nas z gałązką oliwną w dłoni, nastawionego, po czym wykorzystuje jego potencjał militarny do swoich niecnych celów, a z jego terytorium, z nami sąsiadującego, czyni sobie trampolinę do, jakże podłego, ataku na nasz pokój miłujący i niczego się nie spodziewający kraj.

Da się to sobie wyobrazić, Mądrasiński? Napieska? Cała reszta? No więc, Deo et Triario volentibus, w następnym ew. odcinku uderzymy tego gwoździa w sam łeb, bo już praktycznie doszliśmy do przyczyn, dla których nie powinno się uzależniać własnego uzbrojenia od sąsiada, z którym jednak nigdy do końca nic nie wiadomo. Każdy w miarę bystry człek sam to już powinien zrozumieć, jednak nie od rzeczy będzie, tuszę, jeszcze parę słów na ten wzniosły temat powiedzieć. Na razie dziękuję za uwagę!

triarius

P.S. Ale jeszcze raz przypominam - nie wychodzimy tłumnie i uważać na szpicli!  Zaś nasza nowa strona z linkami do różnych rzeczy, niejednokrotnie interesujących tutaj: