niedziela, października 31, 2021

O motywacjach

Dr. Kępiński (zakładając, że nie ma żadnych trupów w szafie, co, bez urazy, dzisiaj trudno tak od razu wiedzieć) moim skromnym nadałby się na ołtarze pewnie lepiej od JP2 (z całym szacunkiem, ale i bez przesady)... Choć co ja tam mogę o posoborowym katolicyźmnie wiedzieć. Poza ew. postawieniem stu złotych na to, że wkrótce na ołtarze wyniosą "anonimowego nosiciela kowidowej maseczki", bo przecież "troska bezpieczeństwo nas wszystkich, ach!" to najważniejsze zadanie Kościoła!

Co z tym dr. Kępińskim, pytacie magna voce? No więc, to, moje drogie dziatki, że ja go kiedyś pilnie czytał, i ze sporym pożytkiem (czego tu nie rozwinę, bo to nie autobiografia, choć Ludzkość traci), i tam na przykład było o schizofreniku katatonicznym, czyli takim, co się w ogóle nie rusza, mogąc trwać długie godziny, czasem w b. niewygodnej pozycji.

 A dlaczego on tak robił, chcielibyście pewnie wiedzieć? W sensie "jaka była jego subiektywna motywacja", tak? Jego subiektywna motywacja, że odpowiem ładnie całym zdaniem, była taka, że był przekonany, iż najmniejszy jego ruch spowoduje natychmiastową zagładę całego świata. 

 Wydaje się, na podstawie tej i paru innych lektur, że inni katatonicy mają w sumie podobne motywacje. W ogóle schizofrenia to naprawdę fascynująca sprawa, a dotknięci nią to ludzie bezinteresowni, idealistyczni. Całkiem innego rodzaju, niż neurotycy, z histerykami na czele - egocentryczni i na swój sposób "cwani".

Po co ja to wszystko mówię? A czemu nie, Mądrasiński? I poza tym trochę też po to, żeby kogoś tam po drugiej stronie ekrany przekonać do studiowania (autentycznej) psychologii, bo to podstawa. Podstawa czego? Tygrysizmu Stosowanego, panno Napieska! Jedna z. Z filarów znaczy.

Schizofreników na szczęście nie jest aż tak wielu i nie oni mają decydujący wpływ na nasze życie. Co można także uznać za niewątpliwą zaletę naszego jestestwa, lub za hipotetyczną jego wadę, bo jednak tej bezinteresowności trochę jakby u światowych macherów brak.

Wspomnieliśmy psychologię, wspomnieliśmy motywacje, wspomnieliśmy bezinteresowność i macherów... Doszliśmy niniejszym (alleluja!), choć gawędziarsko orężną drogą, do tego, co naprawdę rzec dzisiaj chcemy. A rzecz to taka:

U takich, którzy dziś mają realny wpływ na losy ludzkości idiotyzmem byłoby doszukiwać się szczerego niepokoju o szczęście czy ew. zagładę ludzkości sto lat po ich śmierci - do tego, by to naprawdę spędzało takiemu sen z oczy, musiałby być bratem-bliźniakiem naszego katatonika! Prawdziwym motorem ich działań jest chęć nadania własnemu nędznemu życiu sensu i znaczenia poprzez stanie się Demiurgiem, czyli kimś stojącym co najmniej pomiędzy człowiekiem i bóstwem, o wiele powyżej poziomu zwykłych ludzi.


triarius

P.S.1 KLIKNIJ, jeżeli wciąż jeszcze nie potrafisz przeczytać Ardreya w oryginale!

P.S.2 A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

wtorek, października 26, 2021

O dobrych mężczyznach i dzielnych kobietach

Mam dzisiaj prośbę. Spróbuj na chwilę odrzucić liberalne uprzedzenia który to czytasz i wsłuchaj się, a potem oceń, czy przyznajesz mi rację. Zgoda? To zaczynamy,

1. "Dzielna kobieta"... Czy to, jeśli się naprawdę wsłuchać, nie oznacza "kobieta nieszczęśliwa"? Lub co najmniej "kobieta po ciężkich przejściach"? A teraz słuchaj: "dzielny mężczyzna" - to jednak brzmi całkiem inaczej, prawda? Żołnierz albo ktoś, kto wskoczył i uratował, albo zatkał ręką dziurę w tamie. Niby to samo mogłaby zrobić i kobieta, nie przeczę, ale konotacja jest tu nieco różna, zgodzisz się? (Napieska, do ciebie też mówię!) Oczywiście nie twierdzę, że kobiety nie popełniają bohaterskich czynów i nie mogą być autentycznie "dzielne" - weźmy Florę MacDonald czy tę dwórkę, co wsadziła rękę w drzwi, kiedy przyszli mordować Jakuba I (szkockiego). Mówię o pierwszym skojarzeniu!

2. "Dobra kobieta" to coś jednoznacznie fajnego, a teraz, ale naprawdę się wsłuchaj: "Dobry mężczyzna"... Jednak pamiętaj, że mówimy o moralności, a nie o tym, czy się do czegoś konkretnego nadaje. Wtedy - czy to nie jest także, automatycznie, ktoś, trochę przynajmniej (jak to mówią) "pozbawiony nabiału"? Albo jakiś, z całym szacunkiem, Św. Franciszek. Który może nawet swoją osobowością imponować, ale jednak to święty, zakonnik, a gdyby był kobietą, to jeszcze o co najmniej 15% byłoby słodziej, prawda? 

(Nawiasem, podobnie sprawa się miała ze staropolskim "poczciwy". Początkowo oznaczało to "dobry" w sensie "fajny", "w porządku", "super", "taki jak trzeba" itd., ale z czasem zaczęło oznaczaś kogoś o niewielkim rozumku, popychadło bez woli, i to mamy przecież do dziś. Zaś słowa "poczciwa kobieta" wywoluje od razu obraz czułej babci głaskającej po główce, bez żadnych negatywnych skojarzeń.)

3. "Ładna kobieta" to radość dla oka w ogóle cudo, zaś "ładny mężczyzna" to raczej obelga lub lekceważenie, zgoda?

4. "Przystojna kobieta" to od razu nasuwa na myśl kobietę proporcjonalną, ale wyraźnie męską i na pewno nie "ładną". (Osobiście absolutnie nic przeciw takim nie mam - kobiety fizycznie "męskie" całkiem mi się podobają, o ile tylko czują się naprawdę kobietami i odpowiednio zachowują, w odróżnieniu od niemęskich facetów, którzy mnie odstręczają.)

5. To samo można, choć to już, zgoda, trochę prostackie (daruj!) sprawdzić z "seksowna kobieta" i "seksowny mężczyzna". Jeśli się bardzo nie mylę, to to pierwsze ewokuje wizję kobiety, która może być lub nie być ładna, ale wywołuje u faceta pewne odruchy, pragnienia, a co najmniej ich przeczucie. To drugie widzi mi się albo czymś, co lekko podpite baby w knajpie mówią o facetach, albo po prostu mały gigolo, śliczny gigolo. Zgoda?

I teraz się zapytowywujemy - co z powyższego wynika? Standardowa odpowiedź będzie, że to największe głupoty, jakie się w tym miejscu pojawiły od długiego czasu, a przecież tyle już... Itd. Krótko mówiąc "prymitywne seksistowskie uprzedzenia" i całkiem nieuprawnione wnioski.

Jednak z przekonaniem twierdzę, iż to będzie odpowiedź nie z głębi serca i na podstawie nieuprzedzonych odczuć, tylko właśnie ukształtowana i wymuszona przez te ostatnie 200 lat Liberalizmu, Oświecenia, LGBT, "Równouprawnienia" i czego tam jeszcze. Edmund Burke mówi coś o uprzedzeniach - całkiem innego od tego, co się na ten temat bez przerwy słyszy - i to wcale nie jest głupie (a stosuje się także ładnie np. do 5G i "rasizmu" piłkarskich kibiców!)

Jeśli więc, który to czytasz (doceniam!) chcesz mi zrobić przyjemność, to wykonaj powyższe ćwiczenie, potem spróbuj na chwilę zaakceptować myśl, że te "uprzedzenia" to mogą być właśnie normalne, zdrowe reakcje sprzed LGBT i "równouprawnienia", natomiast walka z nimi to robienie za durnego leminga i mięso armatnie... Wiemy już kogo, tak? Moja teza jest tut taka, że te "uprzedzenia" mają w sobie o wiele więcej prawdy i sensu, niż te "światłe", czy jak je określić, przekonania, które daliśmy już sobie za pomocą wszechobecnej propagandy wszczepić i uważamy je za absolutnie normalne, a nawet jedyne sensowne.

Dla Tygrysizmu Stosowanego istnieją dwie postawy i wynikające z tego dwa rodzaje ludzi. Jedni mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się tylko jedną malutką rzeczą". Tych nazywamy Lewizną. Drudzy mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się o wiele bardziej, niż się w nam dzisiaj w tym leberalnym świecie wydaje." (Różnią się nawet w znacznej mierze swoją optymalną etyką, że tak to określę, o czym już nikt wam dzsisiaj, ludzie, nie powie! Nam dzisiaj może się wydawać szokującą tezą, ale jeszcze 50 lat temu byłoby trywialnością. Ci co się nie różnią, to Metroseksuale i/lub Bezpitule - nie mężczyźni i kobiety.)

No to jeszcze pozdrowię mojego Jedynego Czytelnika i znikam.

triarius
 
P.S. Pan T. zna szwedzki - a ty? Ale nie płacz - po prostu KLIKNIJ!

piątek, października 22, 2021

Nie zdziwiłbym się...

... gdyby wnet rozpoczął się globalny ekonomiczny kryzys, o jakim nawet w 1929 się nikomu nie śniło, a rozpocząć się może... Wróć - już się dawno rozpoczął, tyle że nam tu chodzi o tę ostrą fazę... Więc on się pewnie rozpocznie, w tej ostrej fazie, od rynku nieruchomości. Właśnie bankrutuje ogromny CHIŃSKI deweloper - sprawa dosłownie masy miliardów dolarów, a tam, z tego co kojarzę, wszystko poinwestowane w takie właśnie firmy, z tą na czele. Oczywiście kitajskie państwo będzie tę firmę ratowało, ale jak się ta informacja po świecie rozprzestrzeni, to się zacznie jazda.

Dlaczego oni wam o tym nie powiedzieli? "To bardzo dobre pytanie", by zacytować Klasyka (młodzież wie, o kogo chodzi? Tak Napieska, właśnie ten!) Sami sobie odpowiedzcie, ale zapewniam, że to nie Ardrey albo Pan T., i tego skutecznie wyciszyć się nie da. Zresztą słyszałem, że mieszkania w Wawie już jakiś czas temu bardziej się sprzedają, niż kupują, a to też o czymś świadczy.

* * *

No to na deser jeszcze zagadka. Jakiś czas temu widziałem niezłego mema: dwa obrazki koło siebie - na jednym lata '60 i "Jestem lewicowcem, więc żadnej władzy nie wierzę i się nie podporządkuję!", na drugim 2021 i "Jestem lewicowcem - jak śmiesz nie wierzyć i nie podporządkowywać się Władzy?!"

Zabawne, słuszne, ale cóż w tym aż tak zaskakującego? To do ciebie to pytanie, Mądrasiński! Jak się tyko o kieckach myśli, i to nie żeby je nosić, tylko pod nie wpychać łapę, to się głupieje, i po tobie już to wyraźnie widać. A ty Napieska mogłabyś go na krótszą smycz - naprawdę masz ochotę rozmnażać się z, excusez le mot, debilem? 

Wasze ew. potomstwo będzie głupie jak przysłowiowy but i nawet nie będzie żadnymi arysto. Co, że samo nazwisko Mądrasiński, choć w Almanachu nie notowane, też coś znaczy? Też już od tej erotyki zdurniałaś, dziewczyno? To wszystko dlatego, że mieszkamy w ZOO, ale dla was to już zbyt trudne. Co ja tu w ogóle robię pod tą strzechą z tym nieszczęsnym kagankiem?! Też już w tej klatce zdurniałem?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo i u uważać na ogony! (Chodzi o szpicli, debilu! Co ty w ogóle robisz w naszym elitarnym gronie? I kto ty w ogóle jesteś?!)

czwartek, października 21, 2021

Ledwo zaczniesz przypominać sobie kodowanie i... bonmot za bonmotem!

Jedyny powód, który potrafię zrozumieć, by ktoś chciał zostać prawnikiem to: "żeby jakiś o wiele gorszy skurwiel nim nie został na moje miejsce!" Ten powód naprawdę potrafię pojąć i nawet nieco podziwiam, bo ja nie mam w sobie tyle altruizmu, ale każdy inny widzi mi się trefnym.

triarius

P.S. A teraz brutalnie spytam: jak z twoim angielskim, człeku? Jeśli niezbyt imponująco, to KLIKAJ MI TU ZARAZ - no już!

A jednak... bonmot!

Zenek Martyniuk i Konkurs Chopinowski to dwie strony tej samej monety.


Przyznaję bez bicia - powyższe to paradoks, duża przesada i bardzo niesprawiedliwe dla tych akrobatów klawiatury, którzy na pewno są też całkiem muzykalni, ale wkurwia mnie kult tego rodzaju imprez u naszego ludu, przeważnie o drewnianym uchu i fatalnym guście (a to, co robi dziś za "elitę" jeszcze gorsze). Ten Francuz faktycznie był genialnym pianistą i twórcą pianistycznej literatury, ale jeśli ktoś na pianie nie gra, to co go to właściwie obchodzi? 

Bo mu jakiś pedzio kiedyś pedzioł, że to "armaty ukryte w kwiatach"? Dlaczego ukryte i po kiego grzyba te kwiaty, że spytam? Czemu nie po prostu "kwiaty do kożucha"? Japończycy mają sensowne podejście do Chopina i rzeczywiście ładnie to kląskanie brzmi jako podkład dźwiękowy do tych ich filmów od 18 lat, tu zgoda. Bonmot w każdym razie genialny, a ja nie Bóg, żeby koniecznie być sprawiedliwy! Chcecie łagodnej sprawiedliwości? To mnie bez przerwy nie wkurwiajcie! (To do tych, co nie czytają, pozostałych uwielbiam i niniejszym pozdrawiam)


triarius

P.S. Przeczytałeś już Ardreya? Jeśli nie, bo nie potrafisz, to KLIKAJ MI TU ZARAZ!

Koniec udawania!

Jak powiedziano w tytule: Koniec udawania Ziemkiewiczów i Ogórków! Jeśli ktoś nie ma zadatków na Ziemkiewicza czy Ogórka, to niech z łaski swojej Ogórka ani Ziemkiewicza nie udaje!

Nie, żartuję. Za nikogo takiego nigdy się nie uważałem, ten blogas to moje "drzwi od wychodka", o których lata temu opowiadałem, na których sobie czasem coś wywieszę, żeby nie do szuflady. Po co? A choćby dlatego, że nawałka myśli i obrazów zmuszona zostaje do występowania po kolei, nawet tak "po kolei", jak to się tutaj zazwyczaj dzieje, a to całkiem inna sytuacja od tej, co ją mam bez przerwy, a ten wysiłek, żeby to stado nieco chociaż uporządkować, tuszę ma swoją wartość.

Jednak ten blogasek to nie jest życie, ^&*( Liberalizm ma swoje, nie tyle "prawa", chyba że w sensie "wola narzucona słabym", co wymagania... Co tu będziemy rapsodyzować, rozdzierać szaty, rozdzielać kopniaki... Niestety wirtualne, od których żadnego #$%@ dupa nie rozboli...

Wracam do programowania! To chyba ostatnia szansa żeby przeżyć, nawet w tym żałosnym leberalnym znaczeniu. Zresztą programowanie ćwierć wieku temu było moją pasją, naprawdę wielką, a moja (porządnie rozbudowana) Amiga to być może, po kilku kotach i Amálii, największa miłość mojego życia. Skończyłem z nim, w zamierzeniu na zawsze, właśnie dlatego, że to była swego rodzaju mózgowa gorączka, przenosząca mnie w jakiś równoległy, wirtualny świat, a ja cenię ciało, zmysły, różnicę pomiędzy płciami uważam za może najważniejszą i najwznioślejszą rzecz, jaką nam Bozia...

I chciałem także bicia ludzi, z naciskiem na brzydali, kobiet, wina, śpiewu, bicepów, gluteusów, słodkich dźwięków różnych tam Les Pauli i Telecasterów. Spenglerów i Monteverdów... Wcale nie twierdzę, że tego na pewno nie da się pogodzić z robotą programisty, ale u mnie było jedno albo drugie, a poza tym mnie to nieprawdopodobnie podniecało dopóki nie rozumiałem, jak to działa, bo tak mam, wiadomo...

Pamiętam - przeglądając różne tam pliki nagle widzę coś, co się potem okazało kodem źródłowym w C, a wyglądało całkiem, dla mnie wtedy, inaczej niż koszmarny Fortran, co go miałem na PG. W sumie, z dzisiejszej perspektywy, wiem że wyglądało podobnie, tylko że moja Amiga robiła całkiem inne rzeczy, niż obliczanie średniej geometrycznej albo przybliżenia całki. To był, cholera, cudowny komputer, mimo braku wirtualnej pamięci i niskiej rozdzielczości ekranu, ale w końcu kiedy to było!

W każdym razie znalazłem swoją szansę na dalsze życie, a nawet, jeśli się uda jeszcze kilka miesięcy pociągnąć, opływanie w dostatki. (Nie twierdzę, że już nigdy niczego na tej tu desce nie przyczepię, ale na pewno nie tyle samo, co ostatnio.) Jeśli mogę komuś, kto te moje płody czytał, czasem nawet komuś może polecił, zalinkował itd., jakoś się odwdzięczyć (lewizna nie słuchać!), to:

1. Srebro koloidalne - nie czytać idiotycznych reklam, bo człek całkiem zwątpia, ale TO DZIAŁA jak złoto! Ja sam się tym szybko i skutecznie wyleczyłem z paskudnych problemów z zatokami, co mnie dręczyły przez lata... (Powiedzcie to Kurakowi! Ja tam jestem zablokowany.) Znajoma wyleczyła się na turnée w Chinach z zapalenia ucha... TO DZIAŁA i zróbta ludzie zapasy, bo śrybło może wkrótce cholernie podrożeć (zresztą wiecie na czym tak spekulował nasz ukochany Soros?)!

2. To tutaj: https://www.microverse.org/?grsf=qvwwt4 - czyli darmowe, na wysokim poziomie, szkolenie na software developera w sieci. Po którym znaczna większość zaraz znajduje dobrze płatną robotę, np. przez sieć, z własnej chatki, a jak ją już ma, to im się przez czas jakiś spłaca 15% z tych zarobków. Recenzje ma to bardzo dobre, zapieprz musi być dziki, ale też inaczej się nie da. Wydaje mi się to bardzo uczciwym postawieniem sprawy. Trzeba znać angielski, wymaga poświęcenia masy czasu, ale może ktoś z tu obecnych ma ten czas i chęć lub potrzebę znalezienia nowego, lepszego zajęcia. 

Programowanie to naprawdę fascynująca sprawa, a dla wielu z was kobiety, wino, śpiew z biciem brzydali w przerwach i tak nie mają wielkiego powabu, prawda? Od Ziemkiewiczów i Ogórków to jest już na pewno lepsze. Ja w każdym razie polecam! I to by było tyle, przynajmniej na czas jakiś.

triarius

P.S. Jedenaste: Nie będziesz udawał Ziemkiewicza ni Ogórka.

wtorek, października 19, 2021

O grzechach pierworodnych

Może to tylko Asperger albo może moje częściowo feudalne pochodzenie, ale jestem coraz mocniej przekonany, że chęć podobania się to sama esencja kobiecości i coś tak sprzecznego z autentyczną męskością, jak to tylko możliwe. Feudalny Baron to czyste przeciwieństwo Dworaka, z czego m.in. wynika, że gadanie o "arystokratach" bez tego rozróżnienia ma mniej więcej tyle sensu, co gadanie o bezkwantyfikatorowym "faszyźmie", "socjaliźmie" czy powiedzmy "postępie". Feudalny Baron polegał właśnie na tym, że nikomu się nie musiał podobać, nawet własnemu Suzerenowi, natomiast archetypiczny Dworak z Wersalu marzył o podawaniu Monarsze nocnika, a jak Bóg wyjątkowo łaskawy, to i własnej żony do łóżka. To ta różnica!

Wszystko co ziemskie ma swoje wady i na podstawie powyższego możemy stwierdzić, że:

Grzechem pierworodnym Demokracji jest to, że Elita musi się starać przypodobać Ludowi - grzechem pierworodnym Monarchii "z Bożej łaski" to, że Elita (Dworacy) musi się starać przypodobać Monarsze. W obu przypadkach skutkiem jest nieuniknione Eunuszenie Elit. (Oczywiście późni "Demokraci", którzy podobać się muszą przede wszystkim Obcym Dworom, nie są o grosz lepsi, a raczej przeciwnie.)

triarius

P.S. No a Liberalna Demokracja (?) kastruje po prostu WSZYSTKICH. Także kobiety, co stanowi już całkiem unikalne osiągnięcie.

"Ciemność w południe" w Brukseli

Ale cyrk! Morawiecki w Brukseli odstawia "Ciemnoć w południe". Tak się kończy szpagat wynikający z kochania Unii z odżegnywaniem się od Polexitu, oraz  chęci postawienia się W KOŃCU rozpasanym Unijnym Biurokratom! Podobnie musiały się oglądać Stalinowskie Procesy Pokazowe, a Morawiecki świetnie pasuje na nowego Kamieniewa z Zinowiewem.

Cyrk nieprawdopodobny, szkoda że my za to zapłacimy! Tu się nie zanosi na żaden "kompromis", a zresztą czy ktoś sobie wyobraża, jak by kompromis między DEKLAROWANĄ DZIŚ postawą Morawieckiego wraz z resztą PiS i rozszalałym lewactwem z tych wszystkich przemówień mógłby wyglądać? Nawet jakieś "spotkajmy się w pół drogi", na co Morawiecki (i w tym przypadku niestety też Polska), absolutnie nie może liczyć?

Przeciągnięcie pod kilem, a ja nawet nie będę po PiS specjalnie płakał, po tym co wyprawiali z Polską, z takimi jak ja przez ostatnie dwa lata. i jak mnie obrażali. Polska już właściwie zresztą nie istnieje, dołączyła w tym zejściu śmiertelnym do Kościoła Katolickiego,. Dawno to było do przewidzenia zresztą, i przewidywane było. Gdzieżby indziej, niż właśnie tutaj. 

Stalin ponoć pragnął, byśmy się stali grupą folklorystyczną, ale teraz nawet folkloru nie ma i zamiast "Świniarecka" mamy Zenka Mertyniuka w kurskiej TV. Tragifarsa zaiste, ale w końcu to także koniec masy innych rzeczy... I oby nie początek czegoś nowego! Kurwa - gdzie ta planetoida i dlaczego się spóźnia?!

triarius

P.S. Dobra, formalnie nie w Brukseli, ino w Sztrasburku. Normalnie, czyli geograficznie rozróżniam, ale w tym "europejskim" kontekście mam to tam, gdzie klient może Pana Majstra pocałować!

poniedziałek, października 18, 2021

Siła Nachalna, czyli: Pobawmy się w Utopistów (odcinek 1)

Zbliża się czas, kiedy trzeba będzie spisać Testament Mój... Niech się nikt nie napala - testament czysto ideowy, taki więcej Słowacki (nie mylić z Morawieckim, który oczywiście zostaje.) Po to, aby "została po mnie ta tytułowa Siła Nachalna, co mnie żywemu na nic, tylko bloga zdobi, ale was, ludzieńki moje rostomiłe, będzie dręczyć niewidzialna, aż was, ludzieńki, i tamtych też zresztą, na skrzydlate anioły..." Te rzeczy!

Pomyślałem (ci ja) w związku z powyższym, że odpowiem na pewne zapytowywania sprzed lat, na które zawsze z oburzeniem odmawiałem odpowiedzi, ale w sumie raz w życiu, i raz na piętnaście lat blogaska, można na nie odpowiedzieć, bo (nikomu nie mówcie, ale) są interesujące. Pytania były o to, "jaki właściwie mam program?", a w ostrzejszej, bardziej radykalnej i także ciekawszej wersji: "jak by wyglądało moje idealne państwo?"

Odpowiadałem, że "wymyślanie Utopii to zaprzeczenie Konserwatyzmu takiego, jak ja go rozumiem" (wie ktoś, jaki to jest?) i że: "Utopia, taka czy inna, to sama esencja Lewicowości (i Lewactwa)". (Wtedy wielkich liter do takich terminów nie używałem, wiem że to wygląda trochę dziwnie i u niektórych może wywoływać ataki padaczki, ale Muza Filozofii się chyba cieszy.)

No więc powiem małowiela na ten temat, tylko dopraszam się wyrozumiałości i zrozumienia, że ja naprawdę zdaję sobie sprawę, iż nie wszystko wszędzie się da, nie wszędzie byłoby fajne, wszystko ma swoje koszty i te łatwo mogą przeważyć spodziewane korzyści, nie mówiąc już o Mamie Entropii, "Uogólnionej Zasadzie Heisenberga" (jak się to w Tygrusiźmie Stosowanym nazywa) i nieprzewidywalności wynikającej z wyjścia poza Model Małosygnałowy.

Kogoś by to zainteresowało? Ale powtarzam - ten ktoś (błogosławione niech będzie jego imię!) musi rozumieć, że JA SIĘ ABSOLUTNIE NIE STAŁEM ŻADNYM UTOPISTĄ, tylko sobie trochę, jeśli Bóg pozwoli, poutopizuję. Tak? Ale to ewentualnie dopiero w następnym, Deo et triario volente, odcinku. To tutaj można sobie potraktować, jako wstęp, i wszystko będzie formalnie OK.

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na PiSowsko-Unijnych szpicli!

sobota, października 16, 2021

Marszowa orkiestra i niebinarny chór (w tle)

Naszym Umiłowanym udało się wreszcie stworzyć coś tak koszmarnego, że gdyby jeszcze chcieli to ulepszyć... (Spokojnie - oni sami na to wkrótce wpadną, a pewnie już wpadli!) No więc, żeby było jeszcze fajniej, potrzebujemy chyba tylko "Ody do radości" na okrągło w ulicznych głośnikach (optymalnie w wykonaniu tytułowej orkiestry i co najmniej pięciuset niebinarnych obojnaków, czy jak się takie stwory dziś politpoprawnie zwą), przeplatanego komunikatami o rozstrzelaniu kolejnej grupy zakładników. 

Nie muszę nikomu podpowiadać (zresztą jaki ze mnie Ekspert-Łamany-Przez-Doradca!), że to musi być cholernie głośno - co najmniej tak, żeby Prol, nawet z głową pod poduszką, nie mógł tego w swojej "maszynie do mieszkania" nie słyszeć. Czy jednak nie ma już dzisiaj absolutnie żadnej radości? Tego nie mogę twierdzić, bo komuś takiemu jak ja, trochę radości ten nasz obecny Raj Ziemski sprawia. Komuś któremu radość sprawia rozpoznawanie Meta-subtelności i (jakże charakterystyczne dla Fausta!) relacji - nie tyle drzewa w sobie, co różne tam "wzory zalesienia" (NIE ZAPOMINAJĄC jednak, że drzewo to konkret, a zalesienie coś jak kandydat na hipostazę!). Te rzeczy.

Na przykład taka obserwacja... Na początku mówili nam, Prolom znaczy: "Może ta straszna zaraza naprawdę i jest bezobjawowa, ale poczekajcie Prole na późne skutki uboczne, bo te będą straszne!" Teraz tego jednak już nie słyszę, a to z pewnością dlatego, że to jeszcze cudniej pasowałoby do eliksyryzacji (patent Kurak), czyli wyszczepień, więc wolą Prolowi takich myśli nie podsuwać. I podobnego typu obserwacji mam ci ja całkiem sporo, a w dodatku podobno planetoida ma pierd... walnąć w Ziemię, więc może wszystko skończy się znacznie lepiej, niż myślimy.

* * *

Mówią nam: "Uważaj, o co się modlisz, bo Bóg może spełnić twoje pragnienia!". Podobało mi się to jako fajny bonmot, ale to tyle. Jednak w tym coś zdecydowanie jest! Jak długo mam telewizję, a w niej reklamy, modliłem się o więcej podpasek i tamponów, bo to jedna z nielicznych rzeczy, które dają się z przyjemnością i pożytkiem oglądać, a nawet te mniej udane budzą moje dobroduszne rozbawienie, i też jest git! Bywają jednak i po prostu genialne - ta spóźniona na zajęcia dziewczyna,  pędzącą uczelnianym korytarzem... Przysięgam, że mógłbym nią paść oczy trzy razy dziennie! Niestety widziałem to tylko ze dwa razy, wieki temu.

(Choć ostatnio, dziwna rzecz: podpaski są, i dzięki Bogu! - ale tampony znikły. Musi to mieć jakiś związek z kowidem, ale wciąż nie kojarzę jaki.) Modliłem się w każdym razie pilnie, rano i wieczorem: "Daj mi dobry Boże więcej..." No i spełnił mi dobry Bóg tę prośbę. Tylko że jak ja miałem wpaść na to, żeby Bogu rzec: "Tylko, Panie - to koniecznie mają być atrakcyjne kobietki w białych obcisłych spodniach, no i ma być umieszczone... Tam gdzie wiesz! W końcu rozumiem, że Ewę w Raju sobie obejrzałeś, zanim jeszcze wymyśliła przyodziewek z liści i gałęzi."

Ale ja głupi o tym nie pomyślał i teraz mam (kiedy to narzędzie o ogłupiania Proli włączam) te moje wymarzone artykuły higieny osobistej (byle damskiej) bez przerwy - tyle że w wersji Kaczyński w czarnej podpasce podciągniętej do połowy oka i temuż podobnież. Naprawdę uważajcie ludzie, o co się modlicie!

* * *

Kiedym to pisał, jednym okiem zerkając na pięćdziesiąty raz już widziany odcinek (znakomitego!) "The King of Queens", nastąpiła przerwa na reklamę i zareklamowano mi "środek na rozjaśnienie skóry" (samo w sobie nic złego), tymi oto słowy: "tworzyliśmy to cudo całe dziesięć lat, testując w tym celu tysiące różnych substancji". Niczego sam tu nie wymyśliłem! 

Pomyślałem sobie, jak chyba każdy inny przytomny człek, który nie spędził ostatnich dwóch lat w dżungli na Borneo: "Szkoda, że to nie wyszczepek dla Prola! Tam to się załatwia bez niepotrzebnych utrudnień." A swoją drogą, jak to się wszystko cudne zazębia! Ci od reklam, ci najlepsi znaczy, potrafią się genialnie wstrzelić w rytm i melodię epoki, żeby wam ludzie coś fajnego sprzedać. 

Tylko, że to nie oni dysponują kapitałem, a tym co dysponują, brakuje rozumu i dobrego smaku, żeby mi na przykład dać jeden pełny kanał z reklamami podpasek. I jeszcze drugi z reklamami tamponów, oczywiście. Ew. na początek oba w jednym. Sytuacja, także i z tego powody, zdecydowanie dojrzała do Rewolucji, choć my możemy ją sobie tutaj nazywać jakimś łagodniejszym słowem - w końcu to tylko nazwa.

* * *

A, jeszcze miałem napisać coś o tym polityku, co to go wczoraj brzydal terrorysta w Anglii... I o Demokracji w tym specyficznym świetle. Ale już na razie starczy mi tego pisania, a wy ludkowie i tak macie więcej materiału do przemyśleń, niż (bez urazy!) potraficie strawić.

triarius

P.S. Z tą wspaniałością reklam, o których sobie tu rozmawialiśmy, to w dużym stopniu sprawa taka, jak z malarzami włoskiego Renesansu. Widać to cholernie opłacalny towar, więc geniusze właśnie tu ciągną, jak muchy do miodu, a nie np. do stręczenia Prolom wyszczepków i Morawieckiego. I nic w tym dziwnego, że opłacalne, bo to i zużywalność, i (społeczna, zgoda) niezbędność, a trochę - jeśli się to odpowiednio poda, a o tym mówimy - to i pewien glamour, a nawet rzecz tak cenna dziś w tych eunuszych czasach, tak niecodzienna, a przez to właśnie przemawiająca do co niektórej podświadomości, jak nieuchwytny czar kobiecości. (Ta "ekonomiczna" interpretacja może się nawet spodobać Liberałom, ale oni nigdy nie będą mieli racji, bo taka ich natura.)

piątek, października 15, 2021

O pożytku z dzielenia i rysowania kresek

Myślałem (ci ja), że może dzisiaj pójdę za ciosem i powiem więcej o etyce i takich różnych filozoficznych sprawach, bo tu się cała masa istotnych rzeczy ładnie wiąże. Co konkretnie? Miło, że pytasz Mądrasiński (a Napieska kiwa śliczną główką, że ona też). Prawdy w sensie szpeglerycznym (wymyślonym przez Kierkegårda, co wy go piszecie przez 2 "a", ale ja nie muszę); dwie nogi Zachodniego Chrześcijaństwa. co już jednej nie ma, i co z tego wynika; może też coś o tym, że nasza urocza hrabianeczka z jednej, i jej obecny boyfriend  z drugiej... 

Tak, ty właśnie ty, Mądrasiński! Mogą mieć całkiem inną etykę, i to nie indywidualne, albo z powodu ilości pałek, tylko z powodu innej płci... I co na to Nasi Umiłowani. Nie o was mówię dziateczki, tylko o Globalnej Biurokracji, co nas uszczęśliwia. Ale nie, bo przed chwilą jadąc po kanałach, żebym zobaczył gołą babę, słodkiego kotka, albo jak oni kiedyś tymi toporami... Zobaczyłem hasełko: "Zaszczep się - powstrzymaj pandemię!" No i mi się lampka zapaliła, bo tu się ładnie ujawnia istotna różnica między nami i Pospolitą Odmianą Ogrodową, tudzież resztą tandety. Takie bowiem wezwanie całkiem nie zadziała na Tygrysistę, natomiast zwykły Prol na nie dość podatny, a to z powodów... Tak Napieska - absolutnie fi-lo-zo-ficz-nych!

Śmy sobie już tu rozmawiali wielokrotnie, jak to mądrość polega często na umiejętności rozgraniczenia, wytyczenia owej cieniutkiej linii, odgraniczającej jedno od całkiem drugiego. Było tu na przykład o włosach i metalach ciężkich, a to w związku z książką "Myślenie systemowe". Wiele razy było o froncie między (prawdziwą, tygrysiczną) Prawicą i jej wrogiem, co wygląda całkiem inaczej, niż profani sądzą i nie ma nic wspólnego z jakimś "wolnym rynkiem", czy nawet z wiarą w boskość Franciszka. Było na poziomie meta o pudełkach od pizzy.

No i tutaj też mamy zjawisko tego typu. "Pandemia" (czy może to była tylko "epidemia"?), to dla jednych - zwykłych Proli (i reszty, której tu sobie teraz nie nazwiemy) - CAŁY TEN PONURY CYRK, jaki się wokół bezobjawowej dżumy dzieje. Podczas, gdy istnieje też co najmniej równie dobra - a w istocie jedyna słuszna - interpretacja tej kwestii: taka mianowicie, że wirus to wirus i to tyle, a cały cyrk wokół niego to już całkiem co innego i nawet nie jego wina. A już na pewno nie całkowicie jego wina. Tak? Czy muszę teraz szanownej młodzieży wyjaśniać, której interpretacji hołdują Tygrysiści?

Tak Mądrasiński - wirus, jaki on by nie był, to tylko on, a cokolwiek się wokół niego dzieje, to już niekoniecznie jego decyzja i ktoś te rzeczy we własnym sumieniu musiał... Wszystkie te godziny policyjne, obostrzenia, przytępienia, dodatki kowidowe, wyszczepki, zaczepki, stręczenia, lincze, donosy - to nie wirus, to nie "epi/pan-demia" sensu stricto! Ale jednak EMOCJONALNIE, after all these years (of 'Covid' paranoia), Prolowi obie te, tak różne przecież, sprawy mają prawo się zlać w jedno i... Słusznie rzeczesz Napieska, się zlewają. Właśnie to się dzieje!

Wspomiane tu hasełko, choć takie prościutkie, jest jednak diabelnie (to dobre słowo!) wyrafinowane i perfidne! Dlaczego, zapytacie? Jednak tego nie wiecie, moje dzieci? Spokojnie - Tygrysizm od tego jest, by wam wyjaśnić! No więc ŚWIADOMIE Prol widzi tu tylko szczerą, bezinteresowną troskę o jego dobro, wraz z dobrem innych Proli. Tak? Dlaczego tak to widzi? Dobrze moja panno - bo wtedy Prol rozumie to jako: "Zadbaj o swoje zdrówko, kochany Prolu, to razem zatrzymamy brzydkiego wirusa i będziesz zdrowiutki!" I to jest oficjalna wersja przekazu.

Jednak o wiele mniej świadomie (i przez to właśnie MOCNIEJ) nasz Prol słyszy: "Kurwa! Albo będziesz grzecznie robił, co ci mówimy, albo urządzimy ci pod pretekstem 'pandemii' takie piekło, że ci się durny chamie do reszty żyć odechce!" Taki cudny dualizm! Rozdwojony język, jak u żmii, albo u jakiegoś francuskiego brzydala u Fenimore Coopera. I to właśnie jest tu, droga młodzieży, ich przekaz dnia. Tak to się fachowo robi! Zgadza się? Proste, prawda? Jak już się wie. I teraz powiedzcie mi, z ręką na sercu, że bez Tygrysizmu Stosowanego jest tu jeszcze dla przyzwoitych ludzi cień szansy! (Oraz, że studiowanie Psychologii nie ma sensu. Jakich pierdołów by pod tym mianem wielu durniów nie głosiło.)

triarius

czwartek, października 14, 2021

Ileż, ach ileż czasu...? (czyli: Pierwszy raz o etyce - łał!)

Ohyda tego dzisiejszego świata wynika z tego (może nie wyłącznie, ale całkiem możliwe, że głównie), iż podstawą wszystkiego jest ETYKA, a to coś, o czym cholernie trudno sensownie rozmawiać, gdzie nie daje się określić, kto jest nosicielem, a propaguje się marnie - czy to poziomo, czy pionowo, kropelkowo także, i to nawet bez przyłbico-maseczki. Jednak naprawdę jest to podstawa! Żwierzęta mają to załatwione w samym odrutowaniu, hardwired znaczy, ale ludzie nie, a w dodatku wy nie raczycie Ardreya, więc co wy tam z takich spraw zrozumiecie...

Kiedyś była Religia, ale teraz zamiast niej jest Franciszek i telewizja, więc, jak ponoć mówi młodzież: "pozamiatane". (Aredrey też i o tym prawi, ale wiecie lepiej.) I tak by można sobie rozprawiać do sądnego dnia, ale po prawdzie jedyna pewna i ścisła rzecz, jaką da się o Etyce powiedzieć, to to, że jak ktoś ma w ałzwajsie czy innej kenkarcie "etyk", to od razu butem i w mordę - nie można inaczej, bo to by była Zbrodnia Przeciw Ludzkości (ach!). To tak jak z "baby-Hitlerem", którego lewizna bez przerwy katrupi, żeby uratować Ludzkość (ach!), a przecież bez cofania się o ponad setkę lat w przeszłość i mordowania niemowlaka, dałoby się... Ale sza, bo nie lubię... Wielu rzeczy - na przykład mówić tym różnym, co dokładnie o etyce i takich sprawach myślę.

Zastanawiałem się ostatnio jednak, moi najdrożsi ludkowie, specjalnie dla was, czy uda mi się w owej niebinarnej (!) sprawie, jaką jest Etyka, z tą tam fuzzy logic i wszystkim, znaleźć jeszcze coś dość ścisłego, by dało się o tym mówić bez popadania w moralizowanie i temuż podobne obrzydliwości. No i chyba znalazłem!

Taki mianowicie etyczny problem sobie wykompinowałem: na jak długo po własnym ostatecznym zejściu z tego świata człek, nie będący ogłupioną do szczętu ludzką mrówką, kopniętym lewakiem czy urodzonym niewolnikiem, może się jeszcze losem i Dobrobytem Ludzkości (ach!) przejmować? Ale nie mówimy tu o takim sobie luźnym się zastanawianiu, czy broń Boże Historiozofii, tylko o poświęcaniu się, jeszcze za życia, zaciskaniu pośladków, niejedzeniu tego, kultywowaniu tamtego, oszczędzaniu ziemskich i galaktycznych zasobów... Itd. itp., żeby za ileś tam pokoleń po naszym (turpe dictu) zgonie, oni, w tej przyszłości, co ją sobie tylko wyobrażamy, bo nie da się inaczej, mieli cieplutko, ale nie za ciepło, fajne jedzonko, znakomitą rozrywkę, wygodne buty i przystojnych polityków.

No i wyszło mi z tych rozważań, że tak długo, jak mamy nadzieję, że oni - tam w tej przyszłości - będą O NAS z kolei pamiętać. I to koniecznie pozytywnie - inaczej się nie liczy! Serio! Jak długo oni nas będą traktować, jako swojego PRZODKA - niekoniecznie w sensie genetycznym (immisio penis intra vaginam z dalszym ciągiem), bo może to być czysto duchowe, ale bez tego to jest oszukańcza transakcja, po prostu. Jeśli, na ten przykład, staniemy się dla nich prymitywnymi, wulgarnie binarnymi małpoludami, o co się niektórzy tak pilnie starają - to na drzewo!

Tylko tyle oni mogą wtedy dla nas zrobić, że będą nas pamiętać i jakoś tam czcić, ale w końcu coś dla nas robić muszą, bo inaczej wychodzimy - albo na totalnie oszukanych idiotów, albo na totalnie zniewolonych niewolników! A odnosi się to - i choćby tylko z tego powodu jest to GENIALNA konkluzja - zarówno do ew, przyszłych Polaków (zakładając oczywiście, że takie coś, jak Polska, jesze za 20 lat będzie istniało), jak i całkiem obcych przedstawicieli Ludzkości (ach!) z drugiego końca świata i o innym kolorze skóry. (Choć skala czasowa może być diametralnie różna w tych różnych przypadkach). I donosi się też w najoczywistszy sposób do naszych najautentyczniejszych, w najściślejszym znaczeniu, potomków tych uzyskanym dzięki immisio penis... itd., z kontynuacją, Łał? A cóż by innego?

Mówię absolutnie szczerze i z przekonaniem. Zastanówcie się proszę nad tym i oceńcie, czy nie dawaliście z siebie dotąd robić ciężkich frajerów! Czy ci tam z tej odległej przyszłości, co to dopiero za pięćset lat się pojawią, a wy dawno już... Sami wiecie... Nie zrobili was w konia, jak kompletnych... Ale sorry! - to chyba nie oni jednak z was tych głupków i frajerów robią. Któż by więc to mógł być?!

triarius

P.S. A jeśli ktoś przekonany, że "etyka" to dokładnie to samo, co Starotestamentowa Moralność Seksualna, to co ja mogę mu pomóc?

środa, października 13, 2021

Problem z ludźmi jest taki, że...

... normalnie żyjący w swoim codziennym kołowrotku i całkiem zdrowy na umyśle osobnik, co oznacza pewną ilość hormonów, kafelki do łazienki, rodzinę i brak intelektualnego wyrafinowania... Mówimy o poziomach meta i przygotowaniu filozoficznym, co - powiedzmy sobie wyraźnie - w zbyt dużych dawkach jest po prostu TRUCIZNĄ! 

Widać to po lewiźnie, gdzie takie zjawisko występuje, nie u hunwejbinów of course, tylko u "intelektualnej elity". Nie kafelki, którymi szczerze mówiąc gardzę, nie rodzina, której urok przemawia do mnie tak sobie, tylko właśnie absurdalny przerost z przekrwieniem kory, z jednoczesną atrofią wszystkiego innego, nawet tych nieszczęsnych kafelków czy innego płotu.

Jak byście przeczytali Ardreya, to może byście zrozumieli, iż to wynika (m.in., zgoda!), że ludzki umysł nie powstał w celu obserwowania kursów giełdowych, poczynań świrów obdarzonych z szemranych powodów totalną władzą nad naszym życiem, czy subtelności rozmnażania się przez podział, wydumanych nie tak dawno, "żęderów", tylko...

Tak Mądrasiński! Do ganiania za antylopą po sawannie (widział ktoś kiedyś, mówię o TV, tę najstarszą znaną metodę polowania?)... Do wyczajenia gdzie można znaleźć najpożywniejsze bulwy... Do prezentowania charyzmy przy plemiennym ognisku... Do potraktowania drugiego samca kością udową wspomnianej antylopy w skroń, ale tak, by jego bracia nie widzieli... Do potraktowania drugiej samicy wstrętnym pomówieniem, żeby drugi pod względem umiejętności łowca w grupie nadal przynosił nam i naszemu potomstwu co upoluje, a nie tej obrzydliwej suce i jej paskudnym bachorom... Te rzeczy!

Wiecie, że wedle najnowszych badań ludzki język powstał nie dawniej, niż 40 tys. lat temu, w jednym miejscu w Afryce?! (Że w jednym miejscu to zawsze podejrzewałem zresztą.) Cóż więc silniej na nas działa, że spytam - kafelki i przemówienia Merkeli, czy też mające miliony lat wdrukowane instynkty?

Tak by można ardreyizować w nieskończoność, z nieskończoną rozkoszą i pożytkiem, ale ja chciałem właściwie rzec rzecz prostą, acz błyskotliwą. Że oto z powyższego wynika m.in., iż człek, o ile nie ma akurat, na dobre czy złe, takiej obsesji, ma cholerne problemy z inteligentnym uwzględnieniem czasu w swoich analizach, szczególnie tych czysto mentalnych, bez wspierających narzędzi, i spontanicznych. Szczególnie trudno jest porównywać wydarzenia mające różne skale czasowe. 

Biurokracje i Naprawiacze Świata mają do tego narzędzia i ludzi, których specjalnie po to pozbawiono troski o kafelki, ale zwykli i na ogół porządni ludzie nie. Nie mają też, jako się rzekło, przez Mamę N. wbudowanych mentalnych narzędzi do rozpoznawania kłamstw mediów i kto z Naszych Umiłowanych jest jeszcze większą mendą, niż reszta (tzw. "wolne wybory"),

Weźmy na przykład naszego ulubionego Kowida... Fakt, że takie małe coś, całkiem nieoczekiwanie wywraca plany Uszczęśliwiaczy Ludzkości, powinien teoretycznie zachwiać wiarą Ludu w nieomylność tamtych i skłonić do ich, łagodnie mówiąc, przepędzenia ze swojego życia. Tak Napieska? No bo jeśli wszystkie te do dwusetnego miejsca po przecinku dopięte na ostatni guzik światłe plany różnych tam noblistów, byle co potrafi obrócić w niwecz, to ile są warte zabiegi tych wszystkich... 

Ale nie! I dlaczego nie, moje dziatki? Właśnie, panno N.! Bo to skala czasowa całkiem inna od tej, w której taki zwykły, normalny i w sumie niegłupi Prol sobie żyje! Tu dnie, tygodnie, góra lata... Tam - ach! - odległe o może setki lat pokolenia jakichś bezpłciowych już zapewne, wielożęderowo-niebinarnych istot z chudzieńkimi nóżkami i ogromną głową - w sam raz pod telewizor! Nie ma już czarnych, żółtych i białych - wszystko to trzymane pod światło prześwieca dziwnym brudno-różowawym brakiem koloru. Wszystkie te, wymarzone przez Merkele tego świata, potworki trzymają się oczywiście bez przerwy za łapki i piskliwymi głosy zawodzą "Odę do radości".

W celu uszczęśliwienia naszych ew. potomków za kilkaset lat, za co my dzisiaj płacimy thru the nose, poświęcamy się każdego dnia i słuchamy tych wszystkich mało melodyjnych syrenich śpiewów, zwanych dzisiaj "mediami", "edukacją" czy "rozrywką". A jednak masy to robią i niestety robić będą, oni to wiedzą i niestety... 

You get the drift. Bez elity nic się nie może udać, a okazuje się, że jednak te ich "elity" elitami są w wystarczającym stopniu, by to działało, a po drugiej stronie... Czy ktoś potrafi sobie na przykład wyobrazić sytuację, że oto Prol z dnia na dzień przestaje kibicować meczykom i innym Małyszom, totalnie olewa media... Ach, co za myśl! Ale by się wystraszyli! Jednak Lud, choć sporo ma zalet i przewag nad tym, co dzisiaj chodzi za "elitę", w swej masie, w sprawach ponad-indywidualnych, bo o nich mówimy, durny jest i durnym pozostanie, taka jego natura.

Tamci to wiedzą i tamci to... Rozumiecie już? A zamiast jakiejś w miarę autentycznej elity,  która by cokolwiek mogła zmienić, podsuwają Prolom Małysze i... Jak ma ten "najlepszy piłkarz na świecie"? A - Lewandowski. Do tego Zenki, Freddy Mercury i inne mumie Stonesów (z czystej miłości do Muzyki wykonujących teraz Disco), "von" Misesa, angielską rodzinę królewską i JP2 doprawionego Franciszkiem... (Uff! Ta litania kosztowała mnie sporo zdrowia!)

A Prol to łyka i łyka, bo od tego też jest Prolem! Tak moje dzieci?

triarius

P.S. A teraz idźcie się poobściskiwać do jakiegoś parku, tylko najpierw wychodzicie stąd niezauważeni! Dbałość o demografię jest chwalebna, ale niekoniecznie na podziemnym wykładzie!

wtorek, października 12, 2021

Osobiście nie posiadam się z podziwu, że już na dobre parę lat przed Morawieckim...

[...] kiedy różnorodność gatunków nie rozświeca już godzin poranka, a różnorodność ludzi znikła, niczym ostatnia gwiazda o poranku: jeśli to jest poranek w którym mamy się obudzić, błagam Cię Boże, niech umrę we śnie.

 A jednak jest to poranek, do którego, świadomie czy nie, dążymy: ty, ja, kapitaliści, socjaliści, żółci, biali, brązowi. To poranek, którego domagają się profesorowie wraz z policjantami, który filozofowie dwóch ostatnich stuleci wychwalają, poranek identyczności, zbiorowo wywoływanego odruchu warunkowego, poranek egalitarnej rzeczywistości "Nowego Wspaniałego Świata", porządku niepodlegającego dyskusji, szarych nierozpoznawalnych cieni jednolitej reakcji na jednolity bodziec, poranek dźwięku dzwonka i owiec podążających na pastwisko.

 To właśnie poranek, który sławimy i o który się modlimy w naszych organizacjach przemysłowych, na naszych kolektywnych farmach, w naszych radach kościelnych, w naszych debatach rządowych, w naszych stosunkach międzypaństwowych, w naszych pełnych moralnego uniesienia żądaniach stworzenia światowego rządu, w naszych najcnotliwszych modlitwach o to, byśmy pewnego dnia wszyscy mogli być tacy sami. To poranek, przeciw któremu młodzi, nieważne wiedzą o tym czy nie, podnoszą się w proteście. I jest to także poranek, niech wieczna będzie chwała naszego pochodzenia, który nigdy nie nadejdzie.

 Tak jak życie jest większe od człowieka, tak też większe jest od nas. Ewolucja, tak samo jak nasze powstanie umożliwiła, na koniec nas osądzi. Selekcja naturalna nas do istnienia powołała i ona też, jeżeli pokona nas nasza hybris, zawyrokuje naszą eliminację. Jednak ten ciemny szary poranek nigdy nie nadejdzie, ponieważ prawa wyższe od ciebie i ode mnie, w bezstronnym, niepodważalnym wyroku jakiegoś nocnego sądu, skażą nas jako gatunek na wymarcie - lub, co bardziej prawdopodobne, zmuszą nas do poddania się prawom biologii.

Co to, pytacie dźwięcznym chórem? W dawnych czasach, kiedy były tu jeszcze komęta, ogłosiłbym konkurs na zgadnięcie kto to był rzekł, i dodatkowo, kiedy.  Nagrodą byłby uścisk dłoni Prezesa, albo i żółty pas Tygrysizmu Stosowanego. Teraz jednak nie mam wyjścia, więc mówię: to ostatnie słowa (w moim przekładzie) z mojej chyba najulubieńszej książki Roberta Ardreya (słusznie, z ich pkt. widzenia od leberałów zepchniętej do tygrysicznego podziemia, wraz z pozostałymi!) The Social Contract. Książka wydana w roku 1970, a więc naprawdę jeszcze przed Morawieckim i "pandemią", a nawet Boską Merkelą i LGBTXYZ. Łał?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo, bez zwracania na siebie uwagi. (Wiem Napieska, że z twoją urodą to cholernie trudne. Załóż może podpaskę na odmianę na twarz. Wiesz: modo pandemico covidis pestis. Cel uświęca środki, a ciebie byłoby szkoda, gdybyś wpadła, nie to co tego tam... (Oczywiście, to łacina kuchenna. A jaka ma być? Garaży wtedy nie mieli. ;-)

niedziela, października 10, 2021

Koniec teatrzyku dla gawiedzi, to zawsze kiedyś się kończy...

Nasi Umiłowani, na ile moje długie życie w tenkraju i w postpolityce pozwala wyrokować, liczyli że wszystko czego ktokolwiek będzie od nich wymagał, to ckliwe bajdy dla "patriotycznej" gawiedzi, z butnym pobrzękiwaniem szabelką, niezmiennie kończonym cmokaniem w przepisane zady - czy to Merkeli, czy powiedzmy kornika drukarza. Cmokanie oczywiście nie ich prywatne, tylko w imieniu nas wszystkich i po prostu Polski.

Można by to jeszcze rozwijać, np. przytaczając znaną przypowiastkę o pastuszku zabijającym nudę straszeniem osób trzecich rzekomym nadejściem wilka... Trzeba by to tylko nieco uogólnić, znaną tygrysiczną metodą. Trudne? Po prostu z tamtej przypowiastki wynika, że jałowe rzucanie poważnych słów na przysłowiowy wiatr w końcu potrafi się zemścić, i tutaj też właśnie to mamy.

PiS wmanewrował się właśnie do narożnika, same słowa już nie załatwią sprawy - mamy autentyczny konflikt, przegrany zapłaci ogromną cenę, a szansę na to, że obie strony lojalnie i uczciwie postarają się o  uniknięcie czołowego zderzenia, z niezbędnym odwróceniam uwagi gawiedzi - tenkrajowej "patriotycznej" i "europejskiej" wręcz przeciwnie - jakąś doraźną głupotą w rodzaju fali V strasznej bezobjawowej "pandemii", postrzegam jako nikłą.

Sytuacja przepięknie gambitowa, dokładnie taka, jak lubię! Może wy ludzie lubicie mecze, gdy obie strony mają dokładnie te same silne  strony, jak i (takie jest życie!) te mniej silne, tylko jedna okaże się o 2% lepsza, więc w końcu wygra. To jednak dla obserwatora najnudniejsza z możliwych sytuacja (chyba że chcę się np. podpatrzeć coś w technice tych panów, co jest jednak specjalną okolicznością). 

Ja lubię takie walki, gdzie np. cholernie prymitywny bokser o piekielnym ciosie regaci się z gościem, co by muchy nie skrzywdził, choćby się ogromnie starał, ale za to o cudownej technice. Albo jak jedna drużyna mogłaby stopami wiązać sobie buty, piłka ich po prostu uwielbia itd., ale tylko ta druga będzie miała kondycję, by się do końca meczu w ogóle poruszać, do tego cwanie pracuje łokciami, a sędzia im sprzyja. (OK, to ostatnie nie jest fajne, zbyt przypomina Unię, ale emocji dodaje, że hej!)

Jeśli jeszcze jakiś poczciwy kretyn, albo ktoś wydarzenia śledzący tylko za moim pośrednictwem, nie wie o czym to wszystko, to mówię, że oczywiście o "wyższości Prawa Unijnego (ach!) nad Prawem Krajowym (też ach! ale mniejsze)" i/lub odwrotnie. PiS Morawieckiego wmanewrował się do narożnika, a to ciągłymi tchóżliwymi ustępstwami, poprzedzanymi za każdym razem takim bojowym tańcem, co się chyba nazywa "haka" - wiecie, nowozelandzkie rugby z wywalaniem jęzorów...

Jeśli PiS się by teraz cofnął, Unia nie da mu obiecanych miliardów i będzie po PiSie, nie mówiąc już o Morawieckim. Ci podpadli już dość, by nie zostać przykładnie ukarani, zresztą nigdy nie byli kochani, choć w sumie tylko "patriotyczna" retoryka mogła się tamtej biurokracji nie podobać. Polskę zaś czeka po prostu ekonomiczna katastrofa i nikt nie będzie już miał wątpliwości, kto ją nam zafundował.

Jedyną szansą PiSu - i tym razem, powiem to wyraźnie, także Polski (choć wciąż po prostu nie wierzę, by ci ludzie nie zachowali się w końcu zgodnie ze swoją naturą, czyli jak tchórze, konformiści i pajace) - jest rozkręcenie buntu ze strony wielu państw (ich biurokracji, "demokratycznych" władz, a także "opinii publicznej") przeciw od lat potulnie akceptowanym, a ewidentnie i jaskrawo bezprawnym działaniom Unii. Chodzi oczywiście o pozatraktatowe rozszerzanie własnych (mglistych zresztą z założenia) uprawnień, w imię "zgodności z europejskimi wartościami".

Mamy najklasyczniejszy bunt na morzu i albo bardzo istotna część załogi szybko się przyłączy, co oznacza kapitana i paru innych co najmniej w szalupie z zapasami na tydzień, albo się nie przyłączy, co dla buntowników oznacza przeciągnięcie pod kilem, a co najmniej zawiśnięcie na rei. Nie wygląda to przesadnie optymistycznie - dla Polski znaczy, bo los PiSu jako takiego jest mi od dwóch lat obojętny - ale chociaż dzieje się coś na serio, a nie tylko postpolityczny teatrzyk dla pogardzanego prola, kłamliwa propaganda, śmierdzące fałszem ckliwe obchody i diskopolo. Czegóż zaś więcej mógłby oczekiwać prol w tych podłych czasach, na tym wyraźnie mało od Boga ukochanym kawałku ziemi?

triarius

P.S. A swoją stroną obie strony trąbią, jak to prawie wszyscy Polacy uwielbiają Unię, ale nie wiem kiedy ostatni raz ktokolwiek raczył to sprawdzić, choćby tylko przy pomocy tych podatnych na manipulacje typowych metod. Po prostu obaj zapaśnicy nie mają odwagi, bo co najmniej byłoby znacznie słabiej, niż w oficjalnie głoszonych danych. Jeszcze by "suweren" zaczął czegoś się dopraszać, po co to komu? Choć wciąż z pewnością ojrolemingoza ma liczbową przewagę.

sobota, października 09, 2021

Na odmianę na inną nutę

Kto mnie choć trochę zna, wie że dla mnie "poważna" muzyka mogłaby się w sumie skończyć w XVII w. Fakt, nawet w wieku XX było w tym jeszcze parę niezłych rzeczy: całotonowość "Popołudnia Fauna", jakiś Ravel, czy modalny minimalizm tego, co chcę wam ludzie dzisiaj zaprezentować. Czyli w sumie odejście od ścisłej dur-moll tonalności, ale nie w stronę (bolszewickiego nieco jakby): "a niech się Prol oswoi, polubi, albo niech zdycha, bo Ewolucja nie zna litości!", tylko właśnie w stronę quasi-ludowej prostoty i zrozumiałości.

Jednak nie oszukujmy się - na modalnym minimaliźmie czy dwunastu tak samo ważnych tonach, bez dźwięku prowadzącego i (niemal bez, bo ona wszędzie się sama wpakuje, taką mamy naturę!) toniki, długo by się jechać nie dało! Zanim do europejskiej muzyki wdarł się szeroko pojęty blues z tą jego mglistością w kwestii dźwięków spoza pentatoniki, co w "muzyce poważnej" umożliwiło m.in. "Porgy and Bess" i jakoś tę zachodnią muzykalność ożywiło (Latino też ma tu swoje zasługi zresztą), wyglądało to marnie. (Powyższe, wraz z pozdrowieniami, specjalnie kieruję do jednego mojego znajomka z Edynburga, który nie mógł mi darować upodobania do wczesnych Stonesów i bluesa właśnie.)

Jeśli jednak wciąż jesteśmy przy "poważnej" muzyce, tej od filharmonii i bez viol da gamba, teorbanów i podrabianyck kastratów (uwielbiam ich, a prawdziwy sławny ostatni castratto, com go słyszał na nagraniu był słaby, choć i nagranie, to fakt, było marnej jakości), to nawet i bluesa nie starczyło na długo i wszystko musiało powrócić do leninowskiego przyuczania Prola, żeby pokochał lub zdechł. W tym, co Barbara Tuchman w swym eseju o Richardzie Straussie określa jako "zawsze o pół tonu od tego, czego należałoby oczekiwać" (wyraziłem to własnymi słowami, ale o to tu chodzi), nie byłoby nic aż tak złego, gdyby to budowanie napięć i te dysonanse czasem się jednak rozwiązywały, ale one tego nie robią. (Fakt, że wtedy nie byłoby o pół tonu "zawsze"!)

No, tośmy sobie pomuzykologizowali, a teraz do sedna! Facet był dziwny, doceniam że cholernie nieprzystosowany do burżuazyjnego raju i artystycznego establiszmętu, ale dla mnie nawet w tamtych odległych czasach noszenie melonika i przynależność (przez czas jakiś, jak rozumiem) do FPK to trochę już zbyt wiele... Nawet jego wychwalany przez niektórych absurdalny dowcip widzi mi się nieco topornym... Tym niemniej te jego "Gnossienness" uwielbiam, tę pierwszą nawet już potrafię grać, choć żaden ze mnie pianista, a dwie następne dwie już niecierpliwie czekają.

Panie i Panowie - Erik Satie i jego "Gnossiennes"!

Chyba jednak coś zmienili, nie da się tu tego umieścić i musicie sobie sami kliknąć: https://youtu.be/y7kvGqiJC4g

A tak przy okazji, to Kurak przeżywa, że Gugiel, właściciel YT, nie pozwala prawicy czegokolwiek tam zarobić. Jak myślicie, że było ze mną i tym blogaskiem? Blogger także padł łupem Googla i za każdym razem, gdy chciałem tu umieścić jakąś reklamę, odsyłali mnie z kwitkiem. Tak to działa, drogie ludzie! "Opozycjonista umrze z głodu!" czy już Trocki tego wyraźnie nie ogłosił?! Ale na pociechę mamu tu dzisiaj naszego komuszka w meloniku, enjoy!

triarius

P.S, A sam tytuł tych utworków - tak, jest dziwny i nieco podejrzany. No, chyba że chodziło o Marcjona, który też chodzi za gnozę, a my go kochamy jak brata.

piątek, października 08, 2021

Brak maseczki przejawem antysemityzmu!

"Co?! Niby dlaczego? W jakiż to sposób?!" wykrzykniecie zgodnym chórem. "A na wiele sposobów, drogie ludzie!" odpowiem wyniośle. Od kiedy to, kiedy chcą wam w jakiejś dyskusji postanowili wam przywalić tym ostatecznym argumentem, zalatującym z samej swej natury smrodem donosu i pozostałych słodyczy liberalnej "wolności słowa", zniżają się do zdefiniowania wam tego "antysemityzmu"? 

I może jeszcze mieliby wam - ludzkim ex definitione odpadkom etc. etc. - tłumaczyć jak to sobie w tym konkretnym przypadku wykompinowali? Jak się to do waszych konkretnych słów odnosi!? NIEDOCZEKANIE! Ludzi (o ile to w ogóle jeszcze ludzie!) podłych się wyjaśnieniami nie dopieszcza - im się nie podaje ręki, a to tylko skromny przecież początek! To raz, i chyba nie byle jakie "raz", zgoda?

Dwa, to proste pytanie - od kiedy pandemiczna propaganda, a z nią tu przecież mamy do czynienia, ma obowiązek przejawiać cień sensu czy logiki?! Już zupełnie wam się, ludzie, z tego płaskoziemstwa w głowach poprzestawiało? Ptasiego mleka też zaraz zażądacie? 

Zaś trzy, to taka sprawa, że tylko dzięki maseczkom taki Bill Gates może robić za wysokiego blondyna o aryjskiej urodzie, a wiemy przecież, jak bardzo wszystkim - z płcią nadobną włącznie - zależy, by być tym wysokim BLONDYNEM! Nie wiem, po prawdzie dlaczego aż tak, ale  w końcu nie jestem Billem Gatesem i cholera wie, czy do tej tam MENSA'y w ogóle by mnie przyjęli. (A jeśli nawet, to byłbym tam za pośmiewisko i chłopca do bicia, z jakimś nędznym IQ 125...  Nie, to już zbyt upodlająca perspektywa, chcę zapomnieć co teraz powiedziałem!)

Czy Bill Gates - Dobroczyńca Ludzkości (Windows i inne cudowności!) - NIE MA DO TEGO PRAWA?!? "Dlaczego?", zawołam. TYLKO DLATEGO, ŻE JEST MILIARDEREM?!?! Poważnie, aż mnie dusi z oburzenia... Dyskryminacja miliarderów wydaje mi się tylko minimalnie mniej zbrodnicza od... Wiecie czego! Jak w ogóle można? Jak można, jak można?! Miliarderyzm jest niemal tak samo ohydny, jak... wiadomo! I nie bez powodu przecież! Jedno nieuchronnie bowiem prowadzi do drugiego - od rzemyczka... ("Miliarderyzm" to oczywiście nie bycie miliarderem, co jest kul i super (chyba że to Trump), tylko wredna dyskryminacja przeciw tym biednym poczciwym ludziom, którzy tyle dobrego, ach! Nawet w kosmos dla nas polecą, łał!)

Do napisania powyższej głupotki zapłodnił mnie taki cudny mem (znaleziony oczywiście... wiecie gdzie?)... Było to wtedy, gdy Zbiorowym Wysiłkiem i Dzięki Stosowaniu Się Do Światłych Zaleceń Naszych Umiłowanych Przywódców, Pokonaliśmy Okrutnego Wirusa, (bezobjawowa) Dżuma Poddała Się, Nie Mając Szans Wobec... Itd. itd., możecie się zabawić piętrząc tego typu pierdoły, znane z przeszłości i z Kurwizji...

Mem, w każdym razie, był taki, że oto rozmawiają dwa ptaszki na gałęzi i jeden mówi: "Wiesz, w maseczce jednak wydawałeś się przystojniejszy." Mówię wam - każdy chce być wysokim blondynem o aryjskim wyglądzie - niezależnie od płci, nawet ptaki! Potrzebujecie jeszcze jakiegoś innego wytłumaczenia tego, co się wokół dzieje? Ja na pewno nie!

triarius

P.S. 1 Tak mi właśnie przyszło do głowy, że powinienem sobie zainstalować taki licznik, może nawet opatentować, bo to byłaby żyła złota!) pokazujący z godziny na godzinę (lub z minuty na minutę, jeśli to jeszcze przyspieszy) ile w danej chwili mamy płci. To się tak szybko zmienia, że nie rozumiem, dlaczego jakieś tam głupie długi publiczne czy wygłupy Grodzkich tego świata liczniki mieć mogą, a to nie. W razie czego jest to napisane, pomysł jest mój, i nawet bez patentu proszę mi tego nie podkradać! Ew. zapytania w kwestii joint venture to co innego.

P.S.2 A jeszcze chwilę później przyszło mi do głowy ucieszyć się, ilu to lewackich idiotów (z przeproszeniem przyzwoitych idiotów, oczywiście) zwabi do mnie ten tutaj genialny tytuł. Miłej lektury! "Prawym" - tym od kowidowego zamordyzmu - jeśli też się przynęcą, życzę oczywiście tego samego.

czwartek, października 07, 2021

O rozkoszach i pożytkach... czyli Nie wszystko musi być nasze własne!





Dla mniej kumatych, a w każdym razie nie kojarzących tego akurat narzecza:

Feminizm uwolnił kobiety od naturalnej godności ich płci, przerabiając je na marniejszych mężczyzn.

 
Boże, jakie to słuszne i głębokie! Jednak, o ile wiem, nikt wcześniej tego tak lapidarnie i celnie nie ujął. Zaś mówiąc o godności, to warto zauważyć, że mamy tu więcej bolszewickiej konsekwencji, niż na pierwszy rzut oka może się wydawać, bo ludzka godność, godność indywidualnego człowieka (w opozycji do Ludzkości, ach!), to dla nowych globalnych totalitarystów po prostu ANATEMA! 

Nie bez powodu szczują porządnych ludzi behawioryzmem i Dawkinsami tego świata, a to przecież tylko pierwsze z brzegu przykłady. "Jednostka zerem, jednostka niczym!" - cóż może być bardziej bolszewickiego?! (Swoją drogą ów "feminizm" tutaj wspomniany, dla mnie zaczyna się już przy "równouprawnieniu"... Ale sza, bo nam się prole spłoszą!)

triarius

P.S. Co do tytułu, to kusiło mnie coś o nurkowaniu w szambie, bo tego mema znalazłem akurat na Fejzbuku, ale dałem sobie spokój. Jednak faktycznie - gdy człek uzbrojony w Niezłomny Oręż, może sobie i na to pozwolić. (Choć po prawdzie jestem mało odporny na obrzydliwości w rodzaju TVN24, pandemicznej Kurwizji itp., i pilnie ich unikam.)

środa, października 06, 2021

Jednak brak filozoficznego przygotowania...

... to ponura sprawa! Poziom wykształcenia jaki jest, to powszechnie wiadomo, i nie bez powodu stale się obniża, a filozofia każdemu kojarzy się teraz z jakimś upiornie nudnym i całkiem jałowym wykładem z chronologią różnych mędrków i ich mózgowych płodów (na ile je zrozumiał ten czy inny certyfikowany wodolej), z masą nazwisk i dziwacznych terminów. Jednak filozofia to wcale nie to i raz po raz widać, że bez niej nijak. Można by nawet nie wiedzieć co to "akcydensy", "brzytwa Ockhama", czy "metafora cieni w jaskini", ale człek który coś z SENSOWNEJ filozofii zrozumiał, nie będzie sadził takich głupot, jak dzisiaj w swym videju sadzi Kurak, niegłupi przecież w sumie gość!

O czym mówię? O typowej sprawie, intelektualnym zboczeniu, jakie wciąż się wszędzie pojawia, a najczęściej niestety chyba "na prawicy", gdzie intelektualny poziom raczej paradoksalnie najniższy (sic!).  A jeśli nawet przesadzam w tej surowej ocenie i lewactwo pisze głupiej, to na pewno skuteczność tej "prawicowej walki" daje do myślenia. Powinna dawać! Wszystko na kupie! Normalnie to mamy "Bóg, Honor, Ojczyzna!" na kupie z mętnymi hipostazami, bez aksjologicznej wartości (to ostatnie, samo w sobie, ich zresztą nie przekreśla, a poza tym "aksjologiczna wartość" to poniekąd tautologia), w rodzaju "wolnego rynku". Durne, ale człek już się przyzwyczaił, a poza tym to i tak tylko ogólniki bez przełożenia na cokolwiek w realnym świecie.

Kurak jednak pojechał dzisiaj konkretami, zagrzmiał, plunął w kierunku niektórych, przełożył paru przez kolano... I, moim skromnym, pokazał czym jest brak przyzwoitego wykształcenia z podstawami metodologii nauk, logiką, historią na pewnym poziomie, także tą od idei... (I, chciało by się westchnąć, łaciną, choć to już jednak tylko opcjonalnie, nie ma co przesadzać.)

Facet na jednym oddechu zwalcza zarówno butne, prześmieszne w swej bezsilności, hasełka w stylu "będą wisieć!" (w czym ma moje pełne poparcie), jak i próby dojścia do prawdy o zdrowotnych skutkach wiadomych wyszczepionek czy 5G - także tych ZAMIERZONYCH skutkach - i w ogóle wszelkie spekulacje und hipotezy sięgające choć trochę dalej niż ordynarna żądza pieniądza u naszych umiłowanych, góra do poziomu Morawiecki, z Merkelą w porywach.

Jak przy tym Kurak argumentuje? A tak, że przecież przeciętny człek, żaden bohater, takie jest życie i zawsze będzie, musi być z nami, a nie żeby się kulił pod ostrzałem "ironii" o "płaskoziemcach" i temuż podobnież. Bo nas musi być "pięćdziesiąt procent plus", co jest faktycznie zgrabnym sformułowaniem.

Nie kto inny, niż Pan T. miał przez całe lata chyba Post Scriptum brzmiące, cytuję: "A teraz idź i przytul lewicowca!" Lewica bowiem, a istnieje, nawet i dziś zapewne, przyzwoita i nie całkiem durna, w odróżnieniu od dzisiejszej "prawicy", ma ew. przełożenie na masy, a to jedyna rzecz, jedyna siła, na jaką w tych koszmarnych czasach może jeszcze liczyć Prol. Prawica, nawet ta prawdziwa, której już dawno nie ma, to były pałace, wojenki, szansonistki, baletniczki i kuzyn arcybiskup. (Chciałby ktoś mieć kuzynem Franciszka, tego co wiecie?) Masy mogą tego góra zazdrościć, zresztą to już nie istnieje, a na pewno już TO NIE MY! Tamtej Prawicy od dawna nie ma i nie będzie, a nowej alternatywy dla rozszalałego Lewactwa nikt dotąd nie raczył wymyśleć (powiem nie bez fałszywej skromności).

Więc Pan T. się z Kurakiem zgadza, że trzeba do prostych i mało radykalnych z natury ludzi docierać, a nie ich zrażać, że groźby powywieszania tej #$%% swołoczy są durne i szkodliwe z większej niż jeden ilości powodów... Tylko że ta PROPAGANDA, jak by nie była do ew. sukcesu (już go widzę!) niezbędna, nie ma się ABSOLUTNIE NIJAK do stanu faktycznego, to tego co rzeczywiście się dzieje, do tego co nam przygotowują itd.!

Tyle się da zrozumieć? Nie będę tutaj jechał Ardreyem i Panem T., (choć oczywiście wszystko to podtrzymuję całym sobą), opowiadając wam kochani ludkowie, o "hodowli ludzkiej mrówki", "wyewoluowywaniu nowego, udomowionego człowieka", "globalnym totalitaryźmie, jakiego Orwell by nie przewidział" itd. itd., bo to już - raz - bywało, a dwa - może jeszcze kiedyś. Jednak przeraża mnie, przyprawia o mdłości i co tam jeszcze poziom intelektu dzisiejszej elity - tym razem tej prawdziwej, niegłupiej (a w każdym razie lata świetlne od przeciętnego poziomu "po naszej stronie"), patriotycznej, wzgl. konserwatywnej (co od dawna zresztą stanowi o wiele za mało, jak słusznie stwierdza Boski Gómez!)

Zrobiło się nam to już dość przydługie - uwzględniając mój zapał do pisania, oswojenie współczesnej "prawicy" z nieco więcej wymagającymi tekstami, czy realny popyt na moje mądrości - nie będę więc tu przytaczał tysięcznych przykładów, gdy "prawica" skleja ze sobą elementy z całkiem różnych porządków, tworząc (nomen omen, jak nie znoszę skatologii!) paskudną kupę, po skandynawsku KLUMPa, bez cienia sensu, bez krzty wdzięku... I, mimo trafienia czasem jakiegoś wróbla w oko, w sumie strzelając sobie samej w stopę, jeżeli nie o wiele jeszcze gorzej! 

Jakież znaczenie ma dla samych faktów, oraz dla poszukiwania ukrytych sprężyn to, że typowy masowy Prol się wystraszy, bo on woli spokojnie przeżuwać swoje seriale ("i daj mu Boże zdrowie!", mówi Kurak i ma w tym niestety sporo racji, bo tego się nie zmieni)? Od tego się, ^&*( mać, jest intelektualną elitą, żeby do faktów i sprężyn starać się docierać! OK - ewentualnie gdzieś, gdzie Prol od seriali nie bywa. Fakt, propaganda nie musi być koniecznie w tym samym miejscu, co dyskusje elity, 

Kurak może tego u siebie nie chcieć i koncentrować się już całkiem na propagandzie z pokrzepianiem serc i rozsiewaniem wokoło radości niczym jakiś nowy "Sound of Music"... Ale plucie na same próby dochodzenia do prawdy, "bo przerażają Prola", to już naprawdę dobitnie świadczy o jakości dzisiejszej "prawicy" i jej szansach na jakikolwiek sukces! Choćby nawet, jak przeważnie bywa, większość z tych prób chybiała celu.

Jak tu, psia mać, kochać taką "prawicę"?! Jak tu kochać choćby tyko te jej nieliczne odłamy, co jeszcze zachowują nieco sensu i przyzwoitości, a poza nimi już nie ma całkiem nic?! Jak tu uwierzyć w jakikolwiek jej możliwy sukces, skoro swym "wykształceniem", narzuconym Prolom przez wiadomo kogo, powiewa ona bez cienia żenady czy zastanowienia, niczym sztandarem?! Tak - istnieje propaganda, rzecz mało piękna, choć niestety niezbędna, i istnieje, lub raczej istnieć powinno, dążenie do zrozumienia co i jak! 

Nawet i infantylne "pokrzepianie serc" może sobie istnieć, jeśli ktoś akurat wierzy w jego sens, co jednak nie przekreśla potrzeby dochodzenia do prawdy (z małej litery), do faktów... Istnieje prosty człowiek, sól ziemi, w swej masie ostatnia niestety nadzieja Prola kochającego wolność i godność, tego, co seriali nie raczy... I istnieje, lub raczej istnieć powinna, Elita... Intelektualna między innymi, bo bez intelektu się nie da!

Tylko że, kochane ludzie, trudno uniknąć przykrego wrażenia, iż to co Kurak głosi, to w najlepszym przypadku GRA DO JEDNEJ BRAMKI - oni nam strzelają, my zażarcie bronimy - ale nawet nie bramki, bo nielzia!, tylko własnego dobrego samopoczucia. Przez "niepoddawanie się" i "nieuleganie depresji". I to tyle naszego bronienia bramki! 

Nasz pozytywny program? Ależ proszę: nie tracąc pogody ducha czekamy, aż tamtym się znudzi nas dręczyć! A jako rodzynki na torcie mamy przecież tak ucieszne kawałki, jak mandaty po 30 tys. i to nowe prawo - milion grzywny za płaskoziemską propagandę. Czy to nie zabawne? Nie powinniśmy się radośnie roześmiać i zachować na resztę dnia wyborny nastrój, kiedy oni nas o tym informują? Przecież w praktyce mandaty były po pińcet, a to z milionem i tak nie przejdzie -  spokojna wasza głowa! (Cóż że głowa ze szmatką na fizys, bo tak sobie jakiś udzielny urzędas zażyczył.)

O tym, żeby na odmianę im coś strzelić nie może być nawet mowy, a tych, którzy tamtym ulegli mamy głaskać po głowie. Niech w duszy czują, biedactwa, że są wprawdzie tchórzami i konformistami, ale to przecież cudnie! (Nie nawołuję bynajmniej do rezygnowania ze studiów z powodu namordników i podobnych szarży! Wiem nawet że "wszyscy w PRL  kolaborowali", ale gdyby jednak ktoś się znalazł, kto nie, to chyba wypadałoby go jakoś pozytywnie wyróżnić i pokazać tej reszcie za przykład?)

Tak? Czy już całkiem z tego powszechnego szczęścia oszalałem i bredzę? Zaryzykuję i powtórzę na zakończenie: "Jak tu, k***wa mać, kochać tę naszą dzisiejszą 'prawicę', skoro ona myśli poniżej poziomu jakichś samokształceniowych kursów dla robotników z drugiej połowy XIX w., gdzie wykuwały się kadry Socjaldemokracji i gorzej?! Jak mam to %$#@ kochać i jak mógłbym z czystym sumieniem stręczyć zagubionym Prolom, jako panaceum na tę naszą rajską rzeczywistość? No jak?!? 

triarius

P.S. Że podsumuję, skoro już tak się wysiliłem, by wyłuszczyć swoje stanowisko... Rozumiem, że można uznać iż cholernie ważna jest propaganda wśród Proli, które nie są jeszcze do końca durnymi lewackimi czy PiSowskimi Lemingami i coś z czaczy kumają. Rozumiem, że Kurak może się na tym koncentrować i nie chce u siebie żadnych drapieżnych dociekań z radykalnymi tezami, bo to mu płoszy zwierzynę, czyli tego "naszego" potencjalnie Prola. 

Jednak robienie z takiej propagandy nowej Ewangielii, to trochę przegięcie! Mówię o przemowach w tym duchu, że: "Nie ma problemu, drogie współ-Prole, oglądajcie sobie nadal seriale i kibicujcie 'naszym chłopcom', bo jedyna groźna rzecz, to by było, gdybyście nagle posmutnieli i przestali te wzniosłe rzeczy robić. Tamtym się w końcu znudzi!" 

Tym bardziej, że oni to okrutnie przeżywają, jak wy, kochane Prole, sól ziemi, z rozbawieniem się śmiejecie z tych ich przeróżnych gróźb - cóż że ktoś miał odwagę to zapisać w hiper-oficjalnych dokumentach! Gróźb na temat monstrualnych kar, którymi wam tamci grożą, gdybyście nie chcieli waadzy na rączkę... No bo przecież oni to tylko w połowie stosują, ha ha! Na sto procent wkrótce nadejdzie kolejne Zwycięstwo Bez Użycia Przemocy, my je przecież tak kochamy. A cóż może być dla Polski lepszego, przecież już to wiemy z doświadczenia, tak Prole? Byleście nie słuchali tych płaskoziemców (łamane przez szurów), którzy śmią co do tej mojej błyskotliwej strategii i tej mojej pewności łatwego sukcesu mieć jakieś wątpia!"

wtorek, października 05, 2021

Ociupinikę Antropologii może?

Kto zapomniał, to mu przypominamy, a kto nigdy nie wiedział, niech już wie i na wieki zapamięta, że Robert Ardrey to z wykształcenia był antropolog. Tak, ten nasz ukochany, ten którego nie raczycie, woląc Ziemkiewicze, Ogórki, JP2, a czasem nawet i "von" Misesy*... Ten, bez którego nijak, bez którego wszelka dzisiejsza "prawica" to albo (cytując Dávilę**): "Po prostu wczorajsza lewica, pragnąca w spokoju trawić", albo jeszcze gorzej, jak w przypadku K*wina, czyli: "Jeszcze ja, ja, ja Panie Rockefeller! Tak się dla Pana pilnie staram przecież! Kto tak pięknie jak ja do końca ogłupia tych durnych Proli, stworzonych na niewolników Pańskich Szanownych Wnuków? Kto bardziej niż ja zasługuje za swoje zasługi na załapanie się do tej Pana Globalnej Elity? Chyba mnie Pan, Łaskawco tutaj z tą hołotą nie zostawi, prawda?!"

Nas tutaj (pluralis maiestatis, łał!) też Antropologia dziko kręci, choć raczej taka syntetyczno-fotelowa w stylu Frazera, a nie żeby siedzieć 20 lat wśród jakichś arktycznych Pigmejów, jedząc szarańczę, żeby w najmniejszych szczegółach opisać potem ich niezwykle pokrętny system pokrewieństwa, czy coś podobnego. W każdym razie niedawno zacząłem (ci ja) podczytywać książkę, co ją mam od dziesięcioleci, a mianowicie Political Anthropology: an Introduction, autorstwa pana o walijskim nazwisku Ted. C. Lewellen. Dziwne, że tak długo na lekturę czekała, ale w końcu było tyle innych, plus inne zajęcia...

Najpierw chciałem się nieco więcej dowiedzieć o szkockich klanach i klanach w ogóle. W końcu jest się tym późnym wnukiem jednego z najsławniejszych... I najnieśmiertelniejszych. Nawet nie aż tak bardzo późnym. Czytam od początku, o klanach trochę się już - thank you very much! - dowiedziałem, aż doszedłem (ci ja) do proto-Państw i państw powstawania. To dopiero jazda! Było i Inkach, bardzo ciekawskie info, potem było za i przeciw teorii powstania Państwa niejakiego Marksa z niejakim Engelsem... Gdzie nie wszystko się nam dzisiaj zgadza, ale jednak jest tam i parę niegłupich myśli, co by "prawica" spod trzepaka sobie na ten temat nie wmawiała.

No a przed chwilą przedyskutowaliśmy sobie z panem L. teorie wywodzące genezę Państw z konfliktów zewnętrznych, militaryzacji i, mówiąc brutalnie, wojny. Tu też mamy za i przeciw, są niegłupie myśli, ale jest i maniackie ganianie w piętkę różnych Herbertów Spencerów***. Wszystkiego tu nie przedstawię - jak coś, to kupta sobie ta książka i przeczytajta! - ale dam drobny cytat i paroma słowy skomentuję. Oto i:

Carniero wyjaśnia [centralizację i wzrost centralnie-położonych wiosek u Yanomamo w Wenezueli] w kategoriach "zasady wykluczenia konkurencyjnego", zapożyczonej z biologii ewolucyjnej. Zasada ta głosi, że "dwa gatunki zajmujące i eksploatujące tę samą część habitatu nie mogą koegzystować nieskończenie długo" - jeden musi w końcu wyeliminować ten drugi. Stosując tę zasadę do społeczeństw Carniero zauważa, iż w przeciągu historii chiefdoms**** łączyły się w państwa, a państwa prowadziły wojny, by stworzyć większe państwa, przy czym rywalizacja i selekcja w coraz większym stopniu miały tendencję generowania coraz większych organizmów. Ekstrapolując zmniejszającą się liczbę autonomicznych politycznych organizmów na świecie od roku 1000 naszej ery, Carniero przewiduje polityczną unifikację całej planety około roku 2300. (Jednak rozpad Związku Sowieckiego sugeruje, że mogą istnieć tendencje przeciwdziałające gołemu ogromowi.)
(Przekład nasz własny, dość miejscami lużny, ale merytorycznie wierny.) I jeszcze parę uwag do powyższego:

1. Ładnie się to zgadza ze znaną tezą Konecznego, który, na ile kojarzę, był z wykształcenia biologiem, i żadnym idiotą, choć nam się tu zdarza go szarpać po nogawkach, co jest winą jego tępych dzisiejszych wielbicieli, próbujących z doraźnej i wtedy b. pożytecznej nacjonalistycznej propagandy sprzed stu lat uczynić poważną Historiozofię  na miarę Spenglera lub lepiej. (Rzym się akurat do nas nas przeczołgał tajemnym podkopem przez czasoprzestrzeń, a Niemce to Bizancjum, bo tysiąc lat temu jedna żona Cysorza.. Obłęd!)

2. 300 lat widzi mi się mocno optymistyczne, jak również przekonanie, iż  CCCP na pewno "się rozpadło", z czego ma wynikać tak wiele innych proroctw. Nas tutaj obowiązuje raczej taka (żartuję z "obowiązywaniem", można polemizować, ale większych szans na sukces nie widzę) interpretacja, że CCCP bystrze się zorientowało, iż z pozwoleniami na maszyny do pisania nie wygra nawet ze spedalonych Zachodem uzbrojonym jednak w komputry, więc się przegrupowało, by ten błąd przeszłości naprawić. 

Tak, przegrupowania w kontakcie z wrogiem (?) są wysoce ryzykowne i mają swoje koszty, ale durny Zachód nie potrafił tej szansy wykorzystać i naprawdę "zimną wojnę" wygrać. Oczywiście tę obecną obrzydliwą Konwergencję Leberalizmu z Bolszewizmem podlanym odwiecznym Wielkoruskim Imperializmem, to kazirodcze małżeństwo dwóch bękartów Oświecenia, będą b. niedługo głosić nam zwycięstwem i Nową (ach!) Jutrzenką Ludzkości, ale my tu pozwalamy sobie tu na pewien sceptycyzm. To tyle na dzisiaj, ludkowie moi rostomili!

------------------------------------------------

* To ostatnie do ciebie przede wszystkim było, Wyrus! Nikt inny z wielbicieli tego pana od dawna mnie nie czyta i na pewno nie komęta.

** Tak, panie B - ma pan rację, że to formalnie raczej po prostu "Gómez", ale to nazwisko jest o tyle pospolitsze, nie ewokuje pokrewieństwa ze Św. Teresą, iż jakoś trudno by mi było przejść.

*** To ten prorok Liberalizmu, co K*win próbuje nim być. Najordynarniejsza wersja socjal-darwinizmu, z przeproszeniem Darwina.

**** Nie znalazłem rodzimego określenia, ale nazwa pochodzi od słowa "chiief" czyli "wódz" itp., a chodzi o coś pomiędzy luźną grupą jakichś nomadów i już dość skomplikowanych plemieniem.

triarius

P.S. Przekażcie sobie pocałunek pokoju i wychodzimy pojedynczo. Bez zwracania na siebie uwagi, bardzo proszę!

poniedziałek, października 04, 2021

Obalanie śmiechem - tym razem w postaci bnmota

Nie ma w realnym świecie możliwości, by władza tak słaba, że można by ją obalić samym śmiechem (lub inną, podobnie "nieinwazyjną" metodą zresztą), nie została już wcześniej obalona w bardziej konwencjonalny sposób, przez kogoś z wewnątrz lub z zewnątrz. (Istnieje też realna możliwość, że od początku była tylko atrapą władzy, bo prawdziwa znajduje się całkiem gdzie indziej.)

To było (mam niepłonną) mięso, a teraz jeszcze coś sprzed lat, co przed chwilą na swoim blogasku znalazłem i mnie rozbawiło do łez. W ramach (Z)jadania (W)łasnego (O)gona. Otóż w samym tekście stwierdziłem tam coś w tym duchu, że bez "Monteverda (oczywiście w najbardziej uogólnionym sensie!) ta nasza Zachodnia K/C nie ma wiele sensu". Zostało to skomentowane (wtedy jeszcze bywały to komenta) w poniższy sposób (najpierw jest cytat ze mnie, potem odpowiedź, wytłuszczenie moje, bo ta krytyka mojego podejścia mnie zachwyca): 

To o co my właściwie mielibyśmy walczyć z tym całym ISIS i resztą? O tańce z gwiazdami, aborcję z eutanazją i żęderem?

Masz rację, ale widzisz chyba tylko to co robi najwięcej hałasu lub lata na golasa. To może zniekształcać Twój obraz.
Historia się powtarza: "Uwolnij Barabasza" krzyczało kilku, ale głośno i hałaśliwie i poszło...

sobota, października 02, 2021

O obalaniu władzy śmiechem

Joachim Fest, którego książka o brzydkim Naziźmie stała się jednym moich podręczników Sowietologii, objaśnia istotę Totalitaryzmu tak, że "jest to zmuszanie do spontanicznego poparcia samego siebie". (Sens właśnie taki, choć sformułowanie moje własne.) Oczywiście, gdyby ktoś miał dzisiejsze "studia" lub "doktorat" może nie zauważyć przezabawnego oksymoronu w "zmuszaniu do spontaniczności", jednak on tam jest. Fest słyszał, że dzwonią, ale choćby dlatego, że od 15 lat nie żyje, a wspomniana książka wydana została w PRLu w roku 1970, nie do końca zlokalizował kościół, tym bardziej, że Totalitaryzm od tamtego czasu ładnie wyewoluował, przez co także niektórym ujawnił więcej z swojej głębokiej natury.

Przypomnę tu ponownie fundamentalną tezę Pana T,, że "Totalitaryzm bez baz danych, mikrokamer, komputerów, bankowości internetowej, żywności z Chin, itd. itd., to była tylko wstępna gra miłosna". To co się teraz dzieje, lepiej niż przez Festa (który, pamiętajmy, zwalczał Nazizm, choćby występował pod mianem "Totalitaryzmu", nie zaś powiedzmy Komunizm czy kowidowy Bolszewizm, którego szczęśliwie nie dożył) opisał Aleksander Zinowiew: "Celem Eksperymentu jest zlokalizowanie jego wrogów w celu podjęcia wobec nich odpowiednich działań" (w moim wolnym przekładzie).

Jednak ja tutaj, pod wpływem zapłodnienia przez przed chwilą przeczytanego Kuraka z jego znanym optymizmem, tak sobie pomyślałem, że ten dzisiejszy Totalitaryzm - Totalitaryzn v4.01 (ten numer raczej przypadkowy!), Totalitaryzm G5, czy jak to paskudztwo nazwać, to już raczej: 
Nowy, Postpolityczny Totalitaryzm to przede wszystkim zmuszanie Proli do udziału w ewidentnej farsie - na obecnym etapie nieważne, czy udziału spontanicznego czy też wprost przeciwnie - natomiast ta farsa z samego założenia ma gwałcić elementarny rozum wraz z elementarnym poczuciem estetyki, by maksymalnie upodlać biorących w niej udział Proli. Prole mają być jak najbardziej świadome tego, że są upodlane, gwałcone i przerabiane na hodowlane zwierzęta - bez tego cała zabawa straciłaby sporo ze swego wdzięku i sensu! 
Natomiast Kandydatom do Globalnej Elity realizowanie tych działań ma dawać nadzieję na awans do samej Globalnej Elity, Nowej Arystokracji, czy jak to nazwiemy. No bo jeżeli wolno im to, co Prolom jest zabronione, to widać Światłe Przywództwo dostrzegło i doceniło ich pilne wysiłki na froncie walki o Postęp i Szczęście Ludzkości... 99,98% z nich oczywiście tylko się łudzi, ale dzięki tej nadziei pracują gorliwie i są tani.
Jeśli mam tu rację, a jakoś dziwnie na ogół miewam, to wynika z tego m.in., że wysiłki Kuraka & Co by nas (Polaków, Proli itd., choć o "Prolach" Kurak nic nie mówi) uratować za pomocą optymizmu i śmiechu z waadzy (sic!) nie mają cienia sensu. I gorzej! Cenię i lubię Kuraka, czytam go codziennie, słucham od jakiegoś czasu też, a nawet zacząłem oglądać jego Twitty, gdzie są przezabawne rzeczy, ale to wszystko jest cenne na poziomie prostych, codziennych faktów. Nad tym, jak sądzę, musi być Poziom Meta - spojrzenie historiozoficzne (ach!), szpęgleryczne, tygry... Sami wiecie! Inaczej nie mamy pojęcia gdzie jesteśmy, co jest jeszcze możliwe, jaka rysuje się przyszłość...

Mądrości w rodzaju tej, że "od śmiechu upada każda władza i upadek każdej władzy zaczyna się od śmiechu" (cytat z pamięci) mogą się na pierwszy rzut oka wydawać głęboko słuszne, z pewnością poprawiają chwilowo nastrój przy rodzinnej wódce, gdy z telewizora, w charakterze przekąski, pluje jadem jakiś Urban czy Horban, ale na dłuższą metę i w kwestiach naprawdę istotnych to trucizna, chloroform i samooszukiwanie!

Tak, można mówić, że taki Ludwik Filip upadł, bo wszystkie gazety (poza telewizjami Kurskiego oczywiście) pokazywały go w karykaturach jako gruszkę z loczkiem na czole... Tyle że to było niewiele lat po rewolucji, która owego gościa do władzy wyniosła, w niewiele lat po Napoleonie i Wielkiej Francuskiej, ze straceniem o wiele bardziej zakorzenionego w tradycji i ludzkiej mentalności władcy od Ludwika Filipa, władcy który nie został przez Lud demokratycznie wyniesiony, bo i nie musiał być, i wedle powszechnej opinii nie dałoby się go legalnie obalić

Bez odważnego, czującego się w sumie panem sytuacji Ludu, bez rewolucyjnej atmosfery, bez wreszcie militarnego przeszkolenia wielu mężczyzn i łatwego dostępu do prawdziwej, militarnej broni - żadne śmichy-chichy żadnej władzy nie obalą, a już na pewno nie w epoce baz danych i importowanej żywności! Dzisiejsi zaś Polacy... 

Aż mnie ręka świerzbi, by dodać cudzysłowy... To już gotowi niewolnicy, śmiejący się ze smarowania kredkami po asfalcie przez zagraniczne Lemingi, podczas gdy sami radośnie co dzień włączają "W tyle wizji", a nawet jeśli nie aż tak, to co najwyżej brenzlują się wytykaniem bredni w propagandowych rewelacjach Niedzielskiego. 

"Ale go znokautował!" słyszy się raz po raz z "prawicowych" ust, podczas gdy Lewactwo, czy współczesny kowidowy Bolszewik, wcale się "znokautowany" nie czuje - on właśnie zaciera łapki, że zdążył kolejne ofiary wciągnąć w organizowaną przez siebie upodlającą farsę, dzięki czemu zwiększył swą szansę na załapanie się w niedalekiej przyszłości do klasy Treserów Proli, a choć to najniższa klasa wśród Globalnej Elity, to jednak od Prola dzielą takiego lata świetlne. 

Tak, śmiechem i olewaniem możemy chwilowo zatrzymać jakieś "obostrzenia", może nawet wysadzić w końcu jakiegoś fagasa z siodła, jednak globalny cel tego wszystkiego pozostaje niezmieniony i oni wrócą z tym samym, lub z nowy, kiedy ocenią, że jest na to czas i chwila. A tych globalnych to my śmiechem z Sutkowskiego na pewno nie powstrzymamy! Jeśli w pierwszym akcie na ścianie wisi baza danych, to na pewno przed końcem sztuki wystrzeli, i raczej nie będziemy musieli z tym czekać do piątego aktu. (Tak mi to właśnie przyszło do głowy.) Da się to zrozumieć? Jeśli w całości przeczytałeś, to może dałbyś Człeku jakiś znak, np. w komętach?

Tak, obaliliśmy śmiechem Gierka! Osobiście mam w tym znacznie większe "zasługi" od większości, także paru z tych wychwalanych i otrzymujących ordery... I z każdym rokiem życia w "Trzeciej RP" coraz bardziej żałuję. Ża mnie wykorzystano, jak masę innych inteligentnych młodych ludzi.. Choć po prawdzie PRLu nie dało się kochać - ani z "Odą do Stalina", ani z całowaniem chleba. Coraz wyraźniej widzę jednak, że ten naturalny i potencjalnie zdrowy śmiech,, był intensywnie nakręcany prze Ubecje wraz z Eurokomunizmem, a wszystkie te "Misie" i "Rejsy" po to właśnie były, plus po to by upodlić Prola, jak dzisiaj kowidowe "maseczki". Zaś że skutkiem tego przedwczesnego i pod niewłaściwym dowództwem obalenia, dostaliśmy Jaruzelskiego i potem "Trzecią RP", to chyba oczywiste.

Jeśli to, przy wszystkich ewidentnych wadach i śmiesznościach gierkowskiego systemu (o samym Gierku, którym wtedy dziko gardziłem, tutaj się nie wypowiadam) nie była fantastycznie skuteczna antypolska prowokacja i po prostu tragedia dla Polaków, to już nie bardzo wiem, co by nimi mogło być! Oczywiście - PZPR to było dno, zarówno za Bieruta, jak i za Gierka, ale naprawdę, jeśli wtedy ktoś coś "obali" i coś "wyzwolił", to - odpowiednio - nie my, nie sowiecki syf i nie Polskę! (Oczywiście nie mówię, że tych obecnych nie należy obalić, ani że nie są także i śmieszni, tylko że "obalanie śmiechem" marnie działa i potrafi mieć różne nieprzewidziane skutki. W dodatku taki śmiech to w ogóle raczej tylko masochistę cieszy.) Praca Ubecji - tajnych, widnych i dwupłciowych - polega, jak się okazuje, m.in. na wzbudzaniu w ofiarach silnych emocji bez należytego zrozumienia przez nie całej sytuacji. Infantylno-masochistyczna wesołość, zamiast np. przeczytania ze zrozumieniem Ardreya (choć to przecież tylko sam wstęp do czegokolwiek), to właśnie jeden z wymarzonych skutków.

triarius

P.S. Naprawdę nie sądzę,, by ktoś to tutaj czytał i praktycznie przestało mi zależeć. Po prostu zapisanie jakichś myśli "fiksuje" je na trochę dłuższą od normalnej galopady myśli u takiego jak ja dyslektyka chwilę, i to stanowi pewną "nową jakość". A że na blogasku, który teoretycznie może być czytany przez miliardy, nie zaś na papiurecku (mój Świniarecku), który za chwilę wyrzucę? Naprawdę nie ma co z tego robić wielkiej sprawy!