Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tygrysizm Stosowany. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tygrysizm Stosowany. Pokaż wszystkie posty

środa, września 14, 2022

Syntetyka i Śladowość

Śmy sobie ostatnio rozmawiali o dystopiach Janusza Zajdla i coś w wikipedycznych informacjach na jego temat mnie uderzyło. Niby zupełny drobiazg, coś bez znaczenia, ale Tygrysizm Stosowany w swojej dydaktycznej-und-wychowawczej części to właśnie przede wszystkim kojarzenie faktów tak odległych, że nikomu spoza naszego elitarnego grona nawet by do głowy nie przyszło doszukiwania się między nimi związku. Zgoda? Generowanie w sobie i inteligentne potem wykorzystywanie hiper-syntetycznego umysłu!

Oczywiście ma to, jak wszystko na tym łez padole, swoją cenę i związane z tym przykrości - Tygrysista Stosowany jest dość mądry (i "tolerancyjny", hłe hłe!), by rozumieć, że nie każdy chce być Kassandrą, choćby nawet i potrafił, a prawie nikt nie potrafi. Jednak skoro już ktoś został dotknięty tą przypadłością, tym przekleństwem (w sensie antycznej tragedii), choćby początkowo w śladowym stopniu, no to Tygrysizm Stosowany pomaga mu te kontrowersyjne talenta rozwijać.

Dlaczego? Po co? Choćby dlatego, że... Masz rację Mądrasiński! Bo taka jest jego natura! A konkretnie? Nie bądź proszę taki w gorącej wodzie kąpany, bo w sielskiej Szwajcarii dostaniesz już za to trzy lata pierdla, ale zaraz ci chłopcze powiem... I tobie też oczywiście, panno Napieska. Nasz wstręt do tzw. "równouprawnienia" nie zawiera szykanowania inteligentnych i sensownych dziewcząt. Tyle chyba wiesz. No to właśnie!

Otóż znalazłem ci ja na niezawodnej Wikipedii - każdy sobie może zaraz sprawdzić! - takie oto informacje na temat Janusza Zajdla. (Wkleję całe akapity i zażółcę to, o co mi chodzi.) Na polskojęzycznej:

Działalność Zajdla stanowiła inspirację dla wielu fantastów młodszych generacji i zrodziła cały nurt fantastyki socjologicznej w Polsce (np. Maciej Parowski, Marek Oramus, Andrzej Krzepkowski). Jego utwory przekładane były na białoruski, bułgarski, czeski, esperanto, fiński, niemiecki, rosyjski, słoweński, węgierski oraz śladowo na angielski. Był działaczem międzynarodowego fandomu science fiction i członkiem World SF.

Na anglojęzycznej zaś:

His works have been translated into Belorussian, Bulgarian, Czech, Esperanto, Finnish, German, Hungarian, Russian and Slovenian.[3] As of August 2015, the only work translated into English is the short story Wyjątkowo trudny teren ("Particularly Difficult Territory") that Zajdel wrote for the English language Tales from the Planet Earth anthology edited by Frederik Pohl and Elizabeth Anne Hull.[3]

 No to teraz tak niecierpliwie wyczekiwana zagwozdka dla Młodych Tygrysistów Stosowanych: dlaczego coś, co dla pospolitego umysłu, a prawdopodobnie także i w zamierzeniu Autora, stanowiło, zapewne nie wyłącznie, ale jednak, miażdżącą krytykę istniejącego wówczas (a wedle niektórych nadal istniejącego, nadal z centrum w tym samym miejscu, i nadal jedynego obecnie) Totalitaryzmu, wydawane było niemal wyłącznie w tak mało liberalnych krajach, jak Białoruś czy Rosja, a po angielsku prawie nic?

Białoruś, Rosja, gdzie przecież wystarczy się rozejrzeć, żeby mieć dystopie Zajdla przed oczyma, jeśli nie gorzej! Gdzie każdy akapit opowiadania Zajdla musi boleśnie przypominać ofiarom tych upiornych reżimów o ich koszmarnym losie! Dziwne, nieprawdaż?

A po angielsku w całe 30 lat po śmierci Autora jedno opowiadanie, specjalnie zresztą napisane dla anglojęzycznego magazynu. Śladowa ilość, jeśli mnie spytać i jeśli ktoś lubi naukowy język! Angielski - międzynarodowe koiné współczesności, a już na pewno dla SF, rynek ogromny, pełen spragnionych wrażeń czytelników...

No i przecież chodzi o kraje, dla których język angielski jest ojczystym, a one przecież zoologicznie nienawidzą wszystkiego, co by w jakikolwiek sposób ograniczało wolność. Stanowią po prostu najoczywistsze przeciwieństwo tego, co Zajdel w swoich koszmarnych wizjach opisuje. A jednak... Gdyby to nie był ten nasz ukochany Wolny Świat (ach!), człek by mógł pomyśleć, że to jakaś (wypluj mi zaraz to słowo!) cenzura... (Przypomina się pośmiertny los naszego Roberta Ardreya!)

No to się teraz zastanówcie nad powyższą kwestią, moje drogie dziatki, a kto chce dostać dodatkowe punkty, niech na piątek napisze krótki esej na temat związków, podobieństw i kassandrycznych proroctw Zajdla w "Limes Inferior" i "Paradyzji". Tak z pięć stron tekstu, pojedyncze odstępy. Dziękuję za uwagę, to by było na tyle.

triarius

P.S. Wychodzimy jak zawsze pojedynczo.

poniedziałek, lipca 25, 2022

Wszystkim którzy...

... poważnie traktują k*winiczne brednie, że oto "najlepszą obroną przed bezczelną, zamordystyczną waadzą są pistoleciki w rękach brzuchatych i niewyszkolonych cywili", wibrującym z przejęcia głosem zadam pytanie: A GDZIE BYŁY TE PISTOLECIKI PRZEZ OSTATNIE TRZY LATA? Mówię o US of A, gdzie tego jest masa, ale nie brakuje tego przecież także w Kanadzie i Australii. Dlaczego owe dziesiątki milionów sztuk broni palnej nie zapobiegły dotąd niczemu? 

No, chyba że różnym tam "Libertarianom" spod trzepaka podobają się oszukane wybory, godziny policyjne 24/7, planowa ruina gospodarki z wyraźnie już się rysującą wizją GŁODU, przymusowe wstrzykiwanie ludziom trucizn, i zmienianie dzieciom płci z częścią artystyczną w postaci występów brodatych czy na odmianę bezwąsych gburów z makijażem i w kiecce. Ale w takim razie wspomniani P.T. mogliby to głośno nam wszystkim powiedzieć, zgoda?

Żeby nie było - w US of A broniłbym z wszystkich sił tego ich "prawa do posiadania" (trochę już kiedyś wyjaśniałem dlaczego), ale faktem jest, że normalni, przyzwoici ludzie na szeroko pojętym Zachodzie zostali ostatnio zgwałceni, zeszmaceni, odarci z praw i zniewoleni tak, jak nikomu od czasu (bezpaństwowych) Nazistów nie wydawało się (na Zachodzie) możliwym... 

I co? Wcale nie wykluczam, że pistoleciki jeszcze się przydadzą do odkręcania tego koszmaru (faktycznie, jak teraz widzę, puchnącego i nabierającego tężyzny od co najmniej dwustu lat, ale całkiem ostatnio z turbodoładowaniem i niemal już bez maski, za to z kowidową podpaską na pysku Prola!), ale tylko trochę, bo bez prawdziwej armii (w szerokim sensie) się nie obejdzie. Na razie, w każdym razie, tylko całkiem pojedyncze przypadki, że ktoś czymś takim poskromił jakąś Antifę czy inne BLM. Dobra rzecz oczywiście, ale na razie w sumie tylko jako budująca historyjka do poduszki.

W każdym razie to, co dotychczas, sugeruje ostrożność wobec religii "powszechnego dostępu", a przy okazji do wszelkich innych podobnych i/lub z podobnych źródeł, i/lub podobnych tub propagandowych. Ach, te proste a genialne rozwiązania dla wszystkich problemów Ludzkości! Ach, te uniwersalne ideologiczne wytrychy!

Zaś ludzie ceniący sobie poziomy Meta i inne Tygrysiczne wspaniałości, powinni chwilę pomyśleć nad taką oto zagwozdką: Czy fakt, że różni tam dyktatorzy i zamordyści nie lubią, jak im się ludzie bez oficjalnego przyzwolenia nawzajem mordują, naprawdę oznacza, że należy drug druga bez sensu mordować? Że niby od tego mordowania staniemy się wolni, zdrowi i bogaci? 

Niby jak to miałoby działać? Bo że na bezczelną waadzę nijak nie działa, to już chyba widać i do mnie taka logika za chińskiego boga nie trafia. Fakt, że brzydki dyktator czegoś nie lubi, nie musi oznaczać, że to coś jest z gruntu złe. (Chyba że mówimy o Szwabie, Gatesie, Trudeau czy innej Maleszce, albo tej małej mendzie z poprzedniego wpisu.) Jeśli jednak nawet jakiś Gates nie lubi na kanapce strychniny, to ja nie będę mu na złość sypał na swoją podwójnej dawki. Proste?

No a Tygrysiczne Prymusy (fanfary, werble!) niech się zastanowią, czy np. taki K*win - w końcu niezły ponoć szachista, co nie jest byle czym w kategoriach umysłowych możliwości - naprawdę nie dostrzega w takim rozumowaniu logicznego błędu? A może tylko was uważa za durniów, którym takie gówno można na talerz wciskać (niczym "zee bugs" obiecywane nam z gestapowskim akcentem przez Szwaba)?

Dixi!

triarius

P.S. 1 A teraz wychodzimy pojedynczo i uważać na ogony! #ThinkBeforeSharing

P.S. 2 #ThinkBeforeSharing

poniedziałek, stycznia 10, 2022

Bonmot finansowo-ideologiczny (i obfite do niego komęta)

Pieniądze, wbrew temu, co nam usilnie próbują wmawiać leberały, mają narodowość, i co gorsza - mają także ideologię! (Z reguły liberalną, co zresztą ładnie tłumaczy tę ich usilność.)

No to sobie może jeszcze to rozwińmy, dla co pilniejszych, lub alternatywnie mniej lotnych uczniów... U Kuraka czytam (ci ja) ostatnio, że niektórzy PiSowcy przebąkiwywują coś o regulacji cen. Jako odpowiedzi na inflację, oczywiście, co ona ładnie ostatnio nabiera tempa. (Niektórzy Polacy pamiętają Balcerowicza i mają słuszny uraz. Bilet trawmwajowy za 150 000 zł - tego nie zapomnę nigdy! To było coś dla gościa, co akurat wrócił po 11 latach ze Szwecji, fakt że ogarniętej akurat ogromnym, jak na nią, kryzysem.)

Ktoś by mógł sądzić, że taki wyśmiewacz und pogromca "Wolnego Rynku", jak wasz oddany, przyklaśnie tym pomysłom wszystkimi czterema kopytami i zanuci stosowną triumfalną pieśń. Jednak to bzdura i kompletne niezrozumienie podstaw Propedeutyki Tygrysizmu Stosowanego! Ekonomia, jak uczy owa Nauka, jest ważna, bo traktuje o Zasobach i dostępie do nich, a bez zasobów, takich czy innych, po prostu się nie da. 

Różnica między TS i Prawicą Pospolita Odmiana Ogrodowa (czyli smętnymi popłuczynami po którejś z pokracznych form Liberalizmu, czego by nie udawała) jest taka, że TS za najważniejszą kwestię Ekonomii uznaje... No jak to jest w Tygrysiźmie, Mądrasiński? Znowu nie uważasz? Chcesz żebyśmy cię chemicznie wykastrowali, przynajmniej na jakiś czas? Może wtedy będziesz uważał na podziemnych wykładach!

No dobra, tym razem ci się upiekło... Więc w Tygrysiźmie - i po prostu w rzeczywistości - podstawowa kwestia Ekonomii to: KTO MA I JAKIM, @#$%, CUDEM NIKT MU TEGO NIE ODBIERA?! Podczas gdy Libealizm, co...? Zgoda, może jednak zachowałeś nieco rozumu, mimo tych babskich obsesji... Tak - Liberalizm z całych sił stara się od tej kwestii uwagę Prola odwrócić i ją rozmydlić. (Tu kłania się nasz bonmot z samej góry.)

To już wszyscy powinni wiedzieć na pamięć, ale jedziemy dalej... Regulacja cen poprzez zakaz sprzedawania powyżej jakiejś wymyślonej przez urzędnika, to idiotyzm, bo... Dlaczego, panno Napieska? Zgoda: żeby komuś się chciało zajmować działalnością biznesową, musi mu się to opłacać. Czyli...? Tak: przynosić zysk wart ryzyka, nerwów, wysiłku, nieprzespanych nocy, odmawiania sobie natychmiastowej gratyfikacji, biurokracji, użerania się z idiotami różnych typów...

Po prostu jest to ryzykowne, niepewne i wymaga zazwyczaj o wiele więcej poświęceń, niż sobie leżenie do góry brzuchem, a przeważnie, przynajmniej w idealnym przypadku, także i od pracy na posadce. (Która ma inne swoje koszty, ale np. Niedzielscy tego świata i tak nic innego by nie mogli robić, i jeśli Lud ich w końcu nie... Ech, przypomniała Mi się "1001 Noc"... Tam umieli z takimi postępować! A wtedy mnie to, przyznam, nieco raziło, bo Natura obdarzyła mnie patologicznie miękkim sercem gołębia.)

Tak więc narzucanie takiemu biznes-człowiekowi za ile ma się sprzedać, to po prostu ryzyko, że albo obejdzie, albo sobie da spokój i zajmie się czymś przyjemniejszym. Z drugiej jednak strony... Żebyście ludzie nie myśleli, że Pan T. stał się nagle wyznawcą "Wolnego Rynku" spod sztancy K*wina! To jak z tym jest, Mądrasiński? Nie wiesz?

Jest z tym tak, że puszczenie całej Ekonomii na żywioł z przyczyn czysto-, czy raczej brudno-ideologicznych i para-religijnych (bo takim czymś jest autentyczna, tam gdzie to występuje, wiara w cudowność Liberalizmu!), to idiotyzm. Nie ma żadnego powodu, żeby opuścić łapki i dać się nosić w te i wewte ślepej sile - żywiołowi po prostu!  Bez steru, żeglarza, okrętu. Niemęskie! Powiedziałbym więcej i ostrzej, gdyby słowo, którego chciałbym użyć, nie było ostatnio z jakichś dziwnych powodów: "fi donc - Fifi, nie rusz!"

Jeśli Władza (a mówimy tu o takiej, teoretycznej i wymarzonej, którą byśmy kochali, naprawdę naszej, przedłużeniu nas, o ludziach robiących za nas to, czego my robić nie raczymy - nie o faktycznych okupantach, na których, zgodnie z głoszonymi przez różne k*winięta poglądy, mielibyśmy mieć pistoleciki i 5 sztuk amunicji każdy. ŻEBY SIĘ NAS, @#$%, TE SKURWYSYNY BALI! Hłe hłe!)...

No więc, jeśli Władza coś takiemu biznes-ludkowi nakazuje lub czegoś zakazuje, A ON NADAL MA OCHOTĘ SIĘ TYM SWOIM BIZNESEM ZAJMOWAĆ, no to git i, zgodnie z samymi pryncypiami Liberalizmu, nie ma problemu! Prawda moje dziatki? W końcu Władza tępi zbójców na drogach i utrzymuje sądy, które różne tam biznes-ludzi spory rozstrząsają... Takie tam sprawy i każdy sobie sam więcej wymyśli, jeśli odczuje potrzebę.
 
Tak więc: absolutny brak ingerencji w działalność biznesową przez Władzę to idiotyzm albo ogłupianie gimbazy przez ruskiego prowokatora (na etacie albo in spe, do dziś nie wiem, który to przypadek)... Z jednej strony wolny handel uranem i polonem, niczym niezakłócona produkcja heroiny i cracku, a z drugiej nie wolno zahandlować własną dupą, bo ma być też, hłe hłe, "konserwatywnie". Albo albo, moje drogie k*winięta - trochę konsekwencji bym prosił, chyba że chcecie być feministkami!

Jednak arbitralne narzucanie biznes-ludziom cen przez urzędasa, który z tym nie ma nic do czynienia, i w ogóle przeważnie powinien kopać i zasypywać doły za miskę ryżu, bo do niczego innego się w istocie nie nadaje, to też paranoja! I wiadomo już z doświadczenia do czego takie rzeczy prowadzą - nie trzeba nawet specjalnie marszczyć biednej kory. 

Cały czas się np. zastanawiam, czy Kisielewski to był prosty naiwny idiota, czy też wyrafinowany agent, zausznik  Balcerowicza i spółki - mówię o tym jego chorym uwielbieniu dla "Wolnego Rynku", którym tylu zaraził i które nas tyle wciąż kosztuje... Ale to nie oznacza, że jakiś smętny urzędas może sobie od niechcenia brudnym paluchem w sprawach realnej ekonomii merdać i będzie fajnie!

I to by było na tyle, moje dzieci. Przekażcie sobie pocałunek pokoju i won do domu, bo zaraz zajmuje tę salę Fan Cub Zenka Martyniuka!

triarius

P.S. Nauczcie się ludzie, @#$#%, jakichś języków! (Obcych i cudzych najlepiej, żeby zacytować tego lepszego Niedzielskiego sprzed lat.) Np. >>> TO << jest naprawdę fajne.

niedziela, listopada 07, 2021

Jak łatwo rozpoznać Państwo Niepoważne? (Przykład Tygrysizmu w działaniu) 1

Kiedy się w takim pomieszka jakieś 30 latek, z rozpoznaniem Niepoważności własnego państwa raczej nie będzie problemu, jednak zapytytowujemy się tutaj: "czy istnieje jakiś 'papierek lakmusowy', który pozwoliłby to stwierdzić szybko, łatwo i względnie pewnie?" Myślę, że takie kryteria dają się znaleźć i jedno przyszło mi przed chwilą do głowy. Opiszę to z fioriturami i dygresjami, metodą gawędy ślacheckiej... Wolno mi? A jeśli mi się telewizor zepsuł?

 

1 PRZYDŁUGI WSTĘP 

1.1 Kwestie formalne

Wyjaśnijmy sobie jednak najpierw kilka formalnych i technicznych kwestii, bo sprawa jest poważna i pomijając ew. lekką i zwiewną formę, która nas charakteryzuje, nie chcielibyśmy napisać tu czegoś głupiego, wrednego, czego potem musielibyśmy się wstydzić.

Więc, po pierwsze - to są na razie HIPOTEZY i istnieje teoretyczna możliwość, że tu czy tam sprawy mogą się mieć jednak inaczej. Nie wykluczam nawet (choć prawdopodobieństwo oceniam jako pomijalne), że ktoś w przyszłości mógłby nawet zmienić moje zdanie na ten czy ów temat. To nie są same podstawy Tygrysizmu Stosowanego, tylko szybki przykład tygrysicznej analizy w działaniu. "Tygrysicznych Intuicji" możnaby nawet rzec.

Taki drobiazg, jak "dlaczego te wielkie litery"? Rzadko z szacunku, ale, choć widzę, że ich jest masa i dziwnie to wygląda, staram się sprawy, które widzę jako wzgl. Ścisłe Terminy (hłe hłe!) tak właśnie wyróżniać. To są takie sprawy, o których definicję każdy raczkujący Tygrysista ma mnie prawo spytać. Może przesadziłem, i za każdym razem nie będę jej recytował, ale może założyć, że jakąś tam definicję na to mamy. (I tak się staram nie mieć tych wielkich liter w tych co bardziej filozoficznych tekstach aż tak wielu, bo kandydatów jest więcej.)


1.2 Państwo Niepoważne - co to takiego?

No więc teraz definicja... Co rozumiem przez "Państwo Niepoważne"? Ale może niech nam to ktoś z młodych spróbuje zdefiniować... Na przykład Mądrasiński. (Tak, całym zdaniem!) Słuchamy!

- Więc Państwo Niepoważne, panie psorze, to by było takie, które w znacznej mierze udaje, że w ogóle jest Państwem.

- No, nieźle, na początek, ale jak by miało "być Państwem" i co ono konkretnie udaje?

 - Więc udaje, panie psorze, przede wszystkim to, że mu naprawdę zależy na byciu Państwem... (Czy to nie piękna rekursja, panie psorze?) Czyli że mu zależy na swojej niezależności od obcych, na swojej, krótko mówiąc, suwerenności.

- No, nieźle! Kontynuuj!

- Prawdziwe Państwo, panie psorze, to by w ostateczności wolało przepoczwarzyć się w coś innego - w jakiś inny ustrój, z całkowitą  wymianą elit itd. - pod wpływem sił WEWNĘTRZNYCH, niż ZEWNĘTRZNYCH. W ostateczności oczywiście, bo żadna ustabilizowana Elita nie będzie chętna do oddania władzy, przywilejów... i ODPOWIEDZIALNOŚCI za całość też, a może nawet przede wszystkim. Ale źle się wyraziłem panie psorze, bo ono by nawet wolało zmienić się przymusowo z wewnętrznych przyczyn, niż dalej sobie słodko trwać z przyczyn zewnetrznych! TO jest tu ważne i dość niezwykłe!

- Słusznie prawisz, mój chłopcze, ale co z nieustabilizowaną Elitą?

- Mówimy o Państwie, panie psorze, czy o Anarchii?

- Znakomicie Mądrasiński! Masz zadatki na Delfina. Wszyscy to słyszeli? Jeszcze nic nie jest przesądzone, więc też możecie się starać! Kobiety, wino, śpiew, mądre książki, bicie brzydali, koty... Chyba nie muszę powtarzać całej listy? Dalej prosimy, Mądrasiński! 

- Więc, panie psorze, takie udawane Państwo wyczynia różne błazeństwa pod głupawą publiczkę... Pomniki w wariackich ilościach i maksymalnie szpetne, obchody, dni tego czy tamtego, minuty ciszy, obrzydliwie przesłodzone i fałszywe niby-historyczne bajdy... Na tym się koncentruje, swe poważne i istotne działania w sumie tylko pozorując.

- Cała para w gwizdek, tak? Jesteś dziś w forme, mój chłopcze! A co z grupami rekonstrukcyjnymi?

- Niech się bawią, komu to przeszkadza? Jednak robienie z tego podstawy całej wojskowości to już nieco przesada. Mam rację?

- Masz! Też tak to widzę. Dziękujemy koledze Mądrasińskiemu... O co pytacie, panienki? O, bardzo przepraszam, jedna z was jest już mężatką? I matką?! Nigdy bym nie zgadł, tak młodo i niewinnie wyglądasz. Ja człek starej daty, darujcie! Schyłek Fausta, rozumiecie. Ostatnie jego podrygi.

 

1.3 Kobieta w Tygrysiźmie

- Więc pytacie czy dziewczyny też mogą? Na przywódcę znaczy? Na Przywódcę całości to by była przesada, same przyznacie, bo co to za samiec, który daje się rządzić kobiecie? Chciałybyście takiego dla siebie? Ale na Przywódczynię naszej żeńskiej sekcji, Mulierystek znaczy - oczywiście że tak! Nawet macie tu o wiele większe szanse, niż wszystkie inne płcie. I chyba się zgodzicie, że to też nie byle co? To bardzo zresztą autonomiczna organizacja, te Mulierystki. No i nikt wam, słodkie białogłowy, nie zabroni zostać Doktorem Kościoła! Tygrysicznego znaczy, niczym jakaś nowa, tygrysiczna Św. Teresa de Avila. To wam dziewczyny nie wystarczy? A być dodatkowo ukochaną żoną Tygrysisty i matką młodych tygrysiątek, to mało?

 

1.4 Figle-migle na zakończenie odcinka

Ale się fajnie zabawiam! "Regent Janusz I" to przy tym małe miki. Fakt, że ja się nie jeszcze nie sfotografował w kelnerskim kubraczku z orderami. Ale żeby nie było, że się tylko wygłupiam, w ew. Deo volente następnych odcinkach mam zamiar wytłumaczyć, dlaczego prostym papierkiem lakmusowym na Państwo Niepoważne wydaje mi się fakt kupowania uzbrojenia od sąsiada. A przy okazji obejrzelibyśmy sobie pół świata z tygrysicznej perspektywy, bo "Dygresja" to przecież nasze drugie imię i nam się dosłownie wszystko ze wszystkim wiąże.

- A czemu Tygrysizm jest "Stosowany", pytacie? Dziwne że dopiero teraz was to, ludkowie, zaintrygowało, ale to po prostu żart. Wziąłem to wieki temu od jakiegoś "Marksizmu Stosowanego", czy czegoś równie smakowitego, już nawet nie pamiętam, co to dokładnie było. Przecież brzmi przepięknie, nespa? A że cały Tygrysizm, Młody Spengleryzm, SAT i Mulieryzm to tylko (niestety) żarty - choć większość poważnych rzeczy traktujemy tu cholernie poważnie - to chyba dla każdego jasne?

- No dobra, ludkowie, na dzisiaj to by było tyle. Ty Mądrasiński przekaż łaskawie pannie N. moje najserdeczniejsze życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. No i znajdź sobie na ten czas jakiś inny sposób na rozładowanie skutków nadmiaru Big T., bo dziewczyna musi teraz odpoczywać. Zdobądź jakieś mistrzostwo UFC na przykład, albo napisz tygrysiczny "Katechizm dla młodszych klas szkoły podstawowej". (Oczywiście to by trzeba potem oficjalnie zatwierdzić.)

- No to teraz, moi pilni uczniowie, koniec intelektualnych rozkoszy na czas jakiś! Wychodzimy pojedynczo, góra we dwóch, bez zwracania niczyjej uwagi! Uważać na szpicli, kamery, drony i kowidowych świrów przyuczonych przez naszą ukochaną waadzę na nowych Pawków Morozowów! 

- Tak, masz rację Mądrasiński! Ty jesteś dzisiaj w formie, za to ja nie całkiem. Nasz papierek lakmusowy jest super, ale istnieje pewien znaczący wyjątek. Na szczęście łatwo go uwzględnić. Tak, Niemce na przykład przed wojną kupowały chyba uzbrojenie w Czechach, a nie znikli skutkiem tego z powierzchni ziemi, i dziś kręcą kontynentem, jak tylko chcą.

- Oczywiście, moja pani, że nikogo poza nimi nie ma to powodu cieszyć, tylko że my nie o tym. (A może tę czeską broń oni mieli dopiero po podbiciu Czech?) W każdym razie na wsiakij słuczaj dopisujemy: 

"O ile ten sąsiad nie jest o wiele słabszy." (Co, nawiasem, automatycznie sprawia, że dopuszcza się przynajmniej możliwość, że się go kiedyś napadnie, bo tak działa ten świat. Oczywiście w optymalnym przypadku podbije się go "pokojowo", ale niechby spróbowali się przed tym bronić!)

triarius

czwartek, listopada 04, 2021

Kowidową maseczkę, anybody?

Może Kurak, to mogę chyba i ja?! Ja nawet tym bardziej, bo Kurak (ani chyba nikt inny) nie odgrywał całe życie Pasikonika z LaFontaine'a, żeby potem na starość musieć przymilać się do Wolnego Rynku z Liberalizmem. Z "kowidową maseczką" to jednak raczej żart, choć faktycznie mam tam takie kominy na pysio, mogące pewnie w czasach mniejszego terroru służyć za "maseczkę", a we wszystkich czasach przydać się do np. rabowania banków czy różnych tam pokojowych demonstracji.

Plus koszulki (wiem że zima!), bluzy z kapturem, skarpetki, niewieście obcisłe kalesony (w sam raz do reklam!), pancerne osłony do iPhona, kubki, naklejki... Torby, plecaczki, kapelusiki... I jeszcze sporo innych rzeczy, a wszytko z naszym przesławnym logo "Ośmiorniczki WON!" lub z Naszym Ukochanym Niebieskim Tygrysem, co tu u góry po prawej. Na razie te dwa projekty, ale już sobie wymyśliłem Boskiego Oswalda z tekstem - tym razem po angielsku, w każdym razie też - w rodzaju "Był największy i każdy kolejny dzień w tej rajskiej rzeczywistości to potwierdza!... Plus Ardrey, muszę jakoś połączyć wszystkie jego okładki w jednym obrazku, z napisem w rodzaju: "Czytaj Ardreya - dopóki jeszcze za to nie grozi obóz pracy!"

Mówię teraz o angielskim, ale gdyby ktoś chciał coś podobnego po polsku, to niech powie, to nie będzie wielki problem stworzyć i krajową wersję. Na razie rynek jest w sumie zachodni, a to dlatego, że rodzimy serwis tego typu zdaje się jeszcze w ogóle nie działać, choć niby istnieje. Jeśli ktoś mieszka na Zachodzie, przebywa tam, ma znajomych... To prosiłbym co najmniej się zastanowić, bo i tak na byle co wydacie tyle samo, a radości o wiele mniej. Na gwiazdkę można przysłać krewnym i/lub znajomym (Królika), albo jakimś Lemingom, którym wypada dać prezent, ale nie chcemy ich w tej Lemingozie padcziorkiwat'. Mnie by to pomogło na przeżycie, a  chyba i parę innych pożytecznych rzeczy by zrobiło. Oto linek:


I zachęcam kliknięcia, a potem do zajrzenia tam za czas jakiś, najlepiej szybko, i czemu nie - często!

triarius

P.S. Ogólnie to raczej nie lubię koszulek z przekazem, bo to mi zalatuje Lemingozą, ale w tych czasach każda okazja jest cenna do pokazania, co jest co itd. Zgoda? Ardrey, Spengler, Pan Tygrys czy, z drugiej strony, Ośmiorniczki, to jednak inna sprawa, niż jakiś Einstein czy nawet Zweinstein!

A jakby ktoś miał fajny pomysł na cosik, co by albo zareklamowało wartościową sprawę, albo spodobało się szerokiej publiczności i coś zarobiło, to proszę mi tu o tym bez skrępowania komętać! O, sam na coś wpadłem! Zaraz wykorzystam ten obrazek o foliarzach i szurach, co go wczoraj wrzuciłem!

wtorek, października 26, 2021

O dobrych mężczyznach i dzielnych kobietach

Mam dzisiaj prośbę. Spróbuj na chwilę odrzucić liberalne uprzedzenia który to czytasz i wsłuchaj się, a potem oceń, czy przyznajesz mi rację. Zgoda? To zaczynamy,

1. "Dzielna kobieta"... Czy to, jeśli się naprawdę wsłuchać, nie oznacza "kobieta nieszczęśliwa"? Lub co najmniej "kobieta po ciężkich przejściach"? A teraz słuchaj: "dzielny mężczyzna" - to jednak brzmi całkiem inaczej, prawda? Żołnierz albo ktoś, kto wskoczył i uratował, albo zatkał ręką dziurę w tamie. Niby to samo mogłaby zrobić i kobieta, nie przeczę, ale konotacja jest tu nieco różna, zgodzisz się? (Napieska, do ciebie też mówię!) Oczywiście nie twierdzę, że kobiety nie popełniają bohaterskich czynów i nie mogą być autentycznie "dzielne" - weźmy Florę MacDonald czy tę dwórkę, co wsadziła rękę w drzwi, kiedy przyszli mordować Jakuba I (szkockiego). Mówię o pierwszym skojarzeniu!

2. "Dobra kobieta" to coś jednoznacznie fajnego, a teraz, ale naprawdę się wsłuchaj: "Dobry mężczyzna"... Jednak pamiętaj, że mówimy o moralności, a nie o tym, czy się do czegoś konkretnego nadaje. Wtedy - czy to nie jest także, automatycznie, ktoś, trochę przynajmniej (jak to mówią) "pozbawiony nabiału"? Albo jakiś, z całym szacunkiem, Św. Franciszek. Który może nawet swoją osobowością imponować, ale jednak to święty, zakonnik, a gdyby był kobietą, to jeszcze o co najmniej 15% byłoby słodziej, prawda? 

(Nawiasem, podobnie sprawa się miała ze staropolskim "poczciwy". Początkowo oznaczało to "dobry" w sensie "fajny", "w porządku", "super", "taki jak trzeba" itd., ale z czasem zaczęło oznaczaś kogoś o niewielkim rozumku, popychadło bez woli, i to mamy przecież do dziś. Zaś słowa "poczciwa kobieta" wywoluje od razu obraz czułej babci głaskającej po główce, bez żadnych negatywnych skojarzeń.)

3. "Ładna kobieta" to radość dla oka w ogóle cudo, zaś "ładny mężczyzna" to raczej obelga lub lekceważenie, zgoda?

4. "Przystojna kobieta" to od razu nasuwa na myśl kobietę proporcjonalną, ale wyraźnie męską i na pewno nie "ładną". (Osobiście absolutnie nic przeciw takim nie mam - kobiety fizycznie "męskie" całkiem mi się podobają, o ile tylko czują się naprawdę kobietami i odpowiednio zachowują, w odróżnieniu od niemęskich facetów, którzy mnie odstręczają.)

5. To samo można, choć to już, zgoda, trochę prostackie (daruj!) sprawdzić z "seksowna kobieta" i "seksowny mężczyzna". Jeśli się bardzo nie mylę, to to pierwsze ewokuje wizję kobiety, która może być lub nie być ładna, ale wywołuje u faceta pewne odruchy, pragnienia, a co najmniej ich przeczucie. To drugie widzi mi się albo czymś, co lekko podpite baby w knajpie mówią o facetach, albo po prostu mały gigolo, śliczny gigolo. Zgoda?

I teraz się zapytowywujemy - co z powyższego wynika? Standardowa odpowiedź będzie, że to największe głupoty, jakie się w tym miejscu pojawiły od długiego czasu, a przecież tyle już... Itd. Krótko mówiąc "prymitywne seksistowskie uprzedzenia" i całkiem nieuprawnione wnioski.

Jednak z przekonaniem twierdzę, iż to będzie odpowiedź nie z głębi serca i na podstawie nieuprzedzonych odczuć, tylko właśnie ukształtowana i wymuszona przez te ostatnie 200 lat Liberalizmu, Oświecenia, LGBT, "Równouprawnienia" i czego tam jeszcze. Edmund Burke mówi coś o uprzedzeniach - całkiem innego od tego, co się na ten temat bez przerwy słyszy - i to wcale nie jest głupie (a stosuje się także ładnie np. do 5G i "rasizmu" piłkarskich kibiców!)

Jeśli więc, który to czytasz (doceniam!) chcesz mi zrobić przyjemność, to wykonaj powyższe ćwiczenie, potem spróbuj na chwilę zaakceptować myśl, że te "uprzedzenia" to mogą być właśnie normalne, zdrowe reakcje sprzed LGBT i "równouprawnienia", natomiast walka z nimi to robienie za durnego leminga i mięso armatnie... Wiemy już kogo, tak? Moja teza jest tut taka, że te "uprzedzenia" mają w sobie o wiele więcej prawdy i sensu, niż te "światłe", czy jak je określić, przekonania, które daliśmy już sobie za pomocą wszechobecnej propagandy wszczepić i uważamy je za absolutnie normalne, a nawet jedyne sensowne.

Dla Tygrysizmu Stosowanego istnieją dwie postawy i wynikające z tego dwa rodzaje ludzi. Jedni mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się tylko jedną malutką rzeczą". Tych nazywamy Lewizną. Drudzy mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się o wiele bardziej, niż się w nam dzisiaj w tym leberalnym świecie wydaje." (Różnią się nawet w znacznej mierze swoją optymalną etyką, że tak to określę, o czym już nikt wam dzsisiaj, ludzie, nie powie! Nam dzisiaj może się wydawać szokującą tezą, ale jeszcze 50 lat temu byłoby trywialnością. Ci co się nie różnią, to Metroseksuale i/lub Bezpitule - nie mężczyźni i kobiety.)

No to jeszcze pozdrowię mojego Jedynego Czytelnika i znikam.

triarius
 
P.S. Pan T. zna szwedzki - a ty? Ale nie płacz - po prostu KLIKNIJ!

piątek, października 15, 2021

O pożytku z dzielenia i rysowania kresek

Myślałem (ci ja), że może dzisiaj pójdę za ciosem i powiem więcej o etyce i takich różnych filozoficznych sprawach, bo tu się cała masa istotnych rzeczy ładnie wiąże. Co konkretnie? Miło, że pytasz Mądrasiński (a Napieska kiwa śliczną główką, że ona też). Prawdy w sensie szpeglerycznym (wymyślonym przez Kierkegårda, co wy go piszecie przez 2 "a", ale ja nie muszę); dwie nogi Zachodniego Chrześcijaństwa. co już jednej nie ma, i co z tego wynika; może też coś o tym, że nasza urocza hrabianeczka z jednej, i jej obecny boyfriend  z drugiej... 

Tak, ty właśnie ty, Mądrasiński! Mogą mieć całkiem inną etykę, i to nie indywidualne, albo z powodu ilości pałek, tylko z powodu innej płci... I co na to Nasi Umiłowani. Nie o was mówię dziateczki, tylko o Globalnej Biurokracji, co nas uszczęśliwia. Ale nie, bo przed chwilą jadąc po kanałach, żebym zobaczył gołą babę, słodkiego kotka, albo jak oni kiedyś tymi toporami... Zobaczyłem hasełko: "Zaszczep się - powstrzymaj pandemię!" No i mi się lampka zapaliła, bo tu się ładnie ujawnia istotna różnica między nami i Pospolitą Odmianą Ogrodową, tudzież resztą tandety. Takie bowiem wezwanie całkiem nie zadziała na Tygrysistę, natomiast zwykły Prol na nie dość podatny, a to z powodów... Tak Napieska - absolutnie fi-lo-zo-ficz-nych!

Śmy sobie już tu rozmawiali wielokrotnie, jak to mądrość polega często na umiejętności rozgraniczenia, wytyczenia owej cieniutkiej linii, odgraniczającej jedno od całkiem drugiego. Było tu na przykład o włosach i metalach ciężkich, a to w związku z książką "Myślenie systemowe". Wiele razy było o froncie między (prawdziwą, tygrysiczną) Prawicą i jej wrogiem, co wygląda całkiem inaczej, niż profani sądzą i nie ma nic wspólnego z jakimś "wolnym rynkiem", czy nawet z wiarą w boskość Franciszka. Było na poziomie meta o pudełkach od pizzy.

No i tutaj też mamy zjawisko tego typu. "Pandemia" (czy może to była tylko "epidemia"?), to dla jednych - zwykłych Proli (i reszty, której tu sobie teraz nie nazwiemy) - CAŁY TEN PONURY CYRK, jaki się wokół bezobjawowej dżumy dzieje. Podczas, gdy istnieje też co najmniej równie dobra - a w istocie jedyna słuszna - interpretacja tej kwestii: taka mianowicie, że wirus to wirus i to tyle, a cały cyrk wokół niego to już całkiem co innego i nawet nie jego wina. A już na pewno nie całkowicie jego wina. Tak? Czy muszę teraz szanownej młodzieży wyjaśniać, której interpretacji hołdują Tygrysiści?

Tak Mądrasiński - wirus, jaki on by nie był, to tylko on, a cokolwiek się wokół niego dzieje, to już niekoniecznie jego decyzja i ktoś te rzeczy we własnym sumieniu musiał... Wszystkie te godziny policyjne, obostrzenia, przytępienia, dodatki kowidowe, wyszczepki, zaczepki, stręczenia, lincze, donosy - to nie wirus, to nie "epi/pan-demia" sensu stricto! Ale jednak EMOCJONALNIE, after all these years (of 'Covid' paranoia), Prolowi obie te, tak różne przecież, sprawy mają prawo się zlać w jedno i... Słusznie rzeczesz Napieska, się zlewają. Właśnie to się dzieje!

Wspomiane tu hasełko, choć takie prościutkie, jest jednak diabelnie (to dobre słowo!) wyrafinowane i perfidne! Dlaczego, zapytacie? Jednak tego nie wiecie, moje dzieci? Spokojnie - Tygrysizm od tego jest, by wam wyjaśnić! No więc ŚWIADOMIE Prol widzi tu tylko szczerą, bezinteresowną troskę o jego dobro, wraz z dobrem innych Proli. Tak? Dlaczego tak to widzi? Dobrze moja panno - bo wtedy Prol rozumie to jako: "Zadbaj o swoje zdrówko, kochany Prolu, to razem zatrzymamy brzydkiego wirusa i będziesz zdrowiutki!" I to jest oficjalna wersja przekazu.

Jednak o wiele mniej świadomie (i przez to właśnie MOCNIEJ) nasz Prol słyszy: "Kurwa! Albo będziesz grzecznie robił, co ci mówimy, albo urządzimy ci pod pretekstem 'pandemii' takie piekło, że ci się durny chamie do reszty żyć odechce!" Taki cudny dualizm! Rozdwojony język, jak u żmii, albo u jakiegoś francuskiego brzydala u Fenimore Coopera. I to właśnie jest tu, droga młodzieży, ich przekaz dnia. Tak to się fachowo robi! Zgadza się? Proste, prawda? Jak już się wie. I teraz powiedzcie mi, z ręką na sercu, że bez Tygrysizmu Stosowanego jest tu jeszcze dla przyzwoitych ludzi cień szansy! (Oraz, że studiowanie Psychologii nie ma sensu. Jakich pierdołów by pod tym mianem wielu durniów nie głosiło.)

triarius

środa, września 29, 2021

Oto kazanie na dzień dzisiejszy, mój Wierny Ludu...

Skoro wszystkie dotychczasowe środki zawiodły, możemy równie dobrze na koniec spróbować Prawdy. Co mamy do stracenia? 

(Robert Ardrey w wolnym przekładzie Pana T.)

* * *

No to może jeszcze parę nabrzmiałych aktualnością uwag, żebyśmy mogli sobie więcej policzyć za wyimaginowaną wierszówkę... (Od kogo miałbym ją dostać? Od Putina? Tuska? Al Kaidy? Biedronia? Już wiem - od Łukaszenki, bo każdy kto nie kocha PiSu i Niedzielskiego to białoruski agent!)

Kurak "wreszcie" doszedł do granic swojego pojmowania. Cenię gościa, ale zawszem wiedział, że operuje Modelem Małosygnałowym (wiecie co to?), dręczy go niepoprawny lewicowy optymizm i... Każdy w końcu ma jakieś braki. Pewnie za sto lat ówcześni Tygrysiści będą się z naszych naiwnych prób zrozumienia co i jak śmiali. Z sympatią i zrozumieniem, pobłażliwie, ale jednak.

Nie powiem, że Kurak "poznał swoje ograniczenia", bo to by miało sens co najwyżej w sensie biblijnym (wie ktoś, co to znaczy?) - on wciąż nie ma o nich pojęcia! Wrodzony optymizm go dusi i wykręca mu członki gorzej od Kowida - vide dzisiejszy tekst i dzisiejsze video: 


https://youtu.be/h3DnDFmFZZI

Straszna myśl, ale może nawet mój ukochany Pan T. też ma jakieś ograniczenia, choć naprawdę nie mogę sobie tego nawet wyobrazić, co dopiero zaakceptować. W każdym razie jeszcze inny z moich... Częściowo "faworytów", częściowo zaś "chłopców do bicia", którego odwiedzałem raz na trzy miesiące, wpisując mu za każdym razem masę komplementów plus parę krytycznych uwag, w końcu nie wytrzymał. No ale, nie przesadzajmy! 

Zdolność subtelnej analizy szlaków przepędzania wołów przez Podole nie uprawnia do wymądrzania się na temat przyszłości Europy w czasach takich, jak obecne! Zaś stwierdzenia w stylu, że "Niemcy nigdy nie odniosą sukcesu, bo oni nie rozumieją morza", to może świetny literacki greps, ale sprawdza się to co najwyżej post factum, natomiast do tego, co nam najbardziej, i słusznie, imponuje, czyli do przewidywania przyszłości, nadaje się jak... Zaraz - przecież "pięść do nosa" znakomicie pasuje! Nie w każdym kontekście, ale w niektórych przecież super!

W każdym razie jedna dobra książka może wystarczyć, by szkopy morze zrozumiały, a Rzymianie w Wojnach Punickich czy Wandale wtedy, kiedy wandalizowali, nawet i książki nie potrzebowali. Tak więc pamiętajcie, ludkowie moi rostomili - to Tygrysizm Stosowany i nic innego stanowi Niezwyciężony Oręż W Walce O Lepsze Jutro! Nic innego! Dzisiaj te wiekopomne słowa wyryć mi na pamięć, jutro nauczymy się melodii.

triarius

wtorek, września 28, 2021

O miłości do silnych kobiet

W sitcomach (z których pochodzi połowa mojej znajomości psychologii) do stałych grepsów należą takie oto sytuacje:

- Przecież nie jestem niesympatyczny!
- Jesteś!
- Ale przyznasz, że dość przystojny ze mnie facet?
- Wcale nie! Jesteś paskudny!
- Robię dużo w domu, pomagam ci, jestem dobrym ojcem...
- Nieprawda, wszystko kłamstwo!
- A ty mnie całkiem przecież nie kochasz.
- I znowu łżesz jak pies! Kocham!

Wicie rozumicie, Moi Nieprzeliczeni, o co nam tu chodzi? O to (gdyby ktoś jeszcze nie zajarzył), że jak się nastawimy na negowanie dosłownie wszystkiego, to możemy zostać chytrze wykiwani, jak w powyższym dialogu. (Nie jest to sitcomowego dialogu arcydzieło, ale jak na szybki przykład ujdzie.)

I po co ja wam to mówię, drodzy ludkowie? Po to, że podobne sytuacje występują i w poważnych kontekstach, potrafią prowadzić do poważnych skutków, pozostają jednak nierozpoznanymi od szerokiej publiczności, bo dopiero Tygrysizm Stosowany potrafił tu dostrzec i przystępnie ujawnić metodę, strukturę i istotę sprawy. (Trzykrotne hip-hip hurra? Fakt, byłoby na miejscu!)

Jakie to mogą być przykłady, pytacie wielogłosowym chórem? A na przykład... Ktoś nam zarzuca, żeśmy mordowali Żydów, że te wszystkie Auschwitze to nie Niemce, tylko my... Plus tysiąc podobnych zarzutów. Skutek tego zaś potrafi być taki - a w naszym polskim przypadku to jest po prostu gwarantowane - że z całych sił zaczynamy siebie i drugich przekonywać, że Żydów uwielbiamy, mamy to wyssane z mlekiem matki, do głowy by nam nawet nie przyszło pomyśleć bez gorącej sympatii o jakimś starszym bracie... "Pejsy? Ależ są przecudne! Sam bym chciał! Kilka razy próbowałem sobie je wyhodować - niestety u mnie rosną one jakoś krzywo, widać mam za mało prawidłowych genów. Boleję nad tym, zastanawiam się nad jakąś operacją, ale na razie to jest tak."

I dawajże z całych sił udowadniać, że nikt jak my, że tylko u nas mogą się poczuć jak u siebie, tylko lepiej... Na tym poprzestaniemy dalej rozwijać ów przykład, ale to chyba przy pewnym wgryzieniu się w temat musi się wydać prawdą. Tak to po prostu działa. A oni w końcu gotowi w to uwierzyć i do nas masowo na przykład przyjechać, po  czym będzie: "Mówiłeś, że nas uwielbiasz, a teraz co, kłamco jeden? Udowodnij skurwysynu, że nas ordynarnie nie oszukałeś!" Itd. itp. Dalszy przebieg wydarzeń można znaleźć w mojej sławnej nowelce/scenariuszu o Icku, Tzipie i Zacnym Doktorze Mengelmanie.

Jednak my dzisiaj nie o tym, po prostu bardzo podobny mechanizm dostrzegam w kwestii miłości do "silnych kobiet". Femnistki, a któraż dzisiejsza tzw. "kobieta" nie jest już przez feminizm całkiem potężnie ukształtowana? Wie o tym i się z tego cieszy, czy też całkiem nieświadomie. Żeby tylko "kobiety"! Gorzej, że większość tzw. "mężczyzn" nie pozostaje tutaj daleko w tyle! I my właśnie o tym. Tak się energicznie staracie wybronisz przed zarzutem, żeście "szowinistyczne męskie świnie", że aż się, ludkowie moi, sami skutecznie kastrujecie! No bo przecież ciągle wam mówią, że to oznaka słabości, być kimś takim znaczy, a nikt wam nigdy nie rzekł na ten temat nic przeciwnego? Cóż z tego, że to akurat mechanizm funkcjonowania psychiki pospolitego leminga, bez przerwy tresowanego propagandą i zawsze skutecznie!

Standardowy tekst w takich razach brzmi: "Bo ty, jak każdy słaby facet, boisz się silnych kobiet!" I co na to odpowiedzieć?! Tygrysiczna odpowiedź, zakładając, że jeszcze mielibyśmy ochotę ciągnąć wymianę zdań z tą osobą, byłaby w stylu: "Nie boję się, co za durny pomysł! Po prostu zupełnie mnie nie kręcą." Ew., gdyby rozmów... czyni (?) była w miarę z wyglądu atrakcyjna i rokowała naprostowanie swej zwichniętej jaźni, można dodać: "Nie jestem, słodka mordko, twoim wiernym wibratorem i wciąż pokornie dopraszam się prawa wyboru w kwestii kogo, kiedy i jak będę pożądał! Da to się zrozumieć?"

Teraz słyszę protest z tylnego rzędu, że dlaczego Pan T. zabrania kobietom być silnymi i od kiedy to Tygrysizm potępia siłę? No więc, siła u kobiet... Za i przeciw, taka co ją lubimy, i taka, która co najmniej nas erotycznie, matrymonialnie i ew. także towarzysko całkiem nie podnieca. Matka trojga małych dzieci, która w czasie jakiejś wojny, okupacji, po stracie męża, utrzymuje siebie i dziatki przy życiu, per fas et nefas nawet, czy jest silna? 

Dla mnie jest, jak najbardziej, no i kapelusz z głowy, pełen jestem szacunku! Tyle że to nie jest sytuacja erotyczna, czy nawet towarzyska, w której to facet potrzebuje czuć się (najlepiej słusznie i bez picu!) silny, właśnie na tle swojej partnerki. Tak to po prostu działa! To może być nawet świetny materiał na żonę, i takie małżeństwo może się kochać do grobowej deski, tyle że jako dwoje partnerów w walce ramię w ramię z wrogim światem, a nie jako, powiedzmy, Rycerz i Księżniczka (w tle stadko Jednorożców). Żartuję z Księżniczką i Jednorożcami, ale tuszę, że pojmujecie o co mi chodzi.

Oczywiście - są faceci, których kręcą silne i okrutne kobiety z batem i w futrze na gołe ciało! Dosłownie parę dni temu dla zabawy przeczytałem ponownie "Wenus w futrze" krajana mojej św.p. Matki - Sacher-Masocha. Zabawne to było, ale właśnie dlatego, że to nie o mnie, czy choćby o w miarę normalnych facetach i w miarę zdrowych sytuacjach.

Zakonnica mimo tortur trwająca w wierze i niezłomna, także jest silna i zasługuje na podziw. Ta siła nawet jest jakby bardziej właśnie kobieca ze swej natury. Jednak to nie jest sytuacja erotyczna i to nie jest ta siła w taką dumę wprawiająca pyskato-agresywne korporacyjne szczurki z korą zrytą feministyczną propagandą. I bez nadziei na faceta, który nie byłby co najmniej socjaldemokratą lub liberałem. (Niezależnie nawet od tego, czy głosował na PiS. Różnica żadna! Maski spadły wraz z pojawieniem się podpasek na gębę, moje drogie ludzie! A one przeważnie nawet nie wiedzą, lub nie wierzą, że jacyś inni faceci mogą w ogóle istnieć - w każdym razie poza więzieniem czy domem wariatów.)

Danuśka z "Krzyżaków", Nel z "W pustyni i w puszczy", i Krzysia z "Pana Wołodyjowskiego" to już może lekka przesada, a w każdym razie lukier na tym ciastku, ale sienkiewiczowska Jagienka dla faceta z gonadami i nie do końca ogłupionego jest fajna właśnie dlatego, że mimo tej jej siły i chłopakowatości, w końcu się ją... Sami wiecie. W końcu okazuje się normalną dziewczyną, Zbyszko i tak jest od niej znacznie silniejszy (sok wyciska z gałęzi), a ona i wstyda się jak każda gąska, o ile nie jest całkiem ciemno, i kocha tak samo, i te same ma te swoje różne dziewczyńskie... Ach! Jak co do czego, to jak one wszystkie - nagie, bezbronne, zakochane dziewczątko. Zgadza się?

No jeszcze ktoś może nam tu zaprotestować, że przecież kulturystki czy karacistki... Te to nawet w pornografii (i to tej dobrej) stanowią pewną niepozbawioną atrakcyjności niszę, więc to jak z nimi? Ja się z tym zgodzę, że nisza i to może kogoś nawet i normalnego kręcić, ale zaraz dodam, że to dokładnie tak jak z przed chwilą wspomnianą Jagienką! Zresztą ten wzgl. zdrowy facet, który w realu chodzi z kulturystką czy bokserką, to niemal zawsze także kulturysta czy bokser. Od swojej ukochanej o wiele silniejszy, bardziej umięśniony, i/lub mający lepszy cios z prawej - zależnie od konkretnej obsesji. Jeśli jest inaczej, to sorry, ale wracamy do "Wenus w futrze"! Ciekawa sprawa ta Wenus, zgoda, przynajmniej dla mnie (i paru innych Tygrysistów może też), ale to już psychopatologia życia seksualnego, a nie zdrowa erotyka, jaką mielibyśmy powód w naszym cnotliwym Ludzie (ach!) szczepić.

Teraz zaś nadeszła w końcu chwila, by chórem spytać: "Co na jutro?" Tak? No to pytajcie, a ja odpowiem,  że na jutro macie powyższe dokładnie ze trzy razy przeczytać ze zrozumieniem, a potem się zastanowić. Nad czym zastanowić? Nie udawaj głupka Mądrasiński, bo cię Napieska porzuci dla kogoś nie zadającego tak głupich pytań! Nad samą opisaną tu metodą, macie się, ludkowie rostomili, zastanowić! No i też nad kwestią silnych bab - argumenta za i przeciw, kiedy tak, kiedy nie. Oraz jak sobie z tym radzić. Szczególnie sporo oczekiwałbym tutaj od panny Napieskiej, która jako białogłowa, jest w to zaangażowana chyba najmocniej i od tej drugiej strony. Prosiłbym szczerze, osobiście i bez niepotrzebnych zahamowań - robisz to dziecino dla Ludzkości! Żartuję, ale dla Braci w Tygrysiźmie na pewno, więc twoje zrozumiałe dziewczyńskie zawstydzenia złóż proszę na ołtarzu... Te rzeczy!

triarius

P.S. A teraz przekażcie sobie pocałunek pokoju... Bez macania koleżanek po schabach, Mądrasiński! To możesz za pół godziny w jakimś parku, jak już się bezpiecznie rozejdziecie! Pojedynczo proszę, góra parami, jak zawsze - proszę uważać na możliwe ogony!

sobota, marca 14, 2020

Dobre 15...

,,, procent, a może nawet 20, tego co mam "na obecną chwilę" do powiedzenia o koronawirusie, napisał właśnie Kurak. Oto:

https://www.kontrowersje.net/jak_trzyma_za_mord_zachwycony_lud_i_kiedy_sko_czy_si_pandemia

Oczywiście nie ma tam wszystkich tygrysizmów, historiozofii, Ardreyi i Spenglerów, bo na tę piekielną mieszankę mam monopol, ale ów kuraczy tekst także całkiem zgrabnie napisany i go polecam.

triarius

czwartek, marca 12, 2020

Koronawirus i Ogórki

Koronawirus, choć ze ściśle epidemiologicznego punktu widzenia to wciąż Małe Miki, wobec obecnego stanu naszej cywilizacji okazuje się mieć naprawdę OGROMNE HISTORYCZNE ZNACZENIE... O czym mógłbym już chyba napisać niezłą książkę. I co z tego? Absolutnie nic - zgoda! Macie przecież swoje Ogórki i Ziemkiewicze - niech wam to ładnie tłumaczą!

triarius

P.S. Napisałem powyższe głównie po to, by zobaczyć, ilu dziko przejętych korwino... sorry - koronawirusem, napędzi mi ten nabrzmiały ekspresją i jakżesz hiper-aktualny tytuł, plus adekwatne słowa kluczowe. Jednak ta treść odnosi się do wszelkich możliwych targetów. A mnie się jednocześnie chce śmiać, i trochę jednak łez też ciecze mi z ócz. Ale co mi tam! Żyjcie sobie na wieki wieków bez Tygrysizmu Stosowanego, skoro tak wolicie. (Paczpan - Post Scriptum dłuższe od samego tekstu! Ach jak ja takie figle kocham!)

poniedziałek, października 14, 2019

Moja mała teoryjka na temat wczorajszych wyborów

Leming
"Historia to psychologia" rzekł był Jaques Bainville. (Po francusku rzekł był, ale nie będziemy się w tej chwili popisywać naszymi w tym zakresie umiejętnościami, żeby nas nie wzięli za brata-bliźniaka niejakiego Czaskoskiego. Wyrazimy tylko gorące jak lawa przekonanie, że, jako łysy spocony moher z mokrego snu red., jak mu tam... Czuchnowski? Nie, Pacewicz chyba to był... Na pewno znamy to narzecze od Czaskoskiego lepiej, lepsze książki w nim czytaliśmy, i mamy znacznie lepszą wymowę. A Geremek jako historyk był zerem i tyle, wiem bo próbowałem go czytać. Tylko, że to na pewno pisał za niego jakiś głodny doktorant bez cienia talentu.)

A zatem Historia Psychologią est... I takoż Tygrysizm Stosowany! Całkiem tak samo! Zaskoczeni? Ja naprawdę uwielbiam odtwarzać sobie pokrętne ścieżki, jakimi chadza psychika leminga! Z obrzydzeniem, ale też z niekłamaną fascynacją, analizuję sobie (i Tygrysistom Stosowanym, gdzie tylko się takowi ujawnią, polecam) paskudne dusze różnych Urbanów, Jachir i Maleszków. W dodatku uważam, że to nie tylko taka perwersja, jaką na przykład mogłoby być... Nie, to zbyt obrzydliwe! Albo... To też nie, ohyda!

Obrzydliwe czy nie, zresztą nie zawsze obrzydliwe - czasem raczej śmieszne - jednak naprawdę mam przekonanie, że warto, i że to właśnie stanowi jedną z (jakże licznych) przewag Tygrysizmu Stosowanego nad Prawicowością-Pospolita-Odmiana-Ogrodowa, nie mówiąc już o wszelkich leberalnych avatarach, którymi nas od kołyski dziś, nie od dziś zresztą, karmią. No dobra, to była niezbędna w tych podłych czasach autoreklama (jak nie my sami, no to kto?) i Zjadanie-Własnego-Ogona (o którym śmy już przecie pisali - poszukać sobie!), a teraz do rzeczy! Jaka jest ta "teoryjka" zatem?

A taka ona (ci) jest, że lemingi, może szczególnie te młode, zagłosował były na te różne szemrane, kopnięte i nie-całkiem-jak-platfąśy-ale-jednak-moco-skompromitowane partie (nawet te, co nie rządziły i nie urządały Ciamajdanów - wystarczy chwilę posłuchać Guru K*wina!), bo doszło do nich, jak nimi Platfąsy cwanie tymi internetowymi trollami sterowały, jak ich oszukały, jak ich szczuły niczym najgłupsze wiejskie kundle po wylewie w swoich platfąsich brudnych interesach, więc, choć nie chciały już skutkiem tego na Platformę głosować, zbyt urażonymi będąc, to w duszy swojej każdy taki nie chcąc się za nic przyznać, że wyszedł na głupka, oddał swój bezcenny głos na jakąś idiotyczną-łamane-przez-szemraną partię - żeby tylko nie na PiS, na który go przez lata szczuto, ale oczywiście on tej prostej prawdzie w oczy nie spojrzy, bo musiałby się przed sobą przyznać, że dureń.

Da się to zrozumieć? (Zgłoszenia tego zdania powyżej do Księgi Rekordów Guinnessa, ze wzgl. na jego dłuuuuuuuuuuugość, mile widziane! Ja nie mam czasu się tym zajmować, ale pewnie bym się załapał i byłby NASTĘPNY SUKCES DLA POLSKI - większy od Nobla dla tej tam... Jak jej tam. Słuchajcie Szwedzi! To kom-pro-mi-ta-cja! Należało już wieki temu wywalić tę lewacką jaczejkę, udającą znawców literatury, w kosmos. Aż mi wstyd żem sam taki, nie jaczejka, ino Szwed, choć dziś to niemal to samo, aż w 1/16. Nawiasem - ktoś tego szpetnego bezpitula zamierza skutkiem tego Nobla przeczytać?)

A tu macie, w nagrodę, żeście to grzecznie przeczytali, genialne kolumbijskie vallenato. Śpiewa wielka, nieżyjąca już, María Dolores Pradera. (Sytuacja, która zapłodniła powstanie tego klasycznego utworu z roku 1932, i o której ten tekst opowiada, jest b. zabawna, ale to ew. na kiedyś.) Muzyka naprawdę nie musi być filharmonicznie dęta czy piekielnie złożona, nie musi być z nut i po konserwatoriach, żeby była super! Oczywiście Monteverdy tego świata to coś całkiem specjalnego, ale nie tylko one są warte grzechu, a "prosty lud"i "folwarczni chłopi" też swoje potrafią. (No i niech ktoś powie, że akordeon to nie jest fajny instrument! Choć po prawdzie to harmonia guzikowa.)



Tyle!

triarius

P.S. A wiecie wy, że o tej, jak jej tam... Tokarczuce, tak? My tu już kiedyś pisaliśmy? Nawet w tytule była.

poniedziałek, września 23, 2019

Definicje: BOLSZEWIZM

W sensie uogólnionym, jak to często mamy w Tygrysiźmie Stosowanym...

Bolszewizm - przekonanie, że podłość to siła.

Co do domu? Dobrze Mądrasiński, super że zapytałeś, bo bym wam dzisiaj odpuścił i byłoby szkoda. A zatem zastanówcie się, żebyście na następnych zajęciach potrafili elokwentnie wytłumaczyć:

1. Dlaczego Platforma "Obywatelska" (za "PO" gryzę!) i reszta tego @#$ towarzystwa to czysty Bolszewizm. (Dziecinnie łatwe!)

2.  Dlaczego, choć Komunizm - w sensie Marksizm i jego avatary, jak feminizm czy pedalizm - to wada genetyczna Zachodu, pojawiająca się u jego schyłku, to Bolszewizm w tygrysicznym sensie to wada genetyczna Rosji (choć tu i ówdzie występuje oczywiście i gdzie indziej).

I dla wyjątkowo pilnych, mających na przyszłość przywódcze czy prorocze ambicje albo coś...

3. Dlaczego Bolszewizm rozumiany w taki sposób jest bliskim krewnym, a może po prostu szczególnym przypadkiem, Nihilizmu, a także i Satanizmu.

(Dlaczego to jest szczególnie trudne? Bo nie było przecież jeszcze oficjalnie tych definicji i trzeba sobie samemu jakoś to na razie wykompinować.)

triarius

P.S.  1 (Zrecyklingowane z b. dawnego postu, który się nigdy nie ukazał.) Tak przy okazji... Jeśli ktoś z Tygrysistów lub Kandydatów na Tygrysistów użyje określenia "Europa", mając na myśli Unię Europejską, czy jak się tam ten twór naprawdę nazywa, to wrzuca złotówkę do publicznej skarbonki, a po pięciu razach otrzymuje naganę z wpisaniem do akt. Potem już żarty się kończą - moja miłość wprawdzie do kary śmierci jest bardziej niż letnia - ale jednak są pewne granice.

P.S. 2 Naprawdę nikt się już nie musi przejmować tym blogiem, Ardreyem, Spenglerem, czy "Tygrysizmem". Kiedyś, nawet jak pisanie mnie mierziło, przejmowałem się jednak trochę P.T. Publicznością i Poziomem... Teraz mam (excusez le mot) w dupie. 

Jeden się śmiertelnie czegoś obraził, drugi chyba po prostu umarł, nikt nie raczy żadnego feedbacku, a ja pisać nigdy nie lubiłem, w stosunku do tego (a mówię tylko o rzeczach, ach!, jakże potencjalnie cennych dla Ludzkości), co mi się kłębi pod czaszką, pisanie to barbarzyńska, powolna i nudna metoda... Czasem se coś napiszę, bo się jednak trochę przyzwyczaiłem - jak nie mam nic lepszego do roboty i najdzie mnie taka fanaberia.

Nie żeby wcześniej paru fajnych komentatorów mnie nie odumarło, np. Wiki3 czy Kuki, ale wtedy te kawałki były obecne w trzech lub czterech miejscach w sieci, i po prostu coś się w związku z moimi biednymi wpisy działo. Zresztą byłem młody i pełen... Bosze! Człowiek naprawdę myślał, że blogowanie to poważne i godne zajęcie, a nie tylko coś dla pociotków, siedzących w szafie homoseksualistów i platfąsich trolli! A przecież od faktów nie ucieczesz - jeśli takiemu np. Latkowskiemu płacą za pisanie, a mnie nie, to znaczy, że jestem poniżej Latkowskiego... Sporo! A przecież nie muszę tego robić, przynajmniej nie na serio, nie muszę udawać "obywatelskiego dziennikarza"! Potrafię sobie znaleźć masę lepszych zajęć, więc po kiego się poniżać?

Nie czytać już tego - po prostu! Sam bym to sobie ściągnął na dysk i w sieci zlikwidował, ale Gugiel tak zrobił, że się już ściągnąć na dysk nie da, a dla mnie zebrało się tu przez ten tuzin góra lat nieco interesujących rzeczy. I to cała tajemnica, A jeśli już ktoś naprawdę nie może znaleźć nic innego do czytania, to niech tu chociaż czyta rzeczy sprzed lat, kiedy mi trochę zależało, trochę się jednak starałem, miałem nawet pewne drobne (ależ człowiek był głupi!) nadzieje i złudzenia... Tych rzeczy z ostatnich miesięcy (co najmniej) i w całej przyszłości naprawdę czytać nie warto. Życie jest za krótkie, oczy zbyt cenne. Dixi!

środa, sierpnia 14, 2019

Myślęta (lato 2019)

Bzdurny jest pogląd, że taki ktoś jak Merkela karierę mógłby zrobić dopiero w tej epoce - bowiem w czasach, gdy osmolone rondle szorowano piaskiem, Merkela byłaby bezcennym skarbem w każdej kuchni!

* * *

Teraz coś hiper-aktualnego, ale z ach-jakże-głębokim zagajeniem... Prawica Pospolita Odmiana Ogrodowa nie znosi psychologii i wszystkie działania swoich (a często i naszych przy okazji) wrogów sprowadza do wrednego charakteru i forsy (tzw. "syndrom Nalewek"). Inaczej Tygrysizm, który przypisuje naprawdę znaczną wagę do takiego czegoś w zachowaniach lewizny, z targowicą włącznie, co by można określić jako "psychologiczne poczucie słuszności und szczere oburzenie".

To trochę coś, jak ów aksjomat z NLP, że "każdy postępuje słusznie zgodnie z własnym przekonaniem i własną hierarchią wartości". (Co naszym, tygrysicznym zdaniem jest w 95% prawdą, ale istnieją jednak Maleszki i P*koty tego świata, o czym nie można zapominać. Choć na poziomie meta... Ech, filozofia!)

No więc sprawa tego Neumanna (czy jak on się tam pisze), co on kantował w swoich zeznaniach majątkowych. Ludzie się dziwią... Że oburzają, to zrozumiałe, ale dziwią też, bezczelności Platformy, targowicy i samego Neu... jak mu tam... że tę sprawę lekce-sobie-ważą i próbują ignorować... A przecież nie po to robiło się na każdym kroku oszustwa na miliardy, żeby teraz przywiązywać wagę do takich dupereli, że się komuś np. 30 głupich tysięcy na samochód pojawiło z dnia na dzień!

Prawda ludzie? No to macie tutaj kolejny przykład wyższości Naszej Tygrysicznej Myśli nad... Tym tam smętnym, co wiecie.

* * *

B. głębokie myśli mnie przed chwilą naszły... (U mnie tak to działa.) Wokół tego motywu, że KK skutkiem swego koszmarnego V2 stał się, bo właśnie taki był cel, częścią liberalnego światowego systemu. Czyli z czegoś stojącego jednak (niechby i "akceptując demokrację, ach!" i te rzeczy, tylko co to właściwie dzisiaj znaczy "demokracja", że spytam?) OBOK (choć po prawdzie powinno być PONAD!), wcielił się w samo to post-oświeceniowe, globalistyczne coś, co nas tak skutecznie uszczęśliwia.

No i, nie będę tutaj przedstawiał całego toku myślenia, ale skutek powyższego jest m.in. taki, jak w przypadku owych nauczycieli, którym szczeniaki zakładają na łeb kosze od śmieci i potem rozsyłają takie filmiki po cieci. Czyli psychologia (again!): jesteś niby integralną częścią groźnego i niewzruszonego systemu, ale ewidentnie stanowisz jego słabiutką część, słabszą od zgrai rozwydrzonych i nudzących się, a do całości systemu mających swoje wątpia (choćby dlatego, że system nie dość radykalnie prze do przodu) pętaków...

No i skutek taki, jaki właśnie oglądamy. I oglądać na pewno nie przestaniemy aż do samego końca... Czyjegoś, obawiam się, że wiem czyjego. (Da się to zrozumieć bez wyższych studiów ze Szpęgleryzmu Stosowanego?)

triarius

sobota, czerwca 22, 2019

Bodnar, czyli Dlaczego Leming zawsze będzie nienawidził Kaczyńskiego (1)

Leming
Niejaki Bodnar... (To powszechne wśród "naszych" rzucanie "panami" i "mecenasami" w stosunku do najgorszej nawet mendy zalatuje mi podrabianym Wersalem w stylu Mniszkówny, nic nie poradzę. Czworaki, albo może Nalewki, kto to rozpozna?) Więc ów Bodnar, robiący teraz za ombudsmana od "praw człowieka", odezwał się nawet jak na lewaka tak podle, że aż idiotycznie i by mu to zaszkodziło, a przy okazji całej lewiźnie, gdyby nie...

Gdyby nie co? Napieska? Nie wiesz? Fakt, jesteś tutaj dość nowa, ale Mądrasiński z pewnością... Tak Mądrasiński? No właśnie! Gdyby nie, znowu, który to już raz, ci nieszczęśni "nasi"! Większość tych "naszych", bo nie wszyscy zapraszani do "naszych" telewizji, odzywa się co prawda w "dobrą stronę", ale przeważnie są to tak mdłe, ćwierć-połowiczne i płytkie wypowiedzi, że chce się płakać (a lewizna zaciera rączki).

Ta sprawa zmusiła w końcu nawet samego Pana T. do wyjścia z nory na ten obecny upał i pokazania wam, ludzie, że Tygrysizm Stosowany to naprawdę Niezłomny Oręż, a cała ta pospolita odmiana ogrodowa "prawicowości" podlanej "liberalną demokracją" nie nadaje się nawet, by ją rzucić za... powiedzmy Bodnarem. A więc, co robić, zaczynamy.

Na początek sprawa nienajważniejsza (!)... Choć do najważniejszej to my chyba w ogóle nie dojdziemy, skoro pisać nie lubimy, nikt nam nie raczy komętać, że o płaceniu nawet... Jednak idiotyzm z podłością jednych, a bezjajowa bezkrwistość drugich, nas wku... ten tego, i mobilizuje. No więc sprawa jest taka, że taki "nasz", co któryś w każdym razie, nawet jak przyznaje, że Bodnar zagadał jak menda i się wygłupił, gada w tym duchu, że "może nie było potrzeby tego pokazywać, ale wyciekło, szkoda..."

Otóż to jest akurat brednia! (Wiecie co, ludkowie rostomili? Zrobimy to sobie w odcinkach. Następne będą, albo nie, ale tego tematu jest na broszurkę co najmniej, a jak nie będziecie komętać, to w końcu po co się mam dla was wysilać. "Ęteraktywność" to się nazywa.) Tę pierwszą sprawę sobie jednak tutaj, w pierwszym odcinku, spróbujemy wyjaśnić do końca. Dlaczego to pieprzenie, że "niepotrzebnie lud zobaczył" jest takie durne, pedalskie i (excusez le mot) leberalne?

Co drugi z tych, co się nam tak mądrze i obficie po tych "naszych" telewizjach wypowiadają, to prawnik, ale widać, że w tym ich prawnictwie nie ma już wiele filozoficznych podstaw - chyba że liberalne, a to gorzej niż żadne... Nie mówię o filozofii koniecznie wynikającej akurat z religii, ale nawet na świecko, kiedyś taki co mędrszy prawnik miał jakąś ogólną koncepcję prawa - po co ono, jak on realnie działa, jak działać idealnie powinno... Takie tam.

Taki Pan T, tnie będąc nawet przez ułamek choćby sekundy żadnym prawnikiem, w hiper-liberalnej, lewicowej do bólu (mógłbym napisać "bulu" i byłoby śmiesznie, ale sam jestem dyslektykiem, więc to akurat nie to najbardziej) Uppsali, jakoś na tym uppsalskim uniwersytecie (sześćdziesiątym ponoć pod wzgl. poziomu na świecie, czyli o niebo wyżej, niż wszystko takie w tenkraju, ale chyba te jego sprawy były lepsze, i to różne tam obskurne Kvinnostudier obniżały całości lokatę... chyba, że odwrotnie) te rzeczy podłapał i przyswoił. "Nasi" zaś przemądrzy prawnicy jakoś chyba do tych teoretycznych podstaw swojego fachu nie dotarli, ciekawe dlaczego?

Inna możliwość, że wiedzą, ale nie chcą się tymi informacjami z plebsem dzielić. Luter uznawał królów za katów Boga, a książąt za katowskich pachołków - ciekawe za kogo uznałby dzisiejszych liberalnych prawników. Z "naszymi" włącznie.

Aleśmy se podygresjowali! (Wiem Napieska, że paskudny słowotwór.) Co nam jednak kto zrobi, skoro sobie piszemy sami dla siebie i bez sensownego powodu? No dobra, do ad remu! - do czego służy prawo karne? Tak Mądrasiński - do ukarania. Tak Napieska - do odizolowania niebezpiecznych przestępców. Co jeszcze, moje dzieci? Dobrze, panno N., świetnie kompinujecie... Tak - właśnie! Między innymi do tego też ("też" powiedziałem - to nie jest jedyna, czy na pewno najważniejsza, funkcja prawa karnego, ale niewątpliwie istnieje), by dać poczucie sprawiedliwości ogółowi. Z ofiarami, włączając w to osoby "pośrednio dotnięte", że tak to sobie - rodziny, bliskich itd., na czele.

Tak moje dzieci - czyli, żeby m.in. zapobiegać samosądom, a powstrzymywanie się od samosądu, czyli brania sprawiedliwości we własne prywatne ręce, uczynić dla ludu (w optymalnym republikańskim przypadku dla "obywatela", które to słowo się nam paskudnie w tej epoce spospolitowało) maksymalnie bezbolesnym. Czyli, jeśli ktoś ci, człeku, broń Boże!, zamorduje dziecko, sadystycznie, plus zgwałci, sprofanuje itd., to ty, zamiast wziąć kawał sznura czy inną gazrurkę i załatwić sprawę sam, oddajesz to w ręce państwa i wzgl. spokojnie czekasz. Na co czekasz? Na sprawiedliwość, tak Mądrasiński, właśnie!

Państwo nie zapewnia ci tego, że będzie fajnie, że nie będziesz rozpaczał i czuł żądzy mordu, ale jednak maksymalnie, na ile to możliwe, daje ci poczucie, że sprawa znalazła swój optymalny, sprawiedliwy i skuteczny dalszy ciąg. Tak? Kiedyś były, a w US of A nawet wciąż są, publiczne, albo w każdym razie z udziałem pewnej dobranej publiczności, egzekucje. Oczywiście potrafi się to przerodzić w paskudnie niesmaczną rozrywkę dla wulgarnej tłuszczy, i to nie jest fajne, ale jednak ma to też swoją jak najbardziej słuszną funkcję.

Jaką? A taką, że bez tego lud nie ma żadnej kontroli nad tym, co tam się naprawdę dzieje. Najsztuby tego świat i różne Bolki, mogłyby być przez waadzę (!) cichcem wypuszczane, zamiast żeby im robić kęsim w majestacie prawa, a porządni ludzie oczywiście nie, fi donc! Nie jest to ładne także w moich oczach, ale rodzina takiego dziecka, które ktoś sadystycznie zadręczył, ma prawo wiedzieć, że jej oddanie sprawy w ręce państwa musi mieć taki skutek, jaki oficjalnie mieć ma, jaki im obiecano, i że wszystko jest jak należy. (Nawiasem - czytał ktoś "Piękne dziewczę z Perth" Scotta? Tam jest taka pozorowana egzekucja.)

(Można w tym nawet dostrzec argument przeciw karze śmierci, jeśli ktoś bardzo pragnie. Nie kłócę się, nie wyrokuję, mówię jak to działa, a co do tego nie ma wątpliwości. Oczywiście są też leberały i one to widzą dokładnie odwrotnie, ale my je zwalczamy.) Tak więc, w przypadku tak potwornej zbrodni, pokazanie że się gościa, który był wedle wszelkiego prawdopodobieństwa sprawcą (i co się szybko ładnie potwierdziło, bo w tortury jako powód przyznania się raczej nie wierzę, tego nawet Bodnar wprost nie sugerował), rzuciło na ziemię i skuło, nie widzi mi się przesadnym, gwałcącym cokolwiek itd.

Że był w gaciach? A może Bodnar chce delikatnie (na razie) zasugerować, że każdy zbrodniarz, dopóki nie włoży spodni, ma być od policji bezpieczny? Taka świecka wersja prawa azylu, co to starożytni mieli je w świątyniach, a potem było w kościołach? Ładny pomysł, przyznaję, jak na lewiznę całkiem błyskotliwy, i w dodatku dość subtelnie prolom na razie podany, co jest cenne. (Takie sondowanie głębi palcem od nogi, jakże na czasie tego lata!)

I żeby nie było! Brzydzę się tymi wszystkimi gadkami, tak niestety powszechnie pojawiającymi się na naszej "prawicy", że "jak to fajnie, że recydywiści wezmą takiego w obroty"... (Nie szalałem ostatnio po forach i po prawdzie nie wiem, ile tego mamy tym razem, ale kiedyś, np. na temat św. p. Simona Mola, co to zarażał lewaczki adidasem, pełno było, że "mu specjalnie otwierali w zimie okna, a on był Murzyn, niezwyczajny, więc szybko zmarł"... Takich kawałków naczytałem się przez lata sporo i zawsze czuję się, jakby mnie wszy oblazły.)

To jest obrzydliwe, po prostu! Sądy i prawników mamy oczywiście jakie mamy, i to trzeba zmienić, ale zasada jest taka, że jak się kogoś wsadza do pierdla - na tydzień czy na 25 lat, to państwo jest za niego odpowiedzialne. Jeśli w wyroku nie ma nic o dręczeniu przez recydywistów lub generowania zapalenia płuc za pomocą mrozu (a nie powinno, gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości), to takich rzeczy nie ma prawa (nomen omen!) w realu być.

Czy to będzie Miłoszewicz, czy Morsi, czy jakiś rodzimy bandzior - za każdą np. śmierć więźnia jest jakoś tam państwo odpowiedzialne, i to zawsze niemal ma prawo budzić pewne podejrzenia. (Chyba że gość ma 95 lat i raka.) Takie pozaprawne represje są nie tylko etycznie oślizgłe, ale także także, i to można uznać za o wiele ważniejsze, za po prostu ANTYPAŃSTWOWE - w sensie anarchistyczno-bolszewickim. Warto o tym pomyśleć! Albo mamy państwo - nasze oczywiście - albo nie mamy i radzimy sobie sami, a jak trzeba, to obce zwalczamy. Proste!

Dlaczego tak, pytacie? O ileż słodziej, o ileż sprawiedliwiej nawet, byłoby przecież... Naprawdę nie wiecie? Otóż Toyahy tego świata (z całym szacunkiem) mogą sobie do woli pisać, co to by ze zbrodniarzem nie zrobili, gdyby im skrzywdził dziecko, ale między pisaniem i rzeczywistością bywa przepaść. Istnieją ludzie, którym by żaden Toyah skutecznie nie podskoczył, choćby nawet naprawdę chciał. Więc choćby dlatego. Przykre, ale c'est la vie, jak mawiali kiedyś różni tacy...

Żeby tę kwestię - istotną choć poboczną w stosunku do całej sprawy, którą chciałbym poruszyć - zakończyć miłym akordem, powiem, że ostatnio byłem u Coryllusa i z przyjemnością znalazłem wybrzydzanie się na wychwalania "bezinteresownej" i, co tu dużo mówić sadystycznej, brutalności policji wobec przestępców w jakichś tam filmach.

O tyle mnie to ruszyło, że pewna, jak to postrzegałem, fascynacja tego typu zachowaniami ze strony niezapomnianej MO wobec różnych tam alfonsów dawała się dostrzec w dawniejszych wspomnieniach tego autora pt. "Dzieci PRLu". Mocno mnie to raziło i uznałbym to chyba za największą wadę tej książki. No a teraz - nie wiem, czy wtedy to był tylko pozór i mój błąd, czy autor dojrzał i zmądrzał, czy coś jeszcze innego, ale takie coś jest właśnie potępiane i to mi się podoba.

A więc - gdyby "naszego" podejrzanego bez sensownego powodu bito po twarzy, opluwano i powiedzmy ściągano mu gacie - byłbym zdecydowanie przeciw, jednak to co widziałem w telewizjach nie wydaje mi się niczym, co by powinno poruszyć jakimkolwiek, choćby i najwrażliwszym, sumieniem.

No, to tę sprawę śmy sobie jakoś chyba wyjaśnili (plus autobiograficzne dygresje do smaku, jak to u nas), ale pozostaje (w rękach Szan. Publiczności) kwestia o wiele w sumie istotniejsza, czyli "dlaczego liberalizm tak ma, że lituje się nad zbrodniarzem, a w dupie ma jego ofiarę". (Co nawiasem, krótko i błyskotliwie wyjaśniliśmy kiedyś w jakimś komęcie, ale to naprawdę zasługuje na szerszą popularyzację i dokładniejsze, z odnogami i mackami, wyjaśnienie.)

No i nie było jeszcze nic o Lemingu i Kaczyńskim, ale może być, jeśli tylko...

triarius

P.S. Nie od rzeczy będzie (już tu) dodać, że Bodnar w swojej szarży jest jednak na tyle cwany, iż próbuje udawać, iż chodzi mu właśnie o te wątpia, o których ja powyżej, a naprawdę stara się zniszczyć nie tylko PiS, ale także elementarne poczucie sprawiedliwości u prola. Jak to lewizna - czysta Szkoła Frakfurcka!.

niedziela, czerwca 02, 2019

W ramach integracji...

... prawicy oraz propagowania treści, macie tu linka do ankiety z odpowiedziami Waszego Oddanego Sługi:


Może to kogoś zainteresuje. Napisane b. szybko, bez żadnego przygotowania czy namysłu, ale w sumie, choć bym to chętnie porozwijał, nadal mogę się podpisać. A co do Wydawnictwa Podziemnego, to trochę, jak niektórzy mogą wiedzieć, się kiedyś spieraliśmy, a nawet... Nieważne, ale wszystko zawsze bardzo elegancko, patriotycznie, bułka przez bibułkę i bez gróźb. Istny Wersal.

triarius

piątek, sierpnia 17, 2018

Śpiewać albo nie śpiewać, oto jest pytanie

Niderlandy wiek XVII
Poszedłem (ci ja) do Coryllusa i znalazłem (ci ja) tam parę interesujących rzeczy, com je przeczytał. Po pierwsze krótką historię jego rodziny w jednym tekście - smutną, niestety bardzo ludzko-typową, nieco wzruszającą, jeśli ktoś wzruszać się akurat lubi... A także trochę jakby, w moich oczach przynajmniej, wyjaśniającą tę jego, jak ja to widzę, ekonomiczną obsesję. Wyjaśnia, ale nie uprawomocnia, żeby użyć tego dętego słowa z braku zgrabniejszego.

Bo to nawet nie jest "marskistowska historia" - ta pisana na Zachodzie i bez (można mieć nadzieję) partyjnej kontroli - którą dość faktycznie lubiłem, bo zawsze starała się analizować konkrety i ludzką rywalizację, także, a nawet przede wszystkim, tę ekonomiczną i klasową. Podczas gdy ta "niemarksistowska" dziwnie często, albo gromadzi niezwiązane ze sobą wątpliwe fakcicki, albo też przedstawia Marsz Ludzkości Ku Obecnemu Szczęściu Z Obietnicą Dalszego Ach-Jakże-Rozkosznego Ciągu.

Jednak Coryllus w wielu przypadkach idzie dalej, ponieważ on to łączy z podważaniem wszystkiego, czego nas oficjalna historia uczy, i z programową paranoją, czyli Totalną Spiskową Teorią Wszystkiego. Co, uważam, jest całkiem interesującym programem - co najmniej dla eseisty, bo nie chciałbym, żeby nagle wszyscy zaczęli historię w ten sposób pisać - i całkiem często zasługuje to na poważne zastanowienie... No i to już jest nie byle jaka wartość!

Drugie interesujące, co tam (ci ja) przeczytałem, było tutaj: https://coryllus.pl/komunikacja-a-folklor-czyli-omerta-raz-jeszcze/

Dla patologicznie leniwych klikaczy streszczę, że chodzi tam o to, iż im lepszy i bogatszy folklor - ale chodzi o pieśni, nie o wycinanie kogutków z papieru, przynajmniej o nich nic tam nie ma - tym gorsza społeczna komunikacja w danym społeczeństwie, bo te śpiewy tę komunikację w patologiczny sposób zastępują i jakoś tam unieważniają. Nie wiem, jak z muzyką instrumentalną, z tańcami na klepisku i macankami w zaroślach, ale o pieśniach jest tam powiedziane to właśnie explicite.

I nie chodzi tutaj, mówi Coryllus, po prostu o ciężki los i te sprawy. Nie - brak prawdziwej komunikacji jest przyczyną oraz skutkiem tego, że ludzie tak cudnie i z takim przekonaniem śpiewają! I ja naprawdę sądzę, że to jest interesująca hipoteza, w której znajdziemy więcej niż ziarno prawdy... No bo weźmy Irlandię... Albo weźmy różne tam społeczności w US of A - te które mają fajny muzyczny folklor, to raczej rzadko bostońska elita, za to white trash z Apallachów, Murzyni, Meksykanie, nawet młodzież w latach '50 z Rock-a-Billy i wczesnym Rock'n'Rollem daje się tu dopasować.

No a, pyta nas Coryllus, czy ktoś zna niderlandzką pieśń ludową z XVII w.? Nie znam faktycznie żadnej, z żadnego wieku. Znam trochę szwedzkich, a oni w końcu wynaleźli zapałki, pudełka do mleka, stworzyli Ikeę, armatki Boforsa... To się liczy? Jednak najistotniejsze, z Tygrysicznego Punktu Widzenia przynajmniej, jest to, że ja bym sto razy jednak wolał żyć w takich Włoszech, z ich bogatym muzycznym folklorem, niż w siedemnastowiecznych Niderlandach, i jeśli TO oznacza "brak społecznej komunikacji", to na drzewo ze społeczną komunikacją!.

W Meksyku też bym wolał, a przecież znam tuziny ich ludowych śpiewów i je namiętnie kocham, a holenderskich za cholerę. Ktoś ma inaczej? Mogę zrozumieć, bo mój umysł pojemny i elastyczny, że ktoś o takiej historii rodzinnej i takich ambicjach, jak Coryllus - choć przecież moja rodzina też majątek, nieco większy, fakt, traciła w ostatnim stuleciu wielokrotnie i absolutnie nic dziś z tego dla mnie nie zostało - wolałby żyć w Holandii epoki Gorączki Tulipanowej i liczyć, że się dorobi... Ale ja nie. Nie bardzo widzę powód marnowania młodości i najlepszych lat na tyranie, żeby mieć potem wystawny pogrzeb!

No bo już na pewno nikt mnie nie przekona do tyrania po to, żeby ludzie, jak to jakiś geniusz spędzający masę czasu na kiblu precyzyjnie wykompinował, za pięćset lat żyli jak aniołowie niebiescy (choć bez oglądania oblicza Pańskiego, bo po co, skoro można oblicza Kuronia z "von" Misesem?) I NIE MUSIELI PRACOWAĆ. Łał? Nie, na drzewo! Ale Coryllus chyba też aż tak daleko nie idzie - on po prostu, jak masa ludzi w leberaliźmie (żeby nie powiedzieć biednych lemingów) zamierza tyrać całe życie, żeby pod jego koniec, precyzyjnie sobie wszystko wycyrklowawszy, przeżyć dwa tygodnie upojenia.

Miejmy nadzieję, że jeszcze będzie wiedział, co to to upojenie. (W nieco dawniejszych Chinach po siedemdziesiątce nie miałeś już żadnych obowiązków i mogłeś sobie do woli dogadzać, na przykład obżerając się psim mięsem. Smacznego!)

Dla mnie jednak, dziwnie na tę całą oświeceniową propagandę odpornego, nie jest to żadna atrakcyjna perspektywa, a w dodatku ta "marna", jak mam rozumieć "imitacja społecznej komunikacji" to coś dokładnie takiego, jak prawdziwy, świętej już niestety pamięci, Katolicyzm, z jego śpiewami, Machaultami, procesjami, łaciną, hostią, katechizmem i resztą tych bezsensownie odwracających uwagę od prawdziwych problemów, wyczerpujących energię i potencjalnie dzielących społeczeństwo, a także nerwicujących, spraw.

Podczas gdy ta wyśniona "komunikacja" - ta której przeciwieństwiem miały by być ludowe pieśni, choćby takie cudne, jak powiedzmy "Water is Wide", "Twa Corbies", albo "Silver Dagger", to dokładnie to, o czym śpiewał kabaret Elita, że chcą od tego uciec: "od całego swiata, od paragonów, paragrafów i wywieszek". Więcej? Proszę: "Gdzieś tam prezydent zbiegł w szlafroku, gdzieś tam przyjęto jako wskaźnik stopę zysku, pięć wizyt, sześć wyroków, ktoś przez pomyłkę rekord świata pobił w dysku". Czyli całe nasze gówniane liberalne życie, wszystko, czym karmi się nasza dusza. Cudo, nieprawdaż?

Sorry, jeśli TO jest ta "społeczna komunikacja", to ja się nie dziwię, że wolą śpiewać! Tutaj mamy też bardzo szpęgleryczną kwestię Romantyzmu, jako (w swej historyczno-kulturowej wersji) rozpaczliwej, a nawet histerycznej obrony przed nadciągającą Cywilizacją (w sensie szpęglerycznym) z jej druczkami i wywieszkami, oraz brakiem sensu i witalności. Ciekawa sprawa, ale na kiedyś, da Bóg.

Zakończę stwierdzeniem, że moim zdaniem idealne społeczeństwo, to nie takie, które ma dobrze rozwiniętą komunikację w postaci druczków, wywieszek i paragonów, kocha i akceptuje to wszystko, tylko raczej takie, które ma pewne podstawowe sprawy rozpracowane - też każdy człek na tyle, na ile jest zdolny i zależnie od swego miejsca w intelektualnej hierarchii - wokół których to spraw się od czasu do czasu przynajmniej ono łączy, te przeżycia dzieli...

Sprawy o które jest gotowe walczyć i o których ŚPIEWA - a wszystkie wulgarne szczególiki: paragony, paragrafy, wywieszki i rekordy w dysku, ma raczej w poważaniu i tak mało uwagi im poświęca, jak to możliwe.

W każdym razie nie robi z tego religii... (Taka religia wabi się jak, Napieska? Zgadza się, wabi się LIBERALIZM,) Stara się to mieć maksymalnie w tle i żeby się w oczy nie rzucało, nie rozmawia o tym, bo to po prostu dość nieprzyzwoite. Nawet jeśli, z konieczności, buduje coś, jak siedemnastowieczne Niderlandy, to zdaje sobie sprawę z tego, że to Z KONIECZNOŚCI. I jeśli zdoła, stworzy coś o wiele lepszego. Z minimalną ilością paragonów, paragrafów i... Czego jeszcze, Mądrasiński? Bardzo dobrze - wywieszek. Dzisiaj naprawdę jesteście w formie, moje dziatki.

I to by było na tyle.

triarius

poniedziałek, lipca 23, 2018

Leming, leming pokaż rogi!

- Co wy tam tak przeżuwacie, Mądrasiński?

- Nic, Szefie... Znaczy swój własny ogon obgryzam... Zjadam, chciałem powiedzieć, tak... Sam koniec...

- (Co za wspaniały chłopak! Nie dość że jeździ na wszystkie szkolenia, a teraz przyjechał na Letni Obóz Treningowy, to jeszcze chyba w każdej wolnej chwili sam się tygrysizuje. Choć nasz znakomity wywiad wywęszył, że chłopak ma jednak dwie narzeczone w sąsiedniej wiosce, nie licząc trzech tam gdzie mieszka.)

No dobra, Mądrasiński, ale wy już nie przesadzajcie, młodość musi się czasem wyszumieć - idźcie pomóc kolegom kopać tę nową latrynę na 200 miejsc! Raz, dwa!

- Tak jest Szefie!

* * *

Zaispirowani tym (ach jakże tygrysicznym!) dialogiem, my także wgryziemy się we własny pręgowany ogon i powiemy co następuje... Z jakiegoś powodu przestały do mnie ostatnio przychodzić emaile zawiadamiające, że ktoś mi raczył wpisać komęta, więc byłem pewien, że ten prześwietny blogas zdechł już bardzej jeszcze, niż zdechł był w rzeczywistości...

(Nie że to jakaś wielka różnica, ale jednak a little bit is better than nada, jak mówią, a nawet śpiewają, Texas Tornados. Itd.) W związku z tym moja, i tak nikła, wiara w sens pisania zmniejszyła się do zera. Wczoraj jednak odkryłem wreszcie jak się rzeczy mają, a także to, że tow. Mąka, którego uwielbiam jak siostrę, wcielił się w vox populi i magna (populi) voce zażądał wyjaśnienia różnicy między Lemingiem i Lewakiem.

Mam ci ja na ten temat masę przemyśleń, książkę chyba mógłbym napisać (gdyby... itd.), ale nie jest to ułożone tak składnie i drama-nie-bójmy-się-tego-słowa-tycznie, jak bym chciał. (Nie to co np. tekst, który w sobie noszę o Piłsudskim vs. Dmowskim i dlaczego dzisiejsi rzekomi czciciele Dmowskiego, ci głośni i pyskaci, to albo ruskie gównojady, albo zwykli durnie.) No więc wyjdzie nam z tego zapewne rozwichrzona gawęda o wszystkim, co się z czymkolwiek wiąże, na cztery ręce - dwie moje, dwie dr. Alzheimera. W imię Boże zaczynajmy, bo ten temat jednak jest wielki i nabrzmiały!

* * *

Co to Leming? Co to Lewak? Najprostsza, i dla nas tu chyba najpraktyczniejsza, odpowiedź będzie taka, że Lewak to jest KOMBATANT - niekoniecznie, a nawet z pewnością nie, w sensie 8. Pułku Ułanów księcia Józefa, czy innej Brygady Pancernej gen. Maczka - ale jednak aktywny... Boże, jak to nazwać...? Słowo "żolnierz" w wielu modnych dziś kontekstach mierzi mnie równie mocno jak "baron" (SLD), "wojownik", mimo skojarzeń z MMA, też zbyt dobre, nawet "bojówkarz" mnie akurat kojarzy się z Piłsudskim, więc nie tak źle... W każdym razie Lewak to ktoś aktywnie starający się cele tej tam Lewizny realizować.

Lewizna - sama esencja, a nikt już nie ma nawet cienia wątpliwościA jeśli nic nie robi, czyli nie jest "aktywny"? OK, nie jest, ale sumienie go z tego powodu dręczy, jak go poproszą, to się przyczyni... Te rzeczy. W każdym razie on ma w głębi swego jestestwa te przekonania i chciałby, żeby to się spełniło. Jakie przekonania spytacie? Co ma się spełnić? Fakt, rodzaje lewizny są różne, a jeszcze różniejsze są typy indywidualnych lewaków...

Co sobie, da Bóg, jeszcze tutaj wyjaśnimy, ale na razie przejdźmy do Leminga i zarysujmy ten podstawowy kontrast między owymi dwiema kategoriami istot. ("Istota" nieco zbyt ładnie brzmi w tym kontekście, w ogóle często odczuwam, że polski język jest o wiele za ładny, by móc się nim posługiwać w tych podłych czasach. Niestety rosyjskiego aż tak dobrze nie znam, a "swołocz", "pragułka" i "padcziorkiwanie'" aż tak daleko nas nie zaprowadzą.)

Leming, ludkowie moi rostomili, to CYWIL. Cywile, zgoda, potrafią być paskudnie nieprzyjemni i męczący, czasem na czas jakiś dają się zwerbować i trudno ich wtedy odróżnić od zielonych ludków czy innej tam armii Budionnego, ale tak naprawdę, to Leming kocha spokój, konformizm, poczucie przynależenia do elity; polityką, jaka by nie była, w sumie się brzydzi, a świat jaki on będzie za 500 lat ma w dupie, w odróżnieniu od Lewaka, dla którego wtedy dopiero przyjdzie Spełnienie (ach!)...

Problemów z Lemingiem jest parę, całkiem istotnych, ale jednak to nie jest to samo, co Lewactwo (nazywane tak tutaj na zmianę z "Lewizną", przy czym nie chodzi i w tym określeniu o wynoszenie z zakładu spinaczy, jak by chcieli Leberały). Jakie są te problemy z Lemingiem? Po pierwsze, Lemingów jest ogromna masa - w sumie raczej większość ludności w "cywilizowanych" częściach globu. Leming jest jaki jest, ale nie zniknie - co by Nicki tego świata i inni wierzący w Postęp Ludzkości nie głosili.

Sposobem na przerobienie Leminga na coś mniej smętnego jest danie mu SENSU ŻYCIA - kraju do odbudowania, wyjątkowo paskudnego wroga do zwalczenia... Te rzeczy. Wtedy Leming macha karabinem czy łopatą i przez krótki czas nie musi ćpać ani brać Prozacu. Jednak to są b. kosztowne i dość ryzykowne sposoby, których nikt nie podejmuje wyłącznie z powodu estetyki czy szczęśliwości Leminga, więc rzeczony Leming jest z nami i z nami będzie - na wieki wieków! (No i firmy farmaceutyczne też z czegoś muszą żyć!)

Leming to szpęgleryczne dziecię (schyłkowej, jak to ona) Cywilizacji... W sensie szpęglerycznym, czyli tej późnej fazy rozwoju/schyłku cywlizacji pisanej po prostu z małej litery, kiedy to Biurokracje, Prawnicy i Finansowi Macherzy mają już praktycznie totalną władzę, a zwykli ludzie... Co? Stają się z dnia na dzień bardziej i powszechniej... No czym? Lemingami właśnie, czym niby innym?

Leming to produkt PRZEDSZKOLI, Leming to produkt KORPORACJI, Leming to produkt MEDIÓW (i nie mówię o wodzie z gazem), Leming to produkt "EDUKACJI", którą trudno odróżnić od PROPAGANDY, i ROZRYWKI będącej niczym niemal już innym, niż właśnie narzędziem do tresowana Leminga. Leming wreszcie to SAMOTNY TŁUM z ważnej (!) książki Davida Riesmana pod tym właśnie zgrabnym tytułem (The Lonely Crowd w oryginale).

OK, na razie tyle. I tak jest to nieco materiału do przemyśleń i do dyskusji, a jak będzie jakaś ęteraktywność, jakiś ętuzjazm... te rzeczy... to wyjaśnimy sobie jeszcze masę dodatkowych spraw - np. różnicę między Lewicowością i Lewactwem, rodzaje Lewactwa... Więcej o psychologii i socjologii naszego ukochanego Leminga... Temat jest naprawdę wielki, Autor też, więc i Wy okażcie tu wielkość i... Rozumiemy się? (A ty znowu Mądrasiński się tu plączesz i coś żujesz?! Galopem latrynę kopać, bo wystąpisz dziś na wieczornym apelu!)

triarius

piątek, maja 18, 2018

Nieco melancholijna satysfakcja pasiastej Kassandry, co ona zawsze ma rację...

Rebe Balaam
Sprawa Tomasza Komendy pokazała po raz nie-wiadomo-który, że pewnym ludziom dostrzeganie ukrytych prawd, przewidywanie przyszłości, rozszyfrowywanie trudnych do analizy trendów przychodzi niemal równie łatwo, jak innym pieprzenie bez sensu o "wolnym rynku", o "równouprawnieniu", "odwiecznej miłości polsko-żydowskiej", czy o czym tam jeszcze idioci uwielbiają chrzanić.

Tyle że - czy to ten nieszczęsny układ, który nas miłościwie dręczy, czy też po prostu całe Universum, przed takimi ludźmi - tymi obdarzonymi ową cudowną przenikliwością, nie tymi od "wolnego rynku" przecież! - cudnie się zabezpieczył. Są oni zawsze, bez wyjątku i niesamowicie skutecznie ignorowani. (A w niektórych przypadkach i gorzej.) Mit Kassandry!

Choć właściwie niewiele tu "mitu", w sensie opowieści, natomiast sama idea jest równie prosta, co genialna... W każdym razie ta biedna Kassandra pokazuje, że takie zjawisko potrafiło istnieć już trzy tysiące lat temu, i także wtedy wynikało z niego tyle, co dzisiaj, czyli nic (poza ew. niewolą u jakiegoś jurnego Achaja).

"Jaka to sprawa?" (żeby wrócić do głównej procedury) - spyta ktoś za czas niejaki... No więc sprawa gościa, lat wtedy 23, (wedle wszelkich danych) lokalny układ cynicznie wrobił w gwałt i morderstwo na pięnastolatce, skutkiem czego facet dostał 25 lat (najwyższy możliwy dziś wyrok w tenkraju), a odsiedział już 18, traktowany "stosownie" brutalnie przez władze penitencjarne, strażników i innych garusów. Prawdziwym sprawcą tamtej zbrodni niemal na pewno był syn lokalnego prominenta, i stąd cała sprawa.

Sam Komenda, na konferencji prasowej zaraz po uniewinnieniu go, powiedział m.in. coś w tym duchu, że "wdzięczny jest, iż w Polsce nie ma kary śmierci, bo w takim przypadku dawno by już nie żył, a w dodatku nikt nie miałby istotnego powodu dowodzić, że nie on jest winien".

W istocie, to powód by miała najdziksza lewizna, która wprost uwielbia takie przypadki - przypadki ludzi niesłusznie straconych, i którym już nic nie można pomóc, a powód jest dość oczywisty. Akurat o to trudno nawet do lewizny mieć wielką pretensję, choć nie jest dobrze, kiedy lewiźnie pozwala się mieć w czymkolwiek rację.

Nie bez powodu Pan T. stale podkreśla, że "prawicowość zabija najmniejsza kropla (własnej) głupoty, podczas gdy lewizna właśnie się głupotą żywi i od niej tyje". (Dokładnie w tej formie nie zostało to nigdy powiedziane, ale sama ta myśl była tu już obecna wielokrotnie.) I cytuje też często, Pan T., bo o nim w tej chwili mówimy, genialnego bonmota, że "od mądrego wroga gorszy głupi przyjaciel". (Wężykiem!)

Powie ktoś, że taka zrozumiale emocjonalna wypowiedź - mówimy o tej wdzięczności, czy też radości, z braku kary śmierci w tenkraju - to nie jest jednak coś, czym by się należało na trzeźwo i racjonalnie przesadnie przejmować. Zgoda - takie wypowiedzi, choć oczywiście uprawnione, zrozumiałe itd., tym nie są, ale jednak ja sądzę, że tym razem gość miał rację.

Kara śmierci, którą tak lekko i chętnie rzucają nasi dzielni "prawicowcy", siedząc sobie bezpiecznie przed takim czy innym ekranem, ma sporo pobocznych aspektów, z których większość nie jest jednak przyjemna, i to już stanowi pewien przeciw niej argument. Jednak w sprawie p. Komendy widzimy, a przynajmniej widzieć powinniśmy, aspekt o wiele ważniejszy, a także o wiele bardziej tygrysiczny...

"Jaki?" - pytają cudnie brzmiącym chórem panna Napieska i pan Mądrasiński... A taki, moja droga młodzieży, że człowiek dostałby gwarantowaną czapę, gdyby ona w tenkraju istniała, dlatego przecież, że jest PROLEM. Tak? ("Zgoda, zgoda, Pan Tygrys jak zawsze w formie!" Dzięki moje dzieci!) Może ten tam lokalny wsiowy kacyk, to nie była nastojaszcza globalna elita w rodzaju Sorosa, czy kogoś kto nim kręci, ale jednak stosunek tych ludzi, na owym lokalnym gruncie, był taki, że pan Komenda to niewątpliwy prol, zaś oni sami to elita właśnie...

(Być może nawet, w tych czasach nieskrystalizowanego wciąż jeszcze do końca podziału na nowych nobiliores i humiliores (czyli proli), można by rzec, że oni też, obok masy pismaków, profesorów, aferzystów i moralnych autorytetów, do tej wyższej globalnej klasy pracowicie aspirują, choć nie to jest teraz dla nas najważniejsze, po prostu zaznaczamy taką możliwość dla ew. przyszłych analiz.)

No a co Pan T. mówi na temat kary śmierci? Tak Mądrasiński, właśnie to mówi. Panna Napieska może tego jeszcze nie wiedzieć, bo jest z nami od niedawna, ale ty powienieneś i wiesz. Pan T. mówi, że to prole będą dostawać tę czapę, a nie elity - Tuski, Merkele, zdRadki choćby i Bule z tego nieszczęsnego bantustanu - więc dopominanie się o nią przypomina modły karpi o Wigilię, tyle że do sześcianu, Tak? No to właśnie.

Jako bonus mogę rzec, jak to widzę z tą karą śmierci. Otóż: istnieje coś takiego, jak wojna, i jest, po tygrysicznemu patrząc, o wiele powszechniejsze, niż nam to leberaly wmawiają. Wojna to m.in. zabijanie. Państwo to "zęby i pazury narodu" (nawet w przypadku imperium, gdzie ten "naród" jest in spe, marzeniem waadzy zaledwie, ale w takiej "zdegenerowanej" postaci jednak istnieje)

KassandraPaństwo to także monopol na przemoc na jakimś terytorium i nad jakąś ludnością, tak? (To nie moje własne, ale znane i słuszne.) Na ile to traci, na tyle przestaje być państwem. Nie oznacza to oczywiście, by przyzwoite państwo powinno się tą przemocą zajmować na codzień i bez dobrego powodu (jak targowica na przykład), ale taka właśnie jest sensowna definicja, i taka jest państwa istota.

Z tej definicji wynika, że państwo - w związku z samą tą swoją istotą i z faktem, że wojny w różnej postaci istnieją i istnieć będą - nie może się prawa do uśmiecania swoich i swoich obywateli WROGÓW definitywnie wyzbywać. Tutaj zgadzam się z tymi wszystkimi "hiper-prawicowymi" kapciowymi krwiożercami.

Jednak może, i moim skromnym w normalnych warunkach powinno, dobrowolnie odstąpić od tego prawa realizacji. O ile dana zbrodnia, czy co to zresztą jest, nie stanowi AKTU WOJNY, realnie zagrażającego temu państwu, jego ludności, lub też niszczącego jakieś b. istotne z państwem tym związane wartości.

Tak sądzę, ale to jest moja własna i w sumie prywatna opinia, nie samo jądro Tygrysizmu, i ktoś ma prawo się z tym akurat nie zgodzić. Natomiast to, że czapę w obecnej rzeczywistości - która nie zdaje się zmieniać na naszą korzyść, przynajmniej nie w przewidywalnym czasie - będziemy dostawać MY, a nie ONI, to powinno być dla każdego jasne, a już na pewno dla każdego, kto aspiruje do znajomości podstawowej tygrysicznej wiedzy. ("Paczpan - niby prawica, a jakie klasowe podejście! 'Prole i elita'. I jeszcze pluje na liberalizm, cholerny świr!")

Sprawę kary śmierci, tuszę, wyjaśniliśmy sobie w związku z tamtą aferą, ale pozostaje jeszcze sprawa tzw. JOWów. Ta jest, moim skromnym, ogromnie prosta, a w dodatku nie powiem tu nic ponad to, co już wielu niegłupich ludzi mówiło, łącznie z JK. Te całe JOWy tylko pogłębią włądzę różnych szemranych lokalnych klik, układów i mafii w tych wszystkich prowincjonalnych ośrodkach. Nie ma sposobu, żeby tego nie uczyniły! No a w omawianej tu przez nas sprawie - co było sprawcą skazania niewinnego człowieka i zapewnienia zbrodniarzowi miłego życia na wolności, jeśli nie lokany układ, który w przypadku JOWu stałby się jeszcze silniejszy?

No to właśnie. Q.e.d.

triarius