Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lewizna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lewizna. Pokaż wszystkie posty

czwartek, marca 16, 2023

I lewackim rozumieniu słowa "Prawda" v2.0

Obejrzałem ci ja fragment videja, gdzie niejaka Środa nawija na temat braku różnic między chłopem i babą, z tym, że baba jest pod każdym względem (rzekomo) lepsza. Są pierdoły po prostu nie do uwierzenia - wiele z tego, co opowiada Lewizna jakoś tam się prosi o chwilę przemyślenia, aby w miarę skutecznie dać odpór - tutaj absolutnie nic takiego! (Co dałoby się sensownie robić z Lewizną i jej argumentami to raczej my tutaj już wiemy, ale na pewno WSZELKA dyskusja to już ich sukces i nasza porażka Z ZAŁOŻENIA. Ludzki język i ludzki umysł potrafi bardzo łatwo tworzyć niesamowite pierdoły, a precyzyjnie znaleźć w nich błąd jest często o wiele trudniej. Nie mówiąc już o tym, że przekonywanie Lewaka nie rokuje sukcesu i nie ma cienia sensu.)

W każdym razie owa Środa zapłodniła mnie (hłe hłe!) do doszlifowania tego, com kiedyś napisał na temat Lewackiego rozumienia Prawdy. Tamto było, i jest, całkiem dobre, ale oto idealna i ostateczna wersja:

Dla Lewizny "Prawda" to po prostu to, czego nikt za jakiś czas (najpóźniej po ich całkowitym zwycięstwie) nie ośmieli się kwestionować. "Prawda" (a także "Fakty", jeśli rozmawiamy Tygrysiczno-Szpęglerycznym językiem) w normalnym zdrowym rozumieniu dla Lewizny NIE MA NAJMNIEJSZEGO ZNACZENIA i raczej nawet nie istnieje.

Zrozumta to ludzie, do kurwy nędzy! Przekonywanie Lewizny, jako się rzekło, nie ma sensu i od razu jest Lewizny sukcesem, a wszelkie "Fantastyczne Zwycięstwa w Dyskusji", "Znokautował Ją Argumentem...", itd. itd., to namacalny dowód, że Lewizna poczyniła już spustoszenie w umysłach i psychice dzisiejszej tzw. "Prawicy". (Że nie wspomnę już o "metodach walki", hłe hłe!)

Sam fakt, że Środy tego świata mogą takie pierdoły publicznie wygadywać i nie tylko nie grozi im kaftan, ale one po prostu z tego, na nasz koszt, żyją (choć co to za życie takiej Środy!), dobitnie pokazuje, gdzie się znaleźliśmy.

triarius

niedziela, grudnia 12, 2021

O braku istotnej różnicy

Ledwo napisałem tamto o hipotezach przyszła mi do głowy myśl, warta moim skromnym ujęcia w formę bonmotu. (Raczej z tych mało zgrabnych, ale za to merytorycznie bez zarzutu.) Oto i on...

Nie dostrzegam żadnej istotnej różnicy pomiędzy szczęśliwie minionym obowiązkiem umieszczania cytatu z Lenina na każdej stronie wszystkiego, co się pisało, i obecnie narzucanym wszystkim obowiązkiem zastępowania formułką w rodzaju "on lub ona" prostego męskoosobowego słowa "on", do niedawna całkowicie wystarczającego... Czy stosowania talmudycznych formułek w rodzaju "Polacy i Polki" tam, gdzie całkowicie wystarcza męskoosobowe "Polacy". Mówię poważnie - to dokładnie to samo podejście, ta sama mentalność, taki sam gwałt na języku, na wolności słowa i elementarnej inteligencji odbiorcy!

triarius

P.S. Chcesz mieć wirtualne konta bankowe w różnych prestiżowych krajach i na różne prestiżowe waluty? Z kartą debetową itd.? No to klikaj! ===> Payoneer <===

środa, października 13, 2021

Problem z ludźmi jest taki, że...

... normalnie żyjący w swoim codziennym kołowrotku i całkiem zdrowy na umyśle osobnik, co oznacza pewną ilość hormonów, kafelki do łazienki, rodzinę i brak intelektualnego wyrafinowania... Mówimy o poziomach meta i przygotowaniu filozoficznym, co - powiedzmy sobie wyraźnie - w zbyt dużych dawkach jest po prostu TRUCIZNĄ! 

Widać to po lewiźnie, gdzie takie zjawisko występuje, nie u hunwejbinów of course, tylko u "intelektualnej elity". Nie kafelki, którymi szczerze mówiąc gardzę, nie rodzina, której urok przemawia do mnie tak sobie, tylko właśnie absurdalny przerost z przekrwieniem kory, z jednoczesną atrofią wszystkiego innego, nawet tych nieszczęsnych kafelków czy innego płotu.

Jak byście przeczytali Ardreya, to może byście zrozumieli, iż to wynika (m.in., zgoda!), że ludzki umysł nie powstał w celu obserwowania kursów giełdowych, poczynań świrów obdarzonych z szemranych powodów totalną władzą nad naszym życiem, czy subtelności rozmnażania się przez podział, wydumanych nie tak dawno, "żęderów", tylko...

Tak Mądrasiński! Do ganiania za antylopą po sawannie (widział ktoś kiedyś, mówię o TV, tę najstarszą znaną metodę polowania?)... Do wyczajenia gdzie można znaleźć najpożywniejsze bulwy... Do prezentowania charyzmy przy plemiennym ognisku... Do potraktowania drugiego samca kością udową wspomnianej antylopy w skroń, ale tak, by jego bracia nie widzieli... Do potraktowania drugiej samicy wstrętnym pomówieniem, żeby drugi pod względem umiejętności łowca w grupie nadal przynosił nam i naszemu potomstwu co upoluje, a nie tej obrzydliwej suce i jej paskudnym bachorom... Te rzeczy!

Wiecie, że wedle najnowszych badań ludzki język powstał nie dawniej, niż 40 tys. lat temu, w jednym miejscu w Afryce?! (Że w jednym miejscu to zawsze podejrzewałem zresztą.) Cóż więc silniej na nas działa, że spytam - kafelki i przemówienia Merkeli, czy też mające miliony lat wdrukowane instynkty?

Tak by można ardreyizować w nieskończoność, z nieskończoną rozkoszą i pożytkiem, ale ja chciałem właściwie rzec rzecz prostą, acz błyskotliwą. Że oto z powyższego wynika m.in., iż człek, o ile nie ma akurat, na dobre czy złe, takiej obsesji, ma cholerne problemy z inteligentnym uwzględnieniem czasu w swoich analizach, szczególnie tych czysto mentalnych, bez wspierających narzędzi, i spontanicznych. Szczególnie trudno jest porównywać wydarzenia mające różne skale czasowe. 

Biurokracje i Naprawiacze Świata mają do tego narzędzia i ludzi, których specjalnie po to pozbawiono troski o kafelki, ale zwykli i na ogół porządni ludzie nie. Nie mają też, jako się rzekło, przez Mamę N. wbudowanych mentalnych narzędzi do rozpoznawania kłamstw mediów i kto z Naszych Umiłowanych jest jeszcze większą mendą, niż reszta (tzw. "wolne wybory"),

Weźmy na przykład naszego ulubionego Kowida... Fakt, że takie małe coś, całkiem nieoczekiwanie wywraca plany Uszczęśliwiaczy Ludzkości, powinien teoretycznie zachwiać wiarą Ludu w nieomylność tamtych i skłonić do ich, łagodnie mówiąc, przepędzenia ze swojego życia. Tak Napieska? No bo jeśli wszystkie te do dwusetnego miejsca po przecinku dopięte na ostatni guzik światłe plany różnych tam noblistów, byle co potrafi obrócić w niwecz, to ile są warte zabiegi tych wszystkich... 

Ale nie! I dlaczego nie, moje dziatki? Właśnie, panno N.! Bo to skala czasowa całkiem inna od tej, w której taki zwykły, normalny i w sumie niegłupi Prol sobie żyje! Tu dnie, tygodnie, góra lata... Tam - ach! - odległe o może setki lat pokolenia jakichś bezpłciowych już zapewne, wielożęderowo-niebinarnych istot z chudzieńkimi nóżkami i ogromną głową - w sam raz pod telewizor! Nie ma już czarnych, żółtych i białych - wszystko to trzymane pod światło prześwieca dziwnym brudno-różowawym brakiem koloru. Wszystkie te, wymarzone przez Merkele tego świata, potworki trzymają się oczywiście bez przerwy za łapki i piskliwymi głosy zawodzą "Odę do radości".

W celu uszczęśliwienia naszych ew. potomków za kilkaset lat, za co my dzisiaj płacimy thru the nose, poświęcamy się każdego dnia i słuchamy tych wszystkich mało melodyjnych syrenich śpiewów, zwanych dzisiaj "mediami", "edukacją" czy "rozrywką". A jednak masy to robią i niestety robić będą, oni to wiedzą i niestety... 

You get the drift. Bez elity nic się nie może udać, a okazuje się, że jednak te ich "elity" elitami są w wystarczającym stopniu, by to działało, a po drugiej stronie... Czy ktoś potrafi sobie na przykład wyobrazić sytuację, że oto Prol z dnia na dzień przestaje kibicować meczykom i innym Małyszom, totalnie olewa media... Ach, co za myśl! Ale by się wystraszyli! Jednak Lud, choć sporo ma zalet i przewag nad tym, co dzisiaj chodzi za "elitę", w swej masie, w sprawach ponad-indywidualnych, bo o nich mówimy, durny jest i durnym pozostanie, taka jego natura.

Tamci to wiedzą i tamci to... Rozumiecie już? A zamiast jakiejś w miarę autentycznej elity,  która by cokolwiek mogła zmienić, podsuwają Prolom Małysze i... Jak ma ten "najlepszy piłkarz na świecie"? A - Lewandowski. Do tego Zenki, Freddy Mercury i inne mumie Stonesów (z czystej miłości do Muzyki wykonujących teraz Disco), "von" Misesa, angielską rodzinę królewską i JP2 doprawionego Franciszkiem... (Uff! Ta litania kosztowała mnie sporo zdrowia!)

A Prol to łyka i łyka, bo od tego też jest Prolem! Tak moje dzieci?

triarius

P.S. A teraz idźcie się poobściskiwać do jakiegoś parku, tylko najpierw wychodzicie stąd niezauważeni! Dbałość o demografię jest chwalebna, ale niekoniecznie na podziemnym wykładzie!

środa, sierpnia 14, 2019

Myślęta (lato 2019)

Bzdurny jest pogląd, że taki ktoś jak Merkela karierę mógłby zrobić dopiero w tej epoce - bowiem w czasach, gdy osmolone rondle szorowano piaskiem, Merkela byłaby bezcennym skarbem w każdej kuchni!

* * *

Teraz coś hiper-aktualnego, ale z ach-jakże-głębokim zagajeniem... Prawica Pospolita Odmiana Ogrodowa nie znosi psychologii i wszystkie działania swoich (a często i naszych przy okazji) wrogów sprowadza do wrednego charakteru i forsy (tzw. "syndrom Nalewek"). Inaczej Tygrysizm, który przypisuje naprawdę znaczną wagę do takiego czegoś w zachowaniach lewizny, z targowicą włącznie, co by można określić jako "psychologiczne poczucie słuszności und szczere oburzenie".

To trochę coś, jak ów aksjomat z NLP, że "każdy postępuje słusznie zgodnie z własnym przekonaniem i własną hierarchią wartości". (Co naszym, tygrysicznym zdaniem jest w 95% prawdą, ale istnieją jednak Maleszki i P*koty tego świata, o czym nie można zapominać. Choć na poziomie meta... Ech, filozofia!)

No więc sprawa tego Neumanna (czy jak on się tam pisze), co on kantował w swoich zeznaniach majątkowych. Ludzie się dziwią... Że oburzają, to zrozumiałe, ale dziwią też, bezczelności Platformy, targowicy i samego Neu... jak mu tam... że tę sprawę lekce-sobie-ważą i próbują ignorować... A przecież nie po to robiło się na każdym kroku oszustwa na miliardy, żeby teraz przywiązywać wagę do takich dupereli, że się komuś np. 30 głupich tysięcy na samochód pojawiło z dnia na dzień!

Prawda ludzie? No to macie tutaj kolejny przykład wyższości Naszej Tygrysicznej Myśli nad... Tym tam smętnym, co wiecie.

* * *

B. głębokie myśli mnie przed chwilą naszły... (U mnie tak to działa.) Wokół tego motywu, że KK skutkiem swego koszmarnego V2 stał się, bo właśnie taki był cel, częścią liberalnego światowego systemu. Czyli z czegoś stojącego jednak (niechby i "akceptując demokrację, ach!" i te rzeczy, tylko co to właściwie dzisiaj znaczy "demokracja", że spytam?) OBOK (choć po prawdzie powinno być PONAD!), wcielił się w samo to post-oświeceniowe, globalistyczne coś, co nas tak skutecznie uszczęśliwia.

No i, nie będę tutaj przedstawiał całego toku myślenia, ale skutek powyższego jest m.in. taki, jak w przypadku owych nauczycieli, którym szczeniaki zakładają na łeb kosze od śmieci i potem rozsyłają takie filmiki po cieci. Czyli psychologia (again!): jesteś niby integralną częścią groźnego i niewzruszonego systemu, ale ewidentnie stanowisz jego słabiutką część, słabszą od zgrai rozwydrzonych i nudzących się, a do całości systemu mających swoje wątpia (choćby dlatego, że system nie dość radykalnie prze do przodu) pętaków...

No i skutek taki, jaki właśnie oglądamy. I oglądać na pewno nie przestaniemy aż do samego końca... Czyjegoś, obawiam się, że wiem czyjego. (Da się to zrozumieć bez wyższych studiów ze Szpęgleryzmu Stosowanego?)

triarius

niedziela, lipca 29, 2018

Jeszcze o komuniźmie wolnorynkowym

Anarchokomumizm
Z procesowej ostrożności, a także żeby wszystko było lege artis, na samym wstępie przyznam, że określenie "komunizm wolnorynkowy" jeszcze nigdy tutaj nie padło. A nie padło po prostu dlatego, że wpadłem na nie przed chwilą (i chwała mi za to!). Ani tutaj, ani tym bardziej w całej pozostałej Historii Ludzkości z jej Intelektualnym Dorobkiem na czele - włączając w to dorobek owych sławnych sześciu małp bębniących w klawiatury... Co i tak nie byłoby wielką szkodą, gdyby je obsadzić w roli dzisiejszych dziennikarzy.

W każdym razie taka oto myśl przyszła mi w związku z powyższym do głowy...

Każdy wzgl. myślący prawicowiec (włączając w to nawet prawicowego leminga, a nawet jakby bardziej), pakuje do jednego wora wszelkie odmiany lewizny - czy to będzie "komunista", czy "anarchista", czy inna tam "femnistka". Prawda? Niby ten komunista nienawidzi własności prywatnej ponad wszystkie diabelskie wynalazki, niby ta feministka...

Czegoś tam nienawidzi, a coś innego być może kocha... Ten anarchista to wiadomo - wolność jednostki ponad wszystko itd., ale nasz prawicowiec ma to wszystko w głębokim poważaniu, widząc w tych obsesjach i ideologiach tylko, używając scholastycznej terminologii, akcydensy. No i, choć bywają sytuacje, kiedy różnice w tych świrach/ideologiach mają znaczenie - albo w czysto intelektualnych analizach, albo nawet czasem w świecie faktów - to jednak na codzień, praktycznie, wrzucanie całej lewizny do jednego wora z napisem "LEWIZNA" jest rozwiązaniem jak najbardziej sensownym.

No i dobra, teraz podchwytliwe pytanie... Dlaczego w takim razie nasz dzielny prawicowiec (pospolita odmiana ogrodowa, bez urazy!) czyni akrobacyjne wprost rozróżnienia między tymi wszystkimi przez nas tu wyliczonymi rodzajami lewizny, plus masą innych, a LIBERALIZMEM?

Fakt, komunista nienawidzi własności prywatnej, a liberał ją uwielbia, jednak obaj, jak i cała lewizna, dążą przecież do rozmontowania wszystkich (dotychczasowych, niech będzie) więzi społecznych, a od jakiegoś czasu co najmniej i samej ludziej jaźni i natury (pewnie głównie dlatego, że bez tego nie daje się jednak tych więzi, z jaźnią o dziwo wychodzi to łatwiej)...

No i jeden używa do tego propagandy przeciw własności, drugi zaś przy pomocy rozpasania egoizmu związanego z własnością (b. w praktyce jednak dziś już wątpliwą, jeśli się odwołamy do fundamentalnych definicji tego pojęcia!) używa do rozwalenia NAJPIERW społecznych więzi i przerobienia ludzkiej natury na bardziej pasującą do mrowiskowego ideału, który obaj, razem ze swymi lewackimi koleżkami z innych sekt, wyznają. Zaplanowany skutek jest dokładnie ten sam: LUDZKIE MROWISKO NA GLOBALNĄ SKALĘ - WSZYSTKICH INNYCH "EWOLUCJA" SKAZUJE NA BEZPOTOMNY ZGON. (I tu mamy zresztą niemal całą tajemnicę tzw. KONWERGENCJI.)

Gdzie tutaj ta, ogromna rzekomo, różnica? Poza tym, co komuniści tak zgrabnie nazwali "mądrością etapu", znaczy? Chyba tylko w tym, że w tej chwili na tzw. Zachodzie liberałowie mają totalną praktycznie władzę, a co za tym idzie także sądy, propagandę, "edukację" i co tam jeszcze. Innych istotnych, STRATEGICZNYCH, w odróżnieniu od zaledwie TAKTYCZNYCH, różnic nie dostrzegam.

Tak że, jeśli ktoś chce zwalczać lewiznę, a lubi się akurat określać mianem "antykomunisty", w czym nie widzę nic niewłaściwego, no to sorry, ale wtedy wszystkie te odmiany lewizny należy, na roboczo, nazwać "komunizmem" - wszystkie, łącznie z tym naszym, nowoodkrytym, a raczej po prostu dopiero teraz sensownie nazwanym, KOMUNIZMEM WOLNORYNKOWYM. Zgoda?

Tylko że fakt - w swych analizach... (Prawicowy leming i analiza, paranoja!) W tych, mówię, analizach trzeba się posunąć tak głęboko, żeby dostrzec istotę sprawy, a nie tylko źlizganie się po powierzchni z podkładem muzycznym w postaci błyskotliwych elukubracji mniejszych i większych Ziemkiewiczów z telewizorka czy innego YouTube'a!

To by było na tyle tej mojej myśli, ale odwiedziłem ci ja właśnie ostatnio parę blogów, których długo nie odwiedzałem - m.in. blog Tomasza Gabisia, którego cenię nie od dziś. Tam zaś znalazłem tekst o Sorosu (Sorosie?), tym co go tak kochamy, z którego zakończenię pozwolę sobie (mam nadzieję nikogo ani niczego nie gwałcąc) tutaj wam ludzie wkleić. Jest akurat na nasz dzisiejszy temat.
Człowiekiem, który tyle ciepłych słów miał dla („udanego”!) komunistycznego eksperymentu, był nie kto inny jak bankier i multimiliarder David Rockefeller (zm. 2017) . Być może więc ma rację niemiecki publicysta Oliver Janich, autor książki Kapitalistyczny spisek, nazywający kastę, do której należą m.in. Rockefeller, Soros, Lagarde, „komunistyczną elitą pieniądza”.
Ta „komunistyczna elita pieniądza” ma wiele wspólnego z postmarksistami skupiającymi się na permanentnej zmianie w sferze kulturalno-obyczajowej – ta elita reprezentująca globalistyczny neokapitalizm („finansizm”, „kolpitalizm”) również dąży do wykorzenieniu reakcyjnych przesądów i związanych z nimi socjokulturalnych struktur i zlikwidowania narodowych, rodzinnych, klasowych, religijnych tożsamości i lojalności. Rewolucyjną siłą nie jest już światowy proletariat, ale światowy (spekulacyjny) kapitał reprezentowany np. przez Sorosa. Współczesny postmarksista i (neo)kapitalista typu Sorosa to bliźniacza para, obaj akceptują te fragmenty Manifestu Komunistycznego Marksa, które zawierają apologię kapitalizmu jako siły modernizującej, postępowej, rewolucjonizującej stosunki społeczne, sprawiającej, że „wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu, wszystko, co święte, ulega sprofanowaniu”. W Kapitale Marks pisał, że dzięki industrialnemu kapitalizmowi „obalone zostały wszelkie szranki ustalone przez przyrodę i obyczaj, wiek i płeć, dzień i noc”. „Obalenie wszelkich szranków” brzmi jak słodka muzyka w uszach zarówno postmarksistów, jak i sorosowskich globalistycznych (neo)kapitalistów („komunistycznej elity pieniądza”).

(Facet tak ładnie wam nie formatuje, jak wasz oddany, ale poza tym ciekawy tekst,. Oto bezpośredni linek: http://www.tomaszgabis.pl/2018/07/18/o-georgeu-sorosu/ Żeby nikt mi nie zarzucał, że coś kradnę.

* * *

Odwiedziłem ci ja także, po dość, przyznaję, długiej przerwie, blog Jaszczura. Naprawdę b. ciekawe analizy, wszystko totalnie różne od tych tu naszych rozwichrzonych figlasów, ale b. mi się to tam podoba, a dodatkowa radość z tego, że Jaszczur tutaj bywa, wypowiada się, i więcej. Szczerze polecam!

triarius

piątek, maja 04, 2018

O urodzie pomników

Absolutnie przecudny pomnik, akurat w sowieckiej Gruzji.
Jeśli Bóg pozwoli, będzie to względnie krótkie i konkretne, bo temat jest konkretny i w dodatku biężączkujący. Z drugiej strony może się nie udać, bo rzeźba - a o niej tu zamierzam - to ognisko, w którym przecina się niemal wszystko (co za asonans!), można by więc szpęglerycznie pisać o tym książki. A w dodatku to temat nabolały, jak cudnie mawiano w czasach Gierka. A więc strzelajmy, a Pan będzie, zgodnie ze swoim zwyczajem, kule nosił.

Zaczniemy jednak, jak to my, od całkiem innej strony. Od strategii z taktyką. Twardziele sprzed telewizora wyobrażają sobie zapewne, przynajmniej ci oglądający "nasze" - ach jakże patriotyczne! - telewizje, że sztuka militarna polega na tym, że utrupia się wrogów przeważających nad nami liczebnie co najmniej trzydziestokrotnie. Jednak to nie całkiem tak, bo - choć takie wyniki faktycznie świadczą o ogromnej wyższości naszego żołnierza i naszego taktycznego dowodzenia - to jednak czasami wróg jest na całkiem niezłym (militarnie, moralnie nigdy!) poziomie... I co wtedy?

Tak naprawdę, jeśli chcielibyśmy raczej konsekwentnie zwyciężąć, zamiast... Wiadomo... Musielibyśmy odrzucić ckliwy bełkot i zastosować te brutalne metody, które stosowały wszystkie te Epaminondasy, Hannibale i inne Napoleony. Czyli spotykać wroga dysponujac w danym czasie i danym miejscu zdecydowanie większymi siłami. Nie tylko liczebna przewaga się oczywiście liczy, ale nic w niej złego i najczęściej właśnie o nią chodzi, bo to jedna ze stosunkowo najprostszych rzeczy. Manewrowanie i takie tam.

Jak to się ma do rzeźby? Tak się ma, Mądrasiński, że akurat mamy awanturę o pomnik katyński w Jersey, City, czy czymś takim, i tamtejszy burmistrz już raczył obrzucić marszałka naszego sejmu najdzikszymi i najabsurdalniejszymi inwektywami. O tych inwektywach mógłbym sporo, zarówno satyry-, jak i merytorycznie (nowotwór w polskim języku, tak się pisze po szwedzku; tutaj mi tego brakowało, dałoby się oczywiście napisać to normalnie, ale co mi tam).

Z tym burmistrzem nie będę polemizował, powiem tylko że to ewidentny lewak, idiota i szuja (poniekąd tautologia), bo te jego gadki są kompromitujące. Czy zatem wszystko super i zwyciężamy? - choćby, jak to u nas, tylko na czysto moralnym gruncie? Otóż moim zdaniem nie. "Jako to?! Jak to!?", wykrzykną patriotyczni twardziele spod telewizora. "Pan Tygrys nas zdradził, wyszło szydło..." (Może być szydło?) "Wyszło w końcu z niego..." Itd. itp.

Widział ktoś ten pomnik, że spytam? Pokazywali go w telewizji, tej naszej. Jest mocno szkaradny, co mu uroku nie dodaje, ale samo to nie byłoby jeszcze wielką tragedią, bo szkaradna jest większość dzisiejszych pomników chyba na całym ("cywlizowanym" w każdym razie) świecie.

(Pomnik Smoleński szczęśliwie ohydny nie jest, choć do wywoływania orgazmu też mu nieco brakuje, jak całej dzisiejszej "ambitnej" sztuce zresztą. Zapewne nie o orgazm chodziło, więc przeboleję. A mocno się obawiałem, że ohydny będzie, mając w pamięci wszystkie te biedne Anny Walentynowicz i Lechy Kaczyńskie jak żywe, za to z brązu... Brrr!)

Omijając rafy i mielizny (które tak tu wszyscy przecie kochamy) szpęgleryzmu, stwierdzę jedynie, uderzając dla większego efektu pięścią w stół, iż rzeźba nigdy nie była mocną stroną zachodniej cywilizacji, a ogromna większość współcześnie stawianych pomników jest niewiarygodnie obrzydliwa. Przysięgam, że potrafiłbym o tym pisać długie i pokrętne eseje, ale to nie miejsce i nie czas.

Po prostu zapytam... Chcielibyście, żeby wasze dzieci, bawiąc się w parku w berka, w klasy, czy w mamę i tatę, miały (prawie) cały czas przed oczyma tego ekspresjonistycznie oddanego nieszczęśnika nabitego na rożen? Nie przeczę, że ten obraz oddaje istotę tego, co się stało w Katyniu... W sensie czysto artystycznym to co najmniej turpizm z ekspresjonizmem, ale ideę - paskudną przecie jak cholera - jak najbardziej wyraża.

Tylko że to nie jest Polska, więc nasze koszmary to nie jest coś, co oni by chcieli na codzień, żeby to ich prześladowało. Ich prawo - tak to widzę. Mimo Jałty, mimo zarażonych ospą kocy i czarnych niewolników. Takie coś może sobie stać gdzieś we względnie odosobnionym miejscu, gdzieś np. gdzie martyrologia wrze i kipi na codzień...

Albo w jakiejś polskiej, że tak to określę, enklawie. Jakimś muzeum, ambasadzie, klubie. Może na wolnym powietrzu, zgoda, ale raczej ogrodzone, a każdym razie nie straszące zwykłych, niczego się nie spodziewających i (niemal) niczemu nie winnych przechodniów. Że o dzieciach grających w serso i zakochanych testujących pierwsze macanki nawet nie wspomnę. (A może po prostu powiedzmy wprost, że to ma być dla nich kara za Jałtę? Wtedy to i ja bym przyklasnął, a nawet zaczął nawoływać do postawienia tam czegoś jeszcze koszmarniejszego. Albo lepiej - zamiast Statui Wolności.)

My jednak zaangażowaliśmy się w tę sprawę, jak wnoszę z tego, co do mnie dociera, na całego. Musimy ten koszmar zafundować każdemu mieszkańcowi tego tam Jersey City, który, znudzony wdychaniem wysokooktanowych spalin, zechce odetchnąć tlenem liści i traw! Furda wszystkie te durne Epaminondasy! My nie będziemy czekać na okazję, żeby lewiznę, żeby naszych wrogów, zaatakować w takiej sytuacji, kiedy wszystkie argumenty będą po naszej stronie, a on nie będzie miał szansy nawet pisnąć.

My Polacy, cudne ptacy! Ach! Taka nasza natura, taka nasza uroda, dał nam przykład ten i ów... jak zwy... No nie, zwyciężanie jest dla ludzi wulgarnych i płytkich - nie dla nas! My nie będziemy wroga, lewizny czy kogo tam, atakować tak, by nie miał szansy... Jeśli walczymy o coś, to dbamy o to, by wróg też miał w ręku niezłomny oręż, ach!

Nasz pomnik, nasza krzywda... A ten biedny burmistrz tego Jersey City ma nie mieć nic? Żadnej krzywdy? Ależ będzie miał - pomnik może się przyśnić, i to nie będą żadne przyjemne sny, pomnik musi stać akurat w miejscu powszechnego relaksu i gdzie figlują niczego nieświadome niewinne dziateczki... A ci tam, w tym całym Jersey, niech się zaczną od tego widoku moczyć w nocy... Jedna połowa to, druga niech się zacznie jąkać!

Ale nie martw się lewaku z Jersey City - dostałeś przecież od nas w prezencie broń co najmniej równie skuteczną jak nasza... Masz argumenty co najmniej tak dobre, jak nasze... Teraz walcz, chamie, jeśli w ogóle potrafisz! Jeśli masz odwagę z nami zadrzeć, bo my to, wiesz małpo lewacka jedna, to tylko jeden na trzydziestu walki uznajemy!

I tak to u nas działa zawsze, bośmy przecie te cudne ptacy. Drugich takich na świecie nie było i nie będzie. A zaraz potem z nabytą przez wieki wprawą rozmasowujemy obolałą dupę, przekonując samych siebie, i jeden drugiego, że odnieśliśmy kolejne (które to już w historii, ach!) moralne zwycięstwo. Przyznam że tego nie rozumiem i wcale mi się to nie podoba. Że ten tam burmistrz nie robi tego wcale z przyczyn estetycznych, czy z troski o tych biednych "milusińskich" (obrzydliwe słowo, w sam raz pasuje!), co się zaczną moczyć?

Zapewne tak, choć stuprocentowej gwarancji nie mamy, ale i tak co z tego? Wystarczy, że pokaże światu to obrzydlistwo i trzy czwarte Amerykanów przyzna mu rację, większość na gruncie estetyki i humanitaryzmu... My się będziemy pieniaczyć, no to opinia o nas stanie się jeszcze marniejsza, niż dotychczas, jakby nam nie dość było "Polish jokes". Zawsze muisimy walczyć (?) na gruncie dobranym sobie przez wroga?


Nie można by w takich razach, kiedy sobie ten grunt przygotował, cwanie odpuścić, a zaatakować albo kiedy indziej, znienacka i kiedy to my mamy wszystkie artumenty po swojej stronie, albo nawet od razu, ale w dobrze dobranym, pod nasze własne potrzeby, miejscu? Czy Izrael na przykład nie ma w tej chwili naprawdę poważnych problemów, które by mu ew. można jeszcze zaognić? Jeśli uznajemy, że to z tych pozycji nas napadnięto. 


Ale my nie nie, bośmy cudne ptacy! Nawet mówią nam właśnie na tych telewizjach, że także Żydzi, ach!, walczą o ten nasz pomnik. Ilu ich tak o to walczy, że spytam? Dwóch? Trzech? Natchnijmy się więc do nich przyjaźnią, niech nam tu masowo przybędą i urządzą drugą Irlandię... Palestynę znaczy.


A jeśli z jakichś innych to pozycji nas ten burmistrz zaatakował? Na przykład z czysto internacjonalistycznie lewackich? Albo z eurounijnych? Tak samo! Też powinniśmy się odegrać w wybranym przez nas miejscu i czasie! A nie jak stado idiotów dawać się zawsze złapać na najprymitywniejszą prowokację. Tak się właśnie kończy budowanie "patriotyzmu" na najelementarniejszych bebechowych odruchach, przy jednoczesnym kompletnym braku myślenia, dyscypliny... Odwagi też zresztą - żaden ze mnie typowy "realpolityk" i nie to głoszę.


Jak to Coryllus błyskotliwie ujął (że to wyrażę z pamięci, własnymi słowy): wzywanie do bohaterskiej szarży w obronie Ojczyzny z jednoczesną troską o ostrożność procesową ze strony tych do niej wzywających. (I, co najabsurdalniejsze, gość podaje przykłady, gdzie oni sami w jednym zdaniu się do tego całkiem otwarcie przyznają. Taki obłęd tylko w tenkraju!)


A kiedy się już - po latach takich konsekwentnych działań, bo od razu to, przykro mi, tego skutku nie osiągnie - nasi mniej lub bardziej potencjalni wrogowie nauczą się, że z nami nie warto zadzierać, to i zadzierać bez poważnego powodu nie będą. Proste? Ale musi być konsekwentnie i z głową,, a nie to co teraz - histeria, brak pomyślunku i odwaga ratlerka szczekającego zza płota. Z patriotyzmem na skalę chorągiewki na samochodowej antenie z okazji jakiegoś durnego meczu.


Nie, nie trafia do przekonania? Musimy postawić wszystko na jedną kartę i walczyć, bo od tego właśnie zależy los naszej Ojczyzny? No to może w duchu humanitaryzmu i powszechnej miłości byśmy się umówili z tym tam burmistrzem, że rzucimy kostką i od jej wyniku uzależnimy wynik tej całej sprawy? (Wypada szóstka - pomnik zostaje, w innym przypadku pomnik znika, a my publikujemy w GWybie całostronicowe przeprosiny, że w ogóle istniejemy.)


To byłby nowy sposób rozstrzygania międzynarodowych sporów - coś niemal na miarę Konstytucji 3 maja, ach jakże à propos i na czasie! W końcu Icek z dowcipu proponował, żeby Anglicy sami sobie zbombardowali Londyn, a Niemce Berlin - będzie o wiele taniej, taniość to przecież, obok ostrożności procesowej, podstawa autentycznego bohaterstwa. 


Albo niech któryś z tych naszych bohaterów zaproponuje temu tam burmistrzowi spotkanie oko w oko, na udeptanej ziemi, i tym razem to my go z procy w czoło... Po czym napiszemy na ten temat grubą wspaniałą księgę i zacznie się nasza historyczna kariera... Tak bym chciał! Albo coś jeszcze innego, żeby tylko nie to nasze typowe dawanie się podszczuć, a potem masowanie, masowanie... I przemówienia różnych Dudusiów, jacyśmy to cudni, zawsze żeśmy byli, i żeby tego mi było jeszcze więcej! Ech, zrozumiał ktoś? Czy już naprawdę teraz pozbawicie mnie prawa do nazywania się Polakiem?


triarius

P.S. A to ohydztwo, co je mamy na obrazku u góry to nie jest oczywiście, i na szczęście, omawiany tu pomnik katyński - to cudo zostało postawione w sowieckiej Gruzji. Musi być w czołówce pomnikowych obrzydliwości, ale aż tak się od peletonu nie odróżnia.

niedziela, grudnia 18, 2016

Bieżące aktualności - 001

Sytuacja jest chyba znacznie poważniejsza, niż się większości "naszych" wydaje. Choćby już ten brak "naszych" telewizji w połowie kraju świadczy, że to nie tylko dobrze przygotowana akcja, ale że bierze w niej także udział sporo poważnych sił.

* * *

Za publiczne używanie słowa "Antifa" w stosunku do tego lewackiego czegoś dawałbym kopa w dupę z polityki czy mediów (a mówię tu o "naszych") i wysyłał do łopaty. Jeśli ktoś tego jeszcze nie pojmuje, nie nadaje się do pracy, jakby nie było umysłowej, a co dopiero do robienia czy komentowania polityki. Które to zajęcia mają spory wpływ na rzeczywistość, przynajmniej w momentach takich jak w tej chwili.

To jest to samo co z "koktailem Mołotowa" czy, sprawą nieco wprawdzie mniejszą, ale też nieco samobójczą, czyli mówieniem o jaruzelskiej matrioszce "generał". Albo o lemingu-półanalfabecie, czy po prostu ubeckiej mendzie, "wykształciuch". (Teraz już wiemy kim jest Dorn, tak? No to ja na to wpadłem wcześniej.) Ogólnie ci "nasi" politycy i komentatorzy - z pewnymi wyjątkami - to żenada z tym ich nawoływaniem do porozumienia i kompromisu, ale też nie tylko z tym.

* * *

Nie ja na to pierwszy wpadłem, ale (parafrazując oczywiście i odwracając Clausewitza): Polityka to wojna toczona innymi środkami. (Oczywiście może też istnieć arystotelesowskie "dbanie o dobro wspólne" i dobrze, jeśli istnieje., ale to nie jest "polityka" w ścisłym sensie.)

* * *

LEMINNG SZANUJE WYŁĄCZNIE SIŁĘ I NAJBARDZIEJ ZE WSZYSTKIEGO GARDZI SŁABOŚCIĄ! (Bardziej precyzyjnie: tym, co bierze za słabość. I to szanuje, co UWAŻA za siłę - tutaj także. Na przykład możliwości okradania proli czy złote Rolexy.) Wszelkie podchodzenie do niego z sercem na dłoni i próby wzięcia go na litość, albo na wyrzuty sumienia, leming interpretuje właśnie jako słabość i... Powrót to początku tego akapitu. Zrozumcie to wreszcie wszyscy naiwniacy próbujący np. nawracać lemingi z kręgu swych krewnych i znajomych! (Bo "nasi" politycy i "publicyści" ewidentnie są z natury zbyt głupi, by takie rzeczy zrozumieć, i nie ma co do tego większej nadziei.)

Jeśli ktoś nie wierzy, to niech się zastanowi, gdzie - w jakich to politycznych systemach - (były) leming robi się uroczym stworkiem i patriotą, kióry chodzi w nogę, wznosząc państwowotwórcze okrzyki? Chodził ktoś do szkoły? Nawet prlowskiej albo w czeciejerpe? No to właśnie! (Nie żebym te systemy ze sobą kompletnie zrównywał, oczywiście.)

No bo przecież tam leming nagle kompletnie nie znika - to chyba oczywiste, prawda? Ino się ślicznie przepoczwarza w kochającego swój kraj (i co tam jeszcze dostanie do kochania) obywatela. Pod wpływem czego, że spytam? Wiecie już? No zgoda, było ich wtedy na pewno mniej niż dzisiaj - ludzie pracowali fizycznie, nie chodzili do przedszkoli, nie było telewizji... Ale były. A w każdym razie lemingi POTENCJALNE, czyli tacy, co by lemingami byli, gdyby "dano im szansę". ("Protolemingi", żeby to tak określić. I tu właśnie te przedszkola, telewizja, korporacje, Starbucksy...)

Oczywiście nie twierdzę, że leming jest główną siłą sprawczą w tym, co teraz w Polsce mamy - byłbym idiotą, gdybym tak sądził - ale leming bierze w tym aktywny i hałaśliwy udział, i o duszę leminga toczy się też spora część walki. Jest masa lemingów, które na razie żadnego udziału w zadymach nie biorą, bo leming to jednak nie hunwejbin, nie są na razie zresztę porządnie uruchomione i zagospodarowane, ale lemingi gadają z innymi, tweetują, mają kontakty z zagraniczniakami, tworzą więc światową opinię są w różnych instytucjach i mogą w razie czego piasek w tryby... 

I one, niestety, zdają się tą obecną sytuacją, w tym bierną i czysto defensywną postawą "naszych", być powoli spychane na coraz radykalniejsze pozycje. W kierunku coraz śmielszych działań.

Nie twierdzę, że na pewno możemy ich jakoś postraszyć lub natrzeć im uszy, bo pewnie właśnie (niestety) nie, nie chcę się sprzed bezpiecznego ekranu na takie tematy autorytatywnie wypowiadać, ale też warto sobie zdać sprawę z tego, że takie zjawisko tu występuje i nam nie pomaga.

(A tak przy okazji, to niektórzy dojrzą, że znowu mamy tu naszego nieocenionego Ardreya i to, co Pan T. określa mianem "instynktu linczu". I o czym pisał np. zaraz po utracie przez PiS władzy w 2007.)

* * *

Wiem, że to straszne, co teraz mówię i wielu porządnym z kościami ludziom rozkrwawię serduszko, ale fakt, że ktoś ładnie przeprowadzał staruszki przez jezdnię, nie oznacza, że poradzi sobie w klatce UFC. Niestety, choć od przeprowadzania staruszek mamy specjalistów nienajgorszych, jak się z radością przez ostatni rok dowiedzieliśmy, ale z tym UFC to na razie nic pewnego.

Gadki-szmatki, że oto "Beatka nas uratuje", albo że "Duda sobie poradzi", wydają mi się dość smętną metodą walki z tą zdeterminowaną i zasilaną na różne sposoby przez naszych odwiecznych wrogów swołoczą. Oby sobie poradzili i nie wykluczam, że tak, ale gwarancji na razie nie widzę. Sorry, że zakłócam słodki sen! Wiem, że duże demonstracje po naszej stronie wiążą się teraz ze sporym zagrożeniem różnymi prowokacjami, ale jednak ta demonstracja Gazety Polskiej wydała mi się nad wyraz marną odpowiedzią na to, co się nam próbuje zrobić. (Znowu przepraszam!)

Miałem dziś nieco nadziei na jakieś ćwierć miliona spontanicznie tam gdzieś zebranych - a wiem przecie, że to Warszawa i co to za miasto - a tu takie cherlawe coś i te przeróżne mało konkretne, mało głębokie analizy dla ubogich duchem, dla jakiegoś prawicowego leminga, w wykonaniu tych tam przywódców... Ech!

triarius

piątek, marca 11, 2016

A nie mówiłem...?

... że mam już tu wszystko z góry opisane na każdą okazję? No bo i proszę:

http://bez-owijania.blogspot.com/2014/07/wolny-rynek-towarzyszu-muszka.html

Gratulacje, batony Snickers, salwy armatnie i ładniutkie babcie proszę kierować na adres:

http://bez-owijania.blogspot.com/

triarius

sobota, stycznia 16, 2016

Nie wiem czy to wprost Merkela robi, ale...

... chyba gdzieś tam zostałem doceniony, bo od jakiegoś czasu mam koszmarne połączenie, choć mój dostawca jest b. znany i płacę za to masę forsy, a w tych ostatnich dniach, od kiedy stałem się taki sławny (hłe hłe!), a atak na Polskę idzie już bez owijania w bawełnę, to już w ogóle tragedia.

Tak że w razie czego wiecie - młodszy braciszek tego drugiego, bardziej znanego, czyli Weekendowy Psuj Internetowy, działa, i to akurat jakby w tę stronę.

Co, o ile to prawda, oczywiście mnie, skromnemu niszowemu blogerowi, ogromnie pochlebia. I tak się przejąłem, że jeśli mi się połączenie szybko nie poprawi, to nikt inny - tylko UNIA BĘDZIE WINNA. Chcecie wojny propagandowej, to ją macie!

triarius

piątek, stycznia 15, 2016

Jeszcze trochę o tej PiSowskiej telewizji, co musi powstać, a bez niej nijak

Pod jednym z tysiąca wczorajszych moich wpisów (od jakiejś doby jestem niesamowicie płodny, i to nie tylko pod wzgl. plemników) dopisałem ci ja Post Scriptum, które brzmiało tak jak za chwilę zacytuję (a nieoceniony cmss, choć taki szorstki i enigmatyczny macho, wkleił to nawet na niezwykle, i nie bez powodu, popularnym blogu Kuraka).

Otóż napisałem tak, że powtórzę:

A tak przy okazji, to Kurak się dzisiaj martwi pisowskim pijarem, i cała masa innych ludzi. "Dać ludziom forsę, chleba i igrzysk!", wołają. A ja sądzę, że wystarczyłoby dorwać jakąś sporą ogólnopolską telewizję, co już, z tego co słyszę, nasi mają, albo prawie, a potem przez parę godzin dziennie nadawać najprzeróżniejsze aktualności z frontu wiadomych "uchodźców".

To naprawdę dałoby zrobić w b. interesujący, choć włosy na plecach jeżący, sposób. Nawet ja bym to potrafił, jeśli nie dotychczasowi uznani dziennikarze. Jeśli Polacy są aż tak durni, żeby nie rozumieć i w każdej chwili nie pamiętać, że upadek obecnego Rządu i/lub Prezydenta oznacza setki tysięcy muzułmanów, nie zawsze miłych w obyciu, w ciągu paru zaledwie lat, oraz po prostu ordynarne multikulti dla naszych ew. wnuków, jeśli nie więcej, no to faktycznie zaslugują na Platformę i rządy unijnych "komisarzy"! Tak aż źle chyba jednak nie jest.

Dzisiejsza np. rewelacja z BBC (przynajmniej tam ja to zobaczyłem) o zbiorowym gwałcie na trzyletnim chłopcu w obozie dla uchodźców w Norwegii - akurat zresztą na Mikołaja, nie wiem czy celowo, ani czy to miało związek - to nie jest oczywiście nic przyjemnego, ale swoje by to zrobiło. Po prostu na razie mało kto wie.

* * *

To było wczorajsze, ale dzisiaj też bym się pod tym bez problemu podpisał. Natomiast przed chwilą przyszło mi na myśl to co poniżej, co dla was, kochane ludzie, skrzętnie z głowy wklepałem. Oto i ono...

Własnie przyszło mi do głowy, że tę telewizję informującą obywateli o sytuacji na uchodźczym froncie, można by zrobić HIPER-OBIEKTYWNĄ I PLURALISTYCZNĄ. Do tego stopnia, że lewizna nie mogłaby po prostu nie dostać orgazmu i nie chwalić PiSu za te piękne sprawy. "Jakim cudem?" - spyta sceptyk.

A takim to, że jeśli przez połowę czasu - a mówimy tu o całych godzinach, i to także w dobrym czasie antenowym - będą tam obiektywne, czyli w znacznej części, nie oszukujmy się, przerażające informacje... po prostu trzeba nieco poszperać, rozejrzeć się po mediach, wysłać tu i ówdzie jakiegoś przytomnego korespondenta i tyle - to przez pozostałą połowę mogą sobie pieprzyć lewacy i fanatycy multikulti, bo normalnych ludzi tylko to jeszcze bardziej odrzuci, przerazi i wkur... tentego.

W dodatku byłby to przepiękny przykład nowoczesnego podejścia do mediów, a zarazem cwanego jak cholera, bo ta lewizna by nam sama poniekąd oglądalność robiła i dostarczała pikantnej rozrywki.

Tak że płacimy tylko za połowę, a resztę bierze na siebie lewizna, będąca zbyt durną, żeby nie pojąć, że przy docieraniu do obywateli rzetelnej informacji na temat wyczynów Merkeli i tych spraw - jej własny przekaz po prostu nie ma szansy niczego dla nich użytecznego osiągnąć, a raczej wprost przeciwnie.

Tak że jest to idealne rozwiązanie, przy którym nawet platformiana targowica i kopnięta lewizna będzie szczęśliwa, aż przyjdzie biało ubrana chuda pani z kosą i... Tak że do roboty PiSiaki i cała kochana reszto - nie ociągać się! Połowę i tak wykona za nas lewizna, wraz samymi "uchodźcami", a my będziemy tylko siedzieć i zacierać łapki.

Lub prawie. Ale też wylansowanie paru młodych z charyzmą i trochą rozumu.... Albo na odmianę starych z jeszcze większą charyzmą i rozumem wielkim jak piec... Naprawdę by nam się przydało.

* * *

To było w miarę ściśle na zadany temat, a teraz nieco naszej typowej gry swobodnych swobodnych skojarzeń, starczych wspomnień z epoki dyliżansów i przebłysków intuicji. (Trza by faktycznie zacząć to oddzielać, bo potem ludzie mają pretensję, że to nie jest jak w ich ukochanej gazetce, itd.)

("Trocha" to z Boya, np. w przekładzie z Villona, kocham to słowo!)

W końcu, jak niedawno sobie myśląc na inne całkiem tematy zresztą, uświadomiłem, armie zwycięskie od dziadowskich różnią się tym, że w zwycięstwach straty w ludziach wśród oficerów są postrzegane przez pozostałych przy życiu jako cenna SZANSA na awans, podczas gdy w tych drugich kadra koniecznie chce żyć wiecznie, co w militarnym kontekście stanowi absurd, i wszelkie straty wprawiają ją w coraz większą prostrację.

Tak to widzę. Jest to absurd, ta chęć wiecznego życia w wojsku znaczy, lub może po prostu liberalne odwalanie roboty byle jak, byle sobie wygodnie za cudze pożyć - bo wojsko to jednak nie harcerstwo, i jeśli ktoś koniecznie chce żyć wiecznie, no to wybrał nie ten zawód.

Oczywiście nie mówimy teraz o jakichś biedakach z przymusowego zaciągu do carskiej czy pruskiej armii, którzy od wieków giną za swoich dzielnych królów i nikt ich o zdanie nie pytam - bo tam działają inne mechanizmy, choć takie armie też bywają jak najbardziej OK na polach bitew, a w tych co lepszych także z chęcią wiecznego życia tam nie przesadzają.

Po lekkim dopasowaniu, daje się powyższe jednak odnieść także do różnych słodszych, mniej militarnych i mniej finalnych (czyli mniej związanych z migracją na łono Patriarchy) kontekstów - jak na ten przykład telewizje i inne media. (Choć ta myśl o armiach sensu stricto także jest do zapamiętania!) Rozumiemy się? No to teraz do roboty, nie żartuję!

triarius

P.S. A teraz puśćcie mnie, kochane ludzie, na chwilę do realu! ;-)

piątek, października 09, 2015

Przegląd wydarzeń (jesień 2015)

Po prawdzie, to nie mam pojęcia dlaczego, skoro ci imigranci to takie wielkie dobro i "ubogacają", ci tam "przemytnicy" nie dostają od Unii orderów, tylko Unia wciąż ich obiecuje złapać i zgnoić.

* * *
W nawiązaniu do powyższego... Ktoś może spytać, dlaczego "ubogacają" w cudzysłowie, a "wielkie dobro" nie. A nawet jak nie spyta, to ja i tak wam ludzie powiem. Otóż słowo "ubogacać" wydaje mi się tak obrzydliwie kremówkowo-obłudne, że za jego używanie skazywałbym na prace społeczne. Co najmniej. 6 h za użycie w mowie, 8 h za użycie piśmie.

Kiedyś katolicyzm gadał po łacinie albo księdzem Wujkiem. I komu to, @#$%^, przeszkadzało? Powie ktoś, że to wtedy był normalny, prozaiczny język, bo ks. Wujek takim właśnie pisał. Po pierwsze wątpię, czy się specjalnie nie sprężył, żeby wyszło bardziej hieratycznie, a po drugie, nawet jeśli, to i tak po dwudziestu latach był to już język wzgl. archaiczny i hieratyczny.

Co zaś do "ubogacania", to wątpię, czy jacyś normalni ludzie tak kiedyś w ogóle mówili - używali tego słowa znaczy. Może gdzieś, w jakiejś gwarze to występuje, ale wątpię czy w normalnej polszczyźnie, i to nie jest ładna gwara.

I tak to chyba przebiegło, że kiedy zniknął ks. Wujek, że o łacinie nie wspomnę, to do tego języka GWybu, udającego pracowicie, choć nieskutecznie, język, którym się posługiwał Duch Święty, Jezus i Apostołowie, dodano takie słodkie kremówkowe perełki, jak "ubogacanie", "Jezu ufam TOBIE!" (a nie komu, że spytam? Belzebubowi? Też mi rewelacja!), i temu podobnież...

Zresztą w świeckim cywilu też są rzeczy, za które bym skazywał na prace społeczne, albo i gorzej. W języku znaczy. Pomijam już "koktaile M*otowa", ale np. "unikatowy" - zapewne żeby się nie kojarzyło (głupim prolom, który mają się na tę reklamę nabrać i wybulić) z "unikaniem"...

Albo jak sportowi sprawozdawcy unikają "ci" i mówią o opisywanych atletach "panowie" np. "panowie dzisiaj chyba nie mają ochoty okładać się po mordach", zamiast po ludzku "ci panowie... itd.". Czy to, @#$%^&, nasza wina, że jedna mniejszość wymyśliła sobie imię żeńskie CIPA i teraz nie można już przez to po ludzku, czyli po polsku, mówić?!

Uzupełniam po dniach paru:

Komentator poinformował mnie, że to "Jezu ufam Tobie!" jest jeszcze przedwojenne. Może faktycznie co do tego nie miałem racji, interpretując to jako żałosną pseudo-hieratyczność posoborowego "katolickiego" języka. Może tam faktycznie chodziło o "Jezu ufam Tobie, a nie tym @#$%^ ..." I w miejsce kropek wpisać sobie co pasuje, np.: modernizatorów religijnych, leberałów, judaizatorów.

Ten sam komentator poinformował mnie/nas, że obecny Synod toczy obrady w grupach językowych. Co za koszmarny upadek!

* * *

Jesteśmy chyba w większej matni, sieci i pajęczynie, niż to nam się wydawało. No bo tak... Zawsze podejrzewałem, że w tej miłościwie nam... jak to wyrazić.... miłościwie nas uszczęśliwiającej elicie... są siły, mające, przede wszystkim, albo nawet jako cel po prostu jedyny, zamiar rozwalić zachodnią cywilizację - nie bacząc na koszty i bez oglądania się na subtelny dobór środków.

Nie wiedziałem jednak - biję się w piersi - że one są aż tak silne, że to tak szybko pójdzie, i bez najmniejszego, jak się zdaje, oporu ze strony tych "normalnych" elit - tych co chcą się tylko nachapać, popokazywać w telewizjach, robić za autorytety itd. Mówimy oczywiście o imigrantach, bo to jest sprawa po prostu nieprawdopodobna, na niesamowitą skalę w całej historii, a osiedlenie Wizygotów w Cesarstwie Rzymskim jakiś czas temu to przy tym Pikuś, mały Pikuś.

Ale spójrzmy na media... Rodzimych, tych "politycznych", nie oglądam - poza czasem TV Trwam i paru blogasami. B. rzadko jakiś linek z takiego blogasa gdzieś mnie zaprowadzi, ale tam raczej, jak się to zaraz okazuje, nigdy nic ciekawego nie ma. Mówimy więc o CNN'ach i BBC'ach.

Na tasiemce np. od wczoraj leci wiadomość, że "bohater zamachu we Francji został w US of A potraktowany ostrzem". I nic! Nie udało mi się w tych telewizjach dowiedzieć niczego bliższego. Nawet tego, czy to "stabbed" oznacza pilniczek do paznokci, czy nóż typu Appleyard-Sykes, ani czy gość doznał poważnych ran, czy tylko otarcia naskórka. Kto to zrobił? Co się z nim stało? Co teraz? Nic!

Sprawa jest dość przerażająca, w stylu poniekąd najlepszych westernów i czarnych kryminałów, tylko że w realu naprawdę nie ma w tym niczego zabawnego. Jeśli po mieście szaleją gansterzy, a policja ma niewiele sił i niewiele z tym potrafi zrobić - jest marnie, ale to nie maksymalny koszmar. Jeśli po mieście szaleją gansterzy, a ty wiesz, że nigdzie się nie możesz zwrócić, bo policjant jest zapewne przez nich kupiony, sędzia też, nie mówiąc już że dostawca pizzy może być hitmanem... Gorzej, prawda?

No a jeśli odważne zachowanie w walce z zamachowcem kończy się, w krótkim czasie, tysiące kilometrów dalej, za ogromnym oceanem, właśnie tak? I jeśli media nic bliższego na ten temat nie raczą? Podobna jest sytuacja z tym niedawnym zamachem na szkołę (wyższą, ale niespecjalnie wysoką) w Oregon. Nie podają nam jak się nazywał zamachowiec, nie podają czy i kiedy przeszedł na islam, jaką miał karnację...

Wiemy, że specjalnie wybrał sobie chrześcijan i słyszałem dziwną opowieść "od ojca jednej z uratowanych", że mówił coś o tym, że "niedługo się zatem spotkają". Więc to nie tak, że on chrześcijan nie lubił - on właśnie ich kochał i organizował sobie zgraną paczkę w raju, kiedy tam się, za małą chwilę, znajdzie!

Dlaczego miałby sobie wyobrażać, że oni będą chcieli spędzać czas akurat z nim...? No fakt - w raju jest tak fajnie, że wdzięczność będzie przepełniała ich serca i uznają go za swojego dobroczyńcę numero uno! Mogło by tak być? Niby by mogło, ale nie jest to AŻ TAK oczywiste, żeby to od razu przyjąć za pewnik i nie oczekiwać od kochanych mediów jakiegoś tego tematu pogłębienia. Prawda?

Na świecie roi się od brzydkich ludzi i niektórzy z nich mogą wciąż uważać, że on chrześcijan właśnie lubił i dlatego ich zastrzeliwał. (W nielubieniu chrześcijan, jak nas uszą, nie ma nic złego, ale strzelanie do nich bez specjalnego zezwolenia na razie jest be. W każdym razie dopóki pasuje to Obamie w jego kampanii przeciw posiadaniu broni palnej.) Warto by było te wątpliwości, te smętne podejrzenia i iście moherowe paranoje rozwiać, zgoda? Ale jakoś nikt się do rozwiewania nie poczuwa, a paranoja kwitnie w najlepsze.

Niby nikt tymi mediami (podobno) ręcznie nie steruje, a jednak zachowują się dokładnie tak, jakby sterował. Dotychczas najbardziej mnie bulwersowało (dziwaczne słowo, swoją drogą, kuchenna francuszczyzna, jeśli mnie spytać, o wiele już wolę "anawa") to, jak zgrabnie leberały wymiksowały z publicznej świadomości i "wymiany idei" Ardreya - całkiem bez cenzury, przy "wolnym", jakby nie było, rynku...

Głównie chyba prawami autorskimi (nie jestem prawnikiem, ale tak mi to wyszło) i niewątpliwie subtelnym naciskiem na jego syna. (W końcu kto chce być dziecięciem wroga ludu, kiedy może być dziecięciem wybitnego scenarzysty i dramaturga?) Jednak to, co się w tej chwili, od jakiegoś czasu, dzieje w zachodnich mediach, zaczyna mi wyglądać na nowy etap i wersję o wiele bardziej dopracowaną.

A trzeba wam wiedzieć, że to nie tylko CNN i BBC, bo także parę innych amerykańskich kanałów oglądam, niezbyt pilnie, ale jednak okiem rzucam i w razie czego jak sęp, a do tego dwa francuskojęzyczne, czyli Francja, Belgia, Szwajcaria Romańska też.

Z tym że te francuskojęzyczne to po prostu zgroza, jaka tam miłość do "Zjednoczonej Europy" i ogólnie lewizna, więc nawet nie warto właściwie wspominać. Tym niemniej wydaje się, że na froncie propagandy oni mają to już nieźle dopięte, to zaś sugeruje, że przygotowani są na o wiele więcej i mają jeszcze sporo fajnych sztuczek w rękawie. (I kto im w tym może przeszkodzić?) Zresztą po co zgadywać, skoro gołym okiem widać sprawę tych tam "emigrantów" i to, co się w związku z tym dzieje.

* * *

Zapomniałem, że to jeszcze miałem napisać...

Ostatnia afera z cwanym układem fałszującym testy analizy spalin w tym sztandarowym produkcie naszych zachodnich sąsiadów nasuwa pytanie, czy ktoś się może zainteresował możliwością istnienia analogicznych układów np. w czołgach, które od tych sąsiadów Polska kupiła? (Szczerze mówiąc, to ja bym się nad tym zastanawiał o wiele wcześniej i nawet bez afery VW, choć to akurat do moich psich zawodowych obowiązków nie należy).

Powiedzmy my tu sobie dopracowujemy demokrację, a nasz sąsiad postanawia nam zafundować bratnią pomoc. My (choć to oczywiście myśl całkiem już nie z księżyca, tylko z jakiejś odległej galaktyki) tym nie jesteśmy zachwyceni i postanawiamy ich nieco postraszyć czołgami... Jakimi? 

Ponoć się Leopard wabią i są ichniej właśnie produkcji. A tutaj - zaskoczenie - czołgi, zamiast jeździć, warczeć i strzelać, zaczynają np. wygrywać skoczne umpa, umpa... I klepać drug druga po obciągniętych nieekologiczną skórą zadkach. Albo coś równe ludycznego. Komuś to, że spytam, pasuje? Czy może WŁAŚNIE DLATEGO te akurat czołgi kupiono? Czy po prostu nikt, bez afery VW i trujących ponad dopuszczalne normy spalin, na taką możliwość nie wpadł? No to niech wpadnie i sprawdzi!

Zresztą ta sprawa ma i drugi aspekt - równie ważny, a w każdym razie mniej hipo-od ew. bratniej zza Odry pomocy -tetyczny. Analiza spalin... zatrucie środowiska... warstwa ozonowa... ocieplenie klimatu... wspólny wysiłek Całej Ludzkości w celu zwalczenia tego wszystkiego... Nie szczędząc oczywiście środków i poświęceń.

Tyle że właśnie się okazało, że tutaj GRANO ABSOLUTNIE NIEUCZCIWIE, prawda? No to czy nie należy w takim przypadku wywrócić stolika, zerwać wszystkich dotychczasowych załganych umów, wypiąć się na poświęcenia...? Jeśli nawet pominiemy etyczny imperatyw dania winowajcy po mordzie. To oczywiście należy zrobić, ale to nie dla takich bantustanów jak III RP. 

Jednak gra była, jak się okazuje, od początku oszukana, nakładano na nas ciężary, samemu udając, że też się je dźwiga, co było kłamstwem... Więc co teraz? Które to pytanie kieruję do tzw. "polskich polityków". 

(Tym niemniej na PiS głosować 25. TRZEBA i jak mi ktoś powie, że to nie ma żadnego znaczenia, bo oszukują, albo że to jedna banda, to będę gryzł. Nie będę, z wrodzonej dobroci, nikogo wprost pytał, ale jak mi ktoś sam powie, że nie głosował, albo że nie na PiS, i nie zgwałcił w tym kierunku całej rodziny plus maksymalnej ilości krewnych i znajomych Królika - stanę się nieprzyjemny. Nie żartuję!)

triarius

P.S. Hejt hejt!

czwartek, września 04, 2014

Jak być spoconym rumianym i wykorzystywać red. Stasińskiego do własnych celów

Idę sobie wczoraj raźno, pogwizdując... (Styl? A-waltzing Mathilda. Noszę bowiem luźne gatki, głównie z powodu balach i półgard.) Idę więc, idę, a tu naprzeciw mnie kroczy taki niski pękaty gość. W sumie młody. I on ma na koszulce napis. "NSZ" i coś jeszcze. W pierwszej chwili skojarzyło mi się to ze "Niezależnym Stowarzyszeniem Studentów", a kiedy sobie uświadomiłem, że to "Narodowe Siły Zbrojne" i że tam pod spodem było coś o żołnierzach i jakieś lata '40. Ale facet już mnie minął, a ja jego, i nie było jak dać mu duchowego wsparcia.

Zamiast tego zobaczył łyso ogolonego byka, który się boleśnie wykrzywia próbując odczytać to, co ma na koszulce. Mógł mnie źle zrozumieć. No ale, na moje usprawiedliwienie powiem, że gdyby to nie był niski grubasek, tylko wysoki, rumiany, spocony gość z mokrego snu red. Stasińskiego, to ja bym od razu zaczął myślami krążyć wokół Narodowych Sił Zbrojnych, zamiast szemranych i przeżartych agenturą organizacji studenckich, z których mamy dziś tylu znanych i lubianych, a wolelibyśmy ich nie mieć.

Do czego ja zmierzam? Zmierzam ja do tego, że - choć oczywiście, jeśli ktoś MUSI być niski i gruby, to niech sobie i Bóg z nim, może być moherem, oszołomem, a nawet Tygrysistą i to wyższej rangi... Ale skoro NIE musi, no to lepiej by jednak było spełnić skryte marzenia różnych Stasińskich. Prawda? No bo, przyznam, że z cekaemu lub innej rakiety balistycznej to ten gość... (którego, gdyby jakimś trafem to czytał, serdecznie pozdrawiam i przepraszam, że traktuję go jako pouczający, a nawet z lekka odstręczający, przykład, ale mus to mus!)

Ten gość, zatem, jak mówię, mógłby z tego cekaemu ubeka czy innego szkopa załatwić, ale skąd my mamy wziąć tyle cekaemów i rakiet balistycznych? Już teraz, już na początku? Bardziej by mnie zatem, w roli naszego, w roli spoconego rumianego, przekonał ktoś, kto by swym wyglądem sugerował, że ubeka czy rodaka Merkeli potrafiłby, w razie czego, gołymi rękami. Albo jakimś drążkiem od namiotu, saperką, kolbą, bagnetem (na lufie albo luzem), pałką teleskopową... O bucie nie zapominając. To przecież O TAKĄ rumianą spoconość chodziło panu Redaktorowi, więc chyba powinniśmy się do zadowolenia pana Redaktora poczuwać!

Nie chcę łamać waszych słodkich serduszek, ale mam dla was parę przykrych wiadomości... (Jak to się wiąże z tematem naszego grubaska z NSZ i rumianej spoconości na razie może nie być jasne, ale związek istnieje.) Po pierwsze - choćbyście nie wiem jak tyrali, i tak raczej się już, w tych czasach, w tym miejscu na ziemi, i z tymi, jak to się w PRLu mówiło, plecami, nie dorobicie. Co gorsza - nawet gdybyście się i dorobili, to i tak nic z tego wielkiego nie wyniknie. Armii z tego nie wystawicie (piję do Marka Krassusa i jego błyskotliwej, zawsze prawdziwej, wypowiedzi), choćby przez "armia" rozumieć wpływową gazetę, wpływową telewizję, czy jakieś przyszłościowe przedsiębiorstwo.

Skoro dotąd wam się nie udało, to znaczy, m.in., że jesteście być może resortowe dzieci - tylko nie tego co trzeba resortu. Sprawa z góry przegrana! Następna przykra wiadomość - żadnej dynastii i tak nie założycie. Albo to całe tyranie jest super, uwzniośla etycznie i nadaje życiu sens - a w takim razie DLACZEGO chcecie tego pozbawić własne dzieci? Albo też to jest dno - a wtedy dlaczego właściwie to WY macie to robić? Żeby potem (marzenie indyka w przeddzień Wigilii! i to był żart) wasze arystokratyczne dzieci was się wstydziły, jako wiecznie tyrających, durnych i prymitywnych rodziców?

Pracujecie dla kraju? A gdzie ten kraj, że spytam? Zgoda - ktoś pewnie jeszcze dzisiaj, nawet w tej nieszczęsnej Polsce, pracuje dla ludzi i dla kraju. Ale ilu jest takich ludzi? Jak często oni to robią? W ogóle się czasem na ten temat zastanawiacie? Większość ludzi tyra, bo musi, a korzyści z tego mają ci, którzy z tego mają korzyści... Bo oni je mają zawsze. Czyli jacyś ludzie, siły i organizacje daleko, daleko od Polski z jednej - a bardzo nieprzyjemni ludzie, wydani na świat przez innych nieprzyjemnych ludzi, przywiezionych tutaj, albo którzy wyleźli z jakichś nor i zza tapet, albo się skurwili...

Jak to się ma do problemu otyłości z jednej, a rumianej spoconości z drugiej strony? (I nie zapominajmy o "karkach"!) A taki to ma związek, że wy ludzie, zamiast zadbać o siebie, zamiast zadbać o to, żeby ew. Niemca, czy ew. Putina, czy ew. kogoś, w razie ewentualności, potrafić... I żeby koszulka głosząca waszą miłość do bohaterów ładnie leżała na rumianym, spoconym, przepięknym torsie - zamiast, jak teraz, na piwnym brzuchu sięgającym niemal do czoła. Wmawiacie sobie, że to dla dzieci, że żona was opuści, jeśli nie kupicie kafelków do łazienki i nie przyjedziecie tu na lato do 3Miasta robić za żałosną stonkę, i nawet nie przyjść przywitać się z waszym ukochanym Panem T...

Wmawiacie sobie, że to dla kraju, a w istocie z waszego tyrania korzysta niemal wyłącznie wesoła gromadka Tuska, mafia, Bruksela i inne tego typu instytucje. Gdybyście sobie przestali wmawiać, problem niskopiennej otyłości staneły przed waszymi oczyma w całej swej brzuchatej jaskrawości, i dalej byście tak żyć już nie mogli. No więc ja teraz, w miarę moich niewielkich, ale jednak, możliwości, staram się was z tej drogi do zatraty, do klęski etycznej i fizycznej, na drogę prowadzącą do spoconej rumianości całkiem jak z erotycznych marzeń Stasińskich tego świata, zawrócić.

I zrobię to - tak mi dopomóż Bóg! (No, chyba żeby mi się odechciało. W końcu wy i tak wiecie lepiej, prawda?)

Jak ktoś coś chce wiedzieć - o dynastiach, wakacjach w Sopocie, kafelkach, tłuszczu na brzuchu, pałkach teleskopowych, rakietach balistycznych, Brukselach, czy sposobach na uzyskanie spoconej rumianości - proszę pytać! Mogę czegoś nie wiedzieć, ale mam raczej wszystko nieźle przemyślane. Jak już przemyślicie kwestię kafelków, poświęcania się po to, żeby z własnych dzieci uczynić ojrolemingi, czy "pracy dla Ojczyzny", która w istocie bywa najczęściej niewolnictwem u całkiem innych sił i ludzi - to sobie porozmawiamy KONKRETNIE o waszych wątłych przygarbionych ciałkach, pękatych (na odmianę) brzuszkach, i co zrobić, żebyście szybko stali się rumiani, a także potrafili, w razie potrzeby...

Zaskoczę was z pewnością , ale do tego celu TEŻ ogromnie nam się przyda nieoceniony red. Stasiński! A zatem - jak będzie z tymi kafelkami? I z waszymi priorytetami generalnie?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

piątek, czerwca 27, 2014

Dzień świra

W powietrzu unosi się ostatnio coś takiego, że człowiek całkiem odruchowo pilnie nadstawia wciąż ucha, by wyłapywać interesujące przykłady zachowania świrów, albo i, da Bóg, rozgryźć mechanizmy nimi kierujące. Co to może być, dokładnie nie wiem, ale coś jakby gdzieś zza kulis przekręcono obrotową scenę, zmieniono nieco dekoracje, i zamiast dnia hunwejbina, jak do nieawna, mielibyśmy dzień świra.

Od tej sceny aż tak wiele nie zależy, bo to właściwie tylko potiomkinowska dekoracja dla lemingów i naiwnej "prawicy", ale zajmuje czas, wypełnia myśli, jest o czym pogadać i jest z czego dostać wrzodów żołądka. I to się liczy!

Co to jest ten świr, spyta ktoś. To oczywiście kwestia definicji, ale my sobie tu przez "świra" rozumiemy faceta z "przerostem kory mózgowej", o którym (nieliczni) koneserzy tygrysiego bloga dość sporo przez lata poczytali, a sami też wnieśli nieco interesujących obserwacji i analiz w ten ambitny temat. "Przerost kory mózgowej" to nie jest zresztą określenie super-precyzyjne, choć nieźle brzmi. Bardziej dokładnie chodzi tu raczej o atrofię wszystkiego POZA korą mózgową właśnie. Skutkiem czego faktycznie ta kora dostaje obłędnego szwungu i gorączkowej nadczynności.

Nie chodzi jednak o to, że ten (excusez le mot) świr tą korą aż tak efektywnie pracuje - raczej przeciwnie. On po prostu nie potrafiłby dostrzec rzeczywistości, nawet gdyby go walnęła w nos w mroźny styczniowy poranek. Na tym to głównie polega! Potrafi tylko kombinować tą korą, no i gadać. (Gdyby nie gadał, mało kto by zauważył to korę i że to świr, i w sumie niewiele by to światu szkodzilo.) Można by jeszcze o tym sporo, ale to nie jest podręcznik propedeutyki szpęgleryzmu-tygrysizmu, więc na razie musi wystarczyć.

No nie - musimy sobie jeszcze wyjaśnić jedną ważną kwestię... Otóz świry dzielą się na dwa podgatunki: Świr Pospolita Odmiana Ogrodowa i Rasowy Świr Całą Gębą. Tym pierwszym nie będziemy się tutaj zajmować, powiemy tylko, że jest to w sumie podgatunek pospolitego leminga, czyli, dla szpęglerystów późnego wielkomiejskiego proletariusza (nie mylić z prolem!)

Rasowy świr całą gębą ma kilka bardzo specyficznych cech i zachowań. (Czego się zresztą można względnie łatwo domyślić.) Ogólnie świry bardzo lubią być dowcipne - rozwalać zastany świat ironią, burzyć konwenanse, gorszyć tych, których uważają za głupszych od siebie i mało postępowych... To chyba jest dość oczywiste. Świr Rasowy CG ma dodaktowo misję. Ktoś nieprzychylny określiłby to raczej "obsesją", bardziej kosmopolityczni "idée fixe"...

Moja nieżyjąca już niestety babcia (zresztą wysoce francuskojęzyczna) określała takie rzeczy słowami "fiksum dyrdum". Ale ona jednak widziała świat w kilku prostych, jaskrawych barwach i nie wyczuwała wszystkich niuansów. Świr Rasowy CG (nawiasem, CG można sobie przy szybkim i nie całkiem naukowym pisaniu darować!) naprawdę chce poruszyć z posad bryłę świata! Ma na to pomysł (z reguły nie własny zresztą), patent, odpowiednie papiery i wsparcie zza kulis. (Tych kulis, które wspomnieliśmy sobie luźno na początku.)

I to nie są żadne żarty! (Choć żarty, nie zapominajmy, też oczywiście jak najbardziej w repertuarze Świra Rasowego pelnią istotną rolę.) Jakie moga być te obsesje? Różne, różniste! Likwidacja własności prywatnej, na przykład... Albo "wolny rynek"... Albo likwidacja płci (na ile to się da na razie zrobić, a potem to się zrobi niezależnie od wszystkiego)... Albo (i to poniekąd obejmuje większość tych pozostałych) Jedna Ludzkość Trzymająca Się za Ręce i Śpiewająca Odę do Radości (Sopranem)...

Świr Rasowy jest właściwie Z DEFINICJI lewakiem. Co by sam o sobie nie mówił. Dlaczego? Proszę nad tym chwilę pomyśleć, a powinno się okazać oczywiste. Jeśli się nie okaże, no to sorry panie Wywczas - ale ja tu pana na mój blog nie prosilem, więc niech pan swoją robotę robi sam i mnie do tego nie miesza!

Jakiś przykład może? Przykład Świra Rasowego, ma się rozumieć? Weźmy takiego lewicowego pisarza, dość swego czasu znanego, który się nazywał G.B. Show. Gość był bystry, to znaczy korę miał dość dobrze rozwiniętą. Inne cechy rasowego lewaka - rasowego leminga - rasowego świra też miał dorodne. Dowcipami rzucał na lewo i prawo, a niektóre z nich (może i większość, ale jak to dziś sprawdizć?) były naprawdę niezłe.

Jednak nie bylby Rasowym CG, gdyby nie miał swego fiksum dyrdum, a mówiąc bardziej naukowo i podniośle - swej wlasnej recepty na zbawienie świata. (To chyba powinno być już dość jasne? Nie mówimy oczywiście o Józwie Monecie czy innym Rajderze.) No i taka receptą u tego pana była reforma pisowni języka angielskiego.

Sam Show pisał i mówił po angielsku, ale do tego setki milionów ludzi używają tego języka, mniej lub bardziej sprawnie - jedni jako ojczystego, inni jako używanego z konieczności koiné (choć ta akurat starożytna nazwa jest zbyt pochlebna dla tego zjawiska, bowiem koiné to "wspólnota").

No i teraz, wreszcie, przechodzę do sedna... Ów Show - ewidentny lewacki świr z przerostem kory i absolutnym brakiem kontaktu z rzeczywistością... Plus z nieziemską pogardą, typową dla lewizny, dla ludzi zdrowych... Więc on, w chwili gdy świat cały emocjonował się i drżał ze strachu przed bombą atomową, o której się właśnie, skutkiem Hiroszimy i Nagasaki, dowiedział... Napisał do The Times taki oto list, cytuję (we wlasnym przekładzie):
Potrafię nabazgrać słowo "bomb" [czyli oczywiście "bomba", przypisek triarius] ledwo czytelnie 18 razy w ciągu minuty, a "bom" [czyli "bomba" bez końcowego "b", którego nie słychać', wiec jego zdaniem nie powinno go tam być] 24 razy, oszczędzając 25 procent w ciągu minuty, przez opuszczenie niepotrzebnego b. W Brytyjskiej Wspólnocie, nad którą słońce nigdy nie zachodzi, i w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, miliony ludzi bez przerwy piszą, piszą, pisza...

Ci którzy piszą, tracą czas w tempie 131400 x X rocznie...

Fajne? Powie ktoś, że ten Show to był przecie humorysta. Kompulsywny. I na pewno się wygłupiał. To jednak byłby bardzo marny żart  w jego wykonaniu - nawet jak na lewaka z rodzaju intelektualnego. Show jednak by się aż tak RYZYKOWNIE w tamtych czasach na oczach ludzi nie wygłupiał! Nie mam racji? Zresztą autorka książki, gdzie tę informację znalazłem, zapewnia, że Show był w tym absolutnie szczery i na serio. Jaka to książka i dlaczego mielibyśmy jej wierzyć? No dobra - kto nie chce, niech nie wierzy, kto chce wierzyć, że to był żart, to niech sobie. Jeśli mu z tym łatwiej i fajniej żyć.

A co do książki, to chodzi o "Eats, Shoots & Leaves" pani Lynne Trust. Bardzo inteligentna, dowcipna, idiosynkratyczna książeczka o... Interpunkcji. (Swoją drogą, przecinki to akurat jedna z moich pasji. "Filozofia stawiania przecinków" - tak bym to określił. Serio! Tyle, że ja nie mam obsesji i nie naprawiam świata przecinkową rewolucją własnego chowu,) Ksiąźka ta ma znakomite recenzje, a sprzedała się, jak wynika z informacji na okładce, w ilości trzech milionów egzemplarzy. (Liberalne kryterium poniekąd, ale nie całkiem bez sensu.)

Co do tego dziwnego tytułu, to jest on w istocie całkiem genialny! Jest to cytat z opisu życia i zachowań pandy, gdzie przez jeden dosłownie niepotrzebny przecinek, z sensownego "Je pędy i liście", zrobiło się surrealistyczne "Je, strzela i wychodzi". Niezłe, co? I w dodatku nie jest to ten rodzaj humoru, który najbardziej kochają świry - choćby te Rasowe Całą Gębą.

triarius

P.S. Ten Show miał inne odpały. Na przykład sowieckim matkom, skarżącym się na brak mleka dla dzieci, kazał je karmić piersią "do 12. roku życia, jak Eskimoski". Bezczelny skurwiel, ale cóż - lewak.

poniedziałek, czerwca 16, 2014

Uzupełnienia do 10k i dodatkowe atrakcje

Dziesięć tysięcy wygląda tak oto. (W tym przypadku asterisków, więc spokojnie!)

****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************
****************************************************************************************************

A tak zupełnie na marginesie, to właśnie usłyszałem na francuskiej ojro-telewizji, że tych tam islamistów w Iraku jest "góra 10 tysięcy". Niby nic, ale jednak intuicja niektórych (i nie chodzi o moją) musi wzbudzać niesamowity podziw!

A jakby ktoś jeszcze chcial Charyzmatycznego Przywódcę, to proszę - oto on:  ------>   ChP



Wspomniałem o Indianach, wspomniałem o Spartanach... Aż się dziwie, że akurat takie przykłady przyszły mi do głowy. (Przykłady na niezłą obronę własnego kraju bez znaczącej prywatnej własności mianowicie.) Inne przykłady, i zapewne badziej nośne, to:

- Kawalerowie Rodyjscy (przeciw Turcji)
- Afganistan (przeciw ZSRR)
- Północny Wietnam (przeciw USA)
- Stalingrad (przeciw "Nazistom" nieznanego pochodzenia)

Nie chodzi tu o moje sympatie czy ich brak, tylko o fakty, z którymi, tuszę, trzeba się w sumie zgodzić. A że fanatyzm? A że terror i indoktrynacja? Zgoda, w większości z tych przypadków odgrywały one ogromną rolę, ale bez przesady! Bez nienawiści do najeźdźcy i jakiejś tam miłości do własnej ziemi (ale nie prywatnie posiadanej), to by nie wystarczyło. (Pisze o tym Ardrey, co go nawet częściowo zapłodniło do napisania części tego, co napisał.)



Postawiłem hipotezę, że dla zapału i skuteczności do obrony kraju, nie chodzi aż tak bardzo o to, że człek broni swojej prywatnej własności - tylko o to, iż wielu z tych obrońców ma jakieś swoje miejsce, czy swoje stadko, w którym są samcami alfa, natomiast godzą się bez wielkich protestów z sytuacjią, gdy, np. w armii, nie są, tylko jakimiś gammami czy epsilonami. Czyli raczej struktura "stada" (co oczywiście wiąże się z terytorialnością), niż wprost prywatna wlasność.

Czy nie jest zatem super - dla obronności kraju - kiedy duża część jego obywateli to względnie zamożni gospodarze (w sensie rolnicy) i/lub ziemianie? Oczywiście, że to musi być dobra rzecz, i to właśnie dlatego, że wtedy łatwo jest być takiemu właścicielowi samcem alfa na swoim, a jednocześnie kontakt z realnym życiem, jego realne uwarunkowania, autentyczne życie społeczne itd.

Ważne jest jednak, żeby implicite nie sugerować nieuświadomionym (a często jeszcze zarażonym w dziecięctwie wirusem k*winizmu, niestety!), iż kraju broni się dlatego, że w istocie broni się własnej, prywatnej własności, resztę mając w przysłowiowej... Wiadomo gdzie... I broniąc ją, tę resztę znaczy, niejako przy okazji.

Nie - tak mi się widzi, że ta terytorialność, której waga dla obrony kraju musi przecie być ogromna - działa tak, iż człek widzi CAŁY swój kraj, w przypadku inwazji z lewa czy prawa, jako własny teren. Teren, na którym może się względnie swobodnie poruszać, i gdzie, jak stepowa ryjówka czy inny podwórzowy kot, zna, w pewnym sensie, wszystkie zakamarki. Własne gospodarstwo, czy nawet własny region (jak by tego chciała poniektóra lewizna), to zbyt mało.

Oczywiście - kobiety będą raczej bronić własnego domu lub najbliższej jego okolicy. (Za to jak!) KIedy jednak mówimy o wojnie, obronie kraju itd., idiotyzmem wydaje mi się przekonanie, że każdy żołnierz "w istocie" broni tylko własnej wioski czy własnej "małej ojczyzny". Że o własnej jedynie chacie nie wspomnę.



Jeśli z powyższym coś jest na rzeczy, to warto zwrócić uwagę, iż ta sytuacja - czyli alfa u siebie, niekoniecznie alfa w szerszym (własnym) społeczeństwie - to jest dokładnie to, co lewizna, z leberałami na czele, najbardziej zajadle zwalcza. Czymże innym są bowiem wszystkie te ich kampanie buntowania dzieci, "walki z przemocą domową", cały ten pedofilny żęder... A zresztą to idzie o wiele głębiej - aż do kwestii pracy zarobkowej kobiet, przymusowych przedszkoli, rozrywki dla młodzieży... Można by bardzo długo wyliczać, i jeszcze o wiele dłużej wyjaśniać.

W każdym razie naprawdę warto się chyba nad tą tezą zastanowić, bo to może sporo wyjaśnić z tego, co się próbuje z nami robić. (Z nami prolami.)



Na koniec i na odmianę coś lekkiego. Oto książki, które powinny jak najszybciej zostać wydane, bo świat na nie z niecierpliwością czeka...

Do You Zmywak?
Yes I Do!
Czyli angielski dla bystrzaków
oraz
Od trzepaka do zmywaka
Czyli jak przywracałem złoty parytet

(Ta druga to oczywiście wywiady od serca z korwinistami, anarcho-kapitalistami, libertarianami... Całą tą zabawną florą i fauną. Pierwsza to o lemingach, ale większość flory i fauny też się raczej załapie.)

triarius

środa, stycznia 01, 2014

Nasza od teraz odpowiedź na... ten cały syf, co wiecie

Wiecie już teraz, kochane ludzięta, co robić z tym całym "dżenderem"? Jeśli przylezą do jakiegoś przedszkola, do jakichś dzieci... No więc kiedy tylko dowiadujecie się, że przyleźli, albo wybierają się do jakichkolwiek dzieci - wtedy wy ŁAPIECIE ZA TELEFON I DZWONICIE NA POLICJĘ.

Tak? I - słuchajcie, bo to cholernie ważne! - ABSOLUTNIE NIC NIE WSPOMINACIE O ŻADNYCH "DŻENDERACH", czy innych ideologicznych pierdołach (choćby pozowały na naukowe), bo wtedy policjant, wnuczek ubeka i synek esbeka, od razu wciągnie was w przemądre dyskusje o racjach każdej ze stron... I wiecie chyba jak to się wtedy skończy.

Dzwonicie i meldujecie, że GRUPA jakichś PEDOFILÓW naszła takie a takie przedszkole i molestuje seksualnie dzieci. Urządza tam po prostu orgię. Co w takim przypadku jest oczywiście absolutną prawdą. Żądacie natychmiastowej akcji, zapobieżenia i ukarania winnych. Jeśli będą dostawać za każdym razem co najmniej kilka tego typu zgłoszeń, to naprawdę policji nie będzie łatwo to zignorować.

Władza może się w końcu zmienić - nie mówię na prawicę, patriotów czy PiS, ale choćby na mniejszych od obecnej przyjaciół pedofilii - a wtedy taki pan władza, który tego typu zgłoszenie zignorował lub ukręcił sprawie łeb, może mieć spore kłopoty. To samo oczywiście będzie dotyczyło przedszkolanek nauczycieli, prokuratorów, sędziów i kogo tam jeszcze.

Waadzy też nie będzie łatwo przymykać na tego typu obrzydliwości oczek, a tym mniej popierać tego typu skurwielstwa. Tylko, cholera, pamiętajcie ludzie: w takich wypadkach ŻADNYCH DYSKUSJI O "DŻENDER", żadnych w ogóle ideologicznych dywagacji, żadnych także niepotrzebnych gadek o Dekalogu i łacińskiej cywilizacji... JP2 też sobie zostawcie na inną okazję. Nawet gadki o "lewiźnie", "hunwejbinach" i "rozkładaniu rodziny" nie są w tym akurat przypadku potrzebne! Walimy ich tam, gdzie najbardziej poskutkuje i tyle.

Chodzi nam o dzieci z jednej i pedofilów z drugiej. Że ci drudzy są zorganizowani i mają liczne propagandowe tuby, nie czyni ich ani trochę mniej obrzydliwymi, ani krzywdy tych dzieci nie czyni mniejszą.

Z jednej strony jest tu bowiem autentyczne gwałcenie dzieci -  psychiczne na pewno, ale w sumie to nie jest tylko psychiczne, a zresztą wystarczy, bo można podać masę przykładów czysto psychicznego molestowania, których kochana waadza za nic nie będzie tolerować - a z drugiej ideologiczny bełkot, który, pomijając już jego większą czy mniejszą głupawość i wredność, jest tylko gadaniem, tylko robieniem gębą wiatru albo zanieczyszczaniem papieru.

TYCH RZECZY NIE DA SIĘ PO PROSTU PORÓWNYWAĆ I WY TEGO NIE RÓBCIE! W ogóle za wiele tych przemądrych rozważań i "dyskusji" na temat całej tej ponurej sprawy. Nic z tego sensownego czy ładnego nie wynika i nie wyniknie. Raz na jakiś czas można powiedzieć o tym jakiś dowcip. ale też dobrych słyszałem dotychczas niezwykle mało.

Więc albo zajmujemy się ukracaniem ohydnego procederu molestowania i psychicznego gwałcenia dzieci, albo też... Już naprawdę nie wiem co w innym razie, w każdym jednak przypadku na pewno nie macie prawa wtedy nazywać się chrześcijanami, patriotami, dobrymi rodzicami, czy w ogóle porządnymi ludźmi.

Żadnych więc dyskusji - tępimy tych psychopatycznych zboczeńców, bo trudno o coś obrzydliwszego i bardziej szkodliwego, a z drugiej strony ONI SAMI SIĘ NA KOPA W DUPĘ PRZECIEŻ WYSTAWIAJĄ. Więc od teraz - skończyć z pedalskim skamleniem i ALBO ALBO. Albo pozwalacie na takie praktyki, albo bierzecie sprawę w swoje ręce ze sporą szansą na zdecydowany sukces.

triarius

niedziela, grudnia 22, 2013

Wyskrobana Chanuka

Jakaś kopnięta (jak to one) feministka ogłosiła, że w Boże Narodzenie da sobie w prezencie skrobankę, i na naszej "prawicy" rozpętała się burza. Nie przesadzacie ludzie? Oczywiście - samo dziecko jest niewinne, ale czy to aż taka dla nas tragedia, że będzie nieco mniej dzieci z lewackimi genami (jeśli takie istnieją) i przez lewaków wychowanych? Sami sobie to w końcu robią. Naprawdę wolelibyście żeby ich było WIĘCEJ?

W dodatku, jak słyszę, owa lewaczka okazałą się być potomką rebe Bratkowskiego. No to już całkiem was ludzie nie rozumiem - przecież tu nie chodzi o żadne Boże Narodzenie, bo u nich to się jakoś inaczej nazywa, chyba Chanuka. Więc co to ma z nami wspólnego? W dodatku to musi być taka postępowa Chanuka, z Diedem Marozem i "Podmoskowskimi wieczierami". O - wiem jak oni to sobie umyślili: wyskrobie tę idiotkę gość przebrany za Dieda Maroza! Sierpem i młotem.

Naprawdę nie rozumiem. Jeśli aż tak łatwo będziecie się dawać podpuszczać byle jednoosobową prowokacją, to marnie naszą przyszłość widzę! Są już w milionach egzemplarzy lemingi - a teraz wy także do nich dołączycie? Jasne, lekko odwracając niektóre wektorki, ale w sumie to taka sama lemingoza, jak tamtych, a macherzy będą wami manipulować jeszcze łatwiej niż tamtymi. Czego owa chanukowa prowokacja dobitnie, moim zdaniem, dowodzi.

* * *

Na odmianę coś całkiem optymistycznego... Ale ich trzepła ta książka o "resortowych dzieciach"! Nigdy bym się nie domyślił, przyznaję. Dla mnie te sprawy były w sumie od zawsze oczywiste, a szczegóły nie są mi niczego potrzebne. Zresztą większości z tych ubeckich dzieci w telewizjach i tak po prostu nie znam, bo nie oglądam. Ta wiedza by się oczywiście przydała przy ew. sprzątaniu Polski, tylko kiedy to będzie?

Jednak skowyt tego stada dowodzi, że ich to całkiem nieźle ugodziło. Może się boją, że ten i ów leming przeczyta i otworzy ślepka? Nie byłbym AŻ TAKIM optymistą, ale w końcu może oni wiedzą lepiej?

* * *

Bonmot przewrotny, co mi przyszedł ostatnio do głowy. Do tego, jak wielu zauważy, podkradnięty poniekąd wielkiemu Polakowi, choć oczywiście zmieniony. Dla mnie prawdziwy tak na jakieś 70 procent, reszta to ponury żart, ale i tak 70 procent to sporo. (Widział ktoś taki długi wstęp do złożonego z paru słów bonmota?) Oto on...

Kto nie szanuje własnej biurokracji, będzie szanował cudzą.

(Oczywiście BIUROKRACJA III RP NIE JEST "WŁASNA"!)

* * *

Patrzę na zagraniczne telewizje, a tam niesamowite cyrki z tym Chodorkowskim, co go z mamra w Rosji wypuścili. Całkiem nie widzę, dlaczego ta sprawa miałaby aż tak interesować kogokolwiek poza bliską rodziną tego pana, a już szczególnie dlaczego by miała interesować zwykłego konsumenta telewizyjnych wiadomości. No i tak mi się jakoś wydaje, że gdyby ten Chodorkowski był zwykłym gojem, to by pies z kulawą nogą się jego wypuszczeniem z mamra nie podniecał.

A propósito, związany nieco z tym właśnie tematem jest najnowszy tekst Kuraka - ten dlaczego Bolek nie dostał Oscara. Kurak moim zdaniem jest jak najbardziej autentyczny (co mogę uzasadnić na żądanie), a w dodatku dowodzi, że socjologiczne wykształcenie nie zawsze musi być stratą czasu i ogłupianiem pacjenta.

* * *

Aha, uświadomiłem sobie nagle, że nic tu jeszcze nie było o Adasiu. Adaś się zawsze wścieka jak nic o nim nie ma - ostatnio sobie nim nawet nieco spaprałem całkiem poważny und kontrowersyjny tekst. No ale teraz już o nim jest, więc niech siedzi cicho!

* * *

No dobra, wiem że już nie możecie wytrzymać tego napięcia i macie różne dziwne podejrzenia... Adaś to jest baba. "Adasiem" został z powodu cudzego adresu email, którego używał.

Adaś to moja znajoma. Na odmianę także w realu - nie tak jak wy, ludkowie moi rostomili. Kiedyś się z nią założyłem, że będę o niej wspominał w każdym swoim poście i tak to się kręci. (Choć są luki. Cicho sza, żeby nie zauważył!)

triarius