piątek, maja 04, 2018

O urodzie pomników

Absolutnie przecudny pomnik, akurat w sowieckiej Gruzji.
Jeśli Bóg pozwoli, będzie to względnie krótkie i konkretne, bo temat jest konkretny i w dodatku biężączkujący. Z drugiej strony może się nie udać, bo rzeźba - a o niej tu zamierzam - to ognisko, w którym przecina się niemal wszystko (co za asonans!), można by więc szpęglerycznie pisać o tym książki. A w dodatku to temat nabolały, jak cudnie mawiano w czasach Gierka. A więc strzelajmy, a Pan będzie, zgodnie ze swoim zwyczajem, kule nosił.

Zaczniemy jednak, jak to my, od całkiem innej strony. Od strategii z taktyką. Twardziele sprzed telewizora wyobrażają sobie zapewne, przynajmniej ci oglądający "nasze" - ach jakże patriotyczne! - telewizje, że sztuka militarna polega na tym, że utrupia się wrogów przeważających nad nami liczebnie co najmniej trzydziestokrotnie. Jednak to nie całkiem tak, bo - choć takie wyniki faktycznie świadczą o ogromnej wyższości naszego żołnierza i naszego taktycznego dowodzenia - to jednak czasami wróg jest na całkiem niezłym (militarnie, moralnie nigdy!) poziomie... I co wtedy?

Tak naprawdę, jeśli chcielibyśmy raczej konsekwentnie zwyciężąć, zamiast... Wiadomo... Musielibyśmy odrzucić ckliwy bełkot i zastosować te brutalne metody, które stosowały wszystkie te Epaminondasy, Hannibale i inne Napoleony. Czyli spotykać wroga dysponujac w danym czasie i danym miejscu zdecydowanie większymi siłami. Nie tylko liczebna przewaga się oczywiście liczy, ale nic w niej złego i najczęściej właśnie o nią chodzi, bo to jedna ze stosunkowo najprostszych rzeczy. Manewrowanie i takie tam.

Jak to się ma do rzeźby? Tak się ma, Mądrasiński, że akurat mamy awanturę o pomnik katyński w Jersey, City, czy czymś takim, i tamtejszy burmistrz już raczył obrzucić marszałka naszego sejmu najdzikszymi i najabsurdalniejszymi inwektywami. O tych inwektywach mógłbym sporo, zarówno satyry-, jak i merytorycznie (nowotwór w polskim języku, tak się pisze po szwedzku; tutaj mi tego brakowało, dałoby się oczywiście napisać to normalnie, ale co mi tam).

Z tym burmistrzem nie będę polemizował, powiem tylko że to ewidentny lewak, idiota i szuja (poniekąd tautologia), bo te jego gadki są kompromitujące. Czy zatem wszystko super i zwyciężamy? - choćby, jak to u nas, tylko na czysto moralnym gruncie? Otóż moim zdaniem nie. "Jako to?! Jak to!?", wykrzykną patriotyczni twardziele spod telewizora. "Pan Tygrys nas zdradził, wyszło szydło..." (Może być szydło?) "Wyszło w końcu z niego..." Itd. itp.

Widział ktoś ten pomnik, że spytam? Pokazywali go w telewizji, tej naszej. Jest mocno szkaradny, co mu uroku nie dodaje, ale samo to nie byłoby jeszcze wielką tragedią, bo szkaradna jest większość dzisiejszych pomników chyba na całym ("cywlizowanym" w każdym razie) świecie.

(Pomnik Smoleński szczęśliwie ohydny nie jest, choć do wywoływania orgazmu też mu nieco brakuje, jak całej dzisiejszej "ambitnej" sztuce zresztą. Zapewne nie o orgazm chodziło, więc przeboleję. A mocno się obawiałem, że ohydny będzie, mając w pamięci wszystkie te biedne Anny Walentynowicz i Lechy Kaczyńskie jak żywe, za to z brązu... Brrr!)

Omijając rafy i mielizny (które tak tu wszyscy przecie kochamy) szpęgleryzmu, stwierdzę jedynie, uderzając dla większego efektu pięścią w stół, iż rzeźba nigdy nie była mocną stroną zachodniej cywilizacji, a ogromna większość współcześnie stawianych pomników jest niewiarygodnie obrzydliwa. Przysięgam, że potrafiłbym o tym pisać długie i pokrętne eseje, ale to nie miejsce i nie czas.

Po prostu zapytam... Chcielibyście, żeby wasze dzieci, bawiąc się w parku w berka, w klasy, czy w mamę i tatę, miały (prawie) cały czas przed oczyma tego ekspresjonistycznie oddanego nieszczęśnika nabitego na rożen? Nie przeczę, że ten obraz oddaje istotę tego, co się stało w Katyniu... W sensie czysto artystycznym to co najmniej turpizm z ekspresjonizmem, ale ideę - paskudną przecie jak cholera - jak najbardziej wyraża.

Tylko że to nie jest Polska, więc nasze koszmary to nie jest coś, co oni by chcieli na codzień, żeby to ich prześladowało. Ich prawo - tak to widzę. Mimo Jałty, mimo zarażonych ospą kocy i czarnych niewolników. Takie coś może sobie stać gdzieś we względnie odosobnionym miejscu, gdzieś np. gdzie martyrologia wrze i kipi na codzień...

Albo w jakiejś polskiej, że tak to określę, enklawie. Jakimś muzeum, ambasadzie, klubie. Może na wolnym powietrzu, zgoda, ale raczej ogrodzone, a każdym razie nie straszące zwykłych, niczego się nie spodziewających i (niemal) niczemu nie winnych przechodniów. Że o dzieciach grających w serso i zakochanych testujących pierwsze macanki nawet nie wspomnę. (A może po prostu powiedzmy wprost, że to ma być dla nich kara za Jałtę? Wtedy to i ja bym przyklasnął, a nawet zaczął nawoływać do postawienia tam czegoś jeszcze koszmarniejszego. Albo lepiej - zamiast Statui Wolności.)

My jednak zaangażowaliśmy się w tę sprawę, jak wnoszę z tego, co do mnie dociera, na całego. Musimy ten koszmar zafundować każdemu mieszkańcowi tego tam Jersey City, który, znudzony wdychaniem wysokooktanowych spalin, zechce odetchnąć tlenem liści i traw! Furda wszystkie te durne Epaminondasy! My nie będziemy czekać na okazję, żeby lewiznę, żeby naszych wrogów, zaatakować w takiej sytuacji, kiedy wszystkie argumenty będą po naszej stronie, a on nie będzie miał szansy nawet pisnąć.

My Polacy, cudne ptacy! Ach! Taka nasza natura, taka nasza uroda, dał nam przykład ten i ów... jak zwy... No nie, zwyciężanie jest dla ludzi wulgarnych i płytkich - nie dla nas! My nie będziemy wroga, lewizny czy kogo tam, atakować tak, by nie miał szansy... Jeśli walczymy o coś, to dbamy o to, by wróg też miał w ręku niezłomny oręż, ach!

Nasz pomnik, nasza krzywda... A ten biedny burmistrz tego Jersey City ma nie mieć nic? Żadnej krzywdy? Ależ będzie miał - pomnik może się przyśnić, i to nie będą żadne przyjemne sny, pomnik musi stać akurat w miejscu powszechnego relaksu i gdzie figlują niczego nieświadome niewinne dziateczki... A ci tam, w tym całym Jersey, niech się zaczną od tego widoku moczyć w nocy... Jedna połowa to, druga niech się zacznie jąkać!

Ale nie martw się lewaku z Jersey City - dostałeś przecież od nas w prezencie broń co najmniej równie skuteczną jak nasza... Masz argumenty co najmniej tak dobre, jak nasze... Teraz walcz, chamie, jeśli w ogóle potrafisz! Jeśli masz odwagę z nami zadrzeć, bo my to, wiesz małpo lewacka jedna, to tylko jeden na trzydziestu walki uznajemy!

I tak to u nas działa zawsze, bośmy przecie te cudne ptacy. Drugich takich na świecie nie było i nie będzie. A zaraz potem z nabytą przez wieki wprawą rozmasowujemy obolałą dupę, przekonując samych siebie, i jeden drugiego, że odnieśliśmy kolejne (które to już w historii, ach!) moralne zwycięstwo. Przyznam że tego nie rozumiem i wcale mi się to nie podoba. Że ten tam burmistrz nie robi tego wcale z przyczyn estetycznych, czy z troski o tych biednych "milusińskich" (obrzydliwe słowo, w sam raz pasuje!), co się zaczną moczyć?

Zapewne tak, choć stuprocentowej gwarancji nie mamy, ale i tak co z tego? Wystarczy, że pokaże światu to obrzydlistwo i trzy czwarte Amerykanów przyzna mu rację, większość na gruncie estetyki i humanitaryzmu... My się będziemy pieniaczyć, no to opinia o nas stanie się jeszcze marniejsza, niż dotychczas, jakby nam nie dość było "Polish jokes". Zawsze muisimy walczyć (?) na gruncie dobranym sobie przez wroga?


Nie można by w takich razach, kiedy sobie ten grunt przygotował, cwanie odpuścić, a zaatakować albo kiedy indziej, znienacka i kiedy to my mamy wszystkie artumenty po swojej stronie, albo nawet od razu, ale w dobrze dobranym, pod nasze własne potrzeby, miejscu? Czy Izrael na przykład nie ma w tej chwili naprawdę poważnych problemów, które by mu ew. można jeszcze zaognić? Jeśli uznajemy, że to z tych pozycji nas napadnięto. 


Ale my nie nie, bośmy cudne ptacy! Nawet mówią nam właśnie na tych telewizjach, że także Żydzi, ach!, walczą o ten nasz pomnik. Ilu ich tak o to walczy, że spytam? Dwóch? Trzech? Natchnijmy się więc do nich przyjaźnią, niech nam tu masowo przybędą i urządzą drugą Irlandię... Palestynę znaczy.


A jeśli z jakichś innych to pozycji nas ten burmistrz zaatakował? Na przykład z czysto internacjonalistycznie lewackich? Albo z eurounijnych? Tak samo! Też powinniśmy się odegrać w wybranym przez nas miejscu i czasie! A nie jak stado idiotów dawać się zawsze złapać na najprymitywniejszą prowokację. Tak się właśnie kończy budowanie "patriotyzmu" na najelementarniejszych bebechowych odruchach, przy jednoczesnym kompletnym braku myślenia, dyscypliny... Odwagi też zresztą - żaden ze mnie typowy "realpolityk" i nie to głoszę.


Jak to Coryllus błyskotliwie ujął (że to wyrażę z pamięci, własnymi słowy): wzywanie do bohaterskiej szarży w obronie Ojczyzny z jednoczesną troską o ostrożność procesową ze strony tych do niej wzywających. (I, co najabsurdalniejsze, gość podaje przykłady, gdzie oni sami w jednym zdaniu się do tego całkiem otwarcie przyznają. Taki obłęd tylko w tenkraju!)


A kiedy się już - po latach takich konsekwentnych działań, bo od razu to, przykro mi, tego skutku nie osiągnie - nasi mniej lub bardziej potencjalni wrogowie nauczą się, że z nami nie warto zadzierać, to i zadzierać bez poważnego powodu nie będą. Proste? Ale musi być konsekwentnie i z głową,, a nie to co teraz - histeria, brak pomyślunku i odwaga ratlerka szczekającego zza płota. Z patriotyzmem na skalę chorągiewki na samochodowej antenie z okazji jakiegoś durnego meczu.


Nie, nie trafia do przekonania? Musimy postawić wszystko na jedną kartę i walczyć, bo od tego właśnie zależy los naszej Ojczyzny? No to może w duchu humanitaryzmu i powszechnej miłości byśmy się umówili z tym tam burmistrzem, że rzucimy kostką i od jej wyniku uzależnimy wynik tej całej sprawy? (Wypada szóstka - pomnik zostaje, w innym przypadku pomnik znika, a my publikujemy w GWybie całostronicowe przeprosiny, że w ogóle istniejemy.)


To byłby nowy sposób rozstrzygania międzynarodowych sporów - coś niemal na miarę Konstytucji 3 maja, ach jakże à propos i na czasie! W końcu Icek z dowcipu proponował, żeby Anglicy sami sobie zbombardowali Londyn, a Niemce Berlin - będzie o wiele taniej, taniość to przecież, obok ostrożności procesowej, podstawa autentycznego bohaterstwa. 


Albo niech któryś z tych naszych bohaterów zaproponuje temu tam burmistrzowi spotkanie oko w oko, na udeptanej ziemi, i tym razem to my go z procy w czoło... Po czym napiszemy na ten temat grubą wspaniałą księgę i zacznie się nasza historyczna kariera... Tak bym chciał! Albo coś jeszcze innego, żeby tylko nie to nasze typowe dawanie się podszczuć, a potem masowanie, masowanie... I przemówienia różnych Dudusiów, jacyśmy to cudni, zawsze żeśmy byli, i żeby tego mi było jeszcze więcej! Ech, zrozumiał ktoś? Czy już naprawdę teraz pozbawicie mnie prawa do nazywania się Polakiem?


triarius

P.S. A to ohydztwo, co je mamy na obrazku u góry to nie jest oczywiście, i na szczęście, omawiany tu pomnik katyński - to cudo zostało postawione w sowieckiej Gruzji. Musi być w czołówce pomnikowych obrzydliwości, ale aż tak się od peletonu nie odróżnia.

12 komentarzy:

  1. Zastanawia mnie jedno i nie mogę sobie tego wytłumaczyć, mianowicie to, że ten pomnik nagle przestał sie nam podobać, został kiczem i straszydłem po 30 latach od od jego budowy.
    Przedtem był w porzadku? Czy może to my byliśmy w porzadku, a teraz wmawia się nam idiotyzmy na jego temat i my jak barany w to wierzymy?
    Symbol Polski, ktorej sowieci wbili bagnet w plecy stał sie karykatura nabita na rożen?
    Nie dziwię sie synowi magazyniera z szemranymi koneksjami za komuny, czyli Coryllusowi, bo on drwi ze wszystkiego, co sie nawinie, taka jego psia konstytucja, za klka lat nikt nie będzie o nim pamiętał, ale spenglerysta? Hadko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz... Na te nasze, pedalsko-masochistyczne, striemlieniua nie ma już chyba rady. Smutne!

      Ja 30 lat temu o tym koszmarku nawet nie słyszałem i miałem zresztą wtedy masę innych spraw na głowie. Gdybym to ujrzał, podniósł bym krzyk. Niby dlaczego postawienie nam Snu Pijanego Cukiernika w Wawie przzez tow. Soso ma być be, a postawienie niczemu nie winnym mieszkańcom Jersey City czegoś jeszcze ohydniejszego (choć mniejszego, fakt), ma być cacy?

      Kiedy pobijemy Amerykę, możemy im ew. takie paskudztwa stawiać, na razie jest dokładnie odwrotine a my się na potęgę komporomitujemy. Zapłacimy za to thru the nose, choć w Polsce to i tak nie będzie widać, bo cały czas tylko płacimy.

      Pzdrwm

      Usuń
  2. WSIe w Mieście i na WSI...

    Swoją drogą Koryła na coryllus.pl opublikował już na ten temat dwa, moim skromnym b. ważne, teksty. Polecam!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. O czym tu gadać? To nasze wieczne obnoszenie się z poobijaną dupą i na dodatek domaganie się z tego tytułu jakiś praw do chwały i zadośćuczynienia - to nie może się, niestety,dobrze skończyć!

    A i sam pomnik? Jakiś koleś , sądząc po kształtach i wygimnastykowaniu , chyba z baletu ,ze związanymi rączkami w gustownej kusej kurteczce z zamocowanym w plecach , przez niewidzialną rękę za pomocą bagnetu, Mosinem i w czapce (tej to chyba przybitej gwoździem do czaszki) co to nie spada, no nie bardzo... Tylko dlaczego do jasnej cholery on jest w ostrogach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu w ostrogach? A Ty byś niby za dodatkowe sto dolarów ostróg nie dodał? Dziwię się, że nie ma jeszcze skrzydeł i pawiego ogona, ale widać polonii zabrakło kasy.

      Całuję czule

      Usuń
  4. WSIe w Mieście

    Teraz mnie pozbawią obywatelstwa - moja wina, mogłem był powołać się na patriotyczny przykład Czarnieckiego, który, nie mając szans we frontalnym starciu z armią Karola X Gustawa, zwyciężył dzięki chłopstwu, które mordowało pojedynczych Szwedów, kiedy szli się wyszczać albo poobłapiać jakąś wiejską piękność...

    Tak że to nie jest tak, Drodzy Rodacy, że stosowanie odwiecznych wojennych zasad miałoby być jakoś wstrętne i zgubne dla prawdziwej polskości, tylko to my teraz jesteśmy już przez zaborców i całą tę resztę totalnie spedaleni. Wybrać sobie np. tego ryżego szkopa na 8 lat władzy, to naprawdę świadczy!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  5. Spedaleni? Dlatego, ze nie lejemy sie po mordach? Jak swiat swiatem po mordach lały się chamy, ktorych słudzy panow tłukli kijami. Jesli kult lania sie po pysku i rozkwitu szkólek walki wręcz jest spedaleniem, to zgoda. To fakt. Pan czy rycerz w walce uzywał broni, bialej albo palnej, ale nie pięści, czy kopania. Wręcz biło sie zawsze chłopstwo.
    Za II Rzeczypospolitej, od 1918 r w szkołach policyjnych uczono dżudo, ale nit by nie pomyślal o tym, żeby uczyc tego lekarzy, adwokatow, czy w ogóle inteligencji, nie mówiąc o szlachcie i arystokracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że się nie zgodzę. (Ale co ja tam mogę o arystokracji wiedzieć, jako zaledwie ćwierć-hrabia.)

      Moim skromnym bicie po mordach to podstawa, albo np. pojedynki, które były ostrzejsze i niebezpieczniejsze, a które zostały przez monarchie wytępione b. brutalnie, z pomocą b. pokrętnych fałszywych argumentów, kary śmierci itd.

      Prawdziwe arysto zawsze się biły, a jak wyglądały np. turnieje rycerskie w XII w., to byłoby dziś ludziom trudno uwierzyć - niemal regularne bitwy w ograniczonych szrankach, z paroma tylko zakazami (np. nie wolno było dziabać sztychem, a tylko walić, ale też co by się stało, gdyby ktoś sfaulował?)

      Nie wiem skąd te... Nie powiem "pedalskie", ale to z wrodzonej uprzejmości, przekonania na temat pacyfizmu szlachty. Wyjaśnisz? (Wyjaśni Pan, jeśliśmy nie na ty, ew. przepraszam, ale staram się tu na ty, inaczej niż w realu.)

      Pzdrwm

      Usuń
  6. Chm.. Rzeczywiście z husarskimi skrzydłami i pawimi piórami to by było to !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominając o aureoli.

      Hej WSIe w Mieście - ja naprawdę nie kpię ze zbrodny katyńskiej czy jej ofiar! To było coś koszmarnego, a o sympatię do bolszewickiej kacapii nikt mnie nie może posądzić. W dodatku mój własny krewniak, ranny, został w '39 sadystycznie zamordowany przez ukraińskich cywilów i wciąż mnie to trzęsie, wiem jak to działa. (Co nie zmienia faktu, że w objęcia Putina się nie wybieram.)

      O czym ja tu mówię (i może już trochę tego za dużo, jak na wagę tej sprawy) to:

      1. Że my się zbyt łatwo i chętnie pakujemy w sytuacje, gdzie wróg ma masę argumentów i często po prostu nas wciąga na swój terem. (Byle Burgmeister z jakiejś dziury całą Polskę.) Zamiast dać wrogom nauczkę np. otwierając w Wawie Irański Ośrodek Kulturalny, albo coś.

      2. Zbyt się obnosimy z tą naszą martyrologią - pomniki, a już na pewno te widoczne głównie dla obcych, powinny sławić nasze wielkie czyny i przewagi, nie to, gdzie byliśmy wigilijnymi, darujcie, karpiami.

      3. Czy my naprawdę myślimy, że Amerykanie chcą oglądać takie koszmarki postawione im przez jakiś egzotyczny i nie-do-końca-poważny ludek, na swoich skwerkach? My się buntujemy (niektórzy) przeciw Snowi Pijanego Cukiernika im. Józefa S. w Wawie - a oni mają bez protestu przełknąć takie coś, kiedy my nawet ich nie okupowaliśmy?

      Pzdrwm WSIech (z pierwotnym adresatem tego komęa Amalrykiem na czele)

      Usuń
  7. Oczywiscie nie kpisz. Ty tylko podzielasz sentyment kacapow do tego pomnika, chociaz nie masz dla nich sympatii.
    Karpiami, ktorymi zostalismy dzieki wydarzenim, ktore upamietnia ten pomnik nie bylismy, tylko jestesmy i juz zawsze bedziemy. Bo to właśnie my najbardziej ze wszystkich przegralismy II Wojne Światową.
    Pomnik został postawiony na terenie wydzierzawinym od miasta na wiele lat i dzierżawcy mieli prawo(amerykańskie ) postawic tam sobie co chcieli.
    Ten pomnik postawił nie "egzotyczny ludek", tylko Polonia amerykańska,obywatele amerykańscy polskiego pochodzenia.
    Zawiadom, kiedy bedziesz otwierał ośrodek Irański w Warszawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby dlaczego to ja mam otwierać irański ośrodek? Nie mieszkam w Warszawie i nie mnie wybraliście do żłobu, nespa? Powiedziałem tylko jak powinniśmy zadziałać, gdybyśmy mieli jaja i trochę rozumu. (Swoją drogą ten ośrodek to by mogło być trochę zbyt mocne w tej sytuacji. Na razie oni by tego mogli po prostu nie skojarzyć. Ale w tę stronę bym zadziałał.)

      Byliśmy największym przegranym tej wojny? Jasne, a kto przeczy? Nawet ja osobiście i moja rodzina przegrała na tej wojnie jak cholera, dlatego wyjątkowo mnie wkurwia, że jacyś dekownicy i kolaboranci mają cokolwiek odzyskiwać, a moja rodzina tylko wszystko straciła, ja zaś osiągnąłem starość pałętając się cały czas na marginesie...

      Tylko co z tego wynika? Że koniecznie musimy dawać się wpuścić w każdą prowokację i dostawać w dupę, a potem się z trudnem pocieszać, że moralna racja po naszej stronie? Ja nie mówię, że nie mamy moralnej racji, ja nie mówię, że mamy odpuszczać, tylko wręcz przeciwnie - mamy nie brać w dupę, dawać każdemu, dosłownie każdemu, kto sobie z nami w hujki pogrywa - tylko z głową, czyli niekoniecznie na wybranym przez niego terenie, z histerycznym wrzaskiem, nawet, jeśli się nie da, nieco później, ale nikt nigdy nie powinien bezkarnie grać z nami w przysłowiowe chujki.

      To Ci się tak nie podoba? A co do smaku... Daruj, od zawsze twierdzę, że smak, gust i poczucie stylu to podstawa, i że jak się zastąpiło Dufaye i Caravaggie tą szmirą, którą mamy dzisiaj, to się za to prędzej czy później zapłaci thru the nose. No i płacimy, bo gdyby tamten pomnik nie był tak ohydny i tak histeryczny, to by ten lewak nie miał sensownych argumentów, a tam ma.

      Histeria i fatalny gust NIGDY nie popłacają! To jeden z aksiomatów Tygrysizmu.

      Pzdrwm

      Usuń