wtorek, grudnia 03, 2013

Kiedy Kara Mustafa...

Mógłbym niby napisać biężączkę... (Słyszeliście o "knockout game"? No to właśnie! Albo i o Ukrainie.) Ale nie wyczuwam należytego zapotrzebowania i skupienia u potencjalnej (ach, jakże potencjalnej!) P.T. Publiczności... Więc napiszę coś krótkiego (jak się uda), ale za to Ponadczasowego.

Chyba z półtora roku nie zaglądałem niemal do Magnum Opus (jeśli ktoś naprawdę nie wie co to jest, to niech spojrzy na tagi i pokombinuje!), ale wczoraj zacząłem znowu wyczytywać z początku drugiego tomu. Któren jest bardziej historyczny, więc, dla mnie przynajmniej, bardziej podniecający, bo filozofię tego pana chyba w sumie pojmuję nieźle, ale w jego historycznych rewelacjach ciągle odnajduję coś nowego.

No i faktycznie, Drogie Ludzie, tam są rewelacje! Nieźle by poniekąd było przetłumaczyć jakiś większy fragment, żeby pokazać tę klasę, oraz jakie to jest w sumie adekwatne i aktualne... Ale właściwie po co, skoro wy to macie po prostu sami wszystko przeczytać? A potem ew. pytać i dyskutować. (Otwartym na ęteraktywność, ale na tresera niedźwiedzi się słabo nadaję. Wiecie o co chodzi z tym treserem, by the way?)

Jednak żebym nie był taki nieużyty, i żeby coś tu jednak było, skoro już piszę, dam Wam, Drogie Ludzie, dwa fragmenty. Pierwszy jest zabawny, a pokazuje humorystyczną stronę, choć jak najbardziej autentyczną, współczesnej oficjalnej nauki. Historii konkretnie w tym przypadku. Tej trzeźwej, rozsądnej, pozbawionej irracjonalnych striemlień... Hłe hłe! Czyli wszystkiego tego, czym Magnum Opus NIE jest. Oto ten cytat:
Trudno sobie wyobrazić, do jakich wyników uczony z roku A.D. 3000 mógłby dojść, gdyby stosował dzisiejsze metody do nazw, lingwistycznych pozostałości, oraz pojęć o pierwotnych miejscach zamieszkania i migracji. Na przykład rycerze Zakonu Krzyżackiego koło roku 1300 wypędzili pogańskich "Prusaków", a w roku 1870 ten lud nagle pojawia się w swych wędrówkach pod bramami Paryża! [Przypis tłumacza: Po polsku istnieje rozróżnienie pomiędzy "Prusami" i "Prusakami", więc to aż tak fajnie nie działa, ale w innych językach tego rozróżnienia na ogół nie ma.] Rzymianie, naciskani przez Gotów, emigrują znad Tybru nad dolny Dunaj! Albo być może część z nich osiedliła się w Polsce, gdzie mówiono po łacinie? Karol Wielki nad Wezerą pobił Sasów, którzy następnie wyemigrowali w okolice Drezna, ich ziemie zostały zaś zajęte przez Hanowerczyków, którzy, zgodnie z nazwą dynastii, pochodzili znad Tamizy!
Jak widzicie (ktoś doczytał? Adaś może? Brawo!), jest tu i Polska, a nawet "cywilizacja łacińska" poniekąd. (Hłe, hłe, że się zaśmieję z tej cywilizacji.) Kawałek zaś dalej autor mówi o Żydach w Warszawie, porównując tę sytuację z etruskimi inskrypcjami na Lemnos. (Łał? Łał!)

No dobra, to było lekkie i (I hope) zabawne, choć niepozbawione. Teraz rzecz króciutka, ale za to cholernie poważna i potencjalnie brzemienna. Wcale się nie wygłupiam! Krótki przypis na następnej stronie, gdzie autor mówi co następuje:
W Macedonii w dziewiętnastym wieku Serbowie, Bułgarzy i Grecy, wszyscy oni zakładali szkoły dla ludności antytureckiej. Jeśli zdarzyło się tak, że w jakiejś wiosce uczono serbskiego, także następne pokolenie składało się z fanatycznych Serbów. Obecna siła tych "narodów" stanowi zatem prostą konsekwencję wcześniejszej polityki edukacyjnej.
Przeczytajcie to sobie kilka razy, jeśli mogę Was o coś prosić. Nauczcie się może na pamięć. Przemyślcie. Zastanówcie się nad edukacją jako taką, nad edukacją bandy Tuska, nad edukacją Unii "Europejskiej"... Nad edukacją autentyczną. Nad Tygrysizmem wreszcie, oraz mądrością wypływającą z Magnum Opus, z Ardreya i... z tego blogaska też. (Ty też Adasiu jesteś o to proszony, choć wiem, że Ci trudniej.)

triarius