Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Floro Fighting System. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Floro Fighting System. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, października 31, 2011

O dłoniach i uczłowieczaniu małpy (część 4)

Stoimy sobie zatem na owym wzgórku - wyniosłym, schludnym, wręcz stworzonym na miłych harców przystań lubą... (Żeby zacytować Poetę, w polskim przekładzie pewnego utalentowanego Skurwiela.) Nieopodal zaciszny śliczny gaik (i ta sama parka). My jednak nie mamy głowy do miłych harców, ponieważ trwa wykład. W dodatku zapada już mrok, Artur M. Nicpoń domaga się "więcej treści, żeby było w co wbić zęby", jeden z uczestników kursu wpadł do rozpadliny...

Bo tam, zaraz obok, jest taka wąska ale głęboka rozpadlina, wąwóz właściwie, opadająca wraz ze zboczem, a na dnie chyba jakieś źródełko, bo coś pluszcze. Facet po coś polazł do zacisznego gaiku i wpadł do tej szczeliny. Będzie go trza spróbować wyciągać, choć na razie wrzeszczy, żeby go zostawić w spokoju, bo mu dobrze, i że się chce żenić. Szkoda kolegi, więc tylko krótka modlitwa i wznawiamy wykład. Ale co to?

Oto na wschodniej stronie ciemnego już nieba pojawiają się wielkie ogniste litery! Spontanicznie, niemal jednogłośnie, odczytujemy tajemnicze słowo... YAWARA. Gdzieś z dołu słychać ciche chóralne zawodzenie licznych starców, a z góry grzmoty i anielskie harfy.

Bierzemy laptopa, wrzucamy tajemnicze słowo "yawara" w gugla i wikipedię. Co odkrywamy? Odkrywamy, że Pan Tygrys jest zdecydowanie ZA i uważa to coś za niemal optymalne rozwiązanie naszych problemów z nachalnym lewactwem, nie wykluczając wnucząt dobrych hitlerowców z NRD, sprowadzanych tu przez duchowego potomka Ersta Röhma z Gazety Wyborczej (nawet z pyska podobny!).

Zostawiając na chwilę Poezję na uboczu, a naszego Kolegę jęczącego w Rozpadlinie, powiedzmy sobie nieco konkretów na temat tej yawary. Otóż jest to stara japońska broń (zapewne, jak większość z tych prowizorycznych broni, rodem z Okinawy), składająca się z patyczka. Tyle - to wszystko! patyczek ma jakieś kilkanaście centymetrów, albo nieco więcej, i jest trzymany w dłoni.

Patyczek yawara ma młodszego braciszka, stosunkowo niedawny wynalazek, o imieniu KUBOTAN. (Od nazwiska wynalazcy, pana Kuboty.) Ten to króciutki patyczek, ale swoje kilkanaście centymetrów jednak ma, "upozowany" na breloczek do kluczy. W tym sensie, że mamy do niego przyczepiony pęk naszych kluczy (od domu, samochodu, kochanki, piwnicy sąsiada itd.) Więc z jednej strony jest to hiper legalne, bo kto może obywatelowi zabronić kluczy z patyczkiem jako breloczkiem?

A z drugiej malutkie, poręczne, a te klucze dają dodatkową możliwość, bo trzepnięcie lewizny na przywitanie przez ryłko (z oczkami na czele) tymi luźnymi kluczami nieco ją zdekoncentruje i da nam szansę na różne dalsze ciągi. Istnieją kubotany proste i budzące u osób postronnych mało skojarzeń z jakąkolwiek bronią (dopóki ich nie zaczniemy używać w tym wzniosłym celu), oraz bardziej wyrafinowane, a nawet przerafinowane - np. z dodatkowymi prostopadłymi szpikulami, czyli w sumie niemal regularny kastet (plus te klucze, chyba że się ich nie przyczepi).

Zarówno "yawara" (albo "yawara stick" jeśli po angielsku), jak i "kubotan", warto sobie wrzucić w różne gugle i wikopedie. A także np. w różne allegro. Bo właśnie na allegro, i w innych podobnych miejscach, można sobie znaleźć fajne yawary i kubotany, czasem wprost za grosze. I więcej powiem! Uroda takiej yawary polega w znacznej mierze właśnie na tym, że - jako po prostu niewielki patyś trzymany w łapce - mogą to w istocie być b. różne rzeczy. Niektóre porażająco niewinne, do których nie sposób się przyczepić. A jednocześnie, całkiem często, b. dobrze spełniające swoje marsowe zadania.

Że wspomnę tu różne mini-latarki. Takie w typie "MagLite". Długość od kilkunastu centymetrów (minimum, w mojej ocenie, to 13 cm) do jakichś powiedzmy 25 cm, średnica gdzieś od 8 mm (ale raczej wyraźnie więcej) do gdzieś poniżej 20 mm. Takie coś ma zazwyczaj takie coś, klamerkę, czy jak to nazwać, jak automatyczny ołówek, że można sobie to zaczepić w kieszeni, więc nosimy to sobie w kieszonce na piersi z dumą, a w razie czego...

Niektóre mają też z tyłu oczko do sznurka, gdzie sobie, jeśli chcemy, możemy przyczepić nasz pęk kluczy. Nie, żeby to było super maskowanie, ale jeśli podoba nam się pomysł walenia na przywitanie kluczami po ślepkach, to mamy możliwość.

Na allegro znalazłem też właśnie fajne markery, minimalnie "podrasowane" (głównie przez oświechtanie papierem ściernym, żeby mniej śliskie) markery, za jedyne 2,95 zł od sztuki (dostawa 5 zł nawet za większą ilość), które, choć jeszcze ich w realu nie widziałem, zdają się być idealną yawarą. I nawet są jako yawara oficjalnie sprzedawane - jeśli ktoś zainteresowany, niech wrzuci w wyszukiwarkę na allegro "yawara" i się rozejrzy.

Do takiego markera polecam wziąć sobie do kieszeni parę karteczek papieru i w razie czego - choć naprawdę nie sądzę, by jakieś "w razie czego" mogło tu nastąpić, z tym, że nie chodzi mi o okazję do zastosowania, tylko o podejrzliwą psiarnię i niezawisłe sądy - oświadczamy z niewinną miną, że niedawno wywieszaliśmy gdzie się dało ogłoszenia, bo np. zginął nam kotek, i zapomnieliśmy wyjąć.

Te latarki to dość standardowy pomysł na podręczną i nierzucającą się w oczy yawarę (dodatkowo można czasem lewaka oślepić, w sensie poświecić w oczęta, nie mówiąc już o po prostu świeceniu), te markery fajny mniej typowy pomysł, ale w sumie masa rzeczy nadaje się do wykorzystania w tym charakterze. Z naszą ukochaną Gazetą Wyborczą włącznie! W końcu kawał Gazownika, mocno zwinięty, zgięty we dwoje, daje, przy długości o jaką nam tu chodzi, naprawdę twardy patyś!

Mówiliśmy już o tym zresztą kiedyś, rozmawiając o Floro Fighting System, ale tutaj jest jeszcze łatwiej, bo te patysie przeważnie są krótsze, więc i sztywność większa. Swoją drogą Floro Fighting System znakomicie nadaje się także do wykorzystania z yawarą! Czemu się trudno dziwić, skoro daje się go ładnie wykorzystać nawet z telefonem komórkowym, kartą kredytową, o Gazowniku nie zapominając! (Nie mówiąc już o śrubokręcie, pilniku, czy podstawowym narzędziu w FFS, czyli nożu.)

No, tośmy sobie nieco powiedzieli co to ta yawara i co może w jej charakterze służyć. A także skąd to sobie zdobyć. Pozostaje istotna kwestia - jak to wykorzystać w praktyce. Tutaj pomocą mogą, i powinny, być nam gugle i YouTube'y tego świata, gdzie na ten temat jest sporo. Jeśli  ktoś zdecydowanie woli to usłyszeć ode mnie, to, specjalnie dla niego, parę słów o tych sprawach teraz powiem.

Po pierwsze - choć to tu wcale nie jest najważniejsze - trzymając taką yawarę (czy kubotan zresztą) mocno zaciśnięty w pięści, bardzo zwiększamy tej pięści odporność na uszkodzenia przy uderzaniu. Do tego, jeśli ktoś ma pojęcie o boksie, bez trudu zrozumie, ile dodatkowej radości może dać taki patyś trzymany w dłoni, podczas zadawania ciosów mniej lub bardziej bokserskich.

Np. cios prosty "nieco niecelny" w pysio - przed którym przeciwnik, jeśli boksuje, może nawet się celowo nie bronić - a tu nagle koniec naszego patysia wali go w oko czy kość skroniową! No, ale boks to wyższa szkoła jazdy, więc dotyczy nielicznych.

Podstawowe zastosowanie naszej yawary (czy to będzie latarka, czy breloczek do kluczy, czy marker, czy Gazownik, czy coś) to, czego się nietrudno chyba domyślić, dziabanie każdym z tych obu końców wystających nam z dłoni po bokach. Przy czym ten koniec od strony małego palca jest częściej używany, bo i przeważnie uderzenia tą stroną są mocniejsze, i więcej do nich okazji.

Często najlepszym uchwytem jest taki, gdzie koniec wystający od strony kciuka trzymamy między kciukiem i palcem wskazującym. Innym użytecznym uchwytem jest taki, kiedy wystaje nam to od strony małego palca, a my blokujemy drugi koniec kciukiem. Takie zmiany uchwytu są zresztą niemal naturalne i nie sprawiają problemu.

Także naciskanie na punkty wrażliwe (wie ktoś, jakie to są?) to standardowy sposób walki yawarą. Jeśli np. nas lewak czule obejmie i chce, powiedzmy, zaciągnąć do łóżka, jak to oni. Jak to robić konkretnie? Długo by było opisywać, co ew. zrobię, gdyby ozwało się spore zainteresowanie, na razie odsyłam do gugli i YouTube.

Na koniec wrócę na sekundę do FFS, o którym sobie już wspomnieliśmy. Otóż do tego nasz patyś-yawara powinien być przesunięty maksymalnie w stronę małego palca, a kciukiem możemy sobie blokować ten drugi koniec, żeby nam się urządzonko nie przesuwało. (O takim chwycie już zresztą przed chwilą wspominaliśmy.) Na czym polega FFS? Kiedyś już o nim pisałem, a nawet było do ściągniecia, niestety linki już dawno nie są aktualne i kto nie ściągnął sam jest sobie winien.

W każdym razie tym patysiem wystającym od strony małego palca, jeśli chcemy robić coś w stylu FFS, zadajemy szybkie niczym kobra, luźne dziabnięcia w przód (!). W twarz, z oczyma na czele, w szyję, ale w tułowiszcze też, jeśli wyżej się nie da, tylko trza mocno. Jeśli będzie zapotrzebowanie, to se jeszcze ew. o tych sprawach pogadamy. Nawet ew. te linki można by znowu uruchomić i możliwość ściągnięcia.

To by było na tyle. Życzę wszystkim P.T. Czytelnikom WESOŁEGO LEWACTWA.

Oraz oczywiście, jak zawsze zresztą: Mnogich Uśpiechów W Pracy Zawodowej I Życiu Osobistym. No i, broń Boże, nie zapominajcie, że Arbeit Macht Frei! (Przynajmniej w leberaliźmie.)

triarius

P.S.  No to może jeszcze bonmot, com go wymyślił już po napisaniu. (Zadedykowany Nickowi i oczywiście zainspirowany Pattonem.)

Bez poświęceń się oczywiście nie da, ale nie chodzi o to, żeby się umartwiać, a o to, żeby umartwiać wroga. Aż mu się odechce, albo aż nie będzie w stanie.

sobota, marca 19, 2011

Nowe inteligentne zastosowania GWybu, własnej ręki, śrubokręta...

Hej - wielbiciele skatologii! Spokojnie, możecie przestać czytać. To nie dla was! Czyż nie powiedziałem wyraźnie "NOWE zastosowania"? To nie to co myślicie. Jasne, tamto jest wciąż zastosowaniem PODSTAWOWYM, ale przecież nie będę pisał o tak oczywistych sprawach. Tym bardziej, że do waszego klubu nie należę i należeć nie zamierzam.

Dobra, teraz, kiedy już pozbyliśmy się oszalałych z podniecenia fanów skatologii, możemy sobie porozmawiać jak ludzie. (Nieważne, czy ktoś z miasta, czy ze WSI.) Za-czy-na-my zatem...

Facet wygląda, jakby muchy nie potrafił skrzywdzić, a jednak pokazuje naprawdę interesujące sposoby wykorzystania weekendowego wydania Szabesgoj Cajtung (słyszę jakiś napalony rechot? jeszczeście tu? a sio!) i sporej ilości innych przedmiotów życia codziennego.

Przedmiotów w rodzaju: kijka, latarki, plastikowej butelki, karty kredytowej, parasola... Nie zapominając do dłutku, gdyby się takie pod ręką akurat znalazło, śrubokręcie, czy... Wykrztuśmy to wreszcie - noża. Zresztą tego ostatniego ze szczególnym zapałem używają amerykańskie elitarne oddziały, wśród których Floro Fighting System - bo o nim tu mówimy - robi, z tego co wiem, od jakiegoś czasu zawrotną karierę.

Czemu się osobiście nie dziwię, bo sprawa jest skuteczna (wiem to nie tylko z oglądania, bo nieco tego trenowałem, zanim się niestety rozpadło), wysoce oryginalna, pełna wdzięku, i w sumie naprawdę wyjątkowo (jak na te sprawy) prosta. No i uniwersalna, skoro w razie czego można ze śmietnika wyjąć GWyba (którego ktoś tam, nie myśląc widać o rychłych odwiedzinach w toalecie i związanych z tym potrzebami, umieścił (po wyjęciu płyty z filmem "Seks w wielkim mieście", czy programem "Rozliczamy PIT'y na wesoło"), zwinąć ją błyskawicznie i...

Zachęcam do ściągnięcia, obejrzenia i ew. zapo-sobie-ćwiczenia. Tylko, ludzie, nie zróbcie sobie krzywdy. Ani drugim. Skoro nawet GWybem można napastnikowi (nazwijmy go tak umownie) coś zrobić, to tym bardziej żonie, matce, wujowi, czy siostrze! Jeśli chcecie zrobić sobie takie coś, co tam udaje tego GWyba czy inny śrubokręt, to pytajcie, a powiem Wam jak znaleźć przepis. Jeśli zależy Wam na urodzie - własnej, siostry, matki, czy z im tam trenujecie - to przy poważnych sparringach hokejowy hełm z drugiej ręki też jest zalecany. Z maską! Za to może być używany, np. z allegro.

No, chyba że nie idziecie na całego, to też możliwe. Sparring to zawsze rzecz bezcenna, ale tutaj i bez sparringu można nieźle, w krótkim czasie, czegoś się nauczyć. Korzystajcie szybko, dopóki jeszcze to możliwe! I zanim będzie Wam to pilnie potrzebne do zachowania życia, zdrowia czy mienia (a ma ktoś z tutaj obecnych jakieś "mienie"?) Jest to po angielsku (b. dobrą zresztą angielszczyznę ma ten Filipińczyk), ale w sumie chyba wszystko i tak widać, nawet bez znajomości tego narzecza. (Swoją drogą... Ech, nieważne.)

Oto linki:

http://www.filesonic.com/file/286258841/The_Essential_Ray_Floro_1.zip

http://www.filesonic.com/file/286259831/The_Essential_Ray_Floro_2.zip


Enjoy! (Dopóki jeszcze.)

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?