Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chlepa i igrzysk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chlepa i igrzysk. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, sierpnia 18, 2008

Darlington o początkach rzymskiego cesarstwa

Trochę się tu czasem wygłupiam - jak choćby wczoraj - ale w sumie traktuję to przedsięwzięcie serio, więc teraz na odmianę coś poważnego. Nie jakoś wyjątkowo aktualne, nie żebym miał coś wstrząsającego do ujawnienia, ale przedstawię coś co, jak sądzę, warto przeczytać, a podlane odpowiednim sosem powinno dać do myślenia. Plus sporo intelektualnej satysfakcji.

Przeglądałem sobie mianowicie książkę C. D. Darlingtona, o której ostatnio wspominałem - tę historię świata z punktu widzenia biologa - konikretnie mendlowskiego genetyka. Nie żeby on to robił jakoś obsesyjnie i na chama, ale faktycznie widać, że sprawy genetyczne, dziedziczenie - różne takie szybko powstające, dynamiczne, niewielkie "mikro-rasy" (to chyba moje własne określenie) - mają w historii spore znaczenie. Właśnie one, bo żadnego generalizowania na temat różnic pomiędzy "rasą białą", a "rasą czarną" (czy zieloną) praktycznie u tego pana nie ma. (No, faktycznie to jest jednak nieco o Żydach, do których Darlington zdaje się być nieźle nastawiony.)

Książka jest gruba - 700 stron nie licząc indeksów i takich rzeczy - gęsta od treści, chwilami nieco kontrowersyjna, ale czyta się, jak na swoją gęstość i konkretność, znakomicie. Od tych paru dni co mówiłem szukałem w niej jakiegoś fragmentu, który byłby wystarczająco samodzielny i wystarczająco interesujący, by go tutaj (jako przeciwwagę po różnych błahych wygłupach na temata Tusia) przetłumaczyć.

No i znalazłem taki fragment, który jest dość drobną częścią tego, co Darlington pisze o Oktawianie Auguście i początku rzymskiego cesarstwa. Dlaczego akurat to warto moim zdaniem tutaj opublikować? Nie da się tutaj nie wspomnieć o NAJWIĘKSZYM... Jeśli ktoś ma już całkiem dość Spenglera, to niech tego po prostu nie czyta. Ale nie ma racji! To nie jest tak, że ja potrzebuję jakichś kultów, czy intelektualnych szczudeł - wręcz przeciwnie. Po prostu Spengler jest niesamowicie wielki i bez niego jesteśmy jak małe ciapki w gęstej mgle!

Co ma Spengler wspólnego z Darlingtonem i Augustem? Z pozoru nie tak aż wiele, bo Darlington na temat Spenglera słowa w swojej książce nie wspomina. Jednak zgodnie ze spenglerowskim historycznym paralelizmem pomiędzy naszą ("faustyczną") i starożytną ("apolińską") Kulturą/Cywilizacją, jesteśmy właśnie mniej więcej w tej fazie, która odpowiada Augustowi. Jaka to faza? Ludzie w miarę kształceni (i nie mówię tu o ofiarach min. Hall czy Niepublicznych Szkół Marketingu i Zarządzania w Pacanowie) powinni wiedzieć, jak wyglądały tamte czasy.

Kto czytał Spenglera i cokolwiek zrozumiał, tym bardziej dostrzeże te analogie. Jednak i bez tego, nawet dla ofiary min. Hall, jest nadzieja! Po prostu niech ten ktoś przeczyta poniższy fragmencik, a potem się zastanowi, czy niczego mu to nie przypomina. Z tych rzeczy, które widzi wokół siebie. I przypominam - to nie jest inspirowane Spenglerem, nie ma tu do niego żadnych odniesień - to jest historia świata, pisana na dodatek przez biologa!

Pragnę z naciskiem podkreślić - głównie na użytek ew. Michników tego świata, których rewolucyjna czujność może zostać obudzona, ale wcale nie tylko na ich użytek - że Darlington nie jest żadnym zamordystą i zwolennikiem "czystości rasy" (cokolwiek by to miało oznaczać). W tym akurat fragmencie, na temat tej akurat sytuacji, wyraża poglądy jak poniżej, w wielu innych jednak miejscach mówi bardzo pozytywne rzeczy na temat etnicznej i indywidualnej rozmaitości. (Widać to zresztą nieco w początkowym fragmencie.) Tutaj widzi to tak jak widzi i warto moim zdaniem się z tym widzeniem zapoznać.

A oto ten fragment (strony 275 i następna):


[Polityka mająca na celu zwiększenie dzietności klas wyższych i zapobieżenie mieszaniu się tych klas z ludnością napływową, a szczególnie niewolnikami i wyzwoleńcami] była świadoma z punktu widzenia zarówno moralności, jak i z rasowego. Rozpoczęła się prawdopodobnie na długo przed założeniem miasta i miała być tak długo kontynuowana, jak długo istnieć miało Imperium, z jego religią. Była ona oparta na pewnych założeniach dotyczących dziedziczenia i selekcji, łatwo zrozumiałych w starożytnym świecie, gdzie zasady hodowli bydła uważano z reguły za zdrowe wskazówki dla kierowania ludzkim rozmnażaniem.

Z punktu widzenia nowoczesnej genetyki co najmniej jeden aspekt tych zasad nie dawał większej szansy na sukces: ogromna niejednorodność rzymskiego społeczeństwa pozwalała selekcji na najswobodniejszą z możliwych gier. Poniesiono klęskę, ponieważ dokonano pewnych założeń, dużych i małych, które były w oczywisty sposób fałszywe.

Jakie były owe fałszywe założenia? Pierwszym było to, iż rzymska klasa rządząca dobrze nadaje się do radzenia sobie ze światową sytuacją, za którą była częściowo odpowiedzialna. Jednak, jak możemy zauważyć, warunki z którymi potrafiła sobie radzić były tymi, które sama już zniszczyła. Militarna ekspansja została zastąpiona pokojową stabilizacją.* Małe państwo zastąpione zostało wielką federacją. Rasową jedność i moralną spójność zastąpiła skrajna różnorodność charakterów i celów, tylko chwilowo ukryta przez pokój wynikający z wyczerpania**. Rzymska klasa rządząca po osiągnięciu swego celu nie miała już nic do roboty. Utraciła swój świadomy cel, podstawę swego doboru partnerów [do małżeństwa i rozmnażania], a wraz z nią swoją społeczną spójność. Jako klasa znikła więc. Jak i gdzie odeszła, będziemy musieli zbadać.

Drugie fałszywe założenie wynikło z niedostrzeżenia paradoksu rzymskiej sytuacji. Bowiem Rzym i społeczeństwo Italii, choć kulturowo i politycznie dominujące nad całym Imperium, fizycznie i biologicznie było tylko małą i zależną jego częścią. Dominacja zaś, już po kilku pokoleniach ustąpiła zależości - z powodów, którym przyjrzymy się bliżej.

Zanim jednak przeanalizujemy Imperium, musimy spojrzeć na to, co działo się w samym Rzymie. Już w tym czasie rząd Augusta okazał się niezdolny do uregulowania napływu bogactw do miasta. Mimo swej pozornej potęgi i prestiżu, polityką władcy w jego stolicy nadal rządził strach. Władca ten miał w Italii gwardię pretoriańską, złożoną z dziewięciu kohort ludzi o czystej italskiej krwi. Miał też w Rzymie swą osobistą straż przyboczną, złożoną z równie rasowo czystych Germanów. Nie wystarczały one jednak, by zaniechać praktyki utrzymywania obywateli w spokoju przez dawanie im łapówek - przez politykę zapewniania im panem et circenses***. To określenie Juwenala wydaje się być komentarzem do reform princepsa - owe reformy utonęły w bogactwie wielkiego miasta.

-------------------------------------------------

* Dosłownie "maintenance", czyli "utrzymywaniem" czy "podtrzymywanie".


** To wytłuszczenie jest moje, nie Darlingtona. Po prostu nie mogłem go sobie odmówić, tak wydało mi się to wyjątkow celne. Oraz naprawdę niezwykle AKTUALNE.

*** "Chleba i igrzysk". (Of course.)



triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.