Po prawdzie, to wszystkie te emocje i stany świadomości nie zajęły mi kilku sekund - i nie mogły, bo
nasze delikatne okładanie się gdzie popadnie trwało nieprzerwanie - tylko ułamek sekundy, ale skoro ludziom potrafi pono w podobnie krótkim czasie całe życie przelecieć przed oczyma, no więc i tu mogło się to stać.
(Swoją drogą, ta kompresja czasu, że tak to nazwę, po angielsku "time distortion", występująca czasem przy hipnozie, cholernie mnie fascynuje i być może okaże się to kolejną cudowną bronią Tygrysizmu.)
Dobra, teraz, niczym Herakles, doszedłem ci ja do rozstajnych dróg i muszę dokonać wyboru. Albo nadal będę potencjalną wyimaginowaną P.T. Publiczność zabawiał starczymi wspominki, albo też przejdę do rzeczy i przekażę wyżej wspomnianej wskazówki jak, moim i Ugiugi zdaniem, należy przy... Brzydkim ludziom... To znaczy, chciałem rzec jak rozwijać wyższą świadomość, rozwinąć się osobiście w lepszego człowieka, uzyskać końskie, a nawet rybie, zdrowie...
Mówiąc serio, to te wszystkie rzeczy - z wyjątkiem może wyższej świadomości - wydają się mi całkiem OK i nie wątpię, że byłyby skutkiem pilnego studiowania, z faktycznym ćwiczeniem w realu, naszej Ukochanej Sztuki, tylko że nie lubię, kiedy od tego się zaczyna. Najpierw bądźmy, potencjalnie oczywiście w tej chwili, prawdziwymi wojownikami,... Czyli nie dajemy się nikomu, z wrogami na czele...
Potem zaraz my im, jakże często, sami potrafimy zrobić wbrew, w optymalnych przypadkach nawet i kęsim,,, Od nas to w sumie zależy... Potem wdowy i sieroty, panny płaczą, szkaplerze i apele poległych... I gdzieś w międzyczasie, oczywiście, zdobywanie miast, ze wszystkimi z tym związanymi atrakcjami, oraz odwiedziny u upadłych niewiast w przerwach w kampanii...
Po osiągnięciu tego wszystkiego, jeśli komuś jeszcze potrzebne zdrowie i rozwój duchowy, stawanie się lepszym, to oczywiście Ugauga zapewni mu to bez najmniejszego problemu. Tylko że to nie jest coś, od czego należałoby zaczynać reklamowanie czegokolwiek aspirującego do miana sztuki walki. Zgoda? I my właśnie nie od tego zaczynamy, choć także i o zdrowiu i fizkulturze mamy sporo do napisania i, jeśli Bóg pozwoli, a mnie się zechce, to i napiszemy.
Ugauga to bowiem, w istotnym sensie, Tygrysista BEZ BRZUCHA, mięśniami jak stalowe łańcuchy i z super postawą - czyli po prostu Tygrysista-Tygrysista, Tygrysista Całą Gębą. I nie tylko gębą zresztą... Chyba nie będę już dzisiaj pisał tego, co miałem zamiar, bo mi się ten (nieco figlarny, zgoda, ale jednak nabrzmiały poważną treścią) wstęp rozrósł, utył i teraz woła jeść. A więc na razie pozostajemy na rozdrożu, ale już chyba wiem co zrobię. Nie ma jak kompromis!
A więc, do następnego! (Albo i nie. Ale w każdym razie uwierzcie, że w Ugauga są niesamowite głębie i bardzo praktyczne nauki dla wszystkich chłopców malowanych in spe. Słowo! I może coś z tego w końcu zacznę ujawniać, choć już np. nasz tekścik o uczłowieczaniu małpy sprzed lat nie był przecie bez wartości.)
triarius
Bratem mi każda ludzka istota, o ile nie przyłożyła ręki do Postępu i Szczęścia Ludzkości. (Triarius the Tiger)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojownicy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojownicy. Pokaż wszystkie posty
piątek, listopada 11, 2016
piątek, marca 26, 2010
Gorzkie myśli o skurwielach, ojczyźnie i zabijaniu
Elementarne zrozumienie zasad polityki rozpoczyna się wraz z wyrażonym z przekonaniem stwierdzeniem "Może i skurwiel, ale nasz skurwiel!"
(Dla większości porządnych ludzi będzie to oczywiście nie do przyjęcia, ale właśnie dlatego większość porządnych ludzi, jeśli nie wszyscy, nie powinno się zajmować polityką - ich rolą jest być owcami do strzyżenia, w wariancie optymistycznym, lub rzeźnym bydłem, w mniej.)
Analogicznie, prawdziwy patriotyzm (wraz z kolejną porcją zrozumienia polityki) zaczyna się - i niemal kończy! - na stwierdzeniu "Right or wrong, my country". (Co się na nasze tłumaczy: "Ma rację czy błądzi, to moja ojczyzna".)
(Nawiasem mówiąc, ta myśl NIE jest gorzka dlatego, że jest dla mnie taka strasznie przykra! Gorzka jest głównie dlatego, że po naszej stronie mamy niemal samych takich właśnie porządnych ludzi, którzy polityki nigdy nie zrozumieją, a więc nie tylko sami skazują się, by być owcami lub rzeźnym bydłem, ale i nas - tę nieliczną resztę, która coś z polityki rozumie - na to skazują.)
* * * * *
Przyszło mi dzisiaj do głowy, że ci dawni, prawdziwi wojownicy (i w ogóle niemal wszyscy ci twardzi i odważni ludzie w historii), dlatego tak łatwo znosili myśl o własnym cierpieniu i prawdopodobnej gwałtownej śmierci, że sprawiało im przyjemność zadawanie cierpień i śmierci innym (co najmniej swoim wrogom). Nie uważali się więc za pokrzywdzonych w tym życiowym "dealu".
Jeśli tak naprawdę było, to nasza sytuacja jest o wiele bardziej beznadziejna, niż nam się to wydaje, a nasze wmawiania sobie, że w razie konieczności moglibyśmy jeszcze być wojownikami. Alternatywą jest zostanie, prędzej czy później, rzeźnym bydłem, ale rzeźne bydło zawsze może się pocieszyć tym, że nikomu nie zadaje cierpień, ani śmierci, a nawet wprost przeciwnie
(Ta myśl naprawdę jest gorzka, bo jest przykra, a przykra jest nie tylko dlatego, że zawiera niezbyt miłą hipotezę, ale też, jeśli nie bardziej, dlatego, że pozbawia nas, miłych i humanitarnych współczesnych ludzi, resztek nadziei, choćby na godną śmierć wojownika.)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
(Dla większości porządnych ludzi będzie to oczywiście nie do przyjęcia, ale właśnie dlatego większość porządnych ludzi, jeśli nie wszyscy, nie powinno się zajmować polityką - ich rolą jest być owcami do strzyżenia, w wariancie optymistycznym, lub rzeźnym bydłem, w mniej.)
Analogicznie, prawdziwy patriotyzm (wraz z kolejną porcją zrozumienia polityki) zaczyna się - i niemal kończy! - na stwierdzeniu "Right or wrong, my country". (Co się na nasze tłumaczy: "Ma rację czy błądzi, to moja ojczyzna".)
(Nawiasem mówiąc, ta myśl NIE jest gorzka dlatego, że jest dla mnie taka strasznie przykra! Gorzka jest głównie dlatego, że po naszej stronie mamy niemal samych takich właśnie porządnych ludzi, którzy polityki nigdy nie zrozumieją, a więc nie tylko sami skazują się, by być owcami lub rzeźnym bydłem, ale i nas - tę nieliczną resztę, która coś z polityki rozumie - na to skazują.)
* * * * *
Przyszło mi dzisiaj do głowy, że ci dawni, prawdziwi wojownicy (i w ogóle niemal wszyscy ci twardzi i odważni ludzie w historii), dlatego tak łatwo znosili myśl o własnym cierpieniu i prawdopodobnej gwałtownej śmierci, że sprawiało im przyjemność zadawanie cierpień i śmierci innym (co najmniej swoim wrogom). Nie uważali się więc za pokrzywdzonych w tym życiowym "dealu".
Jeśli tak naprawdę było, to nasza sytuacja jest o wiele bardziej beznadziejna, niż nam się to wydaje, a nasze wmawiania sobie, że w razie konieczności moglibyśmy jeszcze być wojownikami. Alternatywą jest zostanie, prędzej czy później, rzeźnym bydłem, ale rzeźne bydło zawsze może się pocieszyć tym, że nikomu nie zadaje cierpień, ani śmierci, a nawet wprost przeciwnie
(Ta myśl naprawdę jest gorzka, bo jest przykra, a przykra jest nie tylko dlatego, że zawiera niezbyt miłą hipotezę, ale też, jeśli nie bardziej, dlatego, że pozbawia nas, miłych i humanitarnych współczesnych ludzi, resztek nadziei, choćby na godną śmierć wojownika.)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
słowa kluczowe:
bonmoty,
cierpienie,
ojczyzna,
rzeźne bydło,
skurwiel,
śmierć,
wojownicy
Subskrybuj:
Posty (Atom)