Ja się dość lubię wirtualnie i werbalnie naparzać, Artur M. Nicpoń, z tego co dotąd widziałem, też. No więc wychodzą z tego różne fajne słowne utarczki. Nic w tym w końcu złego. Utarczki o różne sprawy, ale całkiem sporo o Roberta Ardreya. Którego ja (jak kto mnie czyta, to chyba wie) widzę jako absolutną podstawę tego, co ja uważam za sensowną i niepozbawioną zębów prawicowość, Artur zaś się z tym poglądem nie zgadza. Z różnych tam powodów, z których jedne są w miarę sensowne, inne raczej idiosynkratyczne, jeszcze inne wynikają z niewiedzy, jeszcze inne z uprzedzeń... I tak dalej.
Żadna niby wielka tragedia i ja w zasadzie doceniam, a nawet odbieram jako swego rodzaju szorstki męski komplement, że Artur chce mnie wyprowadzić z moich sprośnych błędów - z zawracania sobie i innym głowy jakimiś Ardreyami, żebym użył swego talentu do propagowania rzeczy jego zdaniem ważniejszych i lepszych. Tak to odczytuję, i poważnie - dostrzegam w tym pewne uznanie. Nie wyłącznie uznanie, bo w końcu mój gust, czego Ardrey dowodem, pozostawia nieco do życzenia (Artura zdaniem, ma się rozumieć), ale jednak Artur mógłby sobie mną głowy po prostu nie zawracać, ale jakoś tam mu zależy.
Jednak ja naprawdę uważam, że Artur ważny i cenny dla "sprawy", ja, mam nadzieję, także, ale pozostaje i Ardrey... Który, moim niezmiennym zdaniem, jest dla "sprawy" równie cenny, jeśli nie cenniejszy. I szkoda go, żeby biedak przez te nasze utarczki - godne poniekąd samczyków rybek zwanych mieczykami (o czym za chwilę) - gość się zmarnował z całym swym, i tak przez establiszmęt przemilczanym, dorobkiem.
A że ktoś wreszcie - konkretnie piotr34 - poczuł się, i szarpnął, na ufundowanie przetłumaczenia fragmentu Ardreya, i ja to właśnie od wczoraj robię, i mam już kawałek zrobiony, to wkleję tu, tytułem zachęty dla potencjalnych czytelników (a także POTENCJALNYCH FUNDATORÓW) drobny fragment z tej mojej aktualnej roboty. Na odmianę nie będzie to coś po prostu o hormonach, nie o drapieżnikach z sawanny, tylko coś, co także i, tuszę, Arturowi powinno się spodobać.
Bo to ni mniej, ni więcej, tylko spowiedź człowieka, który w młodości był przekonanym lewicowcem - w dodatku w tym przedwojennym zachodnim stylu, gdzie te wszystkie Deweye, von Misesy, Freudy, i inne takie sobie wesoło grasowały, łowiąc naiwnych - ale przejrzał na oczy, pod wpływem nie czego innego, niż właśnie ardreyicznych faktów... By stać się tym Ardreyem, którego znamy i kochamy. To znaczy Artur wciąż nie kocha, ale powinien, i mam cień nadziei, że ów drobny poniższy fragment (ufundowany, jako się rzekło, przez blogera piotr34) nieco go w stronę miłości do Ardreya popchnie.
Wytłuszczenia moje własne, bo to są właśnie najpikantniejsze fragmenciki tej "spowiedzi lewicowca, który przejrzał na oczy". Moim zdaniem rzecz zarówno smakowita, jak i po prostu ważna. Ważna "politycznie". Także dla tych nieco bystrzejszych (a są tacy?) liberałów z obsesją własności i przeważnie całkiem obłędnym brakiem pojęcia na temat jej istoty.
A potem jednak dam następujący po tym fragmencik o rybkach, bo jest po prostu fajny. (Jak cały zresztą Ardrey.)
A teraz, niech już przemówi on sam. Ardrey znaczy.
* * * * *
To, że ta współczesna rewolucja w naukach przyrodniczych toczyła się dotychczas w niemal absolutnej ciszy, nie powinno być widziane jako coś nadmiernie dziwnego. Inne, głośniejsze rewolucje opanowały nasze niespokojne czasy. W porównaniu z losami totalitarnego państwa, z fizyką nuklearną, z antybiotykami czy płytami długogrającymi, przygody paleontologa mogą się wydawać odległe od naszego codziennego życia. Cała zaś owa rewolucyjna praca została wykonana przez ludzi tak ściśle wyspecjalizowanych, że zarejestrowano ją jedynie na tak niedostępnych stronach, jak te w American Journal of Anthropology albo Biological Symposia. Tacy heroldowie nie zdobywają wielu słuchaczy na dzisiejszych jarmarkach.
Jeszcze istotniejsza od niewiedzy publiczności czy specjalizacji tej rewolucji była jej nagłość. Kiedy w roku 1930 wyszedłem, jako przyzwoicie wykształcony młody człowiek, z szacownego amerykańskiego uniwersytetu, nie miałem najmniejszego nawet pojęcia, że prywatna własność może być czymkolwiek innym, niż ludzką instytucją, która wyewoluowała dzięki ludzkiemu umysłowi. Jeśli ja i moi młodzi współcześni, przez następne lata zmarnowaliśmy masę energii na społeczne projekty zawierające w sobie likwidację prywatnej własności, czyniliśmy to głęboko wierząc, że takie posunięcie ochroni ludzkość od wielu frustracji. Żadna część programu na naszych wydziałach psychologii, socjologii czy antropologii nie przedstawiła nam informacji, że terytorialność – popęd zdobywania, utrzymywania i obrony wyjątkowego prawa do konkretnej własności – jest zwierzęcym instynktem mniej więcej tak dawnym i tak silnym, jak seks.
Rola terytorium w ogólnym zwierzęcym zachowaniu znajduje się dzisiaj poza wszelką naukową kontrowersją – wtedy była nieznana. My, absolwenci z roku 1930, musieliśmy wkroczyć w świat burzliwych ocen bez dobrodziejstwa tej niezwykle istotnej obserwacji. Nie mogliśmy także wiedzieć, gdy tak zabawialiśmy się rozważaniem powabów bezklasowego społeczeństwa, że hierarchia jest instytucją u wszystkich zwierząt społecznych, i że popęd do dominacji nad współplemieńcami to instynkt mający za sobą trzy lub cztery miliony lat.
Istnieje klasyczny eksperyment, który można wykonać na mieczykach, tych szybko się poruszających czerwonych rybkach, stanowiących ozdobę wielu tropikalnych akwariów. Pół tuzina samczyków mieczyka, zebranych w jednym akwarium, szybko zorganizuje się w liniową hierarchię, a każdy z nich, dzięki swej sile, determinacji i bojowości, znajdzie tych współbraci, których może zdominować, i tych, którym musi ustąpić. Jego ranga decyduje o wielu przywilejach, czy to będzie dostęp do samic, czy do pożywienia, czy też do własnego kąta akwarium, gdzie nikt by mu nie przeszkadzał, obrona zaś własnej rangi pozostanie jego najżywotniejszym zmartwieniem. To, jak głęboko sięga ów instynkt dominacji u mieczyków, daje się łatwo sprawdzić. Ochładzajmy stopniowo wodę w akwarium. Nadejdzie chwila, kiedy samczyki mieczyka stracą zainteresowanie seksem, ale nadal będą walczyć o status.
triarius
P.S. Ludzie, wy naprawdę wierzycie w "równouprawnienie kobiet" i inne tego typu pedalskie pierdoły?
Większa będzie radość na ziemi z jednego lewicowca, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu prawicowców, którzy nie potrzebują upamiętania.
OdpowiedzUsuń@ julek
OdpowiedzUsuńZaryzykowałbym nawet podbicie do jakichś 101 1/3. W porywach.
Ale serio... Wiesz, mogę zrozumieć, że ktoś po naszej stronie Ardreya nie chce czytać, bo odrzuca ewolucję, religijnym fundamentalistą będący. Dla mnie dziwne, ale to w końcu postawa dość heroiczna. Nie zazdroszczę mu tych mentalnych wygibasów, których taka postawa musi w tych czasach wymagać, ale kto w końcu powiedział, że ma być łatwo?
Jednak nie potrafić sobie wyobrazić, co takie dum-dum jak Ardrey mogłoby zrobić w obozie wroga, to już wymaga pewnego, moim skromnym, upośledzenia imaginacji.
W końcu tam jest, mimo wszystko, wciąż całkiem sporo ludzi, którzy lemingo-liberal-lewizną zostali właściwie tylko dlatego, że nikt im nie pokazał nic lepszego. W sensie, że zostali nakarmieni tymi wszystkimi popłuczynami po Sokratesie, Freudzie, von Misesie, Boasie, Rousseau...
Które w końcu są standardową i praktycznie jedyną paszą ofiar dzisiejszej edukacji", i które przecież unoszą się w powietrzu dosłownie wszędzie, o wiele obficiej, niż jakieś tam błahe pyłki traw. N'est-ce pas?
Oczywiście nie twierdzę, że te bystrzejsze, i w sumie psychicznie zdrowe, a tylko zagubione, lemingi (nie bójmy się tego słowa!) hurmem się na Ardreya rzucą. Ale jednak jest szansa, że na niego zwrócą uwagę i coś do nich trafi, tworząc jakiś nowy intelektualny (nie bójmy się tego słowa!) trend. I tak dalej.
Bo jak nie to, no to (do kurwy nędzy!) co właściwie?
Jasne, przydałoby się te Ardreye opublikować pod jakimś zbiorczym tytułem w stylu "Ekologiczne historie o źwierzątkach", ale tak czy tak ja czy Nicek do takigo leminga nie dotrzemy, a Ardrey ma szansę i na pewno jakoś by dotarł.
Ale najpierw trza go, do kurwy nędzy, opublikować! I to po polsku, choćby dlatego, żeby się lemingom rzucił w oczy.
Oczywiście dla mnie Ardrey jest JESZCZE ważniejszy do formowania naszej strony. No bo ja bym chciał, żeby byli sami ardreyiczni tygrysiści. Nic w tym chyba specjalnie dziwnego.
Jednak jako ew. jedyny sposób na dotarcie do wciąż obojętnych i zagubionych Ardrey jest, moim zdaniem, bezcenny.
Tygrys, nie sądzę abym Cię rozczarował, ale ja w ewoulcję akurat niespecjalnie mam ochotę wierzyć. Jestem utylitarnie wobec niej obojętny i agnostyczny. Jest to sobie jakaś tam teoryjka lub hipotezka, tylko co komu po niej? Czy w jakikolwiek bardziej znaczący sposób zmienia nasze życie świadomość, że człowiek wyglądał kiedyś jak małpa czy leniwiec czy też został ulepiony z gliny, błota czy kukurydzy? Jakie to ma znaczenie poza propagandą takiej czy innej ideologii?
OdpowiedzUsuńTo już chyba święty Franciszek na długo przed Darwinem mówił o żyjątkach jako o braciach. Darwin i Lamarck to tylko echo tej intuicji i jakaś tam próba naukowego uzasadnienia.
ToE skończyła się na survival of the fittest, ale zapytaj się kto niby jest tym fittest i jak to ma niby działać w praktyce to nasłuchasz się samych bajek. No a Ardrey i inni przyrodnicy, na których się on w swoich studiach powołuje, właśnie się za to z sensem zabrali.
Naprawdę nie widzę żadnego konfliktu między sferą religijno-duchową, a tym biologiczno-społecznym materializmem. Ani nam biologia nie odpowie na filozoficzne pytanie o początek początków, ani też nie ma chyba za dużo sensu zbroić się w religijne dogmaty do walki z faktami.
Zresztą im bogatsza staje się nasza wiedza o otaczającym nas świecie żyjątek tym bardziej rozdziewamy nasze japki i pragniemy poznać architekta.
Tak, tak... Znam tą gadkę: wszystko wymyśliła natura... A zapytam się: kto to jest ta "natura"? Usłyszę odpowiedź: To nasza "Matka" :)
Wygląda na to, że taka sama z natury Matka jak z Boga Ojciec.
Wiara w Boga staje się dla niektórych przyznaniem się do tej niewiedzy czy nawen hołdem dla tej tajemnicy, podczas gdy darwiniści wszem i wobec ogłaszają, jak to wszystkim rządzi Matka Natura.
Ciekawe jaką role odgrywa w tym czysty femninizm.
Pzdr.
Miles Mathis (kojarzysz?), b. sensownie gada o zadach i waletach teorii ewolucji. Jest raczej za, ale dostrzega luki, braki szare strefy. Polecam!
UsuńPzdrwm
Jeśli chodzi o tłumaczenie Ardrey, to uważam, że najlepsze (i BEZCENNE) są twoje do niego komentarze + różnawe komenty Twoich gości je ozdabiające.
OdpowiedzUsuńJuż za samo to należy Ci się słona zapłata lub słodka nagroda. Muszę tylko ukraść pierwszy milion. Po prostu bardzo lubię jak mi ktoś czyta do poduszki.
My lemingi żadko czytamy poważniejsze książki od deski do deski. Nas trzeba karmić łyżeczką i od czasu do czasu leciutko podmuchać jak za gorące.
Poza tym: żeby też naszym rodzimym prawicowcom trzeba było kurde felek cokolwiek tłumaczyć z angielskiego...
@ julek
OdpowiedzUsuńDzięki za komplementa, ale z Ardreyem jest jednak o wiele lepiej niż myślisz! Podobieństwo człeka do miłej włochatej małpki to akurat nie jest to, co nam Ardrey mówi, raczej dokładnie przeciwnie.
Zresztą nawet samo pochodzenie człowieka to nie jest jeszcze cały Ardrey, a żaden standardowy "Darwinizm", jakiego tak nie znosi Spengler, też nie.
Ardrey to jest po prostu bomba i tyle! Jeśli nawet jakaś nasza prawica ma wobec niego opory, to i tak powinno go się wypuścić do niezdecydowanych, do co bystrzejszych lemingów i lewicowców... W końcu z jakiegoś powodu jest to najbardziej przemilczana książka w historii, prawda? (Ocena że naj jest moja prywatna, ale na pewno niedaleka od prawdy.)
Zresztą weź La Mettrie'go, któren b. inteligentnie popiera Ardreya z głębi swego reakcyjnego fundamentalizmu, mówiąc... To co mówi o powstaniu stosunków społecznych i Bogu.
Że naszej prawicy trza tłumaczyć z angielskiego to faktycznie żałosne, ale tu nie jest tylko ta sprawa. Oni żyłują i nigdy sami sobie nie kupią, nawet moich dubletów nie chcą kupić, w sieci jest tylko chyba Contract, to w końcu ino ebooki, no a "znaczący język to język w którym można przeczytać najważniejsze książki", a cóż jest ważniejszego (cały czas to podtrzymuję!) od Ardreya.
Zamierzam odczytać fragment początku African Genesis w niepoprawnym radio, bo tam dalej są naprawdę wspaniałe rzeczy. Istny młot na lewiznę!
Pozdrawiam czule
@ julek
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplementa w imieniu swoim, Tygrysa, Artura, Iwony i reszty Szpęglerystuff.
@ Triarius
Obawiam się, że większość naszych, a co dopiero zagranicznych koryfeusz lewizny i leberalizmu jednak przyjęło na poziomie yntelektualnym fakty z Ardreya: wrodzony (zapisany od milionów lat w genotypie i ujawniający się z konieczności w fenotypie) charakter hierarchii społecznej, patriarchalnej rodziny, własności prywatnej, agresji wewnątrzgatunkowej itd. tylko widzisz Tygrysie - ich to po prostu mobilizuje do większego wysiłku. Przedsoborowi katolicy czy buddyści tybetańscy takoż wiedzieli od samego początku, że seks i przemoc są naturalne i nieuniknione, a jednak propagowali celibat oraz nadstawianie drugiego policzka. Toż samo współczesna lewizna: oni wiedzą, że mamy prawicowość w genach, dlatego postulują m.in. wcześniejsze posyłanie maluszków do przedszkoli i szkół, permanentną edukację ad mortem usrandum, feminizację armii, policji i Kościoła, terapie genowe i hormonalne dla prawaków, chipowanie ludzi, kamery i drony w każdym pomieszczeniu.
"Że naszej prawicy trza tłumaczyć z angielskiego to faktycznie żałosne, ale tu nie jest tylko ta sprawa. Oni żyłują i nigdy sami sobie nie kupią, nawet moich dubletów nie chcą kupić, w sieci jest tylko chyba Contract, to w końcu ino ebooki, no a "znaczący język to język w którym można przeczytać najważniejsze książki", a cóż jest ważniejszego (cały czas to podtrzymuję!) od Ardreya."
OdpowiedzUsuńOj tam "żyłują"! Przecież sam sugerowałeś, że nasz pożal się Boże! <> to albo takie neostoiki albo agentura.
Jeżeli to neostoiki, to siłą rzeczy jara ich asceza, celibat, białe męczeństwo, baty od policajów i palikociarzy, więc Ardrey z jego instrukcją "jak zwyciężać?" i "dlaczego przemoc jest cool?" potrzebny im jest jak rybie rower.
Jeżeli to agentura to siłą rzeczy nie będą dawali swoim branderom zbyt silnych ładunków, bo a nuż insurekcja się powiedzie jak w 1917 i 1918? Znaczna część naszych prawicowo-patriotycznych napinaczy usilnie pracuje nad wywołaniem jakieś Konfederacji Barskiej 2.0 co by usankcjonować rozbiór (bo to Układ Helsiński, Jałta itd.), ale Szpenio uczy, że próżne ich wysiłki. W tak zleminżałym, rozbrojonym i wykastrowanym społeczeństwie szczytem opozycyjności jest kupno URze albo spacer z balonikiem.
@Towarzysz Maka
OdpowiedzUsuńUwazam iz kolega sieje defetyzm.
Konfederacja Barska 2.0.Pewnie iz na DZISIAJ to nonsens ktory tylko by zaborca dal pretekst do wyslania "sil pokojowych" w celu "przywrocenia dmeokracji".Tyle tylko iz z tego co widze nikt nie zamierza tego robic dzisiaj.Kiedy jednak Rosja bedzie zmagac sie z Chinska nawala na Wschodzie a Niemcy ganiac z Turkami po Belrinie z nozami w rekach(tudziez Francuzi z Algierczykami po Paryzu itp)to wtedy Konfederacja Barska 2.0 ma znaczne szanse powodzenia-bo kogo Donald(czy raczej jego nastepcy)wysle przeciw narodowi?-czyzby policjantow co to ostatnio co robia jakas akcje to pomyla mieszkania?Powszechne zlemingowacnie narodu to rzeczywiscie przeszkoda ale nie az taka znowu wielka-to nie masy ksztaltuja historie-to male ale ZDETERMINOWANE grupy(czego przyklad dali chocby bolszewicy 100 lat temu).Bo system wbrew pozorom jest slaby i tu dochodzimy do punktu numer dwa-twierdzisz(z czym sie zgadzam)iz nawet lewacy zdaja sobie sprawe z prawicowosci ludzkiej natury-i co uwazasz iz ze rok dluzej w przedszkolu albo kamery na kazdym rogu ulicy owa nature ludzka zmienia?-bez zartow.Zas terapie genetyczne czy czipy domozgowe to piesn przyszlosci-przyszlosci ktora moze sie nigdy nie zrealizowac a jesli nawet to czyz wowczas nie pojawia sie antyterapie oraz cracki do owych czipow?Zlemingowacenie jest potezne i to jest ZNACZNA przeszkoda ale to jeszcze nie znaczy iz mamy nic nie robic.
@Wszyscy
Apropo nic nie robienia-skoro uwazacie iz Ardrey jest taki mocny(ja tez tak uwazam ale malo go poczytalem bo wole czytac po polsku-jakos mi lepiej mozgownica w ojczystm jezyku pracuje)to moze byscie wzieli udzial w zrzutce?Wielu angielskiego nie zna i nie robimy tego dla siebie tylko dla nich-nieznajmosc jezyka angielksiego jeszcze nie znaczy iz dany osobnik to lewak i lobuz bo czesto jest nawet wrecz przeciwnie.
Piotr34
Ostatnio zaintrygowała mnie sama postać bohatera tego tygrysiego wpisu (i nie tylko, bo też co najmniej połowy całości tego bloga) i dowiedziałem się dość ciekawych rzeczy. "Rarity in Holywood", no proszę...
OdpowiedzUsuńPiotrze to dla Ciebie cytacik, znalałem go w google Ardrey+quotes:
“But we were born of risen apes, not fallen angels, and the apes were armed killers besides. And so what shall we wonder at? Our murders and massacres and missiles, and our irreconcilable regiments? Or our treaties whatever they may be worth; our symphonies however seldom they may be played; our peaceful acres, however frequently they may be converted into battlefields; our dreams however rarely they may be accomplished. The miracle of man is not how far he has sunk but how magnificently he has risen. We are known among the stars by our poems, not our corpses.”
Tygrys, mam prośbę: czy mógłbyś nam to małpoludom najlepiej i najładniej jak potrafisz przetłumaczyć za Bóg zapłać? Ciekawi mnie jak to zabrzmi po naszemu w Wielkanocną Niedzielę.
Pozdrawiam.
@ Towarzysz Mąka
OdpowiedzUsuńZ neostoikami to się chyba nie całkiem rozumiemy. Może ktoś też, poza mną, używa tego określenia, ale ja sobie je sam na własne potrzeby wymyśliłem, co zresztą jest cholernie spengleryczne.
Idea jest taka, że w takich masowo-totalitarno-chujowych czasach jak obecnie, albo np. w epoce rzymskiego cesarstwa, kiedy jednostka zerem, jednostka niczym, niektórzy (moim zdaniem cholernie słusznie) starają się po prostu NIE BYĆ LEMINGIEM, a pchanie się to tej kurewskiej "elity" co lemingów tresuje (Polański, Cohn-Bendit, Michnik, Obama, Rumpuj itd. w naszym przypadku) też ich za cholerę nie kręci.
Ja uważam, że OD TEGO PO PROSTU TRZA ZACZĄĆ! To jest ten program minimum, ten biały pas w Jiu Jitsu University Saula Ribeiro (o czym może kiedyś), od którego trza zacząć. A nie tak, jak ludzie teraz próbują, od państwa narodowego, które już, przynajmniej w polskim wydaniu, i tak zdycha. Zgoda, trza bo bronić, ale to tylko działania osłonowe, bo na tym odcinku nic się nie ruszy, o ile się nie ruszy gdzie indziej.
I to są te neostoiki, czy po prostu stoiki, w moim żargonie. Czyli w sumie cudo, jak ja to widzę.
Pzdrwm
@ julek (i WSIe)
OdpowiedzUsuńDobra, tłumaczę z marszu. (Potem se wykorzystam. A z czego to jest, swoją drogą?)
"Ale zrodziliśmy się z małp, które się podniosły, nie z upadłych aniołów, zaś owe małpy były poza tym uzbrojonymi zabójcami. Czemuż więc mielibyśmy się dziwić? Naszym morderstwom, masakrom i pociskom rakietowym? Naszym nieprzejednanym pułkom? Czy też naszym traktatom, cokolwiek mogą być one warte; naszym symfoniom, jakkolwiek rzadko są grane; naszym spokojnym polom, jakkolwiek często potrafią się one zmieniać w pola bitew; naszym snom, jakkolwiek rzadko by się spełniały? Cud, jakim jest człowiek, nie polega na tym, jak nisko on upadł, tylko jak wspaniale się podniósł. Pomiędzy gwiazdami jesteśmy znani z naszych poematów, nie z naszych trupów."
Uff, to nie było łatwe! Wyjątkowo skomplikowany styl ma ten Ardrey w swoich tego typu poetyckich wzlotach!
Jak w tym czasie porównanym do morza, co ostatnio o nim wspominałem. Nawiasem mówiąc - a ktoś o to pytał - to o tym czasie chyba było w "African Genesis". Gdzie zresztą już sam tytuł sprawia spore problemy z dobrym przetłumaczeniem. Mam trzy wersje tego tytułu i żadna nie jest naprawdę idealna.
A Ardrey naprawdę jest królem! Lewizna widziała, co robi, kiedy go zamilczała, choć przecież były to sławne i tłumaczone na liczne języki książki.
Tam nieco dalej za tym fragmentem, co go tu opublikowałem, jest jeszcze lepszy młot na lewiznę. Mam zamiar ten fragmencik nagrać dla niepoprawnego radia. Zapewne z drobną zajawką własnego pióra.
Naprawdę moglibyście zrobić tę ściepę! Wielu religijnych ludzi Ardrey nie ucieszy, ale wśród myślących lemingów mógłby zrobić spustoszenie.
Pzdrwm
@ Piotr 34
OdpowiedzUsuń"Uwazam iz kolega sieje defetyzm."
Nie większy niż gospodarz tego blogaska.
"Konfederacja Barska 2.0.Pewnie iz na DZISIAJ to nonsens ktory tylko by zaborca dal pretekst do wyslania "sil pokojowych" w celu "przywrocenia dmeokracji"."
Zaborcom jeśli już, nie zaborcą.
Zresztą nic innego nie twierdzę - Barszczyzna dziś to dogodny pretekst dla naszych odwiecznych przyjaciół by przywrócić spokojność obywatelom naszym.
"Tyle tylko iz z tego co widze nikt nie zamierza tego robic dzisiaj."
Zamierza, zamierza, tylko, że na szczęście to syzyfowa praca, bo naród już nie ten i za broń nie chwyci.
"Kiedy jednak Rosja bedzie zmagac sie z Chinska nawala na Wschodzie a Niemcy ganiac z Turkami po Belrinie z nozami w rekach(tudziez Francuzi z Algierczykami po Paryzu itp)to wtedy Konfederacja Barska 2.0 ma znaczne szanse powodzenia-bo kogo Donald(czy raczej jego nastepcy)wysle przeciw narodowi?-czyzby policjantow co to ostatnio co robia jakas akcje to pomyla mieszkania?"
Trafnie kolega zauważa - Konfederacja Barska 2.0 ma szanse wygrać, ale to wcale nie jest takie pewne. W czasach Barowian Rosja brała się za łby z Turcją, Austria i Francja były nam umiarkowanie życzliwe, Prusy ledwo dychały po wojnie siedmioletniej itd. a i tak skończyło się pierwszym rozbiorem.
Za uzurpatora Nabulione Buonapartego zaborcy dostawali tęgie baty, wrzało chłopstwo i mieszczaństwo, "a on co? Pokój w Tylży zrobił!" Oddał Kacapom Tarnopol, a leżącym na obu łopatkach Prusakom pozwolił zachować większość ziem I i II rozbioru, z reszty wykrajając malutkie Księstwo Warszawskie.
Czerwoni w połowie XIX wieku byli jeszcze większymi optymistami i nie dziwota: szło nieodwołalnie ku wojnie Prus z Austrią i resztą Reichu, Rosja dostawała solidny wpierdol od Afganów, Persów, Kitajów, syberyjskich dzikusów, że o Francji, Anglii i Sardynii nie wspomnę - i jak się to skończyło dla Polaków? Klęską w 1863-64. Na naszych patriotów w zupełności wystarczy straż miejska, szybciej zrobi porządek niż z kupcami spod PKiNu. A nie zapominajmy o polskim Blackwaterze, palikociarni i reszcie anarchizującej młodzi. Oni też chcą bić faszystów i katolików.
@ Piotr 34
OdpowiedzUsuń"Bo system wbrew pozorom jest slaby"
System jest zawodny jak każdy byt materialny, skazany na entropię itd. ale czy to czyni go słabym? Z naszej perspektywy i tak jest niepokonany i nieśmiertelny.
"i tu dochodzimy do punktu numer dwa-twierdzisz(z czym sie zgadzam)iz nawet lewacy zdaja sobie sprawe z prawicowosci ludzkiej natury-i co uwazasz iz ze rok dluzej w przedszkolu albo kamery na kazdym rogu ulicy owa nature ludzka zmienia?-bez zartow."
To nie żart, tylko fakt. Po roku czy po dekadzie te zmiany będą niewielkie, ale jak mówi mądrość ludowa "kropla drąży skałę". Po 100 latach proces będzie widoczny i nieodwracalny, a po 200 latach, po 1000 lat...Radzieckim naukowcom wystarczyło kilkadziesiąt lat by udomowić lisa i zrobić z niego takiego psa-bis. Pierwsi królowie-kapłani skutecznie zamienili łowców-zbieraczy w pokornych chłopów i proletów, wilka w psa, tura w krowę, dzika w świnię, agresywną i leniwą dziką pszczołę w pokorną i pracowitą pszczołę domową itd. Dało się? Dało!
"Zas terapie genetyczne czy czipy domozgowe to piesn przyszlosci-"
10-30 lat i gotów. W czasach Zajdla karty płatnicze, elektroniczne paszporty i powszechność wykształcenia na szczeblu magisterskim też była pieśnią przyszłości, a dziś to fakt. 20 lat wystarczyło.
"a jesli nawet to czyz wowczas nie pojawia sie antyterapie oraz cracki do owych czipow?"
Pojawią się na pewno, ale czy to pomoże? Czy Katon Młodszy ocalił Republikę? Czy luddyści zatrzymali rewolucję przemysłową? Czy Południowcy ocalili Old South?
@ Tygrys
OdpowiedzUsuń"Ale zrodziliśmy się z małp, które się podniosły, nie z upadłych aniołów, zaś owe małpy były poza tym uzbrojonymi zabójcami. Czemuż więc mielibyśmy się dziwić? Naszym morderstwom, masakrom i pociskom rakietowym? Naszym nieprzejednanym pułkom? Czy też naszym traktatom, cokolwiek mogą być one warte; naszym symfoniom, jakkolwiek rzadko są grane; naszym spokojnym polom, jakkolwiek często potrafią się one zmieniać w pola bitew; naszym snom, jakkolwiek rzadko by się spełniały? Cud, jakim jest człowiek, nie polega na tym, jak nisko on upadł, tylko jak wspaniale się podniósł. Pomiędzy gwiazdami jesteśmy znani z naszych poematów, nie z naszych trupów."
Twórczość Ardreya to miecz obosieczny. Dla Tygrysa jest młotem na lewiznę, ale dla wielu może być raczej batem na Chrześcijaństwo i Evoliański Neopoganizm, bo to w indoeuropejskim pogaństwie i semickich, magiańskich religiach postrzega się człowieka jako upadłego anioła czy śmiertelnego boga, a nie samodoskonalące się i samozbawiające się zwierzę.
Trochę tak jak z Damasiem i z Taylor (od "Prania mózgu") - dla Tygrysa to prawica, choć oni sami uważają się za radykalną lewicę o wyraźnym, antyteistycznym ostrzu.
@ Julek
OdpowiedzUsuń"Jestem utylitarnie wobec niej obojętny i agnostyczny. Jest to sobie jakaś tam teoryjka lub hipotezka, tylko co komu po niej? Czy w jakikolwiek bardziej znaczący sposób zmienia nasze życie świadomość, że człowiek wyglądał kiedyś jak małpa czy leniwiec czy też został ulepiony z gliny, błota czy kukurydzy? Jakie to ma znaczenie poza propagandą takiej czy innej ideologii?"
Pozwala lepiej zrozumieć czemu pestycydy po pewnym czasie przestają działać na chwasty i szkodniki? Czemu bakterie uodparniają się na antybiotyki? Jak z ludowej łaciny powstawały nowe języki: włoski, hiszpański, rumuński?
Darwin jako angielski protestant albo deista, to chyba nawet nie słyszał o św. Franciszku bo i od kogo? Mógł za to słyszeć od dziadka Erazma, że Boga nie ma a pastorzy tylko ciemnotę ludziom wciskają.
"Naprawdę nie widzę żadnego konfliktu między sferą religijno-duchową, a tym biologiczno-społecznym materializmem."
Dalton naprawdę nie widział różnicy między błękitem nieba, zielenią liści i czerwienią krwi. Dla niego to były wszystko identyczne odcienie szarości.
"Ani nam biologia nie odpowie na filozoficzne pytanie o początek początków, ani też nie ma chyba za dużo sensu zbroić się w religijne dogmaty do walki z faktami."
Problem w tym, że biologia, chemia i fizyka już odpowiedziały na filozoficzno-religijne pytanie o początek początków i o sens tego wszystkiego. A, że z czasem modyfikowały swoją odpowiedź? Która religia tego wcześniej nie robiła i nadal nie robi? A, że większość lemingów i leberałów w dupie ma zarówno dogmaty religii swoich przodków jak i fakta głoszone przez nauczycielstwo w szkołach to też fakt.
@ Julek
OdpowiedzUsuń"podczas gdy darwiniści wszem i wobec ogłaszają, jak to wszystkim rządzi Matka Natura."
Nie darwiniści, tylko darwinistki. To drobna, acz znacząca różnica! Niejeden prorok darwinizmu był wierny swoim merkuriańskim, patriarchalnym narowom, toteż jak ognia unikał feministycznej Matki Natury, zastępując ją szorstkim, męskim i bliskim jahwizmowi Doborem Naturalnym.
"Ciekawe jaką role odgrywa w tym czysty femninizm?"
U feministek czysty feminizm odgrywa rolę zasadniczą, a u męskich merkurian marginalną - ot! żałosny paputczik w walce z chrześcijaństwem i prawicą, z którego więcej może nawet szkód jak pożytku.
@ Towarzysz Mąka
OdpowiedzUsuńMasz rację, że Ardrey raczej chrześcijaństwa nam nie odbuduje, ale - choć Bóg mi świadkiem wrogiem chrześcijaństwa nie jestem, bo nie mógłbym być wrogiem czegoś, co nam (komu?) dało Dufaye, Palestriny, Fra Angeliki i Caravaggie - to jednak sądzę, że rola chrześcijaństwa w ziemskich sprawach się po prostu dawno skończyła, że sam Kościół się co najmniej wykastrował za pomocą V2...
I jeszcze gorzej, bo Kościół (i cała reszta chrześcijaństwa) jest po prostu w tych wrażych planach przewidziany jako specjalny departament propagowania DRUGIEJ RELIGIJNOŚCI, nadstawiania drugiego policzka, wybaczania - krótko mówiąc pacyfikacji nastrojów. Co b. mi się nie podoba i jest ogromnie niebezpieczne, jak i paskudne.
Jeśli bym miał zaryzykować hipotezę PO CO był V2, to rzekłbym, że właśnie o to chodziło. Już wtedy i już w pełni świadomie i w pełni zdecydowanie!
A jeśli tak, to w dupie jesteśmy - nawet jako biedne neo-stoiki - bez Ardreya, a nie bez KK. Przykre, ale prawdziwe. KK nas zdradził - po prostu!
Pzdrwm
Skoro fiz-chem już odpowiedziały, a odpowiedź modyfikowały, tzn. że nigdy tak do końca nie odpowiedziały.
OdpowiedzUsuń>>>>Pozwala lepiej zrozumieć czemu pestycydy po pewnym czasie przestają działać na chwasty i szkodniki? Czemu bakterie uodparniają się na antybiotyki? Jak z ludowej łaciny powstawały nowe języki: włoski, hiszpański, rumuński?<<<<
Czy naprawdę urodzajna kobitka z trzeciorzędu musiała rozumieć takie rzeczy, aby wypiąć tyłek temu z najpiękniej owłosioną klatą i największą maczugą? Albo czy ten cherlawy małpiszon musiał się długo zastanawiać co mu wolno?
Poza tym nie jestem wcale aż tak walecznie anty wobec tzw. powiedzmy różnych mikro teorii, którymi się ta główna teoria posiłkuje. Chociaż bakterii na oczy nie widziałem to jednak nową wersję pudelka owszem. Nawet nową odmianę jabłek skosztowałem. Po angielsku też mówię, chociaż Anglikiem to na pewno nie zostanę.
Ale gdzie tu mamy ten słynny "leap" między gatunkami? Że jaszczurce wyrosły skrzydła i zaczęła fruwać jak ptak?
Co innego oferuje nam Darwin? Ta teoria jest wg mnie zupełnie jałowa. Powiem szczerze, że dla mnie to człowiek mógł wyewoluować np. z szyszki świerkowej, której mogły wyrosnąć nogi i jaja. Z tą całą teorią to jest chyba podobnie jak z cywilizacją łacińską u Konecznego: ene-due-rabe złapał chińczyk żabe, jak to pisał Tygrys. Stąd moja wobec niej obojętność.
Ciekawe rzeczy to dopiero zaczynają się dziać z pojawieniem się inteligencji.
Z tym Daltonem to muszę tu coś wyjaśnić. Nie chodzi mi o to, że nie widzę różnic. Wręcz przeciwnie. Tylko co może z jednego wynikać w stosunku do drugiego? Wg mnie nie ma tu wielkiego konfliktu. ToE nie zajmuje się przecież Bogiem, tylko jaszczurkami fruwającymi w przestworzach. A wierni różnych religii też nie specjalnie modlą się o zbawienie dla dinozaurów. Interesują ich raczej rzeczy typu: pokój na ziemi, życie po śmierci itp. Tylko tutaj pojawia nam się inteligencja. To przecież Ardrey o tym pisze jednakże z innej perspektywy: poświęcenie się jednostek na rzecz innych, miłość i nienawiść, wojna itd. Mógę rzec, że lektura Ardreya właściwie pomaga lepiej zrozumieć pewne religijne koncepty, jak np. grzech pierworodny.
Zapytam wprost: gdzie tu widzisz konflikt? Czy widzisz problem w tym, że jedni głoszą, że człowiek został stworzony szóstego czy piątego dnia, a drudzy, że pojawił się po piątym czy szóstym zlodowaceniu?
Masz rację - zawsze mówiłem, że bez awerroizmu się nie da. Nie dzisiaj. Już nie.
UsuńPzdrwm
@ Julek
OdpowiedzUsuń"Skoro fiz-chem już odpowiedziały, a odpowiedź modyfikowały, tzn. że nigdy tak do końca nie odpowiedziały."
Przeciwnie: skoro najpierw odpowiedziały: A, a potem zmieniły na A', a jeszcze później na B, to znaczy, że odpowiedziały trzy razy.
Zresztą KrK też wielokrotnie zmieniał zdanie. Jeszcze w XVI wieku czytanie Pisma Świętego w języku narodowym bez kontroli spowiednika było grzechem ciężkim, a dziś jest cnotą, jeśli nie obowiązkiem.
"Czy naprawdę urodzajna kobitka z trzeciorzędu musiała rozumieć takie rzeczy, aby wypiąć tyłek temu z najpiękniej owłosioną klatą i największą maczugą? Albo czy ten cherlawy małpiszon musiał się długo zastanawiać co mu wolno?"
Małpiszony musiały tylko dożyć dorosłości i się rozmnożyć, grunt, że Norman Borlaug zrozumiał czym jest dobór sztuczny i zafundował nam Zieloną Rewolucję. Tym samym sfalsyfikował słynną tezę Lenina, że kapitaliści nie wytworzą nowych, wydajniejszych roślin uprawnych i zaoszczędził nam globalnej dominacji komunizmu sowieckiego.
"Powiem szczerze, że dla mnie to człowiek mógł wyewoluować np. z szyszki świerkowej, której mogły wyrosnąć nogi i jaja."
To ty krytykujesz Darwina z lewa, jesteś większym ewolucjonistą od niego :P
"Interesują ich raczej rzeczy typu: pokój na ziemi, życie po śmierci itp."
Jakiś frajerów na pewno, ale większość "wiernych" ma to głęboko w dupie, zdecydowanie woli pooglądać Taniec z Gwiazdami, nażreć się, stuknąć żonę sąsiada, a potem rzucić jakieś ochłapy kapłanom, co by Bób lub bogowie przymknęli oko na ich przekręty i zbrodnie.
"To przecież Ardrey o tym pisze jednakże z innej perspektywy: poświęcenie się jednostek na rzecz innych, miłość i nienawiść, wojna itd."
Między inteligencją a altruizmem nie musi być żadnego związku. Mrówki, pszczoły czy termity też umierają za innych przedstawicieli swojego rodu, a inteligencją nie grzeszą. U ludzi owszem są wielorakie związki między intelektem a altruizmem, ale altruizm to skutek życia społecznego, to skutek upodobniania się ludzkiej hordy do ula lub termitiery, a intelekt - cóż! uboczny produkt procesów termodynamicznych w korze mózgowej - lubi wpieprzać się w każdy aspekt behawioru. A przecież istnieje od metra sytuacji gdy intelekt nam tylko przeszkadza, jak pawiowi ogon albo jeleniowi rogi. Zaloty, wojna, kierowanie pojazdem - wszystko znacznie lepiej wychodzi ludziom, którzy nauczyli się wyłączać swój intelekt albo pracować w trybie oszczędnościowym.
@ Julek
OdpowiedzUsuń"Zapytam wprost: gdzie tu widzisz konflikt? Czy widzisz problem w tym, że jedni głoszą, że człowiek został stworzony szóstego czy piątego dnia, a drudzy, że pojawił się po piątym czy szóstym zlodowaceniu?"
Tu są same konflikty: komu dać $ z podatków? Kapłanom na kolejną świątynię z salką do ekumenicznych dyskusji czy naukowcom na wykopaliska na pustyni Gobi?
Aborcję karać czy nagradzać? A eutanazję? Dołożyć trzecią godzinę religii w szkole czy po jednej godzinie science i ew. pół godziny dla edukatorów z Pontonu??? Czyje szkoły zniszczyć podatkami i niezapowiedzianymi kontrolami z Sanepidu: zakonników czy lewckich społeczników? Modlić się za śp. Prezydenta czy układać krzyże z puszek i szczać do zniczy? Wot zagwozdki, a wszystko zaczyna się od Lamarcka i Darwina, a nawet wcześniej od Anaksymandra i Euhemera.
@ Tygrys
OdpowiedzUsuń"I jeszcze gorzej, bo Kościół (i cała reszta chrześcijaństwa) jest po prostu w tych wrażych planach przewidziany jako specjalny departament propagowania DRUGIEJ RELIGIJNOŚCI, nadstawiania drugiego policzka, wybaczania - krótko mówiąc pacyfikacji nastrojów. Co b. mi się nie podoba i jest ogromnie niebezpieczne, jak i paskudne. Jeśli bym miał zaryzykować hipotezę PO CO był V2, to rzekłbym, że właśnie o to chodziło. Już wtedy i już w pełni świadomie i w pełni zdecydowanie!"
Wśród katolickich reakcjonistów też trafiają się podobne refleksje: po Vaticanum Secundum nie ma już dla nas nadziei na odbudowę suwerennej Polski i Europy.
dzięki za dedykację. Kłopot w tym, że nie wskazujesz, jak tobie, wybitnemu znawcy und specjalisty od Roberta Ardreya, pomogła w życiu lektura powyższego? Jaką konkretną korzyść odniosłeś z tego? Jeśli nie odniosłeś, to gdzie tu prawicowość? Gdzie tu twarda rzeczywistość?
OdpowiedzUsuńPowtórzę to, co już ci kiedyś napisałem- nie neguję Ardreya, jako lektury dla tych, którzy mają zdolność do selekcji i urabiania przyszłej elity. My jednak takimi ludźmi i budżetami nie dysponujemy i nie będziemy dysponować w najbliższej przyszłości. Dla zwykłego ludzia jest zaś bez znaczenia, czy Ardreya przeczyta, czy nie. Po prostu.
@T.Mąka
OdpowiedzUsuńNo i jutro odpowiedzą czwarty raz z czego wniosek jest jeden: nie ma się co emocjonować tą ich aktualną odpowiedzią. A kiedy KK zmieniał zdanie? Wyznanie wiary jest wciąż takie samo: Jest jeden Bóg.
Oczywiscie, że układali sobie dookoła całą resztę innych spraw, no ale jeszcze raz zapytam: gdzie tam jest jakiś konflikt o prapoczątek? Czy Big-Bang obala istnienie Boga? Nie! Czy Bóg obala zdarzenie Big-Bang? Też NIE! A jeżeli uważasz inaczej to proszę o solidny dowód. Sorry my friend. Wg mnie jedno nie stoi w sprzeczności z drugim.
Eee tam z tym Leninem i pomidorami... Wychodzi na to, że Lenin nie wierzył w ewolucję, a przecież to on chciał stworzyć na nowo człowieka. No i co? Udało mu się to? Wyrósł mu jakiś większy i wydajniejszy mózg?
Manipulacja genami przy uprawach pomidorów to akurat nie jest jakieś nowum. Tulipany krzyżowali Holendrzy chyba już w 17 wieku, na dłuuuugo przed Darwinem. Ile więc ta ToE wniosła do świata? Co ona tak naprawdę wyjaśniła, czego wcześniej ludzie nie wiedzieli? Wydaje mi się, że mylisz ToE (która stara się wyjaśnić powstawanie nowych gatunków poprzez cały system przypuszczeń) z dość ścisłymi dyscyplinami biotechnologii i genetyki, których odkrycia wcale nie muszą potwierdzać, że nastąpiła jakaś tam ewolucja gatunków w przeszłości. Implikacja jest fałszywa tylko wtedy kiedy z prawdy wynika fałsz. A w naszym przypadku z fałszu może wynikać prawda. ToE może być fałszywa, podczas gdy działania biotechnologów mogą przynosić pozytywne efekty. Ergo: nie można rachunkiem logicznym obalić mojego podejścia na tym odcinku.
>>>”Powiem szczerze, że dla mnie to człowiek mógł wyewoluować np. z szyszki świerkowej, której mogły wyrosnąć nogi i jaja.”
To ty krytykujesz Darwina z lewa, jesteś większym ewolucjonistą od niego :P<<<
Nie nie nie... Jestem ewolucyjnym agnostykiem, a powyższy przykład to próba prześmiania tej wielkiej teorii. Nie żeby mi ona czasem głazem leżała na żołądku, ale tak tylko w ramach sprowadzenia jej na właściwe miejsce: na półkę z hipotezami. No bo kto mi udowodni, że akurat nie z szyszki w jakimś milionowym pokoleniu? NIKT.
>>>>”Interesują ich raczej rzeczy typu: pokój na ziemi, życie po śmierci itp.”
Jakiś frajerów na pewno, ale większość „wiernych” ma to głęboko w dupie, zdecydowanie woli pooglądać Taniec z Gwiazdami, nażreć się, stuknąć żonę sąsiada, a potem rzucić jakieś ochłapy kapłanom, co by Bób lub bogowie przymknęli oko na ich przekręty i zbrodnie. <<<<<
A tu to się mogę zgodzić. Nie do końca zresztą, bo przecież musi małpolud coś w życiu robić poza dumaniem nad kondycją świata w którym żyje. No ale myślisz w taki razie, że skoro już nawet nie o wojnie czy pokoju poduma, to czy dumał będzie nad tym czy jego pradziadek był małpą czy może orangutanem, bo ciotka ma rudą czuprynę? To go w zupełności nie interesuje.
cdn
cd
OdpowiedzUsuń>>>>”To przecież Ardrey o tym pisze jednakże z innej perspektywy: poświęcenie się jednostek na rzecz innych, miłość i nienawiść, wojna itd.”
Między inteligencją a altruizmem nie musi być żadnego związku. Mrówki, pszczoły czy termity też umierają za innych przedstawicieli swojego rodu, a inteligencją nie grzeszą. U ludzi owszem są wielorakie związki między intelektem a altruizmem, ale altruizm to skutek życia społecznego, to skutek upodobniania się ludzkiej hordy do ula lub termitiery, a intelekt - cóż! uboczny produkt procesów termodynamicznych w korze mózgowej - lubi wpieprzać się w każdy aspekt behawioru. A przecież istnieje od metra sytuacji gdy intelekt nam tylko przeszkadza, jak pawiowi ogon albo jeleniowi rogi. Zaloty, wojna, kierowanie pojazdem - wszystko znacznie lepiej wychodzi ludziom, którzy nauczyli się wyłączać swój intelekt albo pracować w trybie oszczędnościowym.<<<<<<<
Nie rozumiemy się tutaj, bo inaczej pojmujemy inteligencję. Ja trochę ją inaczej rozumiem niż rozwiązywanie krzyżówek czy gra w szachy. Dla mnie inteligencja to jest pewnego rodzaju... nie wiem jak to wytłumaczyć, ale np. poprzez przeciwieństwo: inteligencja jest przeciwieństwem takiego mechanistycznego życia np. drzewa, co to stoi w jednym miejscu, żłopie wodę i można to rąbać siekierą itd. No i porównaj sobie to drzewo do takiej pszczoły, co to lata z kwiatka na kwiatek, coś tam widzi, rozróżnia kolory, zapachy, w dupę może ugryźć itd. To jest właśnie ta inteligencja, przed którą Darwin powinien na kolanach kurwa klękać. I załóżę się, że klękał. I nie ma sprzeczności jednego z drugim i o to mi głównie chodzi.
A z dalszą częścią to mogę się zgodzić tylko jest to trochę obok tematu. Żebyśmy się lepiej zrozumieli: wyłączenie intelektu nie jest równoznaczne z wyłączeniem inteligencji (tej, o której ja piszę) No właśnie tu jest ten pies pogrzebany. I to pojawienie się inteligencji wg mnie stoi trochę w sprzeczności do tych darwinowskich koncepcji i chyba on to wiedział. No i Ardrey i reszta zaczęli się nad tym poważnie zastanawiać. No a jeżeli inteligencja ma znaczenie, to znaczenie ma także religia, Bóg (jakikolwiek on by nie był) i wiele inncyh rzeczy.
cdn
cd.
OdpowiedzUsuń>>>”Zapytam wprost: gdzie tu widzisz konflikt? Czy widzisz problem w tym, że jedni głoszą, że człowiek został stworzony szóstego czy piątego dnia, a drudzy, że pojawił się po piątym czy szóstym zlodowaceniu?”
Tu są same konflikty: komu dać $ z podatków? Kapłanom na kolejną świątynię z salką do ekumenicznych dyskusji czy naukowcom na wykopaliska na pustyni Gobi?
Aborcję karać czy nagradzać? A eutanazję? Dołożyć trzecią godzinę religii w szkole czy po jednej godzinie science i ew. pół godziny dla edukatorów z Pontonu??? Czyje szkoły zniszczyć podatkami i niezapowiedzianymi kontrolami z Sanepidu: zakonników czy lewckich społeczników? Modlić się za śp. Prezydenta czy układać krzyże z puszek i szczać do zniczy? Wot zagwozdki, a wszystko zaczyna się od Lamarcka i Darwina, a nawet wcześniej od Anaksymandra i Euhemera.<<<<<
Ach te pieniądze... Odpowiem tak: Nawet gdyby spalono wszystkie kościoły i nikt już o nich nie pamiętał, to się będą małpoludy kłócić o wykopaliska! Jedni będą chcieć kopać na Gobi inni na księżycu. To czy człowiek z małpy czy gliny to nie ma tu większego znaczenia. Wątpię także, że te problemy aborcji czy eutanazji (bo te są najważniejsze z tych które wymieniłeś) zostaną rozwiązane w momencie kiedy będziemy mieli pewność, że Boga nie ma, albo że jest. Myślisz, że nie ma na świecie ateistów - ewolucjonistów (tylko tych szczerych do szpiku kości, nie jakieś tam barachło z transparentami), którym na sercu leży dobro dzieci nienarodzonych? Albo nie ma wierzących, którzy szukają australopiteków? A czy nie było innych wiernych w inne bóstwa które zjadały dzieci. Aztekowie wierzyli, że ulepiono ich z gliny, a jednak wyrywali dzieciom serduszka.
Śp. prezydent naprawdę mógł być zrodzony z małpy i mógł być też ulepiony z gliny. W każdym z tych przypadków wciąż byłby tak samo szanowany przez jednych i opluwany przez drugich. Bo to inne czynniki decydują.
Pzdr
@ Artur
OdpowiedzUsuńSłuchaj Artur, nie samym chlebem żyje człowiek. Kolo pisze tak zajebiaszcze rzeczy, że mózg się poci. Słuchaj ty jesteś myśliwy z tego co kiedyś pisałeś o łukach i jeleniach i podobno pstrągi hodujesz na schabowe. Zew przyrody musiałeś słyszeć wcześniej niż kołysenkę własnej matki. Słuchaj: Ardrey nadaje lepiej niż Attenborough z serca dżungli, a Czubównej to by majtki spadały przy narracji. Dzisiaj sobie przeczytałem kawałek z "teritorial imperative" o tym jak naukowcy badali zmysł nawigacyjny gołębi pocztowych. Jeden małpolud nawet woził je w kręcącej się betoniarce, żeby się tym gołębiom już całkiem we łbie pojebało. I co? Wracały kolego do domu, do ojczyzny. Potem nawijał o łososiach i pstrągach, które podobno, jak już im włosy na jajach podrosną to wypływają na pełne morze i tam się bujają po różnych portach. Jak już się pobawią z karpiami i delfinami to wracają wyobraź sobie do tego samego ujścia i potem tą samą rzeką i do tego samego strumyczka i tam ze swoją koleżanką z przedszkola dymanko. Słuchaj! Pomyślałem, że mógłbyś taką poufną informację spożytkować gospodarczo i załóżyć np. hodowlę łososi. Dwa lata rzucałbyś im jakieś zdechłe muchy, a potem śluza w dół i przez 5 lat pasały by się po morzach na naturalnym pokarmie pełnomorskim. ZA darmo i bez paszportów! No i słuchaj uważnie, bo to najważniejsze: one by wróciły ładnie wypasione prosto do twojej sadzawki. Zrób niezbędne kalkulacje i biznes gotowy. Ja Ci mogę z przyjemnością taką jedną książkę przywieźć z receptami i różnymi pomysłami, bo też niedaleko Wrocka moje plemie ma swoje szałasy. Tygrysek chce trochę drogo, no ale podobno z autografem, a to na aukcji po kolejnym zlodowaceniu to będzie w cenie jak nie powiem zwoje biblijne z bałtyku conajmniej. No to Czuj Duch. I nie znęcaj się proszę nad biednym i łysiejącym nam już Tygryskiem.
"Eee tam z tym Leninem i pomidorami..."
OdpowiedzUsuńNo tak, dla Julka bez znaczenia, czy siedzi przy kompie w domciu czy macha łopatą przy Białomorkanale.
"Wychodzi na to, że Lenin nie wierzył w ewolucję,"
Odwrotnie: Lenin wierzył w ewolucję, tylko nie wierzył w możliwości dostosowawcze kapitalistów i w ich władzę nad przyrodą.
"a przecież to on chciał stworzyć na nowo człowieka. No i co? Udało mu się to?"
Udało, udało - Homo sovieticus żyje i ma się dobrze, wkrótce oczyści Jewropę z Hamerykanów, a Gruzję i Polszę już odzyskał.
"Wyrósł mu jakiś większy i wydajniejszy mózg?"
a miał wyrosnąć? Człeń miał się odzwyczaić od własności prywatnej i samodzielnego myślenia, i to się udało.
"Manipulacja genami przy uprawach pomidorów to akurat nie jest jakieś nowum. Tulipany krzyżowali Holendrzy chyba już w 17 wieku, na dłuuuugo przed Darwinem."
A Indianie przerobili teotsinte na kukurydzę choć nawet żelaza nie znali, ani koła.
Jest jednak różnica pomiędzy kopaniem łopatą a kopaniem koparką, między stzrelaniem z łuku i strzelaniem z CKMu, tak jak jest różnica między pracowitym selekcjonowaniem przypadkowych mutantów na polu a tworzeniem nowych, fajniejszych genotypów na zamówienie.
"Ile więc ta ToE wniosła do świata? Co ona tak naprawdę wyjaśniła, czego wcześniej ludzie nie wiedzieli?"
Rozmieszczenie organizmów, powstawanie nowych gatunków istot żywych, ale i powstawanie nowych języków etnicznych czy nowych stylów w sztuce itd.
"Wydaje mi się, że mylisz ToE (która stara się wyjaśnić powstawanie nowych gatunków poprzez cały system przypuszczeń) z dość ścisłymi dyscyplinami biotechnologii i genetyki, których odkrycia wcale nie muszą potwierdzać, że nastąpiła jakaś tam ewolucja gatunków w przeszłości."
Większość biotechnologów i genetyków, może oprócz śp. prof. Giertycha, jest święcie przekonana, że wiara jest w życie pozagrobowe, stworzenie i opatrzność nie różni się od wiary w Latającego Potwora Spaghetti czy Światowida. Ich zdaniem ich eksperymenty laboratoryjne nad muszkami owocowymi i dafniami, nad bakteriami i wirusami EMPIRYCZNIE potwierdziły ToE a tym samym obaliły teizm, deizm i panteizm.
"Nie rozumiemy się tutaj, bo inaczej pojmujemy inteligencję. Ja trochę ją inaczej rozumiem niż rozwiązywanie krzyżówek czy gra w szachy. Dla mnie inteligencja to jest pewnego rodzaju... nie wiem jak to wytłumaczyć, ale np. poprzez przeciwieństwo: inteligencja jest przeciwieństwem takiego mechanistycznego życia np. drzewa, co to stoi w jednym miejscu, żłopie wodę i można to rąbać siekierą itd. No i porównaj sobie to drzewo do takiej pszczoły, co to lata z kwiatka na kwiatek, coś tam widzi, rozróżnia kolory, zapachy, w dupę może ugryźć itd. To jest właśnie ta inteligencja, przed którą Darwin powinien na kolanach kurwa klękać. I załóżę się, że klękał. I nie ma sprzeczności jednego z drugim i o to mi głównie chodzi."
OdpowiedzUsuńWrzucasz do jednego worka z napisem "inteligencja" typowe dla zwierząt aktywne reagowanie na bodźce, pobudliwość, proste formy świadomości obecne już u parzydełkowców itd., słowem całokształt benefitów związanych z posiadaniem komórek pobudliwych (nerwowych i mięśniowych), z posiadaniem układu nerwowego i hormonalnego oraz ich efektorów - mięśni. Darwin istotnie uważał, że jego następcy będa musieli tu trochę ciężej pomóżdżyć, ale generalnie był dobrej myśli i wierzył, że potwierdził ateistyczne intuicje dziadka Erazma. A Karolek nie klękał przed pobudliwością jeno przed żoną, co by jej słodką minetkę chlapnąć (podpatrzył to u brazylijskich małpek, tak zresztą namówił ją na ślub - najpierw opowiadał jej o zalotach małpek, potem demontrował róże ich gesty i przy okazji zdrowo wymacał doprowadzając do "spazmu").
"Ach te pieniądze... Odpowiem tak: Nawet gdyby spalono wszystkie kościoły i nikt już o nich nie pamiętał, to się będą małpoludy kłócić o wykopaliska! Jedni będą chcieć kopać na Gobi inni na księżycu. To czy człowiek z małpy czy gliny to nie ma tu większego znaczenia."
OdpowiedzUsuńTu się mogę zgodzić! W takim ZSRR pogoniobno popów, a jednak politrucy wtykali nosa do statystyki, fizyki, biologii itd. i wymordowali nie mniej scientistów od inkwizycji.
"Myślisz, że nie ma na świecie ateistów - ewolucjonistów (tylko tych szczerych do szpiku kości, nie jakieś tam barachło z transparentami), którym na sercu leży dobro dzieci nienarodzonych?"
Dobro dzieci można pojmować różnie, tak jak Czubaszek i Środa na przykład.
"Aztekowie wierzyli, że ulepiono ich z gliny, a jednak wyrywali dzieciom serduszka."
Mongołowie Katbuki byli chrześcijanami i kwakrzy byli chrześcijanami, ale kwakrzy nie budowali wież ze ściętych głów ani murów z ciał żywych jeńców.
@ Artur M. Nicpoń
OdpowiedzUsuńDzięki za dzięki. Cieszę się, że się za bardzo nie wkurwiłeś - w końcu Ardrey nie jest wielkim przyjacielem religii. Nie to, żeby ją wprost zwalczał, ale gada swoje, które bywa wbrew różnym chrześcijańskim nakazom i zakazom, i się niespecjalnie przejmuje.
Jednak pytanie o to, co mi dała lektura Ardreya jest tak łatwe, że aż trudno mi uwierzyć, by to miała być twoja tajna broń.
Co mi dało? Po kilkudziesięciu stronach pierwszej książki Ardreya, która wpadła mi w ręce, "Territorial Imperative", z mojego "konserwatywnego liberalizmu" wyparował "liberalizm". Po prostu!
Nadal bliska mi była idea wolności, wciąż nie byłem zwolennikiem planowej gospodarki, sam z siebie zamordyzm nie zaczął mnie erotycznie ekscytować - ale nie miałem wątpliwości, że te smętne popłuczyny po Oświeceniu, w których wciąż pływamy jak szczury w kiblu, to brednie i trucizna.
Dla mnie to bez wątpienia była najważniejsza polityczna książka w życiu, a mieszkałem już od paru lat w Szwecji i udało mi się przeczytać masę ważnych, mądrych i szczerze prawicowych książek, bo tam są takie możliwości, a mi na tym b. zależało.
W dodatku, zważ, tam nie chodziło o etykietkę "liberalizmu"! Zajęło mi jeszcze dobrych parę lat, zanim się do tej etykietki całkiem zraziłem i wiedziałem bez cienia wątpliwości, że to właśnie jest tym, co mi wyparowało. Ale wszelkie liberalne dogmaty, chciejstwa, cała ta ideologia po prostu od razu i bezpowrotnie wyparowała. Nie jest to rewelacja?
Samo to, że nam się tu rozkręca wściekła i interesująca zarazem dyskusja - po paru drobnych fragmentach z samego wstępu pierwszej z tych książek - w moich oczach potwierdza, jaka to atomowa bomba. Jeśli nie na prawicowych religijnych fundamentalistów, no to z pewnością dla co bystrzejszych lemingów!
Podejdziesz do takiego i powiesz mu: "Jestem Artur Nicpoń, bloger i zamożny rolnik, oglądam kastrowanie zwierząt - słuchaj lemingu co mam do powiedzenia, bo ja wiem o życiu wszystko, a ty lemingu żyjesz w błędach i za prawdę przyjmujesz cyniczne łgarstwa establiszmętu", tak? I co na to leming?
Daruj, ale - słusznie czy nie - jednak autor, który był tłumaczony na masę języków, kiedyś był głośny, a którego książki zawierają więcej "memów" na stronę, niż ogromna większość, ma o wiele większe szanse. Poza tym, że Ardrey nie musi jednak każdemu lemingowi osobno poświęcać swego czasu.
Ja od lat nie zmieniłem poglądu w tej sprawie. Ten blog powstał właściwie z myślą wylansowania Ardreya w naszym nieszczęsnym kraju - mimo jego niereligijności, co wtedy jeszcze, mając lepszą opinię o dzisiejszym KK, uważałem za spory problem - i nadal uważam, że jego wylansowanie byłoby jednym z większych sukcesów mojej wieloletniej pracy na niwie.
A co do forsy... Cóż, nie da się nikogo gołymi argumentami przekonać. (Już Marks o tym pisał i to elokwentnie. ;)
Ale moim skromnym tak z połowa tego, co robi od lat nasza "prawica", i patrioci chyba też, nie jest warte 10% wydania Ardreya po polsku.
Nie powiedziałem, mind you, "wydania Pana Tygrysa", ale Ardreya na pewno!
Pozdrawiam czule
@Trygrys
OdpowiedzUsuńPodjąłem decyzję, że dorzucę się do tej inicjatywy, tylko głupio mi wyskakiwać z kwotą o połowę mniejszą niż kolega Piotrek. No ale usprawiedliwieniem niech będzie fakt, że ja tego tłumaczenia rzeczywiscie nie potrzebuję, bo po angielszczu czyta to mi się wyśmienicie. A Piotr jak potrzebuje to niech płaci więcej. Na kolejne 50 kartek powinno wystarczyć. Nicek będzie miał za darmo, no ale czego to się nie robi dla naszej rządzącej elity. Niech robią inne pożyteczniejsze rzeczy niż kartkowanie słowniczka. Choć mam jednak nadzieję, że coś z chicagowskiego slangu kuma i jakąś knigę w oryginale uda mi się mu przytargać. W tej sprawie odezwę się w Maju.
No to Czuj Duch.
Ps.Dzięki za tłumaczenie ale jest za mało mickiewiczowskie.
Ja bym to tak zrobił:
Oda do człeka.
Małpolud! My z jego, nie niebiańskich trzewi zrodzeni, którymi na świat czarną strugą ciekła istot niewinnych krew, strąconych aniołów wino.
Nad czym tak płaczesz człecze lękliwy? Nad armią ubabranych w wilgotnej rzezi braci, która śmiertelnymi kulami przeszyła w zbrodnię ten świat? Nad ich słowem niewartym ciepłego powietrza z tych płuc? Nad ryżowymi polami, pływającymi trupami karmiącymi swe żaby? Nad głuchymi pieśniami odbijającymi się echem niemych marzeń?
Unieś człecze czoła znad ryżowych pól. Sucha sól twych łez na policzkach gwiazdy. Takiego Cię będą widzieć poeci, choć brodzisz w krwi twych braci.
Słuchaj T.Mąka,
OdpowiedzUsuńJuż zaznaczyłem, że akceptuję nowe odmiany pomidorów. Nawet je wtryniam. Odmiana Cherry. Pewnie jakaś krzyżówka z czereśniami.
Homo sovieticus to wynik socjotechniki, a nie darwinowskiej „survival of the fittest through NATURAL selection”. Homo sovieticus to artificial project. Zgadzam się z Tobą, ale co to ma do Darwina i jego ToE? On o tym w ogóle nie pisał. Tego sovieticusa poddasz innemu praniu mózgu i będzie np. fundamentalistą muslimskim. Też to już dawno było wiadomo.
Koparki - też się zgadzam, ale to wciąż dyskusja PONAD ToE.
>>>>"Ile więc ta ToE wniosła do świata? Co ona tak naprawdę wyjaśniła, czego wcześniej ludzie nie wiedzieli?"
Rozmieszczenie organizmów, powstawanie nowych gatunków istot żywych, ale i powstawanie nowych języków etnicznych czy nowych stylów w sztuce itd.<<<<<<<
Wyjaśniłem już to: Implikacja jest prawdziwa, gdy z fałszu wynika prawda. A dowodu nikt nie przeprowadzi, bo trzebaby było czekać miliony lat. I nawet gdyby taki się znalazł to NIE ZNAJDZIESZ DOWODU NA NIE-ISTNIENIE BOGA! Tego się nie da dowieść!
Od strony użytkowo inżynieryjnej możliwe, że łatwiej jest opracować coś wobec czego są przesłanki, ale ja cały czas proszę o jedno: skoro nie ma dowodu, (przez duże D) tzn., że nie można wycofać hipotezy o Architekcie (czytaj: np. Boga z siwą brodą do pasa, czemu nie?). Czy to jest tak dużo?
(Ja nie mam problemu poruszać się w w dyskusji zakładającej ewolucję, ale nie o to mi chodzi.)
Z tymi stylami w sztuce i językami... Zgadzam się też, to ewolujue, ale jeszcze raz: co to ma wspólnego z Darwinem na tym jego biologicznym poziomie?
O tych EMPIRYCZNYCH potwierdzeniach to ja sobie poczytam.
>>>"Myślisz, że nie ma na świecie ateistów - ewolucjonistów (tylko tych szczerych do szpiku kości, nie jakieś tam barachło z transparentami), którym na sercu leży dobro dzieci nienarodzonych?"
Dobro dzieci można pojmować różnie, tak jak Czubaszek i Środa na przykład.<<<
Ok. Można choć najgorzej jest wtedy, gdy ktoś je podejmuje za Ciebie. Jednak chodziło mi o to, że nie ma konfliktu między małpą a gliną przy rozwiązywaniu tego typu problemu. Temu służył ten argument. Tak samo jak ten poniższy:
>>>”Aztekowie wierzyli, że ulepiono ich z gliny, a jednak wyrywali dzieciom serduszka."
Mongołowie Katbuki byli chrześcijanami i kwakrzy byli chrześcijanami, ale kwakrzy nie budowali wież ze ściętych głów ani murów z ciał żywych jeńców.<<<<
...i Twój komentarz to nawet potwierdza! Obydwie grupy "chrześcijan" wierzą w glinę, a jednak jedni by dziadków na obiad a drudzy nie.
Ja cały czas bronię dostepu wierzących do Ardreya bo uważam, że nie ma konfliktu między jednym, a drugim. Tylko tyle i aż tyle.
OdpowiedzUsuńAwerroizm! I masz rację. Tyle, że już za późno - chrześcijaństwo kaputt. Może się odrodzi jako Marcjonizm - raczej nie oficjalnie, ale bez ST - ale i tak małą widzę szansę.
Usuń@ julek
OdpowiedzUsuńZe wstydem się nie wygłupiaj! Połowa tego, co piotr34 to i tak sporo. Spodziewałem się więcej sponsorów, wcześniej, ale takich dużych indywidualnych wkładów się właśnie nie spodziewałem.
Co do braku konfliktu, to ja od wieków głoszę, że bez zdrowej porcji zdrowego awerroizmu nie da się dzisiaj być chrześcijaninem i żyć wśród ludzi. A przynajmniej nie da się funkcjonować jako właściciel sprawnego i nieprzesadnie oszczędzanego intelektu.
Nauka to hipotezy, choć wiele z nich jest tak pewnych, że aż strach, a Prawda to w sumie religia (za Kiergegaardem, któren to odkrył), sprawa sensu życia, i nauka z definicji nic o tym mówić nie może.
A Ardrey to nie jest TYLKO ewolucja i pochodzenie człowieka, choć faktycznie tego jest sporo, a w African Genesis b. sporo. Jednak np. mój ulubiony The Social Contract ma tego wyraźnie mniej.
Mickiewicz super!
Pzdrwm
@Towarzysz Maka
OdpowiedzUsuń"To nie żart, tylko fakt. Po roku czy po dekadzie te zmiany będą niewielkie, ale jak mówi mądrość ludowa "kropla drąży skałę". Po 100 latach proces będzie widoczny i nieodwracalny, a po 200 latach, po 1000 lat."
Kolega naprawde wierzy ze ten system przetrwa tysiac albo i sto lat?Przeciez oni tworza monokulture(ekonomiczna,kulturowa,energetyczna a nawet technologiczna).Monokultury sa nieodporne na jakiekolwiek zaklocenia-niech to bedzie cokolwiek-Peak Oil,flara sloneczna lub grupa panstw ktore do monokultury sie wepchnac nie dadza(Ameryka Poludniowa wyglada tu obiecujaco)i system lezy.Ten system jeszcze dobrze nie powstal a juz mu ekonomia kwiczy a podlegle narody wymieraja-wiec gdzie im tam do tysiaca lat.System ktory oni tworza jest calkiem jak komuna-pancerny dinozaur ale nieruchawy i nieelastyczny-pierwsza lepsza rewolucja technologiczna lub inna zmiana warunkow zewnetrznych go zalatwi.Zreszta coz daje i kreuje potege na dzisiaj?-WIEDZA i informacja-czy oni tworza system ktory generowanie wiedzy stymuluje czy tez wrecz przeciwnie?Porownanie do kaplanow egipskich czy nawet komuny pod tym wzgledem jest bledne-te dwa systemy jakos tam byly "na czasie"(w ich czasach liczyla sie centralizacja i ekonomia skali i oba te systemy to robily)tymczasem owe NWO NIE jest na czasie-dzisiaj to mozgi a nie centralizacja kreuja POTEGE-tymczasem oni wlasnie centralizuja i standaryzuja-oni chca mozgi 99% ludzi sprowadzic do poziomu pokojowego ratlerka czyli POZBAWIAJA sie na starcie 99% swoich potencjalnych zasobow.Jak wiec zamierzaja konkurowac z innymi konkurencyjnymi imperiami,jak chca przeskoczyc etap wyczerpywania sie surowcow,jak kontrolowac ekspansje w bezmiar kosmosu,jak poradza sobie z technologiczna osobliwoscia itp itd?Jak zrobia to wszystko skoro wyrzuca na smietnik 99% procent swoich intelektualnych zasobow?Nie widze tego-po prostu nie widze-to kolos na glinianych nogach-kiedys takie kolosy mogly stac przez stulecia(ale NIE dluzej)dzisiaj to sa MAKSYMALNIE dekady.
P.S.Konfederacja Barska 2.0-nikt nikomu NIE daje gwarancji ale sam przyznajesz iz MOZE sie udac-coz-pod Grunwaldem tez tylko MOGLO sie udac.
Piotr34
@julek
OdpowiedzUsuńKolega sie dorzuca?Super po prostu super-kazdy daje ile chce i moze grunt ze inicjatywa sie rozkreca.Ide spac-na razie.
Piotr34
@ Towarzysz Mąka
OdpowiedzUsuńEgipt zresztą jest (że się wetnę), albo przynajmniej był, z topograficznych względów stworzony do centralizmu. I dość łatwo go tam wprowadzić.
A co do Ardreya, to byłem ostatnio dość zajęty, a mam zresztą wciąż pewne sprawy do zrobienia, ale zamierzam go powoli podłubać dalej, no i "wydawać" w postaci ebooka z każdym nowym gotowym rozdziałem.
Choć fakt, że już się wywiązałem z formalnych zobowiązań, albo prawie. Więc potem będzie raczej wolniutko. (No, chyba że ktoś... W co jednak, znając życie, wątpię.)
Pzdrwm