Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łowcy skór. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łowcy skór. Pokaż wszystkie posty

czwartek, lipca 21, 2011

Radość czytania (lato 2011)

Jak już wszyscy (MAM NADZIEJĘ!) wiedzą, nakupiłem sobie ostatnio masę książek, w różnych językach (nawet jedną w VBasic, C++ i Java, choć, Bóg mi świadkiem, nie wiem po co mi ona - musi jakieś sentymenty do czasów Amigi i Fred Fish'a).

No i czytam sobie te książki - nie powiem wszystkie na raz, bo na to nawet moja nabrzmiała inteligencją i podzielnością uwagi kora jest zbyt cienka - ale tak na oko ze trzy tuziny. Mam z tego (słowo honoru!) sporo radości, nie mówiąc już że się rozwijam. Za to dr. Alzheimer siedzi skulony w kącie i popiskuje - całkiem jak ten mały głód z telewizyjnych reklam. Zgoda - sadyzm - ale mnie to jednak jakoś cieszy. W tych reklamach też ich cieszyło, więc jestem kryty.

No i żeby nie być kompletnym nieużytkiem und egoistą, dzielę się tu czasem z ew. Szan. Publicznością tym, com wyczytał. Tym razem drobiazgi, całkiem bez związku z czymkolwiek, oba przeczytane przed chwilą. Zresztą jeden nawet nie z książki, a z lokalnej gazety. (A więc KAŻDY MOŻE! Trzeba po prostu umieć cieszyć się drobiazgami, choćby lokalnymi.)

Na początek jednak coś ambitnego, bo Gibbon o Bizancjum. Trzeci tom (z trzech) jego słynnej książki  schyłku i upadku rzymskiego imperium. Ten jeden mam z kompletnego wydania, bom sobie kupił. No i podczytuję, choć przyznam, że te tam rewolucje pałacowe i zmiany dynastii dość szybko stają się raczej monotonne.

Co niewątpliwie w dużym stopniu wynika z tego, że owi bizantyjscy kronikarze nie byli przesadnie bystrzy i przenikliwi, a pisanie w sposób zapierający dech w piersiach także nie było ich forte. Mało ich zresztą po prostu chyba było, a w każdym razie mało się zachowało. (Co zresztą Gibbon sam wyraźnie mówi.)

No ale taki fragmencik mi się dzisiaj bardzo spodobał, com go sobie przed chwilą przeczytał. (Oczywiście w oryginale to jest po angielsku, ale tłumaczę). Chodzi o regenta i coś w stylu faktycznego cesarza Zimiscesa (zmarł w roku 976, przedtem 12 lat rządził).

Największa część jego panowania została spędzona w obozie i w polu: jego osobista odwaga i aktywność objawiły się na Dunajem i Tygrysem, dawnych granicach rzymskiego świata, a dzięki podwójnemu triumfowi nad Rosjanami i Saracenami zasłużył sobie na tytuł zbawcy imperium i zdobywcy Wschodu. Za swym ostatnim powrotem z Syrii, zaobserwował, że najżyźniejsze ziemie jego nowych prowincji są w posiadaniu eunuchów. "I to dla nich", wykrzyknął ze szczerym oburzeniem, "walczyliśmy i zwyciężaliśmy? To dla nich przelewaliśmy naszą krew i opróżnialiśmy skarbce naszego ludu?" Ta skarga została powtórzona echem w pałacu i śmierć Zimiscesa jest silnie naznaczona podejrzeniem otrucia.

Nie wiem dlaczego, ale jakoś to do mnie trafiło, choć nijakiego obiektywnego powodu z pewnością niet'.

No to to był wielki historyk, przez wielu uznawany także za największego stylistę w angielskim języku. (Pewnie w moim przekładzie to aż tak ładnie nie wyszło, ale cóż.) Teraz od epoki tuż przed francuską rewolucją wykonamy sobie spory skok w przyszłość - aż do czasów całkiem obecnych. I jeszcze zamiast wielkiego historyka weźmiemy sobie najzwyklejszą, lokalną w dodatku, gazetę. Nazywa się ona "Echo Miasta" (miasto to Gdańsk), data czwartek 21 lipca 2011. Wpadło w moje ręce całkiem przypadkiem, rzucam sobie okiem na "Ogłoszenia Drobne" i, pod "towarzyskie", widzę to, cytuję dosłownie:

różne
* Absolwentki + dojazd 58 341-00-13
Bóg mi świadkiem, że nie jestem jakimś szczególnie zajadłym wrogiem prostytucji, ale (pomijając już ezopowy język i kwestię tego, kto w końcu ma płacić za ten "+ dojazd"), nie całkiem do mnie trafia popularny dziś pogląd, że prostytucja miałaby stanowić GŁÓWNĄ, JEŚLI NIE JEDYNĄ, gałąź gospodarki naszego kraju. Na co się wyraźnie zanosi.

Do tego jeszcze mam niejakie wątpliwości, czy naprawdę celem edukacji jest produkcja tego typu "absolwentek". No jasne, zapomniałem o polskim hydrauliku (choć po prawdzie, to chyba już nikt o nim od dość dawna nie słyszał?), rodakach zarabiających krocie dzięki kompetentnemu obsługiwaniu zmywaków w najbardziej nawet europejskich z europejskich stolic... No i oczywiście o niewiarygodnych wprost sukcesach polskich zbieraczy czegośtam w Italii, o czym było swego czasu dość głośno, ale potem jakby przycichło (ciekawym dlaczego?).

Nie wątpię też, że nasze absolwentki - z dojazdem lub nie - także sobie w Europie świetnie radzą, choć o tym dość cicho, jako żywo też nie wiem czemu. W ogóle, wbrew przeróżnym moherowym malkontentom i eurosceptykom, Polak Potrafi - także radzić sobie na wolnym rynku! I to nie tylko za granicą, ale nawet, mimo licznych przeszkód ze strony państwa, na terenie kraju. I, co więcej, nie ogranicza się to wcale do licznych (uwieńczonych realnymi sukcesami, czy jakaś telewizja mówi, że nie?) działań rządu "Pana Tuska".

Jeśli ktoś nie wierzy, to proszę: http://www.dzienniklodzki.pl/magazyn/414909,lodzkie-porwania-dla-narzadow-to-nie-legenda,id,t.html?cookie=1.

Że to wszystko było w sumie błahe, bez znaczenia i niezbyt mądre? OK, nie będę się kłócił. W każdym razie udowodniłem chyba, że czytanie nie musi łączyć się z twarzą wykrzywioną potwornym wysiłkiem (powinniście teraz zobaczyć moje oblicze słodkiego i niewinnego dziecięcia!), nie jest koniecznie alternatywą dla włosienicy, samobiczowania, czy rozwiązywania szachowych dwuchodówek... Przeciwnie, traktowane lekko i umiarem (nie więcej, niż 60 książek na raz! a gazety, of course, tylko b. sporadycznie), może dostarczyć niemało zdrowej przyjemności.

Nie mówiąc już, że wyczytany numer telefonu może się, mimo wszystko, przydać. Szczerze - chętnie bym sobie z jakąś absolwentką pogadał! Powiedzmy o historiozofii. Albo od razu z dwiema - będzie żywsza dyskusja. Większe tarcie poglądów i tak dalej. Tam jest wyraźnie liczba mnoga, więc to nie jedna absolwentka, a więcej. No i w dodatku z dojazdem.


triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?