Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Andrzej Gwiazda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Andrzej Gwiazda. Pokaż wszystkie posty

piątek, sierpnia 30, 2013

Rocznicowo

Dzisiaj uczcimy tu sobie rocznicę. Nie jest to na tym blogu  zjawisko częste, ale czasem warto zrobić coś nietypowo. Zaczniemy jednak, dość na odmianę typowo, od całkiem innej strony, żeby przez krótki moment nikt nie wiedział do czego zmierzamy.

Pierwsza RP była wspaniała, prawda? Tylko, z całkiem niewiadomego powodu, najpierw się skończyła, a potem jej późne wnuki miały, z drobnymi przejaśnieniami, tylko gorzej i gorzej. Nie mówiąc już o tym, co nas samych czeka i nasze ew. potomstwo.

No a jak było z "wielkim wolnościowym zrywem Polaków" w lecie roku 1980? Bardzo podobnie, jak się chwilę zastanowić. Najpierw cudnie, "jak Polak z Polakiem", "walka bez użycie przemocy" i masa tego typu nabrzmiałych humanizmem spraw... A teraz mamy co mamy. To samo co skutkiem Pierwszej RP, tylko w wiele szybciej.

Ja sam brałem żywy udział w strajkach sierpnia 1980, strajk razem z kumplem zorganizowałem w swoim zakładzie, a byliśmy jednym z kilkunastu, jak dobrze pamiętam, pierwszych strajkujących zakładów w Gdańsku. Potem byłem np. delegatem z tego zakładu do Stoczni Gdańskiej. Mówię to nie po to, żeby się puszyć, bo i nie ma za bardzo czym. W porównaniu z prawdziwym bohaterstwem to nie było wiele, a że nie lubilem komucha...?

Cóż, faktycznie dziwnie wielu rodaków nie było aż tak źle do kochanej waadzy nastawionych, ale to też nie jest chyba osiągnięcie na miarę, powiedzmy, napisania Misia 2 i 3. Chodzi mi o to, że brałem w tym udział i nie mam oczywiście najmniejszego zamiaru głosić, że każdy kto się w to angażował był agentem czy choćby politycznym idiotą.

Agentów tam oczywiście, jak dzisiaj wiemy (kto wie, ten wie) nie brakowało, ale porządnych ludzi także. Tyle że... Kto miał na przebieg zdarzeń i ich skutki większy wpływ? Tu niestety muszę jednak postawić na agentów, przykro mi!

Nie wiem, czy każdego stać na takie intelektualne osiągnięcie (choć kto dobrowolnie czyta mojego blogaska tępy raczej nie jest), ale proponowałbym drobne ćwiczenie. Intelektualne właśnie. Andrzej Gwiazda, podczas jednej z tysięcznych dyskusji na temat Bolka, rzekł był kiedyś coś w tym duchu, że: "Gdyby Wałęsa nie był agentem, to by nas wszystkich w tym WZZ po prostu wymordowali".

No i ja bym proponował się po prostu nad tym przez chwilę głębiej zastanowić. Wyłączyć telewizorek, odłożyć ulubioną gazetkę, kazać się kobiecie na moment zamknąć, wywalić dzieciaki na podwórko (robi się to jeszcze?)... I pomysleć.

Nie wiem, czy każdy kojarzy, co to były WZZ'ety. Może nawet nie każdy kojarzy (sukces obecnej waadzy i tych wszystkich licznych Bolków z "S", o których tak okrutnie nie chcemy pamiętać!) kto to Andrzej Gwiazda. Mówię krótko: WZZ to Wolne Związki Zawodowe, czyli coś, na czego jakakolwiek komusza władza, łącznie z samymi sowietami, absolutnie nie mogła sobie pozwolić. Z powodów zarówno ideologicznych, jak i praktycznych, bo to, gdyby pozwolono, mogłoby się błyskawicznie rozprzestrzenić. Ze strasznymi dla sowietów i światowego postępu skutkami.

Andrzej Gwiazda zaś (aż wstyd mi, że to muszę mówić) to był wybitny, autentyczny działacz opozycji, WZZ właśnie i "Solidarności". "Oszołom", "ekstremista", konkurent Bolka w walce o władzę w "S". Do tego patriota. Słusznie więc zapomniany i zmarginalizowany, na rzecz takich bohaterów jak nowoodkryta puszysta tramwajarka, czy wspomniany Bolek. (Andrzej Gwiazda mieszka zresztą, wraz ze swą równie wspaniałą żoną Joanną, niedaleko ode mnie i czasem ich spotykam. W sensie widzę i kłaniam się, a oni się jakby dziwią. Osobiście ich nie znam, z nim rozmawiałem raz krótko zaraz po Sierpniu.)

Władze za Gierka wielu ludzi, nawet opozycjonistów, nie zamordowały - to nie to co fala samobójstw, która nie tak dawno dotknęła nasz kraj, ale KOR to jedno, czy nawet coś o wiele mniej lewackiego i bardziej autentycznego - ale WZZ to nie były żarty.

Zaangażowanych było w to niewielu ludzi, których nawet tacy opozycyjnie nastawieni goście jak ja, i coś tam dla opozycji robiący, uważali za desperatów prowadzących beznadziejną walkę, którzy niestety, muszą prędzej czy później źle skończyć. (Przykro mi, ale tak to właśnie widzieliśmy. Walka walką, ale tamto to było po prostu samobójstwo. W naszych oczach.)

Tak więc, jeśli Andrzej Gwiazda coś takiego jak tu przytoczyłem powiedział, to raczej coś w tym było, i to nie była raczej żądza autoreklamy czy spóźniony o wiele lat irracjonalny lęk. Warto się, w każdym razie, nad tym jednym krótkim zdaniem zastanowić. Wiele nam mówiono o "Solidarności", wiele sami przemądrych kwestii większość z nas wygłosiła przez te lata, ale tutaj mówi nie byle kto i dość nietypowe rzeczy.

Może to nie być prawda? Niby może, ale wątpię. Bardzo wątpię. Na pewno dla mnie jest w tym bez porównania więcej prawdy, niż w rzekomym sukcesie Polaków "bez użycia przemocy". Dla mnie po prostu Andrzej Gwiazda powiedział tu rzecz zasadniczą, która ujawnia całą praktycznie prawdę o tamtym "wybuchu" i "Solidarności".

Oczywiście - wybuch buntu, a potem radości i entuzjazmu - był u wielu absolutnie autentyczny. Wciąż pamiętam ten "wspaniały" rok, a nawet nieco ponad. Mimo wszystkich prowokacji, mimo tego, że cały czas trzeba było się w słowach, o czynach nie mówiąc, ograniczać... "Jak Polak z Polakiem" i inne takie pierdoły... To był jednak, na tle życia w epoce późnego Gierka, fascynujący i radosny rok. Nie mówiąc już na tle Jaruzelskiego.

Tylko że my teraz mówimy nie o autentyczności tego czy owego indywidualnego przeżycia, tylko o WALCE z komuną, o "zrywie wolnościowym", o "prawie powstaniu", o "SZANSIE na godne wreszcie życie"... Czyi, turpe dictu, o POLITYCE i HISTORII.

No i w tych kategoriach to ja się niestety obawiam, że to jedno krótkę zdanie Andrzeja Gwiazdy mówi o tamtym "zrywie", o "Solidarności", o "walce bez użycia przemocy", praktycznie wszystko.

Jeśli Andrzej Gwiazda ma rację, to BOLEK BYŁ INTEGRALNĄ CZĘŚCIĄ WZZ! Oczywiście nie w tym samych charakterze co Andrzej Gwiazda, Krzysztof Wyszkowski czy (ojciec mojej nieżyjącej już koleżanki z pracy i z "podziemia") Jan Zapolnik. Jednak bez Bolka WZZ by szybko nie było, bo by jego działaczy wymordowano. (Faktycznie procesy, nawet w dobrym sowieckim stylu, w grę raczej nie wchodziły. Byłoby to propagandowe samobójstwo dla ruchu komunistycznego. Trochę przesadzam, ale "samobój" na pewno.)

Bez WZZ zaś nie byłoby "Solidarności", tak? No więc wynika nam, że Bolek był integralną częścią "Solidarności". No i raczej to nie my - ci porządni - kontrowaliśmy jego, i tych, którzy jego kontrolowali, tylko odwrotnie. Prawda?

I dla mnie jest to w sumie wszystko (poza ckliwymi wspominkami starszych panów, choćby nawet mieli pręgowane futro), co o "Solidarności" i tamtym "wolnościowym zrywie" dzisiejszy polski patriota musi wiedzieć. Tylko tyle i aż tyle!


triarius

wtorek, lutego 27, 2007

Nasz człowiek na drzewie

Przyznam, że w pierwszej chwili udział Andrzeja Gwiazdy wraz z jego mądrą i w ogóle godną najwyższego szacunku żoną w checy zorganizowanej przez lewackich hunwejbinów eurokouchozu w Dolinie rzeki Rospudy zaskoczył mnie bardzo nieprzyjemnie.

Z czasem jednak zaczynam dochodzić do wniosku, że może po prostu zaczynamy działać naprawdę politycznie, czyli nie tylko płakać, dyskutować o niczym na różnych forach, kłócić się między sobą zostawiając rozbawionego wroga w świętym spokoju... Ale także staramy się w chytry sposób temu wrogowi pokrzyżować plany i postawić, mimo bardzo trudnych okoliczności, na swoim. Od kogo zaś moglibyśmy oczekiwać takiego mistrzowskiego ruchu, jeśli nie od człowieka, który dokładnie, jak nikt chyba, sformuował przyczyny i istotę naszych obecnych polskich nieszczęść? Trudno przecież sobie wyobrazić, by akurat Andrzej Gwiazda nie wiedział, co to suwerenność, albo by mu na niej aż tak mało zależało.

Moja teza na temat udziału państwa Gwiazdów w spędzie ekofilskich Rasputinów, tej piątej kolumny na usługach późnych wnuków Bismacka, podstarzałych już paryskich "rewolucjonistów" z '68, nawiedzonych fartuszkowców i zgrai lubiących luksusowe życie europasożytów, jest na dzień dzisiejszy taka: Gwiazdowie poświęcili częściowo swe dobre imię, zgodzili się na marne towarzystwo, ponieważ uznali, że Polska potrzebuje Wallenroda.

(Przy okazji zwracam uwagę na wspomniane tu przed chwilą a ukute przeze mnie terminy "Rasputiny" - oczywiście od Raspudy, oraz "ekofile" - bo przecież ci ludzie nie są żadnymi "ekologami", ekologia to nauka i w dodatku całkiem o czym innym, zaś tego rodzaju nadrzewni masturbanci terroryzujący porządnych ludzi powinni się kojarzyć właśnie z ludźmi określanymi słowami kończącymi się na "-filia". Takie jest moje zdanei i podzielam je absolutnie! Warto by chyba było te słowa rozpropagować.)

Powrót to państwa Gwiazdów i Wallenroda... Dzięki temu posunięciu, genialnemu jak mam zamiar wykazać, po pierwsze zablokowana została TW Bolkowi łatwa możliwość przyłączenia się do antypolskiej ekofilskiej akcji. To już coś, prawda? Zamieszanie w kręgach lewactwa też może z czasem niezłe powstać, kiedy część tej zgrai dowie się, kim jest Andrzej Gwiazda i jakie poglądy głosi. Skoro rodzima "prawica" (poza PiS'em) nie potrafi zrobić absolutnie nic poza jałowym ględzeniem, to niezłym pomysłem może się okazać użycie lewactwa do realizacji niektórych chociaż prawicowych celów. To towarzystwo naprawdę ma energię, naprawdę nienawidzi swych wrogów, naprawdę chce, i niestety także potrafi, działać!

Andrzej Gwiazda poświęcił się zatem i tłumiąc naturalny wstyd zdrowego inteligentnego człowieka wiedzącego, że odtąd aż po wieki wieków - a przynajmniej do odrycia za kilkadziesiąt lat intymnych zapisków naszego Walleroda, które wszystko wyjaśnią - będzie uważany za lewaka. Zgroza! Przyznam, że ja bym się aż tak poświęcić nie potrafił, już chyba prędzej z butelką na czołgi.


Wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych środków, a sytuacja Polski, dla ludzi, którym nieobojętna jej niepodległość i honor, jest wyjątkowo wprost trudna. Nieuświadomionym wyjaśnię, że dla mnie Unia Europejska jest złem, i niezbyt mnie interesuje czy do mnie przemawia rozczepianie włosa na 17 części i dyskutowanie tego, ile jej jeszcze brakuje do stalinizmu, najazdów Hunów, Pol Pota, czy Czarnej Śmierci. Dla mnie jest lewackim totalitaryzmem, który pożera polską niepodległość i grzebie pod stertą nieczystości to, co jeszcze pozostało ze wspanialej do niedawna zachodniej cywilizacji.

Andrzej Gwiazda postanowił działać, chwała mu za to! Wybrał drogę trudną, bo z pewnością tylko wyjątkowe jednostki gotowe są na takie poświęcenie. Nie dość, że Wallenrod, to jeszcze TAKI Wallerod! To niemal coś, jak nasz agent w samych bebechach UB czy Gestapo!

Wallenroda już mamy... Ale nie oszukujmy się - jeden Wallenrod, choćby na drzewie i z butelką na siuśki, nie zapewni nam zwycięstwa, lub choćby tylko dalszych kilku lat w miarę znośnego przetrwania. Zadać więc muszę niewygodne, ale konieczne pytanie: co Ty gotów jesteś dla niepodległości Polski i ratowania naszej cywilizacji zrobić, polski prawicowy patrioto?

Jeśli nic sensowengo nie przychodzi Ci do głowy, to postaraj się choćby wylansować terminy "ekofil" i "Rasputin". Może dało by się też zorganizować demonstracje z poparciem dla mieszkańców Augustowa i przeciw uroszczeniom agresywnego eurokochozu. Róbmy coś, bo nasz człowiek na drzewie to potężny atut, ale może aż tak długo tam nie wytrzymać, jeśli nie przyjdziemy mu wkrótce z odsieczą.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.