poniedziałek, stycznia 05, 2009

Łamana historia (rekolekcje spengleryczne)

Na temat mego wczorajszego wpisu usłyszałem (w prywatnej rozmowie) krytykę, iż "niespecjalnie wybrałem przetłumaczony fragment Spenglera, bo z samego podziału historii na starożytność, średniowiecze i czasy nowożytne nie wynika jeszcze stały, 'liniowy' rozwój ludzkości".

Oczywiście my, młodzi spengleryści, wiemy, że to właśnie wizja tego liniowego, a w każdym razie w dłuższej perspektywie ciągłego, a także (w niezłomnym przekonaniu swych wyznawców) nieskończonego rozwoju "ludzkości" (całej!) jest bez sensu, prowadzi do całej masy poważnych błędów w masie dziedzin (od polityki po historię sztuki), i właśnie tutaj spengleryzm ściera się z zarówno z potoczną opinią jak i z "naukową" ortodoksją.

Zgoda, że z trójpodziału historii nie musi wynikać wiara w stały, "liniowy" postęp całej ludzkości, ale, odwracając nieco całe ujęcie - właśnie z niej wynika trwałość i powszechność tej właśnie wizji historii. Cóż bowiem jest w tym trójpodziale takiego, co by samo w sobie miało przekonywać do siebie współczesnego niedokształciucha, czy współczesnego uczonego?

Rozumiem, że to mogło podniecać średniowiecznego teologa, w końcu ktoś taki ten podział stworzył, przynajmniej na gruncie naszej zachodniej (faustycznej) Kultury. Rozumiem, że to przemawiało do renesansowego literata, dla którego "powrót do czystej cycerońskiej łaciny" i do "niedościgłego starożytnego ideału piękna" to były największe wartości. Cały wdzięk i czar trójpodziału wynika, moim zdaniem, z tego, że pozwala on "wyraźnie widzieć" stały rozwój, stały postęp "ludzkości" w historii jakiej obraz udaje się mentalnie odtworzyć na podstawie źródeł i historiografii.

To takie odwzorowanie, mapowanie mówiąc językiem matematyki: mamy historię jako masę faktów historycznych, mamy pozorny chaos milionów ludzkich istnień i milionów wydarzeń, ale mając odpowiednie narzędzia udaje się nam nań nałożyć pewną linię, która w istotny sposób do tych wydarzeń pasuje, odwzorowuje je tak, że w sumie to ta linia jest o wiele od tamtych wydarzeń, tamtego chaosu, ważniejsza. Dlaczego ważniejsza? Dlatego że stale w sumie, w odpowiednio długiej perspektywie czasowej, wznosząca.

Ta linia to "postęp ludzkości", albo, całkiem często, w poszczególnych przypadkach jakoś bardziej konkretnie: "wolność", albo "poziom ekonomiczny", albo "prawa człowieka"... Zależnie od czyichś ideologicznych przekonań, wyuczonych odruchów Pawłowa, czy po prostu sympatii i antypatii. I tylko dlatego ten podział nadal jest powszechnie akceptowany, że stanowi on idealne wprost narzędzie do odwzorowywania historii (jako masy faktów i biografii) na tę abstrakcyjną, ale przecież od samej historii o tyleż (w oczach swych zwolenników) ważniejszą linię wznoszącą.

Jeśli jednak miałaby to być linia prosta, to po co trójpodział? Przecież jeśli to linia jest istotna, a linia ma być stale wznosząca, to powinna być prosta! Zgoda, jednak nie zapominajmy, że mamy tutaj, mimo wszystko, te miliony biografii i miliony faktów, cały ten chaos... Mamy po prostu historię "surową", którą dopiero pewnym wysiłkiem intelektu odwzorowujemy na naszą linię. W końcu nawet dla największego czciciela postępu ludzkości surowa historia jawi się niewyszkolonemu oku jako chaos, a tylko jego wyszkolone oko dostrzega w niej to co istotne - Postęp. (Jest w tym oczywiście sporo z platońskiej nauki o ideach.)

No i dla ideologa, propagandzisty, popularyzatora czy innego żywiołka pomniejszego płazu, który historię ma w nosie i interesuje się Postępem, ten Postęp jest zapewne w sumie stały i niezmienny, a więc podział na starożytność, średniowiecze i czasy nowożytne mógłby nie istnieć. Jak i mogłyby/mogliby nie istnieć Sybaris, Sulla czy écorcheurs.

Jednak dla kogoś kto się w historii bezpośredni grzebie, tak prosto nie jest. Nie może się całkiem na fakty i cały ten chaos po prostu wypiąć, jeśli np. jest zatrudniony jako akademicki historyk. Oczywiście marksiści to robili kiedy mogli sobie na to pozwolić, ale nie zawsze są dostępni gorliwi towarzysze gotowi strzelać w tył głowy i pakować do bydlęcych wagonów.

Taki ktoś ma więc swą wersję dla dorosłych. Najpierw był gwałtowny i w pod wielu względami imponujący rozwój - Starożytność. Fakt, że tamci ludzie mieli nieco nie tak poukładane priorytety, w wyniku czego wybrali nieco zły kierunek i wszystko żeglowało nie całkiem wprost do Postępu Ludzkości. Dlatego też skończyło się w końcu, a właściwie to nastąpiła przerwa. Przerwa zwana Średniowieczem. Średniowiecze było właśnie nie czym innym (cholera, mam nadzieję, że nikt nie myśli, że mówię to we własnym imieniu!?) jak taką przerwą w Rozwoju Ludzkości, chwilowym Przyhamowaniem tej Ludzkości Stałego Postępu.

Po czym nastąpiły Czasy Nowożytne. I postęp zaczął się na dobre! Już we właściwym kierunku, z właściwymi priorytetami, ogólnie super i wiadomo, że to się NIGDY nie skończy! Gatunek ludzki będzie istniał w nieskończoność, co jest oczywiste, bo każdy inny pogląd byłby NIENAUKOWY... Jaka nauka i na jakich podstawach to głosi tego nam nie mówią, ale wiadomo, że kwestia wymarcia ludzi - nie w wyniku "pogwałcenia Praw Rządzących Postępem Ludzkości" - tylko po prostu dlatego, że nic nie jest wieczne, a tym mniej gatunek biologiczny... I że to wcale nie będą żadne miliony lat, a może i nie tysiące... Ta kwestia nie ma po prostu prawa zagościć w dobrym towarzystwie. Fi donc! To jest tabu.

W każdym razie rozwój teraz, skoro już mamy Czasy Nowożytne, będzie wieczny i niepowstrzymany. To jest pewne!

No i właśnie. Trójpodział historii na Starożytność, Średniowiecze i Czasy Nowożytne stanowi - dla spenglerysty z pewnością - niesamowite zafałszowanie, ale jednak dla wielu ludzi nasiąkniętych tym od pieluszek i bojących się spojrzeć od strony, która by mogła pogwałcić tabu, to jest cudowne wprost przybliżenie Istotnego Sensu Historii. Zwykła wznosząca się prosta linia by tego zadania nie spełniła - w końcu mamy tam średniowiecze i tego nie da się (przynajmniej chwilowo) zanegować.

Średniowiecze, a wiec ciemnotę, religijność (i co gorsza katolicyzm), ludzie naprawdę w to wierzyli, jakoż i w czary i gusła... Nie wiedzieli głupki, że najważniejsze są Prawa Człowieka i Postęp... A zaraz potem Kapitalizm, Rozwój Ekonomiczny, Konsumpcja... Co ja zresztą będę opisywał mentalność dzisiejszego na Platformę i Ojropę głosującego niedokształciucha... Sami wiecie! A to co wyjaśnić miałem, wyjaśniłem.

Jeśli ktoś przestał mój blog odwiedzać z powodu nadmiaru spengleryzmu i filozofowania, to zawiadamiam, iż niewykluczone, że wkrótce napiszę coś na całkiem inne tematy. Chodzi mi np. po głowie b. konkretny tekst pod roboczym tytułem "Czto diełat'?", który będzie o tym, jak w wolnych chwilach, lewą ręką, bez przelewania krwi, a nawet bez kropli potu na czole, REALNIE I BOLEŚNIE DOKOPAĆ - Unii, Platformie i całej tej paskudnej reszcie...

A więc, jeśli komuś do spengleryzmu kora się nie dość pofałdowała, może i tak znajdzie tu czasem coś dla siebie. Jednak kiedy w końcu zdobędziemy władzę, to najwyższe funkcje, najwyższa odpowiedzialność i związane z tym przywileje (w tym najsłodsze i najnamiętniejsze kobiety, i to po kilka na raz) będą oczywiście dla uświadomionych spenglerystów, i to o tych o wzgl. niskich numerach legitymacji.

Co się samo przez się chyba rozumie. Reszta awansuje co najwyżej do rangi wiceszefa departamentu w jakimś mniej ważnym ministerstwie, albo do porucznika w siłach mundurowych. A więc, Młodzi Spengleryści, nie ustawajcie w wysiłkach - stołki, biurka i hurysy czekają!

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.