Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MatkaKurka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MatkaKurka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, września 23, 2021

O męskich narządach, Bolku i Historiozofii (może odcinek 1, może żaden, ale numer z pewnością nie wyższy)

Napiszę teraz sobie coś jednym palcem na tym laptopie, właściwie tylko dla siebie, choć nie całkiem do szuflady... Niczym nieaktualny już na tym łez padole rebe Bratkowski, który "mówił do siebie, ale tak, jakby do milionów". Czy może to było odwrotnie? Skąd mi się to znowu wzięło, pytacie chórem, licznym jak ten Aleksandrowa ożeniony z tym mormońskim z Salt Lake City, co to miał być największy na świecie.

Otóż nie dalej w głąb Historii, niż dwie, może trzy godziny, zarzuciła mi znajoma - implicite w sumie i w przeuroczy sposób - że moje ego utrudnia mi wykonywanie czynności, za jakie podziwiamy Pierwszych Chrześcijan, ale nie chodziło jej o figle z cyrkowymi lwami, czy sztukę porastania gęstym włosiem, kiedy katowski pachołek ma nas przygotować do egzekucji przez poddanie aktowi defloracji. (Standardowa procedura u Rzymian, bajdyłej, w stosunku do dziewic, które z prawa nie mogły podlegać karze śmierci. Mogłoby to nawet dać do myślenia niektórym i dzisiaj, ale nie daje, bo wolą "von" Misesa, Trumpa i JP2.) Chodziło jej o łagodność, charyta-przepraszam-za-wyrażenie-tywność, kochanie bliźniego swego i grzeczne zapieprzanie na posadce, żeby dzieci miały to, co mają pętaki sąsiadów, a żonie nie brakowało futra z "ekologicznych" soboli. Te rzeczy!

Ja jej na to (także w przeuroczy sposób oczywiście, jak to u mnie), że taki tandetny pseudo-Buddyzm z "brakiem ego" nadaje się góra do babskiej prasy, a ja zresztą nie buddysta. (Jestem pełen podziwu dla japońskiej cywilizacji, z większej ilości pięknych powodów, niż chcielibyście wiedzieć, ale niedawno po angielsku wysłuchane "Hagakure" bardzo mnie rozczarowało, wydając mi się przy takim "Il Corteggiano" i jego lokalnych naśladownictwach po prostu słabe. Amicus Plato, najdroższe panienki z SOD (jedynej korporacji w moim guście!), Tsuramoto też, ale veritas magis est... Same wiecie!)

Jednak ta niewiasta, urocza zaiste i niegłupia, choć tygrysiczny nawet nie embrion, tylko plemnik i ta jego żeńska małżonka o 150 km od siebie... (To nawiasem ten Dystans Społeczny właśnie, który Kurak - ach jakże słusznie! - zaleca utrzymywać od wszelkich mediów, "artystów", "ekspertów", "autorytetów", "polityków" i innej tego typu swołoczy. I dzięki ci ruska mowo za... Zrymuje mi się, psia mać!... "Por esta palabra", zatem może. Dzięki! Bez niej w tenkraju się nie da i wciąż musiałbym głupio obrażać Braci Mniejszych.)

Wracając do programu głównego, sprzed dygresji, moja urocza znajoma zaęspirowała mnie i (nie bójmy się tego słowa!) zapłodniła do bardzo interesujących szpęglerycznych rozważań. Nic na miarę filarów samego Szpęgleryzmu może, ale w końcu ten Niezwyciężony Oręż w Walce o Lepsze Jutro też musi żyć, rozwijać się, a nie jak nie przymierzając... Zgoda? Więc nawet nabrzmiałe od syntetycznych intuicji i pozbawione koryllicznej drobiazgowości hipotezy coś tu wnoszą, a nikomu innemu się nie chce, najmniej zaś certyfikowanym geniuszom i braciom geniuszom działającym w ukryciu lub na swoim blogasku. Smutne, ale tak właśnie rzeczy się mają.

Przyszedł mi mianowicie do głowy pewien prosty intelektualny modelik, całkiem zgodny z Nienaruszalnymi Pryncypiami, ale nieco bardziej, tu i ówdzie, szczegółowy. W końcu skomplikowanych zjawisk - a cóż bardziej skomplikowane niż Historia? - nie sposób analizować bez użycia intelektualnych modeli. Tylko że Tygrysizm robi to inteligentnie - ba! - finezyjnie! - reszta zaś topornie i głupio. Cóż, skoro moich chyba 15 lat pracy na niwie dało tak marne wyniki, to widać poniżej pewnego poziomu dającego genialność Aspergera, poniżej pewnego poziomu Big T... Się nie da! (Choć dawno temu bywały tu także kobietki, i nieźle sobie radziły, więc może estrogen też tu działa.)

W każdym razie wychodzę ci ja w tym moim modelu od tego, że najważniejsza w życiu jednostek i społeczeństw - od rodzin po Kultury i Cywilizacje - jest ŚMIERĆ! Z którą, aby po prostu żyć, aby nasze potomstwo jako gwiazdy na niebiesiech... walczymy w realnym, materialnym świecie ("baza"), oraz "oswajamy" tę nachalną anorektyczkę z kosą na niezliczone i czasem przedziwne mentalne sposoby ("nadbudowa"). "Spróbujmyż na odmianę wyjść właśnie od tego!" zawołałem, klepiąc sam siebie dla dodania otuchy po kłębach. "Eureka po prostu, i po trzykroć Eureka!"

Więc mielibyśmy takie dwie nogi - materialną, żeby coś pojeść, a nas nic w miarę możności nie zjadło, i mentalną: "śmierć mi nie straszna, bo przecież...!" A my pośrodku. Rzekłbym, że całkiem jak z Bolkiem, ale to porównanie by było bardzo niesprawiedliwe wobec męskich organów, nawet tych najmarniejszych... (Tylko skąd niby skąd wiemy, że one na pewno męskie?) I oczywiście o wiele zbyt uprzejme dla Bolka.

To był poetycki, retoryczny, literacki, czy jak go tam nazwiecie drodzy chórzyści (pozdrowienia dla tow. Aleksandrowa przy okazji, jeżeli żyje, a jak nie, to ucałujcie ode mnie jego mumię!) wstęp, a jeśli chcecie poznać tę moją hipotezę und interpretację samą w sobie - mięso bez kości, pierza czy innych fioritur, to i od was to zależy, choć nie ukrywam, że od Boga i mnie bardziej.

Niech wam zatem Kowid - od 19 włącznie, aż po Nieskończoność (i wszystkie litery greckiego alfabetu oczywiście) lekkim będzie und bezobjawowym... Na razie!

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. Uważać na ogony!

czwartek, grudnia 24, 2020

O związku między Bożym Narodzeniem 2020 i Ginekologią

Fotel ginekologiczny

Oczywiście związek pomiędzy czymś, co w nazwie zawiera "narodzenie", musi być dość oczywisty (choć trydencka teologia, i komu to przeszkadzało?, doszła do innych wniosków), ale ja nie o tym. Widzę tu bowiem i inny związek, o którym Szeroka Publiczność ma prawo nie wiedzieć, jednak chętnie ją z tej niewiedzy wybawię.

Otóż... Zapłodnił mni taki oto drobny fakcik, że zadzwoniła do mnie przed chwilą znajoma - oczywiście do szpiku kości "nasza"! - z życzeniami, ale w sumie radośnie cały czas szczebiocząc o kolędach na Polsacie, o dwunastu potrawach na rodzinnym stole, i o życzeniach przez Skype, które jej rodzina złoży żyjącej w Londynie na kocią łapę z Hindusem (zrobił pierogi!) krewniaczce. Plus jeszczcze sporo radosnych wieści w podobnym duchu. Padło też nazwisko Kurdej-Szatan (KPP musiało być zdrowo napite, kiedy wymyślili to "aryjskie" nazwisko!) i Banaszak ("w której kochali się wszyscy polscy mężczyźni", widać się nie zaliczam)... Ja zaś miałem się oczywiście z tego wraz z nią - ze znajomą, nie z z tym Kurdejem czy Obiektem Westchnień Wszystkich  Mężczyzn - odświętnie radować i ew. odpłacić wieściami o podobnym charakterze.

Ale co tam moja znajoma,,, Ona zawsze łyknie najobleśniej nawet załgany optymizm i każdą dosłownie duszieszczipatielną "prawicową" propagandę. Bo tak ma. Jednak nawet Kurak życzy dziś wszystkim "Zdrowych Szczęśliwych Świąt i żeby nowy rok był nie tyle lepszy, co normalny" (cytuję z pamięci), a jego komentatorzy zgodnie przybasowują w podobnym stylu. Dla mnie paranoja! Doczekacie się "lepszego roku" ze "zdrowiem i szczęściem", jak ze mnie primabalerina! Niby fajnie, że to cholernie śmieszne, co w tych ponurych czasach... Wiadomo! Śmieszne, ale wcale nie wesołe, i tu jest szkopuł!

Kiedy spotykam tego typu radosny optymizm (o którym wiemy, co mówił Spengler, prawda?), zawsze przypomina mi się czytany wieki temu (choć przysięgam, że unikam tej tematyki jak zarazy!) opis, jak to pierwsi Żydzi jadący do jakiejś Treblinki zabierali ze sobą "wszystko, co im się w nowym życiu przyda", na przykład luksusowy fotel ginekologiczny.

Kończę tym radosnym akcentem, a teraz nieuniknione: Zdrowych, Radosnych Świąt i Oby Ten Nowy Rok Był Szczęśliwy Oraz Normalny Nie Do Uwierzenia!

triarius

niedziela, stycznia 08, 2017

KODerasta tańczy na wulkanie

Wojna hybrydowa PutinaCiężkie, wbrew ludowej opinii, jest życie KODerasty i niepozbawione zagrożeń! W jednej chwili ciepły dmuch wujka Sorosa owiewa mu pośladki, delikatnie acz stanowczo popychając w kierunku wymarzonych fruktów i... Jak się to drugie nazywa? Też na "f" i podobne znaczenie. Serio mówię, wypadło mi z pamięci. (Dobry doktor Alzheimer uśmiecha się dobrotliwie, ale też ja nie jestem w KOD, więc dla mnie to tak czy tak abstrakcja.)

W każdym razie raz jest super - fajna bryza od baksztagu czy bakwindu - a zaraz, za chwilę... Nie dość że wachty w zimnej pono i ciemnej sali sejmowej... (Wyobrażam sobie jak tam się odbywają przydziały znienawidzonej co najmniej od czasów Fenicjan "psiej wachty" - tej porannej! Wiem o czym mówię. Dobra nasza, jeszcze trochę tego, to się sami pozagryzają.)

Nie dość że psia wachta, to jeszcze wiatr się zdaje jakby ostatnio odwracać. Mówię o wietrze, żeby to tak określić, "międzynarodowym" - raczej INTERNACJONALISTYCZNYM, niż kosmpolitycznym, ale w końcu tylko to się tak naprawdę zawsze liczyło w tej żałosnej arabskiej wiośnie made in RP III. Jednak się jakby odwraca. Kojarzycie faceta o nazwisku Fareed Zakaria? Całkiem niedawno było o nim u nas dość głośno, ale przypominam: to ten lewacki autorytet intelektualno-moralny na CNN, który robił wywiady z naszym poczciwym zdRadkiem i był za tubę jego pono genialnej żony.

O zdRadku oczywiście wiecie, który to? Nie? No to przypomnę i podeprę się cudzym, bo nikt tego nigdy lepiej nie wyraził... zdRadek to ten, który pracowitością (jak to opisuje Kurak) dorobił się kiedyś trójki plus z WFu, za co wyjechał do Anglii, gdzie pewnego dnia jakiś nieznajomy w długim płaszczu i z dziwnym akcentem spytał go mniej-więcej po angielsku, czy chce być sławny, bogaty i mieć żonę tak na oko 50 x od siebie mądrzejszą, choć też bez przesady. Na co nasz bohater, na swoje niewypowiedziane szczęście, i nasze przy okazji, okazał dość przytomności umysłu, by odpowiedzieć "Yhyyy...". I stało się!

W każdym razie ten Zakaria nam miesiąc temu, albo i mniej, zdRadka i jego żonę, a wczoraj co słyszę? U tego samego Zakarii, z tą jego dziwnie wychudzoną mordą? Otóż Zakaria opowiada,,, (A taki kompletny niekompetentny idiota to z niego na ogół nie jest, nie oszukujmy się! "Nasi" w tej chwili w większości na pewno nie są od niego lepsi, choć często słuszniejsi, zgoda.) Więc opowiada, całkiem sensownie, o tym jak to Putin prowadzi teraz na full, jako pierwszy w historii, wojnę hybrydową ze wszystkimi dookoła, a szczególnie z tymi, co ich nie lubi.

Oczywiście ma to związek z Trumpem, którego CNN z Zakarią włącznie, nie znosi, ale to nie oznacza, bym ja nie miał do Trumpa b. poważnych zastrzeżeń i związanych z nim obaw. Nie o tym teraz, a mógłbym sporo, ale powiem w skrócie, że obok wielu swoich innych wad, gość wygląda mi idealnie na wielbiciela genialnych rozwiązań w stylu Jałty. I to powinno wam nieco dać do myślenia, moje kochane ludzie!

W każdym razie Zakaria nawija o tym brzydkim Putinie, a ja nie mogę się z nim nie zgodzić, nawija, nawija, mówi na czym polega ta wojna hybrydowa... Że na fałszywych informacjach, atakowaniu serwerów, czymśtam jeszcze, oraz PADCZIORKIWANIU WEWNĘTRZNEJ OPOZYCJI. O "padcziorkiwaniu" on konkretnie nie mówił, tylko coś po angielsku, ale "padcziorkiwat'" oznacza coś właśnie takiego, chyba "podkreślać", ale u mnie robi o wiele więcej i chwała mu za to. Dla niekumatych - chodzi o podpuszczanie, podszczuwanie, popieranie i co tam jeszcze.

No już by mogło komuś uszy na sztorc postawić, ale to nie wszystko, bo zaraz nasz dzielny Zakaria podał kilka NAJAKTUALNIEJSZYCH przykładów tej Putina brzydkiej hybrydowej wojny, no i... Wśród b. nielicznych państw, trzech czy czterech, z US of A oczywiście na czele... No i Gruzja, tam się wciąż dzieją przedziwne rzeczy, tylko mało kto o tym wie...

W każdym razie wśród tych paru państw AKTUALNIE ATAKOWANYCH PRZEZ PUTKA gość wymienił POLSKĘ! Atakowanych m.in. przez podszczuwanie i podkręcanie wewnętrznej opozycji. Rozumiecie to? Drobiazg, zajęło mu to sekundę, mało który zwykły telewidz zwrócił na to uwagę (gdzie niby ta Polska?), ale jednak Zakaria mógł tego nie zrobić, a zrobił, Takie rzeczy nigdy nie są bez głębszego znaczenia!

No dobra... Na ten raz odstąpię od moich zasad, a konkretnie tej, by idiotów ignorować i robić im wbrew... (Czego ubek nie zrozumie, o to były prezydent nie będzie miał pretensji. Dość lubię wizyty, ale nie wcześnie rano.) Będzie jak baba krowie! (Petruś? Bezpitulek-Wielgus? Jesteście tam?) 

Otóż opozycja/targowica (my wiemy, że to targowica, ale inni mogą w ogóle nie znać tego pojęcia), która trzy tygodnie temu, zaledwie, była głosem narodu domagającego się swych niezbywalnych praw i elementarnej godności, ach! - teraz nagle w oczach mocno wpływowego i lewackiego (jak to oni) propagandzisty stała się pokracznym bękartem źle wychowanego i agresywnego Putina. Nie fajne?

Tak ze KODowi się chyba sojusznicy zaczynają jakby wykruszać, do tego zamachy i śnieżyce... Swoją drogą Dávila by się uśmiał, i słusznie, bo te smętne informacje o szkodach i ofiarach takiej czy innej brzydkiej pogody wyraźnie w tych zachodnich (w tutejszych nie słyszałem) telewizjach pobrzmiewają ŻALEM, PRETENSJĄ I ROZCZAROWANIEM. Coś jakby ci spikerzy w duszy czuli, i z nami chcieli się tym podzielić, że przecież Nasi Światli Przywódcy tak się starają, już im się faktycznie niemal udało Raj na Ziemi zaprowadzić, a tu nagle ten stary brodaty dziadyga tam gdzieś całkiem zawodzi i mamy co mamy.

Dávila naprawdę pisał o tym, że katastrofy są przez dzisiejszego człowieka (dla nas precyzyjniej: "leminga, leberała, lewaka", bo przecież nie dla Tygrysisty!) odbierane jako krzywda, no ale ten nabrzmiały zawodem i poczuciem krzywdy głos spikerów to coś, czym zapewne nie miał okazji się delektować. A teraz, jak już zwróciłem na to waszą uwagę, sami posłuchajcie i cieszcie się tym, bo to przecie sama esencja tej liberalnej lewackiej (pseudo)religii, którą mamy, a absurd tego bije po oczach, uszach, i musi skłaniać (ew.) Boga do dalszych tego typu figlików. I fajnie!

Zagranica jest w kwestii KODu najważniejsza - z WEWNĘTRZNĄ zagranicą oczywiście włącznie! - ale tam tak czy tak nie wszystko dzieje się jak należy. Weźmy tę sprawę Belzebuba. "Kacper, Melchior i Belzebub" - ha ha, jakie to śmieszne! A przecież dużo bardziej powinno was, ludkowie rostomili, szokować, że tylko jeden Belzebub - bo przecież dla zbilansowania tego bilansu powinno ich być... No ilu? No jasne że czterech! (Mądrasiński tym razem nie byłeś pierwszy, ale to było łatwe, a refleks niestety nie jest twoją mocną stroną. A Pędzikiewicz dostaje drobny plusik do akt.)

Gdyby ten człowiek miał nieco choćby kodziarskiej mentalności, rewolucyjnej czujności i  europejskiego ducha, to by nie tylko wspomniał, że Belzebubów musiało być co najmniej czterech, ale jeszcze by dodał, że na pewno każdy z tych sześciu monarchów miał przed imieniem kropkę, albo w środku imienia kreseczkę i jedną część taką wyraźnie zza Odry, albo może raczej z jakichś tropikalnych stepów... W ostateczności "von" przed imieniem. A on co? Moher jakiś? I z takimi ludźmi mamy... Sorry! Chciałem oczywiście rzec "mają" (biedaki) pracować? Budować lepsze... Co tam ma być lepsze. No jak niby?!

triarius

P.S. 1 .Kacper .Melchior .Belzebub
P.S. 2 Jeśli to nie jest jakiś błąd i Petru naprawdę nosił za Balcerowiczem teczkę, a nie powiedzmy woził go taczką - to naprawdę trzeba zapłakać nad trudnościami kadrowymi naszej kochanej lewizny.

niedziela, marca 29, 2015

Z ostatniej chwili - genialny tekst Kuraka!

Kurak właśnie napisał dokładnie to, o co mi chodzi. (Nie wszystko to, oczywiście, ale to o czym sobie tu ostatnio, w związku z depresjami i piekłem, rozmawiamy.) Oto linek:

http://kontrowersje.net/pierdolec_nasz_powszedni_ile_mo_na

(Tytuł, który brzmi: "Pierdolec nasz powszedni... ile można", mógłby ew. być mniej banalny, ale w końcu gość pisze codziennie i coś tam jeszcze robi poza tym, więc pewnie nie miał czasu wymyślać czegoś ekstra.)

W każdym razie serdecznie polecam. (I będę musiał wrzucić Kuraka do ulubionych blogów, choć on mnie nawet nie zna, a ja nie lubię tego dłubania.)

* * *

Całkiem nawiasem, w nawiązaniu do tekstu Kuraka, to właśnie widziałem przed chwilą tę demonstrację w Tunezji, tę z prominentami na czele... No i muszę rzec, że znowu mistrzowska praca kamerą (żeby wydawało się, że dużo ludzi, jak zawsze, chyba że akurat ma być odwrotnie, ale to z kolei łatwizna), oni jednak wciąż nie mają zbyt wielu państwowych urzędników w tej biednej Tunezji, skoro to nie wypadło okazalej.

Bo nie wierzę, by ci urzędnicy istnieli, ale całkiem nie mieli pojęcia z której strony chleb posmarowany. (Takim rasistą nie jestem.) A więc... (fanfary, werble) Liberalni rewizjoniści (i inne świry od "wolnego rynku", jeśli takowe istnieją) - macie chyba powód do potężnego orgazmu! Tunezję na sztandary! Nowy Azjatycki Tygrys się pojawił!

triarius

P.S. Z jeszcze ostatniejszej chwili - nowy bonmot: "Chodzenie na prorządowe demonstracje to kapitalizm urzędników". (Wiadomo z czego to parafraza, prawda?)

sobota, grudnia 27, 2014

Znowu se strzelę biężączkę - a co mi tam!

Kurak napisał parę dni temu, a konkretnie w pierwsze święto, fajny tekścik. Linek tutaj:

http://kontrowersje.net/w_rodku_chrze_cija_skich_wi_t_trzy_zgony_wieckiej_tradycji

W tekściku owym chodzi o to, że jakoś w tym roku w Gazowniku (i chyba w pokrewnych mediach) znikło kilka świeckich tradycji - czyli tematów, którymi się mniej wartościową ludność tego nieszczęsnego kraju dotąd rutynowo i radośnie waliło po łbach. (I gdzie popadło.)

Nie żeby jakiś kompletny zwrot sytuacji i powód do patriotycznego orgazmu na słodko, bo trzech tekstów o aborcji i jednego o pedofilii Kurak się jednak w GWybie doliczyl, ale coś się zmieniło i autor stara się dojść przyczyn.

Pierwsza z tych spraw, które znikły to świąteczny karp. Nie ma podobno nic o zdrożności jego mordowania. Tutaj wydaje mi się wyjaśniać całą zagadkę hipoteza Kuraka, że wynika to z nabrzmiałego akurat aktualnościa tematu rytualnych zabó... Chciałem powiedzieć rytualnego zarzy... Wróć! Rytualnego oczywiście - uboju!

Choć, po prawdzie, co ja tam mogę o rytualnych karpiach pod choinką wiedzieć. Gdyby mi ktoś kazał podawać automatyczne skojarzenia, to na "karp" odpowiem "po żydowsku", nie wiedząc zresztą co to znaczy, bo ryb od małego nie jadam, a karpia w wannie wspominam jako jedno z przykrzejszych przeżyć mego, samego w sobie niezbyt rozkosznego, dzieciństwa.

Zresztą dzisiejsze wigilie są dla mnie tak mało autentycznie religijne, a jako święto "rodzinne", no to właściwie nie bardzo wiem, co mielibyśmy święcić, skoro rodzina (na dobre i złe) jest już dziś niemal tylko skorupą, w której manipulują urzędnicy, autoryteci i agenci. (Ci ostatni z jakichś powodów lubią mieć po pięcioro dzieci. Tego nawet Kurak nie wyjaśni!)

Drugą świecką tradycją to, że zacytuję samego Kuraka: 'podróże, wycieczki, przygody, atrakcje, słowem „dość tego bezsensownego obżarstwa i kłótni przy stole”'. Co do przyczyny, to, że znowu zacytuję:

I tutaj mam kłopot, bo przyczyn jakby brakuje. Fajnie to hulało, z jednej strony rytualnie obrabiało się tyłki prymitywnemu ludowi wierzącemu w gusła, z drugiej napędzało biznes rozmaitym korporacjom i „europartnerom”.
I stawia Kurak, choć chyba bez wielkiego przekonania, tezę, że się po prostu przestało opłacać. Zyski miałyby być zbyt niskie, żeby to miało ekonomiczny sens. Coś w tym może być, choć niektórzy wiedzą, że tego typu wyjaśnienia mnie osobiście rażą, kojarząc mi się w sposób (z jakiegoś dziwnego powodu) niezbyt przyjemny z przedwojennymi Nalewkami.

Sam dodałby do tego wyjaśnienia drugie - takie mianowicie, że w ostatnich miesiącach ilość tych miejsc, do których możnaby sobie, choćby całkiem teoretycznie, lemingiem czy przedstawicielem bardziej wartościowej ludności, będąc, zapodróżować - takich gdzie lokalna wersja GWybu w każdym domu, poprawność polityczna króluje, a bać się czego mają tylko mohery i "faszyści" - dość gwałtownie się zmniejszyła, z dalszą jakby tendencją spadkową.

Mówimy oczywiście o tzw. "Państwie Islamskim", który sobie Zachód, z bardziej wartościową częścią ludzkości na czele (no bo gdzie by ona mogła być, jeśli nie na czele?), pracowicie i z sukcesem wyhodował. Swoją drogą, wiecie, że liczący trzy miliony mieszkańców Mosul, drugie miasto w Iraku, bojownicy islamscy zdobyli w cztery dni, w czterystu, przepędzając pono jakieś 25 tys. regularnej armii Iraku?

I nie jest to wiadomość z islamskiej stronki (zresztą ich nie odwiedzam), tylko jak najbardziej oficjalna z BBC. Jeśli tak wyglądają te sprawy, no to trudno się dziwić, że GWyb nie pali się, by swoim wyznawcom tego typu sukcesy wyśpiewywanej przez siebie ideologii - mówimy tu, w tym konkretnym przypadku, o realnym liberaliźmie, i nam to wystarcza - przypominać.

Trzecia świecka tradycja, która jakoś Kurakowi znikła z łamów w tym roku, to narzekania na "antysemickie" szopki. Wiecie, takie z małym Jezusikiem, Marią, Józefem, wołkiem (nie tym!), osiołkiem (też nie!)... Ponoć ich nie ma. Nie Wołków (i innych Osłów, o których Kurak nie wspomina), tylko ubolewań na "antysemityzm".

Żadnego wytłumaczenia nie otrzymujemy, Kurak jakoś to kojarzy z księżą pedofilią, ale słabo mu to wychodzi. Ja mam chyba lepsze wytlumaczenie, które dodatkowo mrozi mi krew w żyłach i stawia wlosy na sztorc. (Nie na głowie oczywiście, aż tak redaktorów GWybu nie kocham, żeby chcieć wyglądać jak tow. Kociołek! Czy inny Hartman.)

My tu chyba w tym świątecznym nastroju całkiem zapominamy, że GWyby tego świata mają nie tylko kij, ale i marchewkę. Czy może raczej - nie tylko karpia, ale także KREMÓWKĘ. Prawda? No i tak mi się widzi, że tu może chodzić o to, że dość już tego walenia ich po łbach karpiem, trzeba ich teraz trochę zemdlić i uśpić kremówką! Mądrość etapu taka.

To zaś z kolei kojarzy mi się dziwnie mocno z sytuacją, że jak podchodzimy do źwierzęcia, to z dala możemy sobie stąpać głośno i nawet na cały głos wyśpiewywać "O Nowej to Hucie piosenka, o Nowej to Hucie melodia", ale kiedy już jesteśmy b. blisko, musimy na paluszkach i nawet "Pust' wsiegda budiet sołnce" nie zamruczymy. Bo...? Bo nam się źwierzyna spłoszy - wot dlaczego!

I to mnie właśnie lekko zaniepokoiło, bo przejście przez Gazownik z trybu Karpia na tryb Kremówki - właśnie teraz, właśnie w tej chwili - jakoś mi się niepokojąco kojarzy z tym podchodzeniem źwierzyny, i z całą masą różnych nieprzyjemnych rzeczy, które starałem się swego czasu opisać tutaj:

http://bez-owijania.blogspot.com/2013/09/nike-nobel-oscar-zote-klamki-wszystko.html

To jest to opowiadanko o Icku i dobrym doktorze Mengelmanie. Jeśli ktoś tego nie zna, to (mimo że za marketingiem nie przepadam) polecam. Chyba warto, choć oczywiście żaden ze mnie Szalony Mozart Poezji czy Laureat Nagrody Nike. I w tym świątecznym nastroju...

triarius

niedziela, listopada 02, 2014

Dobre rady, mentalne zatory i kryzys Kościoła

Przeczytałem właśnie, jak to od jakiegoś czasu robię niemal codziennie, najnowszy tekst by MatkaKurka... Przez niemal cały tekst było OK, choć bez wielkich wstrząsów, za to zakończenie wstrząsnęło mną potężnie, i to nie w jakimś pozytywnym sensie. Po prostu mną rzuciło. Chodzi o ten oto kawałek:

http://kontrowersje.net/refleksje_ateisty_nad_fenomenem_katolicyzmu


Zacytuję zresztą, chyba nie będzie to pogwałceniem żadnych tam praw. Oto słowa, od których włosy mi się na plecach jeżą:

Jeśli Kościół Katolicki nie pozbiera się i nie znajdzie pomysłu na istnienie po dwóch tysiącach lat, to przepadnie w jeden dzień jak greccy bogowie. Oczywiście nie mówię o święceniu prezerwatyw i sakramencie dla „związków partnerskich”. Mam na myśli taką rewolucję jak zwrócenie się kapłana do wiernych i mówienie w języku wiernych, obie te „reformy” zatwierdziła hierarchia. Teraz potrzeba czegoś równie spektakularnego i jeśli miałbym podpowiadać, to zniósłbym celibat, najgłupszy z katolickich wynalazków, źródło wszelkich nieczęści i problemów Kościoła. Tyle refleksji, jeśli strasznie zgrzeszyłem, to proszę o pokutę, mam nadzieję, że nie bluźniłem.
Tematów, i to ważnych, jest tu potencjalnie co niemiara, ale dzisiaj postaram się powstrzymać rumaka i skoncentrować się na sprawie najważniejszej. Muszę jednak pokrótce parę spraw wyjaśnić. Otóż:

- sam, tak jak MatkaKurka, jestem "w sumie" ateistą, choć pod względem kulturowym i uczuciowym bardziej chyba jestem związany z katolicyzmem od wielu jak najbardziej słusznych i poprawnych dzisiejszych katolików (że już nie będę tego słowa brał w cudzysłów, choć ręka mnie świerzbi);


- moje serce należy do kościoła sprzed Soboru Watykańskiego - tego trydenckiego kościoła - i w moim przypadku nie jest to wyłącznie kokieteria, bo ja jestem w tej szczęśliwej (?) sytuacji, że naprawdę tamten kościół pamiętam, choć fakt, że już wtedy, gdzieś w trzeciej klasie podstawówki, zacząłem wiarę tracić, i to wcale nie ze względu na jakąś materialistyczną propagandę (na którą jestem dziwnie odporny), a arystokratyczna babcia "uświadomiła" mnie politycznie już wcześniej, tylko po prostu ja tak wyraźnie mam;


- nie uważam, jak niektórzy cenieni przeze mnie publicyści, by ultramontanizm był dla Polski - dzisiaj, lub zresztą kiedykolwiek - rozwiązaniem któregokolwiek z jej problemów... ultramontanizm może się sprawdzić, w ziemskim bycie, bo nie mówię o zbawieniu duszy, jedynie w przypadku krajów takich jak niegdysiejsza Hiszpania czy Austria - które potrafiły wejść w rolę karzącej ręki i miecza Papiestwa - nie zaś w przypadku krajów peryferyjnych i wiecznie zagrożonych (także przez niewiernych), które katolickiej polityki nigdy nie tworzyły, co najwyżej jej SŁUŻĄC, krwią, potem i innymi zasobami... (ważny temat, ale na razie o tym tyle);


- sam mam specyficzne teologiczne gusta i różne związane z tym idiosynkrazje, o których potrafię czasem wspomnieć w prywatnej rozmowie, albo nawet w sieci - na przykład mam przekonanie do Marcjona, który, gdyby zwyciężył, nie mielibyśmy problemu z barbarzyństwem i po prostu podłością wysławianymi w Starym Testamencie (obok wielu niesamowicie pikantnych historyjek, których, na szczęście dla cnoty wiernych, nikt nie stara się zrozumieć), z czego wynikłoby także parę bardzo praktycznych i bardzo istotnych spraw, o których zamilczę, sapienti sat.


Tak że, przyznaję, sam nie jestem bez grzechu, do świętości mi daleko, i o żaden kardynalski kapelusz się nie dopraszam, choć było w historii nieco kardynałów, i mniej religijnych, i mniej przyzwoitych ode mnie. Nie chodzi mi też tutaj o to, żeby się tu kreować na najwierniejszego syna i obrońcę, którego rady czyta się w Watykanie z wypiekami.  Bóg mi świadkiem jednak, że staram się być lojalny i chyba raczej jestem. 


Czasem, nawet może aż za bardzo, bo mnie to jeszcze bardziej oddala od ortodoksji. Tej dzisiejszej, żeby już nie rozwijać tego tematu. Ale qui aime bien, châtie bien, jak się kiedyś mawiało, a czasem nawet i praktykowało. (A wy możecie sobie przetłumaczyć w guglu... Niestety jednak nie, bo gugiel pisze pierdoły, sorry!)


* * *


Teraz do naszej najistotniejszej sprawy... Wierzę, że Kurak też dobrze życzy Kościołowi (wbrew opinii paru ludzi, których cenię, a oni mają na jego temat masę podejrzeń), i że ze szczerzego serca udziela Kościołowi dobrych, w swoim mniemaniu, rad, które mają mu pomóc przetrwać więcej, niż te dotychczasowe dwa tysiące lat. Z tym się chyba możecie zgodzić? 

No to teraz - jakie ma być to największe zagrożenie? Odwrócenie się od Kościoła wiernych, tak? No bo do tego mają zmierzać te wszystkie światłe rady. Kościół ma jeszcze parę innych problemów, ale te rady dotyczą akurat tego aspektu. (Plus ew. "problemu pedofilii" w związku z tym celibatem, ale ten problem w ogóle jest dość szemrany, jak większość tego, o czym wrzeszczy lewizna.) Wierni mają się odwrócić od Kościoła, jeśli ten się szybko i skuteczenie nie zmodernizuje i nie stanie do nich otworem. No a jak jest z ISLAMEM, że spytam? 


Wiem, że islam nie jest w tej chwili popularny, zresztą trudno by był bardzo popularny dla katolika, ale jest to niewiątpliwie religia, istnieje nieco krócej od katolicyzmu, ale nie aż tyle krócej, a problemów z odwracaniem się odeń wiernych ewidentnie wciąż nie ma. Nie ma co hodować w sobie mentalnych zatorów, które by uniemożliwiały stawianie podstawowych pytań - tylko dlatego, że kogoś, mniej lub bardziej słusznie, nie lubimy.


Nie mówię oczywiście, że katolicy mają zarzynać barany w ramach kultu, albo wysadzać się w powietrze, ale jednak fakt, że tamci to robią, zdaje się świadczyć, że swoją religię traktują, nadal, ogromnie poważnie. Zgoda? Dlaczego ją tak poważnie traktują? Dlatego, że "stoi do nich otworem"? Że jest łatwa i przyjemna? Że niczego nie wymaga? Że jest zgodna z "najnowszymi odkryciami nauki"? (Że już o mitycznych  "prawach człowieka" nie wspomnę, bo to w ogółe żenada.)


Otóż nie! Muzułmanów jest dziś na świecie coś chyba ponad miliard, z czego Arabów tylko drobna część, a przecież Święta Księga jest po arabsku, w dodatku w trudnym i archaicznym języku, a tylko to ma dla wyznawców religijną wartość. Więc, chcą czy nie chcą, muszą się tym obcym językiem posługiwać, a przedtem jeszcze się go nauczyć. Żeby już nie przypominać innych obowiązków muzułmanina.


Celibatu faktycznie nie mają, ale ja tu nie piszę ulotki reklamującej islam, więc mogę z przekonaniem powiedzieć, że celibat jest akurat ogromnym osiągnięciem katolicyzmu. Nie tylko ja tak zresztą uważam, bo spotkałem się z tą opinią w sporej ilości mądrych książek. 


Religie nie mającej celibatu, a będące nieco choćby bardziej skomplikowane od islamu - który w końcu skomplikowany nie jest, choć za to ma ambicje kształtowania całego społecznego życia - degenerują się o wiele szybciej, niż (sorry wrażliwe dusze!) zdegenerował się po tych dwóch tysiącach lat katolicyzm. (A my przecież jeszcze dziś, mimo wszystko, próbujemy i mamy nadzieję, że uda nam się go uratować.)


Tak że - dla Matki Kurki i dla wszystkich myślących o tych sprawach tak jak on, pytanie: 


DLACZEGO ISLAM WCIĄŻ NIE TRACI WIERNYCH, CHOĆ FRONTEM DO NICH NIGDY STANĄĆ PRZECIEŻ NIE RACZYŁ? 


JAKI JEST POWÓD, DLA KTÓREGO KATOLICYZM NIE MOŻE POSTAWIĆ WŁAŚNIE NA ANALOGICZNĄ WIERNOŚĆ STARYM ZASADOM I ODWIECZNĄ TRADYCJĘ?


Zrozumiem (choć mnie to absolutnie nie zachwyci), jeśli ktoś powie: POSTĘP, PRAWA CZŁOWIEKA, NAUKOWY ŚWIATOPOGLĄD... Albo jeśli powie: to są prymitywy, nic nie kapują, my, młodzi wykształceni z dużych miast natomiast... Jednak gadka o nieuniknionej śmierci Kościoła z powodu rychłego odejścia od niego wiernych - zrażonych do tak archaicznej i mało człowiekolubnej instytucji, to, moim zdaniem, albo ordynarne kłamstwo albo skrajna bezmyślność. Sorry, ale takie jest właśnie moje zdanie, i nie od dzisiaj!


triarius


niedziela, czerwca 01, 2014

No to i ja o Marysi...

Sprawa dzielnej Marysi z Gorzowa, która wygarnęła Tuskowi to, co pół Polski by miało ochotę, ale albo nie ma okazji, albo się boi, nadal się rozwija. Zgodnie z tym, czego należało oczekiwać, wytoczono już bardzo ciężkie działa, mianowicie "antysemityzm", a słychać nawet pomruki na temat "kłamstwa oświęcimskiego".

Czego można było się spodziewać? Przecież pojawiło się ryzyko, iż nasz dzielny Premier zacznie się obawiać spotkania z każdym młodym człowiekiem - choćby był wykształcony i z dużego ośrodka - bo ten może się okazać Marysią! Czy można do tego dopuścić żeby się zaczął jąkać jak nie przymierzając Michnik?!

Całe to bicie piany (bo z "naszej" strony też niewiele dostrzegam powodu do zachwytu nad poziomem argumentacji), cały ten smród... Nie jest to coś, w co bym się miał wielką ochotę pakować. Ożenić się z Marysią, tak, na pewno, ale chyba by się rodzina nie zgodziła i te rzeczy. Więc jeszcze parę słów o "antysemityźmie" i to będzie na tyle.

"Antysemityzm" - piękne słowo, idealna wprost maczuga w rękach totalitarystów, internetowych trolli, platfąsów wszelkiego typu i, niestety, także tej sporej, słabej na umyśle i pozbawionej gonad, części naszej "prawicy", która, z jakichś względów, najgłośniej brzęczy... ("Jako miedź brzęczaca, jako cymbał brzmiący." Ksiądz Wujek. I komu to przeszkadzało?)

Pała "antysemityzmu" jest po prostu super - do określonych celów, ma się rozumieć... Przecież nawet samo w sobie zawiera kłamstwo! Cóż może bardziej pasować ludziom z urodzenia podłym i załganym? Swoją drogą, na zarzut "antysemityzmu" (prędzej czy później każdego to spotka, rebe Bratkowski dwoi się przecie i troi, żeby każdemu dogodzić, i nie on jeden) radzę odpowiadać w stylu: "Ja antysemitą?! Ja przecież nie mam nic przeciw Arabom! Co za pomysł!"

(I opcjonalnie dodać: "A Palestyńczyków to ja nawet bardzo lubię." Tylko że wtedy istnieje pewne ryzyko, iż na nas wtedy naślą brygadę antyterrorystyczną. Ale to z drugiej strony w III RP nie powinno nikogo przesadnie takie coś zaskoczyć, bo prędzej czy później i tak Brunonem zostanie, chce tego czy nie. Wybierzmy zatem przyszłość!)

Powyższe wyjaśniło, jakie tam kłamstwo jest w samym określeniu "antysemityzm", a kto nie zrozumiał, widać czyta służbowo i nie widzę powodu, by go w robocie wyręczać. Dodam jeszcze, że istnieje bardzo ciekawa prawidłowość z tym "antysemityzem. Otóż "oni"... (Wiadomo kto, albo pzynajmniej CO. Nie mówię o zwykłych, względnie przyzwoitych, ludziach, niezależnie od pochodzenia. Czy nawet od religii, choć po prawdzie nie za każdą przepadam. Z tym, że oczywiście nie mówimy tu o religii komunistycznej.)

Otóż po "onych" obelgi przeważnie (o ile akurat prawda etapu nie wymaga inaczej) spływają jak woda po przysłowiowej gęsi, natomiast NIENAWIDZĄ dziko, by ich jakoś próbować analizować, by starać się ich zrozumieć jako zjawisko. I te rzeczy. Sapienti sat. Stąd, jestem pewien, na przykład ta dzika nienawiść dzisiejszego establiszmętu do Spenglera... Na pewno nie wyłącznie z tego powodu - mają ich tam nieco więcej, ale między innymi.

Gość jest tak daleki, jak to tylko możliwe, od jakiegokolwiek, w rozumieniu normalnego człowieka, "rasizmu" - a w Wikipedii załapuje się jako hiper-rasista. Podobnie z "antysemityzmem". Milion bluzgających prymitywów to dla tych... Nie bójmy się tego slowa - macherów - miód w serce. Zwykły kulturalny człek od nich się z odrazą odcina (z przyczyn słusznych lub mniej słusznych, ale jednak), macherzy i autorytety przybierają pozy i tony godne co najmniej Markizy de Lamballe...

Wszyscy są zachwyceni! Jednak spróbujcie publicznie pozastanawiać się nad tym, co motywuje te wszystkie... Jak to nazwać...? Nie wiem, ale że to istnieje nie da się wątpić, skoro wciąż gada, poucza, grozi, żąda... Prawda? No i na tym ten wątek sobie na razie zakończymy.

A na koniec wiadomość niemal z ostatniej chwili - tak, BIĘŻĄCZKA! (Łał!) Na jakimś CNN, co go czasem oglądam... (No i kto mógłby mnie oskarżyć o anty, że spoytam? TV Trwam ostatnio nie, a to tak.) Więc na tym CNN (chyba to ono było, zresztą one wszystkie podobne) mówili, że przeprowadzono ostatnio wszechświatowe badanie na temat antysemityzmu (bez cudzysłowu), i wyszło im, że to występuje po prostu wszędzie, w każdym kraju na świecie (dziwne, nie?), ale najmniej tego jest...

Fanfary, werble... Zgadniecie gdzie? Nie zgadliście - na Cejlonie. Dlaczego? A spróbujcie zadać takie pytanie Michnikowi, Bratkowskiemu czy innemu łowcy. Albo tej od nakrywania się kopytami. (Ja bym ją chętnie też kopytami nakrył, ciekawe co by wtedy rzekła? Tak na marginesie.) Naprawdę ciekawym co odpowiedzą. Jeśli się dowiecie, prosiłbym o upublicznienie (brzydkie słowo, swoją drogą), dobra?

A przy okazji, to Kurak wczoraj bardzo sensownie napisał na temat '68 (w aspekcie prlowskim, bo były przecie i inne) i "antysemityzmu" Jaruzelskiego. Od początku mówię (wprew takiemu np. Coryllusowi), że Kurak jednak to autentyk. Nie da się po prostu z takim zapałem i tak inteligent w każdym razienie wyrabiać dniówki, czy udawać cudze przekonania. A ja, dodam skromnie, to tego typu spraw mam naprawdę niezłe oko.

Oto linek:

http://kontrowersje.net/uniwersalna_hipokryzja_wobec_zbrodni_jaruzelskiego_czystki_antysemickie

(Dyskusja pod spodem, jak przeważnie, jest tam także warta uwagi.)

triarius

P.S. Marysiu, gdybyś jednak miała ochotę poślubić stojącego nad grobem wykolejeńca bez grosza (ale jednak grappling i te sprawy), trochę też jakby mało pobożnego (ale jak Ci wytłumaczę co i jak z tym V2, i się na pewno dogadamy), no to ja  jak najbardziej. Jeśli nie, to w każdym razie przyjmij ode mnie wyrazy najwyższego szacunku i w ogóle!

niedziela, grudnia 29, 2013

Jak to w końcu będzie z tą pedofilią? Jest cacy, czy jest be?

Kurak wczoraj napisał tekst, który, choć, jak to u niego zgrabny i w zasadzie słuszny, jakoś mnie do końca nie przekonał, Głosi w nim, że "należy stworzyć świecki grzech śmiertelny" i walić nim lewiznę po tych ich durnych łebkach. Podaje też parę przykładów o co mu chodzi, i to ma sens... Tylko że ja mam chyba lepszy pomysł!

Oto linek do tego tekstu Kuraka:

http://kontrowersje.net/bat_na_esbeck_moralno_trzeba_stworzy_laicki_grzech_miertelny

Jak się dzisiaj nad tymi kwestiami zacząłem zastanawiać, to do mnie doszło, że to co wymyślil sam Kurak - czyli np. oskarżenie tego czy innego komucha o pobicie kubańskiego towarzysza na tle "homofobii" czy "rasizmu", może nie być wykonalne - bo albo on tego w realu nigdy nie zrobił, albo też my się i tak nie będziemy mieli okazji o tym dowiedzieć, a co dopiero udowodnić.

Jednak mamy przecież coś o wiele lepszego, tylko trzeba się w to wczuć, a potem zebrać siły i z przekonaniem działać. W sumie na początek wystarczyłoby krzyczeć magna voce. Na razie, jak stado durnych ciapków, dajemy się wciągać w dyskurs najgorszej lewizny, i, jak oni, mówimy bez przerwy o "gejach", "równouprawnieniu", "tolancji"... Tylko tu i ówdzie odwracamy znaczki. Lubimy też ich oskarżać o "faszyzm". Paranoja - oskażanie o "faszyzm" komucha albo wściekłego lewackiego hunwejbina!

Głupota naszej dzisiejszej "prawicy" jest rzeczywiście niezmierzona, ale my teraz nie o tym. Rzeczą, która nam od niedawna o wiele bardziej od wymienionych powyżej spraw zaczyna dawać w kość, jest oczywiście cała ta obłędna "ideologia gender". Pozująca w dodatku na "naukę" i wykładana na tych dzisiejszych tzw. uniwersytetach. (Duch Miczurina i Łysenki wiecznie żywy.)

Najgorsze co ci jego wyznawcy na razie robią, to oczywiście łażenie po przedszkolach i PSYCHICZNE GWAŁCENIE DZIECI. Tak? No to właśnie! I jeśli TO NIE JEST PEDOFILIA, to ja naprawde nie wiem co by nią miało być. Tak więc, przestańmy jak durnie pieprzyć o "gender" i zacznijmy mówić - a potem zaraz wołać WIELKIM GŁOSEM - że BANDA PEDOFILNYCH ZBOCZEŃCÓW GWAŁCI (na razie główie psychicznie, ale CO BĘDZIE DALEJ?) małe i bezbronne dzieci. No bo czy tak nie jest?

Jeśli akurat twoje dziecko nie zostało jeszcze temu procesowi poddane... Albo jeśli nie masz dziecka w tym wieku... To pomyśl - lewizna dopiero się rozkręca! To jest cały czas jeszcze NEP. Pomyśl jak to będzie wyglądało za lat dziesięć... Za lat dwadzieścia - skoro już dziś są oni aż tak bezczelni. I, niestety, z tak wątłym (oraz żałosnym po prostu i kompletnie nieskutecznym) spotykają się to odzewem. A tu chodzi przecież po prostu GWAŁT na psychice tych dzieci. Gwałt PEDOFILSKI! Mało wam ludzie?

Zacznijmy to mówić głośno, zacznijmy się domagać zastosowania wobec tego wszelkich przepisów dotyczących pedofilii... Które na razie służą, zdaje się, głównie do ułatwienia powszechnej inwigilacji, zbierania drug na druga haków i dintojry... Choć PIERWSZĄ I NAJWAŻNIEJSZĄ SPRAWĄ, za jakie się ci rzekomi łowcy pedofilów powinni zabrać, to właśnie ukrócenie tych obrzydliwych procederów którym zboczeńcy przymusowo poddają nasze dzieci. Zgoda?

(W dodatku zboczeńcy finansowani, w ostatecznej instancji, z NASZYCH pieniędzy, choć po prawdzie mówienie w tym miejscu o forsie zalatuje mi nieco korwinizmem i osłabia wymowę.)

Niech się @#@$ wszyscy ci stróże moralności, wszyscy ci co obiecywali kastrowanie itd., zabiorą za tych EWIDENTNYCH, a do tego ZORGANIZOWANYCH i POPODCZEPIANYCH POD RÓŻNE PAŃSTWOWE I PONADPAŃSTWOWE STRUKTURY PEDOFILÓW!

I TO byłoby wykorzystanie przeciw lewiźnie owego nowego pojęcia, nowego środka, owej broni - "świeckiego grzechu". Śmiertelnego jak najbardziej. To jest bowiem, każdy normalny człowiek łatwo się zgodzi, GWAŁT NA DZIECIACH - WCALE NIE MNIEJSZY, NIŻ GDYBY IM COŚ GDZIEŚ WSADZALI, albo gdyby je na golasa fotografowali!

Więc jak tam z tą pedofilią w końcu będzie - do was mowię: panie Tusk, panie Sienkiewicz, panie Cohn-Bendit...?

triarius

niedziela, grudnia 22, 2013

Wyskrobana Chanuka

Jakaś kopnięta (jak to one) feministka ogłosiła, że w Boże Narodzenie da sobie w prezencie skrobankę, i na naszej "prawicy" rozpętała się burza. Nie przesadzacie ludzie? Oczywiście - samo dziecko jest niewinne, ale czy to aż taka dla nas tragedia, że będzie nieco mniej dzieci z lewackimi genami (jeśli takie istnieją) i przez lewaków wychowanych? Sami sobie to w końcu robią. Naprawdę wolelibyście żeby ich było WIĘCEJ?

W dodatku, jak słyszę, owa lewaczka okazałą się być potomką rebe Bratkowskiego. No to już całkiem was ludzie nie rozumiem - przecież tu nie chodzi o żadne Boże Narodzenie, bo u nich to się jakoś inaczej nazywa, chyba Chanuka. Więc co to ma z nami wspólnego? W dodatku to musi być taka postępowa Chanuka, z Diedem Marozem i "Podmoskowskimi wieczierami". O - wiem jak oni to sobie umyślili: wyskrobie tę idiotkę gość przebrany za Dieda Maroza! Sierpem i młotem.

Naprawdę nie rozumiem. Jeśli aż tak łatwo będziecie się dawać podpuszczać byle jednoosobową prowokacją, to marnie naszą przyszłość widzę! Są już w milionach egzemplarzy lemingi - a teraz wy także do nich dołączycie? Jasne, lekko odwracając niektóre wektorki, ale w sumie to taka sama lemingoza, jak tamtych, a macherzy będą wami manipulować jeszcze łatwiej niż tamtymi. Czego owa chanukowa prowokacja dobitnie, moim zdaniem, dowodzi.

* * *

Na odmianę coś całkiem optymistycznego... Ale ich trzepła ta książka o "resortowych dzieciach"! Nigdy bym się nie domyślił, przyznaję. Dla mnie te sprawy były w sumie od zawsze oczywiste, a szczegóły nie są mi niczego potrzebne. Zresztą większości z tych ubeckich dzieci w telewizjach i tak po prostu nie znam, bo nie oglądam. Ta wiedza by się oczywiście przydała przy ew. sprzątaniu Polski, tylko kiedy to będzie?

Jednak skowyt tego stada dowodzi, że ich to całkiem nieźle ugodziło. Może się boją, że ten i ów leming przeczyta i otworzy ślepka? Nie byłbym AŻ TAKIM optymistą, ale w końcu może oni wiedzą lepiej?

* * *

Bonmot przewrotny, co mi przyszedł ostatnio do głowy. Do tego, jak wielu zauważy, podkradnięty poniekąd wielkiemu Polakowi, choć oczywiście zmieniony. Dla mnie prawdziwy tak na jakieś 70 procent, reszta to ponury żart, ale i tak 70 procent to sporo. (Widział ktoś taki długi wstęp do złożonego z paru słów bonmota?) Oto on...

Kto nie szanuje własnej biurokracji, będzie szanował cudzą.

(Oczywiście BIUROKRACJA III RP NIE JEST "WŁASNA"!)

* * *

Patrzę na zagraniczne telewizje, a tam niesamowite cyrki z tym Chodorkowskim, co go z mamra w Rosji wypuścili. Całkiem nie widzę, dlaczego ta sprawa miałaby aż tak interesować kogokolwiek poza bliską rodziną tego pana, a już szczególnie dlaczego by miała interesować zwykłego konsumenta telewizyjnych wiadomości. No i tak mi się jakoś wydaje, że gdyby ten Chodorkowski był zwykłym gojem, to by pies z kulawą nogą się jego wypuszczeniem z mamra nie podniecał.

A propósito, związany nieco z tym właśnie tematem jest najnowszy tekst Kuraka - ten dlaczego Bolek nie dostał Oscara. Kurak moim zdaniem jest jak najbardziej autentyczny (co mogę uzasadnić na żądanie), a w dodatku dowodzi, że socjologiczne wykształcenie nie zawsze musi być stratą czasu i ogłupianiem pacjenta.

* * *

Aha, uświadomiłem sobie nagle, że nic tu jeszcze nie było o Adasiu. Adaś się zawsze wścieka jak nic o nim nie ma - ostatnio sobie nim nawet nieco spaprałem całkiem poważny und kontrowersyjny tekst. No ale teraz już o nim jest, więc niech siedzi cicho!

* * *

No dobra, wiem że już nie możecie wytrzymać tego napięcia i macie różne dziwne podejrzenia... Adaś to jest baba. "Adasiem" został z powodu cudzego adresu email, którego używał.

Adaś to moja znajoma. Na odmianę także w realu - nie tak jak wy, ludkowie moi rostomili. Kiedyś się z nią założyłem, że będę o niej wspominał w każdym swoim poście i tak to się kręci. (Choć są luki. Cicho sza, żeby nie zauważył!)

triarius

piątek, lutego 24, 2012

Gadanie Michnikiem

Termin "gadanie Michnikiem" zaczyna wreszcie powoli przenikać do prawicowego krwioobiegu, co jest miłe, nawet nie tyle dla mnie osobiście, jako jego ojca, ale nawet dla tego krwioobiegu. Oczywiście odbywa się to znowu za sprawą Nicka, któren ma autentyczny talent publicystyczno-dydaktyczno-propagandowy i wyłapuje z atmosfery sporo tego typu potencjalnych perełek i młotów na lewiznę (z których pewna część jest mojego autorstwa). Sam też oczywiście tworzy swoje własne - nie że coś.

Z tym "gadaniem Michnikiem", że pokrótce wyjaśnię, chodzi o to, że jak się wystarczająco nie oddalimy od liberalnej, post-oświeceniowej - i "zdroworozumowej" po prostu, w takim sensie, że nie podważającej tego, co nam się dzisiaj, skutkiem specyficznej "edukacji", działania mediów, autorytetów, "wolnego rynku", interpretacji rzeczywistości wpaja - to zawsze będziemy skazani na tego typu, w sumie, "narrację". Co najwyżej tu i ówdzie odwrócimy sobie znaczki - że jak Michnik mówi, że pedalstwo dobre, to my że złe.

Ale w sumie to on, w najszerszym sensie oczywiście, narzuca warunki "dialogu" i kształtuje całą tę "dyskusję". O to w sumie chodzi. Owo "wyjście poza" liberalną i post-oświeceniową narrację to nie koniecznie "kopernikańska rewolucja" Spenglera, ale to musi być coś równie radykalnego i "wywrotowego", a ja, przyznam, wielu innych możliwości poza tą "kopernikańską rewolucją" akurat nie widzę.

Co jednak wcale nie oznacza, by o to koniecznie musiało chodzić. Nie - chodzi o "wyjście poza" i tyle! Oczywiście raczej nie na jeszcze bardziej lewackie pozycje, jeśli to ma być prawica i w końcu kontrrewolucja. U Nicka można sobie znaleźć ostatnio całkiem sporo na temat tego "gadania Michnikiem", szczególnie chyba w komętach - nie jest to chyba całkiem tak samo interpretowane, jak u mnie, i tym bardziej warto się zapoznać.

Że jednak przykłady uczą lepiej od wywodów, podamy tu sobie fajny przykład gadania Michnikiem. Prosty i łatwy, jak sądzę, do zrozumienia, choć - podkreślam to z naciskiem! - wcale nie jakiś monstrualny i kretyński. Ot, po prostu widać, jak głęboko w nas to gadanie Michnikiem siedzi!

Fakt, że autor tego przykładu, MatkaKurka, jeszcze niedawno był lewakiem, więc pewnie dużo łatwiej niż nam, czarnopodniebiennej prawicy od zarania dziejów, tym Michnikiem gadać. Jednak gość od jakiegoś czasu gada z dużym sensem, a sam fakt, że przejrzał na oczy, nie tylko dobrze o nim świadczy, ale nawet podważa nieco mój własny programowy brak wiary w człowieka. (Brak wiary w człowieka - sam w sobie ogromnie prawicowy, ale jednak, jeśli w tym, powiedzmy, przesadzam, to i to jest błędem.)

W swym niedawnym tekście - oto link:
http://www.kontrowersje.net/tresc/z_tuskiem_bylo_tragikomicznie_z_komorowskim_moze_byc_tylko_tragicznie

MatkaKurka pisze bardzo sensownie o wyjątkowo szemranym osobniku znanym jako Bronisław Komorowski albo "Prezydent Polski", o jego ciemnej przeszłości, niejasnych powiązaniach z ruskimi służbami (także w wiadomej i najistotniejszej do dwóch lat sprawie), oraz o zagrożeniach jakie się z tym wiążą. Naprawdę sensowny tekst! A samo jego zakończenie jest takie:
Nie chcę bluźnić, ale wydaje się, że Tuska wariant niemiecki nazywa się Pikuś w porównaniu z wariantem sowieckim Komorowskiego. Jakby nie patrzeć Wielkopolska jest „ordnung”, podwórza zagrabione, a Привислинский край gdzieniegdzie jeszcze dumnie strzechami świeci i furmanki ładuje. Strach się bać.
Coś tu kogoś razi? Komuś się jakieś ostrzegawcze światełko zapaliło? Ktoś tu dostrzega jakieś gadanie Michnikiem? Nie? No to nieźle siedzimy w tym michniczo-oświeceniowym szambie, polska prawico! A może jednak? No... właśnie! Czy to nie paranoja, że, po takim przywołaniu tych wszystkich potworności, które się z "Prezydentem" wiążą, i tych zagrożeń, dla nas, dla naszych dzieci, dla Polski... Pointą jest akurat wizja strzech i furmanek? To TO jest ową najstraszniejszą rzeczą, jaka może nas w ogóle, z Komorowskiego i GRU pomocą, spotkać?!

Jeśli naprawdę to, a nie co innego, tak przeraża rodzimą prawicę, no to teraz ten czy ów Orliński Wojtek uzupełni wam, że "jeśli się chce modernizacji, autostrad i czego tam, to trzeba zrozumieć, że to wszystko chodzi w pakiecie, i nie może być autostrad i modernizacji obok pastuszka z fujarką i moheru, a sprzeciwianie się by po tych autostradach paradowały wte i wewte parady kochających inaczej, jest kretyństwem".

Prawda? A mogę was zapewnić i założyć się o co chcecie, że Orliński Wojtek, albo jakiś inny Orliński Wojtek, choćby go inaczej wołali, to powie. Skąd wiem? A stąd, że owe Wojtki już to wiele razy powtarzały, a ich różne ętelektualne guru piszą to nie od dziś.

I co my na to dictum Orlińskiego Wotjka, czy dowolnego innego michniczego avatara? A cóż my innego możemy zrobić, niż podjąć dialog? Konstruktywny oczywiście. Jak Polak z Polakiem! Wszak pragniemy w sumie tego samego! Pragniemy, my i oni też, żeby nie było tych strzech i tych furmanek, a żeby były autostrady i drapacze chmur.

Cóż więc można zrobić? Musimy działać razem - pragniemy tego samego, i chyba nie chcemy, żeby oni nam wkładali kije w szprychy (a kije to oni mają grube!) - prawda? Z pastuszka bez płaczu rezygnujemy, z fujarki też, no a parady pedałów zaakceptujemy - w ramach kompromisu i zwycięstwa rozsądku. 

Co najwyżej we własnym już wyłącznie, prawicowym gronie, podyskutujemy sobie o tym, czy parady lesbijek powinny chodzić od dziewiątej do szóstej w dnie powszednie, czy też 24/7, a parady pedałów jakoś inaczej, czy może tak samo. I czy nie warto by było tej sprawy skierować do Trybunału w Strasburgu. (Prawica, psia mać! Polscy patrioci!)

No więc jak, polska prawico, będzie z tym gadaniem Michnikiem? Gadamy, ale się "w porę" zatrzymujemy? Zostawiając dopowiedzenie dalszego ciągu Orlińskim Wojtkom tego świata? Czy też może zaczynamy się z tego gadania Michnikiem (i Orlińskim Wojtkiem, bo to jedna parafia, gorzej, ze wraz ze sporą częścią rodzimej "prawicy", jak się okazuje) pracowicie wyplątywać?

Może warto się zastanowić CO miałoby być naszym celem, jakie mamy priorytety i jakie są te najgorsze zagrożenia? No bo jeśli ktoś powie, że te zagrożenia to furmanki i strzechy, to sorry, ale z pewnością nie jesteśmy tą samą "prawicą". Może to on jest tą właściwą, to w końcu tylko  kwestia terminologii, ale ja w sumie nie chcę mieć z tą jego nic do czynienia.

BO TU NIE O FURMANKI I STRZECHY CHODZI, A O SPRAWY BEZ PORÓWNANIA WAŻNIEJSZE! (Co nie znaczy, bym o tych strzechach i furmankach koniecznie marzył, jeśli nie miałoby to oznaczać cofnięcia się o powiedzmy sto lat i zrobienia wszystkiego od nowa - lepiej!)

triarius

P.S. W mojej opinii FYM z ekipą robią znakomitą robotę i, z obiektywnych przyczyn, mają o wiele większe szanse dotarcia w pobliże prawdy. (Co nie zmniejsza mego podziwu dla całej ich roboty, bo to jest właśnie coś, dzięki czemu blogowanie nabiera wreszcie realnego sensu.) Ruscy nie są takimi idiotami, żeby pozwolić rozgryźć swoje zagrania standardowym, jakby nie było, urzędnikom, jak Macierewicz, którzy, co nie jest nawet dziwne, bardziej boją się "ośmieszenia" i "absurdalnych teorii", niż mijania się z prawdą o setki kilometrów. 

No i ruscy właśnie tak zagrali, żeby Macierewicz się z prawdą o te kilometry mijał. Cóż, to by się jeszcze dało przeżyć, ale jeśli naprawdę jego sfrustrowana urzędnicza ambicja (którą da się zrozumieć) skłoni go do rzucania obrzydliwych oskarżeń na blogerów, to nie będzie dobrze. Lepiej by było, gdyby Macierewicz robił swoje, jednocześnie będąc świadomy ograniczeń swojej sytuacji, i nie przeszkadzał tym, którzy szczęśliwie tych akurat nie mają.