http://kontrowersje.net/refleksje_ateisty_nad_fenomenem_katolicyzmu
Zacytuję zresztą, chyba nie będzie to pogwałceniem żadnych tam praw. Oto słowa, od których włosy mi się na plecach jeżą:
Jeśli Kościół Katolicki nie pozbiera się i nie znajdzie pomysłu na istnienie po dwóch tysiącach lat, to przepadnie w jeden dzień jak greccy bogowie. Oczywiście nie mówię o święceniu prezerwatyw i sakramencie dla „związków partnerskich”. Mam na myśli taką rewolucję jak zwrócenie się kapłana do wiernych i mówienie w języku wiernych, obie te „reformy” zatwierdziła hierarchia. Teraz potrzeba czegoś równie spektakularnego i jeśli miałbym podpowiadać, to zniósłbym celibat, najgłupszy z katolickich wynalazków, źródło wszelkich nieczęści i problemów Kościoła. Tyle refleksji, jeśli strasznie zgrzeszyłem, to proszę o pokutę, mam nadzieję, że nie bluźniłem.Tematów, i to ważnych, jest tu potencjalnie co niemiara, ale dzisiaj postaram się powstrzymać rumaka i skoncentrować się na sprawie najważniejszej. Muszę jednak pokrótce parę spraw wyjaśnić. Otóż:
- sam, tak jak MatkaKurka, jestem "w sumie" ateistą, choć pod względem kulturowym i uczuciowym bardziej chyba jestem związany z katolicyzmem od wielu jak najbardziej słusznych i poprawnych dzisiejszych katolików (że już nie będę tego słowa brał w cudzysłów, choć ręka mnie świerzbi);
- moje serce należy do kościoła sprzed Soboru Watykańskiego - tego trydenckiego kościoła - i w moim przypadku nie jest to wyłącznie kokieteria, bo ja jestem w tej szczęśliwej (?) sytuacji, że naprawdę tamten kościół pamiętam, choć fakt, że już wtedy, gdzieś w trzeciej klasie podstawówki, zacząłem wiarę tracić, i to wcale nie ze względu na jakąś materialistyczną propagandę (na którą jestem dziwnie odporny), a arystokratyczna babcia "uświadomiła" mnie politycznie już wcześniej, tylko po prostu ja tak wyraźnie mam;
- nie uważam, jak niektórzy cenieni przeze mnie publicyści, by ultramontanizm był dla Polski - dzisiaj, lub zresztą kiedykolwiek - rozwiązaniem któregokolwiek z jej problemów... ultramontanizm może się sprawdzić, w ziemskim bycie, bo nie mówię o zbawieniu duszy, jedynie w przypadku krajów takich jak niegdysiejsza Hiszpania czy Austria - które potrafiły wejść w rolę karzącej ręki i miecza Papiestwa - nie zaś w przypadku krajów peryferyjnych i wiecznie zagrożonych (także przez niewiernych), które katolickiej polityki nigdy nie tworzyły, co najwyżej jej SŁUŻĄC, krwią, potem i innymi zasobami... (ważny temat, ale na razie o tym tyle);
- sam mam specyficzne teologiczne gusta i różne związane z tym idiosynkrazje, o których potrafię czasem wspomnieć w prywatnej rozmowie, albo nawet w sieci - na przykład mam przekonanie do Marcjona, który, gdyby zwyciężył, nie mielibyśmy problemu z barbarzyństwem i po prostu podłością wysławianymi w Starym Testamencie (obok wielu niesamowicie pikantnych historyjek, których, na szczęście dla cnoty wiernych, nikt nie stara się zrozumieć), z czego wynikłoby także parę bardzo praktycznych i bardzo istotnych spraw, o których zamilczę, sapienti sat.
Tak że, przyznaję, sam nie jestem bez grzechu, do świętości mi daleko, i o żaden kardynalski kapelusz się nie dopraszam, choć było w historii nieco kardynałów, i mniej religijnych, i mniej przyzwoitych ode mnie. Nie chodzi mi też tutaj o to, żeby się tu kreować na najwierniejszego syna i obrońcę, którego rady czyta się w Watykanie z wypiekami. Bóg mi świadkiem jednak, że staram się być lojalny i chyba raczej jestem.
Czasem, nawet może aż za bardzo, bo mnie to jeszcze bardziej oddala od ortodoksji. Tej dzisiejszej, żeby już nie rozwijać tego tematu. Ale qui aime bien, châtie bien, jak się kiedyś mawiało, a czasem nawet i praktykowało. (A wy możecie sobie przetłumaczyć w guglu... Niestety jednak nie, bo gugiel pisze pierdoły, sorry!)
* * *
Teraz do naszej najistotniejszej sprawy... Wierzę, że Kurak też dobrze życzy Kościołowi (wbrew opinii paru ludzi, których cenię, a oni mają na jego temat masę podejrzeń), i że ze szczerzego serca udziela Kościołowi dobrych, w swoim mniemaniu, rad, które mają mu pomóc przetrwać więcej, niż te dotychczasowe dwa tysiące lat. Z tym się chyba możecie zgodzić?
No to teraz - jakie ma być to największe zagrożenie? Odwrócenie się od Kościoła wiernych, tak? No bo do tego mają zmierzać te wszystkie światłe rady. Kościół ma jeszcze parę innych problemów, ale te rady dotyczą akurat tego aspektu. (Plus ew. "problemu pedofilii" w związku z tym celibatem, ale ten problem w ogóle jest dość szemrany, jak większość tego, o czym wrzeszczy lewizna.) Wierni mają się odwrócić od Kościoła, jeśli ten się szybko i skuteczenie nie zmodernizuje i nie stanie do nich otworem. No a jak jest z ISLAMEM, że spytam?
Wiem, że islam nie jest w tej chwili popularny, zresztą trudno by był bardzo popularny dla katolika, ale jest to niewiątpliwie religia, istnieje nieco krócej od katolicyzmu, ale nie aż tyle krócej, a problemów z odwracaniem się odeń wiernych ewidentnie wciąż nie ma. Nie ma co hodować w sobie mentalnych zatorów, które by uniemożliwiały stawianie podstawowych pytań - tylko dlatego, że kogoś, mniej lub bardziej słusznie, nie lubimy.
Nie mówię oczywiście, że katolicy mają zarzynać barany w ramach kultu, albo wysadzać się w powietrze, ale jednak fakt, że tamci to robią, zdaje się świadczyć, że swoją religię traktują, nadal, ogromnie poważnie. Zgoda? Dlaczego ją tak poważnie traktują? Dlatego, że "stoi do nich otworem"? Że jest łatwa i przyjemna? Że niczego nie wymaga? Że jest zgodna z "najnowszymi odkryciami nauki"? (Że już o mitycznych "prawach człowieka" nie wspomnę, bo to w ogółe żenada.)
Otóż nie! Muzułmanów jest dziś na świecie coś chyba ponad miliard, z czego Arabów tylko drobna część, a przecież Święta Księga jest po arabsku, w dodatku w trudnym i archaicznym języku, a tylko to ma dla wyznawców religijną wartość. Więc, chcą czy nie chcą, muszą się tym obcym językiem posługiwać, a przedtem jeszcze się go nauczyć. Żeby już nie przypominać innych obowiązków muzułmanina.
Celibatu faktycznie nie mają, ale ja tu nie piszę ulotki reklamującej islam, więc mogę z przekonaniem powiedzieć, że celibat jest akurat ogromnym osiągnięciem katolicyzmu. Nie tylko ja tak zresztą uważam, bo spotkałem się z tą opinią w sporej ilości mądrych książek.
Religie nie mającej celibatu, a będące nieco choćby bardziej skomplikowane od islamu - który w końcu skomplikowany nie jest, choć za to ma ambicje kształtowania całego społecznego życia - degenerują się o wiele szybciej, niż (sorry wrażliwe dusze!) zdegenerował się po tych dwóch tysiącach lat katolicyzm. (A my przecież jeszcze dziś, mimo wszystko, próbujemy i mamy nadzieję, że uda nam się go uratować.)
Tak że - dla Matki Kurki i dla wszystkich myślących o tych sprawach tak jak on, pytanie:
DLACZEGO ISLAM WCIĄŻ NIE TRACI WIERNYCH, CHOĆ FRONTEM DO NICH NIGDY STANĄĆ PRZECIEŻ NIE RACZYŁ?
JAKI JEST POWÓD, DLA KTÓREGO KATOLICYZM NIE MOŻE POSTAWIĆ WŁAŚNIE NA ANALOGICZNĄ WIERNOŚĆ STARYM ZASADOM I ODWIECZNĄ TRADYCJĘ?
Zrozumiem (choć mnie to absolutnie nie zachwyci), jeśli ktoś powie: POSTĘP, PRAWA CZŁOWIEKA, NAUKOWY ŚWIATOPOGLĄD... Albo jeśli powie: to są prymitywy, nic nie kapują, my, młodzi wykształceni z dużych miast natomiast... Jednak gadka o nieuniknionej śmierci Kościoła z powodu rychłego odejścia od niego wiernych - zrażonych do tak archaicznej i mało człowiekolubnej instytucji, to, moim zdaniem, albo ordynarne kłamstwo albo skrajna bezmyślność. Sorry, ale takie jest właśnie moje zdanie, i nie od dzisiaj!
triarius
Kurak niech się zajmuje tym co najlepiej potrafi (np. walką z różnymi Owsikami tego świata etc) ale za wiele to niech na siebie nie bierze, bo nie podoła i mąci tylko innym nieborakom w głowach.
OdpowiedzUsuńGdyż; „… Pierwiastek duchowy każdej żywej kultury jest religijny ma religię bez względu na to czy jest tego świadomy czy nie. Człowiek metropolii jest wszakże irreligijny. Cała wielkomiejska religijność opiera się na autoiluzji. Stopień pobożności (…) objawia się stosunkiem do tolerancji. Tolerujemy coś albo dlatego że w języku form mówi o przeżywanej przez nas samych Boskości, albo też dlatego, iż nic podobnego już nie przeżywamy.(…) Religia faustowska nie mogła z samej swej natury pozwolić na wolność sumienia…. Nie istnieje pośród nas żadna wiara bez skłonności do inkwizycji w jakiejkolwiek formie (sic!)…”
I z innej beczki; „…Gdzie znaleźć druga taką kulturę, która mogłaby się poszczycić podobnym orszakiem? Mam tu także na myśli typ faustowskiego kapłaństwa, owych imponujących biskupów (…), którzy na koniu prowadzili swych ludzi do boju; papieży, którzy podporządkowali sobie Henryka IV i Fryderyka II (…) wielkich kardynałów w osobach Richelieu, Mazarina i Fleury’ego, którzy stworzyli nowożytną Francję. I dopiero w świetle tych frapujących przykładów (…) można pojąć namiętność duchową w wielkim stylu, wzniosłą caritas , której nic się nie oprze i która w swej dynamice tak bardzo się różni od antycznej rozwagi i wczesnochrześcijańskiej łagodności.(…)”
I jeszcze jedno: „Rytuał jest wehikułem sacrum. Każda innowacja profanuje; Kto reformuje rytuał, rani Boga.”
A Kurak nam coś bredzi o rewolucjach etc – żenuła!
No właśnie! Wykonałeś kawał roboty, mnie samego także nieco dodatkowo oświeciłeś. Dzięki!
UsuńTo powinno wisieć gdzieś na widocznym miejscu. A Kurak faktycznie bredzi - widać syn sekretarza POP ma z tym jednak trudniej, niż syn... jak to określić, żeby nie urazić... Czy np. oficera LWP. ;-)
Przynajmniej niektórych.
Pzdrwm
Eee tam! Trzeba walić prosto z mostu: syn polskojęzycznego czekisty! Z resztą to towarzystwo z Informacji Wojskowej to w większości sami dobierani przez dziarskich smierszystów; a w latach szczytowych swej kariery obowiązkowo (od szczebla szefa któregoś tam zarządu) przechodzili szkolenie w Moskwie w ("Третье главное управление КГБ СССР" - co się wykłada: Trzeci Zarząd Główny KGB ZSRR).
OdpowiedzUsuńNo dobra, sam powiedziałeś, więc ja już nie muszę. Swoją drogą, choć nie chciałbym podsuwać pomysłów różnym takim, sito naprawę pogubiło diamenty, skoro my tu, łącznie z Kurakiem i potomkiem bezrolnego analfabety Koryłą, coś próbujemy na niwie intelektualnej, a reszta, ci wszyscy potomkowie jednocześnie wykształconych, cywilnych, bezpartyjnych żołnierzy, NSZ albo nie istnieją, albo bredzą o politycznej mądrości JP2, jeśli nie gorzej.
UsuńZ tym, że ja w domu miałem akurat antykomuszą atmosferę i edukację - chodzi mi tylko o tego tatkę z LWP (a i to nie zupaka, plus rozwiedzionego). Jednak sito parę diamentów zgubiło.
Pokazałem b. bystrej znajomej Twój komęt i kompletna klapa. Bez korzeni w czeka, czy chocby w WAT, widać Spengler nie da się zrozumieć. To nie dla Polaków. I jak ten Zachód ma zwyciężyć?
Pzdrwm
Wydaje mi się, że TO sito żadnych diamentów nie pogubiło! Ba, już to nie diamenty a wręcz brylanty: Żakowski, Olejnik,Paradowska, Pilch, Wojciechowska - wymieniać można bez końca!
UsuńKoryłę widziałem na targach książki - nisza w niszy. Publika w tym światłym bantustanie nadal reaguje telewizorem.
Spengler da się zrozumieć jak najbardziej - do tego wystarczy elementarna logika i podstawowe zdolności inferencyjne; w końcu autor był zawodowym matematykiem (i doktorem filozofii zarazem). To ortodoksja umysłowa czasów radosnego postępu, w jakiej są tresowane od lat rzesze umiejących czytać, zostawia im swój stygmat coś w rodzaju odcisku na mózgu jakiś nieusuwalnych różowych szkieł kontaktowych...
Już nie ma mowy o jakimś tam zmierzchu! To ewidentny zachód Zachodu - La Commedia è finita!
Jak maż ochotę, to zajrzyj, bo masz okolicy msze trydenckie
OdpowiedzUsuńhttp://versusdeum.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=112&Itemid=127
Nie czytam Kurki, ale walnął niezłą głupotę. KK nie przeminie, choć za jakieś 5-10 lat szykuje się niezła zawierucha na świecie i wiele się zmieni na gorsze.