niedziela, grudnia 18, 2016

Bieżące aktualności - 001

Sytuacja jest chyba znacznie poważniejsza, niż się większości "naszych" wydaje. Choćby już ten brak "naszych" telewizji w połowie kraju świadczy, że to nie tylko dobrze przygotowana akcja, ale że bierze w niej także udział sporo poważnych sił.

* * *

Za publiczne używanie słowa "Antifa" w stosunku do tego lewackiego czegoś dawałbym kopa w dupę z polityki czy mediów (a mówię tu o "naszych") i wysyłał do łopaty. Jeśli ktoś tego jeszcze nie pojmuje, nie nadaje się do pracy, jakby nie było umysłowej, a co dopiero do robienia czy komentowania polityki. Które to zajęcia mają spory wpływ na rzeczywistość, przynajmniej w momentach takich jak w tej chwili.

To jest to samo co z "koktailem Mołotowa" czy, sprawą nieco wprawdzie mniejszą, ale też nieco samobójczą, czyli mówieniem o jaruzelskiej matrioszce "generał". Albo o lemingu-półanalfabecie, czy po prostu ubeckiej mendzie, "wykształciuch". (Teraz już wiemy kim jest Dorn, tak? No to ja na to wpadłem wcześniej.) Ogólnie ci "nasi" politycy i komentatorzy - z pewnymi wyjątkami - to żenada z tym ich nawoływaniem do porozumienia i kompromisu, ale też nie tylko z tym.

* * *

Nie ja na to pierwszy wpadłem, ale (parafrazując oczywiście i odwracając Clausewitza): Polityka to wojna toczona innymi środkami. (Oczywiście może też istnieć arystotelesowskie "dbanie o dobro wspólne" i dobrze, jeśli istnieje., ale to nie jest "polityka" w ścisłym sensie.)

* * *

LEMINNG SZANUJE WYŁĄCZNIE SIŁĘ I NAJBARDZIEJ ZE WSZYSTKIEGO GARDZI SŁABOŚCIĄ! (Bardziej precyzyjnie: tym, co bierze za słabość. I to szanuje, co UWAŻA za siłę - tutaj także. Na przykład możliwości okradania proli czy złote Rolexy.) Wszelkie podchodzenie do niego z sercem na dłoni i próby wzięcia go na litość, albo na wyrzuty sumienia, leming interpretuje właśnie jako słabość i... Powrót to początku tego akapitu. Zrozumcie to wreszcie wszyscy naiwniacy próbujący np. nawracać lemingi z kręgu swych krewnych i znajomych! (Bo "nasi" politycy i "publicyści" ewidentnie są z natury zbyt głupi, by takie rzeczy zrozumieć, i nie ma co do tego większej nadziei.)

Jeśli ktoś nie wierzy, to niech się zastanowi, gdzie - w jakich to politycznych systemach - (były) leming robi się uroczym stworkiem i patriotą, kióry chodzi w nogę, wznosząc państwowotwórcze okrzyki? Chodził ktoś do szkoły? Nawet prlowskiej albo w czeciejerpe? No to właśnie! (Nie żebym te systemy ze sobą kompletnie zrównywał, oczywiście.)

No bo przecież tam leming nagle kompletnie nie znika - to chyba oczywiste, prawda? Ino się ślicznie przepoczwarza w kochającego swój kraj (i co tam jeszcze dostanie do kochania) obywatela. Pod wpływem czego, że spytam? Wiecie już? No zgoda, było ich wtedy na pewno mniej niż dzisiaj - ludzie pracowali fizycznie, nie chodzili do przedszkoli, nie było telewizji... Ale były. A w każdym razie lemingi POTENCJALNE, czyli tacy, co by lemingami byli, gdyby "dano im szansę". ("Protolemingi", żeby to tak określić. I tu właśnie te przedszkola, telewizja, korporacje, Starbucksy...)

Oczywiście nie twierdzę, że leming jest główną siłą sprawczą w tym, co teraz w Polsce mamy - byłbym idiotą, gdybym tak sądził - ale leming bierze w tym aktywny i hałaśliwy udział, i o duszę leminga toczy się też spora część walki. Jest masa lemingów, które na razie żadnego udziału w zadymach nie biorą, bo leming to jednak nie hunwejbin, nie są na razie zresztę porządnie uruchomione i zagospodarowane, ale lemingi gadają z innymi, tweetują, mają kontakty z zagraniczniakami, tworzą więc światową opinię są w różnych instytucjach i mogą w razie czego piasek w tryby... 

I one, niestety, zdają się tą obecną sytuacją, w tym bierną i czysto defensywną postawą "naszych", być powoli spychane na coraz radykalniejsze pozycje. W kierunku coraz śmielszych działań.

Nie twierdzę, że na pewno możemy ich jakoś postraszyć lub natrzeć im uszy, bo pewnie właśnie (niestety) nie, nie chcę się sprzed bezpiecznego ekranu na takie tematy autorytatywnie wypowiadać, ale też warto sobie zdać sprawę z tego, że takie zjawisko tu występuje i nam nie pomaga.

(A tak przy okazji, to niektórzy dojrzą, że znowu mamy tu naszego nieocenionego Ardreya i to, co Pan T. określa mianem "instynktu linczu". I o czym pisał np. zaraz po utracie przez PiS władzy w 2007.)

* * *

Wiem, że to straszne, co teraz mówię i wielu porządnym z kościami ludziom rozkrwawię serduszko, ale fakt, że ktoś ładnie przeprowadzał staruszki przez jezdnię, nie oznacza, że poradzi sobie w klatce UFC. Niestety, choć od przeprowadzania staruszek mamy specjalistów nienajgorszych, jak się z radością przez ostatni rok dowiedzieliśmy, ale z tym UFC to na razie nic pewnego.

Gadki-szmatki, że oto "Beatka nas uratuje", albo że "Duda sobie poradzi", wydają mi się dość smętną metodą walki z tą zdeterminowaną i zasilaną na różne sposoby przez naszych odwiecznych wrogów swołoczą. Oby sobie poradzili i nie wykluczam, że tak, ale gwarancji na razie nie widzę. Sorry, że zakłócam słodki sen! Wiem, że duże demonstracje po naszej stronie wiążą się teraz ze sporym zagrożeniem różnymi prowokacjami, ale jednak ta demonstracja Gazety Polskiej wydała mi się nad wyraz marną odpowiedzią na to, co się nam próbuje zrobić. (Znowu przepraszam!)

Miałem dziś nieco nadziei na jakieś ćwierć miliona spontanicznie tam gdzieś zebranych - a wiem przecie, że to Warszawa i co to za miasto - a tu takie cherlawe coś i te przeróżne mało konkretne, mało głębokie analizy dla ubogich duchem, dla jakiegoś prawicowego leminga, w wykonaniu tych tam przywódców... Ech!

triarius