sobota, sierpnia 18, 2007

I jeszcze sensowniej będzie można, hurrra!

The Territorial Imperative Roberta Ardreya onlinePoprzedni wpis, umieszczony tu chwilę temu, ogłaszał coś ważnego wszem i wobec. (Można to zobaczyć, żadna sztuka.) No i poszedłem za ciosem (czyż może być coś bardziej prawicowego i bardziej tygrysiego? nie na darmo widać przez pół ostatniej nocy oglądałem stare na YouTube filmy z Jackiem Dempseyem, Georgem Carpentierem, Gene Tunneyem i innymi dawnymi championami) i znalazłem... Fanfary! Werble! Chóry starców zawodzą, dziewczątka w białych sukieneczkach sypią kwiecie... Ach! Znalazłem mianowicie DRUGĄ książkę Ardreya dostępną za darmo w sieci! Tym razem jest to... A zresztą co będę gadał, widać chyba wszystko tu po lewej.

Dodam, że to właśnie była pierwsza książka Ardreya, która wpadła mi w ręce, a więc akurat ona była najważniejsza w moim rozwoju intelektualnym. Od tamtego czasu minęło dobre 20 lat, ale jak dziś pamiętam, jak ją pożyczałem, nie wiedząc jeszcze właściwie co to jest, w miejskiej bibliotece w Uppsali. Musi jakiś, rzadki tam, prawicowiec oddał akurat swoje książki, bo jednocześnie pożyczyłem "The Left Luggage" C.N.Parkinsona, tego od "Prawa Parkinsona", na temat genezy Labour Party. Niemal nigdy więcej już tego typu książek tam nie znalazłem, a akurat tych już dosłownie nigdy.

No więc teraz możemy chyba zakładać w Polsce nasza własną Nową Prawicę, prawda? I niech by była zoologicznie paleo-konserwatywna. Kto się zgłasza? (Ale ostrzegam, ze z Adreya będę przepytywał, chyba, że ktoś z góry zgłasza się do fizycznej roboty. Żeby nie powiedzieć do mokrej. Ale na serio - może przestaniemy się wreszcie, mówiąc eufemistycznie, bren..ować wydumanymi przez kogoś na kacu teoriami ekonomicznymi i odruchami godnymi rozbestwionego i niezbyt rozgarniętego czterolatka, któremu mama każe dać się pobawić samochodzikiem młodszemu bratu? I zaczniemy rozmawiać z sensem i o konkretach, znaczy.

Link, jakby się ktoś pytał, jest po prawej, w "Rzeczy nieprzemijające", ale co mi szkodzi, mogę go umieścić także tutaj. (Co niniejszym czynię.)

To się nazywa bezinteresowna robota na rzecz społeczeństwa, nie?

Właśnie z niejakim smutkiem zauważyłem, że tylko sam początek książki jest w tej chwili dostępny, ale spis treści jest cały i wygląda, że ta książka jest właśnie umieszczana w sieci. Więc niedługo powinno być wszystko. I może następne książki Adreya też! A więc, radujmyż się Bracia! Alleluja!

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

Wreszcie będzie można w miarę sensownie porozmawiać!

Najlepsza chyba książka Roberta Ardreya do przeczytania w sieciCzy wiesz Mój Najsłodszy Czytelniku co to jest, to po lewej? No to się przyjrzyj!

Zawiadamiam wszystkich, że właśnie (ze sporym zdziwieniem i autentycznym zachwytem) znalazłem w sieci moją ulubioną książkę Roberta Ardreya "The Social Contract". O Ardreyu już tu (i w innych miejscach zresztą też) wspominałem dość często, choć było to poniekąd gadanie dziada do obrazu, bo nikt w Polsce nie wie, o kogo i o co chodzi. Jednak dla mnie ten autor jest jednym z absolutnie najważniejszych w mym intelektualnym rozwoju, o czym zresztą traktował absolutnie pierwszy mój wpis na tym blogu.

A więc wreszcie, jeśli ktoś sobie zada wysiłek, by tę książkę przeczytać, będziemy mieli możliwość rozmawiania w miarę konkretnie - o prawicowości, socjaliźmie, ludzkiej naturze, nacjonaliźmie, ewolucji... Jest to wprawdzie tylko jedna z książek Ardreya, ale znajomość jej to i tak niebo a ziemia w stosunku do sytuacji, gdy ja coś tam gadam, powołując się na tego właśnie autora, a nikt inny nie ma pojęcia o co może chodzić, brat katolicki fundamentalista się jeży, bo to - apage Satanas! - ewolucja... Do dupy z taką rozmową! Albo też rozmówca wyrabia sobie całkiem fałszywe pojęcie na podstawie jakichś drobnych i mylących fragmentów, np. przeze mnie przetłumaczonych i opublikowanych. Np. że chodzi o jakiś prymitywny socjaldarwinizm, jak ten stworzony swego czasu przez Herberta Spencera i teraz międlony przez jego późnego wnuka Korwina-Mikke.

Niedawno się by the way dowiedziałem, co warto chyba podkreślić, że Ardrey był jedną z głównych inspiracji amerykańskiej Nowej Prawicy (najpierw napisałem Lewicy, cholera, ktoś mógł się na to nabrać!). Różne rzeczy się na jej temat słyszy, np. że to żydowcy trockiści, którzy przejrzeli na oczy, ale przejrzeć na oczy u takiego kogoś to jednak spore osiągnięcie, przyznacie, a złudzenie, iż każdy kto nie jest wierzącym katolikiem od razu stanowi forpocztę lewactwa jest po prostu fałszywe i może się dla nas okazać b. kosztowne.

Serdecznie współczuję wszystkim, których znajomość angielskiego nie pozwoli na przeczytanie tej wspaniałej książki, mimo ich uczciwego do tej pracy zapału. Naprawdę cenię ludzi zakorzenionych, także zakorzenionych w jednym, własnym języku, ale bez angielskiego to dzisiaj nie da się po prostu żyć. Jak i bez znajomości Ardreya na prawicy, zresztą.

A więc, sam już nie wiem, w zasadzie należałoby się zakręcić za możliwością przetłumaczenia dorobku Ardreya (jak również paru innych wspaniałych i ważnych książek, np. niedostępnych obecnie fragmentów Spenglera) i wydanie ich w Polsce. Ranga narodu i jego języka wiąże się przecież także z tym, czy są w nim dostępne najważniejsze dzieła, a u nas z najważniejszych dzieł dostępne są głównie chyba Żiżki, Erichy Frommy i Leniny. Więc jakaś ściepa, czy coś. Ja mógłbym zrobić samo tłumaczenie, a może i nieco pozałatwiać sprawy wydania.

No a jak ktoś sobie nie zechce zadać trudu przeczytania i zrozumienia, to nadal oczywiście będę go kochał i szanował, szczególnie, jeśli jest jednak po naszej, a nie po tow. Sierakowskiego z tow. Środą stronie, ale za intelektualistę, z którym można rozmawiać inteligentnie, już go uważać nie mogę. Sorry! I będę go zachęcał, by się wziął do jakiejś innej od mędrkowania roboty, jeśli chce być uważany za prawicowca. (Co nawiasem mówiąc przydało by się nam wszystkim, bo smęcenie na forach i blogach pochodu lewactwa z pewnością nie zahamuje.)

Sami to chyba rozumiecie. A więc macie ludzie powiedzmy... Trzy miesiące na przeczytanie, przetrawienie, przyswojenie, a potem zaczynamy wreszcie autentyczną prawicową debatę. A nie tylko odwieczne polskie międlenie martyrologii i Piłsudzki vs. Dmowski (co by wcale nie musiało być głupie, ale warto mieć jakieś konkretne dane, jeśli to ma do czegoś prowadzić, nie?)

Acha, jeszcze może warto by było wyraźnie powiedzieć, gdzie ten cudowny Ardrey jest do znalezienia, tak? No więc w prawym menu, w kategorii "Rzeczy wiekopomne". Ale co mi szkodzi: oto bezpośredni link.

A tak przy okazji, to jeśli by ktoś chciał sobie ściągnąć tę stronkę z Ardreyem (albo jakąkolwiek inną zresztą) na dysk swego kompa, a nie wiedział jak i czym to zrobić - niech pyta, chętnie pomogę.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.