piątek, marca 09, 2012

To my! To my! To właśnie my!

Wpadła mi w rękę darmowa gazetka Metro. Przejrzałem sobie, żeby zobaczyć czym się żywią lemingi, no i widzę, że "Czesi wybierają komunizm". Tytuł taki, notki. Chodzi zaś w niej o to, że, cytuję w całości:
23 proc. Czechów ocenia jako dobry system polityczny w kraju przed upadkiem komunizmu, a tylko 15 proc. obecny - wynika z sondażu Centrum Badania Opinii Publicznej (CVVM) w Pradze.

Ponad połowa ankietowanych wyraziła też niezadowolenie z funkcjonowania demokracji w Czechach i coraz mniej osób uznaje tę formę ustroju politycznego za najlepszą.

Badanie CVVM wykazało, że oceny funkcjonującego w Czechach systemu politycznego stopniowo się pogarszają. W 2009 roku jeszcze 22 proc. osób miało o nim dobrą opinię. Wzrósł równocześnie odsetek ocen negatywnych - do 60 proc. z 41 proc. Nadzieje na poprawę obecnego systemu politycznego w najbliższym 10-leciu wyraziło 18 proc. ankietowanych.

Spadł też odsetek osób, które uważają demokrację za najlepszą formę ustroju państwa, podczas gdy w ub. r. było ich 42 proc.

24 proc. osób - głównie zwolenników Komunistycznej Partii Czech i Moraw KSCzM - "w pewnych okolicznościach" zgodziłoby się na rządy autorytarna, natomiast 27 proc. było obojętne, w jakim ustroju żyją.

pap
No i co na takie coś rzekłby rasowy tygrysista? (Zakładając, że takie źwierzę w ogóle istnieje.) Oczywiście trywialne sprawy w rodzaju tej, że jak się ludowi ten obecny syf stręczy jako "demokrację", to trudno się dziwić, że lud "demokracji" coraz bardziej nienawidzi. Nieco bardziej wyrafinowaną byłaby uwaga, że im mniej Czech w Czechach - więcej zaś szemranej brukselsko-berlińskiej, lewacko-totalitarnej "Europy" - tym, logicznie, mniej się ten "czeski system polityczny" ludziom podoba.

Można by także wspomnieć o tym, że ludzie się jakoś tam z czasem dostosują do niemal każdego politycznego systemu, on zaś w jakimś stopniu dostosuje się do ludzi. Co dotyczy nawet realnego komunizmu, w jego późnej (nie uwzględniając obecnej postkomuny) czeskiej wersji. Jednak dręczy mnie uporczywa myśl, że być może najsłabiej ta zasada stosuje się właśnie do realnego liberalizmu! Ciekawy problem.

Przyczyn można by tu szukać w tym, że jednak atomizacja społeczna realnemu liberalizmowi wychodzi jak chyba żadnemu innemu systemowi dotąd. Także być może tego, że realny liberalizm działa w dużym stopniu poprzez środki ekonomiczne, zmieniając warunki gry czasem niemal z dnia na dzień, a na to ludzka psychika zdaje się wyjątkowo mało uodporniona.

Może zresztą chodzić przede wszystkim o to, że nawet w realnym komuniźmie aż tak pozbawieni przekonań, oślizgli i wulgarnie cyniczni ludzie, jak w realnym liberaliźmie, tak wysoko nie awansowali i tak wielkiego wpływu na los swych bliźnich nie mieli. (Pomijając oczywiście kwestię jakości tych komunistycznych przekonań - zarówno w ich wczesnej "rewolucyjnej" wersji, jak i w tej późnej, z czasów Breżniewa i następców.)

Może zaś największą rolę ma tu fakt, że to już w sumie praktycznie nie jest państwo narodowe - choć wciąż pod szyldem "Czechy" - a pokraczne "europejskie" imperium pod niemiecką władzą, w którym Czesi są przeznaczeni do roli tyrających i wykonujących polecenia proli, choć może nie aż takich, jak np. Polacy.

Wznosząc się na wyższy poziom tygrysizmu, możemy się, pod wpływem cytowanej tu notatki, zastanowić nad mediami i propagandą. Otóż ludzie sądzą, że dla trzymania proli w szachu i ogłupieniu, jakie mają dzisiaj miejsce i stale się zdają pogłębiać, potrzebny jest całkowity monopol mediów, fundujący prolom swego rodzaju "total immersion", i że jakakolwiek luka w tym monopolu zrobi ogromną różnicę.

Ja mam co do tego spore wątpliwości. Otóż wydaje mi się, że w sumie my i tak niemal wszyscy "gadamy Michnikiem", i bez jakiejś radykalnej "rewolucji kopernikańskiej" niewiele się istotnie w stanie naszej proleciej świadomości zmieni. Łagodniejsze określenie na "gadanie Michnikiem" to byłoby coś w rodzaju "życie całkowicie w oparach milion razy przeżutego i wyplutego, przeżutego i wyplutego, przeżutego i wyplutego Oświecenia".

Tak czy tak, co byśmy z tych mediów nie usłyszeli, czy tam nie zobaczyli, będziemy to, bez takiej czy innej (niekoniecznie spenglerowskiej, choćby w teorii!) "kopernikańskiej rewolucji", interpretować tak jak Michnik, czy inny wspierający cały ten syf "moralny autorytet". Co najwyżej tu i ówdzie odwrócimy sobie znaczki - to co tamci lubią, dla nas będzie be, i odwrotnie. Nie ma tu żadnej istotnej INTELEKTUALNEJ różnicy, są co najwyżej różnice czysto emocjonalne!

Oczywiście - emocje SĄ ważne! Być może nawet ważniejsze od czystego mózgowego intelektualizowania. Jednak emocje mają to do siebie, że trwają, jeśli pozostawione sobie samym, krótko, a do tego łatwo nimi manipulować. Emocje to silnik, ale intelekt - a konkretnie tzw. "światopogląd" - to konstrukcja naszego pojazdu. Jeśli przyczepimy wielki potężny silnik do galaretowatej ramy i karoserii, to byle Michnik będzie mógł nas pokierować w dowolną stronę - skutecznie, pewnie i całkiem niewielkim wysiłkiem!

No i ja tu chciałem, na koniec, rzucić taką przewrotną myśl w związku z powyższymi rozważaniami. (I oczywiście w związku z cytowaną na samym początku rewelacją o upodobaniach Czechów.) Taką myśl, że być może owo "total immersion" nie jest wcale aż tak decydujące

Bo tu może bardziej chodzić o to, że jak np. te 22 procent "obywateli" którzy kochają obecny system, to musi istnieć jakaś gałąź, jakiś avatar sytemu władzy, który im - poprzez media, tańce z gwiazdami, "informację", i co tam jeszcze - będzie wrzeszczeć do ucha: "To my! To my! To właśnie my! To my jesteśmy obrońcy tej cudowności, którą tak kochasz!"

Tym zaś 60 procentom, które tego systemu nie znoszą, jakiś inny odłam establiszmętu, za pomocą tych samych (albo i nie, w sumie to nie aż tak istotne, jak oni to rozpisują na głosy) mediów, tańców i całej reszty, do ucha będą wrzeszczeć... Co? No przecież, że: "To my! To my! To właśnie my! To właśnie my przecież, i nikt inny, staramy się rozwalić ten syf i prawie nam już się udało!" Tak samo z władzą autorytarną i nieautorytarną: "To my! To my! To właśnie my! To właśnie my-y-y-y!!!"

(Nawiasem mówiąc, fakt, że na ew. autorytarną władzę zgodziliby się w Czechach akurat "głównie zwolennicy Komunistycznej Partii Czech i Moraw KSCzM", mógłby mieć spory związek z faktem, że, w wyniku konsekwentnych działań obozu władzy, jest to zapewne jedyna licząca się w jakikolwiek sposób partia, która głosi akurat tego typu "nie-całkiem-demokratyczne" hasła. Co, z punktu widzenia obozu władzy jest niegłupie, jak zresztą widać choćby z tego powiązania nielubienia "demokracji" z komuchami w owej notce.)

No i tak to, wędrując sobie umysłem po tych właśnie ścieżkach, nietrudno będzie, jak sądzę, postawić całkiem sensowne hipotezy co do tego, jak będą się teraz przedstawiać działania establiszmętu w dziedzinie "informacji", propagandy i odświeżania politycznego języka przemowy do proli. Jak również rola różnych tam Krytyk Politycznych, kolejnych (i równoległych) partii Korwina, "lepszych wersji PiS", ruchów Oburzonych i czego tam jeszcze - na Tweeterze, na Facebooku, i gdziekolwiek - staje się jaśniejsza.

Oczywiście temu @#$% establiszmętowi TRZEBA robić wbrew i trzeba się, jakoś, organizować, może nie całkiem wszystko jest neo-ubecką prowokacją (choć oczywiście o Krytyce Politycznej czy Korwinie tutaj nie mówimy!), ale też naprawdę trzeba uważać, bo tutaj wszystko jest z góry rozpisane na głosy, i zawsze podstawią nam kogoś, kto będzie słowiczym głosem wrzeszczał nam w samo ucho: "To my! To my! To właśnie my!"

triarius

P.S. Ludzie, wy naprawdę wierzycie w "równouprawnienie kobiet" i inne tego typu pedalskie pierdoły?