wtorek, czerwca 16, 2015

No więc to by było na tyle

Z powodu nikłego zainteresowania Szan. Publiczności (i Władz) ten blog zostaje zlikwidowany.

(Uzupełniam po trzech miesiącach: na razie wciąż istnieje, trochę z przyczyn niejako technicznych, a trochę tak sobie. Może go w końcu zdejmę, a może nie. W każdym razie już tu nie piszę - NA TO sobie ładnie zapracowaliście. ;-)

To była interesująca przygoda. Dziękuję wszystkim i pozdrawiam czule.

triarius

P.S. Gdyby ktoś miał do mnie jakąś sprawę - genialni siostrzeńcy? cztery tony nawozu (byle był sztuczny!)? trening wirującej ręki? coś jeszcze fajniejszego? - to, jak się trochę poszuka, można mnie w sumie znaleźć. (Jak i każdego dzisiaj.) Kontakt przez np. maila, Skype, niepopy albo bmpl24. (Nie że coś.)


63 komentarze:

  1. Panie Tygrys! Skąd u Pana nagle te emocje szesnastoletniej pryszczatej pensjonarki? Jaka tam znowu Szan. Publiczność? Czy Ci się przypadkiem, z emocji, nie zaczęło w oczach troić i dziesięciorzyć? Czy raczyłeś zauważyć iż Twoje pierwsze posty sprzed dziewięciu(sic! Boże! jak ten czas leci!) lat doczekały się pierwszych komętów po latach sześciu?

    (A tak, na boku, między nami, powiedz szczerze; na chuj Ci ta cała publika? Cwelebrytą chcesz zostać, czy cóś? Prowadzisz sensowny blog, piszesz do rzeczy , czasami ktoś to przeczyta, czasami nawet ktoś myślący - i tyle. " Kto pragnie pisać dla więcej niż stu czytelników, ten zdradza własne przekonania..." rzekł był kiedyś pewien rozsądny człek...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale to nie tak.

      Zwróć uwagę, że to pierwszy komęt od trzech tygodni i pięciu wpisów. A jak bym się nie pożegnał, to i tego by nie było. Blog zaś bez komętów, zgodzisz się chyba, jest bezsensem, a mnie stać na lepsze rzeczy. Twoje komęta trzymały ten blogas przy życiu od całkiem dawna zresztą. Nic już innego go nie trzymało od co najmniej roku. Przedtem faktycznie bywało inaczej, ale wolałbym nie dochodzić przyczyn, bo wcale nie jestem przekonany, że to było przede wszystkim uznanie dla mojej tu roboty. Raczej powinowactwo duchowne z pewnym optymistą, paru znajomych, którzy z różnych powodów znikli, albo nie raczą oficjalnie skomentować, tylko cichcem w mailach...

      W sumie zawsze miałem spore wątpliwości. Blog to nie jest dla mnie idealne medium, tak to widzę. Nie jest to decyzja wesoła - ten blog, wbrew może pozorom, przynajmniej ostatnio, kiedy się dużo wygłupiałem, miał dla mnie spore znaczenie, przyznaję, ale jednak uzdowienie b. nieprzyjemnej i dwuznacznej sytuacji.

      Nie sprawia mi przyjemności syczenie w czasie pisania o perłach i wieprzach, jednocześnie nieskutecznie wystawiając się na sprzedaż. Fakt, że od dawna pisałem w sposób, który absolutnie nie wymagał ode mnie wysiłku czy dyscypliny, starałem się przy tym bawić co niemiara, a i to, jak sądzę, miało wartość niebylejaką, ale powtórzę - nikt nie raczył komętać i to był na blogasa wyrok śmierci.

      Nie miałbyś zresztą szansy się wpisać, gdyby nie to, że już trzeci dzień ściągam to wszystko na dysk, i na razie jest tego... 36,27GB na tę chwilę. Dlatego jeszcze wszystko tu w sumie jest jak było.

      Co do pisania, to na razie chyba mnie aż tak nie ciągnie, ale z czasem, nie wykluczam czegoś, np. na Smashwords (i zapewne za $$, co mi tam!) - tylko że pies z kulawą nogą nawet nie będzie miał okazji się o tym dowiedzieć, więc obiektywnie wiele sensu w tym nie ma.

      W każdym razie dziewięć lat pisania bloga (nie ukrywam, że moim skromnym jednej z jasnych plamek w historii intelektualnej III RP) i ani nie mam z kim trenować wibrującej ręki (sześciesięciolatki nie są zbyt popularne w osiedlowych klubach MMA, z paru łatwo zrozumiałych względów, a aikido mnie już nie kręci), ani z kim grać muzyki, ani do kogo mordy otworzyć... O większych ambicjach nawet nie wspominając.

      Tu nie chodzi o ilość czytelników - ten rozsądny człowiek miał rację - tylko o fałszywą sytuację. Ja w sumie nie wiem czy się tylko bawię, czy jednak to coś dla kogoś znaczy, czy mam być poważnym publicystą - mimo że nic z tego nie mam i mało kto się przejmuje. Nie wiem jak pisać, nie wiem w sumie jakie to stwarza u ludzi wrażenie. Do dupy z takim pisaniem!

      Nie przeczę, że w sumie uważam to wszystko, co tu napisałem, za swego rodzaju arcydzieło, ale niech lepiej będę legendą dla paru ludzi, niż b. nieudanym konkurentem niektórych popularnych blogerów.

      Jakieś kontakty chętnie bym utrzymał, chętnie bym miał ew. możliwość zawiadomienia, że np. napisałem książczynę, albo wydałem sobie wirtualny kwartalnik...

      Ale w sumie czy to aż takie ważne? Trza zacząć myśleć o zbawieniu duszy, a nie o ulotniej sławie i fanaberiach. I nie ma w tym wcale ani kokieterii, ani rozpaczy (choć nieco melancholii faktycznie), ani jakichś taktyczno-marketingowych posunięć.

      Pisałem, miało swoje zalety, miało też cechy dziwne i sprawiające, że czułem się nieraz po prostu głupio, stręcząc nie-wiadomo-komu te subiektywne mądrości... I skończyło się. Mam w końcu masę innych zainteresowań, o większości z nich nawet nie ma po co i jak pisać, a do tego to zbawienie duszy coraz mocniej się naprasza. ;-)

      Pzdrwm

      Usuń
  2. Nie jest prawdą, że nie jesteś/byłeś czytany. Rozumiem, chciałbyś być chwalony, może nawet na czele ...
    Nadzieja na odciśnięcie swego śladu na piaskach czasu to obiektywnie zwykle sen wariata jest. A zwłaszcza, gdy się ziści.
    cmss

    PS Pisałem przecież, dzień bez tłumaczenia Ardreya dniem straconym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem pewien, że cały czas ironizujesz, więc tym o Ardreyu się aż tak nie przejąłęm. Zresztą aż tyle tego Ardreya nie ma, choć szkoda.

      Co do chwalenia, to wcale nie o to mi chodzi. Chodzi o ęteraktywność. Uświadom sobie: należę do pokolenia (może czysto formalnie, ale starczy), które wszyscy by chcieli, żeby już znikło bez śladu (i nie mogę rzec, żebym nie rozumiał). Znajomi z młodości powyzdychali, zdziadzieli, albo od początku byli ubekami. Wiem że mam wybitny umysł, powiem skromnie, ale mam też kurewsko nudną robotę, czasem sporo, czasem niemal głodem przymierałem... Na boks i MMA, z powodu wieku, mnie nie chcą, albo robią niesamowitą łaskę... Grać nie ma z kim, bo nawet jak ktoś w moim wieku jeszcze nie cały w kafelkach i wycieczkach na Balerary, to co najwyżej tenis i jakieś popłuczyny po Ten Years After, plus leminżenie... Chujowe życie w bantustanie, choć nie całkiem typowa jego wersja.

      Więc człek sobie założył bloga. I co?

      Towarzyski nie jestem i konakty z ludźmi, wieczorki zapoznawcze i potańcówki mnie nie interesują, ale jednak raz na jakiś czas mordę do kogoś warto by było otworzyć - to po prostu biologia - a nie wymądrzać się w przestrzeń, czując się jak idiota, nie wiedząc czy się zabawiać pisaniem wyłącznie dla siebie (tylko po kiego?), czy też jednak starać się trzymać nieco powagi i poziomu... Nie mówiąc już o obaleniach i wi(b)rującej ręce.

      Ardrey napisal cztery genialne książki, plus parę innych rzeczy, był, do czasu, pupilkiem establiszmętu... I co? Więc po kiego grzyba ja mam teraz się wymądrzać, w 35 lat po jego śmierci, w sto lat po Manum Opus? W tym ponurym bantustanie, w naszym, pięknym, ale mało popularnym, języku... Co z tego wyniknie?

      Wasze wnuki postawią postawią mi pomnik? Dream on! Będą ganiać po haremach z nożyczkami przy kubraczkach, albo za woziwodów. Nic z tego co teraz piszemy nie przeżyje. Ardreye i Spenglery też zresztą, niestety. Ani Monteverdi. To jest koniec.

      Nie chcę się po prostu w przestrzeń bez sensu wymądrzać. Jest mi, fakt, kurewsko smutno, ale nie dlatego, że blogas zdycha, tylko dlatego, że musiałem zdecydować, że to mi to już nie daje wystarczającej satysfakcji i etycznego zbudowania, natomiast dwuznaczność tego sprawia mi pewien ból. I że nie mam nic zamiast tego, nawet MMA. Może coś kiedyś jeszcze napiszę, choć właściwie po co?

      A w ogóle to zrobię tak... Wywalę wszystkie wpisy, poza tym tutaj, ale komętania nie zablokuję, więc będziecie w razie czego mieli ułatwiony kontakt, przynajmniej czas jakiś, i będziecie mogli mi mówić, jak bardzo za mną tęsknicie. OK? Co mi sprawi dziwną radość, choć oczywiście wasz smutek jest także i moim. Itd.

      Dzięki za tego komęta, tym bardziej, że po Tobie słodyczy się raczej nie spodziewałem. ;-)

      Pzdrwm

      Usuń
  3. Nie wiem... Z jednej strony trudno przymuszać człowieka do robienia czegoś czego ma na prawdę dość, a z drugiej, niedługo oprócz zbędności telewizora nie będzie też powodu do odpalania kompa; w tym całym ęternetowym potopie ilość niezmiennie przechodzi w bylejakość i coraz trudniej człowiekowi wyłowić cokolwiek na jakim takim poziomie z tego zalewu szamba.

    Ty z tym swoim ADHD zapewne zawsze będziesz miał pod górkę na tym lichym świecie, ale zaiste, świat jaki nam się wyłania z zamętu po opadnięciu wojennego kurzu pamiętnego XX wieku powoduje, iż dopiero teraz zaczynamy rozumieć sens słów: "Cieszcie się wojną, bo pokój będzie straszny!"

    Nie wiem, no nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mam "naprawdę dość" pisania jako takiego, tylko doś mam pieprzenia do ściany. Byle jaki blog ma komęty, tak? Że już o takich lepszych blogach, jak powiedzmy Toyaha nie wspomnę. A jeśli ja nie jestem ciekawszy od Toyaha, to sorry, ale nie zamierzam się wygłupiać. Dla niego to jest OK, dla mnie nie. Wszędzie są komęta, a u mnie (od ostatniej długiej przerwy w pisaniu, porzuceniu Pejsbuka i wszystkich mirrorów) czasem Amalryk (czyli Ty) zakomęta z litości, a ostatnio co się działo, to możesz sobie zobaczyć.

      Poza tym ja nie faktycznie przepadam za pisaniem "jako takim" - w liceum pisałem wypracowania na pół strony - ale uwielbiam interaktywność i wtedy pisanie po prostu płynie. Jestem niesamowitym introwertykiem, ale z drugiej strony introwersji mam na co dzień w nadmiarze i jeszcze trochę, więc albo kurwa ęteraktywność, albo na co mi to? Mam lepsze rozrywki na ostatnie lata życia.

      Mam swoje instrumenta, książki, kursa, walki z cieniem, mam myśli tak głębokie, że nawet sama myśl o ich opublikowaniu w tych @#$%^ czasach jest absurdem. Starczy!

      Nie jest to działalność polityczna; nie jest to dyskusja; nikt mi za to nie płaci; w doktoratach wspomnieli mnie już lata temu, więc sytym; nie ma to nic wspólnego z "nieśmiertelnością, bo tego już dla nas nie będzie"; nie jest to trampolina do kariery; nie jest to trampolina do oficjalnego statusu ętelektualisty...

      No więc co to, do kurwy nędzy, jest? Mam konkurować z blogaskami o modzie damskiej? Ale one mają publiczność i komęta! To jest coś jak prywatny blogasek o tym, co było na obiad i w telewizji? Nie, sorry!

      Tym bardziej, że trend jest przecież beznadziejny - po dziewięciu latach, bez paru dni, nieskończenie mniej komętów, a z odwiedzających też nie tak wielu, poza Łubianką i Obamą (których niniejszym pozdrawiam).

      Wiem że istnieją metody, różne tam SEO itd., sam takie stosowałem do paru rzeczy, ale nie zamierzam być przekupniem wywrzaskującym swoją szemraną ofertę na rynku, gdzie wszyscy mają w dupie. Chcę mieć z kim się, @#$%, grapplować, jeśli już nie boksać, a dyskusje światopoglądowe to już mus! I tyle. Zaczynam się tu czuć jak tresowana małpa, czyli jak wtedy, kiedy byłem swego rodzaju gwiazdką, wkładaną na jedynkę szalomu. Fatalnie się z tym czułem, choć tam była i publika, i komęta.

      Ciekawa myśl z tą wojną. I dzięki za wsparcie! ;-)

      Pzdrwm

      Usuń
    2. Że uzupełnię... Jeśli nie ma żadnych Tygrysistów, nie ma ludzi dotkniętych, lub choćby żywo zainteresowanych tym wszystkim, nikt nie zamierza tego dyskutować, lub choćby dać znaku życia i wesprzeć Pana Blogera moralnie - to co ja właściwie robię, poza ew. dostarczaniem Putinom tego świata niezłych argumentów? (Co, słuchaj Pan Panie O.!, absolutnie mi nie pasuje.)

      Tym mniej, że akurat hamerykańce zdają się nas znowu brać pod swe opiekuńcze skrzydła, a dla kraju tak okaleczonego i bezsilnego, w obecnej sytuacji nie widzę na średnią metę lepszego rozwiązania.

      Choć to też mnie do orgazmu, jak się domyślasz, nie doprowadza, i widzę tu sporo paskudnych zagrożeń. Jednak, mimo wszystko.

      I co? Ja, wyrosły na Backu Owensie i Hot Five, będę ładwał w ten amerykański raj na ziemi, bo przecież w Putina nie ma najmniejszego sensu ładować blogaskiem, choćby był rewelacyjny. Tylko masa zafascynowanej publiczności, widoczna bez trudu moim staryczm okiem, mogłaby jakoś to przeważyć.

      I nie chodzi tu oczywiście o dopraszanie się o jakieś jałmużny. Uważam, że ten blog był, w swoim rodzaju, wspaniały, a mnie stać na znalezienie sobie innych zajęć, skoro publiki niet', a bez publiki nie ma to sensu.

      Pzdrwm

      Usuń
  4. Rocznik 53, jak mniemam? Kiedyś sympatyczne - po dziewczynach oceniając - pokolenie, jednakże już zewnątrz-sterowne, co i zresztą z rzeczonego tekstu też wynika.

    Co do umysłu...
    Problem Kto w stosunku do Kogo kurtuazję uprawia wymaga rozważenia. Raczej, to los pozwolił/pozwala Ci dokładać ziarnko piasku we właściwe, wg Ciebie, miejsce. A, i podrzucił Ci Ardreya.
    Zdolności do predykcji można oszacować, wystarczy zagrać w Totka.
    Skok w 'owadzią' - takie Na wspak ino zdublowane - racjonalność zdaje się być marnym rozwiązaniem problemów z endokrynologią, imo. Stąd zapatrzenie w panią Anię to horrendum jest!
    Jeżeli mogę coś sugerować...
    cmss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rocznik '52. Pamiętam Stalina. ;-)

      A poza tym, cholernie Waść enigmatyczny. Trudno wyczaić, co ironia, a co na serio słodkie i komplementarne. Tak ma być?

      Endoktrynologia i racjonalizm - podoba mi się te ujęcie, sam ostatnio po podobnie ułożonych szynach podróżuję. Ale kto to jest "pani Ania", bo nikt mi się nie kojarzy. Poza ew. Anną Walentynowicz.

      Pzdrwm

      Usuń
  5. Czy Ty Tygrys nie jesteś przypadkiem jedynakiem? Miewasz czasami takie egocentryczne przeczulenie na tle dotykających akurat Ciebie, w sumie trzeciorzędnych problemów, które ekstatycznie (iure caduco) awansujesz do rangi pierwszorzędnych i widowiskowo drzesz szaty... Pociesz się, że obraz świata jaki wyłania się, dzięki temu ubogiemu instrumentarium jakim dysponujemy, z naszego doświadczenia, najwyraźniej nie został stworzony aby nas uszczęśliwić - czcza igraszka bezosobowego fatum, małe, śmieszne istotki wyjące z bólu na powierzchni mikroskopijnej planety dryfującej bez celu w mrocznej otchłani....

    Myślisz, że hamerykańce biorą nas pod swe opiekuńcze skrzydła? A słuchałeś kiedy tego kauzyperdy www.youtube.com/watch?v=ATWdhC0bgsc - ciekaw jestem Twojej opinii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pacz pan! Odwiedził nas Giordano Bruno... "Powierzchnia mikroskopijnej planety dryfującej bez celu". Uważaj, żeby Cię jakiś inkwizytor nie dorwał!

      Co do moich problemów i czy one są "trzeciorzędne"... Sorry, ale ja nie Giordano, i dla mnie moje aksjologoczne problemy są nie tylko pierwszorzedne, ale w sumie jedyną, poza wegetatywnością i endoktrynologią, sprawą wartą grzechu i się nad tym zastanowienia. (Dawny Amalryk pewnie by się zgodził.)

      I z każdym chyba "wyższym" człowieniem dojrzałej K (C) ta właśnie jest i być powinno. (Tuszę, choć faktycznie co ja tam mogę wiedzieć.) Się nie zgadzasz?

      Jedyny problem, jaki tu faktycznie dostrzegam, i pozornie masz w tym rację, jest taki, że kogo to obchodzi - każdy ma swoje akcjologie i problemy - więc nie powinienem dupy nikomu tym zawracać. I tak by było, gdyby chodziło o osobę PRYWATNĄ, ale, jeśli ogromnie wadliwie nie odczytałem Waści słowiczych trylów, to ja mam być, @#$%^% mać, PISARZEM, w związku z tym chyba nie pozostaje mi nic innego, jak pisać dokładnie o tym, co dla mnie najważniejsze. Nespa?

      Niczego nie "awansuję", tylko się żegnałem, a potem - skutkiem Waszych tutaj argumentów i wywodów - tłumaczę jak to widzę. Zacząłeś wprost od "egzaltowanych panienek", kiedy ja po prostu zdecydowałem się skończyć wygłupiać się z blogiem bez komętów (a blogowanie zawsze było dla mnie rzeczą dość niejednoznaczną aksjologicznie, w końcu mogłem być gwiazdą na szalomie i odszedłem z b. błahego powodu, zgoda?), a potem Wam grzecznie odpowiadam.

      Naprawdę nie dostrzegam tu ani histerii z mojej strony, ani też wielkiej chęci zawracania ludziom dupy. Grzecznie tłumaczę jak to czuję - a co czuję, faktycznie u takiego introwertyka jest najważniejsze - ale co mam Wam mówić? Zignorować? Dawno by było po tym blogu i komętach, gdyby to nie były Gigabajty i wiele dni ściągania, co jednak rozwala mi moje plany.

      A co do kauzyperdy, na razie nie wiem, słucham w tej chwili, brzmi nieźle. Jednak nie widzę co jest nie tak z "amerykańską opieką". Czy ja mówię, że to jakieś cudo? Jednak nieco hamuje Putina, pomijając ew. bomby A ... Z of course, a Obamę od Putina jednak wolę. Co nie tak z tym moim stwierdzeniem? Przeczytaj to jeszcze ze trzy razy i zrozumiesz większość moich podtekstów, ktorych tam było sporo.

      Wracając do kauzyperdy... Czy ja by tak nie potrafił? :-(

      Pzdrwm

      Usuń
    2. Zapomniałem - jedynak... Nie, kolejne pudło. Mam brata niecałe 14 miesięcy młodszego. (Plus sporo braci przyrodnich.)

      A nawiązując do kauzyperdy (po dwóch minutach dodatkowego słuchania), to jednak mi się widzi, że, choć pewnie chodzi o to, że te Obamy Putunu będą lizać dupę, to jednak może chłopców ze WSI i im podobnych nieco pogonią.

      Nie chciałbym być złośliwy, ale, mimo całej niewystarczającości tego faktu, jednak wygrana Dudy coś tam zrobiła i to dowodzi, że jednak wybory mają znaczenie NAWET w takich ponurych bantustanach, jak i w liberalnych "demokracjach".

      Tu nigdy chyba tego dokładnie nie wyjaśniałem, jak to działa i co różni te wybory od wyborów w prlu, ale np. u tych wielbicieli Mackiewicza próbowałem. (Oczywiście bez skutku, ale to nie moja wina.)

      Pzdrwm

      Usuń
  6. WSIe w Mieście

    Zmiana planu. Nie będę w przewidywalnej przyszłości usuwał dawnych wpisów. Niezależnie od wszelkich innych decyzji. Dlaczego? Bo to się po prostu nie daje ściągnąć na dysk, a nie chcę stracić dorobku całego (hłe hłe!) życia.

    Tego są, jak się okazuje, dziesiątki GB i przez całe dnie, bez przesady, mój kąp niemal stoi, a ja go potrzebuję do (godziwej) rozrywki, do rozwoju i dla chleba.

    Ogółne ukłony

    OdpowiedzUsuń
  7. Eee... Przeczytałem tego mojego komęta i rzeczywiście wyszło trochę mało elegancko, ale mam nadzieję, że docenisz przynajmniej moje pozytywne intencje człeka Tobie całkowicie życzliwego (w końcu między dorosłymi facetami nie chodzi przecież o to żeby się lizać po fiutach - z drugiej strony tak ciągle wyjeżdżasz z tą swoją starością, a jesteś ode mnie starszy raptem o lat pięć, że sam jeszcze zacznę się czuć starcem!)

    Nie, nie! Gdy mówię o obrazie świata jaki wyłania się z wąskich ram naszego doświadczenia to mam na myśli to że nie da się on wyjaśnić sam przez się (jak nie przymierzając wyciągnął się był baron Muenchhausen z błota) i cały korpus wiedzy naukowej (cokolwiek to słowo znaczy) jest tu bezradny...

    Co do Pana kauzyperdy; mówi ciekawie (o co z resztą nietrudno na tle nędzy intelektualnej prezentowanej przez różnych Lisienków i Stokrotki, że o mózgowcu Szetynie nie wspomnę) jest zajawiony na Kitaj ( tysiące lat cywilizacji - jerum, jerum Pani Popiółkowa!) a nie zauważa że współczesne Chiny jadą z forsowna adaptacją do cywilizacji Zachodu metodą kopiuj wklej i przyjmują zarazem tą całą geszefciarską logikę... Strasznie to wszystko wydaje mi się jednobiegunowe.

    Czy byś tak nie potrafił? Myślę, że zdecydowanie lepiej, ale nie o to mi chodziło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu. Lizanie po fiutach, jeśli łaskawie pozwolisz, wolałbym wykluczyć. ;-)

      W końcu tych parę komętów i komplimangów (to lubię pisać ze szwedzka, choć oczywiście powinno być "ę", cóż, nulla regula...) ten blogas by znikł już dawno, serio!

      Do jednowymiarowości nie dojechałem, ale pewnie masz rację. Geopolityka bez szpęgleryzmu jawi mi się rozczulająco naiwna, choć z tym rozczuleniem to też bym nie przesadzał, może inne określenie by się przydało, skoro oni to nam robią, a my im możemy co najwyżej.

      Tym niemniej, Amerykanie naswstawiają tu swojego żelastwa i agentury, a ja będę pluł akurat na ich ukochany rajski leberalizm? I co, w razie czegu ucieknę pod skrzydła Putinu? A na co mi to, skoro BLOG BEZ KOMĘTÓW TO SMĘTNY DOWCIP.

      Co oczywiście nie znaczy, bym się o jakieś przyszłe komęta dopraszał, choć to tak może, niestety, wyglądać. Nie, po prostu mówię jak jest. Nie jestem urodzonym pisarzem i pisanie do gołej ściany mnie nie bawi.

      Sam bywałeś zaszokowany błazeństwami i brakiem dyscypliny (w opowiadanku o gejowskich ślubach jest coś, czego nie np. znoszę u Szekspira, ze zwykłego braku przekonania do formy und dyscypliny). Jednak jeśli nikt mi słowa na temat tego arcydzieła nie raczył, no to sorry, ale czy ja jestem jakiś Joyce?

      W sumie TO akurat naprawdę nie jest aż takim problemem. To raczej TY to podniosłeś do rangi problemu. Właśnie se pośpiewałem karaoke, więc świat na blogach się nie kończy. Idę robić walki z cieniem i różne takie. I to ma być "mała zabłakana planeta"?! ;-)

      Pzdrwm

      Usuń
    2. Znowu nie odszedłem do sedna...

      Chodzi mi o to, że ja po prostu często nie wiedział, czy mam ostentacyjnie pisać sobie dla zabawy i tylko dla siebie (co, nieskromnie powiem, moim zdaniem i tak ma niezłą wartość), żeby nie było, że mi brak oklasków i publiki, czy też mam się wysilać i pisać autentyczną publicystykę, albo lepiej...

      Kompletnie w przestrzeń. I z tego siedzenia między dwoma krzesły jest to aż tak dziwny i pozbawiony formy blog. (I tak, moim zdaniem, pokolenia mogłyby się na tym uczyć, ale mniejsza z tym.)

      Pzdrwm

      Usuń
  8. Polska praca dla nauczyciela!
    Witam)
    W moim wypadku mi bardzo pomógł
    http://preply.com/pl/
    Szukałam fachowców , które nie tylko znają że robią, ale i mają konieczne jakości, z doświadczeniem pracy i z ogromnym bagażem wiedz i umiejętności. Jeśli Państwu trzeba korepetytora z języka polskiego, niemieckiego, rosyjskiego, japońskiego(na chwilę obecną do wyboru jest aż 12 języków obcych) "native speaker" nośnik mowy doradzam Preply.com. Tam prawdziwi fachowcy, bardzo odpowiedzialny podchodzą do swojej pracy nie tylko z dorosłymi ale i z dziećmi. I całkiem możliwy do przyjęcia koszt.
    Tak że spróbujcie))
    nauka na Skype jest bardzo efektywna !
    również jeśli szukajcie pracę nauczyciela czy korepetytora, w Preply.com znajdziecie sobie oferty)
    Doradzam)

    OdpowiedzUsuń
  9. No widzisz! Chciałeś komęta i masz komęta! Pani Sorbona pomoże Ci się nawet nauczyć języków obcych, dzięki fachowcom cyt.: "które nie tylko znają że robią, ale i mają konieczne jakości, z doświadczeniem pracy i z ogromnym bagażem wiedz..." - nosz kurwa! Trudno o lepszą reklamę tych zajebiaszczych fachowców!

    Powiadasz, że blog bez komęta jest jak szlachcic bez urzędu , komęt zaś autorowi dopomaga pędu... - może, może... Chcąc mieć trwały ich dopływ trzeba było nie opuszczać Sralonu24; ucz się od reklamiarskiego praktyka, grafomana Koryłły! Ten sterczy tam jak cyces na czole tak, że atom go nie ruszy! No i dorobił się wszak już swojego kółka różańcowego, które mu gorliwie basuje przy każdym pierdnięciu.

    Daj jakieś prywatne namiary czy cós, gdzie będzie Cię można złapać gdy już utrupisz ten mój ulubiony blogasek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszukaj mnie na Skype, jeśli nie chcesz przez "nasze" portale. Love will find the way, nawet bez lizania.

      Co do Koryłły, to masz nieco racji, ale chyba nie do końca rozumiesz nas pisarzy. Taki potrzebuje feedbacku, chyba że to jakiś maniak, wtedy to nie wiem jak on ma.

      Dla p. Koryłło to pisanie to 95% jego życia, żye z tego zresztą, więc musi mieć masę wielbicieli i klakę, ludzi płacących za jego książki itd... Dla mnie ten blogasek to było może 20% mojego życia i feedbacku mogłem mieć mniej, ale jednak bez paru komętów na wpis się nie da. Nie będę ukrywał, że jakoś będzie trzeba tę dziurę w sercu zapełnić, bo to wcale nie było calkiem nic, ale nie potrafię pisać nie wiedząc, czy mam ostentacyjnie się publiką nie przejmować, czy też zaciskać pośladki, marszczyć czoło i starać się jednak być tym nowożytnym Spenglerem podlanym Ardreyem itd.

      My pisarze tak mamy, a ja dodatkowo mam i tak, że systuacje aksjologicznie dwuznacznie i śliskie męczą mnie gorzej, niż rozstanie się z ukochanym, jakby nie było, dzieckiem.

      Pani Sorbona za to wcale mnie specjalnie nie wkurwia - kto wie, może jeszcze będę na ośmiorniczki zarabiał jako korepetytor? Mało się do tego nadaję (o cholera, nie było tego mówić!), ale w końcu wybitny bloger z przeszłości... ;-)

      Itd.

      Pzdrwm

      Usuń
  10. Drażni was C., choć w inny sposób. Można wiedzieć dlaczego?
    cmss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mnie drażni? Z pewnością ja tego tak nie widzę. Zawsze w sumie wyrażałem się o jego twórczości pozytywnie, straciłem nawet przez to co najmniej jednego niezłego i użytecznego kumpla...

      Facet umie pisać, jest cholernie pracowity, ma oryginalne (i to jak!) pomysły, nikogo nie małpuje, za nikim nie podąża... Strzela trochę na oślep, bo jedzie na intuicji i, jeszcze bardziej, swoich, excusez le mot, obsesjach, nie mając w sumie żadnej solidniejszej metodologii, brakuje mu też, moim skromnym, realnej znajomości życia (bicie się po pyskach, sport, orgie, ganianie z ZOMO, knucie... że na tym skończę, bo nie jesteśmy tu sami)...

      Ale trafia chyba dość często w samo jądro, a tak czy tak mnie tego typu osobiste perspektywy kręcą. (Choć przyznam, że od wielu dni nic pana C. nie czytałem, a książek to już co najmniej miesiącami. Nie mam do tego teraz głowy, zresztą trochę mnie gość, faktycznie, zmęczył.)

      W tym naszym rodzimym "prawicowym" stawku taki ktoś jak Koryła jest, co by się o nim nie rzekło, cenny. I taki ktoś jak ja może sobie pozwolić na uznanie jego zalet - nie mam kompleksów, konkurencji żadnej on mi nie robi, itd.

      Co powiedziawszy, wypada jednak dodać, że gość ma charakterek dość nieprzyjemny i sam sobie chyba najgorzej nim szkodzi (warto poczytać o życiu J.J. Rousseau, to podobny, jak sądzę, przypadek, choć pisze mniej, dla mnie przynajmniej, interesująco), jego twórczość, jaka inspirująca by nie była, jednak wynika właśnie przede wszystkim z tej jego paranoi (bo cóż to jest o tych Anglikach, jeśli nie teoria spiskowa do potęgi?), co nie przekreśla możliwości, że tam są ważne i dotąd niedostrzeżone prawdy...

      W sumie ja gościa bardzo cenię, choć mnie głupio zablokował na szalomie i w ogóle. Ja go sporo czytałem, on mnie wcale, nie uważam się za cholerę za niższego od niego, raczej przeciwnie, choć jesteśmy całkowicie różni (nie tylko w tym, że ja mam uroczy charakter i znam życie od podszewki), a mimo to ja o nim czasem pisywałem, i to pochlebnie. Stać mnie na to.

      Cenię gościa, choć niby dlaczego mamy zamykać oczy na jego ewidentne wady und słabości? A że Amalryk mnie lubi komplementować jego kosztem, to już, sorry, ale nie do mnie te pretensje! ;-)

      Pzdrwm

      Usuń
  11. @ cmss

    A ciebie K. zachwyca, w inny sposób; można wiedzieć dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowo zachwyt nie jest właściwym słowem.
      Mam pewien kłopot z Dawkinsem:
      "Zachowanie zwierzęcia ma na celu zwiększenie szans przetrwania genów, które to zachowanie spowodowało, niezależnie od tego czy te geny należą do tego zwierzęcia czy nie"
      stąd osobnik, który a vista "widzi" co innego niż ja wymusza moją uwagę.

      Zauważ proszę, moja odpowiedż może wpłynąć na ewentualną Twoją, to nie było moim celem.

      Usuń
    2. Doprecyzuję cytatem: "
      Zasięg naszych myśli i naszych poczynań ograniczony jest przez to, że nie zauważamy.
      A ponieważ nie zauważamy, że nie zauważamy,
      nie jesteśmy w stanie nic zmienić,
      póki nie zauważymy, że to niezauważanie
      kształtuje nasze myśli i uczynki.

      Usuń
    3. I tu macie potwierdzenie hipotezy GRUPOWEJ EWOLUCJI! Czyli Ardrey. Zawsze mówiłem, wbrew różnym przemądrym cytatom, że to musi tak być. Dawkins nas poparł! A że jego etyczne wnioski są po lewacku durne? To u nich norma.

      Pzdrwm

      Usuń
  12. "...osobnik, który a vista "widzi" co innego niż ja wymusza moją uwagę..." - chyba nie tylko Twoją?

    "A ponieważ nie zauważamy, że nie zauważamy,nie jesteśmy w stanie nic zmienić..." - nie zauważamy z braku spostrzegawczości lub wyposażenia w instrumentarium je umożliwiające (niekoniecznie musi to być szklana kula).

    Ale zostawiając na boku Dawkins'a ze szklaną kulą i redukując zachwyt (nad C.)do ciekawości, nadal nie wiem co myślisz o drogim Korylle. (Moja opinia nie odbiega istotnie od tygrysiej, wyżej wygłoszonej z o wiele większą niechęcią do osoby jako takiej i mniejszą do jego produkcji trącącej manierą literatury rewolwerowej.)

    OdpowiedzUsuń
  13. nie zauważamy z braku spostrzegawczości lub wyposażenia w instrumentarium je umożliwiające Gdyby o to chodziło to nieinteresujące byłoby, Dawkins istotny, imo. Triarius zadał kiedyś dobre pytanie: dlaczego nie ma kilkunastu takich? eot.

    co myślisz o drogim Korylle Nie myślę o. Żadnych pismaków! Śledzę 'posokowca'. Imo frapująco często trafia antropomorfizując na potęgę. Ale puzzel się układa, także dzięki komentatorom.

    OdpowiedzUsuń
  14. No i co ? to już ?
    Przyzwyczaiłeś mnie do dawki Twojego bloga i się uzależniłem !
    Tygrysi dilerze nie kończ i dawaj dalej.
    Tpmdi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło słyszeć, choć przykro mi że cierpisz.

      Może by się to, mimo wszystko, dało odkręcić (choć trochę to by było głupio, z drugiej strony czy to ja jeden idę na emeryturę, żeby zaraz wrócić na ring/do klatki?), ale bez komętów się nie da.

      Jeśli ładnie poprosicie zgodnym chórem i obiecacie pilnie komętać, a także przekonać innych, co się kryją po kątach, to... Nic nie obiecuję, ale uwierz, że mi też nie jest miło, bo ten blog jednak nie był dla mnie całkiem byle czym. Żaden ze mnie Coryllus, ale jednak tu jest kawał mojej duszy.

      Pzdrwm

      Usuń
  15. Na miły Bóg, cóż Waćpan wyprawiasz, jakże to tak?
    Za brak ęteraktywności pokornie przepraszam i wyglądam przebaczenia, obiecując jednocześnie solenną poprawę. Jam człek prosty i do komentowania tak kunsztownych wpisów, przesyconych ęteligencją i głębią metafor, to wybacz Asan zbyt wysokie progi, ale obiecać mogę, że po każdym wpisie meldować się będę
    A póki co, zaciskać pośladki, marszczyć czoło i starać się jednak być tym nowożytnym Spenglerem podlanym Ardreyem,
    Alleluja i do przodu.

    Z nieustającym poważaniem Zgierzanin

    OdpowiedzUsuń
  16. Panie Piotrze, proszę uprzejmie o zamieszczenie nowej notki na blogu, gdyż kiedy wchodzę na bez-owijania i widzę, pożegnanie to łapię doła i cukier mnie się podnosi.
    Ostatnio byłem na YT i obejrzałem https://www.youtube.com/watch?v=NGCJfZiYGps,
    gdzie pada w 4 minucie, - jak to się mogło stać, że w przededniu I wojny światowej większość ludów się na nią cieszyły mimo demokracji itp. Uważam, że mógłby powstać ciekawy Pana tekst odnośnie tejże sprawy z wiadomego punktu widzenia, Ardreiczno - Szpeniowego. Czekam niecierpliwie. Pozdrawiam Zgierzanin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na cukrzycę, jak się czas temu jakiś dowiedziałem, podobno mandarynki są wspaniałe. Mówię serio, nauka odkryła, czy coś takiego. (Tylko mało komu się popularyzacja tej wiedzy opłaca, całkiem jak ze srebrem koloidalnym.)

      Co do reszty, dzięki, przykro mi że cierpisz ("Pana", nawiasem, możemy sobie chyba darować). Zresztą zobacz niżej do WSIe.

      Pzdrawm

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź, ciekawa sprawa z tymi mandarynkami, tak nawiasem mówiąc postanowiłem skorzystać z zimowej propozycji na temat "odzyskania ciała" i mam aktualnie szajbę na mocną redukcję tłuszczy i cukrów z diety, pomijając warzywa i owoce więc mandarynki jak najbardziej :-)
      a przy okazji będzie szansa na notkę odnośnie ogólnej radochy z powodu oczekiwanej I WŚ ? Pozdrawiam

      Usuń
    3. Dzięki za odpowiedź, ciekawa sprawa z tymi mandarynkami, tak nawiasem mówiąc postanowiłem skorzystać z zimowej propozycji na temat "odzyskania ciała" i mam aktualnie szajbę na mocną redukcję tłuszczy i cukrów z diety, pomijając warzywa i owoce więc mandarynki jak najbardziej :-)
      a przy okazji będzie szansa na notkę odnośnie ogólnej radochy z powodu oczekiwanej I WŚ ? Pozdrawiam

      Usuń
    4. Dzięki za odpowiedź, ciekawa sprawa z tymi mandarynkami, tak nawiasem mówiąc postanowiłem skorzystać z zimowej propozycji na temat "odzyskania ciała" i mam aktualnie szajbę na mocną redukcję tłuszczy i cukrów z diety, pomijając warzywa i owoce więc mandarynki jak najbardziej :-)
      a przy okazji będzie szansa na notkę odnośnie ogólnej radochy z powodu oczekiwanej I WŚ ? Pozdrawiam

      Usuń
  17. nie może to być pisz acasn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Anonimowy (i WSIe)

      Na razie nawet się nie zastanawiam, bom okrutnie zajęty. Liberalizm, ale na szczęście nie tylko on.

      Jak zorganizujecie chóralne skandowania - oczywiście wierszowane - i inne serenady, to może z czasem zastanowię się nad jakąś formą uszczęśliwiania świata tym, co mi się uda przetrawić. (Parafrazując Karla Kraussa, śmieszne, choć obrzydliwe, obrzydliwe choć śmieszne.)

      Albo coś.

      Pzdrwm

      Usuń
  18. Och. Właśnie zobaczyłem.

    Cóż P.T. Kolego, no smutno się robi na serduchu. Chociaż czytaczem byłem raczej nieleguralnym, więc to i moja wina. A jednak zawsze jest żal, kiedy się kończy coś fajnego.

    No nic, gdyby zaś Asan zdanie zmienił, to jeszcze tutaj zajrzę.

    Zawsze może też Kulega wrócić do forumkowania, gdyby chciał do kogoś gębę otworzyć. Musiałby zostać szeregowym użyszkodnikiem, i owszem, ale ęteraktywność większa.

    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowo. Lepiej późno niż nigdy. ;-)

      Pzdrwm

      Usuń
  19. Witam, widzę, że sezon ogórkowy w pełni.
    Życzę udanego lata, zajrzę po zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy,
    pzdrowm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lato jest udane jak skurwesyn...

      Usuń
    2. Coś konkretnego? Grek może jesteś?

      Nie mów, że Cię przemówienie premiera Camerona nie podniosło na duchu do stratosfery i nie natchnęło wiarą w przyszłość!

      (Mnie tu liberalizm dręczy okrutnie, ale to rzecz intymna i nie będziemy się nad tym rozwodzić.)

      Pzdrwm

      Usuń
    3. Greka to ja mogę co najwyżej udawać! Niestety, jestem Polakiem (mam na to papier) ..
      Cameron coś pedział?

      Usuń
    4. Ciesz się, że nie jesteś terrorystą, bo byś umarł ze strachu i gorzej! Rodzice będą teraz mieli obowiązek ukrócać terrorystyczne skłonności swoich dzieci, i inne takie. Sulla i Sewerus przewracają się ze wstydu w grobach.

      Za to my przyjmujemy pierwszych 2 tys. Do znanych skądinnąd dziesięciu jeszcze trochę brakuje, ale na ten kraj z nawiązką wystarczy.

      A ogólnie jest fajnie, bo, co by nie mówić, równouprawnienie postępuje. Jak i mówiłem - TO będzie z nami do końca.

      (Złoto też, jak niektórzy tu przewidzieli wieki temu, leci na pysk. Bye bye kapiutalizm! W dodatku ten tam Samsung, brzydale jedne!)

      Pzdrwm

      Usuń
    5. Złotko staniało? To krew zdrożeje? Terrorystyczne skłonności dzieci? Jakich dzieci? To ja odkrywam u siebie nieustający wzrost tych skłonności gdy patrzę na to skurwiałe gówno wokół!

      A co ma do wychowywania dzieci ryży Sulla i Septymiusz Sewer?

      Co to za 2 tys.? Chodzi o tych tam czarnych ałłahakbarów z Afryki co to na tych szalupach cisną na Lampeduzę? ("Lampart",książę Salina, Delon i inne skojarzenia).

      Chyba zacznę się wreszcie cieszyć kiedy w końcu zostanę tym terrorystą!

      Usuń
    6. A do przygód Marka Piegusa porównywać mi pozwolisz?

      W końcu zgoda, że ten jego "blond" zapewne był ryży, ale że miał piegi to powiedzieli nam czarno na białym.

      (Zresztą z moją szkocką krwią ryży mi akurat nie straszny, sam w mlodości byłem ciemny blond/ryżawy, choć potem okrutnie ściemniałem, i nie tylko to.)

      Pzdrawm

      Usuń
    7. A złotko tanieje od czterech latek. W światłych ekonomicznych programach, zachodnich, bo innych nie oglądam, dają przezabawne info, jak to teraz najpewniejszą inwestycją stają się dzieła sztuki i "rzadkie monety".

      No i jasne - nie dość że przydają się na styki i eleganckie sztuczne zęby dla lepiej uposażonych ruskich i egzotycznie-międzynarodowych alfonsów, to jeszcze w razie najgorszego dają się zjeść i wystrzelić z broni krótkiej.

      A leming siedzi i rozwija papierki...

      Pzdrwm

      Usuń
  20. Pacz Pan, dochtór Kluczyk był zszedł ! Syn zacnego pieczarkarza, którego pewni leciwi dżentelmeni z wojskówki z rozrzewnieniem wspominali jako pomagiera w Misji Wojskowej w Berlinie Zachodnim (pieczarkarza Henryka znaczy się)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie mykologia zaczyna się i kończy na grzybicy stóp, więc nie mam pojęcia o kim mówisz. No, może jeszcze rydzyki, kurki i trufle mgliście rozpoznaję. Szczególnie w czekoladzie, lub ew. w śmietanie.

      Pzdrwm

      Usuń
    2. Nosz o tatusiu, nieodżałowanej pamięci najbogatszego tubylca naszego szczęśliwego bantustanu (Panie świeć nad jego duszą!). Któren był zostawił dochtórowi Janowi pierwszy melon dolców aby Jan nie musiał go ukraść (hłe, hłe, hłe...)
      Ja w mykologii jestem równie biegły więc być może nie były to pieczarki lecz maślaki...

      Usuń
    3. Ja wtedy chyba byłem jeszcze w Szwecji. I nie śliedziłem, zniesmaczony grubą kreską. (Gruba kreska to jednak nie to samo co gruba baba!)

      Więc nie kojarzę.

      Pzdrwm

      Usuń
  21. Odpowiedzi
    1. Skąd miałbym wiedzieć? Całą wiedzę o krajowej polityce biorę ostatnio od Kuraka. W związku z tym odsyłam do źródła, które niemal zawsze jest lepsze... Itd.

      Nie że coś. Oczywiście pogadać zawszeć fajnie.

      Pzdrwm

      Usuń
  22. Co do kuraka to pisząc dla lud głodnego wiedzy i poszukującego prawdy, swe miejsce w niszy wołającego na puszczy znalazł i zadanie wykonuje dobrze i życzę mu aby było jeszcze dobrzej ;-)
    Aczkolwiek o tygrysicznym spojrzeniu na świat und Ardreyach tudzież Senglerach u szanownego autora się zetknąłem i tu po nauki zapodawane w ironicznym i inteligentnym tonie zachodziłem. A ileż ciekawych rzeczy się z historii dowiedzieć można od pana Triariusa. Jeśli można prosić, to po urlopie proszę wrócić do prowadzenia bloga i będzie gites ten teges ( nie, że coś ). podrwm.

    OdpowiedzUsuń
  23. Widziałeś Tygrys ten materializujący się na naszych oczach scenariusz z "Obozu świętych"? I ten medialny bełkot głuchoniemych ślepców lewactwa wszelkiej maści? Ja pierdolę! To wszystko wydaje się pójść znacznie szybciej niż mi się wydawało - dno!
    Raspail wywróżył nam nawet pół wieku temu sukcesora Piotrowego Tronu, tylko prorok napędzający tę szarańczę jest znacznie groźniejszy; ałłahakbarowcy mahometa sprośnego...

    "Dopełnia się miara lat tysiąca...Oto wylegają narody z czterech krańców świata, których liczba jest równa liczbie morskiego piasku. Wyruszą na wyprawę po równinach ziemi, otoczą obóz swiętych i miasto umiłowane."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raspaille zgoda, z tym, że (z tego co pamiętam) tam jeszcze było trochę do ratowania. Choć też pewnie to tylko złudzenie, bo facet tego aż tak dokładnie nie opisał, więc człek aż takiego syfa oczyma duszy nie widział.

      Idzie faktycznie niesamowicie i dałoby się na ten temat sporo rzec. (Aleśmy już znie bloger, to i nie musimy.)

      Co do Piotrowina, to zgoda. Zrzucił maskę. Wyrzucanie lewaków z helikoptera, my foot! Miałem ochotę przyznać rację tej tam lewaczce co wiesz.

      Kiedy to usłyszałem, oficjalnie przestałem się już uważać za katolika. Serio! Uznałem że to akurat ładny moment na decyzję. To jest koniec chrześcijaństwa i sprawdziły się tu najgorsze prognozy Pana T. Departament, czy może raczej tylko Wydział, Dobroczynności przy tym całym globalnym... Koszmar!

      A to przecie dopiero początek. Zresztą zabawnie jest wczuwać się mentalność tych naszych miłościwie nam... tentego... i zgadywać jak oni całą tę sytuację spróbują na własną korzyść odwrócić. Jak Charliego. I na naszą oczywiście zgubę. A są tam pewne wygrywające ruchy i chyba na to już wpadli.

      Będzie wesoło. Na szczęście mamy przezabawne platfąsie referendum żeby się chwilę cieszyć. Zawszeć drobna radość, wcale nie żartuję.

      Pzdrwm

      Usuń
    2. Referendarium zaiste udało się przecudnie (podobnież aż siedmiu na stu się było poderwało na zajebiste święto demokracji)! Ból to był jednak przemistrzunio - doprawdy, wszystko potrafił spierdolić!

      Te lewackie kurwy zaiste nic a nic nie pojmują! To niewiarygodne w jak koszmarnym stylu taka wspaniała Cywilizacja schodzi z areny dziejów - jak ostatni cwel...

      Obrzydzenie we mnie wzbiera, że muszę spędzać swe ostatnie lata w otoczeniu takiego niewyobrażalnego gówna.

      Usuń
    3. Mam podobnie. I coraz bardziej się cieszę, żem stary i nie mnie w sumie ten świat nowy wspaniały szykują, a do tego mogę się poniekąd czuć zwolniony od obowiązku czegoś z tym zrobienia.

      Jednak kiedy pojedziesz szpęgleryzmem, to sprawa staje się dziecinnie oczywista. Wez C. która po to wynajduje zmywarkę do naczyń, żeby zwolnić kuchtę bez szyi z jej obowiązków i postawić ją, w pastelowym wdzianku by jakaś para pedałów, na froncie sceny. Po czym każdy inny styl przywództwa staje się zbrodnią obrazy majestatu i czym tam jeszcze. (Oczywiście co innego pejsate sterowanie zza węgła. Zresztą te rzadkie bródki islamistów też sa obrzydliwe.)

      Ta C. tak ma, że nie zna kompromisów i nie odpuści, więc jak w końcu biurokracja, jak wszędzie chyba, zdobywa totalną władzę, to nie przeoczy najmniejszego zdzbła trawy, najmniejszego przejawu autantycznego życia - wyszystko musi zniszczyć i wszystko musi "racjonalnie" zorganizować.

      A co do KK, to czego oczekiwać po ruchu złożonym z milionów bezzębnych i ogłupiałych do propagandy kremówkowych lemingów, plus facet nie mający absolutnie żadnych środków, kompletnie zależny i bezbronny wobec tego interesu, w dodatku też wybierany przez facetów świetnie wiedzących gdzie chleb posmarowany. To naprawdę mogło być tak, że Benedykt chciał coś ratować, to go zrobili emerytem. Jeszcze przecie żyje, więc aż tak zle z jego zdrowiem być nie mogło.

      Testicula habet et bene pendentes i go za nie trzymają, więc nawet nie piśnie, a kremówkowe lemingi co by zrobili, gdyby gościa np. nagle wsadzili za... cokolwiek?

      Ech! Tylko rzadkie bródki, pejsy i bezszyje komsomołki się ostaną.

      Pzdrwm

      Usuń
    4. Taaa, wydaje się że sprawy zaszły juz za daleko, lewactwo rozbroiło mentalnie europejską populacje modelując ja na leminżerię a teraz dla pewności rozkładu wpuścili sobie trojańskiego konia (dochtór Mucha np - ja pierdolę, teraz to wstyd mieć jakikolwiek tytuł naukowy - stwierdziła , że imigranci nas ubogaca kulturowo!). Myślę ze te ojropejskie matoły zapatrzyły sie na eksperyment amerykański tylko nie dopatrzyli, że muślimów jest tam wszystkiego 0,6% a interesem kręci ciagle silna protestancka masoneria.

      Wychodzi więc na to że nasza C najpierw rozpierdoli się w Europie - trzeba sobie zająć dobre miejsca w loży i przygotowac na porywające widowisko (nie zapominając o jakimś kabeku bo zapewne będzie potrzebny).

      Usuń
  24. Gdybyście jakimś zrządzeniem losu nie załapali się na Robert Wright "Nonzero. Logika ludzkiego przeznaczenia" to, w przerwach podczas tłumaczenia Ardrey'a, polecam.
    Migotliwy taki jakiś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sobie po latach (dzięki!) ściągłem i patrzę co to. Ze scribd.com, które polecam.

      Pzdrwm czule

      Usuń
    2. Ju przeczytałem parę stron. 1. Lubię o teorii gier; 2. Cel istnienia Ludzkości (ach!) - a co mnie to obchodzi?

      Pzdrwm

      Usuń