niedziela, listopada 19, 2017

Z przeproszeniem skunksa

Istnieją powody, by mniemać, że największym osiągnięciem w dziesięcioletniej karierze (?) tego bloga było skłonienie paru ludzi, by się zainteresowali swoim ciałem i/lub biciem nieprzyjemnych osobników. Właśnie jeden taki człek nam o tym napisał - znaczy żeśmy go zainteresowali - skutkiem czego, choć nas pisanie kompletnie niemal przestało bawić i w ogóle nie dostrzegamy w tym sensu...

Przynajmniej na tyle, by ktoś taki jak ja miał na to poświęcać czas i energię, a do tego się wygłupiać nawołując na targowisku o zainteresowanie i próbując przekrzyczeć masę intelektualnych autorytetów i natchnionych literatów spod znaku "byle na chama, byle głośno, byle głupio"...

Skutkiem czego, jako się rzekło, coś teraz napiszemy. Niech się raduje ten, kto zdolny do pojęcia ogromu (ach!) naszych myśli i rozkoszowania się naszą rozkoszną formą. Dixi! A teraz do ad remu...

* * *

Skunks - stworzenie o ileż szlachetniejsze od Naszych Umiłowanych
Ludzi wciąż zdaje się zaskakiwać zachowanie "totalnej opozycji" i różnych tam Tusków, choć mnie to zaskakiwanie, mówiąc szczerze, bardziej chyba zaskakuje, niż ich tamto. (Dało się to zrozumieć? Nie? No to super, służby też nie złapią.) Patrząc z bardzo bliska i w krótkiej perspektywie, jak oni mają nie wpaść w panikę i stosowną furię, skoro w Polsce oto maszeruje 60 tysięcy ludzi z flagami, a ani jedna nie jest flagą unijną? (Zupełnie na marginesie wypada jednak dodać, że 60 tysięcy to nie jest imponujący wynik, a zanim to obliczono, w naszych telewizjach wyraźnie mówili, że liczymy na sto tysięcy. A więc łyżka dziegciu w beczce miodu i bez przesady z tym orgazmem!)

Że się tutaj skoncentruję na czystych emocjach Naszych Umiłowanych Unijnych Przywódców - pozostawiając na boku sprawę, zapewne nawet istotniejszą, i to znacznie, INTERESÓW (choć tak nie lubię tego geszefciarskiego terminu w takim kontekście!) - finansowych i tych bardziej imponderabilnych (które dla mnie są nawet od finansowych ważniejsze, choć mniej, oczywiście, ponderabilne). O samych emocjach Naszych Umiłowanych Unijnych Przywódców ("NUUP", dla krótkości, gdybyśmy mieli to jeszcze tutaj kiedyś wykorzystać) nikt jednak nie mówi, a to nie jest sprawa całkiem bez znaczenia, więc ja o tym wam powiem.

Pozostając na razie przy tej żabiej perspektywie - jak niby NUUP (o, i przydało się!) mają się nie zdenerwować, jak mają nie mieć portek pełnych strachu, pełnych zajęczego zaiste lęku, skoro nagle jawi im się taka wizja, że oto prol, którego tak skutecznie urabiano przez dziesięciolecia, wypluwa wędzidło, zrzuca chomąto, zrywa się ze smyczy... A mury runą runą runą śpiewa - na razie głownie w Katalonii wprawdzie, ale jednak, i to się niesie, a Merkela nie może sformułować rządu... I te rzeczy... A tu idą prole, idą, idą, i żaden nawet nie poczuł się żeby pomachać unijną flagą.

Nawet skunks - stworzenie od NUUP o niebo przecież inteligentniejsze i szlachetniejsze - kiedy ktoś go nagle przestraszy... Wiadomo, nie? No więc co mają zrobić biedne Tuski i cała ta nieszczęsna reszta? Ja naprawdę nie przeczę, że tu są ogromne interesa, że nikt zakładając Unię (która od samego początku, wbrew temu, co nam mówią, także "na prawicy", była projektem ROBACZYWYM), nie spodziewał się, że jakaś pogardzana i słusznie oddana Sowietom (które albo były super, albo akurat w sam raz na takich, jak Polacy), nagle spróbuje, nie bez pewnych początkowych sukcesów, zostać GRACZEM, państwem, a nie tylko KOLONIĄ, REZERWUAREM SIŁY ROBOCZEJ I RYNKIEM ZBYTU, BANTUSTANEM...

No przecie, że to zgroza, gwałt na Prawach Przyrody i każdy, nawet najodważniejszy i najprzyzwoitszy skunks by się przeraził, ze skutkiem wiadomym! Oczywiście skunksa przepraszamy za te, przyznajemy nie-całkiem-przyzwoite i po prostu nie-za-słu-żo-ne porównania. (Tytuł mamy zatem odklepany, gdyby ktoś interesował się moim natchnionym warsztatem pisarskim np.) Żeby zaś nie było, że ja was, ludzie, karmię wyłącznie dowcipasami, rzucę, tym razem z ptasiej na odmianę perspektywy, całą sprawą (sic!) na tło HISTORIOGRAFICZNE. (Ach!)

Otóż jest tak... Trocki, Róża (nie ta z podrabianym tytułem szkopskiej hrabini jednak)... Jak jej tam było... Gramsci, Szkoła Frankfurcka... Oni na samym początku nawet się zapewne nie spodziewali, że tak łatwo będzie zmieniać psychikę, widzenie świata, system wartości i co tam jeszcze... No czyje? PROLA oczywiście - czyje niby? Na początku polegali zapewne głównie na tym, że proli wprawdzie co niemiara, ale są niezorganizowane, głupie, oglądają telewizje, słuchają festiwali na pieśń, chodzą do przedszkoli, wysyłają swoje baby do roboty... A tutaj prawnicy, prawo i co tam jeszcze, z pomocą Hollywoodów, gazet, uniwersytetów, ukształtują im świat tak, że będą po prostu musieli. Co musieli? Przystosować się oczywiście!

Kto nie pasuje, kto się nie wpasował, kto się nie przystosowuje - ten przecie chory, albo i gorzej... Bez swojej własnej wersji SCHIZOFRENII BEZOBJAWOWEJ liberalizm przewraca się nawet jako czysty intelektualny model, a co dopiero w realu! Różnica z tamtym to tylko kwestia terminologii przecie! Zresztą sama ilość depresji w tym naszym (i nie mówię o PiSowskim oczywiście, któren mi się widzi autentyczny, no prawie) RAJU świadczy o tym, że nie-aż-tak-wielu się do tego raju wzgl. bezboleśnie przystosować potrafi. Plus anoreksja z bulimią, kulturystyka, feminizm, samobójstwa i zamachy w formie rozszerzonego samobójstwa, akurat tam, gdzie tego szczęścia najwięcej.

No i tak to sobie szło, aż tu nagle okazało się, że PROL TO ŁYKA jak młody i głodny pelikan ryby. To znaczy, nie tylko nie potrafi się przeciwstawić, nie tylko boi się już swoim dziatkom rzec (dziadków ignorując, subtelna ale brzemienna różnica w pisowni!), że to nie tak, jak go w szkole uczą, że tych tam płci naprawdę jest tylko... Że... Takie tam! Nie - prol w to wszystko zaczął NAPRAWDĘ WIERZYĆ! Było to początkowo zaskoczenie nawet dla NUUP i im podobnych Globalnych Uszczęśliwiaczy Ludzkości, ale szybko zaczęło im się to wydawać jak najbardziej naturalne, oczywiste, zasłużone, no bo przecie tyle cwanych wykonali posunięć...

No i, jak ja to widzę, w takim właśnie błogim stanie samozadowolenia mieliśmy NUUP w ostatnich, powiedzmy kilkunastu latach. Żarło, żarło, aż tu nagle... Coś się, choliwcia, zaczęło psuć. Gwałtownie i szybko. Najpierw te jakieś Węgry, teraz jakaś Polska, miejsce od Boga (?) przeznaczone na Chłopca Do Bicia i Rezerwuar Siły Roboczej... I różne tam wybory, nawet w miejscach Światłych i Cywilizowanych, gdzie Merkele Tego Świata nie mogą sformułować rządu (i moim skromnym nigdy już nie zdołają). Nie mówiąc już o Francji z jej rozlicznymi problemami i całą uroczą specyfiką, o Katalonii...

Jest także Trump. Sprawa w zabawny (i niepokojący zarazem) sposób złożona, bo ten gość, swoim Twitterem, ale nie tylko, co chwilę nasuwa mi na myśl pewną moją ulubioną lekturę z dzieciństwa... Nazywało się to "Król Maciuś Pierwszy". I naprawdę mnie to nie cieszy. Pewnie nie wiecie, o czym to było, może w ogóle nie czytaliście - BŁĄD! Przeczytajcie, to jedna (na ile pamiętam) z najlepszych politycznych książek napisanych po polsku! (Obok np. "Faraona".) A na temat Trumpa, oby to się nie okazało proroctwem, bo my tu wtedy z naszym sąsiadem, na odmianę tym z prawej strony, będziemy w głębokim szambie. Naprawdę niemiła myśl!

Długo by o tym można, ale potem byłby problem z zaśnięciem, więc chwilowo z tej lekcji macie zapamiętać co następuje:

- Król Maciuś Pierwszy i ten drugi tom są do przeczytania!

- Skunks, choć stworzenie szlachetne i bystre, w każdym razie w porównaniu, też by miał pełne spodnie, gdyby: a. je nosił, i b. gdyby mu nagle 60 tysięcy polnych myszek zaczęło machać flagami, a ani jedna nie byłaby z nim, skunksem znaczy, natomiast wszystkie byłyby z myszami. Nie jest to zapewne NAJWAŻNIEJSZY aspekt tej całej sprawy, ale jednak NOWE i ŚWIEŻE spojrzenie, nie całkiem bez sensu, a to też ma swoją wartość.

- To cośmy mówili zawsze: NUUP (i większość innych Umiłowanych Globalnych Nas Uszczęśliwiaczy), na nasze ogromne szczęście (Bóg miałby jednak istnieć?!?) boi się nas wprost mordować, czy choćby ciupasem do łagru. Oni są tacy, jacy są, i nigdy się nie zmienią - chyba że przyjdą nowi - i bez przerwy w tych ich słodkich łebkach tkwi myśl, że przecie Trocki... że przecie Robespierre... 

Skończyli gwałtowną śmiercią, że "Rewolucja zjada własne dzieci". No a teraz jakby już za późno to zmienić, kiedy nagle się wali, kiedy flagi, ale nie takie, kiedy prole z gorszej (o ile!) części Europy (jeśli to w ogóle Europa) chcą tego samego żarcia, kiedy nie chcą utrzymywać mafii, utrzymujących ich, tamtych znaczy, dobrobyt... Chciałoby się użyć radykalnym metod, ale nie ma komu. Nie sądzę, by którykolwiek z nich słyszał coś o Sulli, ale straszna wizja takiego kogoś, kto miałby pogonić NAS, a jakoś się znarowił i zaczął ganiać... Także lub wyłącznie... ICH... Jerum jerum! (Żeby już na tym poprzestać i nie było anty.) Te rzeczy,

(Teraz wychodzimy pojedynczo, nie zwracając na siebie niepotrzebnej uwagi.)

triarius